zachwytnięta nie jestę, ale się mnie wydaje, że to jednak mniejsze zło...
a tak wogle, to jednak wynik mnie zaskoczył. nie sądziłam, że Bronek da się wywalić. ale chyba dużo ludzi głosowało nie "za", tylko "przeciw"
a wiecie, tak sobie pomyślałam, że większe emocje były przy mnie przy wyborze papieża
jakoś tak, czekanie na ten dym i "habemus papam" - chociaż mi to zwisa i powiewa kto papieżem jest, bo i tak nie mam na to wpływu. ale miło, że jest i że kogoś wybierają. a teraz przy prezydencie - luzik. może dlatemu, że żaden nie był "mój"... a jak Wy? przeżywacie bardzo zmianę? (bo jednak większość Was była za BK)