ostatnio podczytywałam trochę blogów tzw "włosomaniaczek"
wiem, brzmi to strasznie (dziewczyny, których pasją są ich własne włosy
), ale na tych blogach można znaleźć masę fajnych patentów na dobre i tanie różności do włosów (i nie tylko do włosów); ja wybieram rzecz jasna tylko te rzeczy, które nie wymagają zbyt wiele zachodu i nie są bardziej skomplikowane niż: wymieszać składnik x ze składnikiem y w proporcji na oko
i tak np - fajne na włosy są płukanki z soku aloesowego (sok aloesowy + woda), octu jabłkowego (to akurat stary patent), do mycia włosów rewelacyjny jest żel do higieny intymnej (tak tak) facelle z rossmanna;
ja teraz ponownie testuję do mycia włosów glinkę ghassoul - bardzo fajna, dużo lepsza niż profesjonalne szampony fryzjerskie z gatunku "volume", ale robi szopo_kołtun jak się jej nie spłucze w/w płukankami, ew nie wymiesza z w/w żelem
używam jej też jako suchego szamponu - jest sto razy lepsza od tych drogeryjnych w sprayu;
blogerki polecają też "laminowanie" włosów żelatyną, brzmi dziwnie, ale wiele jest zadowolonych; ja raczej nie spróbuję (z moim wegetarianizmem to deczko nie współgra
)