Dziękuję
Kurczę ale dopiero to do mnie dociera, że to rok wlewów... Zdrowie oczywiście najważniejsze, ale jednak dopada mnie czasem dół, że życie takie zawieszone. Ja prowadzę bardzo ekscytujące życie
dużo podróżuję, do Anglii z mężem, 10 lat spędzilam też w Irlandii... Obecnie moja praca zawodowa jest oparta na kontrakcie w PL, ale też w Chinach, gdzie mam spędzać przynajmniej 4 miesiące w roku. Dwie 8-tygodniowe wizyty rocznie na uczelni w Chinach, taki był plan. Plus właśnie mieliśmy kupować dom z mężem, kariera się rozwija. Aha i myśmy się dopiero co pobrali, latem, planowaliśmy też super podróż poślubną do południowej Ameryki. I co teraz? Rok leczenia, a potem pewnie wiele miesięcy dochodzenia do siebie? Kontrakt w Chinach pewnie mi w ogóle przepadnie, pieniądze na podróż poślubną pójdą na jakieś wydatki okołoonkologiczne. Siedzenie w domu, powstrzymywanie się od wymiotów i nieustanny lęk, czy jakikolwiek ból to już nie są przerzuty. Jak umierająca osoba, a ja jestem w sile wieku! W sumie, choć to jest kompletnie przeciwne moim przekonaniom, nie dziwię się osobom, które nie chcą podejmować leczenia - może życie będzie krotsze, ale przynajmniej będzie jakieś. Przepraszam za takie smęty
Muszę chyba skorzystać z tej oferty psychoonkologa
Jak widać, moje nastroje to huśtawka, wczoraj była euforia...