Mnie siem też bardzo podobajom
Ja akurat jestem za tymi delikatnymi.
A ja już wiem, chyba, dlaczego sobie nie robię
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, 10 lat ode mnie młodszą, której mąż, policjant, sobie zrobił w lutym tego roku, duży na ramieniu.
Opowiadała ze szczegółami, o jakiej porze roku powinno siem robić, jak trzeba o to dbać w okresie gojenia i jak to wyglądało u specjalisty, tj. w jaki sposób projektował obrazek i jak długo to robił.
Pytałam, czy ona se zrobi.
Po dyskusji doszłyśmy obedwie do wniosku, że raczej trzeba mieć dobrą figurę, aby siem tak malnąć.
Coś w tym jest
A jeszcze potem widziałam na mieście babkę w moim wieku, brzuchatą z tatuażem. Nie ładnie, dla mnie, to wyglądało
I jeszcze po przeczytaniu Justynowego postu
Prosiłam tę koleżankę, aby podpytała tego specjalisty, ile to kosztuje przy dziaraniu brodawki. Ten jej mąż za duży skomplikowany malunek, o wiele większy od brodawki, zapłacił chyba ponad 600 zł.
Kiedyś mnie uczono, że tatuowanie to faktycznie subkultura więzienna.
Skazani, często robili i robią sobie nadal kropki, które oznaczają z jakiego artykułu siedzą i ile mają do odsiadki. Ale moim zdaniem trzeba by sięgnąć aż do starożytnego Rzymu, czy czasami już wtedy nie była to jakaś forma upiększania ciała