Wszelkie kopytne zapraszam!
Dawno mnie tu nie było, ech! Trochem ostatnio zdołowana chodziła, a że nie chciałam Wam tu marudzić, to nie pisałam, tylko czytałam, żeby być w miarę na bieżąco.
Trudny czas za mną, choć nic złego w sumie się nie wydarzyło, raczej codzienne "problemiki" plus dom (kto budował, ten wie, że przychodzi taki moment, kiedy się człek zastanawia, po co mu to było. A bo to mieszkanie takie złe?
) Milion spraw do ogarnięcia, co tydzień zapierniczamy na budowie, bo większość robimy sami, ciągłe decyzje, co, gdzie, jak chcemy - i wszystko na już oczywiście.
Do tego chłop mój awansował i przez ostatnie prawie dwa miechy właściwie z roboty nie wychodził. Tyle dobrze, że pracuje głównie w domu, więc go mogłam chociaż pooglądać od czasu do czasu, jakem mu żarcie i picie donosiła, żeby nie zszedł z głodu i pragnienia.
Z dzieciem też mamy małe zdrowotne zawirowania, młody ma anemię, powolutku z niej wychodzimy na szczęście, ale lekki stresik był, wiadomo.
Z inkszych wieści, to ruszyłam sprawę rekonstrukcji. Na razie wiem, że najprostsza metoda w grę nie wchodzi, tylko tkanki własne, plecy na przykład, bo na brzuch się raczej nie zdecyduję. Więcej napiszę w wątku rekonstrukcyjnym, mam do Was kilka pytań (Hamaczku, ty miałaś z pleców robione?).
A, jeszcze o robotę się starałam w międzyczasie, niestety nie udało się
Tyle mojego, że zakwalifikowałam się do drugiego etapu, co lekko podniosło moje morale
Żałuję, ale tylko połowicznie, bo praca, choć fajnie się zapowiadająca, była dość daleko od przyszłego domu, może znajdę coś bliżej, z lepszym dojazdem?