Braja, ja nie mam nic przeciwko rozważaniom różnym, informacje na temat różnych metod leczenia też mnie interesują, ale podając tego typu informacje, lepiej być ostrożnym:
napisałaś najpierw:
Wiem, że w Niemczech ta forma leczenia jest dopuszczona z wyboru dla osób w IV stadium.
a potem:
Oto najprostsze źródło internetowe na ten temat. Z niego wynika, że w Niemczech już tej terapii nie stosują:
http://en.wikipedia.org/wiki/Coley's_toxins
Tak, to co napisałam wczesniej odnosiło sie do informacji zawartych w artykule, który wcześniej czytałam na ten temat. To było dawno, potem czytałam cos po angielsku na stronach medycznych, ale tam nie podawano informacji gdzie sie to jeszcze stosuje. Wikipedia może się zatem mylic i byc może w Niemczech nadal jest jakas klinika oferująca to jako leczenie z wyboru.
Teraz po prostu wiem, że nie jesteście odpowiednimi osobami do takiej dyskusji i tyle.
a jaki jest idealny kandydat do
takiej dyskusji ?
taki który tylko przytaknie ?
cały czas uczymy się dyskutować chyba nie ?
[/quote] [/quote] [/quote]
Myslę, że taki który nie boi się podjąc tematu. Bo skoro samo powiedzenie, że coś istniało i zastanawianie się czy miałoby sens wywołuje alergiczne reacje, to oczywiste że nie da się o tym rozmawiać w danym gronie. Dyskusja może zaistnieć tylko wtedy kiedy z drugiej strony jest ktoś kto chce i potrafi o czums rozmawiać, a nie, że istnieje tylko jeden słuszny punkt widzenia (bo o czym wtedy dyskutować/).
A w tym wypadku wciąz widzę, że niektóre osoby dostrzegja w tym co napisałam cos czego tam nie było, no ale to nie jest mój problem. Też mogłabym napisać, a gdzie jest miejsce na empatię dla tych, którym leczenia odmówiono lub ono nie działa, czy też nie bedą mogły o tym napisać ani rozważać żadnych innych opcji, żeby ktos nie poczuł się zaniepokojony?
Może i dobrze, że będą ostrzeżone. Tytuł wątku można zmienić na: "O tym rozmawiac absolutnie nie chcemy".
Zagladałam czasem na inne forum onkologiczne, gdzie niewinne pytania o sok noni czy pestki moreli szyderczo wyśmiewano. A dla mnie to nie jest merytoryczna, tylko własnie emocjonalna reakcja na czyjś dylemat. W dodatku totalnie dołująca zrozpaczonego człowieka, szukajacego rzetelnej i uczciwej informacji, a nie aksjomatów, które w dodatku nie są niczym poparte, prócz czyjegoś ego. Taka informacja może czasem komus uratować zycie.
Dawno temu, nie szukając wcale info na takie tematy, sama zetknęłam się z osoba, którą wyleczono z raka... hmmm, nieco mniej konwencjonalnie. I zrobił to lekarz medycyny (ta doktor umarła wiele lat temu, więc proszę nie pytac mnie o kontakt). I znałam osobe, która zachecona tamtym przypadkiem podjęla identyczna kurację na własną rękę. I nie przeżyła
Pewnie, sa osoby, które absolutnie nic nie chca wiedzieć. W poczekalni do radioterapii spotykalam Pania Doktor, która nie miala zielonego pojecia jakiego ma raka, w jakim stadium, jak sie nazywała chemia, która dostała. "O nic nie pytam, nic nie chcę wiedzieć". Ale nie każdy taki jest, ja jestem z tych co lubią wiedzieć więcej
Ani nie jestem spokrewniona z twórca tej metody leczenia, ani wybitnie przekonana, że jest ona bezpieczniejsza od chemioterapii, ani nikogo do niej nie namawiam, zaintrygowało mnie po prostu, że coś takiego było/jest i byłam ciekawa czy ktoś bardziej realny niż artykuły w internecie cos o tym słyszał.
A wpis o mojej cioci? To przeciez moje realne zycie...
Znam osobe, z która bez uprzedzeń na taki temat będe mogła pogadać w realu, pod warunkiem że znajdzie odrobine czasu (a ma go niewiele) I jest to docent Stanislawek, który widzi o wiele więcej niż koniec skalpela i który ma niesamowite przemyslenia na temat raka, jego przyczyn, leczenia itp. Zatem nie muszę kontynuować tutaj
Rozumiem reakcje lękowe, sama je miewam jak wejdę czasem i przeczytam, że ktoś ma nawrót. Frustruje mnie oficjalna żałoba na różowym. Ale jak cos mnie dopada, to albo googluje zeby poszukac takich jak ja co już zyja po 20 lat w pełnym zdrowiu, albo właczam "Just for Laughs", i po kłopocie
Buziaki dla wszystkich!