dzięki, wiem że muszę to przejść. Działam zadaniowo: muszę zrobić USG, muszę wziąć skierowanie, muszę zadzwonić, muszę...
Koszmar, zresztą wiecie o czym mówię...
Co myślicie o USG?
wiemy, wiemy. u mnie też wtedy tryb zadaniowy się włączył.
biopsja cienkoigłowa (BAC) to odczucie takie mniej więcej jak przy pobieraniu krwi, może nawet 1/10 tego (w sensie, że pobieranie krwi bardziej mnie "boli" niż biopsja)
biopsja gruboigłowa, to już poważniejsza sprawa, bo igła jest grubości wkładu do długopisu. dlatego najpierw się dostaje znieczulenie miejscowe - i tu też tylko też zastrzyk trochę czuć. chyba, bo szczerze mówiąc nawet nie pamiętam. lekarz czeka chwilę aż znieczulenie zacznie działać i dopiero potem się wkłuwa. Ty nawet tego nie widzisz, bo leżysz na boku z ręką uniesioną do góry (hmm, a może pozycja zależy od lokalizacji guza?) - tak jest w przypadku biopsji pod kontrolą usg, przy gruboigłowej mammotomicznej wygląda to troszkę inaczej, choć zasada jest podobna.
gruboigłową miałam dwa razy, cienkoigłowych nawet nie zliczę. strach był tylko za pierwszym razem, gdy nie wiesz czego się możesz spodziewać.
co do Twojego wyniku, to jedyną niepokojącą rzeczą jest ta zmiana lita. ale jest niewielka i nie są powiększone węzły - to bardzo dobrze! jest owalna, bez przepływów - to przemawia za łagodną. ale o tym czy to jest łagodne czy złośliwe dowiesz się po biopsji - nikt w oczach mikroskopu nie ma i nikt na 100% w żadną stronę powiedzieć nie zdoła.
ja bym poszła tam, gdzie szybciej. nie jestem z warszawy, ale o wieliszewie słyszałam dużo dobrego (ktoś od nas był). w sumie po tym, co już mam za sobą, (
ale mówię o sobie, nie o Tobie) poszłabym na te badania (biopsja) prywatnie, jak najszybciej, choćby jutro. potem na wizytę czy mammografię mogłabym chwilę zaczekać (ale tydzień, dwa, a nie pół roku)