Agawo, rozumiem Cię doskonale. Wiem jakie to trudne, kiedy człowiek tak bardzo chciałby pomóc a tu wszędzie mur ... Miesiąc przed moja chorobą połamał się mój teść, tak fatalnie, że leżał w łóżku do stycznia 2015 (zmarł), mieszkał sam i miał tylko nas. Kilka miesięcy po mojej operacji zachorował mój syn, też lekarze nie wiedzieli co mu jest. Myślałam, że zwariuję, mieszka w innym mieście i jak się pojawiał był coraz chudszy. Po kilku miesiącach postawiono diagnozę, problemy gastryczne pozostaną na całe życie, musi uważać i oby się nie pogorszyło. Na szczęście ożenił się i żona ma na niego kojący wpływ, mniej jest zestresowany. Niestety, wrażliwość odziedziczył po mnie. W październiku 2014 r. moja mama ( od kilku lat walcząca z cukrzycą) dostała zawału brzusznego - operacje, szpitale i kiedy miało być lepiej zabiła Ją bakteria szpitalna (luty 2015). Podobnie jak u Ciebie to nie koniec nieszczęść, odeszli na zawsze również inni z rodziny... Trudne to wszystko bardzo, jakoś musimy przetrwać... Ja także w takich chwilach zamykam się w sobie. Ciężko mi mówić, pisać i nie mogę się skupić w pracy. Jestem osobą wierzącą, modlitwa dla mnie to najlepsza terapia. Jestem z Tobą i wspieram Cię dobrymi myślami.