Witam.
A ja jestem zupełnie "świeża" w temacie, chociaż już nie taka zielona....
W listopadzie minął rok odkąd znalazłam sobie guza. Potem biopsje i te wszystkie cuda na kiju....
Potrójnie ujemny, po chemioterapii 4xac,12x paclitaxel, całkowita amputacja plus usunięte wszystkie węzły pachowe, w trakcie naświetlań (kończę jutro tzn. 25 raz) i póki co miesiąc spokoju i wizyta kontrolna w Instytucie Onkologii w Gliwicach.
Moja maksyma: jeśli ktoś mi mówi, że będzie dobrze, odpowiadam, że dobrze to już było, a teraz będzie jak Bozia da...
I tak mija kolejny dzień za dniem, a ja w każdym szukam powodów do radości. Ot i tyle...