Na razie problem odsunięty w czasie, dostał covidu i leży na innym oddziale
Wczoraj ingo od siostry ciotecznej- jej mama ma pozytywny test na wirusa
Nie wiem nic ponadto, bo siostra więcej nie napisała. W domu 4 pokoleniowa rodzina, siostra, szwagier, ich dwójka dzieci, wujek i ciocia oraz częsciowo sparaliżowana babcia 90+ Już kilka razy przerabiali kwarantannę, uważali na ile to możliwe a teraz to już nie wiem co się tam będzie działo, bo ciocia zajmowała się swoją matką do tej pory sama, co zapewne oznacza że ją zaraziła. Może być niefajnie
A u nas też cigle coś... A to ulewa znienacka rozmywa część już naprawionej drogi, a to generator się psuje, oczywiście w weekend. Z tym generatorem to ewidentnie jakieś złe uroki. Zepsuł się kluczyk którym się go włączało. Niby nie tragedia, bo przecież jest jeszcze ta linka, którą też można go uruchomić. Tylko to zwykle wymaga pociągnięcia kilka arzy, a tu po pierwszym pociągnięciu linka się nie chowała. Gaur rozkręcił mechanizm, świeciłam mu moja gasnącą latarką.. I co? Urwała się sprężyna!!!
W sobotę rano Gaur najpierw pojechał do warsztatu gdzie leniwy gościu stwierdził, że on nie wie, że elektryka nie ma, że nic nie obiecuje. Gaur pojechał do Liberii i kupił nowy generator. Gdy z nim wracał z warsztatu zadzwonili, że szkody naprawione... Jama pracuje dla Chińczyków i kolejna przerwa w dostawie prądu czy internetu ozbacza, że straci tą pracę, bo usprawiedliwione nieobecności można mieć tylko dwie na pół oku i już je wykorzystał, dlatego co wieczór odpalamy generator, żeby do rana nie zabrakło prądu (Jama pracuje w nocy). Nowy generator stanął na półce, podłączyliśmy stary. Swa dni później... znowu zepsuł się kluczyk
U mnie zepsuty zlew- części które kupił mi Gaur nie pasują. Do tego cieknie mi z rurki od piecyka gazowego, więc mam podstawioną konewkę. U Jamy wciąż w rurach spływa błoto po huragania czyli na przemian- albo nie działa piecyk gazowy, albo prysznic albo toaleta.
A najbardziej beznadziejne było to, że po raz pierwszy od powrotu sprawdziłam swoją wagę. Po ujrzeniu rezyltatu 48,5kg [pobiegłam do chłopaków ale wciąż rezultat bardzo nieprzyjemny- 50,5. Jak wylatywałam z Polski ważyłam około 54 (co też było drastycznym spadkiem wagi, ale usprawiedliwionym) Pora wrócić do 4- 5 posiłków dziennie czy zacząć panikować?
Czuję się dobrze, ale muszę trochę przybrać na wadze, bo to już przegięcie!