Taka samotność, mnie, postawiła na nogi. Byłam po pierwszej chemii i okropnie się czułam. Mąż musiał wyjechać na dwa dni, więc zmuszona byłam zadbać o siebie. Nie było cackania, że muli, że słabość, jedzenie nie przyszło do łóżeczka. Człap, człap do kuchni i szykować sobie. To był poniedziałek, a we wtorek miała mnie odwiedzić koleżanka, więc musiałam spiąć się. We wtorek rano już wsiadłam do autka i pojechałam na zakupy, szybko je robiłam, bo czułam jak siły znikają ale dałam rade. Nawet przygotowałam specjalne jedzonko dla nas, bo koleżanka nie wszystko jada.