Jak na dziś to jadę i myślę, że nic się nie zmieni. Jeśli coś w takiej chwili cieszy, to wspomnienia związane z Elą. Jak mnie zaprowadziła na mszę w cerkwi, w Gorzowie, piękną mszę. Ona śpiewała tam w chórze. Jak oglądałam ją na scenie Gorzowskiego teatru. Jak zawiozła, no właśnie nie pamiętam gdzie ..., na spektakl amatorskiego teatru, ale poziomu, to profesjonalne teatry mogą zazdrościć. I wreszcie jak kilka dni po mojej chemii gościłam ją u siebie, jak wymyślałam potrawy, które mogłaby jeść. I jej występ w Gnieźnie, na który pojechałam.