Dana ja jestem przyzwyczajona do tłumu !:) Całe zycie święta to dla nas zgromadzenie rodzinne. Najpierw bywały u tesciow, a potem w Bystrej .I już w Bystrej doszło do wyspecjalizowana się podgrup. Tam było najlepiej ,każdy cos przywoził ,umawialiśmy się wcześniej. Oczywiście od ludzi zalezało jacy są, pracowici czy obijający się. Jednak tam można było każdego ubrać w jakąś robotę. Ci co nie lubią kuchni, palili w piecu , przynosili choinę do ozdoby, stroili dom itd. Ostatnie lata jakos trudno nam się zgrac , jest tez nas coraz więcej. W tym roku głównie z powodu Zuzi zostajemy w domu. My robimy całą wigilię , ale szwagrostwo przynosi siemieniotkę (zupa śląska wigilijna) i ugotowaną kapustę z grzybami. Pewnie i ciasto przyniosą. My przygotowujemy grzybową, karpia ,kompot,ziemniaczki, moczkę, makowki , ciasto . Tesciowa Zuzy ma na miejscu zrobić racuchy ( Mieszko to jadał zawsze i musi być:)) . W południe jest śledzik u szwagrostwa. Ja zawsze jeszcze robiłam obiad w pierwszy dzień ,ale teraz chyba uciekniemy do szwagrostwa , młodzi z teściową w domu! Chyba, bo jeszcze w praniu się okaże! Dana u nas zawsze wszystko było domowe , przynajmniej wiem co jem ,szczególnie od zachorowania to dla mnie ważne! Mamy wprawę , sama wiligila to dla nas pestka. W domu - plusem jest to ,ze zostajemy na noc sami , cisza i spokoj. W Bystrej dziki tłum ,który po paru dniach już męczył szczególnie jak dzieci mi poł nocy nad głową ( w pokoju) wariowały!:) Ale atmosfera bystrzanska jest cudna i jedyna . Nasze dzieci mają niezapomniane wspomnienia z rodzinnych świątecznych spotkań.