Amazonka - klub internetowy - rak piersi
Różności => Mój jest ten kawałek forum => Wątek zaczęty przez: oooAncia! w Września 24, 2015, 01:36:29 pm
-
Doszłam do wniosku, że aby dać głos w sprawie to najpierw powinnam te sprawy poznać.
Postanowiłam poczytać Wasze relacje, wejść do Beżowych Królestw lub Lasów miodem płynących, zadumać się pod niebem pełnym cudów, wziąć do serca słowa i myśli. Może ugodzi mnie strzała Amora, a może uśmiechając się do ludzi zaśpiewam Umpararura! Poznam Germanię i Austrię. I tylko... na wspomnienia nie jestem gotowa...
A gdy tak postanowiłam, to wątek Agawy pojawił się jako najświeższy dzięki postowi madzi_61
Więc zaczęłam czytać i na s. 61 dziś przystopowałam...
W swojej przygodzie z rakiem miałam ogromne szczęście, (...) to wszystko otrzymałam od dziewczyn-amazonek poznanych w tym wirtualnym świecie.
Chyba wiele spośród nas tak zaczynało. Choć dla mnie, to akurat wsparcie telefoniczno-osobistyczne odegrało pierwsze skrzypce.
Od tego czasu wiele zmian we mnie zaszło.
Gdy zachorowałam byłam osobą skoncentrowaną głównie na pracy. (...) Rak mnie zatrzymał i otworzył oczy.
Hmmmm... skąd ja to znam?...
W ostanich latach odkryłam na nowo smak prawdziwej przyjaźni; bardzo zmieniło się grono moich znajomych, bardzo zmienił się też sposób, w jaki spędzam wolny.
Rak skutecznie przefiltrował grono znajomych. Jestem mu za to wdzięczna.
Odkryłam urok samotnych chwil w ogrodzie przy pracy z roślinkami lub w trawie z książką.
Wiesz, a ja głupia znałam te wartości i … nigdy nie miałam na nie czasu. A teraz? Ogród nie zawsze zadbany, bo prawa ręka pooperacyjna. No i ślimaki dokazują... Ale za to w roku bieżącym czytam książkę nr 46... Plan: 52 na 52 tygodnie roku.
Ale przede wszystkim odkryłam, że prawdziwe życie ma tysiące emocji. Odczuwanie żalu i smutku jest trudne. Tylko że bez nich nie można odczuć wdzięczności czy wzruszenia dobrocią i pięknem drugiego człowieka.
Zgoda w 100%
Dziś jestem tu. W tym miejscu, w tym czasie.
Niczego nie żałuję. Bo dzięki ostatnim latom stałam się pełniejszą osobą. Śmiało mogę powiedzieć, że - osobą szczęśliwszą :)
Amen!
Tojka, już gdzieś pisała, ale powtórzę:
na gardło rewelacyjnie działa napar z tymianku, płukać nim gardło i jeszcze imbir
kopić świeży, ukroić plasterek i ssak jak tabletkę albo utrzeć, dodać miodu i ssać jak tabletkę ;)
Warto zapamiętać :-)
Fajnie, już się cieszę. Lipiec odpuszczam (bo Peru) ...
Czy znajdę gdzieś na forum relację, fotki?...
. Zamykasz listę, ale za to z jakim wynikiem (1026). Nikt Ci nie podskoczy. :0ulan:
Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi ;D
:-) Patrząc na statystyki tegoroczne...
wsie dupy (za dupe też 5 zł trza dawać ;D ) rozwalone na tarasie, albo na ławeczkach.....hm
Padłam. Ciężko powstać :-D
Podczytuję. Myślę. Bo nie wiem, co chcę powiedzieć. Bo chcę coś ważnego, ale slowa się chowają.
Bo przecież, Tojuś, wiesz, ze jesteś dla mnie wyjątkowa. Każde Twoje 5 lat, to maje pięć lat czytania Ciebie, gadania z Tobą, myśłenia o Tobie.
I jest oczywistym, że życzę Tobie, a z zasadzie sobie samej, żebyś gadała do mnie/do nas ciągle. ALe mi chodzi o coś innego. Może głównie o to, że jak Ty gadasz, to jakoś od razu chcę się bardziej żyć....
I ja potrzebuje każdej Twojej kolejnej piąteczki, żeby mi się chciało żyć...
Trudno to lepiej określić. Tojka, może być sprzedawała swoją energię? Przygarnę każdą ilość!
eee, to ten gzik, to po prostu twarożek ztx
a ja sobie myślałam nie_wiadomo_co >:D
Gziki z pyrami... pychota...
Czytać?Na parkingu?W maluchu? o jessuuuuuu >:D W bibliotece się czyta.W aucie się mizia :P
Muszę to przemyśleć...
Trza będzie u rodzinnej pamiętać, coby prosić o to skierowanie.
A przed chwilą czytałam, że jednak Alzheimer lepszy niż Parkinson C:-) Czy odwrotnie ???
To zależy czy lubisz poznawać wciąż nowych ludzi...
Keluś, no to znowu razem walczymy… eh...
Mam w pamięci warsztatowe zobowiązanie. Ale waga jakaś uparta... Albo zepsuta pewnikiem...
jakaś taka torbielowata jestem ;)
:-)
Agawa No i git ztx
Pośladki zwarte, piersi do przodu i robić swoje :oklaski:
A z jednym do przodu można? Można...Bo niby kto mi zabroni? ;-)
Do następnego!
-
Ale za to w roku bieżącym czytam książkę nr 46... Plan: 52 na 52 tygodnie roku.
Stary Wielbłąd nie zaśnie bez czytania na dobranoc więc pewnie Cię wyprzedził, ale ja jestem daleko w tyle, może dlatego, że czytam wszystko na kompie.
Ale waga jakaś uparta... Albo zepsuta pewnikiem...
Moja waga też, chyba jakaś epidemia wśród wag panuje :D
-
cieszę się Anciu, że zagospodarowałaś kawałek forum dla siebie :D
i już w pierwszym wpisie możemy się czegoś więcej o Tobie dowiedzieć,
o książkowych zobowiązaniach, bądź planach, bądź polecanych pozycjach ;D możesz więcej znaleźć tutaj:
http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?board=34.0 (http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?board=34.0)
o planie 52 na 52 też tam jest, Perła nam zapodała taki pomysł,
u mnie ostatnio przestój...
idę o nim napisać w stosownym miejscu :)
-
Latku, nie sposób w wytrwałości konkurować z Wielbłądem... ciut zazdroszczę :-)
Meg, dzięki za linkę. Z pewnością nie raz skorzystam.
Moje tegoroczne odkrycia to:
- Mitch Albom
- Tiziano Terzani
- Laurent Gounelle
- Eric-Emmanuel Schmitt
Lista życzeń do biblioteki rośnie od recenzji do recenzji...A i tak najczęściej wychodzę z czymś innym pod pachą :-)
-
Przeczytałam 2 książki Schmitta.
-
Alboma czytałam tylko "Pięć osób, które spotykamy w niebie",
Terzaniego "Nic nie zdarza się przypadkiem" a przez "Powiedział mi wróżbita" już nie przebrnęłam,
Schmita zachwycił mnie "Oscar i pani Róża" i "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu" - wszystkie kolejne mnie rozczarowały, jakby stawały się Paulo Coelo, który w nadmiarze też jest nieznośny,
a Gounella nie znam - napisz coś proszę w książkowym wątku :)
-
ja ino rzeknę
nie gziki z pyrami ino pyry z gzikiem :D
aleś się dorwała do czytania he_he ;)
nooooo Ancia, jak Ty już swój wątek założyłaś, to nie_ma to_tamto
uzależnionaś :D jako i my :D
-
ja ino rzeknę
nie gziki z pyrami ino pyry z gzikiem :D
uzależnionaś :D jako i my :D
Chwała Ci Tojko! Bo mi cosik nie pasiło z tymi pyrami (w końcu jadłam je 10 lat temu w Jankowie).
A co do drugiej kwestii... mówisz?
-
Ancia, a spróbowałabyś się nie uzależnić xhc
-
OooAnciu
Ciebie zostawiłam do poczytania na deser :)
P.s. cieszę się niezmiernie, że jesteś TU z nami :)
-
oooooraaanyyyyy :D >:D :oklaski: ztx oooAnciu - jak Ty to zrobiłaś, że po chwili na forum potrafisz cytować przenosząc z innych wątków, a ja zasiedziała i uzależniona (patrz profil ;D) tego nie potrafię 8)
Obietnica jest obietnicą - się staram: wczoraj zaliczyłam (choć bardzo mi się nie chciało) jogę, dziś 6 km z psem po lesie, jutro będzie najtrudniej, bo dzień zajęty i wypełniony po brzegi, ale mam plan na robienie "ławeczki" kilka razy dziennie w przerwach :D (znasz ławeczkę? można wymięknąć szybko bardzo :P), sobota zapowiada się koszmarnie (cały dzień na sali wykładowej ::((), ale może choć będę brzuch wciągać >:D Jak widziesz: do przodu.
A u Ciebie? Relacje na gorąco są najlepsze; wiesz - trudno ściemniać ;D a pośladki same się napinają C:-)
-
OooAnciu
Ciebie zostawiłam do poczytania na deser :)
P.s. cieszę się niezmiernie, że jesteś TU z nami :)
Mam nadzieję, że uznałaś mnie za smakowite zwieńczenie dnia.
PS. Ja też <3
oooooraaanyyyyy :D >:D :oklaski: ztx oooAnciu - jak Ty to zrobiłaś, że po chwili na forum potrafisz cytować przenosząc z innych wątków, a ja zasiedziała i uzależniona (patrz profil ;D) tego nie potrafię 8) (…) A u Ciebie? Relacje na gorąco są najlepsze; wiesz - trudno ściemniać ;D a pośladki same się napinają C:-)
Aaa…. Bo to nie pierwsze i nie jedyne forum…
Waga nieco łaskawsza i od niedzieli w sumie jakieś 0,3kg mniej… jak usunę zero przed przecinkiem to … zmieszczę się w zimowe sukienki z zeszłego sezonu
-
Oooooooo super Ancia!!! :) ciesze się ,ze i swoje miejsce tutaj masz! :)
ostatnio mocno zabiegana jestem, ale nadrobię i poczytam wszystko od deski do deski! Doszłam do wniosku , że nasze spotkania powinny się odbywać co tydzień , wtedy życie byłoby jasniejsze! Cóż musimy sobie jakoś radzić- rzekł Amor zajadając ciemną kromkę chleba z pastą udającą serek ( z orzechow nerkowca ) mniam ;)
-
Cóż musimy sobie jakoś radzić- rzekł Amor zajadając ciemną kromkę chleba z pastą udającą serek ( z orzechow nerkowca ) mniam ;)
Mniammm... Amorku, tak mi warsztatowa pasta z czerwonej soczewicy posmakowała, że się już w nią zaopatrzyłam. Muszę przeszukać wątki kulinarne...
A co do spotkań...no raz na kwartał byłoby cudnie...
-
Nic dodać nic ując! :D Amorek jest doświadczony przez życie ,a że stara się wyciągnąć wnioski na przyszłość to i pamięta o dolegliwościach i ucieka przed nimi , jak tylko potrafi.
Mądra, super gotuje, niesamowicie tańczy... niebiosa chyba były zbyt chojne ;-)
Trzęsę gaciami tak, że aż boję się napisać. Bo jak napiszę, to będzie jakby bardziej prawda ;) Dziś byłam na biopsji guza tarczycy. Wielkiego. 2 i pół cm ::(( Za tydzień wyniki. Powiadacie, że kciuki pomagają? To poproszę duuużoooo…
Nic nie mówiłaś o tarczycy, więc liczę, że kciuki się przydały...
Ale gdy słyszę tekst pod tytułem: "z pani przeszłością musimy być czujni…" to myślenie samo mi idzie w piz…u, a to co zostaje to galareta w mózgu, drżenie rąk i ogólne poczucie bezsensu ::((
Nie wiem co powiedzieć... Tak odczuwam, gdy znajomi dopytują: no ale wiesz, nie boisz się, nie chcesz przyspieszyć wyników, no, ale co będzie kiedy???...
jak przeczytałam to zdanie, to mi stanęło przed oczami moje BRCA
Wiesz Różo…., nie raz się zastanawiam, jak potoczyłoby się moje życie, gdym dzieci nie miała. I czy patrzenie na nich, a w nich na siebie samą, jest powodem do radości i dumy, czy wręcz przeciwnie.
Przekazujemy naszym dzieciom, czy tego chcemy czy nie, całe dobrodziejstwo inwentarza wewnętrznego, i nie zawsze jest to fajne.
A jak układać się ze światem i ze sobą samym, gdy dzieci nie mamy, a tym samym niczego dalej nie przekazujemy? Wiele pytań filozoficznych wręcz we mnie się rodzi. Temat na ciekawą rozmowę. Wcale nie o macierzyństwie czy jego braku, a raczej o sensie życia, poszukiwaniu szczęścia nie w potomstwie, a gdzie indziej.
Dla mnie macierzyństwo było czymś, co zastąpiło mi twórczość. Dosłownie. Bo wychowywanie dzieci to głównie tworzenie, na inną twórczość, czy to pisanie, czy malowanie, po prostu czasu nie było, nie bylo również energii wewnętrznej. A teraz, gdy moje dzieci odchodzą w swoje światy, ja odszukuję w sobie możłiwości powrotu do czegoś, co we mnie bylo wcześniej. Jest trudno, jakby zagubiło sie na zawsze. Jakbym w dzieciach umieściła wszystko, a teraz jestem jedynie odtwórcza ;)
A jak jest teraz?
Dzieciak mi wyfrunął z gniazda i fakt...twórcze życie "rzuciło się" na mnie. To bardzo ciekawe, co napisałaś Agawo...jest coś w tej koncepcji. Przecież, kiedy myślę o pozostawieniu czegoś po sobie, to kurcze...nie wyświetla mi się Marcelina (czy ma mnie to zawstydzać?), tylko "namalować", "narysować", "ulepić"...takie ślady zostawić. A ostatnio, po moich niedoszłych "akcjach" teledyskowych i kontaktach z aktorami, to łazi za mną jakieś kółko teatralne, czy cóś >:D
Bo ja ogólnie to mam wrażenie, że część następnych warsztatów powinna poprowadzić Perła. Wciąż opowiadając o przygodach na planach... no jak magnes po prostu... i jeszcze ten strażak, który ma się zatroszczyć o Sasky ;-)
Bo człowiek może się spełniać na wiele sposobów. I dobrze ,znaleźć w tym równowagę. (...) Fajnie jest gdy potrafimy cieszyć się tym co mamy, a i oczywiście chciejmy więcej , rozwijajmy się i dążmy do samorealizacji! Tak najnormalniej , chciejmy być szczęśliwi !
Jestem szczęsliwa bo upiekłam wczoraj pierniczki:), cieszę się bardzo bo zaraz idę na moją gimnastykę ,a wieczorem na basen. Potem pojadę z moją ciężarną na zakupy. Mam książkę do przeczytania, słońce za oknem wznieca radość w moim sercu. Robię paczkę dla biednych dzieci. Czekają mnie dwie imprezy dla rodziny i przyjaciół. Cieszę się ,ze z nimi się spotkam i pośmieję. Znów zaczyna działalność moja grupa artystyczna , gdzie bawiłam się trzymając pędzel i kredki w ręce. Chciałabym cos zrobić by nasza Fundacja zaistniała tak naprawdę I oby tylko zdrowie było to chyba człowiek może i chyba powinien być szczęśliwy! Nie zboczyłam z tematu?
Pierniki... muszę nakleić kartkę na lodówkę, że pod koniec października czas nastawić ciasto! Uważność... cudowna i niedoceniana umiejętność. Spisuję swoje cuda... miały być 3 dziennie. Codziennie. Ale brak mi wytrwałości.
I nie brac ze mnie przykładu, bo ja głupia jestem.
No i masz babo placek... qrteczka...z kogo w takim razie mam przykład brać?
rozpoznanie kliniczne: Nod lob dex gland thyreoid
rozpoznanie cytologiczne: obecne w rozmazie z aspiratu treści krwistej, grupy typowych tyreocytów, przemawiają za zmianą o chrakterze łagodnym typu: adenomatiod nodule
Moment otwierania koperty w sekretariacie, gdzie najpierw musiałam podpisać zgodę, poświadczyć odbiór etc, koszmarny; ściany się zbliżają, za moment na mnie runą, litery skaczą… odszukuję magiczne słowo 'łagodne"… uff…
W styczniu wizyta u lekarza, po potwierdzenie, że na prawdę mogę ufff…
[/quote]
Ufffff.... Robienie badań i wyczekiwanie na wynik to dla mnie od czasu diagnozy to nic miłego. Ale nie to, że jakoś panikuję, nie śpię po nocach, etc.. Wiem (serio, weszło mi to krwiobieg), że nie na wszystko mam wpływ. I (zasługa mojej psycholog) zaczynam się martwić, gdy problem rzeczywiście się pojawia. Ale nie lubię tego elementu mojego życia – od badań do badań...
Agawo, dzielna kobieto (w końcu pokonałaś strach). Tylko takich kopert Ci życzę. I Wam wszystkim również.
Miałam dziś na prawdę sympatyczny dzień. (...) A tu niespodzianka; w dodatku niezwykle sympatyczna. Okazało się, że ludzie przybyli stadnie, pewnie ze 2 setki nas było, i pięknie wszyscy śpiewali. (...)Okazuje się, że ludzie chcą i generalnie potrafią śpiewać. Było ciepło, było rzewnie, było silnie, było nostalgicznie, było swojsko.
A Święta tuż-tuż ztx Jutro po pracy rozpakuję ozdoby, powieszę przed domem światełka, w oknie gwiazdeczki. Może nawet zdążę po pracy kupić kosz gwiazd betlejemskich. Na reszcie zaczynam czuć świąteczny nastój :)[/quote]
W zeszłym roku przeżyłam takie kolędowanie: grupa mniej liczna, muzycy i literaci w Kielc, super klimatyczne miejsce. A jak Piotr Restecki i jego nauczyciel (Jerzy Pikor) zaczęli luźne interpretacje dawać na wiosłach.... Ojjjj! Włosy mi stanęły na głowie i ciary przeszły.... bosssskkkkoooo było!
Generalnie to na mnie w tym czasie (Boże Narodzenie) trzeba uważać... :-)
Szły, szły, szły i doszły. Mamy Święta :)
Więc pozwalam sobie tu złożyć Wam życzenia:
(...)
Nadzieja bowiem przenosi góry, ale tylko wtedy gdy mocno w to wierzymy.
Życzę Wam takiej nadziei, która pokona wszystkie "nie da się", "to niemożliwe", "bez sensu", na drodze ku przyszłości. I tej nadziei pokornej, która nauczy Was zgody na to, że nie wszystko wiemy, nie wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć i że nie na wszystko mamy wpływ. Przy tym szczypty cierpliwości też Wam życzę, bo ona pozwala nam oczekiwać. Wie, że wszystko ma swój czas.
Jedne z piękniejszych życzeń, na jakie się w życiu natknęłam.
Te płynące z głębi serca i jak najbardziej szczere usłyszałam 2 lata temu na korytarzach kieleckiej onkologii: zdrowia...
W nocy, niejako przy okazji, czyli idąc na Pasterkę, zahaczyłam o aptekę. Kilka dni wolnych przede mną więc o lekach na astmę sobie przypomniałam, aby wziąć. Kolejka na kilka osób, wszystkie zbolałe, wszystkie okutane pomimo temperatur powyżej zera.
- Coś na uspokojenie poproszę.
- ale na sen też, czy tylko na wyciszenie? - docieka zmęczona pani w okienku
- wszystko jedno, byle przestało się trząść od środka po wieczorze z teściową…
- aaa, to proponuję Verdin :) - poda odpowiedź
Z kolejki odzywa się pan:
- Verdin za słaby, niech pani weźmie lepiej Neospasimę Max i do tego Persen; dla mnie też od razu ten sam zestaw…
Przy okienku kolejna osoba:
- Raphacholin poproszę, Deprim tez niech pani dołoży, przyda się…
Wniosek sam się nasuwa - w aptece nie spotkały się osoby, dla których Wigilia dobra i spokojna byla… Co ja robiłam w tym towarzystwie? Dobre pytanie ;) Chyba tylko przypominałam sobie, jak kiedyś Święta też nie były dla mnie dobrym czasem.
Jak dobrze, że to minęło :) Jak dobrze, że pomimo tak różnych osób, które zgromadziły się przy moim stole, potrafiliśmy rozmawiać, dzielić się opowieściami, śmiać się do siebie, przekazywać sobie radość i nadzieję.
Miłego czasu dla Was nieustająco :)[/quote]
Sorry, że taki długi cytat, ale szkoda byłoby go ciąć! Czasami w opowieściach kobiet po przejściach widzę siebie... Pewnie Wy też tak macie...
Właśnie wróciłam z balu maturalnego młodszego młodego :) Było cudnie; wzruszenie wypływało mi spod powiek… [/quote]
O rajuśku! Jeszcze 8 lat czekania przede mną... Ale chyba mi nieśpieszno. Choroba zmieniał juniora: stał się przytulaśny... jakoś nie wypleniam na siłę. Może to ostatnie miesiące tulenia...
Ależ jakbym bić mogła :-*
Dziś skończyłam ostatni odcinek - 10-ty z 10-tej serii; więcej ni_ma ::((
Dla mnie tylko dr House. I na ekranie i muzycznie (choć łatwy nie jest).Zawsze i w każdej ilości!
Agawo 50-siątaka była super, ale 60-siątka najwspanialsza z dotychczasowych urodzin. Wszystko przed Tobą, a dzieciska ma się nei dla siebie, a dla świata, a jak se pójdą to tylko się cieszyć ztx
Co chciałabyś, by się uczepiły matczynej spódnicy i nie chciały jej poluzować :-\
Z radością oznajmię światu swoje 90 urodziny i przy użyciu zaproszonych gości zdmuchnę ten stos na torcie! Moje rówieśniczki wstydzą się krzesełka z przodu. Mnie każde następne, przeżyte – cieszą!
gdy pomyslę, że dłużej już z szanownym niż bez niego po tym świecie sie tułam, to mi tak_jakoś_dziwnie… 8)[/quote]
Tiaaa.... w marcu bieżącego roku stuknęło na 26 lat bycia razem... minus 2 lata na degustację chleba z innych pieców ;-)
Fajnie się czyta, dobrze się myśli. Autorko i komentatorki – bardzo Wam dziękuję!
-
Oj, jakie to dziwne uczucie: czytać swoje słowa sprzed jakiegoś czasu. Jakby kto inny je pisał, a ja 'z dziś' mogę tylko powiedzieć: po_mojemu one są :D
oooAnciu, bardzo dziękuję za przypominajkę :) To niezwykle miłe :) I Twoje myśli włączone w moje przeżycia - ważne; jakbym przy dobrym winie w dobrej, serdecznej rozmowie była :) Jakby z dialogu powstawała nowa jakość :) Uwielbiam :) I dlatego tu piszę ;) Karmię swój narcyzm C:-)
*
Odpowiedź na pytanie: jak jest teraz?
Ciągle poszukuję sensu; to nie proste, bo on kluczy, zmienia kierunek, wydaje się nie nieuchwytny. Raz go łapię i płynę na fali, raz gubię; i od nowa. W zeszłym roku, niejako 'zamiast' rozpoczęłam kolejne szkolenie zawodowe. Niezwykle trudne i wymagające. Mój mąż, szczególnie wtedy, gdy bywa na mnie zły, powiada, że moje szkolenie zastępuje mi wnuki; jest dla mnie tak absorbujące. To prawda. Angażowanie się w nowe wyzwania bardzo mi pomaga. Niestety ciągle nie wróciłam do malowania i do pisania. Odkładam na emeryturę ;D Przecież jakieś plany trzeba mieć również na przyszłość ;D
-
Ancia, jesteś niesamowita! Pisz, pisz, pisz! :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
A wiesz Agawo, że chyba taki był mój zamysł. Ale taki podskórny... Dopiero teraz to odkrywam. Większość warsztatowej ekipy zna się niemal do szpiku kości, i to nie tylko od strony onkoprzejść. A ja wciąż nie jestem na tyle otwarta, by pytać, oczekiwać odpowiedzi, otwartości.... Więc poznanie Waszych historii, które umieściłyście na forum to dla mnie skarb. Poznania i dowiedzenia się tego, co chcecie powiedzieć. bez włażenia w butach.
Ochhhh... Braja. "Liznęłam" ociupinkę Twej miodowej opowieści i .... walczę z decyzją czy już czytać i pochłaniać czy delektować się po kawałeczku....
A dziś w Scyzorykowie deszcz pomieszał plany (zimno, ciemno, rzuca żabami, a od 11.tej zaplanowany Marsz Życia i Nadziei kieleckich Amazonek). Katar gwarantowany... Małż krzywo patrzy na zamiar pójścia, bo już junior od wczoraj z kipą u nosa... Mam sumienia wyrzut, że w lutym pisząc wniosek do Urzędu Miasta o kasę na ten marsz wpisałam do budżetu zakup parasolek ...
-
Anciu- aż mnie zatkało, takie miłe słowa !!! a jakie zobowiązujące! :D no to lecę poćwiczyć, potem zrobić pastę do chlebka tym razem z burakami , uskutecznię śmiechoterapię i zarażę nią męża! :D wieczorkiem impreza urodzinowa może potańczę ? ;) ( to tak ogólnie,. a w tzw międzyczasie -proza życia! ( brzmi nieciekawie a przecież jakże pożądana , wymarzona w trakcie chorowania )
miłego , pełnego dnia i dużo śmiechu!!! :-*
co do kataru - walczę by się u mnie w pełni nie rozwinął ( wnusio zarażał) i polecam odpowiedni wątek i wypróbowany przez całą rodzinkę sinus rinse !!
-
Amorku, cudownego weekendu!
U nas wciąż leje...
A że chłopacy na targach rowerowych, więc miałam czas na kolejne kilka stron Agawowego wątku:
Karteczkę wetknęłam (…) A wiecie, że karteczki są regularnie co jakiś czas zbierane specjalnym odkurzaczem i zakopywane na cmentarzu? Poważnie O0
Po latach szczelinek by zabrakło. Przypomniała mi się historia odbudowy w Kielcach cmentarza żydowskiego i grobu kacyka. W nim znaleziono mnóstwo zwitków... O! To się ohel nazywa. Ten grób. Prace budowlane wstrzymano, by wszystkie zwitki zebrać, przejrzeć i znów zakopać. Dla Żydów imię Boga nie może zniknąć: tak więc jeśli w prośbach jest jego imię nie można go spalić czy zniszczyć. Cmentarz jest dobrym rozwiązaniem.
Właśnie pomyślałam o cmentarzu, na którym spoczywają moi rodzice. I o grobach bezdomnych, które nie zostały opłacone na kolejne 20 lat użytkowania.... Brrrr... wszędzie biznes....
Wpadłam aby się pochwalić - dziś walnęłam trasę Warszawa-Sarbinowo-Warszawa :0ulan:
1100 kilometrów O0 w 12 godzin :oklaski:
Dzięki za autostrady ztx
Szacun. Po pół godzinie za kółkiem wszystko mnie boli, nudzi mi się, gapić dookoła się nie można...A już jazda nocą to prawdziwa droga przez mękę. O deszczowej nocy nie wspomnę :-(
bo życie jakie jest?
piękne ztx
Czyli niezależnie od decyzji JM na polibudzie czytaj i szukaj dobrych rzeczy!
Wiecie, że są wakacje?
wiecie…
Upalne i smutne te wakacje.
(...)
Dwa dni temu wróciłam z Mazur. Uwielbiam tam być. Moje wakacje z dzieciństwa mają kolor i zapach jezior.
(...) Zdaje się, że w marcu upolowałam bilety do Glasgow. Tam mnie jeszcze nie było :D Więc będę oglądać zamczyska, będę wspinać się na wzgórza, będę szukać potwora z Loch Ness 8)
Bo są wakacje… eh… Choć smutkiem zszarzałe…
Nie wiem co się wówczas przydarzyło...Choć...żaden czas nie jest dobry na smutek...
Mazury pierwszy raz świadomie odwiedziłam podczas podrózy poślubnej: teściowa postanowiła przedstawić rodzinie synową ;-) Pamiętam życie krów i bocianów w pełnej symbiozie. Ciemną zieleń traw. Małe jeziorka, których nie było na mapie. I ten język przesiedleńców ze wschodu. Cudny! Już go niestety nie słychać :-(
Znalazłaś potwora?
Odnotowuję - dziś przeżyłam swój pierwszy w życiu (tak, tak :P) rezonans magnetyczny ;D
90 minut w tubie ::((
Gdzie ja w tym czasie nie byłam >:D I tu >:(, i tu >:D, i tu też ::((, zajrzałam też tam bxu oraz tam :0ulan:
W tubie byłaś w stanie myśleć???? No fakt, ja też: wciąż jedna myśl w głowie: Kiedy to się zakończy!?!
A miałyście myśli, ze tak właśnie jest w trumnie?… >:D
To nawet tam spokoju nie zaznam??? Poproszę o kremację i urnę z dobrym wyciszeniem ;-)
Dziś się cieszę znowu ;D Fajny stan, gdy napięcie puści ztx Tak dużo miejsca na wszystko w głowie się robi. Na nowe rzeczy, zajęcia, plany :) Cudownieeeee ztx
(...)
Na razie wytropiłam Sztokholm za grosze, ale tam mi się chyba nie podobało. Jest jeszcze Barcelona na wtorek, ale urlopu nagle nie mogę w tygodniu wziąć. Berlin?… Drogo, a poza tym pociągiem lepiej 8)
Jeszcze jest Nepal ??? ::) :-\ >:D Na tydzień… ::) Też diablo drogo, ale tak egzotycznie…
No i tak sobie patrzę i patrzę ;D (...)
Ojjj... to chyba moje tego tygodniowe emocje... Faaaajnie. Ale o podróżach to póki co mogę sobie pomarzyć. Właśnie trwa wymiana bojlera w kotłowni. Więc atrakcyjny weekend zostanie zainstalowany na ścianie...
Jak ja kocham tak kombinować w oczekiwaniu - gdzie, kiedy, jak… :0ulan:
Ojjjj.... tęskno mi za planowaniem... za cykadami, za kalmarami, za figą prosto z drzewa... pal licho egzotykę... Ja chcę do Cro!!!!
Mam ztx
Wyspy Owcze ztx
Na za dwa tygodnie ztx
(...)
co ja tam, kurna, bendem robić… ::)
Ciekawam wspomnień...mam nadzieję, że będą na następnych stronicach!
(http://cuda-swiata.pl/wp-content/uploads/2013/01/alhambra.jpg)
BYłam tam tylko raz w życiu, a w drodze powrotnej zrobiłam młodego ;D Czyli 20 lat minęło… jak jeden dzień…
Czegoś nie qmam: było co nieco o pralni. Ale na pokładzie samolotu (bo stamtąd to się raczej do PL nie jedzie) to raczej pralni nie ma. Albo wątki najpewniej pomieszałam, co? Pralnia to mi do szaleństwo Tojki pasuje...najpewniej, to mam mózg nieco wyprawny i wyżęty...
Agawo
Z Ciebie trzeba brać przykład.
Wymyślone/postanowione/zrealizowane ztx
Suuuuper!
Podpisuję się obiema łapami pod słowami Sasky7!
-
to co w pralni, to i w samochodzie, i w pociągu, i w namiocie… i w zagajniku 8) C:-) 20 lat temu każde miejsce było dobre. Dziś nawet to klasyczne bywa zbyt dalekie :P
A faktem jest, że jakiś wyskok 'na szybko' pominęłam. Muszę zdjęcia odkopać :)
-
Jesteśmy umówieni, że jeśli dotrą do Wa-wy to się do nas odezwą.
No to będę czekać :) Szczególnie na malutką Olivię :)
I co??? Pojawili się w ciągu minionego roku?
A synom trza we właściwym czasie podetknąć pod nos fotkę Olivii i zrobić oczy a'la kot ze Shreka...
humoru nie mam to i nie piszę :P
rozchorowałam się :(
i się leczę…. leżeniem i nudą >:(
Jak mnie rozłoży to wypróbuję tę metodę ;-) Chętnie nawet dziś, ale muszę do piątku wypchnąć wniosek do fundacji i … jakoś mi z kipą nie po drodze...
Właśnie wróciłam z pięknego zajścia - Jezioro Łabędzie w wykonaniu baletu rosyjskiego; mniamusne :) A zaraz później bankiet >:D na którym publicznie wznisłam toast (tradycyjnie C:-)) za zdrowie :0ulan: Bo właśnie dwie godziny temu zaczęłam siódmy rok bez raka :0ulan:
6 lat minęło jak jedne dzień :)
14 listopada, 6 lat temu, zamknęłam raka w słoiku >:D I tam siedzi C:-)
:-) I kolejnych urodzin, i kolejnych, i kolejnych....
Zastanawiam się, którą datę mam obrać za drugie urodziny... Dzień diagnozy, pierwszy drink, operacja...Jak operowali, to po skorupiaku nawet śladu nie było...
Ciesze się bardzo ,ze już po! :oklaski:Nie wiem wprawdzie co ci uciachali , ( nie doczytałam ,albo nie zwierzyłaś się ) ale mam nadzieję,ze nic szczególnego i widocznego! Duzo zdrówka! :-* :-*
ręce jej w każdym razie zostały, bo z pisaniem sobie radzi ;) to najważniejsze >:D
oczy też :)
nogi też ;) właśnie mnie do łazienki i spowrotem doprowadzono ;)
brawo, mózgu też nie wycięli xhc
To się nazywa wsparcie! :-)
leżę i marudzę ;D
a nawet jakąś awanturkę drobną zrobiłam :P
I myślę, że rzeczywiście lepiej po takim zajściu zostać ze 2 dni dłużej w szpitalu, bo widok kuchni obsługiwanej przez facetów, nie działa na mnie zdrowotnie ::)
(...)(
Domyślam się, że wycięto to, na co i otaczający lekarze i u mnie mają ochotę: „Pani Aneto, trendy są teraz takie, że się wycina!”. A jak będą trendy, że się nie wycina to co: przyszyją mi w powrotem?
hehe, nie 'bezworeczkowych', bo to nie woreczek był, a pęcherzyk :P
Iiiiii... no to strzeliłam, jak qlą w płot ;-)
Tak :) (...) Zdecydowanie chyba gust mi się zmienił wraz z moim wiekiem xhc
Szczególnie dodając jeszcze jedną moją fascynację, czyli Seana Connery, którego kiedyś przypadkowo spotkałam w dalekim świecie nad jakimś basenem ztx
Opowiadałam Wam?
Jak go zobaczyłam? i pomyślałam, że podejdę i powiem po angielsku mniej więcej tak - Dzień dobry, przepraszam, ze przeszkadzam, ale muszę panu koneicznie powiedzieć, jak pana uwielbiam, szczególnie za rolę w filmie Imię Róży, ale też widziałam…. (no długa ta przemowa była >:D). Ale ponieważ mój angielski nie jest płynny i czasami słów mi brakuje, więc cyzelowałam swoją przemowę i jeszcze dla kurażu zamówiłam sobie drinka. I siedziałam, zerkałam na stolik obok, kontrolowałam czy pan Sean jeszcze jest i cyzelowałam dalej. I zamawiałam kolejne drinki, bo od nich mi się jakoś lepiej po angielsku myślało ;D Po jakichś 3 godzinach i po dobrych kilku kolejnych drinkach, zauważyłam, że pan Sean zbiera się do wyjścia; czasu na dopracowanie przemówienia nie było, więc zerwałam się od swojego stolika łapiąc równowagę C:-) i powiedziałam - Sir Sean you're ok, verry super ok ;D
xhc
I mi podziękował ztx I swoją dłoń podał ztx I uścisnął dłoń_moją ztx I się uśmiechnął ztx
Agawo, you are the best! A mój monitor cały w jabłku, które podczas czytania znajdowało się w gębie czytającej. Czym ja to doczyszczę?
Ja mam traume z dzieciństwa - jak zastałam mojego ojca z uniesionym młotkiem w jednej ręce a karpiem w drugiej!!!!! :o Na nic zdały się tłumaczenia ,ze rybka tak sobie tutaj tańczy na desce!!
U tesciow krążyła opowieść o indyku który 15 min latał po kuchni bez głowy!!!
Po diagnozie zapragnęłam zdrowego jedzenia – w tym królika i indyka ze wsi. No i chrzestna przywiozła. Z tym, że króli był wielki i żywy. I ponoć śliczny. I chętnych na oprawce brakowało. Więc zapowiedziałam, że Pafnucego zobaczę albo jako mięsko albo żywego, gdy zapadnie decyzja o hodowli... Teść z rańca wziął tasak w dłoń... Indyka na szczęście został już przywieziony bez piór, w stanie zwiotczenia i wypatroszony...
(...)
No dobra - po powyższej ironii już słychać, że nie lubię świąt :P
(
A ja uwielbiam. Uwielbiam. Uwielbiam.
Już kombinuję co robić w tym roku na ozdoby: rok temu były reniferki z korkach od wina. Co roku góra pierników, suszenie pomarańczy....
(...)
Wczoraj podjęłam decyzję o uśpieniu Conni. 5 stycznia skończyła 15 lat. Od 2 lat była na sterydach i lekach uśmierzających ból z powodu chorych stawów, od kilku miesięcy nie widziała i nie słyszała, od kilku tygodni miała zaburzenia równowagi i się przewracała, od kilku dni nie mogła już wychodzić na dwór za swoimi potrzebami… Ale nie cierpiała z bólu… ale czule była wdzięczna za głaskanie, za smakołyki podtykane pod nos, prawie się uśmiechała, gdy wiedziała, że jej ukochany pan przyjechał…
(...)
A teraz siedzę sama (choć z mężem….) i płaczę… I się zastanawiam, czy jednak mogłam podjąć inną decyzję?…
(...)
Piszę o Conni, o tym, że dziś odeszła do psiego raju, że jej w tym pomogłam, bo nie chcę być dziś wieczorem tak bardzo sama… Nawet nie mam z kim na spacer iść…
Boruta była z nami 16 lat. Wilk na nogach jamnika. Wyła w nocy, gdy odchodził mój tato (mieszkający o km dalej). My wyliśmy gdy przyszło nam ją pożegnać... Cierpiała podobnie jak Conni, choć znacznie krócej... Jest w naszym ogródku. Jakoś nie mogliśmy dopuścić myśli, że nie wiadomo co się z nią stanie (no bo w końcu jeśli w ludzkim krematorium personelowi nie zależało czyje prochy sypią do urn...)...
Zostaję adopcyjną mamą :) Dziś podpisałam, zastanawiając się - czy na pewno wiem, co robię - umowę adopcyjną. Dziewczynka przyjedzie do nas w piątek :)
Ma 4 latka, jest z hodowli, ale już nie może mieć więcej dzieci, więc oddają ją w tzw dobre (czyli nasze C:-)) ręce :)
Przedstawiam Wam - oto Romina di Gattinata ztx
O rety! Jaka piękność!!!! Jest wciąż z Wami? I co za imię! Nie to co nasze futra o pospolitych imionach Fisia i Miecia...
s. 92 zakończona
-
Anciu, podziwiam Twoją systematyczność i zacięcie :) Tak po kolei czytasz, a przy okazji i ja sobie przypominam - te dobre i te trudne chwile. Jestem Ci za to wdzięczna :)
A Romina ciągle jest z nami. Jest królową domu i jak królowa się zachowuje. Uwielbiamy ją wszyscy. A ona uwielbia jedynie swojego pana, czyli mojego młodszego syna; chodzi za nim jak pies i płacze, gdy go zbyt dlugo nie ma w domu. Potrafi wtedy przyjść do mnie i nakrzyczeć. Kiedyś nagram jej awanturki ;) Gorzej niż rozpieszczonego dziecka ;D
Acha, jeszcze Olivia i jej rodzice - jesteśmy w kontakcie mailowym. Przez Polskę przejechali jak wiatr, czyli szybko, zbyt szybko, nie spotkaliśmy się. Ostatnio napisali do mnie z okolic Hunan w Chinach. Zostali tam dłużej, uczą angielskiego w szkole i piszą, że są szczęśliwi :)
-
Miło mi Agawo!
Królowa Romina.... czy panuje również nad Alvinem? ;-)
My uwielbiamy koty. Czasami się śmiejemy, że całą naszą czułość przelaliśmy właśnie na nie. Zresztą małż mówi o nich moje ko-córki (i to nie błąd ort.).
Właśnie jedna śpi i pochrapuje w moim pobliżu. Zresztą, ruda jako pierwsza wyczuła, że jest coś nie tak z cycem. Wciąż kładła się na mojej piersi i, co zrozumiałe, wciąż ją stamtąd wyganiałam (jednak 3 kg włochatego worka to pewne obciążenie dla miseczki A).
Marzy mi się jeszcze "brunet wieczorową porą" czyli czarny kot z zielonymi oczyma...ale to jak jakaś singielka zostanie. Póki co wyznaję zasadę, że z kotami jak z butami - najwygodniej mieć dwa.
Udanego wieczoru wszystkim Czytaczkom życzę. Końca świata łysy czerwony nie przyniósł, więc dobra nasza!
-
A i jeszcze jedna kocia mama! super ! ja od ponad 20 lat mam w domu koty ( niestety nie te same ) , aktualne moje dwie kocice mają ponad 7 lat ! Wczoraj zauważyliśmy ,że Wita nie ma kła!!! tego jeszcze z kotami nie przerabiałam! co do cyca, to koty uwielbiają klatkę piersiową - zdrowych ludzi także! Tam jest cieplutko i można "mamie" spojrzeć prosto w oczy, no i czasami pougniatać markując masaż!:) ( to dla nich wielka przyjemność , pozostałość z wczesnego dzieciństwa, gdy masowało się mamin sutek ssąc mleczko). Poprzednie kocice tez były dachowcami ( pierwszy był persem)- jedna biało -czarna , druga -tygrysek. Zaklinałam się ,że następne muszą być całkiem inne - np. biała i ruda.
No i los zdecydował- jest biało-czarna i tygrysek! :D
Pojawiła się nowa miłość - wnuczek i alergolog kazała mi odizolować go od kotów! ojojojo jakie nieszczęście! mam cichą nadzieję,ze maluch nie będzie jednak na nie uczulony! ::)
Końca świata nie było- uff, prasowanie nie poszło na marne! ;D
-
Końca świata nie było- uff, prasowanie nie poszło na marne! ;D
xhc więc i ja dziś za prasowanie się wzięłam, ufff… 8)
Romina rządzi Alvinem też. Zagląda do jego miski, pije jego wodę, układa się na jego posłaniu - on w tym czasie zawsze 'śpi' ;D czyli udaje, że nie widzi takich zniewag >:D
-
Anciu pięknie piszesz i uważnie czytasz :oklaski:
Dopiero dziś dotarłam tutaj, cieszę się, że zadomawiasz się wśród nas ztx
Zdjęcia z Peru chętnie pokażę, gdy się spotkamy, lub gdy w końcu nauczę się umieszczać je w jakiejś internetowej galerii, a relacja jest w wątku podróże duże i małe. Nie mam lekkiego pióra, więc niekoniecznie jest to ciekawe do czytania :-\
Mam podobnie, jak Ty, cieszę się z każdych kolejnych urodzin. W tej kwestii choroba nic u mnie nie zmieniła, bym powiedziała (jeśli użyć jednego słowa) że mnie ustatkowała :)
Anciu, życzę by była to pierwsza i ostatnia żółta kartka od Pana Boga :)
Buziaki na dobranoc :-* :-* :-*
-
Anciu, jedną z nas się stajesz… Chcę dopisać, to, co pomięłam, a o co zapytałaś w tekście cytowanym: co smutnego się wydarzyło w wakacje zeszłoroczne. Nie tylko dla mnie, ale i dla nas wszystkich_tutaj. W tamte wakacje zmarła jedna z nas. Nasza Dani… Ta od rudego kota. Na początku mojego wątku jest dużo jej wpisów….
-
Nasza Dani… Ta od rudego kota. .
była z rocznika 2008 - bardzo obfitego rocznika
-
[']
Jaka to dziwna zależność. Z jednej strony Amazonki o wiele bardziej cieszą się życiem, z drugiej, choć otarły się o coś co dla wielu jest niemal równoznaczne ze śmiercią, i wydawać by się mogło, że ją oswoiły (lub siebie z myślą o niej) to jednak bardziej przeżywają każde odejście...
W Kielcowie w kwietniu tego roku w zasadzie co tydzień odchodziła jakaś koleżanka. Obok jednej z nich siedziałam na wigilii i zachwycałam jej głosem (niski, ciepły). Zamarzyło mi się wówczas, by rok później też szukac miejsca obok Małgosi. Nie miałam pojęcia, że już wtedy wiedziała, że atak choroby jest zbyt silny, że lekarze rozłożyli ręce... tak cudnie cieszyła się tamtym spotkaniem...
Koty...uwielbiałam od zawsze. Puszek trafił do mnie, gdy miałam 6 lat. Tato musiał na drzewach na osiedlu rozwiesić kilka ogłoszeń o treści "Anetka ma kotka!"... Niestety ktoś po jakimś czasie przerobił go na ocieplacz na korzonki...
Następnego maluśkiego przyniosłam do domu i ... mieszkał cichuteńko w szafie przez 2 dni... Ale tam robił wszystko, więc można sobie tylko wyobrazić minę mojej mamy, gdy otworzyła drzwi szafy...
Małż nie znosił kotów, bo "go jeden udrapał". No jak się nie umie z futrem obchodzić to tak bywa. Na Fiśkę 4 lata temu też kręcił okrutnie nosem. Ale ta sprytna bestia szybko go sobie kupiła swą przymilnością i mruczeniem...
Tak, alergicy mają przerąbane. Mój siostrzeniec spędził wigilię trzymając Fiśkę na kolanach - nos czerwony, łzy lecą ale i tak zapytał: Mamo, a może byśmy sobie kota sprawili? ;-)
Dana, dotrę do podróży, na pewno. Super, że mnie poinstruowałaś, bo powolutku penetruję forum, i widzę w nim coraz więcej zakamarków.
-
koty uwielbiają klatkę piersiową - zdrowych ludzi także! Tam jest cieplutko i można "mamie" spojrzeć prosto w oczy
moja tygrysa tak u mnie śpi
ale jak otworze oczy to zawsze widze dwie czarne kropki..........i ogon xhc
-
koty uwielbiają klatkę piersiową - zdrowych ludzi także! Tam jest cieplutko i można "mamie" spojrzeć prosto w oczy
moja tygrysa tak u mnie śpi
ale jak otworze oczy to zawsze widze dwie czarne kropki..........i ogon xhc
xhc
Ruda woli w moim cielcu inną część... mięciutka, rozpłaszcza się nieco w pozycji horyzontalnej, no i jest coraz większa...
-
Nie pochwalam sposobu odrabiania pracy domowej, ale na taki widok mięknie mi <3
-
Ancia kocham koty i gdybym nie była w ciągłych rozjazdach to bym na pewno sobie jednego sprawiła.
-
Ancia kocham koty i gdybym nie była w ciągłych rozjazdach to bym na pewno sobie jednego sprawiła.
Natalia, gdy się już zatrzymasz, tak na dłużej, to z całego serca polecam. Najlepiej przygarnąć rodzeństwo. Takie malutkie. Razem śpią, przytulają się, bawią (a wówczas w domu jest de facto mniej zniszczeń niż w wykonaniu jednego nudzącego się kota)...
Czasami śmieję się, że to właśnie koty ustawiają mi znak STOP! Położy się takie futro na mnie i mruczy...... i weź tu kobieto bez serca wstań i zepsuj taką sielankę...
-
Miałam kota ślicznego dachowca srebrnego w ciemniejsze paski (przepiękny) musiałam wyjeżdżając oddać w dobre ręce .Serce mi pękało ,drugi raz tego nie zrobię, tym bardziej ,że cała rodzina rozsypana jest po świecie i nie za bardzo szykuje mi sie bycie na stałe w jednym miejscu.Miłość do kotów jednak pozostała
-
Poznajcie miętówkę: Miecię w mięcie :-D
-
śliczności :)
ja też kocia_mama jezdem
-
śliczności :)
ja też kocia_mama jezdem
Superrrr... b_angel! Kiedyś trzeba by dla dobra fundacji wykorzystać tę miłość... i dla sławy futer oczywiste ;-)
-
Kocich mam Ci u nas dostatek :)
Moja dyszkę w tym roku skończyła (kotka, nie mama). Stateczna starsza pani się z niej powoli robi, no chyba że akurat ma fazę na głupienie ;)
A synek do Ciebie nieźle podobny, Anciu :)
-
Dyszkę mówisz?
To życzę kolejnych, jak w jednej z ulubionych książek http://www.empik.com/kleo-i-ja-jak-szalona-kotka-ocalila-rodzine-brown-helen,p1049662400,ksiazka-p
-
No Ancia :D synek skóra_zdjęta z mamy !!
Ja dla odmiany psiara jestem, ale kto wie, na starośc jak nie bedzie mi się chciało wychodzić na spacery... ;D
-
Dyszkę mówisz?
To życzę kolejnych, jak w jednej z ulubionych książek http://www.empik.com/kleo-i-ja-jak-szalona-kotka-ocalila-rodzine-brown-helen,p1049662400,ksiazka-p
No popatrz, nie znałam, a brzmi całkiem nieźle :)
-
Dla tych co jeszcze się wahają, czy lubić koty.
https://www.facebook.com/cojatofie/photos/pb.513784091987776.-2207520000.1443628745./989882351044612/?type (https://www.facebook.com/cojatofie/photos/pb.513784091987776.-2207520000.1443628745./989882351044612/?type)
-
Kiciiiiii!!! Jak ja uwielbiam mruczucie!
-
Dla tych co jeszcze się wahają, czy lubić koty.
https://www.facebook.com/cojatofie/photos/pb.513784091987776.-2207520000.1443628745./989882351044612/?type (https://www.facebook.com/cojatofie/photos/pb.513784091987776.-2207520000.1443628745./989882351044612/?type)
Lulu, czyżbyś (podobnie jak my) należała do fanów Tofikowej poezji? ;-)
Kiciiiiii!!! Jak ja uwielbiam mruczucie!
Braja, a na Kostaryce i w klasztorze mogą żyć koty?
-
Parabolo, no tak jakoś wyszło. Choć sobie planowaliśmy, że będzie dokładnie na odwrót (w rodzinie małża facecie są ciemnowłosi, wyżsi i nie łysieją). Ale kocham ten mój egzemplarz! Jedyny w swoim rodzaju!
Reniferku, jest i druga część. Bliska nam z pewnych względów. I Braji też. Ale nie zdradzę dlaczego ;-)
-
ależ podobny :) nie miałam żadnych wątpliwości, że Twój_Ci_on :-* :-* :-*
… koty też niczego sobie :D
-
W Tofiku zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
-
Łał :)
Ale Kacpi wydoroślał 8)
A w temacie kotów ... Seba ma stwierdzone - na papiórze od alergologa - uczulenie.
A uwielbia koty :)
Do dziś musi mu wystarczać zabawkowy zamiennik który z nim i śpi, i wszędzie jeździ i ... w grudniu będzie miał już 9 lat, jak Seba znalazł go na Mikołajki w bucie!
-
Braja, a na Kostaryce i w klasztorze mogą żyć koty?
Kicia w naszym klasztorze najczęściej śpi z chłopakami. Ale celibat wszyscy zachowują ;) >:D
-
xhc xhc xhc xhc
-
Przebrałam się. Mąż kazał 8)
Kręgosłup wytrzymał. Czyli jutro ciąg dalszy ;D
Gorzej z kręgosłupem moralnym; po ogłoszeniu wyników wziął i strzelił. Rzucam qu_wami.
Wiesz, doszłam do wniosku, że powinnam dać Mu szansę. Póki co denerwuję się widząc zaciśnięte pięści, słuchając jak mówi (jak rozkazy) niezależnie od treści…
Zobaczę , co będzie po 25 października…
Na odstresowanie opowiem Wam moją dzisiejszą przygodę, która przywraca wiarę i w ludzi i w nasze państwo.
(...)
I kolejna mila refleksja - tylu fajnych ludzi poznało się dzięki psu :)
Młody człowiek powiedział, że babcia, gdy dzieje się 'nieszczęście' to piecze szarlotkę, więc w domu u niego czeka gorąca szarlotka - i że nas wszystkich zaprasza :)
Było kosmicznie miło, smacznie i ciepło :) Babcia przemiła i przeszczęśliwa, że pies się odnalazł :)
I takie to zdarzenie miałam dziś po południu :)
To znacznie milsze niż wybory i polityczne dywagacje :)
Takich spotkań nam trzeba. Chyba…zazdraszczam….
bo on na drugie imię ma Chudeusz ;) za marudzenie przy jedzeniu. A na trzecie Edypek ;) za zamiłowanie do sypiania z matką, tfu… z pańcią, to znaczy chciałam powiedzieć ze mną ;) eh, te przejęzyczenia 8)
Cudownie piszesz o zwierzaku. Aż się chce go przytulić, podstawić ciastka na pożarcie. Czy udało Ci się ułożyć Alvina?
Przyszłam publicznie opowiedzieć o kręgowym slupie moim. Bo jest kiepsko.
Dałaś radę wyjechać na 4 tygodnie, wysiedzieć dziesiątki, jak nie setki godzin w aucie….ufff.. kręgosłup dał radę!
A czy nie doszły do tego emocje? Kręgosłup jest podobno doskonałym barometrem naszego stanu psychicznego…
I idę z przyjemnością do Agawowego świata. Tam czytać relację, zachwycać się fotkami, trzymać kciuki, uśmiechać… Fajny ten Twój świat Agawo!
-
Anciu, wędrujesz po moim świecie, a ja z Tobą zaglądam, wspominam :)
Alvinek jest, jak na swoją rasę, niezwykle ułożonym psem. Największe osiągnięcie - zatrzymuje się, gdy mówię: czekaj; przybiega na zawołanie: do mnie; siada i czeka, gdy nasypuję mu jedzenie na słowo: miska. Uwielbia włazić mi do łóżka, gdy tylko nadarzy się okazja; daje buziaki z miłości i przywiązania (szczególnie 'słodkie', po upolowaniu żaby na spacerze ;D). Generalnie - nauczyliśmy się ze sobą żyć; ja zmieniłam oczekiwania, a on się bardzo stara ;) Jest dobrze. Już od dobrych kilku miesięcy nie powiedziałam ani razu, że mu łepek ukręcę >:D
Natomiast kręgosłup trzyma się dzielnie. Masz rację - ten nasz zestaw kości często reaguje boleściami na długotrwałą sytuację stresu; w ten sposób daje nam informację, żeby coś zmienić, o coś zadbać. Od tamtej 'przygody' codziennie ćwiczę i raz w tygodniu, czy mi się chce, czy nie - jadę na jogę do instruktorki, która przeszła specjalny kurs pt.: joga kręgosłupa. Jak mnie czasami zapląta, wygnie, i jeszcze pasami przywiąże ;D to mam wrażenie, że bez niej się nie rozplączę ;) Reasumując: staram się, aby kręgosłup był ze mnie zadowolony.
Czekam, Anciu, aż zaczniesz pisać o swoim świecie :)
-
Czekam, Anciu, aż zaczniesz pisać o swoim świecie :)
Mówisz i masz :-)
Oto kawałek mojego życia. Drugi kraniec Kielcowa, góruje nad miastem. W moim życiu od blisko dwóch lat. Spotkaliśmy tam Chrystusa, który poruszył głową, najbardziej cierpliwego spowiednika na świecie i dwa wypasione koty dewoty..
A linka dlatego, że być może znajdą się chętne na udział w listopadowych rekolekcjach. http://www.karczowka.com/hildegarda-posty/
Bo o roli Karczówki, Aniołach, kazaniach o bombach i kupie w gnieździe, snach i łzach na pewno jeszcze napiszę...
-
Będę czekać bardzo :)
W rekolekcjach w Twoim/Waszym klasztorze bierze udział moja przyjaciółka; była już dwukrotnie; opowiada niesamowite rzeczy, czyli przeżycia swoje :) Mi jakoś nie_po_drodze; widocznie muszę dojrzeć :)
-
Anciu, super, że znalazłaś takie miejsce. Napisz coś więcej, jak znajdziesz czas. Sama bym się chętnie wybrała na takie rekolekcje, ale dla mnie to za długo. Nie mogłabym rodzinki samej zostawić na tyle dni. Przynajmniej na razie.
-
Reniferku, pewnie jakoś to sobie obliczyli, że krótsze spotkania nie przynoszą efektu. Wysłałam wstępnego maila - czekam na info. Dla mnie to trochę tak dziwnie będzie spać 8 km od własnego domu.
Agawo, ale mam się bać?
Na warsztatach rozmawiałyśmy o fajnych miejscówkach na kolejne spotkanie. W okolicy kielc jest kolejne tchnące ciszą. Kucharki gotują tak, że od stołu trudno wstać. Ale dojazd niełatwy...
Ale robiąc wycieczkę po Szkielecczyźnie warto wciąć pod uwagę http://www.pustelnia.com.pl/
-
Agawo, ale mam się bać?
oj, zbyt wiele emzafy w moich literkach ;) Bać - nie :) Raczej oczekiwać głębokich doświadczeń :)
-
Najlepiej przygarnąć rodzeństwo. Takie malutkie. Razem śpią, przytulają się, bawią (a wówczas w domu jest de facto mniej zniszczeń niż w wykonaniu jednego nudzącego się kota)...
a kot z psem? to też całkiem udany zestaw,
u mnie w domu nie - bo mężowaty uczulon na sierść - ale moja przyjaciółka ma i psa i kota,
zaczęło się od samego psa, potem były dwa psy, potem pies i kot, potem ten sam kot z innym psem i na koniec ten sam kot z kolejnym psem,
bo moja Efka tylko jednego psa miała od maleńkości, potem brała zawsze stareńkie ze schroniska, na dożywocie...
kot natomiast jest rodowodowy, panicz ;)
tu całkiem udany zestaw - Kot Franek z psem Baronem - kochali się!
(kocia sesja malutkiego jeszcze Franka gdzieś na forum jest, nie pamiętam tylko - w wątku zwierzęcym czy foto)
-
A pewnie że to możliwe (i w dodatku jak wdzięczne do fotografowania). Ten na zdjeciu to chyba leśny norweski? albo maincoon...Pięęęękny...
Moja znajoma prowadzi dom tymczasowy dla kotów. Przy czym ma własne 3 koty i 2 psy. I robi coś co dla mnie zakrawa na cud: wszyscy, łącznie z tymczasami (bardzo często po przejściach) żyją w zgodzie.
W sobotę byliśmy u znajomych. Mieszkają w lesie, prawie na końcu świata (choć sąsiadów mają). W ciągu 3 lat przewinęło się przez podwórko kilka psów (Bursztyn wciąż z nimi jest) i 14 kotów (najpierw mama przyszła w ciąży z 3, potem urodziła 5 i teraz znów ma 5)...
Za mną od roku chodzi felinoterapia... Ale muszę dojrzeć...
-
Franek to kot syberyjski,
poszukałam fotek na forum, trzeba iść do mojego fotopstrykowego i poszukać wpisu numer 89
(nie da się linkować poszczególnych postów >:( )
http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=139.50 (http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=139.50)
-
Franek to kot syberyjski,
poszukałam fotek na forum, trzeba iść do mojego fotopstrykowego i poszukać wpisu numer 89
[/color]
O ja cie.... cudny był! I jak można narzekać na takiego modela? Wszystko jest: i spojrzenie, i wibrys, i języczka kawałek... No i ostrość. Na naszej biszkoptowej ostrość złapać to wyższa szkoła jazdy ;-)
I już widzę, że roślinki i robale pięknie fotografujesz <3 miodzio....
-
cro-bal się opala na kwiatku ???
-
super robal! spasiony jakiś ;D
-
zainteresowały mnie te rekolekcje
pociąga mnie możliwośc duchowego rozwoju , a dieta św.Hildegardy nie jest mi obca
nie dam rady się wybrać, ale chętnie poczytam twoje wspomnienia z pobytu
może kiedyś i ja wezmę w tym udział
( a synuś ślicznota podobny bardzo do ciebie ) :)
zdjęcie robala przeurocze
-
Amorku, a pewnie, że dam znać. Jeśli pojadę, bo póki co to ciiiisza na maila :-(
A junior, tak, mamuśkowy <3
Niestety w Chorwacji nieco większe robale... Choć jest i + takiej sytuacji - łatwiej ostrość złapać ;-)
-
Dziś już 7 pażdziernika, czyli nie pojechałaś na rekolekcje
Karczówka to takie zalesione wzgórze z klasztorem ?
-
Gdyby która słyszała o takich zajęciach terapeutycznych, tylko nie w klasztorach, kościołach...to bardzo proszę o informacje!
-
Perła to jakaś trauma klasztorna xhc
-
Kelu, no tak zapomniałam dopisać: poluję na listopad. Teraz jeszcze za świeżo w pracy (bo w końcu dopiero 1 września rozpoczęłam). Zresztą i z listopadem zaczynam się zastanawiać (ale tylko ciut), bo od 2 grudnia zaczynam 3 tygodnie rehabilitacji na oddziale dziennym, a więc 2-3 h mi wypadnie. Ale w sumie to prace mam pn/śr/pt więc jakoś powinnam sobie poradzić.
Perła, wiesz, ja odnoszę wrażenie, że Karczówka (tak, to to wzgórze nad onkologią) to nie jest zwykły klasztor. Odbywają się spotkania z żydami, muzułmanami... Jak będzie mało kościołowo to dam znać :-)
-
Pokazałam wczoraj juniorowi jego pierwsze buty (nie mówiąc co to jest)... Spojrzał i ocenił: Ale obciach! Taki wielki breloczek? ;D
-
Oooo, super, nasze młode też pierwsze miało trampeczki :) A breloczek można se z nich zrobić :)
-
mam podobny jeden bucik mojej 20 latki /drugiego podczas spaceru zsunęła,zaginał/moja trzyma go jako pamiątkę z dzieciństwa :)
-
Na szafie stoi kartonowe pudło z napisem: KACPERKOWE SZPARGAŁKI. A w nim....skarby. Oduczam się chomikowania, ale i tak pozostawiam rzeczy, które już się nie powtórzą: pierwsze ubranko, butki, gazeta z dnia narodzin (Mag, widzisz, jaki skarb wykopałaś?), pierwsze "coś", takie różne cosie... Kiedyś, gdy dorośnie to sam zrobi z nimi, co uzna za słuszne. Ale teraz dziwi się przykładając dłoń do odbicia w gipsie w dniu swoich 1 urodzin.
Oby tylko listów do Mikołaja i pudełka z mleczakami za szybko nie odkrył! Bo wciąż chce wierzyć. Niby koledzy w szkole mówią, ale ... przecież mała Kacperkowa blizna po ugryzieniu przez elfa w palec to nie historyjka z palca wyssana, prawda?
-
mleczaki tez mamy ;D a z listów i czekania na Mikołaja przez pół nocy przy oknie już się śmiejemy :)
-
oj, jak te dzieci nam szybko rosną...
też mam takie pierwsze cosie schowane + najmniejsze ubranka, grzechotki, smoczek, masę rysunków, listy do M oczywiście, zęby mleczne, trylion fotek maleństwa,
a maleństwo poszło dziś ze mną na spacer (mamy piękny słoneczny dzień)
szłyśmy do apteki i po drodze obeszłyśmy osiedle szlakiem moich codziennych spacerów z córkowatą malutką, jak już na nóżkach zaiwaniała, bo z wózkiem to się szło dużo dalej...(ale wózek to ona porzuciła na zawsze jak miała 1,5 roku)
i ja mówię jej, że idziemy sobie jak przed laty na spacerki chodziłyśmy, na co ona, że teraz wygląda jakby to ona mnie wyprowadzała, bo wyższa jest ;)
no nie da się ukryć, o jakiś metr od tamtych czasów :o - ale fryzurkę ma podobną, bo palemkę na czubku głowy, wkoło ogolonej, sobie hoduje
nie wiem kiedy ona stała się dorosłą kobietą :-X
tak więc Anciu, ten Twój młody, tak do Ciebie podobny jako i moja do mnie, niebawem będzie dorosły, ani się obejrzysz :)
-
a wiecie co wasze dziecka będą trzymały w pudełkach ???
u mnie na szafie stoi takie jedno ..( a chłopa mego ci ono jest)....z napisem: "skarby dziadka Tadka" :P
-
xhc
pomyślałam o czymś innym, ale to też może być ;D
-
xhc
pomyślałam o czymś innym, ale to też może być ;D
Nie wiem o czym pomyślałaś, ale mnie do głowy wróciło wspomnienie, gdy moja przyjaciółka budowała pomnik na cmentarzu dla swojej mamy, a robotnicy niechcący ukruszyli kawałek niezwykłej bazaltowej urny z prochami to ... Aneta zabrała "Babcię Irenkę" do domu. Stała sobie na półce przez kilka dni...
Fakt, dzieci szybko rosną. Nasz właśnie na wycieczce (Chęciny, Jaskinia Raj). Od rana ani jednego telefonu...
-
xhc
pomyślałam o czymś innym, ale to też może być ;D
Nie wiem o czym pomyślałaś, ale mnie do głowy wróciło wspomnienie, gdy moja przyjaciółka budowała pomnik na cmentarzu dla swojej mamy, a robotnicy niechcący ukruszyli kawałek niezwykłej bazaltowej urny z prochami to ... Aneta zabrała "Babcię Irenkę" do domu. Stała sobie na półce przez kilka dni...
dokładnie o tym :D
-
hehe...wsponiany dziadek Tadek nie żyje już...a w pudełku to co po nim zostało
np. lupa..jakieś narzędzia...medale z wojny..bo był kombatant..i takie tam pierdoły
ale ja to swemu chłopu obiecałam, ze jak zejdzie przede mną, to se trochę z urny odsypie i na telewizorze postawie
kielicha se razem wypijem...........mecz mu włącze......formułe1
nie mam zamiaru ciągle na cmentarz dymać i jakieś pomniki celebrować :P....ew.sprzątać
a jak będzie odwrotnie to mnie proszę w łogródku zakopać....niedaleko grilla ;D...coby mnie nic umkło
-
Podobno dobrym pomysłem jest rozsypanie prochów koło McDonalda lub galerii handlowej - przynajmniej jest pewnosć, że wnuki/dzieci co tydzień odwiedzą ;-)
-
- przynajmniej jest pewnosć, że wnuki/dzieci co tydzień odwiedzą ;-)
xhc
dobre, dobre :D
Ale przecież wiecie, że w sprawie naszych resztek doczesnych to i tak już nie będzie nas to obchodziło >:D
Ale temat w Twoim, Anciu, wąteczku się trafił C:-)
-
Ale przecież wiecie, że w sprawie naszych resztek doczesnych to i tak już nie będzie nas to obchodziło >:D
Ale temat w Twoim, Anciu, wąteczku się trafił C:-) [/i][/font][/size][/color]
:-) Ja tam chyba lubię ciepełko,więc najpierw wygrzeję się przy piecu ;-)
No temat, jak temat przed 1 listopada. Choć Lidl jest szybszy i już są bożonarodzeniowe słodycze...
-
w sprawie częstych odwiedzin, to ja się raczej rozsypie po lidlem
do mcdonalda raczej moi rzadko chodzą xhc
-
Ja w pewnym momencie zastanawiałam się nad diamentem pamięci z moich prochów.
Niby to droga impreza, ale końcu Panu Mężu po moim zejściu będzie się należało całkiem spore odszkodowanie, to mógłby wysupłać.
-
Ale przecież wiecie, że w sprawie naszych resztek doczesnych to i tak już nie będzie nas to obchodziło >:D
niby nie będzie obchodziło, ale se zaplanować można, c'nie ;)
na razie plan Amorka podoba mi sie najbardziej ;)
-
Tojka a jaki? ten plan.
-
Lulu on chiba tajny ::((
-
he_he, no przeca gadała, że chce być spalona, a prochy rozrzucone (?) w Bystrej
a może to cuś było, ze chce w Bystrej być spalona na grilu w tanc_budzie ;)
-
a może Amorek by kciał naszego towarzystwa i pozwolił nam się rozsypać w Bystrej ;D i dalej by można było być na "ciągłych
wywczasach" xhc
-
jaki tajny?? od wiekow gadam , że spalona w Bystrej na grillu ( brawo Tojka) :) przy okazji hucznej zabawy i potem gdzies tam rozrzucona , nieważne :)
ptaszyno , ja nie mam nic przeciwko , tylko czy ode mnie cos będzie zależało? ;) no i dlaczego zakładasz ,ze ja mam być wcześniej ????? >:( ;D
a ok, żle zrozumiałam, oczywiście zostańcie ze mną na wieki! :D :-*
-
no_no i o tej hucznej zabawie zapomniałam :D
-
no i zapomniałyśmy o naszych planach na starośc ( czyli niedługo : ;)) zakładamy tam Dom Bardzo Bardzo Niespokojnej Starości! :D
Anciu - bucik słodziaczek:)
-
jaki tajny?? od wiekow gadam , że spalona w Bystrej na grillu rozrzucona , nieważne :)
Amorku ja nie byłam przy tym jak to mówiłaś :(
a ile z vat-em jest starość ;D
-
Jaki vat. Oficjalnie i stanowczo, nasza vatówka Maja, zostawiła vat w Częstochowie. Jest takie przekonanie, że on, ten vat, nie trafi za nią.
-
super wiadomość, przeca bez niego dużo lżej bxu
-
No toście mnie rozbawiły. Trzeba się będzie "skremić" i podzielić, bo tu kuszą i tu wabią...
A ja po weekendzie pełnym gości, po poranku ze śniegiem w tle, zaspana, zasypana, bez porannej kawy....echhhh... teraz kubek dopiero wącham i czekam aż przestygnie nieco...
Udanego dnia Wam życzę!
-
I z wzajemnością :-*
-
o, ja też nad kubkiem kawowym siedzę, gapię się zadzwiona za okno... a tam zima ::(( trzeba szukać szalików i rękawiczek ;)
-
Mag nie strasz śniegiem ,proszę .Potrzebuje na sobotę/niedzielę czystych dróg
-
Natalko drogi są zwykle czyste (chyba, że te polne masz na myśli >:D )
Dla mnie najgorsze są jesienne mgły i gołoledzie.
W centralnej Polsce drogi suche i słonecznie :)
-
U mnie też słońce ,ale w sobotę ruszam do Austrii więc długa droga przede mną .Też nie lubię gołoledzi tymbardziej ,że mam letnie opony i dopiero na miejscu 20 mam termin zmiany na zimowe.
-
Śnieg znika. Mgła zasłania świat tak, że nie widzę domu sąsiadów oddalonego o 50 m od moich okien...
Byliśmy z juniorem w kinie. 4 osoby w całej sali. Uśmialiśmy się nieco. Nie tak, jak na pierwszej części http://www.filmweb.pl/film/Hotel+Transylwania+2-2015-672544
-
Niestety udział w rekolekcjach będzie musiał poczekać. A w qchni pojawi się nowa świnka-skarbonka. Bo 6.dniowy pobyt to 1020 zł... Wolę taką kwotę wydać na zimowy wypad na narty z chłopakami.
-
ładnie się cenią ;)
-
Obserwowałam dziś w szkole ślubowanie pierwszaków. Przerazili mnie rodzice :-( Wymagający, oczekujący od tych 6-7 latków niemal cudów, braku tremy, bycia najlepszym... A w nagrodę stosy słodyczy, ciast, wafelków, ciasteczek, tortów, babeczek...owoce jedynie do ozdoby...echchhhhh...
nie jestem ideałem, sama grzeszę czasami... >:D.
Syn podczas mojej chemii i zmiany przyzwyczajeń żywieniowych rzucił mi tekstem: Po co Ci ta choroba????!!!! Jakieś tricki z Afryki robisz a nie zwykłe jedzenie! Ale widzę, że i On dojrzał, sam czyta etykiety (i nie może się nadziwić, że woda mineralna o smaku jabłkowym ma 6 składników, a nie 2).
Może trzeba rzeczywiście dostać po pysku, by otworzyć oczy?...
-
Zaczynam bieganie na trasie ZUS - Miejski Urząd Pracy.
Z jednej strony bezrobotna, z drugiej mam orzeczenie o rencie (choć decyzji brak).
Z jednej mam szansę na pracę i dofinansowanie stanowiska pracy (dla pracodawcy to spora pomoc bo 18.000zł), z drugiej konieczność zawieszenia renty, bo na rencie to ja już nie bezrobotna tylko poszukująca pracy (a na taką dofinansowania na doposażenie nie ma)....
Kocham te nasze przepisy. I biurwy, które chyba pracują za karę i zapomniały, kto im płaci pensję....wrrrrr.... >:(
-
Przeglądając skrzynkę mailową natknęłam się na zdjęcie....dokładnie tydzień po ostatniej chemii...dokładnie miesiąc przed operacją... odważna byłam ;-) Jaskiniowiec na salonach xhc
-
Anciu, brawo!
super wyglądałaś :)
-
:oklaski: supernacko
-
Super dziewczyna :oklaski: :oklaski:
-
Chorować nie wstyd, a Twój wygląd jest Twoją wyłączną sprawą (o ile nie narusza wolności innych C:-) )
Cudnie wyglądasz :oklaski:
-
Anciu, wiesz… hm… bardzo Cię lubię :)
-
Superrrrrranckooooo....... :oklaski:
Takie Laski mi się podobają :)
Podpowiesz mi gdzie stoisz na zdjęciu na warsztatach? Bo teraz to mnie zaciekawiłaś.
Ja tak raz wystąpiłam na większym, nieczęsto odwiedzającym się forum rodzinnym, i bardzo miło to wspominam ;)
-
brawo Ancia :oklaski: :oklaski:
-
bardzo twarzowa fryzura :), ale odwagę musiałaś wykazać, bo oglądających się za Tobą na pewno trochę było....
sama ćwiczyłam to jak zrzuciłam znienawidzoną perukę, zafarbowałam meszek, fryzjerka go jakoś wymodelowała i co poniektórzy byli przekonani, że to mój kaprys ;), podobało się
-
Dziękuję Kochane <3
To dziwne, ale teraz czuję, że nie znalazłabym w sobie tyle odwagi. Oglądających i wytykających było co niemiara. Ale miałam to gdzieś: w chustce było za gorąco, a przygody z peruką nigdy nie miałam (znaczy, nie wyszła poza przymierzalnię: nałożyłam, spojrzałam w lustro, poczułam się jak w mopie na głowię i ... to by było na tyle :-) ).
Mirusia, jest takie warsztatowe zdjęcie 3kobietki+3książki. Jedna z nich to Monia, druga to Sasky7, a ta trzecia ze łzami w dłoniach to sem ja...
A teraz idę szukać lulu'owego przepisu na chleb. Dostałam zakwas (Lulu, dzięki stokrotne), ślicznie pracował dokarmiony przez noc, więc teraz czas na ciąg dalszy :-)
W Kielcowie całą noc lało, teraz też... Grzyby rosną. I to jedyny plus tej aury...
Udanego weekendu!
-
zdjęcie przecudne, synuś bombowy, a ty wyglądasz czarująco i naturalnie!:) odszukam swoje stare zdjęcie z łysą pałą , zobaczysz ,ze niestety nie wszystkim dane ładnie wyglądać " na łyso "- ale na pewno oryginalnie! :)
szukam wpisu co to po tych 4 dniach ci powiedziano - koło 12 października miało to być i nie widzę ! pamiętam! :-*
-
(...) Mirusia, jest takie warsztatowe zdjęcie 3kobietki+3książki. Jedna z nich to Monia, druga to Sasky7, a ta trzecia ze łzami w dłoniach to sem ja...(..)
Dzięki ;),
tak stawiałam :)
-
szukam wpisu co to po tych 4 dniach ci powiedziano - koło 12 października miało to być i nie widzę ! pamiętam! :-*
A ja zapomniałam?!?!?! :-[
Rekolekcje...przełożone, bo kasę muszę ustukać...
Badania - węzły dopiero w tym tygodniu (katar i przeziębienie pomieszały w planach)...
ZUS/MUP - sprawa świeża i w toku...
Moher....nie, nie moher....beret jednak mocno zryty.....
-
Uwielbiam pilates! A Wy?
Trzeba było mi przejść przez tego skorupiaka, aby w końcu dotrzeć na zajęcia, posmakować i w końcu być systematyczną w tym zakresie...
A wielu za mądrą i rozgarniętą mnie uważa (-ło)...
-
A wielu za mądrą i rozgarniętą mnie uważa (-ło)...
;D
ja odnalazłam się na jodze :) i na marszobiegach z moim chudeuszem po lesie :)
A może usiądziesz i napiszesz o sobie do 'naszych historii'? Możesz też napisać chodząc 8)
-
;D
A może usiądziesz i napiszesz o sobie do 'naszych historii'? Możesz też napisać chodząc 8)
Być może. Być może w grudniu. Wtedy pewnie "wszystko wróci"...
-
ano wróci. Ale już w innej perspektywie :)
-
Zobaczyłam dziś całą wielką probówkę własnej krwi... pobranie bezbolesne i za pierwszym strzałem. Na szczęście w zdrowej ręce dobre żyłki. No to teraz czekamy na wynik...koty nieświadome ;-) A może to jednak nie wina futer...
Jechałam dziś do przychodni a na końcu drogi wielka, brzoskwiniowa kula wschodzącego słońca... Zamiast patrzeć na drogę gapiłam się "jak sroka w gnat" urzeczona chwilą....
Udanego dnia Wam życzę :-)
-
I z wzajemnością :-*
-
:-*
-
ja codziennie podziwiam jadąc do pracy przepiękne kolorowe drzewa, codziennie inne. Marzy mi się wypad w Bieszczady, albo jakiekolwiek inne górki. Trzeba pomysleć... równiez dobrego dnia :)
-
oj wczoraj było cudnie ,słoneczko ,w miarę ciepło ,ja na wybiegu /czyli poza domem/,oj Kielce mi się kojarzą z jesienią bo tam byłam przez 1 miesiąc podczas radioterapii w hotelu przyszpitalnym,park obok centrum onkologii/cudni lekarze i dostałam świetne leczenie / i spacery na Karczówkę,piękny stary klasztor i las cudny ,wtedy to był nie lada wyczyn / po chemii jednocześnie z radioterapią :(/ i muzyka Piaska płynąca z radio- budzika / tylko łapałam Radio Kielce /,Kielce też ze Słowikiem mi się kojarzą i rodzinką męża/,no i tam mieszkają moje wnuki /tam się syn ożenił ale tego dobrze nie kojarzę/Miłego dnia u mnie pochmurnego!!!!
-
No to włażę pomiędzy koty i ... czekamy.
P.s. zajrzyj do skrzyneczki mailowej, napisałam pobarcelońsko
-
Sasky...lecę!!!! Zdjęcia są?
-
Była fota miesiąc przed operacją Cyc... to i można się pokazać miesiąc po ;-)
Rewelacyjna wyprawa w Bieszczady. Przeszłam 28 km....pełna obaw, że jak na szczycie Tarnicy lekarza orzecznika spotkam to mi stopień niepełnosprawności w życiorysie wytipeksują ;-)
-
łyse jest piękne - zawsze mi się podobały łyse kobiety 8)
jeśli orzecznik widział Cię z ubraną łysiną, to by Cię nie poznał ;)
-
Super rodzinka Ancia ,szczęśliwa a włosy by tylko zakryły Twój śliczny owal buzi.
-
Urocza z Was rodzinka :)
-
no, łyse jest piękne :0ulan: ja ostatni wlew wzięłam pod koniec maja i szybko zdjęłam mopa bo mi w baniak było gorąco jak psi
-
Też nie wyobrażam sobie w tegoroczne lato nosić perukę,istna kara boska
-
oj, straszne to było, żarówa i sztuczne włosy na głowie , w sierpniu przybyłam do Berlina i jak niektóre może pamiętają, napisałam na forum, że powiesiłam mopa na brandenburskiej bramie !:)
piękna rodzinka, pięknaś Ty! :-*
-
Ależ miodzio na serducho lejecie...
Wczoraj umówiłam się ze znajomym na odbiór środków chemicznych, które sprzedaje. Wysiada z auta i mówi: jeżuuu Ty laska jesteś. Jak bym Cię nie znał to bym się obejrzał... xhc
Z innej beczki: wróciłam z juniorem z basenu. Tłum ludzi, sakramencko zimna woda w rurze (zjeżdżalni)....za tydzień wracamy na nasz sprawdzony (choć na ten mamy karnet z tatusiowej pracy....)... Pływałam i myślałam o 40 basenach Dany.... No, w ciągu miesiąca też je zrobię :-)
-
jeżuuu Ty laska jesteś. Jak bym Cię nie znał to bym się obejrzał... xhc
xhc dobre ;D
Basenu zazdroszczę; kurcze… a mi ciągle za zimno ;)
-
Agawo,
na warsztatach były pewne deklaracje.... a póki co to waga idzie w górę ... :-( A możne mięśnie tak szybko mi rosną? ;-)
-
polecam wejście na wagę mierzącą nie tylko kg, ale wodę i tłuszcz ;)
-
Agawa ma 100% racji .Biorąc chemię i kortizon przed nasz organizm kumuluje dużo wody.Później szybko stracisz te kg
-
Agawa ma 100% racji .Biorąc chemię i kortizon przed nasz organizm kumuluje dużo wody.Później szybko stracisz te kg
Nie, nie Natalio, to raczej nie zbieranie wody... ja zdążyłam już utyć. Chemię przestałam brać w czerwcu 2014.
Liczyłam, że oponka (są tacy, którzy gratulują mi stanu błogosławionego po "takiej chorobie") to zbierająca się limfa (ostatnia rehabilitantka ostro brzuch masowała), ale to chyba płonne nadzieje...;-)
-
(są tacy, którzy gratulują mi stanu błogosławionego po "takiej chorobie")
E no weź, widziałam Cię i do stanu błogosławionego to jeszcze Ci daleko!
A ciąża spożywcza to znane zjawisko, też w takiej bywam ;)
-
Ancia
jakoś nie zauważyłam u Cię tej ciąży >:D
-
Renifer, rozłożyłaś mnie na łopatki: ciąża spożywcza xhc
A szeroka koszulka na warsztatach robiła swoje ;-)
-
xhc
-
Za to rok po operacji wyglądałam jak pączek w maśle ;-)
Zanikła nieco talia, urosła nieco doopa...ale poczucie szczęścia też poszybowało w górę!
-
i pięknie!
amfiteatr w Puli tam za wami?
-
amfiteatr w Puli tam za wami?
Tak, dokładnie Mag... Ładne miejsce. Tylko ładne, bo <3 skradło mi Rovinj!!!
-
byłam w Puli wracając z Peljesaca, ale tylko dwa dni - a że stare mury i ruiny zawsze mi się podobały, to i tam nie narzekałam ;)
w Rovinj nie byłam - z Puli zrobiliśmy drogę do domu w 12 godzin
-
To jak Wy wracaliście z Peljesca? Promem?
A wiesz, nas nieco zniechęcano do Istrii. Że niby nie taka ładna jak Dalmacja, że plaże już nie takie cudne, że większa cywilizacja... Zupełnie tego nie odczuliśmy. Mieszkaliśmy na końcu płw., w miejscowości Premantura. Udało nam się trochę pozwiedzać, poleniuchować, popływać, zjeść obłędne owoce morza....Rewelacyjny wypoczynek...
Wracając 2 h spędziliśmy w korku na granicy HR/SLO :-( Ale i tak było warto!
-
To jak Wy wracaliście z Peljesca? Promem?
drogą :P zrobiliśmy jeden skok do Puli i po 2 dniach odpoczynku drugi skok do domku,
(pamiętam okropną burzę z piorunami nad Rijeką, która wydała mi się z okien samochodu wielka i brzydka, i tunel Ućka)
w sumie byłam w Chorwacji tylko raz - ale z góry na dół do Dubrownika i potem zaś w górę - przez 3 tygodnie, no i wygląda na to, że powinnam tam wrócić :)
-
w sumie byłam w Chorwacji tylko raz - ale z góry na dół do Dubrownika i potem zaś w górę - przez 3 tygodnie, no i wygląda na to, że powinnam tam wrócić :)
Noooo.. na to wygląda. W sumie byliśmy 5 razy. I wciąż nam mało. Zresztą, Sasky też tym cro-wirusem zarażona ;-) (i to dłużej niż ja)
-
Chorwacja jest piękna .Szkoda ,że tam tak gorąco ,nie znoszę ostatnio upałów
-
Chorwacja jest piękna .Szkoda ,że tam tak gorąco ,nie znoszę ostatnio upałów
Natalio, nie ma reguły: lipiec 2014 był zimny i deszczowy... do tego stopnia
-
W Chorwacji byłam chyba z 15 razy i zawsze było gorąco ,wszystko na tym świecie się pozmieniało.
Mam wspaniałe wspomnienia i chyba na tym pozostanie
-
Ja też mam. Nawet z 3.dniowej ulewy w Makarskiej, gdy teściowa schowała się w banku z 2.letnim Kapim. A ten załadował pampersa i wszyscy wokół mieli niewąskie miny ;D
-
Ja byłam dwa razy i zawsze pogoda była upalna. To były piękne bezproblemowe lata. Mam nadzieję, że jeszcze tam pojadę z kilka razy. E tam nawet kilkanaście razy xhc
-
Hmm..... zorganizujemy wyjazd studyjny do chorwackich Amazonek w Dubrowniku... albo w jakimś innym cudnym miejscu, których tam nie brakuje ;-)
-
ja też jestem zawirusowana Chorwacją, też kilkanaście razy, począwszy od Jugosławii :) będąc dzieckiem (poczatek lata 60/70-te i potem z moimi małymi dziećmi maluchem z namiotem i całym majdanem, później najczęściej sami z meżem.
Teraz moje dzieci mają ponad 30 wiosen i też jeżdżą w miarę możliwości. To miłość już na zawsze :). Widziałam Mostar, Sarajewo przed wojną, Bokę Kotorską przed trzęsieniem ziemi. Ech....
-
Mawiają, że szewc bez butów chodzi. I pewnie sporo w tym prawdy...
W piątek gościnnie z aparatem w ręku obfotografowywałam imprezkę firmową małża (placówka szkolno-wychowawcza). Aby nie odstawać od reszty to i fryz miałam, i sukienkę, i obcaski.... I tylko fotek brak, co bym się taka wystrojona mogła pokazać. Jedyne zdjęcie obnażyło.... niedomyte lustro xhc
-
hehe, ja w piątek obfotografowałam wielką galę z okazji 15 lecia mojego sosnowieckiego klubu amazonek - dostojni goście (pani ministerka Libera Małecka i miejscowi notable) przemówienia, gratulacje, nagrody - na jedną się nawet załapałam, ale zdjęcia żadnego nie mam,
nawet takiego w lustrze ;D
-
Ha! Czyli mamy potwierdzenie! ;D
-
Ancia jak czarodziejka z drugiej strony lustra >:D.
Moje lustro w podobnym stanie ;D
-
Junior ma dziś szkolną dyskotekę. Po raz pierwszy zażyczył sobie stylową koszulkę i czapkę (coby ułożona do góry grzywka była widoczna). No to pojechaliśmy we dwoje na zakupy...Jak to fajnie, gdy nie tylko ja wchodzę i grymaszę w przymierzalni...Oby mu tylko to w krew nie weszło xhc
-
ooooAncia!
cieszę się, że znalazłaś przy klawiaturze odpowiednią pozycję na niepuchnącą łapkę ;)
i specjalnie dla Cię, bo mi się z nickiem Twym od początku kojarzyło i ciągle ją słyszę, jak Cię czytam:
https://www.youtube.com/watch?v=r-v2QLmAmOs&list=RDr-v2QLmAmOs
-
nooooo... Tak metko, stąd nick :-)
-
stąd nick :-)
:-*
W sprawie mlodego - pewnikiem jakaś spec_koleżanka na horyzoncie >:D[/color]
-
stąd nick :-)
:-*
W sprawie mlodego - pewnikiem jakaś spec_koleżanka na horyzoncie >:D[/color]
Jest ;-) Natalia. Doszła do szkoły, do równorzędnej klasy w tym roku. Gra świetnie w piłkę nożną, gwiżdże na trawie, szybko biega... Póki co syn tłumaczy, że to lubienie...
-
u_la_la... poważnie się robi... ;)
-
Tak właśnie sobie myślałam, że przyjaciel Kapiego już 1,5 roku temu miał dziewczynę (pierwszą, później były kolejne), całował się z nią, trzymał za rękę...A ten nasz Nieśmiałek póki co zakochuje się....i zamyka oczy na filmowych całuśnych scenach ::((
-
Mój wnuk (6-cio latek) zaproponował mamie, by koleżanka z klasy została u niego na noc >:D
Koledzy co jakiś czas śpią u nich, czemu nie koleżanka ;)
-
No Dana bój sié ,dość wcześnie zaczyna ztx ztx xhc xhc
-
nie, no, spoko, 6 lat, to jeszcze nie rozróżniają pci. to znaczy rozróżniają, ale nie w tym sensie. jak jest best_friend, to nie ma znaczenia czy to on czy ona, to czemu w nocowaniu ma być? ;)
-
Metka rozróżniają na swój sposób. Nie obserwujesz tego; na urodzinach u dziewczynek, same dziewczynki (bo chłopaki są głupie >:D )a u chłopców głównie chłopaki.
Ale w tym wypadku, pewnie to było bez rozróżniania płeci, a jakby co, to mam szansę być prababcią, no nie od razu naturalnie :-\
-
no to w takim razie meciątka są inne. na razie nie ma u nas rozróżnienia "bo chłopaki są be" - i w klasie, i w przedszkolu wszystkie dzieci bawią się razem, chłopcy też nie odsuwają dziewczyn na bok, na urodziny też się zapraszają bez względu na płeć
-
moja Młoda też w szczenięcych latach (teraz zresztą też) była z tych innych
od zawsze wolała bawić się i przebywać z chłopakami
na jej pierwszej imprezie urodzinowej (czasy przedszkola) były 3 dziewczynki (razem z nią) i chyba z 6-8 chłopaków
do tej pory utrzymuje bliski koleżeński kontakt z dwoma z tych przedszkolnych chłopców
(jeden z nich H. to wielka przedszkolna miłość ;) na każdych występach razem tańczyli, razem wierszyk mówili; pani z przedszkola jak i my mamuśki naszej parki dobrze wiedziałyśmy,że oni muszą być razem, bo inaczej to wieeeelka rozpacz by była)
o moim raku Młoda powiedziała tylko jednej osobie w klasie (miała wtedy 10 lat), tą osobą był właśnie H.
i tylko żal mi kopertę ściska, że nie są parą teraz ;)
Ancia, i jak opowieści podyskotekowe ;)
-
i tylko żal mi kopertę ściska, że nie są parą teraz ;)
a skąd wiesz że nie będą ;)
-
Dzieci może nie zawsze potrafią to wyrazić, ale płec jak najbardzioej rozróżniają.Pierwszy raz zakochałam sie w wieku 7 lat. >:D Była to ognista milość do rudowłosego Darka, z którym razem chodziłam do świetlicy. Nie byłam jedyna, której serce biło dla rudzielca. Któregoś razu z inną dziewczynką zaczęłyśmy gonić biedaka (hmmm, nie pamietam dokładnie, ale chyba chodziło o to, żeby go pocałować >:D ). Świetlica była duża, a na środku stała wielka wanna zbierająca wodę cieknacą z dziurawego dachu. Ukochany przeskoczył, ale my wywaliłyśmy ta balię. Resztę popołudnia spędziłysmy z wielkimi szmatami w ręku, bacznie nadzorowane przez jedną z pań C:-)
Ale to jeszce nic! Dawno temu była duża światynia Kryszny w Krakowie, a obok należąca do świątyni fabryczka słodyczy. Skutkiem tego codziennie było tam ludno, a w firmie pracowały równiez młode mamy, które często przyprowadzały ze soba dzieci. Jedna mama miała 2,5 roczna córeczkę, inna 3 letniego chłopca, a żona prezydenta światyni miała synka w wieku lat 6. Obaj malcy kochali się w uroczej dwulatce. To powodowało konflikty. Wiadomo, młodszy przegrywał walki siłowe, ale nie poddawał się i gdy tylko w pobliżu nie było starszego kolegi nadrabiał urokiem osobistym. Najlepsza była scenka rodzajowa, która kiedyś rozegrała się w czasie jakiegoś święta. Kilkadziesiąt osób w światyni, 3-letni S. tańczy wśród dorosłych, zwrócony jak Pan Bóg przykazał w stronę ołtarza. I nagle pojawia się ONA. Tłum wokół znika, znikają trzymający ją za ręce rodzice. Twarzyczkę S. rozświetla promienny uśmiech, niczym zahipnotyzowany, rusza ku ukochanej i ... zaczyna tańczyć wokół niej, z takim wyrazem twarzy, że żaden z amantów hollywoodzkich by sie nie powstydził xhc
-
Ano z dziećmi to bywa różnie. Mój starszy jak miał 5 lat to był wielce zakochany w koleżance o rok starszej. Pojechał do niej na rowerku, po dtodze kupił Prince Polo bo z pustą ręką nie wypada i zamknęli się w pokoju. xhc.
Wielka miłość trwał ze 3 miesiące. Potem były wakacje i jakoś im przeszło.
Ancia co do grzywki to mój też tak ma. Czapki, kaptura absolutnie nie, bo mu grzywa padnie. Ma stać na sztorc choćby nie wiem co. Lakier musi być super mocny i fryzura robiona z godzinę przed lustrem. Gorzej niż dziewczyna xhc.
Ach te nastolatki :D
-
u swojego rozpoznałam stan wyższego_zakochania się, gdy zaczął kąpać się 3 razy dziennie ;D
Opowiem, ze i ja się po raz pierwszy zakochałam w przedszkolu - właśnie były wspólne wierszyki i przynoszenie cukierków w kieszonce fartuszka ;) A później nawet imienia nie pamiętałam. Aż do czasu ogólniaka, gdy to w okolicach 3 klasy do nas dołączył. Długo nie mogłam skojarzyć - skąd to mogę go znać, aż on przyniósł do szkoły nasze wspólne zdjęcie z przedszkola; zresztą ja w domu miałam takie samo >:D No i miłość, tak na bardziej poważnie trwała sobie jakiś czas. I się skończyła, gdy na wycieczce szkolnej w góry tak się upił, że… eh… No i go rzuciłam 8)
-
Agawo, cudna historia! :oklaski: A ja gdy miałam 12 lat zostałam przeniesiona do innej klasy i... posadzono mnie z dawnym ukochanym w jednej ławce! Niestety, miłość nie mogła zakwitnąć na nowo, gdyz jego miedziane włosy zbladły i zaczęły się kręcić. No i już czar prysnął >:D A szkoda, bo jego mama mowiła mojej mamie, że nagle zaczął czyścić paznokcie i myć się ochoczo xhc
-
tia…, to mycie u chłopców - bardzo podejrzana sprawa >:D
-
w przedszkolu w mojej grupie był G - siedziałam z nim przy stoliku
no ale przy stoliku siedziała też Gośka
obie kochałyśmy się w G.
"oj ty ty, oj ty ty, za koszyczek zapłać mi" - ona z nim wtedy tańczyła, mam to udokumentowane na zdjęciu; pani ustawiła mnie do tańca z moim bratem, wrrrr, ale byłam zła; chciałam Gośkę talerzem (instrumentem) walnąć, taka byłam zazdrośnica
G. się wyprowadził, do szkoły poszedł gdzie indziej
minęły lata ... noooo chyba co najmniej ze 20
kumpelka (bardzo mi bliska) zrobiła imprezę (prywatka to się wtedy nazywało), miał być jej nowo poznany chłopak
nooo i pewnie już odgadłyście, że to był G.; nadal przystojny, nadal wesoły, zabawny, nadal miał to coś w oczach ....
połowę prywatki przegadaliśmy / druga połowę spędził ze swoją dziewczyną
oglądając zdjęcia, gdy tylko natknę sie na te z przedszkola, szukam G. mojej pierwszej miłości :)
-
Uwielbiam Was i Wasze historie...
Kapi wrócił zadowolony. Największą furorę zrobiły Oskary (zrobili Oskary???): jedne z popisem akrobatyki drugi break-dance. Natalia była. A i owszem, ale od juniora usłyszałam stanowcze: "Mamo, to kumpela. Ja się niej nie kocham!".
MOja pierwsza miłość też rodem z przedszkola: Kiśtuś Pasztuś. W szkole (mimo, że przeszliśmy wspólnie podstawówkę) gust mi się stanowczo zmienił. Przeżyłam miłość od pierwszego wejrzenia - trzymało mnie 3 lata. W zeszłym roku od tej odzyskanej przyjaciółki dostałam życzenia i pozdrowienia od M. I jego zdjęcie. Nie poznałam gościa: łysawy, w okularach, grubszawy, niski... Teraz by raczej nie zaiskrzyło ;-)
To kto następny napisze? plisss....
-
Byłyśmy dziś z siostrą na grobiku dziecka naszej mamy. Wiem, że to brzmi okrutnie, ale tyle lat jeździłyśmy razem z mamą, rozmawiałyśmy, a teraz 4,5 roku od odejścia mamy miałyśmy zagwozdkę czy tam jest pochowany nasz brat czy siostra (bo na innym cmentarzu jest pochowane drugie dzieciątko z naszego rodzeństwa). Natknęłyśmy się na znajomą (zresztą też amazonkę) i ona z uśmiechem i ulgą skwitowała: Aaaa... to jeździcie do waszego chłopczyka. To dobrze, dobrze...
Czyli pod białym krzyżem jest Krzyś. Pierwsze dziecko mojej mamy; Od października do lutego leżała podczas ciąży, ale i tak nie udało jej się donosić i musiała jako 26.tka urodzić siłami natury martwe dziecko...
A obok dziadków jest Dorotka - starsza ode mnie o 2 latka...
Tak jakoś...
-
smutne to, ale ile daje pola wyobraźni...
mój mąż też ma taką siostrę młodszą Małgosię, która miała tylko jeden dzień,
oprócz tego ma jeszcze młodszą_podstarzałą ;) już siostrę, która wiele razy zastanawiała się, czy gdyby Małgosia żyła, to ona by się urodziła...
-
Anciu, też mam taką siostrę, Twoją imienniczkę. Urodziła się w 6 miesiącu, żyła tylko kilka godzin :( Teraz pewnie byłoby zupełnie inaczej i można by ją uratować... Byłaby ode mnie o 3 lata starsza.
-
Ile takich istnień jest/było i będzie nadal :(
Życie, ech......
-
na cmentarzu zawsze najbardziej przerażały mnie malutkie nagrobki... :(
-
Ten dzień jest ogólnie bardzo smutny.Wogóle nie lubię listopada
-
na cmentarzu zawsze najbardziej przerażały mnie malutkie nagrobki... :(
A mnie ludzka … no właśnie… nie wiem co… brak odwagi, niemoc… te grobiki najczęściej na obrzeżach cmentarza. Najczęściej (przynajmniej na naszym komunalnym) pozostają krzyże i nawet pomniki nie są stawiane. Jak byśmy chcieli ukryć fakt odchodzenia tych najmłodszych…
Ten dzień jest ogólnie bardzo smutny.Wogóle nie lubię listopada
Lubię. Zawsze lubiłam. W środę na grupówce z psychologiem rozmawiałyśmy o umieraniu, cmentarzach, etc… Wypsnęło mi się, że dla mnie cmentarz żyje – tyle wspomnień o zmarłych, tyle historii… To pewnie zasługa najmłodszego brata mojej mamy…
-
jak byłam mała, to, może nie centralnie na samym środku, ale gdzieś_tam, była alejka, przy której było skupisko tych małych grobów. maleńkie pomniki, często obok krzyża były jeszcze jakieś aniołki... teraz to się zmieniło, wiadomo, miejsca się nie rozciągają, więc i te maleństwa rozsiane są po całym cmentarzu...
a propos - jutro mnie czeka pogrzeb sąsiadki. takiej, co to była "od zawsze" i od zawsze na nas (dzieciaki) się wydzierała. a to, że w piłkę gramy pod jej oknem, a to że w rekiny... nie tak dawno z moją Babcią dumne_prawie_do_pęknięcia "obgadywały" swoje pierwsze prawnuczki - obie o tych samych imionach. Jej wnuczka była (jest) moją koleżanką, z którą to w latach szczenięcych byłyśmy "siostrami"... ech... zmienia się ten świat... zaczyna brakować tych, którzy kiedyś byli jakąś ostoją... wykrusza się towarzystwo...
-
Metko, wykrusza...ale zobacz jak fajnie, że są prababcie... Moim nie było to dane... W sumie to moi siostrzeńcy nie mają od 4 lat ani jednej babci, ani jednego dziadka...
Moje rodzinne osiedle bardziej już" po drugiej stronie". A że wojskowe było i na cmentarzu wygospodarowali wojskową kwaterę, więc... znów większość po sąsiedzku...
-
Meciu, to że wykrusza, to normalna kolej rzeczy (życie to śmiertelna choroba....) :-*
Też mam swój mały grobek. Dzieci miałyby braciszka, dużo młodszego, miałby teraz 23 lata :'(
Ale Bóg (los) chciał inaczej....
Co tu lubić, nie lubić to święto... Wszystkich Świętych, to święto tych, którzy już są świętymi (niekoniecznie tylko tych, o których świętości zdecydował kościół) i którzy mogliby być dla nas wzorem do naśladowania. Poustawiali drogowskazy, przy których warto się zatrzymać...
A pamięć o zmarłych i ich wspominanie, do których to święto skłania, jest ważne i cieszy mnie, że zwyczaj ten w Polsce wciąż jest żywy.
A tak w ogóle, lubię odwiedzać cmentarze, nie tylko w te dwa dni w roku i lubię się zadumać przy grobach, nawet nieznanych mi osób
-
nie no, ja to przecież wiem, nie trzeba mi tłumaczyć. ot, takie moje refleksje.
a cmentarzy nie lubię od kiedy mam tam dwie bardzo_bliskie osoby. kiedyś lubiłam pochodzić (szczególnie z Babcią), powspominać, pogdybać i choćby groby pooglądać. drzewa wszędzie, więc spacer miły ;) od "pewnego czasu" nie mogę, rozrywa mnie z bólu, i jak się da, to nawet na 1 listopada nie chodzę. w tym roku planuję iść, czuję, że dam radę. tylko boję się, że jak już oswoję jeden ból, to dojdzie mi następny... i znów przez kilka lat będę cmentarze omijała szerokim łukiem
sorry, Anciu, że u Cię. jakoś tak wyszło... mogę wykasować, tylko słówko szepnij!
-
Szepczę: zostaw...
Jako córeczka tatusia baaaardzo trudno mi było..... Aż do 4 miesiąca, gdy stałam nad grobem i pytałam rozmawiałam z nim: Nawet nie wiem gdzie jesteś. I czy jest Ci dobrze....
Maj, bezchmurne niebo...
Odwracam się do wyjścia i na niebie wybucha tęcza (ani nie padało, ani nie miało zamiaru...) ... od tej pory mam w sercu spokój...
-
:)
też mam takie przeżycia... na pograniczu z magią... niesamowite rzeczy dzieją się czasem nad grobami...
a może to my chcemy je takimi widzieć...? tylko, że w dziwny sposób, dają ukojenie i siłę...
-
:)
też mam takie przeżycia... na pograniczu z magią... niesamowite rzeczy dzieją się czasem nad grobami...
a może to my chcemy je takimi widzieć...? tylko, że w dziwny sposób, dają ukojenie i siłę...
...świętych obcowanie....
Przyznaję, że klepałam, nie wiedząc co to znaczy :-[
-
Moje doświadczenie też ma coś wspólnego z hipotezą o tym, że zmarli do nas przychodzą. Mamusia odchodziła całą noc i jak jej wracała przytomność, krzycząc wołała Michał (tatuś) mamo ratuj... A ja siedziałam cały czas obok, przytulałam, głowę opartą miała o mnie. Nie wołała też brata, który podczas choroby nią się zajmował znacznie więcej niż ja. I ten krzyk był niesamowity, brakło tchu na oddychanie, a skąd siły na taki krzyk; byłam pewna, że już ich widzi i raz jest jeszcze tu, a raz już tam :-\ Krzyczała tak donośnie, że pacjentki kazały pielęgniarce ją wywieźć z sali. Dostała mamusia izolatkę...
Jak to inaczej wytłumaczyć. Mój tatuś nie żył już 10 lat, a babcia 21 lat...
Dziwne, tylu rzeczy z ostatnich czasów nie pamiętam, a tę noc i popołudnie, tak jakby to było wczoraj... a minęło 18 lat
-
Dana, bo takie dni nie są codziennością, odchodzący bliscy nie są zwykłymi dla nas ludźmi...
Podobne do Twojego pożegnanie przeżyła kuzynka mojego męża, gdy odchodziła jej babcia. Też wołała i śmiała się do swojego brata i męża, których od lat nie było wśród żywych.
Nie byłam ani przy mamie, ani przy tacie. Ale myślę, że nie podołałabym temu...
Za to mama raz pojawiła się przy mnie, ale to ...inną razą opowiem...
-
Anciu, jak musimy po podołamy (nawet nie zdajemy sobie sprawy ile wytrzymamy - doświadczyłam tego :( )
nie ma co wypierać faktów, bo się z nimi nigdy nie pogodzimy i wewnętrzny bunt nas zniszczy
-
Dana, a co ja wypieram? ;-)
-
myślę, że Dana nie miała na myśli, że Ty Anciu cokolwiek wypierasz,
a ja dziś już zrobiłam rundkę po cmentarzach i powiem Wam, że zwróciłam szczególną uwagę - po pierwsze dlatego, że odwiedzałam takie miejsce, a poza tym zapewne przez wspominanie tutaj - na miejsca z grobami malutkich dzieci, nawet mam kilka zdjęć, różnie to wygląda - w jednym miejscu wielkie_pustawe pole, w drugim ciasnota...
-
Mag już odpowiedziała Tobie Anciu, pisałam tak ogólnie, a właściwe dokładniej o sobie, nie wróciłabym do normalnego życia, gdybym nie pogodziła się ze śmiercią synka, użyłam słowa wyprzeć, może niezbyt trafnie.
Już spadam i nie smęcę, za oknem wciąż przyjemna jesień, miłego wieczoru :)
-
Dzień dziś wyjątkowo piękny (niestety przesiedziałam w robocie…), na jutro i niedzielę też zapowiada się pięknie :)
Od jakiegoś czasu lubię cmentarze. Napawają mnie zadumą, ze spokojnym smutkiem sobie chodzę pomiędzy grobami i wspominam tych, którzy odeszli. Uwielbiam zmrok na cmentarzu, gdy palące się znicze dają taki piękny poblask na drzewa; niemalże jak duchy; prawie mogę je zobaczyć.
Kiedyś było inaczej: cmentarze wywoływały we mnie tyle żalu i nieukojonej tęsknoty za bliskimi, których już nie ma, że ból stawał się nie do zniesienia. Czy to znaczy, że pogodziłam się z ich śmiercią? Nie. Raczej dopiero teraz potrafię zawrzeć w sobie tęsknotę i nie cierpieć z braku, a pozostać przy spokojnej radości, że w ogóle takie kochane osoby były w moim życiu…
-
Dana, smęcenie dozwolone :-)
Agawo, jak to trafnie określiłaś...
Raczej dopiero teraz potrafię zawrzeć w sobie tęsknotę i nie cierpieć z braku, a pozostać przy spokojnej radości, że w ogóle takie kochane osoby były w moim życiu…
A ja spędziłam pracowicie godzinę w ogrodzie...czas umilały ganiające się kociambry i słońce w trakcie złotej godziny...hmmm... to lubię!
-
czytam
no i muszę, bo inaczej się uduszę
proszę zgasić światło, zamknąć oczy, a wcześniej kliknąć na link .......
https://www.youtube.com/watch?v=fpAr4Xd8sbo
-
Łaaadne....i mądre. Dziękuję Tojko!
-
O:-)
-
Czytam i czytam. Ja również nie lubię chodzić na cmentarz. Od śmierci mojego taty po prostu nie mogę, do końca nie pogodziłam się z tym, że Go już nie ma... :-[.
Na dodatek idąc na Jego grób widzę obok (nie śmiejcie się) swój nagrobek. Tak mi po prostu wali do głowy ::((.
A to wszystko przez te głupoty co wyczytuje się w dr google. Oj głupja ja pinda jezdem :))
Przepraszam Ancia, że w Twoim wątku ale tak jakoś naszło...
-
Nie jesteś głupia, Ewka, ale bardzo się boisz, prawda?… Też się boję ...
-
Ewko, jesteś w takim momencie leczenia, że Twój strach nikogo nie zdziwi,
ja też na początku bałam się, że moje życie się szybko skończy, zazdrościłam staruszkom, których widywałam na ulicy (uwierz, coś tak rzuciło mi się na oczy, że wyławiałam z tłumu same osoby po osiemdziesiątce ;) ) bo oni to tak fajnie mają...
ale to mija
to znaczy wydaje mi się, że ten pierwszy żywy strach mija, zmienia się w zwierzątko bardziej oswojone (u jednych bardziej, u innych mniej)
natomiast słabość do starszych, pomarszczonych, skurczonych ludzi pozostał mi do dziś, bardzo lubię na nich patrzeć - może dlatego, że miałam taką starą malutką, pomarszczoną i ukochaną babcię Balbinkę, która choć nie miała żadnego wykształcenia, była bardzo mądrą kobietą
i chodzić po cmentarzach uwielbiam, głównie po tych starych, uważam że są równie ciekawe jak zabytki - opowiadają wiele historii i to nie tylko tych sławnych, ale zupełnie nieznanych ludzi,
zawieźcie mnie na Powązki - nie wyjdę przez tydzień ;)
lubię cmentarze, mimo że rodziców straciłam bardzo wcześnie,
za to mam inną nielubność - nie lubię pogrzebów, są w naszej religii strasznie dołujące i wg mnie mają bardzo mało z pożegnania
sorry Anciu, ale taki czas listopadowy i padło na Twój wątek :)
-
Ja w trakcie leczenia i długo po wogóle nie mogłam iść na cmentarz,czułam w sobie ból ,strach i niechęć do tego miejsca.Mój mąż umierał bardzo świadomie i powiedział ,że on będzie nade mną czuwać.Powiedziałam ,że tylko mam się nie bać .Nie nie nie będziesz,ale ja będę się o ciebie troszczył.W pierwszym momencie jak zachorowałam ,to pomyślałam ,że był niezadowolony z mijego wyjazdu z Austrii i zmusił mnie przez chorobę do powrotu.Byłam na niego zła.teraz jednak wiem,że dzięki niemu miałam możliwość leczenia się w dobrych warunkach i nawet mu podziękowałam.Zresztą idąc na cmentarz zawsze z nim rozmawiam i coraz bardziej mi go brakuje.
-
Tak dziewczyny.
Natalko moja mama to cały czas mówi do taty, czy jest w domu czy na cmentarzu, ja zresztą też.
Ja też podziwiam starszych ludzi. Oczywiście zazdroszczę im tylu latek.
Mag moja babcia ma 84 lata i jest całkiem samodzielna, kielicha sterzeli, rowerem zapindala. Raz nawet Ją policja zatrzymała i skontrolowała xhc.
Czasem nawet miałam żal, że ja w tym wieku muszę być tak doświadczona. Wodocznie tak miało być. ^-^
Powiedziano mi, że właśnie ja byłam taką podporą dla mojem mamy w tym trudnym dla Niej okresie życia. Była bardzo zżyta z moim Tatą więc ja musiałam być przy Niej. Taki był i jest widocznie mój los.
Ogólnie to zgadzam się z Tobą Mag, cmentarze mają swoją historię. Tylko serce boli jak widać gróbki dzieci, młodych ludzi. Te pogrzeby to porażka, 3/4 ludzi przychodzi z ciekawości. Szczególnie dużo ciekawych jest na wsi, gdzie ludzie są tacy a nie inni. Ale no takie jest życie i nic poradzić na to nie można. xhc.
Koniec z tymi smutkami, bo Ancia Nas ukatrupi ::((
-
bo Ancia Nas ukatrupi ::((
i będzie horror ;) albo thiller ;)
zależy jak podejdzie do tego ukatrupienia :D
-
będzie Halloween ztx
-
Będą... ukłony szacunku i podziękowania...
Wątki nie są wyłącznie do laurek i całusów. One są naszym życiem...
Więc piszcie piszcie piszcie...
Jak zwykle zatrzymałam się dziś przy 2 pomnikach: wysoki anioł o twarzy Melanii... Uczennica mojej siostry. MIała 15 lat gdy odebrała sobie życie. Ile siły trzeba mieć, by na pomniku umieścić napis: Bóg tak chciał...
Zaraz obok 15.letni Igor. Jeździł w zawodach samochodowych. ZGinął śmiercią tragiczną.... Nie. Nie w trakcie zawodów. Poznał kogoś w Lublinie i ze znajomym jechał do Lublina samochodem na wagary...
I jeszcze pomnik przyprawiający mnie o ciary. Beata, Bianka i Julia. Pewnie matka i córki. Zginęły tego samego dnia... DO zeszłego roku myślałam, że to może wypadek...Ale wówczas przeczytałam pożegnanie od brata i rodziców "o zbrodniczej ręce"...
-
dziś raczej jednak w halloweenowym nastoju jestem; na cmentarze jadę jutro, więc jutro się zadumam…
A dziś za to pokażę napis z mojego ulubionego nagrobka z warszawskich Powązek; zaglądam do niego corocznie :) Lubię takie klimaty; szczególnie dziś ;)
http://lol24.com/fotki/napisy-reklamy/oryginalny-napis-na-nagrobku-7018 (http://lol24.com/fotki/napisy-reklamy/oryginalny-napis-na-nagrobku-7018)
-
bardzo oryginalne epitafium a piszący pozytywnie zakręcony :)
-
Oryginalne O0
-
ja tylko o napisach:
mój ulubiony napis na nagrobku to od lat wielu oczywiście "organista" przy nazwisku męża i "żona organisty" przy nazwisku żony xhc
natomiast od niedawna, bo niedawno znalezione: "Wiktor jakiśtam z małżonką" (nie pamiętam czy aby Wiktor, a nie mogę fotki znaleźć)
a Ty agawo koniecznie zrób swoją fotkę tego napisu :D
-
"usilnie proszę o błogosławieństwo uśmiechu i laskę pogody ducha zamiast westchnień i smutku ... "
jakbym dani czytała
-
subtelność i rodzaj delikatnego a w punkt trafiającego żartu też mi Dani przypomina…
Fotkę zrobię :) tylko nie wiem, czy nazwisko wygumkuję ;) A nazwisko zacne i znane :)
-
Skoro znane, to po co ukrywać.
-
Na grobie któregoś aktora (w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć) jest napisane:" Czekam na was".
-
Hihihi... ja też mam świętokrzyskie kwiatki ;-)
Obok kuzyna "cóś takiego"..
-
A to mi się nawet podoba:
-
A to mi się nawet podoba:
Ładne :)
-
A dziś za to pokażę napis z mojego ulubionego nagrobka z warszawskich Powązek; zaglądam do niego corocznie :)
Ten nagrobek to także moje "miejsce postoju" podczas odwiedzin Powązek, tak samo jak grób Jacka Kaczmarskiego i Tuwimów.
Od dawna też próbuję odnaleźć tam nagrobek z napisem "Byłem kim jesteś - będziesz kim jestem", przechodziłam obok niego tylko raz i nie umiem ponownie tam trafić.
-
Znów zajrzę do rodziców... Nie ma co trzymać do weekendu wypalonych zniczy na płycie pomnika... Ich mix świadczy, że sporo osób zagląda do nich. To miłe... Zresztą, sporo znajomych się dziwiło, że kościół pękał w szwach na pogrzebie mamy...
Czas leczy rany...
Teraz dopiero dochodzą do mnie historie sprzed lat dotyczące dziadków (Jego, ojca mojej mamy nawet nie poznałam, odszedł przed moimi narodzinami), babcię ledwo pamiętam (cieniuteńki warkoczyk i picie esencji herbaty w półlitrowego metalowego kubka).. Może właśnie po niej jestem taki uparty osioł... bywam... Bo halluxy mam po dziadku i mamie ;-)
Spotkałam wczoraj przy grobie drugich dziadków swoją kuzynkę. Jest 2 lata młodsza ode mnie. Wygląda na dobrze zakonserwowaną 60,tkę z ostrym makijażem. Drugi wnuk w drodze.... A pamiętam jak bawiłyśmy się w sklepik sprzedając zerwany krwawnik, nać marchwi, niedojrzałe guguły...
-
Dzień Zaduszny do południa spędziłam na cmentarzu .... piękne słońce, nisko świecące podkreśla kolor żółto-brązowych liści, których jeszcze dość dużo jest na drzewach. Byłam u Rodziców, Dziadków u dalszej rodziny i znajomych, których już z nami nie ma ..
Zapaliłam znicze podumałam w zamysleniu..
Dość dużo ludzi ale raczej spokój i cisza dominuje.... 8) ............ no ba dominowała do momentu aż mój wnuk K. nie zaczął wrzeszczeć bo mama mu nie chciała wyjąć chorągiewki spod pomnika Żołnierzy. Nie pomogły tłumaczenia, że ma dwie w domu wczoraj kupione !!
Wrzeszczał przez pół cmentarza aż do samochodu. Nie obyło się bez komentarza jakiejś babci z wózkiem, która powiedziała do córki: niech pani uspokoi to dziecko bo moje się obudzi :o Córka nic nie powiedziała, ale prawie zabiła ją 'wzrokiem' ;D
No jak można uspokoić małego terrorystę, który jest na etapie wymuszania wszystkiego płaczem i złością ::((
-
No niestety czasami tak bywa Parabolku.
Ancia a dlaczeko ja o tobie myßlè jak o kobitce max 35- letniej a o kuzynce puszesz jak o kobiecie ok 60 ??????
-
Natalko, Ancia nasza ma niewiele więcej :)
-
kuzynka pewnie się bardziej posunęła ;)
-
kuzynka pewnie się bardziej posunęła ;)
Mag ma rację, we wnukach xhc
są kobiety które mając dorosłe dzieci i wnuki chcą wyglądać majestatycznie :-\
-
A to mi się nawet podoba:
Ładne :)
ja Tacie kazałam na tablicy wygrawerowac taki "Odszedłeś tak naglei bez pożegnania, jak ten co nie chce swym odejściem smucić, jak ten co wierzy w chwili rozstania, że niebawem ... wróci.”
-
To samo jest u mojej koleżanki...
Bo rzeczywiście tak było: 13 sierpnia upadła w domu. 15 sierpnia odeszła. Pękł tętniak. Zostawiła 2 dzieci. Ona sama nie miała wtedy 38 lat.... Była jedną z osób, które się lubi od pierwszego wejrzenia, tak bezwarunkowo...
Czasami zaglądam do niej i proszę o radę...
-
mój Tata pojechał jak co poniedziałek do pracy, przywitał sie z pracownikami, cieszył sie ,że bedzie krótki tydzień nagle upadł, dostał zawał 7 listopada mina 4 lata ( ja 11 listopada mam urodziny) a ja ciagle to widzę i ciągle czekam ..........
-
Aniu, nie wiem, które rozstania są łatwiejsze. Mój chorował pół roku, przy czym przez 3 m-ce był z nim utrudniony kontakt, był przerzucany ze szpitala do szpitala (na neurochirurgii usłyszałam: A czego pani chce - my tu nie leczymy, my tu operujemy). Byłam przerażona, że we trzy (mama, siostra i ja) nie umiemy się nim dobrze zaopiekować: tak zwyczajnie, fizycznie - podnieść, umyć, nakarmić, a przecież ważył nie więcej niż 55 kg... Dopiero gdy poszedł do szpitala i w ciągu 3 dni doprowadzono do odleżyn tak głębokich, że widać było kość ogonową (a zabraniano nam się nim zajmować, bo niejako miał opiekę), to serce nam naprawdę pękło... A a wypisie szpitalnym znalazło się słowo kacheksja....
Pamiętam, jak po pogrzebie taty mówiła: "Wiesz Aniu, to nie mama ani brat. To moje życie umarło"...
Mama odeszła 3 lata później tak, jak żyła: cicho i skromnie: zawieziona do szpitala postanowiła umrzeć, szybko, by nie robić nikomu problemu (juz 1 dnia załatwiła księdza, etc.)...Nikt jej nie zatrzymywał, za bardzo tęskniła za swoim Romkiem.
-
Anciu, piękne to co piszesz o więzi rodziców; miłość jest ważniejsza, niż długie życie :-\
-
Dzięi Dana.
Nawet mój mąż stwierdził, że to nie fair, bo on trafił na naprawdę fajnych teściów a ... w niebie okazali się bardziej potrzebni ;-)
-
Aniu ich miłość pozostała z Wami, a wierzę, że i stamtąd czuwają nad Wami :)
-
czuwają czy nie, ale czasem ktoś jest bardziej potrzebny na ziemi niż tam...
-
Anciu, przytulam... Mój tato zmarł 10 lat temu, po długiej chorobie, wiem, jak trudne są te ostatnie momenty, ta bezsilność - chcesz pomóc, a często nie wiesz, jak... Pamiętam nieustanną wędrówkę po szpitalach, to tu, to tam... Też myślę, że może lepiej szybko, z zaskoczenia. Ech, trudne to wszystko.
-
szybko, z zaskoczenia też nie jest wcale lepsze. przerabiałam na sobie. dla umierającego - super, dla zostających - koszmar, który ciągnie się dłuuuugo (nie wiem ile - u mnie minęło 5 lat, a dalej na dźwięk dzwonka telefonu wszystko mi w środku zamiera...)
-
czuwają czy nie, ale czasem ktoś jest bardziej potrzebny na ziemi niż tam...
Metko u mnie miną 4 lata a ja wszytsko mam przed oczami, każdy szczegól pamietam , słowo, twarz ludzi w biurze, oczy lekarza. też uważam ,że bardziej jest mi Tata tu potrzebny nie tam...
-
szybko, z zaskoczenia też nie jest wcale lepsze. przerabiałam na sobie. dla umierającego - super, dla zostających - koszmar, który ciągnie się dłuuuugo (nie wiem ile - u mnie minęło 5 lat, a dalej na dźwięk dzwonka telefonu wszystko mi w środku zamiera...)
To zależy jak się umiera.Jak patrzyłam na męża 24 godz na dobę z tlenem,jak łapał powietrze ,jak widziałam strach w jego oczach,to prosiłam Boga o śmierć dla niego.Tak było również z moją siostrą czy ojcem.Gdy wiesz,że umierasz i czujesz nadchodzący koniec a serce chce żyć ,ja nie mogę nawet myśleć ,co człowiek wtedy czuje
-
Trafiłam kiedyś na Tajemnicę szczęścia i zaczęłam odmawiać. W obietnicach jest m.in. że osoba, która odmówi modlitwy: Już na 15 dni przed śmiercią będzie przeżywała szczery żal za wszystkie popełnione grzechy z świadomością ich ciężkości oraz Uchroni go przed nagłą śmiercią....
No i tak nie do końca mi się te dwa punkciki podobają ;-)
-
"Nie ma nic gorszego niż śmierć spełnionego marzenia"...
To z pomnika syna mojej lektorki ze studiów. Maciek miał 29 lat. Super-zdolny facet pracujący w Szwajcarii przy tym zderzaczu hadronów.
I to chyba na tyle w temacie tych ostatnich dni...
Wszystkich odwiedziłam...
Kolorowych snów!
-
no, cytat powalający... :(
-
No właśnie, nie wiadomo co lepsze. Ja widziałam jak mój Tata odchodził. Rozmawiał z Nami, śmiał się i nagle o 1,16 w nocy telefon od Mamy, Ewa Tata.
W dwie minuty i byłam przy Nim. Rozmawiał, czekał na karetkę. Potem do karetki i na moich oczach reanimacja. Serce zaczęło znowu bić, ale już nigdy się nie obudził. Dwa miesiące katorga w śpiączce. A ja się modliłam, żeby Bóg już Mu ulżył i Nam.
Piszę to i łzy mi lecą. :'(
Ja nie umiem się z tym pogodzić, za cholerę. >:(
Chyba z żadną śmiercią nie można się pogodzić. Ja przez ten rok to więcej o śmierci myślałam niż o życiu. Ach, tak mnie naszło dzisiaj....Ancia wybacz, zaś w Twoim wątku O:-)
-
Ja przez ten rok to więcej o śmierci myślałam niż o życiu.
no to najwyższy czas coby o życiu zacząć myśleć :)
-
Ewo, znam to...
Ale kiedyś dostałam znak. Albo sama uznałam to za znak, że jest mu dobrze i ... serce się uspokoiło...
-
Miesiąc temu było tak...
-
Dzisiaj rano było tak...
-
wyprostowały się i zrobiły ciemne? same?
-
U Anci to chyba możliwe!!!!!
-
Wyprostowały same. Ściemniały z moim udziałem...
A po opuszczeniu pani Emilki....
-
oooooooooooooo :oklaski: nowa Ancia :0ulan:
-
:-*
Ładnemu we wszystkim ładnie :)
-
podobasie :oklaski:
-
o Ancia :oklaski: :oklaski:
-
całkiem inna Ancia!
ładnie jest :)
-
ślicznie! :-*
-
Ło matko, jaka grzeczna dziewczyneczka, taaa.
I co się tak zabunkrowałaś na tym fejsie? Ani polubić, ani komentarza na temat np.octu wstawić, ani wiadomości wysłać! Dobrze, że po focie Cię tam rozpoznałam :P
-
A ja pewnie nie rozpoznałam bo na 130 znajomych zidentyfikowałam tylko około 30!!! :o
-
A dziękować, dziękować <3...
Perła, co ja poradzę, że Zuckerberg mnie dopiero z nr 31 wpisał jako Aneta Gierczak ;-)
W domu głosy podzielone:
dziecko: i coś Ty najlepszego zrobiła?!?
małż: nareszcie mam ładną żonę!
-
Gdzie te śliczne loki. Ale w nowym image jest też zajebfajnie ztx
-
Ewo, żal mi loków, bardzo mi żal... Ale to były tylko pochemiczno-tymczasowe...
-
Szybki test: czy kogoś Wam ta osóbka przypomina?
-
Niestety nie :(
-
Mama? :)
-
stawiam jak Agawka - Mama :)
-
eee, ust korale inne mają
-
Gdyby Ancia się tak uśmiechnęła, to usta upodobniły by się. To jednak chyba mama, bo ewentualnie, starsza siostra.
-
Eeeee...nie... Gdy na warsztatach poznałam DanęPar od razu skojarzyła mi się z naszą kielecką Amazonką - Miecią. No po prostu jak siostry: obie energiczne, pełne pomysłów, zwiedzające świat, aktywne... I to właśnie Miecia...:-)
-
Po mamie mam warkoczyki (odziedziczone po kądzieli) ;-)
-
Łatwo jest domyślić się, która moja mama, prawda?
A to moje mysie ogonki :-)
-
O :) jakie śliczne ogonki :) U mnie była palemka >:D Ogonki zresztą też. I jeszcze naleśnik. Moja mama była bardzo kreatywna w tym zakresie ;D
-
Anciu, chyba wkleją swoją fotkę, zobaczysz że z lica nic, a nic nie jesteśmy podobne, a co do cech, cóż wielu takich jak ja i to jeszcze wielokrotnie bardziej ;) jak tak sądzisz, to jest w tym coś. Zawsze uważałam, że liczy się, jak jesteśmy postrzeganie, a nie to co o sobie myślimy >:D
-
Zawsze uważałam, że liczy się, jak jesteśmy postrzeganie, a nie to co o sobie myślimy >:D
a ja tyle lat się łudzę, że to, co o sobie myślę, to najprawdziwsza prawda ;D
xhc
-
Ogonki zresztą też. I jeszcze naleśnik
też miałam zestaw - naleśnik + ogonek/ki :)
Zawsze uważałam, że liczy się, jak jesteśmy postrzeganie, a nie to co o sobie myślimy >:D
dla mnie liczy się życie zgodnie z wpojonymi wartościami i własne sumienie a nie postrzeganie innych bo każdy może mieć inne oko >:D
-
a ja tyle lat się łudzę, że to, co o sobie myślę, to najprawdziwsza prawda ;D
xhc
dla Ciebie, naturalnie tak, ale nie żyjemy sami np. na pustyni. Zwykle robimy coś by nas zauważono, doceniono, pochwalono.... wyróżniono
i nasza prawda o nas samych może, ale nie musi się zgadzać z prawdą, jaką mają inni o nas :)
-
i nasza prawda o nas samych może, ale nie musi się zgadzać z prawdą, jaką mają inni o nas :)
Z tym się w pełni zgadzam.
Zwykle robimy coś by nas zauważono, doceniono, pochwalono.... wyróżniono
Z tym natomiast nie. Szczególnie ze słowem "zwykle".
Jeśli coś robię, to zwykle dlatego, że chcę, że lubię, że tak MI pasuje. Nie "pod publikę". Gotuję np. tak, żeby mi smakowało, to, co robię w szkole, to też nie dla zaszczytów, dodatków czy pochwał, tylko dla własnej satysfakcji. Nie powiem - jak mnie ktoś przy okazji pochwali, to miłe, choć ja akurat zawsze czuję się skrępowana.
Nooo, i oczywiście mnóstwo rzeczy - i w domu, i w pracy - robię, bo po prostu muszę :P
-
Hamaczku właśnie dlatego napisałam zwykle, a nie na pewno :)
Miło słyszeć, że jesteś wyjątkowa i odbiegasz od zwykle spotykanych motywacji działań :oklaski:
-
Ale "zwykle" to znaczy "przeważnie", a chyba tak nie jest. Wg mnie ludzie "czasem", a może "nierzadko" żyją dla pochwał, ale na pewno nie "zwykle". No chyba że ja naiwna jestem ???
-
Wg mnie ludzie "czasem", a może "nierzadko" żyją dla pochwał, ale na pewno nie "zwykle". No chyba że ja naiwna jestem ???
hamaczku, mam podobnie i myślę, że naiwna nie jesteś - my po prostu z innej gliny, ale wiem,że takich ludzi jak my jest baaaaaaardzo dużo
od dawna wisi mi "co ludzie powiedzą"
żyję tak jak ja lubię i tak jak ja chcę, bo to moje życie
nie robię nic pod publikę - raczej robię dla siebie albo dla innych, ale nie w sposób jak to dziś jest na ogól przyjęte " za ile?", "a co z tego będę miał ? " "czy to sie opłaci ? "
często moja Starsza mi mówi: mama, ale w Twoim wieku to chyba już nie wypada - he_he, w jakim wieku? a niby czemu nie?
ludzie się dziwią, że tyle pracuję, że te wszystkie nadgodziny to tak za darmo - no, ale ja lubię swoją pracę, wykonuję ją jak umiem najlepiej i mam ogromną satysfakcję jak ogarnę cały ten "bałagan";
a pochwały .... nie czekam na nie .... ale miło słyszeć: "pani jest moja najulubieńsza" ;)
-
Nie no, mnie tak całkiem nie wisi, nieraz czegoś nie robię, bo właśnie: nie wypada. I zazdroszczę nawet tym, co mają odwagę (czy też charakter po prostu taki), żeby naprawdę robić/mówić, co im się żywnie podoba.
Ale
- jeśli coś robię - to nie dla poklasku,
- jeśli czegoś nie robię (bo np. "nie wypada"), to też nie dlatego, by się komukolwiek przypodobać (no, ewentualnie, żeby nadmiernie nie podpaść ;) ).
-
z tym moim tumiwisizmem i wypada_nie_wypada to nie jest tak do końca całkowity "tumiwisizm" ino tak w granicach rozsądku; ale ja raczej z tych odważniejszych i granica tumiwisizmu jest bardzo duża ;)
-
Anciu, a wiesz Ty, że my w jednej szkole się uczyły ;)
Sorki za wcięcie się w dyskusyję ;)
-
Sorki za wcięcie się w dyskusyję ;)
Może i dobrześ zrobiła - może starczy ;)
-
[/quote]
a ja tyle lat się łudzę, że to, co o sobie myślę, to najprawdziwsza prawda ;D
xhc
[/quote]
xhc xhc xhc
-
-to co o sobie myślimy i jacy jesteśmy nie zawsze jest odzwierciedleniem tego jak nas dostrzega otoczenie,
-np.tu na forum wedle jak piszesz tak Cię oceniają ale to złudna opinia /moim zdaniem/,
-zawsze powtarzam beczkę soli trzeba zjeść żeby kogoś poznać,
-obecnie dużo osób bardzo dba o swój wizerunek i dobrze ,pracują nad sobą ale niech to nie będzie fałsz,ukrywanie własnej osobowości,
-uważam że wszystko co robimy swoim życiu a robimy to sercem jest pasją,
-wypada nie wypada względne pojęcie ,jak mi z tym dobrze to wypada a jak ktoś uważa że mi nie wypada to jego problem
-były ogonki,był naleśnik i były loki ;D
-
Najważniejsze ,to żyć w zgodzie z samym sobą .Jeżeli tak jest to z czasem opinja innych będzie mało ważna.
-
O.... ale fajnie. Dzień mnie nie było a tyle czytania. Dzięki.
Mirusiu, a którą szkołę masz na myśli?
Od lat miałam pewne rozbieżności pomiędzy samooceną a oceną innych..przez innych. Ale doszłam do wniosku, że w mojej samoocenie była spora dawka sabotażu...i krytyki ... i nadmiernych ambicji i ... eliminuję skutecznie te wampiry... Niełatwe to, choć słabość fizyczna po onko terapii mocno mi to ułatwiła...
-
Aniu, najgorszym "sędzią" dla nas jesteśmy sami mi. ludzie bardzo często widza nas znacznie inaczej nizmy samych siebie. My czasami za duzo chcemy od siebie i przez to cierpimy
-
Mirusiu, a którą szkołę masz na myśli?
Tę nach Krakau :)
-
Ooo... miło wspominam. Miałam taką miejscówkę, że śniadania jadłam w Sukiennicach, tzn. w tamtejszej restauracji. Cudne to było. Po porannej mszy na kawkę i faworki wpadali emeryci. Ale tacy cukierkowo-filmowi...
A jaką jajecznicę serwowali na małych, pogiętych aluminiowych patelenkach....miodzio!
-
(...) śniadania jadłam w Sukiennicach, tzn. w tamtejszej restauracji.
(...) A jaką jajecznicę serwowali na małych, pogiętych aluminiowych patelenkach....miodzio!
Tak, też tam chadzałam na śniadanka, ale chyba częściej do Kurzej stopki i do barów mlecznych, wokół Plant było ich parę :)
-
Zeszło mi tak jakoś szybko z tą końcówką października, ale jutro na bank nastawiam ciasto http://wkuchniaganiok.blogspot.com/2010/08/chyba-powinnam-zaczac-od-piernikow.html
Od lat nie ma w domu Bożego Narodzenia (i kolejnych miesięcy, często nawet całego roku) bez pierników Aganiok.
Najtrudniej było piec 2 lata temu... Po diagnozie...
W tym roku bezczelnie w puszce zalęgły się mole. Tyle pysznosci musiałam wywalić do kosza :'(
-
Uryczałam się dziś jak bóbr. A wszystko przez Nemeczka... :'(
-
:D czyżby lektura była do przeczytania?
-
:D czyżby lektura była do przeczytania?
Tak, już przeczytałam (tę akurat lubię, w odróżnieniu od poprzedniej lektury). Pamiętam, że w kinie (w czasach podstawówki) też ryczałam. A egzemplarz książki jest moim rówieśnikiem. Trzeba ostrożnie kartki przekładać, co by się nie rozsypał...
-
tyż ryczałam przy Nemeczku, w dodatku potrójnie :'(; najpierw w okolicach roku '72, później '96 i znowu około milenijnego :'( i jak sobie przypomnę teraz, to od razu mam podkówkę :'(
ale gorsze jest to, że przy Kamieniach na Szaniec ryczałam ciągle i znowu - bo ja nie mogę o cierpieniu jakoś, szczególnie małych/młodych…
dodam, że z Miasta 44 wybiegłam z kina ze szlochem :'(
O piernikach doczytałam :) Też w tym tygodniu będę pierniczyć ;D
(za wyplenienie molowego towarzystwa kciuki zaciskam; u mnie pomógł dopiero remont kuchni 8))
-
Nad Nemeczkiem ryczałam ostatnio chyba w 5 klasie.. Moi ch dzieci rzecz jasna (mam taką s chzę, że czytam wszystkie ich lektury - nooo, prawie wszystkie).
-
Betty, ale czytacz lektury z nimi czy im ? Bo ja z tych matek, co do samego końca, czyli do tego momentu aż mnie nie pogonili, to czytałam IM, nie z nimi 8) Pamiętam, jak wymiękłam w okolicach końca gimnazjum młodego, gdy próbowałam modulując głos i intonację podbijając wydobyć treść z Krzyżaków ;D Się już nie dało :-X Nawet chusteczkę chwytałam przy słowach: 'mój ci on', nawet plastikowym mieczem machałam i takie różne… I nic. Nie zapaliła się pasja w młodym. Pogonił mnie z czytaniem. No i wtedy zaczęłam czytać sobie jego lektury ;) Niestety w tej chwili jestem pewna, że ani Żeromskiego ani Orzeszkowej ani Reymonta nie przeczytał ::)
-
Nieeee, Agawa.
Czytam SOBIE, podbierając kiedy sami nie czytają.
Na początku, kiedy byli młodsi, miało to na celu późniejsze sprawdzenie, czy uważnie przeczytali ;)
Później już w nawyk mi weszło.
Aktualnie przerabiają Kłamczuchę Musierowicz.
Wiecie, że Mlodej się nie podobało?
Ja w jej wieku wciągałam wszystkie książki Musierowicz, Siesickiej..
Noo, ale ja w ogóle uwielbiałam czytać (w przeciwieństwie do niej... ::(().
Już Młody więcej i chętniej czyta.
A przecież czytaliśmy im "od brzucha"..
Więc pasja powinna zostać zaszczepiona..
Fakt, ja nie miałam smartfona, tableta i laptopa..
-
-Mosiurewicz to nie dla współczesnej młodzieży,niestety :(
-kiedyś rozmawiałam z koleżankami mojej córki z podstawówki i jednogłośnie stwierdziły że takich książek Ania z Zielonego wzgórza ,Abigiel itp Mosiurewicz,Siesicka,Snopkiewiczowa nuda/ale nawet pewnie jednej kartki nie przeczytały z tych książek/ ,a ja konsekwentnie młodą zachęcałam do przeczytania tych książek
-teraz młodzież czyta" 50 twarzy Greya "
-generalnie młodzież lektur i książek mało czyta :(
-
to zbyt duże uogólnienie, że teraz młodzież nie czyta,
a już na bank, że jeśli czyta to 50 twarzy Greya 8)
młodzież czyta i ma różne gusta - tyle, że czytajacych jest niewielki procent, zupełnie tak samo jak z czytaniem u dorosłych
agawo, ja bym nie rozpaczała nad nieznajomością akurat tych autorów, niech młodzi czytają to, co teraz jest na fali i o czym można pogadać z innymi ludźmi, jest cała masa takich książek
-
A ja zawsze się chwalę , że przeczytałam wszystkie lektury oprócz drugiej czy pierwszej części Dziadow i bodajże "Kordiana i chama" bo przerabianie ich zbiegło się z moją chorobą( pewnie az tak bardzo mnie nie ciągnęły bo jakos odeszły w zapomnienie).
W domu byłam nauczona czytania od chwili gdy poznałam litery .Zaprowadzono mnie do miejskiej bibilioteki w drugiej klasie, zapisano i zauroczyłam się tym miejscem na zabój. Uwielbiałm czyta , a lektury lubiłam poznawać do przodu, czyli te z wyższej klasy . Większość bardzo mi się podobała. Myśle , że zaszczepiłam tę miłość swojemu dziecku , nie wiem czy była lektura której nie poznała! :) Do dziś jak tylko ma wolną kasę kupuje książki! TYlko gdzie to miescic?
a ja od choroby i od czasu gdy moje oczęta się zestarzały czytam jakby mniej, co bardzo mnie nie satysfakconuje . Owszem pochłonęłam wiele książek "na temat" czyli raka, żywienia itp. ale już mniej tych" innych ". Nadal uwielbiam odwiedzać bibliotekę ,ale tych nowych , poszukiwanych książek niestety tam nie znajduję!
-
Uwielbiam rozmowy z ludźmi o wspólnie przeczytanych książkach, uwielbiam poznawać w ten sposób świat przeżyć, skojarzeń innych osób, w tym przede wszystkim moich dzieci :) Pewnie dlatego mi zależy, aby znali ten kanon, który zbudował mój świat skojarzeń ;) Od dawna sięgam po książki, które oni czytają, choć gdy byli w wieku Wiedźmina & spółka było ciężko, to akurat nie bardzo we mnie wchodziło ;) Zresztą to samo ostatnio weszło na filmy.
Pamiętam przeżycie z pogranicza szoku ;D, gdy przy śniadaniu gadaliśmy o czymś_tam i starszemu się wyrwało: 'Y.T. go home" (lekko obrażonym tonem, bo nie dostał tego, co lubi ;)) , ja dopowiedziałam mu: "Życie jest jak pudełko czekoladek - Nigdy nie wiadomo co Ci się trafi." (kontekst rozmowy nie do wytłumaczenia - dotyczył naleśników z serkiem, którego starszy nie lubił >:D). Gadając ze starszym zerknęłam na młodszego i zobaczyłam okrągłe oczy mówiące: 'ale ja nic nie kumam' 8) I się nagle okazało, że on nie widział ani Y.T. ani Foresta Gumpa ::(( Normalnie szok :o
Nadrobiliśmy ;D Bo dla mnie trudną jest sytuacja, gdy właśnie najbliżsi nie kumają jakiegoś świata symboli dla mnie oczywistych; jakby to przenosiło się na możliwość rozumienia języka komunikacji na głębszym poziomie.
Z tego powodu też trudno mi się rozmawia z osobami, które nie przeczytały/przerobiły jakiegoś podstawowego kanonu literatury polskiej czy światowej… I oczywiście nie rozliczam ludzi z tego, czy coś przeczytali czy nie, bo nie o to chodzi - ale przeżywam delikatny niepokój komunikacyjny, gdy rozmawiam ze znajomymi np. o sytuacji zmiany rządów w tej chwili w Polsce i ja mam odniesienia wewnętrzne do niszczenia pracy poprzednich pokoleń i gdzieś nieświadomie odwołuję się do poszanowania pracy pozytywistycznej, a znajomy ani o Lalce ani o Szklanych domach nie ma pojęcia (co właśnie u młodych zbyt częste) i nie możemy się zupełnie dogadać, bo zaczyna się rysować nie tylko podział pokoleniowy, czy wykształceniowy (bo to naprawdę bywa nieważne), ale światopoglądowy. Lektury kształtują naszą osobowość.
Chyba za bardzo się rozgadałam ::)
Ot, takie sobotnie dywagacje po spacerowe w zimny dzień. W sam raz dzień na sięgnięcie po lekturę jakąś. Nie mogę zmęczyć Ksiąg Jakubowych, które mój starszy połknął w kilkanaście dni :o I jest zachwycony. Kiedyś to ja jego popędzałam, teraz on mnie; bo czeka bardzo, aby pogadać, wymienić się myślami…
-
Agawa, no z tym mieczem i chusteczką to .... dzięki! Po raz pierwszy w dniu dzisiejszym się uśmiechnęłam!
Teraz wzięłam się na metodę: ja czytam sobie, junior czyta sobie, potem mu włączę audiobooka, a potem film (ale w tej, nie innej kolejności). Jak przeczytam to łatwiej ogarnę ewentualne prace domowe i wypracowania ;-)
Niestety junior nie jest mocny z polskiego, a pani nauczycielka nalezy do mocno specyficznych (porównuję choćby z podejściem mojej siostry, która też jest polonistką). Ale cóż, nauczycieli się nie wybiera. Choć, gdy mały się trzęsie podczas pisania dyktanda i opowiada mi o tym w domu, to mi go tak po ludzku i mamusinemu szkoda <3
A dziś słucham Trójki. Tak pięknie grają. Dead Can Dance, Peter Gabriel... tylko dlaczego musiało się aż tak wiele złego wydarzyć... Pierwsze moje skojarzenie to również sobota, słuchanie trójki i wiadomość o zestrzeleniu prezydenckiego samolotu. Akurat byłyśmy z mamą w castoramie po nasiona... Poprosiła bym wyłączyła radio, bo nie chciała słuchać...
W takich dniach zadaję sobie pytanie: jak dobry Bóg może na to pozwolić. I drugie, jak zły musi być Bóg, by do tego zachęcać...
I nie wiem czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź...
-
Masz rację Agawo, Kiedyś pożyczyłam chrześniakowi mojego męża (miał wtedy z 15 lat) moje stare książki: Niziurski, Siesicka, etc. Był zachwycony! Ale dzieciaki teraz tego nie czytają. Sama sięgam czasami po literaturę młodzieżową (Harry Potter, Miziołki, Oksa Pollok), ale większości na pewno nie znam....
-
Harego Pottera uwielbiałam czytać :) Czytaliśmy na głos :) Ogromna przyjemność :)
Myślę sobie, że jest tak niewiele rzeczy, działań, które mogą łączyć rodzica z dzieckiem. Głośne czytanie jest jedną z takich, które u nas się sprawdzały. Ostatnio po raz kolejny odgruzowywałam dom; spakowałam kilkanaście pudeł z książkami do czytania głośnego wnukom. Jeszcze o nich moi synowie nie myślą, a już ja im zajęcie zaplanowałam ;D
-
Kiedyś wpadłam na pomysł czytania Kapiemu tekstu a'la gwara góralska. O rety! Ale mieliśmy i mamy do tej pory ubaw z takich tekstów. Płaczemy ze śmiechu...
-
Wyobrażam sobie ;D
-
Moja znajoma, od blisko 20 lat mieszkająca w Paryżu napisała na facebooku: Mój świat się zawalił.
Od razu pomyślałam o jej dzieciach i wnukach i wydarzeniach ostatniej nocy...
Odczułam ulgę, gdy okazało się, że zięć zdradził jej córkę. I że został na tym przyłapany....
-
świat się wali czy nie, każdy ma swoją tragedię...
-
… tak, każdy ma swoją tragedię…
-
-mag napisałam że generalnie młodzież nie czyta bo tak jest ,większość czyta bo musi przeczytać lekturę bo nauczyciel wymaga ,ale owszem są osoby które kochają ,lubią czytać,pasjonaci ,wynieśli z domu czytanie książek i ich moja opinia nie dotyczy,widziałam naocznie wypożyczając książki z biblioteki że młodzież szuka ,wypożycza,czyta ale jest to niewielki procent,inaczej wygląda to na rożnym poziomie przedszkolak ,szkoła podstawowa ,gimnazjum ,szkoła średnia / wyszczególniam liceum/,studia wyższe i dorosłość'
-wymieniałam 50 twarzy Greya/jeden z wielu przykładów/ ale ten tytuł mi utkwił dlaczego_ szukając kiedyś książki w Matrasie chyba 10 dziewczynek pytało o nią i było wszędzie głośno o niej w TV,w prasie /moda ale czy wartościowa lektura ?/
- jeszcze jeden przykład nasz Franko dostał kolejną czy setną książeczkę od dziadka ,koniecznie chciał wziąć ja do szkoły i poprosił pani ze świetlicy "zerówki"żeby przeczytała wszystkim dzieciom ,odpowiedziała później Franiu teraz się bawcie i taka sama wymówka przez cały tydzień więc przyniósł z powrotem ją do domku smutny ,mówiąc pani nie ma czasu na czytanie :(,oczywiscie zanim zaniósl mial ja przeczytana przez nas
https://www.google.pl/webhp?sourceid=chrome-instant&ion=1&espv=2&ie=UTF-8#q=procenty%20czytaelnictwa%20mlodziezy%20w%20polsce
Anciu :-*trochę prywaty ale dyskusja potrzebna
-
Pewnie, że potrzebna.
Ja w wieku juniora pochłaniałam książki. On...mniej ;-)
-
no, moje też mniej czytają niż ja...chociaż do biblioteki chadzamy regularnie i się obrażają jak pójdę sama, a ich nie zabiorę. więc chyba nie jest najgorzej ;)
-
Jak Wy na to wszystko znajdujecie czas ? :o
Ja kiedyś czytałam bardzo dużo ale teraz to prawie nic a nic. Szacunek wielki O:-)
-
ja w szkole średniej nie lubiłam czytać, w podstawówce- nie smiac się- mama czytała mi -czerwonego Kapturka, Antka i janka Muzykanta bo ja ryczałam jak dziecko , nie mogłam przeczytać.
Teraz chętnie czytam, po powrocie z Litwy przeczytałam Dziady:) będąc tam nareszcie zrozumiałam co autor mial na mysli, chociaz romantyzm w ogóle do mnie nie przemawia, tak jak Sienkiewicz.
teraz czytam duzo ,duzo więcej, chociaz po12 h w pracy kilka stron i padam
-
- jeszcze jeden przykład nasz Franko dostał kolejną czy setną książeczkę od dziadka ,koniecznie chciał wziąć ja do szkoły i poprosił pani ze świetlicy "zerówki"żeby przeczytała wszystkim dzieciom ,odpowiedziała później Franiu teraz się bawcie i taka sama wymówka przez cały tydzień więc przyniósł z powrotem ją do domku smutny ,mówiąc pani nie ma czasu na czytanie
w "mojej" szkole praktykuje się, że w młodszych klasach jest głośne czytanie przez .... rodziców;
niepracujący rodzice umawiają sie między sobą i z wychowawcą i przychodzą na lekcje z ulubioną książką ich dziecka (książka musi być wcześniej "zatwierdzona" przez wychowawcę) aby ją przeczytać wszystkim dzieciom w klasie, potem dzieci robią pracę plastyczną nt przeczytanej książki
-
w "mojej" szkole praktykuje się, że w młodszych klasach jest głośne czytanie przez .... rodziców;
Zgłosiłam się na ochotnika na przeczytanie fragmentów mojej ulubionej książki z dzieciństwa. Stanęłam przed biblioteczką i wyciągnęłam Pollyannę (eeee...nie dla chłopaków), Błękitny zamek (eee...to samo), Babcię na jabłoni (boooszz....cóż oni mogą o tym wiedzieć), Ten z piegami i tamten z nosem (uwielbiałam, ale tam jest milicja a oni na policji chowani), Profesor Gąbka (no...karamba sie może udać), Robin Hood (wytłumaczę, że to taki Hulk tylko z lasu)... No i wciąż myślę... Najbardziej lubiłam baśnie "Z piekła rodem", ale ksiądz w szkole nieżyciowy...
-
Tojka Twoja szkoła może jest wzorcowa u Frania nie ,pani w klasie czyta ale rzadko /do pracy obecnej wychowawczyni nie mamy zarzutu,jest w porządku / ,a w świetlicy gdzie dzieci przebywają od 13.30 często do 16-17 tylko bawią się same ,niektóre panie wytykają namiętnie do rodzica bo X był dziś niegrzeczny /a może się nudzi?/,dwie szczególnie zmęczone stażem często ,idą po południu do sali informatycznej ,włączają kompy i dzieci siedzą zaczarowane ,ale są tez takie panie i pan że się chce zorganizować zajęcia ,że se chce z dziećmi bawić ,że się chce wspólnie porozmawiać.Poprzednim roku było nocne czytanie bajek dla dzieci ,rodziców ,nauczyciele czytali na sali gimnastycznej,siedzieli,leżeli wraz z rodzicami na kalamitach,kocach -cudna akacja a w tym roku nie ma bo wszystko podporządkowane od września obchodom 70- lecia szkoły ale te obchody nie są dla dzieci uczących się,absolwentów tylko nauczycieli ,byłych nauczycieli,pracowników i władz kościelno -politycznych,nawet piątek był wolny od zajęć decyzją rady pedagogicznej,bo były próby artystyczne poza szkołą a obchody były w sobotę poza szkołą .My czytamy z Franiowi od małego/bardzo to lubi i się wręcz domaga / ,zresztą naszym dzieciom tez czytaliśmy codziennie do poduszki czy wolnej chwili .
-
Wow, madzia, to nocne czytanie super.
Od września jestem w nowej szkole. Prywatna podstawówka i gimnazjum. I wiecie...widzę ogromną różnicę. W zaangażowaniu nauczycieli, w realizacji pomysłów, w wachlarzu zajęć pozalekcyjnych... Kapi chodzi ze swoimi rowieśnikami na jedną godzinę angielskiego z native speakerem. Jest bardzo zadowolony. Sama piątak klasa do piątku liczyła sobie 4 uczniów. W piętak doszedł jeszcze jeden chłopiec.
Porównując do szkoły Kapiego (kiedyś także mojej, nawet moja wychowawczyni uczy juniora historii) to ... nie ma porównania. Sam junior zapowiada, że do gimnazjum idzie "do mnie" :-)
-
Tojka Twoja szkoła może jest wzorcowa
nieeee, moja szkoła nie jest wzorcowa,tylko dyrekcja jest baaaaardzo wymagająca ;)
a w świetlicy też "różne panie" pracują ;)
-
no moja młoda chodziła do prywatnego gimnazjum językowego z uprawnieniami szkoły publicznej /chyba dobrze napisałam /,w klasie było 8 uczniów,klasa dwujęzyczna z językiem hiszpańskim ,z lektorami hiszpańskimi ,dodatkowo nauka etyki i filozofii ,możliwość zdobycia certyfikatów językowych i po skończeniu jej poszła dalej za ciosem do liceum gdzie tez miała dwujęzyczność z hiszpańskiego tylko że nauka trwała 4 lat /taki był system 0-3/, możliwość zdawania matury hiszpańskiej ,mogła zostać tam w gimnazjum i kontynuować naukę dalej w liceum ale niestety nie chciała /do normalnej szkoły poszła :) liczna klasa ,duże ,liceum ;) /
oczywiście Tojka od góry przykład i dobre zarządzanie a jeszcze jak takie osóbki jak Ty tam pracują :oklaski:
-
Rozsadza mi czerep. Okropność. Odgłosy szkoły nie do zniesienia :-( Po raz pierwszy od 23 m-cy... A cóż się dzieje???
Wczoraj śniło mi się, że byłam w szpitalu. Obok łózka siedział małż i trzymał mnie za rękę. A ja poczułam, że coś się dzieje w paszczy i zaczęłam wyjmować własne zęby...Nie, nie szczękę, ale po kolei wypadały mi kły, trzonowce... Zanim przyszedł lekarz miałam na dłoni kupkę uzębienia luzem...
To jeden z tych snów, co się spełniają - ilekroć mi się śnią zębiska to choruję.
Choć...2 lata temu jakoś nie wyłapałam takiego...
-
Nie baw się, Anciu, w odczytywanie senników ;) Po prostu kiepsko się czujesz - i pogada szaleje i napięcia w świecie mogą powodować takie perturbacje. Lepiej spróbuj wrzucić na luz, dać sobie coś przynoszącego odpoczynek, a jednocześnie podnoszącego odporność. I nie koncentruj się na myśli o chorobie, a raczej na zdrowiu :)
Buziaki :-* :-* :-*
-
Anciu, przytulam w bólu :-* mnie też łeb napierdziela :(
-
Taka duża dziewczynka a wierzy w bajki buuuuuu.Głowa boli ,organizm buntuje się i dlatego te sny. :0ulan: :0ulan:Pierś do przodu ,jesteś zdrowa i tyle :0ulan: :0ulan:
-
Nie, jakoś nie przywiązuję już do tego snu swoich myśli i obaw.
Ale wsparcie od Was bardzo miłe...
Popijam pyszny sok domowej roboty, czeka na mnie kanapka z gęsiną, która cudem pozostała po wczorajszym wypaśnym obiadku...Popołudniu pilates...gra mocniejsza muza z lat 80.tych i sobie podśpiewujemy... dam radę...
:-*
-
Nie masz wyboru xhc xhcŻycie jest piękne ,na diabła je sobie psuć głupimi myślami ztx ztx
-
To jeden z tych snów, co się spełniają - ilekroć mi się śnią zębiska to choruję.
Choć...2 lata temu jakoś nie wyłapałam takiego...
wiesz co... nie sam jeden rak na świecie. możesz mieć na przykład hemoroidy. albo mega_sraczkę. albo palec w ręce (zdrowej) złamać na nartach. albo wszy ze szkoły przyniesiesz. ofkors niczego Ci nie życzę, ale dlaczemu na hasło "zęby = choroba" uruchamia Ci się w myślach opcja 3-literowa...? nie bądźmy tacy ograniczeni >:D
jak nie wyłapałaś, to znaczy, że jednak nie zawsze się spełnia :P
spokojności głownej. ja też dziś mocno nie w formie. :-*
-
Metko...i muszę po ściereczkę do czyszczenia monitora lecieć xhc
A słuchanie stacji z hitami z lat 80 skutkuje tym, że się uśmiecham https://www.youtube.com/watch?v=TtZv3OwpZOA
I wspominam, jak z przyjaciółką byłyśmy zakochane w tym samym egzemplarzu i stworzyłyśmy na jego cześć "hymn"" Idzie ulicą Artur Drewin, niebieskie dresy ma, na nosie duże żółte piegi, na nogach buty dwaaa..."...
-
czytając Twoje "....gra mocniejsza muza z lat 80.tych i sobie podśpiewujemy.." chciałam zapytać, czegóż słuchasz :) , doczytałam wątek i się dowiedziałam :)
nas, zakochanych w muzyce lat 80-tych, tutaj na forum kilka jest :)
kliknęłam w linka z Twojego postu ... iiiiiiiiii słuchając megi, wyczaiłam na liście po prawej strony, coś czego nie słuchałam daaaaaaaawnoooooooo
he_he... biały rower nocą mi się śni, cały biały, na nim lampy trzy; ja na ramę będę Ciebie brał, tego z Ładą chyba trafi szlag :D :D :D - a ToJka razem z kumplem ze śpiewem na ustach popychają na jednym rowerze (niestety nie białym) w czwie na jasnogórskiej wieczorkiem .... eh wspomnienia_wspomnienia
i te białe skarpetki na nogach Kazia Barlasza, jak opony białego rowera ... noooooo cudne ;D
-
Mnie przez 3 dni też w łebie coś się działo. Jak przewracałam oczami to mnie bolało pod prawą powieką. Na dodatek to krzyż napindalał jak byk. Zmieniłam łóżko i jak ręką odjął. A głowa gdzieś mnie przewiało i zatoki się odezwały.
Ancia, spoko dobrze jest xhc. Ale wiem co myślisz, bo to samo robię ::((.
-
nie bądźmy tacy ograniczeni >:D
xhc
-
Za parę lat jak będzie wszystko ok, to może i strach się zmniejszy :))
-
Słuchajcie.
Ale ja się nie boję, że to rak... Może to dziwnie zabrzmi, ale ...to mi nawet do głowy nie przychodzi...
Po prostu śniły mi się zęby, a kilkakrotnie w życiu taki sen poprzedzał właśnie katar, gorączke, sraczkę, i co tam się jeszcze zamarzy ;-) Jak słusznie zauważyła metka.
Niektórzy moi znajomi...bardziej znajome są zszokowane, że nie śpię pod drzwiami laboratorium w oczekiwaniu na wynik: biopsji, usg, RM , etc. A ja się pytam: po co? Czy moje zniecierpliwienie w czymś pomoże? Tak... w sumie to może pomóc...pewnej gadzinie. A na tym mi bynajmniej nie zależy.
Teraz np mam prawie zielono pod nosem takie cuda mi się wyprodukowały w kinolu... I stad pewnie ten ból głowy. Raczej nie zatoki bo odchylam głowe bez bólu... Ale ze Shrekiem mogłabym stanąć w konkury ;-)
Udanego dnia!
PS. To my jakoby wcześniaki? http://kielce.wyborcza.pl/kielce/1,47262,19196286,kielecki-ratusz-swieci-na-fioletowo-dla-wczesniakow.html
-
Ancia wygrzej się ,sól morska ,piguła jakaś i zdrowa rybka będziesz !!!!!,
- kochana zęby jak się z krwią śnią wedle senników to źle wróży ,spokojnie kochana ,to stan naszej podświadomości działa na naszą noc :0ulan:,
-ooo te światełka fioletowe to dla mojej "starej" młodej
-
dla mnie też, bo i ja wcześniak :D
ale nic nie zobaczyłam, bo mi się pokazuje, że wyczerpałam limit >:(
za to przypomniałaś mi Anciu, że mam gdzieś takie filoletowe zdjęcie Pałacu Kultury, muszę poszukać
-
Ja już o 7:30 na terapii byłam.Ponieważ ośrodek jest w rozbudowie i remoncie to wszystko się rozciąga w czasie ,bo mniej pomieszczeń mają.Na zewnątrz pełne już prawie dekoracje świąteczne.Choinki ,lampki się palą a na dworze ok 17-20 stopni ::(( ::((
Ancia ja mam często" prorocze" sny ja na noc zjem coś ciężkiego ::((
-
Melduję, iż pomiędzy pieczeniem chleba, domowej pizzy w 3 wersjach, sprzątaniem, etc. znalazłam czas na nastawienie ciasta na pierniczki. mam nadzieję, że przed Bożym Narodzeniem dom otuli zapach świeżych wypieków a junior znów nieco się zdziwi górą rozkoszy ;-)
-
Anciu, zdjęcie to z już upieczonych, czy zeszłorocznych? Piszesz, że nastawiłaś ciasto, a tu już by były gotowe ???
Pewnie tegoroczne, ze względu na abstynencję cukrową, będą bez polewy :-\ stracą na urodzie :-\
Ale coś za coś, zaoszczędzi się na robocie :)
-
Dana, ciasto nastawiłam i dojrzewa. A pieczenie, zgodnie z tym co napisałam, przed tegorocznymi świętami, fotka zeszłoroczna. Nie zdobię. Brak mi cierpliwości. Ale za to kiedyś robiłam landrynkowe witraże i jakoś mam w tym roku ochotę powtórzyć eksperyment.
-
Wstaw swój przepis w naszych kulinariach. Są już tam przepisy Mag na pierniki.
Ja robiłam ciasto na 1-2 dni wcześniej, a u Ciebie jak długo dojrzewa?
-
Dana u mnie jest przepis. Zajrzyj na wcześniejszą stronkę :-) Ale to nie mój.... Ciasto dojrzewa 6 tygodni. U mnie w tym roku krócej...
-
świetna mina młodego 8)
ekstra góra dobroci :)
zbieram się do zrobienia ciasta z zapodanego przez Cię przepisu, ale ..... jeszcze się nie zebrałam
-
Zaraz zerknę :)
Nie zepsuje się przez 6 tygodni ???
-
Znalazłam i mam do przepisu pytanie:
Przyprawy
2 łyżeczki mielonego cynamonu
2 łyżeczki mielonego imbiru
1/2 łyżeczki mielonego czarnego pieprzu
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
kupujesz zmielone, czy sama mielisz
I uwaga, na trochę więcej niż 1 kg mąki 1/2 kg miodu i 2 szklanki cukru, to trochę dużo, może właśnie ten cukier konserwuje to ciasto i dlatego może tak długo leżeć i nie dziwię się, że już takiej słodyczy nie lukrujesz
-
Cukier nie konserwuje pierników, robią to miód i przede wszystkim goździki. Dana możesz śmiało zamienić 1 szklankę cukru na 1 szklankę miodu i tylko dodać 1 szklankę cukru.
-
Gdzies na forum jest sprawdzony przepis na pyszne pierniczki tylko na miodzie- takie piekłam kilka lat, cukier niepotrzebny!
-
No bo niema przymusu dodawania cukru do pierniczków. Cukier wszedł bardzo późno jako tańszy środek zastępczy za miód.
-
Nie analizuję aż tak bardzo przepisu. Ciasto się nie psuje, w końcu prawdziwe toruńskie dojrzewa nawet kilka lat. A jeśli zjadam 1 piernik dziennie do kawy to ...znacznie więcej cukru jest w sklepowym jogurcie :-(
-
Anciu pytałam o przyprawy, czy sama mielisz, czy są gotowe mielone ???
-
Dana przecież sprawą jasna, jak sama mielisz to masz świeżą, aromatyczną przyprawę. Ja zawsze robię sama przyprawę do piernika, wtedy kiedy trzeba.
-
Różnie Dana. W tym roku korzystałam z gotowca ;-)
-
ja Wam zazdroszczę:)ja jestem lewa do pieczenia:) gotować lubie ale wszytsko co słodkie to lubię tylko jeść:)
-
Ale akurat piernik to ciasto które zawsze wychodzi i można to bardzo długo przechowywać. Ja na święta dużo wcześniej to piekę, bo piernik musi dojrzeć.
-
Ania, lulu ma rację (który to już raz ;-) ).
Bywało, że urządzaliśmy w domu Dzień Pierniczenia i kuchnia była opanowana przez stado 7-9 latków. I pierniki były pyszne. Tylko w kuchni armagedon...
-
Moje zielone gluty mają się na wykończeniu. Taką mam nadzieję.
Ale niestety teść też choruje. I to niesamowite, ale od niedzieli przeszedł drastyczną metamorfozę. Nie wiem czy to przeziębienie. Wydaje się nieobecny. Poszarzała twarz, przygarbiony. Nic prawie nie je. Wczoraj wyjechał samochodem i przytarł inny pojazd na parkingu. Wrócił do domu i nic o tym nie powiedział. Kupił leki w pon. na przeziębienie i powiedział, że ma je na receptę, co okazało się wierutnym kłamstwem. Dziś małż wyciągnął go do naszej pani dr. Obejrzała, osłuchała. W płucach szeleści... Albo antybiotyk pomoże i okaże się, że ta obecna sytuacja to chwilowa niemoc, albo rak zaatakował tak mocno, w czym pomogło mu przeziębienie, że być może rozlazł się po organizmie...
Małż przybity, trudno się dziwić. Teściowa lamentuje...echhhh...niefajnie, niefajnie....
-
Bardziej brzmi to jak depresja niż atak raka. Czasami może tak się zdarzyć, że osłabienie w jakiejś infekcji jest, nawet nieświadomie, traktowane jakby żyć dalej czy walczyć nie było warto. Nawet osoby, które na pozór dobrze się trzymają, a mają diagnozę, się złamują pod wpływem niby niezależnego czynnika.
-
Ancia a teść ma zdjadnozowanego raka? Sory ,że pytam bo nic takiego u Ciebie nie wyczytałam.
Może długo to przeziębienie w sobie nosił ,albo miał bezgorączkowe zapalenie płuc i organizm z twgo powodu jest tak osłabiony.Nie myśl zaraz tak czarno.Rak się nie rozwija przez 2 tygodnie tak silnie.
-
Depresja jest jednym z objawów raka płuc :-\ wiem, bo ta moja ciocia J., która miała raka płuc miała depresję. Po leczeniu było dobrze. Poszła do psychiatry, zaczęła żyć, zaczęła jeść, zartowała.
Ale nie rzuciła palenia bo pojawiły sie nowe stresy- rak wujka, choroba wnuka. Wtedy odwiedziłam ich niedługo przed wylotem i ciocia znowu wygladała depresyjnie. Wkrótce sie okazało, że rak wrócił.
Depresje w tym przypadku trzeba bezwzglednie leczyc, bo to własnie ona powoduje wyniszczajacy brak apetytu, który odbiera cialu siły do walki.
Ale samo przeziebienie nie musi swiadczyc o tym, że choroba sie rozwija. To normalne, że osłabiony organizm częsciej łapie infekcje. Ciocia I. ciągle jest przeziebiona, a jej przerzuty w płucach od tego nie rosną.
-
Tak, teść ma raka. W lewym płucu jest guz ponad 4x4x4 cm.
Niestety ma zbyt słabe serce, by przeprowadzić operację, by dać mu chemię. We wrześniu jedynie był na 4 naświetleniach. jest pod opieką poradni paliatywnej, bo tradycyjne leczenie w ŚCO nie wchodzi w rachubę.
fakt, teść jest humorzasty i przechodzi od skrajności w skrajność. Potrafi teściowej i Mariuszowi odburknąć, że nawet nie może w spokoju umrzeć... Ale ani nie chce słyszeć o psychologu ani o terapeucie EMDR.
Wiem, ze rak płuc jest podstępny - mój tato w lipcu był na oddziale pulmunologii, gdzie znaleziono zmianę w płucu, ale nigdy nie określono jej jako rak. Na głowie i na kręgosłupie miał wielkie torbiele - po hispacie wyszło, że to guzy przerzutowe, G1. Pierwotnego źródła raka nigdy nie odnaleziono. A w styczniu stałam nad jego trumną...
Po 8 latach historia zatacza pewnego rodzaju koło: my na wakacjach w Cro, a dziadek w szpitalu na diagnozie...
Liczę, że wstanie, ale póki co jest tak słaby, że aby wypić filizankę zupy krem musiałam go podtrzymywać, bo nie miał siły siedzieć.
A z innej beczki: dokładnie 2 lata temu pobiegłam do mojego gina na badanie. W piersi rósł już mój skorupiak. Ale uznałam, że to odnawia się torbiel, z której 3 m-ce wcześniej ściągnięto 15 ml płynu podczas biopsji. Pani Anetko, gdyby cokolwiek się działo to wie pani, trzeba zrobić USG, aby wykluczyć ten 1% niepewności, to czego wszyscy się boimy...
-
taaaa, 1%...
i to jest właśnie ta cała statystyka, nigdy nie wiesz w które widełki znienacka wskoczysz
-
Dokładnie. Wczoraj jedną z pacjentek omawianych na prezentacji po mastektomii profilaktycznej podskórnej była kobietka 38l., której zarówno na USG, RM, mammo a nawet biopsji mammo wychodziły różne zmiany, ale żadna nie została określona jako rak. Uparła się na cięcie, więc cycki wypatroszono. W jednym z nich był guz rakowy o średnicy 2 cm...
-
Niestety Ancia z rakiem płuc mam przykre doświadczenia mój mąż i moja siostra zmarli na niego.U siostry rozprzestrzenił sie na cały organizm ( miała drobnokomórkowego) walczyła prawie 3,5 roku.Mąż zmarł po 4,5 roku.Niestety to jest problem bardzo ciężki.
-
Wiem Natalio, wiem...
Najważniejsze, że antybiotyk zaczął działać. A skoro teść już się dochodzi z małżowinką, to znaczy, że wraca do zdrowia ;-)
Za to wczoraj z koncertu wróciłam z trzęsącym się juniorem. W nocy temperatura 39,3 :-( A le teraz spoko, bo tylko stan podgorączkowy. jemu chyba nie za bardzo się koncert podobał ;-)
-
- Mamo, a na National reklamują film Dzika Amazonka. To o Tobie będzie?
-
xhc
-
xhc xhc xhc
-
w punkt!
xhc
-
hehe, dobre
ale nie wiedziałam
że_żeś kobieto taka dzika jezd >:D
-
No synkowi to chyba można wierzyć. :))
-
- Mamo, a na National reklamują film Dzika Amazonka. To o Tobie będzie?
Dobre, dobre xhc
-
No właśnie: ja? dzika?
To już mu nie pozwolę oglądać filmów o morzach i oceanach, bo znowu mi wyjedzie z jakąś "ryczącą 40.tką" :-D
-
No a jak, dzika i szalona Amazonka xhc
-
Ancia jak się teściu czuje?
-
Natalio, dzięki, że pytasz.
Teść wraca do zdrowia. Pomalutku - już wstaje, dochodzi się z żoną, narzeka, zamierza odstawić antybiotyk... Wracamy do normy. We wtorek ma wizytę u swojej onkolog - zobaczymy wynik po ostatniej TK.
-
Wczoraj... to nie był dobry dzień :-(
Ciocia, której usunięto trzustkę ma raka. Przyszły wyniki z hispatu. Na usg zobaczono zmiany w wątrobie, których nie było przed 9 listopada :-(
Kolega zadzwonił, że dziś będzie w Kielcowie. Hurra! Niestety na onkologii z obolałą mamą, które lekarze nie potrafią powiedzieć, co za zmiany nosi w wątrobie. Widziałam ją dziś..obraz chodzącego bólu :-(
Koleżanka z liceum zadzwoniła, że 30/11 idzie wyciąć tarczycę. Ma pełno guzków... Sama po przejsciach, bo w wypadku połamała miednicę i 2 m-ce leżała bez szans na wyzdrowienie...
Echhh... Siedzę, patrzę w krzyż i pytam dlaczego....
-
No to miałaś Ancia czarny dzień.Życzę Ci ,żeby dzisiaj było lepiej :0ulan: :0ulan:
-
No to miałaś Ancia czarny dzień.Życzę Ci ,żeby dzisiaj było lepiej :0ulan: :0ulan:
Dzięki Natalio. Świeci słońce. Wygadałam się przez półtorej godziny przed i z moją psycholog... lepiej...
-
U mnie leje jak z cebra.Zimno nieprzyjemnie
-
oj Anciu, rzeczywiście paskudny dzień...
nie ma co pytać 'dlaczego', bo nikt nie odpowie,
można tylko zapytać, co robić dalej?
i jak się choć troszkę wie, to już jest dobrze 8)
-
Niestety dołączam. Mój Marek od kilku dni siedzi w Radomiu i dogląda ojca. Ten miał zostać dziś w szpitalu...ale już wiemy, że ma guza na płucach. Oby to nie było TO.
-
Oby Perełko :0ulan:
-
W poniedziałek nie chciał zostać szpitalu...powiedział lekarzom że musi coś załatwić i...zaczął robić porządki i żegnać się z rodziną..Dziś pojechali i teściu zameldował, że on już z tego przybytku nie wróci. Kurna..waleczny nigdy nie był :(
-
To bedzie trudno,najgorzej stracić chęć do walki o życie.Wtedy nawet lekarze nie mogą pomóc.Współczuje
-
Oooo.... Perło. Współczuję takich badań i diagnoz. Oby to nie bylo to!
Teść jutro idzie do swojej radio. pozna wynik tomografii sprzed m-ca. Od tego zależy czy wróci :-) i będzie chciał się spotkać ze Szczepaniakiem czy wróci :-( i uzna, że czas jechać wybierać kwaterkę na cmentarzysku...
-
:-[ współczuję
-
czytam i nie piszę, bo nie wiem co napisać… jakoś smutno :(
-
Anciu złe wiadomości nie są fajne ,wiem ,ostatnio miałam takie dni że byłam w czarnej d...pie
Perła ,moja mamcia już parę razy zegnała się ze mną i uciekła spod kosy ,teraz tez mam wesoło ale jestem dobrej nadziei a życie toczy się dalej,w R ordynator i onkolog w jednym z pneumologi nazywa się Papiewski,przyjmuje prywatnie w Salus Aegroti przy ul.25 czerwca
-
Dzięki madziu, na razie leży w szpitalu i od jutra go badają.
-
Teść wrócił z "bananem na gębie", piwem i pomidorami pod pachą. Widząc go takiego łatwo się domyślić: guz zmniejszył się o połowę.
Trudno orzekać czy to sprawiły 4 naświetlenia czy regularne picie wyciągu z korzenia mniszka... Ważne, że działą.
I nawet chętnie przystał na umówienie go w invex remedies!
Wam wszystkim życzę równie dobrych wieści!
-
To bardzo dobre wieści Ancia.Nie ważne co działa ,ale guz znika!!!!!!! :oklaski:
-
w mniszka to bym tak bardzo nie wierzyła jednak ;) Ale i tak najważniejsze, że guz mniejszy :)
-
Poranne rozmowy z ciągłym patrzeniem na zegarek:
- Synu, ruchy, bo ja jeszcze makijaż muszę zrobić!
- Makijaż? Po co - przecież masz już męża...
-
Poranne rozmowy z ciągłym patrzeniem na zegarek:
- Synu, ruchy, bo ja jeszcze makijaż muszę zrobić!
- Makijaż? Po co - przecież masz już męża...
Podobać się ZAWSZE trzeba- a nuż coś lepszego się trafi xhc xhc
-
dobre ,dla młodego :oklaski:,ooo u mnie to samo córka mówi ale wnuczek pod nosem odpowiada po co sie malujesz i mnie gonisz ?
Anciu coś mniej Cię z nami :(
-
Mnie piszę, to fakt. Ale dni jakies takie zalatane. Małż student weekendowy... mało casu kruca bomba, mało casu. A że ja chadzam spać z przysłowiowymi kurami, więc...;-)
Ale czytam. I myślę o Was <3
I jakoś tak zagęściła się atmosfera chorobowa wśród znajomych i rodziny... Ciotka od wczoraj na kieleckiej chemioterapii (oddziale znaczy): diagnozują. Ma gorączke i dostała antybiotyki.
Jej córka wczoraj dowiedziała się, że ma wadę nerki, która wymaga także zabiegu chirurgicznego. .... Echhh jakoś tak pagórkowato się zrobiło.
No i mam ból... okropny... Nie mogę się zdecydować, które kartki bożonarodzeniowe produkować w tym roku. A tu już 1 grudnia mija :-(
-
to prawda, jakoś chorobowo wszędzie... :(
-
Jaka cudowna cisza....znaczy, gra muzyczka, ale taka moja...
Małż w pracy. Dziecko w szkole. Koty śpią. Teście wyjechali. A ja w domu mam jeszcze 2,5 godziny TYLKO dla siebie!!!!
Jak fajnie jest się zatrzymać....
-
podaj łapkę ;D,upragniona cisza tylko stukot klawiatury ,kawka, ufff chwilo trwaj do 15 .00 :D
-
podaj łapkę ;D,upragniona cisza tylko stukot klawiatury ,kawka, ufff chwilo trwaj do 15 .00 :D
Oooo...super!
Ja o 13.15 zaczynam masaże....fajna rehabilitantka mi się trafiła. Śmieje się, że ma niewiele do masowania. Ręka z brzękiem niedawno była o 4,5 cm grubsza od tej nieoperacyjnej. A teraz jedynie 1 cm różnicy... Trójca pomogła: basen, masaż i graperfuity ;-)
-
żeby nie było tak dobrze zaraz na drabinę wskakuję i okna myje ;D ,tez rączkę i kręgosłup rozćwiczę ,bo od klawiatury i siedzenia bee mi się robi :D Anciu super ze masz taka możliwość i efekty :oklaski: :)
-
Madzia nie zasuwaj tak! Padniesz w święta, a reszta rodziny będzie celebrować.
Wczoraj na rehabilitacji wysłuchałam własnie kilku żali, że ręka spuchnięta jak balon i pani dr zaleciła bandaże: "i jak ja mam okna z tą laleczką umyć?", "pani dr, a kto mi uszka polepi?"....
A ja właśnie zlewam do butelek własnej produkcji ocet jabłkowy. Pachnie rewelacyjnie. Wygląda...mniej rewelacyjnie. Smakuje niczego sobie (jak kombucha)...
Produkuję masło rafinowane. Robi któraś z Was? Macie jakiś patent na wyławianie tych fafrocli z garnka?
-
Ancia dlatego rozkładam robotę w czasie , żeby nie paść ,lubię sprzątać jak nikt się pod nogami nie kręci i nie na ostatnią chwile ,mycie okien na moja rękę zbawienie działa ,naprawdę !!!!!
o fajnie z tym octem ,kilka razy sama kiedyś robiłam ,warto sobie przypomnieć :) wrzuć przepis !!!!!
-
Mówisz i masz: wedle tego robiłam
http://agnieszkamaciag.pl/ocet-jablkowy/
A ten mam zamiar wypróbować: http://stressfree.pl/ocet-jablkowy-przepis/
-
Masło rafinowane ?, może to to samo co klarowane?
-
Lulu, pewnie, że klarowane ;D (mam alibi: chemobrain) ;-)
Bardzo ładne dziś wyszło. Słoiczek już zastyga w lodówce...
-
Trafiłam wczoraj do dr Majkowskiej (endokrynolog). No....niewielu jest lekarzy, którzy sprawiają na mnie tak dobre pierwsze wrażenie (tym bardziej, że pojawiłam się jako ostatnia, spóźniona, a pani dr pracowała od 11 godzin).
TSH w górnej granicy normy - mam iść na usg.
A mojej M. (dziewczyna, która wprowadziła mnie do Amazonek, rok starsza ode mnie) pani dr wykazała Hashimoto. A ona od ładnych paru lat leczy się u jednej z najbardziej zachwalanych endkrynolog... W zeszłym miesiącu robiła badania i wtedy nic nie usłyszała na temat zapalenia... Wyszła nieco przybita...(rak piersi, spory dyskomfort po usunięciu dołu, kłopoty z kręgosłupem, i jeszcze to...)...
-
z Hashimoto da się żyć :)
Mam stwierdzone od kilku lat; coroczne usg, czasami biopsja ;) i tablety codziennie rano. Innych utrudnień w życiu nie obserwuję. Natomiast zaobserwowałam znaczną poprawę samopoczucie od momentu łykania Euthyroxu; jakby wręcz wspomagacz nastroju ;)
-
Agawo, a znasz bloga http://www.japonskimotyl.pl/
-
Niezbyt się Hashimoto interesowałam ;) Oddałam się w ręce mojej dr, łykam co każe, robię badania kontrolne gdy ona każe. I tyle :) Pewnie trzeba inaczej, ale w tej chwili (długa to bardzo chwila ;)) nie mam do tego głowy ;) Jeszcze bym się zbyt przejęła i przygieła od mnogości chorób i związanych z nimi restrykcji ;)
Ale strona ciekawa - zebrana wiedza podana przystępnie i systematycznie przekazana :) Niech służy każdemu, komu będzie potrzebna :)
-
Sobota 7 grudnia 2013 roku. Tego wieczoru zainaugurowałyśmy z kilkoma mamami z klasy Kapiego babskie imprezki. Syn wywędrował do koleżanki. Mąż był jakieś 3800 km od domu. A my zasiadłyśmy do suto zastawionego stołu: każda przyniosła coś ze sobą. Dawno się tak nie uśmiałam. Opowieść Agaty o jej prezencie na 30.te urodziny – voucherze na masaż i pobyt w SPA. Jej sposób na nieobnażanie się przed męskim (niezłym) masażystą i nałożenie stringów tył do przodu, by nieco zasłonić pośladki. I jego prośba „A teraz proszę położyć się na plecach”. ...No tak..moja opowieść nie odda tego bólu brzucha od spazmatycznych ataków śmiechu... Delikatnie polewało się wino, palaczki zmuszone były wychodzić na strych, półmiski jakoś opornie pustoszały...Krewetki nie wszystkim przypadły do gustu, za to blondynki a'la Nigella Lawson a i owszem...
W końcu zgadałyśmy się o planowanej przeze mnie biopsji na najbliższy wtorek. Mało która z dziewczyn robiła systematycznie USG, chodziła do ginekologa...rekordzistka była prze 9 laty po połogu...
W komodzie czekały na mnie surowce do corocznej produkcji kart bożonarodzeniowych, stroików, ozdób choinkowych itp. Mam na tym punkcie nieuleczalnego pier...lca ;-) Dojrzewało ciasto na pierniki...
To była jedna z ostatnich radosnych sobót w owym czasie...
-
Cudne są takie babskie chwile :)
To co, w tym roku powtórka za 3 dni ???
-
Cudne są takie babskie chwile :)
To co, w tym roku powtórka za 3 dni ???
Kto wie...
Ale tak, masz rację Dana. I moje kobietki okazały się niezastąpione. Np. przed operacją też zorganizowały sobotę specjalnie dla mnie. Przed południem stałam nad trumną syna mojej chrzestnej... A wieczorem, utulona, podnosiłam kąciki ust...zajadając się przepysznym ciastem...
-
… krąg kobiet… tyle w nim ciepła, oparcia, zrozumienia
Kiedyś kobiety miały swoje miejsca spotkań - śpiewały, opowiadały historie z życia, haftowały czy pierze darły. I miały swój krąg. Teraz go szukamy. I czasami znajdujemy :)
Dobrze Anciu, że masz swój krąg :)
I rozumiem też, że za moment 2 rocznica namierzenia skorupiaka? My tu świętujemy rocznice pozbycia się intruza. Ale w takim razie proponuję przedłużone święto dla_Cię - możemy cieszyć się kilka tygodni :0ulan:
-
Wiesz Agawo, ja mam problem z rocznicą. Bo od grudnia do lipca to kawał czasu (między diagnozą/chemią a operacją). I w tym czasie dokonały się we mnie i moim otoczeniu niezwykłe zmiany. One są już moim drugim życiem. W zasadzie usłyszenie "to rak" stało się TYM dniem :-)
-
Jakie to dziwne...ale ja nie pamiętam dat...tych sprzed dwóch lat. Pamiętam, co wydarzyła się którego dnia tygodnia...
Dopiero wejście do innego świata: daty badań, wyników, etc . przywołały mnie do kalendarza (bo na pewno nie do porządku).
Więc co dziś mamy? Wtorek.
We wtorek zgodnie z zapowiedzią pojawiłam się przed gabinetem pani dr, by zrobić biopsję cienkoigłową. W sumie to byłam spokojna, bo przecież 3 sierpnia robiłam biopsję z tej piersi, w tej samej lokalizacji. Torbiel była duża (48 mmm), ściągnięto 15 ml płynu. Było czysto.
Ale teraz to nie był już wyczuwalny woreczek, miękki, okrągły (jak nawet 2 tygodnie wcześniej) tylko...kalafior. Chropowaty, twardy, coraz bardziej wypychający skórę na prawej piersi.
Dr obsługujący usg najechał na miejsce wkłucia i usłyszałam, jak mówi do lekarki od biopsji: „Wiesz, to się chyba nie kwalifikuje do cienkiej igły. Ale to Twoja pacjentka”...Spojrzałam na niego. On wyszedł z gabinetu a ja wiedziałam, że jestem w czarnej doopie...
Lekarka, urocza blondynka o niebiańsko błękitnych oczach, podkreślanych niebieskimi elementami odzieży, biżuterii, makijażem, poprosiła o rozmowę. … Ale w sumie to był jej monolog...ja siedziałam i słuchałam...”ma pani iść na ul. C. do dr. B. I to jak najszybciej. O, tu ma pani ode mnie karteczkę, proszę ją dać doktorowi. Ale proszę: niech pani nie czeka na święta, na sylwestra. Jeśli to jest to, co myślę to ...proszę nie czekać”... Wyszłam z gabinetu...
Wsiadłam do zaparkowanego samochodu i zadzwoniłam do swojego gina: „panie dr..wyszłam z gabinetu. Mam iść do dr. B. Czy mam odstawić pigułki?” Usłyszałam troskę i strach: „Tak pani Aneto, jak najszybciej. I proszę do mnie dzwonić” Od kilku m-cy brałam pigułki, które miały stabilizować sytuację z moimi torbielami w piersiach...
Pojechałam do przychodni przy ul. C. Na poniedziałek umówiłam się na usg. Dopiero po usg miano mi wyznaczyć wizytę u lekarza.
Znów wsiadłam do samochodu i ...puściło. Ktoś odkręcił kran. Oczy mi się pociły. Dostałam dreszczy. Zadzwoniłam do przyjaciółki. Ona sama w tym czasie była w ...niecodziennej sytuacji. Wysłuchała. Pocieszyła. Zapewniła, że to na pewno nie rak...
-
Ancia tak bardzo mi przykro ,że przechodzisz ten ogromny stres oczekiwania.Mam ogromną nadzieję i tego Ci życzę z całego serca ,żeby diagnoza była pomyślna.Nawet nie wiem co Ci radzić w takiej sytuacji.Przytulam Cię bardzo mocno Natalia
-
Natalko, u Anci to już przeszłość, opisuje jak było :-\
chyba że nie potrafię czytać ze zrozumieniem, albo wcześniej czegoś nie doczytałam :-\
-
Dzięki Bogu Dana chyba masz rację.Ta wiadpmość mnie zmroziła
-
Tak Natalio, Dana ma rację. To już historia...
Kiedyś miałam opisac swoją. Więc opisuję. Po dwóch latach... Dwóch niezwykłych latach.
Marzę, by już nigdy nie przeżywać takich chwil...choć liczę się z tym, że w końcu kiedyś Pan Bóg pokaże mi czerwoną kartkę i nakaże zejście z boiska ;-) Jeśli mnie z niego nie zniosą to i tak będzie sukces!
-
ten odkręcony kran … u mnie też się odkręcił :( też w samochodzie…
-
Tak Natalio, Dana ma rację. To już historia...
Kiedyś miałam opisac swoją. Więc opisuję. Po dwóch latach... Dwóch niezwykłych latach.
Marzę, by już nigdy nie przeżywać takich chwil...choć liczę się z tym, że w końcu kiedyś Pan Bóg pokaże mi czerwoną kartkę i nakaże zejście z boiska ;-) Jeśli mnie z niego nie zniosą to i tak będzie sukces!
nie jesteś w tych marzeniach osamotniona Ancia ,takie mają Wszystkie dziewczyny na forum.Cieszę sie bardzo ,że to historia co czytałam :0ulan: :0ulan:
-
dobrze, że to już przeszłość!
a spisać wspomnienia zawsze warto :)
-
2 lata temu:
Środa. Z oczami czerwonymi jak królik przyszłam do pracy. Gdy na wyświetlaczu komórki zobaczyłam, że dzwoni ktoś z gabinetu dr od biopsji odebrałam połączenie: „Czy pani ma lekarza rodzinnego, który wypisze pani skierowanie na onkologię? Tak? To proszę do niej iść jak najszybciej. A potem przyjechać na onko i zgłosić się do mnie”.... Kobieta, którą widziałam drugi raz w życiu. Dzień wcześniej... Zupełnie obca...
Czwartek. Babcie i dziadkowie nie mieli zamiaru przepuścić mnie w kolejce do gabinetu naszej lekarki rodzinnej. A ja nie miałam siły dopominać się o swoje. A może bałam się …
Oczywiście, skierowanie wypisane expressem: „Pani Anetko, na szczęście nie wszystkie guzy to rak. Proszę być dobrej myśli”....Ale jak pani dr, ale jak?....
Dotarłam pod szpital onkologiczny. Chyba pierwszy raz w życiu. W mojej rodzinie jedynie brat mamy leczył się tu na raka prostaty...ale to było 5 lat wcześniej, a on miał tylko radioterapię dzienną, więc nawet go nie odwiedzaliśmy... Szczęściarze, co?
Zgodnie z umową zadzwoniłam. Z gabinetu wyszedł mój niebieskooki Anioł i usłyszałam: „Cześć. Ja jestem A., a ty Anetka – moja najlepsza przyjaciółka. I tego się trzymamy. A teraz lecimy”...
Labirynt korytarzy, tłumy ludzi, szaro-czarne ubrania, gdzieniegdzie elementy bożonarodzeniowe... I ja..idąca jak cielątko za białym fartuchem: chirurg, usg, mammografia...Umówienie na biopsję gruboigłową następnego dnia...
Wróciłam do domu. Jak dobrze, że mojej mamy już nie ma...Jak dobrze, że Kapi w szkole... Jak dobrze, że małż wciąż tak daleko....
-
Anioł w fartuchu…. to niezwykłe, rzadkie; to jak znak od Pana Boga: będzie dobre, czuwam nad Tobą :)
-
Ancia czytam Twoje wspomnienia i widzę ,że my prawie siostry bliźniaczki skorupiakowe.Ja też z 2013 ale października
-
Anioł w fartuchu…. to niezwykłe, rzadkie; to jak znak od Pana Boga: będzie dobre, czuwam nad Tobą :)
Agawo...chyba własnie tam, na onkologii, spotkałam najbardziej ludzkich ludzi. Choć nie wszyscy tacy byli...
Ancia czytam Twoje wspomnienia i widzę ,że my prawie siostry bliźniaczki skorupiakowe.Ja też z 2013 ale października
Bardzo dobrze mieć siostrę <3
-
na 'mojej' onkologii anioły przemykały się chyłkiem...
-
Niedziela, 15 grudnia 2013r.
Jak trwoga to do Boga. Pewnie tak. Ale też, niepewna diagnozy, postanowiłam nie czekać. Nie czekać na rzeczy, miejsca, smaki, ludzi, które miałam od dawna ochotę odwiedzić, poznać, posmakować, zobaczyć, przeżyć...
Karczówka. Klasztor na wzgórzu nad Kielcami. Byłam tam raz na koncercie przed Wielkanocą. Stałam na schodach przed kościołem, bo taki był tłum. Słuchałam ze zdumieniem pięknego głosu Bronisława Opałko, tak odmiennego od Genowefy Pigwy, do której nas przyzwyczaił.
Tym razem znalazłam się z grubych murach niewielkiego kościółka. Chyba miałam inne wyobrażenie...
Mszę odprawiał ksiądz, który nie trzymał się kurczowo reguł, formułek, etc. Już to wzbudziło moje zainteresowanie, bo widać i słychać było, że myśli i czuje, a nie tylko klepie. A takie właśnie podejście było między innymi powodem unikania kościoła przez wiele lat.
Ewangelia o snach. Jedne z bohaterów posłuchał sennych wskazówek. Drugi nie. I ten drugi przegrał...
Klęcząc prosiłam „Daj mi Panie Boże taki sen. Jeden jedyny. I pozwól go zapamiętać”...
„Byłam w mieszkaniu rodziców. Jeszcze w kuchni stał stary kredens. Sięgnęłam do półki, na której przetrzymywane były ważne dokumenty, portfel, stare książeczki do nabożeństwa (takie z wypukłą okładką) i różaniec mamy: czarne, duże korale...”
Nigdy nie będę miała w rękach tego różańca. Jest już na zawsze przy swojej właścicielce <3
Ale modlitwa jest ze mną nieprzerwanie od dwóch lat... Czasami śmieję się, że Jasia (czyli mama) byłaby ze mnie dumna...
Dwa tygodnie później dostałam od brata mojej przyjaciółki egzemplarz gazety..takiej kościołowej... Wypłyń na głębię..A w niej...modlitewna deska ostatniego ratunku: św. Rita (od spraw beznadziejnych), Nowenna Pompejańska (ojjjj uczy cierpliwości i pokory) i litania do św. Judy...
Jasia by była w szoku...
Różaniec jest ze mną. Karczówka też. Niezwykłe kazania. Często prowokujące. Nawet junior lubi z nami tam chodzić. Upodobał sobie Noc Nikodema i kota dewota mieszkającego w klasztorze...
-
masz talent pisarski Ancia .Pisz jeszcze ,to takie wzruszające.....
-
Anciu, mama to z góry widzi, jestem o tym przekonana :)
Cieszę się, że znalazłaś źródło mocy ztx
Pięknie piszesz, dziękuję, że dzielisz się z nami sobą, swoją głębią. Wielokroć to cenniejsze od prozy dnia codziennego, o której tak łatwo przychodzi nam pisać
-
Miło mi, że lubicie czytać.
Bo z moim pisaniem to było..bywa...jest tak.
W czwartej klasie zakochałam się od pierwszego wejrzenia w M. I zaczęłam pisać powieść, pt; Aneta i chłopcy.
Z czasem powieść przekształciła się w dziennik. Baaardzo pomocny obecnie przy zrytym berecie ;-)
Potem gdzieś wyczytałam, że "w życiu kobiety nie dzieje się nic ciekawego pomiędzy 18 a 80 rokiem życia"... No i wzięłam sobie to do serca.
Ale warto pisać. Gdy urodził się Kapi opisałam swoje wszystkie emocje. Uwielbiam te notatki spisane niemal na serwetce...
Dwa lata temu znów uciekłam w pisanie. Potem w antyraku wyczytałam, że 4 dni pisania ma działanie terapeutyczne...
Staram się spisywać np takie zwyczajne cuda. 3 dziennie (choć nie jestem niestety systematyczna). To uczy uważności i czerpania radości z prostych, banalnych, codziennych, niezauważanych rzeczy: obiad, ptaki, ziewający kot, wschód słońca, storczyk zakwitający po 2 latach lenistwa, pierwsza truskawka z ogrodu, fajny tekst w książce, komplement z ust małża, szczera rozmowa z synem, kawa z przyjaciółką...Tylko w tym roku spisane ponad 500!
-
Dzisiaj tych cudów jest znacznie więcej! :-)
-
kartkowa kolekcja AD 2015 :-)
-
No proszę jakie talenty. :oklaski:
-
:oklaski: :oklaski:
-
Fajne som :D :oklaski:
-
Przyszłam powdychać pogodę ducha, którą wokół siebie roztaczasz
-
dobrze się czyta, też dlatego że mamy inne - choć z jednego źródła (choroba jako źródło nas łączące) - duchowe motywacje 8)
a jak fajnie dodatkowo poznać siostrę_kartkową! ztx
-
Ancia, a weźże napisz swoja historie do naszych historii
dobrze sie czyta, bo dobrze piszesz :)
tak dobrze czytało się dani .....
-
Ale miód na serce z samego rana :-)
Kawę gotuję...Zapach zupełnie inny. Robienie jej w kawiarce to dla mnie wspomnienie wspólnych z Sasky zlotów cromaniaków i Zoohę, która rano raczyła aromatem i kawą...
Może mnie postawi nieco na nogi, bo w Scyzorykowie szaro, leje, ołów na niebie...
A odcinki pozbieram do qpy i wyślę do odpowiednich władz ;-)
-
prawda, prawda , pisz i wysyłaj bo talent pisarski masz
( wpadam ostatnio na chwilkę z braku czasu, ale z przyjemnościa rzucam tu okiem)
a w ogóle to jesteś fajna osobą :-*
-
U mnie też leje,pieska pogoda.Wiatr ,ok 3 stopni .Nie chce się nosa z domu wystawić.
-
zapach kawy :) uwielbiam :)
a za oknem u nas też paskudnie; zbieram siły na spacer z psem do lasu. Coz zrobić; pies swoje prawa ma 8)
Na całość opowieści czekam :-*
-
Zoohhowa kawa
parzona w kawiarce, w warunkach domkowych, specjalnie "dla Cię"
(być może to ona trzymała na nogach do wczesnych godzin rannych zlotowego dnia następnego)
P.s. a za oknem ... nie wieje a ... duje, rozpryskując krople na szybach. Brrrrrrrrr ... . Mam wrażenie, że całkiem zwieje nasze piętro :o
-
a jak fajnie dodatkowo poznać siostrę_kartkową! ztx
Przy Twoich rękodziełach mag, moje to jakaś domowa manufaktura...Ale i tak lubię. Teraz ręka nieco dokucza przy pracach wymagających skupienia i zginania. Ale że jestem w trakcie rehabilitacji, więc niech masują, masują, masują - ja sobie powymyślam robótki domowe ;-)
-
rękodzielniczki, normalnie
-
bo w robieniu kartek najważniejsza jest przyjemność!
ja jak się rozkręcę, to mi kreatywność wzrasta wraz z ilością wyprodukowanych egzemplarzy ;D
ale mogę się rękodziełować tylko z czystą, spokojną głową,
dlatego w tym roku produkcji masowej nie było - jako i w zeszłym,
choć pomysły nowe się pojawiają
ale od wczoraj cinam filc i robię chuinki ;D se może gdziesik postawię świątecznie
-
ale od wczoraj cinam filc i robię chuinki ;D se może gdziesik postawię świątecznie
Robiłam rok temu. Z białego filcu. Z kółeczek o różnej średnicy nabite na patyczek szaszłykowy.
Gdzieś na FB mam ich fotę...
-
Nie pamiętam. A przecież nie miałam wtedy zrytego beretu... Nie pamiętam kiedy miałam jakie badania. Nie pamiętam weekendu.
Może czułam się zwolniona z myślenia, skoro przemierzając niekończące się korytarze centrum onkologicznego musiałam iść za tropem mojego Anioła...
A tych badań i wizyt jednak trochę było...
Chirurg. Dużych rozmiarów kobieta. Zastanawiałam się czy przy takich gabarytach może być precyzyjna. Nikt inny czulej i dokładniej nie badał moich piersi. Pani doktor: czapki z głów!
USG. Dostałam ostrzeżenie, że lekarz, który mnie będzie badał nie należy do miłych. Ale za to należy do fachowców. Na tym bardziej mi zależało. Guz o średnicy 4,5 cm. Powiększone węzły chłonne – pod pachą i podejrzenie wzbudził podobojczykowy.
Biopsja cienkoigłowa. Badaniu poddane tylko węzły. W wartowniku komórki atypowe. W podobojczykowym komórki rakowe.
Mammografia. Upłakałam się jak bóbr. Wcisnąć twardego kalafiora pomiędzy „szybki”...kobietka prawie płakała ze mną...
Biopsja gruboigłowa. Ten sam dr, co USG. Znieczulenie. Strzały jak z kapiszonowca. Zaklejenie opatrunkiem. Kilka miesięcy później moja przyjaciółka miała robioną przez niego biopsję mammotomiczną. Zapytała z zachwytem: Widziałaś jego oczy? Mogłabym się non stop w nie wpatrywać. A ja go nie pamiętam. Kojarzę, że wysoki i chyba z brodą i chyba łysy...
Wyszłam do pokoju po-zabiegowego. Przez 2 godziny nie mogłam się opanować. Wyłam jak zaszczute zwierzę. Próbowałam się wyciszyć, uspokoić. Zaczęłam grać w jakąś grę zręcznościową na komórce.
Po raz drugi w życiu przekonałam się, że negatywna adrenalina sprzyja mojemu myśleniu.
To mi nie pomogło.
-
O! Znalazłam.
Stały sobie w zaspach chorwackiej soli morskiej...kamyczki nawet w niej były. No nie nie była śnieżnobiała... Po sezonie choinki powędrowały do pudełka, a sól została spożytkowana ;-)
-
ładne :)
co zamiast filcu można? zrobiłabym z dziećmi
-
A bibuła/krepa, pewnie się nada, wata, ale czy da się ją uformować.
-
fajny pomysł :D
moje są na styropianowym stożku - zrobię im fotki, to na pewno pokażę
-
Kelu, może by z płatków kosmetycznych?
Chociaż wówczas maleńkie będą...
-
Anciu fajne te choinki ,można chyba zrobić z brystolu cieńszego karbowanego też takie cudeńka :)
-
Nie bijcie, ale zanim powiększyłam zdjęcie, to pierwsza myśl: z czipsów zrobione, czy jak? ;)
-
A za co mam bić?
Różne pomysły człowiekom do nieuczesanej wpadają.
Kilkanaście lat temu zawisł na choince łańcuch z pop-cornu. Ładnie wyglądał.
Ale po tygodniu zaczęłam sie rozglądac po pokoju w poszukiwaniu baaardzo starych skarpetek ;-)
-
Właśnie dzwoniła moja siostra z informacją, że wczoraj zmarła nasza znajoma. Ania. Rok młodsza ode mnie. Widziałyśmy się ostatnio w czerwcu, bo pracowała w knajpce, gdzie junior miał imprezkę. Podobno od 2 m-cy leczyła się na raka płuc. Była po drugiej chemii.
Podobno wczoraj także zmarł nasz sąsiad. Dobiegał pewnie 80.tki. Dziarski, chudy, wciąż przeklinający, bardzo pracowity.
Ech.....
-
czytałam dziś w necie o Barbarze Falandysz.Jej walka ze skorupiakiem trwała tylko 3 lata ( też nasza siostra od piersi)
-
Nie są to motywujące wiadomości..
-
nie na pewno nie.Została w wieku 44 lat z 4 dzieci,najmłodsza miała 9 lat.Na pewno nie było jej łatwo.Lech Falandysz był alkoholikiem ,zmarł na raka trzustki w 2003 roku.
-
betty , a ty pamiętaj o mojej starszej przyjaciółce -amazonce żyjącej kilkanaście już lat z przerzutami i żyjącej całkiem ,miło, wesoło i aktywnie! ( a moi nieżyjący już kilkanaście lat, zdrowi wówczas teściowie bardzo przejmowali się, gdy zachorowała na raka piersi)
-
Dokładnie tak. Mój teść zaczyna sobie przestawiać w głowie: od lipca ma diagnozę i żyje. Poza przeziębieniem nic strasznego się nie wydarzyło: Ania od 2 m-cy leczona chemią...nie ma Ani. jego siostra po resekcji trzustki 9 listopada...ojjj..długo by mówić...
Przypomniałam sobie, że mam oso jesieni zamrożoną jarzębinę. Czas zrobić pychotkę do mięs na święta...
namoczyłam też groch. Jutro dojdzie kapucha i też sobie poczeka w -18 na święta :-)
-
Amorku, ja wiem.
Tylko trochę inaczej myśli się o tym już po wyleczeniu, a inaczej w trakcie.
Zwłaszcza jak się złapie doła.. w którym właśnie siedzę..
Ale wylezę, obiecuję.
To chwilowe.
-
betty, najważniejsze żebyś, słysząc takie mało budujące wiadomości, pamiętała jedno: wszyscy inni to nie Ty!
:-*
-
Dawno, dawno temu, googlając "bilans dwulatka" trafiłam na stronę Misi Delekty.
Chyba nigdy wcześniej nie było mi dane poznać dzieci chorujące na raka. Nigdy wcześniej nie byłam blisko z osieroconymi mamami. Z tej wirtualnej znajomości mam dwie bratnie dusze. Jedna z nich została osierocona przez 6.letnią jedyną córkę. Druga jest dobrym duchem fundacji i jej podopiecznych, pomagając z Dortmundzie znaleźć leczenie, zorganizować transport, pobyt, tłumaczenia, etc.
Sama blisko 2 lata temu musiała bronić życia jednej z najważniejszych osób na świecie - własnego męża, który w wieku 44 lat zapadł na chorobę, która zdarza się przysłowiowy raz na milion...
Ale nie o tym chciałam.
Chciałam o tym...grosz do grosza i można wywołać uśmiech i spełnienie marzeń http://wyzwanienurkowanie.pl/ Rezygnuję z butli niezłego czerwonego wina na rzecz jednej godziny...
-
Oj Ancia, smutasowato się u Ciebie robi, chyba zacznę omijać. ;)
-
Anciu, mam podobną historię w życiorysie, w sensie: podobną emocjonalnie. Jakiś czas temu z bardziej bliska przyglądałam się pracy ludzi w hospicjum dziecięcym. Chylę wobec nich czoło. I wspieram jak potrafię. Najczęściej potrafię jedynie finansowo…
To ważne, aby dawać; aby potrafić dawać, dzielić się.
-
Ancia przypomnij się z fundacją w nowym roku, teraz przyjaciółka zbiera na operację serduszka wnusi :-\
-
Oj Ancia, smutasowato się u Ciebie robi, chyba zacznę omijać. ;)
Lulu, bywają takie dni...
Jak będzie weselej to Cię wyciągnę z czeluści innych wątków, ok?
-
Ta szarość za oknem działa chyba na wszystkich depresyjnie
-
Małż mówi, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie dyskutuję. Ale spędzają tak od ponad tygodnia każdy wieczór..
-
Czy to kotka?, bo miejsce leżenia ...... >:D , a jeśli kocur, to ::((
xhc
-
Lulu, to nasza ko-córka nr 2 -Miećka. Małż nie chciał absolutnie słyszeć o dokoceniu domu. Ale jak zobaczył dwudniową Miećkę (brat Mietek) o wielkości chomika to ...już było wiadomo <3 <3 <3
-
Kocham Pocztę Polską! Od wielu lat...
Przez cały rok bez problemu dostarczają przesyłki. Juz dla ułatwienia wszystko biorę na poste restante i odbieram osobiście z poczty (czasem nawet mi wyślą SMSa, że przesyłka czeka). Ale co roku, własnie przed Bożym Narodzeniem, gdy poczta wędrują prezenty (jak w zeszłym roku), czy niezbędne akcesoria (jak w tym roku cudna foremka aniołka do robienia pierników), co wycinają mi taki numer, że już mi włosy oklapły :-(
Listonosz od 4 dni nie może dostarczyć przesyłki na pocztę. Mam komunikat na stronie śledzenia, że nieudana próba doręczenia. Nie wiem, może york sąsiadów poczty go zaatakował. Albo ten kot, który najczęściej spędza dni grzejąc się w sklepie motoryzacyjnym obok poczty... Wrrrrr...Zamiast pierników na święta będą deseczki, bo nie zdążą zmięknąć...
-
Ancia dostałam zawiadomienie z Poczty Polskiej( tak mi się zdawało) o pezesyłce .Okazało się ,że to był email od hakera .Może tak jest również u Ciebie? Mówili o tym w TV .Dowiedz się lepiej bezpośrednio na poczcie
-
Tylko spokojnie ;),
pomyślcie ile oni mają teraz roboty, a były tam duże zwolnienia, czyli jadą garstką, która tam została.
A może warto pomyśleć o innych dostarczycielach (poza pismami urzędowymi, bo chyba oni mają nadal na to monopol,
np. przy zachowaniu terminów wysyłki i to mi się bardzo nie podoba) zwłaszcza w takim okresie. Jest jakaś nowa firma polegająca na odbiorze w skrytkach (nie pamiętam nazwy). Dostaje się esa, aby odebrać, z nr skrytki. Ponoć dobrze działa.
-
Ale u mnie się ten mój system poste restantowy sprawdza od lat. I bardzo sobie go chwalę.
Dziś pani z poczty dokonała rzeczy niemożliwej - odnalazła przesyłkę. W poniedziałek odbiorę. Czyli jakąś część ciasta na aniołki muszę zostawić na wypiek w poniedziałkowy wieczór ;-)
Ważne, że będą zdobić stół i choinkę :-)
-
Jak dziś odszukała, to czemu nie dała.
-
A wiesz, że nie zapytałam? ;-) Chyba za bardzo ucieszyłam się, że w ogóle jest.
Po dwóch nieudanych dostarczeniach to mogła iść "zwrot do nadawcy"...
Tak miałam w zeszłym roku...
-
zrób kruche ciasteczka, nie muszą "dochodzić" :)
-
zrób kruche ciasteczka, nie muszą "dochodzić" :)
Kelu, moje ciasto dojrzewa już od 6 tygodni...albo dłużej ;-)
Pierniku MUSZĄ być. Najwyżej wylądują w puszce z jabłkami, to je zmiękczy.
-
"Halo, pani Aneto, dzwonie do pani z propozycją dobezpieczenia na wypadek chorób. Gwarantujemy pani szybki dostęp do specjalistów..." itp., itd...
"Halo, panie Jacku, a jak wygląda sprawa z byłym pacjentem onkologicznym, który rok temu zakończył leczenie?"
"A to nie, nie...nie może się już ubezpieczyć na wypadek nowotworu, ale ma pani do wyboru jeszcze 14 innych chorób!"
Padłam...a potem się rozłączyłam.
A swoją drogą: czy któraś z Was ma takie ubezpieczenie, korzystałyście? Jak to wygląda w praktyce.
-
18 grudnia 2013r. Tę datę (a nie dzień tygodnia doskonale pamiętam).
Głupio mi było tam biegać za mym Aniołem, dziękować i uśmiechać się jedynie... patrząc na nią doszłam do wniosku, że może jej przypaść do gustu coś niebiesko srebrnego.
Ale najpierw trafiłam za zasłonki na badanie USG. Te zasłonki najbardziej mnie śmieszyły jakiś czas później, gdy z odsłoniętym podwoziem czekałam na transwaginalne badanie, a zasłonki tak sobie majtały w prawo i lewo przy przechodzeniu kolejnych pacjentów... Bo w naszej onkologii jest wielka hala do badań USG, a kolejne stanowiska są poprzedzielane tylko takimi parawanami/zasłonkami :-)
Ale wracamy, wracamy. Badanie trwa. Widzę skupienie na twarzy mojego Anioła, gdy lekarz...a może lekarka ślizga się po mojej oponce. Słyszę jak dopytuje: "Ale wątroba? Spójrz na wątrobę..." Leżę i się zastanawiam, co ma cyc wspólnego z wątrobą... "Ładna, w normie, niepowiększona, czysto". Czyżby mój Anioł odetchnął z ulgą?
Chwilę później siedzimy przed ostatnim badaniem diagnostycznym - RTG klatki piersiowej. Znów się dziwię, ale może to dla potrzeb czekającego mnie leczenie. Zresztą, jakiego leczenia??? Uznałam, że skoro pod moim opatrunkiem po bipsji gruboigłowej tak brzydko pachniało ropą, to mój guz to na bank stan zapalny i wielki ropniak. Zresztą efekt pewnego skoku Miećki na moją pierś, co dokładnie pamiętam, bo potem kilka dni pierś była obolała....
Więc siedzimy i rozmawiamy. Wyjmuje pudełeczko z wisiorem o niebieskim oku.... Zaskoczona ogląda. "Śliczny....ale wiesz, dostać prezent w takim dniu, gdy muszę Ci powiedzieć, że masz raka...Czekam tylko na podpis pod badaniem".
BAM! Dostałam w pysk...może obuchem w łeb, nieważne...siedziałam i ledwie słyszałam, co dalej mówi "Przed Tobą lepsze i gorsze dni, ważne żebyś szybko rozpoczęła leczenie. Nie poddawaj się. Moja znajoma rok temu przechodziła przez to samo. Teraz nikt by nie powiedział...."
Wciąż czułam dziwne, nieznane mi do tej pory kołatanie pod czerepem...
"Ale wiesz, mam do Ciebie prośbę".
Prośbę? Do mnie? Myśl ledwie zdążyła zakiełkować, gdy usłyszałam: "Postaraj się w najbliższych miesiącach nie zajść w ciążę..." Nic nie odpowiedziałam. Bo niby co, ze do ciąży potrzebny jest sex. A sex jest ostatnią rzeczą, na którą obecnie mam ochotę?...
Stałam na prześwietleniu i z trudem utrzymywałam bezruch.
"Skąd ja mam wziąć siłę do walki o życie?" - myślałam w przerwach pomiędzy kolejnymi atakami płaczu.
A potem zadzwoniłam do mojej przyjaciółki z info, że to rak.
Zanim doszłam do hallu, do szatni Irmina była już przy mnie. Nie wiem jak wsiadłam do samochodu, jak dojechałam do nich do domu... Kanapa okazała się terapeutyczną kozetką. Dwie godziny terapii i była gotowa wrócić do domu. Do syna. Małż wciąż tysiące kilometrów od domu...
Adwent. Kapi uczestniczyła w roratach. A ja siedziałam w kościele. Patrzyłam na twarz Chrystusa ukrzyżowanego, z rozchylonymi ustami...Dokładnie tak wyglądał mój tata po śmierci. Głupio to brzmi, ale przed włożeniem do chłodni nie zadbano o domknięcie powiek, ust...I takiego go niestety pamiętam. Bardziej niż żywego, uśmiechniętego.
Stałam i w duchu rozmawiałam z rodzicami: "tak bardzo Was prosiłam, abyście byli przy mnie, a Wy mnie opuściliście". W tym momencie poczułam, że ktoś szarpie mnie na plecach za kurtkę. Odwróciłam się. 2 rzędy ławek za mną były puste... Stanęłam twarzą do ołtarza i sytuacja powtórzyła się... W duchu krzyknęłam z radości "Mama" I popłynęły mi łzy. Ona tak zawsze mnie zaczepiała na powitanie, gdy podchodziła z tyłu...
-
Ancia to takie prawdziwe.Pisałam już,że my ten sam rocznik a nawet prawie miesiąc .Ja 23 listopada 2013 miałam już pierwszą chemię.
Tak jak Ty miałam pretensje do męża,który obiecywał nade mną czuwać.Byłam na niego zła,obrażona .Przez okres terapii nie byłam u niego.Dopiero w tym roku odwiedziłam go już normalnie ,porozmawiałam.
-
Czyli Natalko, depczę Ci po piętach ;-)
Moja złość trwała 4 dni, bo o ich obecność prosiłam w poprzedzającą 18 grudnia niedzielę...
A małż był fizycznie bardzo daleko od domu. A że pracował jako kierowca TIR'a to postanowiłam mu o niczym nie mówić, bo jak tu jechać przez pół Europy z myślą, że w domu czeka zaczynająca batalię z rakiem żona...
Z innej beczki (choć ten sam kościół i 18 grudnia): teściowa wróciła z pogrzebu naszego sąsiada. Opowiada mi: dużo ludzi, ale sporo ze wsi skąd pochodził. I organista inny, bo tak ładnie śpiewał (nasz organistka jest zwolenniczką tonacji wysokie C). Ale wiesz, jak ksiądz zaczął mówić kazania, to siedziałam i mówiłam w duchu "Proszę księdza, co też ksiądz mówi?!?!?". Anetko, to był pogrzeb świętego! Że zawsze w pierwszej ławce pod ołtarzem, że zawsze przystępował do komunii"...
Mamo, a może ty pogrzeb pomyliłaś?
Bo nasz sąsiad ponasyłał na wszystkich sąsiadów urząd skarbowy (pamiętam, jak przez rok mój ojciec, szwagier i wszyscy faceci z sąsiednich rodzin biegali co miesiąc do skarbówki z pitem), na nas ZEORK (bo na pewno prąd kradniemy, bo z komina nie leci dym), straż miejską (bo leją wodę z szamba) i strażnik zdziwił się rachunkami comiesięcznymi za wywóz zbieranymi przez 14 lat, za podatek za psa (znów strażnik śmiał się, że to pierwsze, które widzi w naszej wsi). Sąsiadka potrafiła zgłosić na moją mamę policję za nielegalną wycinkę drzew, podczas, gdy z ogrodu wycięłyśmy orzech włoski i stara jabłoń....
Echhhh...modlić się pod figurą ....
-
Kolejne korzyści z popijania wina :-)
-
Jak prosto, sztuką, wytłumaczyć nałóg. xhc
-
o, to już wiem po co zbieram korki!
super chuinecki Anciu, ja dalej w filcu siedzę ;D
-
super te 'winne' chujanki :oklaski:
-
W zeszłym roku robiłam łosie...a może to renifery?... renifery mają rogi? idę gdzieś poszukać foty...mają. No tak...przecież jeden z nich to był nawet Rudolf z czerwonym nochalem!!!
19 grudnia 2013r.
Lidzia, amazonka, pielęgniarka...z dnia na dzień wybrała mi chemiczkę i wysłała do gabinetu. Siedziałam od jakiejś 9.ej. Szybko mnie wezwano przez megafon ;-) Wchodzę do gabinetu i widzę dziewczę za biurkiem. Młoda, chuda, pofalowane półdługie włosy... Patrzy na mnie. I wita słowami: "Co my tu mamy. najbardziej złośliwy. Największe ryzyko nawrotu w ciągu 2 lat. Potem maleje. No to co pani Aneto? Bierzemy się za leczenie?"
Tylko jak pani dr? jak? Po takim dictum...
Umawia mnie na jutrzejszą chemię "Niby w piatek zły początek, ale uznajemy, że my zaczynamy dziś".
"Ale ja pani dr chcę pojechać do Lublina. Na konsultację. Do profesora, którego poleciła mi poznana wczoraj via telefon Amazonka ze Stalówki" Przestało być miło. Chyba od początku wizyty zresztą nie było...
"Skoro pani chce to proszę jechać. Umawiamy się na 30 grudnia".
Życzę jej wesołych Świąt, stwierdzając, że sama nie wiem, jak przeżyję swoje.
"Pani Aneto, niech sobie pani pomyśli, jak cudownie będą smakowały w przyszłym roku"...
Moja onkolożka. Jedna z niewielu osób, które nie wywarły na mnie dobrego wrażenia, ale swoim podejściem wzbudziły ogromny szacunek, sympatię, wdzięczność. Zawsze miała dla mnie czas. Śmiała się z moich list pytań, które przynosiłam co trzy tygodnie. Na wszystkie odpowiadała. Fochy "pokonsultacyjne u innego" szybko przekuła na troskę, zaangażowanie, uśmiech i ciepło.
Teraz pacjenci w Nowym Sączu mogą doświadczać jej profesjonalizmu, odeszła ze szpitala po mojej czwartej dawce AC. Dr Ewa Kustra. Okazało się, że jest koleżanką mojej znajomej ze studiów (po latach spotkałyśmy się na kursie automasażu). A więc tylko młodo wygląda. Star doopa. O rok starsza ode mnie ;-)
-
Kustra to nazwisko znam ,muszę się zastanowić co i jak
-
Już wiem Ancia u mnie jest ginekolog Kustra,może to ta sama nitka rodzinna
-
Jestem
Czytam i siedzę cicho.
Bo ... nie mogę sobie przypomnieć, kiedy i od kogo się wtedy dowiedziałam o Tobie.
-
Czytam i siedzę cicho.
Bo ... nie mogę sobie przypomnieć, kiedy i od kogo się wtedy dowiedziałam o Tobie.
Może doczytam w dzienniku...to sobie przypomnimy :-)
-
W zeszłym roku robiłam łosie...a może to renifery?... renifery mają rogi?
maja,maja takie śliczniuchne, włochate :)
Anciu przytulam mocno, popatrz już dwa lata przeleciały , zdrowa jesteś i tak zostanie amen :-* :-* :-*
-
Amen :-* i tego się Anciu trzymaj :)
-
Dziękuję dziewczyny.
I mam nadzieję, że te dwa lata największego ryzyka to były TE dwa lata i teraz mam z górki...
20 grudnia 2013.
Nie ma przeproś: ten dzień kiedyś musiał nadejść. Rozmawiam z małżem. Teście mają przykazaną ciszę. Ja też nie mówię, co się dzieje. Ma wystarczajaco ciężką...okrutną pracę. Od blisko 5 tygodni jest w trasie. Śpi w kabinie. Myje się na stacji lub jeśli na takiej się nie zatrzyma...w kabinie...Ot..życie nas zmusiło do tak trudnych decyzji. Niestety rachunki trzeba płacić. A Kielcowo to jednak Polska C :-(
Poziom agresji w nim rośnie, bo miał już być w domu. Ale co tam: dla właściciela firmy każdy jego kurs to kasa. Znacznie większa niż dostaje kierowca. Jest skazany na dobrą wolę właściciela. Musi dostać sygnał, że w dniu tym i tym ma się stawić tu i tu, bo przyjedzie zmiennik, a on sam wsiądzie do busa pełnego palących i pijących kierowców jadących do domu i jest szansa, że za 24h będzie w domu...Rozmawiam z nim najspokojniej jak umiem. Ale w głowie i sercu to ja spokoju nie mam. Przez kilka dni udawało mi się skutecznie zamykać temat słowami: badam się.
Ale dziś kapnęła ta kropelka przepełniając czarę goryczy. Niemal na mnie naskoczył, pytając w przerwach między warczeniem: I co z tymi Twoimi badaniami. O kant d... je potłuc...No i co nic ni mówisz?
- I co Ci mam powiedzieć? Mam raka.
tit....tit....tit... rozłączyła się.
A ja poczułam się źle. Bo nie dałam rady utrzymać tajemnicy aż do jego bezpiecznego powrotu. Bo się poczułam okropnie sama...
Po kilku minutach dzwoni: dzwoniłem do M. (szef). Mam jechać do granicy, a z Katowic też jedzie po mnie samochód. Wracam do domu. Damy radę. Nie wiem jak, ale damy radę...
To była najtrudniejsza trasa, jaką musiał spędzić sam...albo gorzej: z demonami ...
A ja tymczasem umówiłam się nad przedwigilijną wycieczkę do Lublina. Do polecanego (i znanego Wam osobistycznie) prof. Stanisławka...
-
Znam M...ałża
Normalnie ........ łzy mi w oczach stanęły.
Twoje dylematy.
Jego szok ... i ta niemożność zrobienia czegokolwiek tu i teraz ...
-
ja też miałam problemy z powiedzeniem synowi.Chciałam przemilczeć.Jak powiedziałam to na drugi dzień był już w Polsce.
-
Pięknie piszesz o trudnej a pięknej historii. Tak wygląda miłość - potrzeba ochrony z Twojej strony i potrzeba bycia blisko z jego...
-
Agawa a u Ciebie dobre wieści?
-
Anciu,
rzeczywiście trafiłaś z tym chorowaniem w same świąteczne dni, to zapewne podwajało grozę...
czekam aż całą historię będzie można dać na stronę główną - tak dobrze się czyta!
a dziś w Kielcach zakwitły stokrotki - widziałam przechodząc obok telewizora ;D
-
Pamiętam z jakim trudem wrzucałam świąteczne kartki do pocztowych skrzynek. Ostatkiem sił robiłam pierniki...To były jedyne święta bez choinki...
Qrczę, zawiało grozą i ....ostatnie takie smutne to chyba '81...gdy tata był świeżo po wojsku...
Oddycham z ulgą, ze to już przeszłość. Tonę w wiejskim błocie (wciąż nie ma asfaltu).... W pracy dziki szał, bo pierwsze szkolne jasełka, wigilia. Mają być rodzice, dziadkowie, podopieczni sąsiadującego domu opieki.
I ostatni dzień rehabilitacji. Szkoda, że na następne zabiegi znów trza czekać ze 3-4 miechy...
Udanego dnia Wam życzę!
-
W ramach obowiązków służbowych byłam dziś na polowaniu...
-
Najbardziej lubię emocje dzieciaków.
Osiołek rozkosznie delektujący się aromatem sianka i aniołek...lepiej nie pytajcie, co wówczas robił ;-)
-
To Twoja córeczka? Śliczna i to baardzo
-
Ale jak: na polowaniu?… Polowaniu na dobre ujęcia? Bo jeśłi tak, to polowanie bardzo udane :) :-*
-
Polowanie z aparatem w dłoni.
To ujęcia z Jasełek organizowanych w szkole, gdzie pracuję www.verne-kielce.pl
Nieee Natalio,to nie moja córka. Ja mam wymarzonego Kapiszonka <3
To uczniowie z zerówki i chyba trzeciej klasy (osiołek).
-
Facebook mi przypomniał wspomnienie sprzed 2 lat:
"Dojechał. http://www.youtube.com/watch?v=THcbQyFtCqg Jeszcze tylko jedna sprawa do załatwienia i trzeba będzie expressowo odnaleźć magię świąt ... Czego i Wam życzę!"
23 grudnia 2013.
Jedziemy do "Lublę", jak mawia czasami Wojciech Mann. Jadę na konsultację do profesora Stanisławka.
Junior został w domu z dziadkami. Wie, że choruję. Wie na co. Wie, że będą przechodzić trudne leczenie.
Tylko raz byłam w tym mieście. A że nie chcieli mnie przyjąć na studia uzupełniające to ...potem jakoś nie odwiedzałam.
Dziwne miejsce na gabinet lekarski. Pawilon a'la galeryjka handlowa....
W poczekalni kilka kobiet. Starsze i młodsze ode mnie...
Małż stoi obok. Gdy któraś z kolei kobieta wychodzi z gabinetu z bananem na twarzy mówię: "Ile ja bym dała, żeby wyjść uśmichnięta po wizycie"...
I wiecie co? Wyszłam. O czym poinformował mnie małż.
To w pełni zasługa profesora, który potraktował mojego ogromnego, przerażającego i spędzającego sen z powiek raka jak... zwykłego pypcia! Tu się wytnie, tu przyjedzie pani po 4 chemii, można by oznaczyć granice guza. Może nawet od razu zrobi się dwie piersi. O widzi pani (wyciąga komórkę i przewija zdjecie po zdjęciu) jakie ja śliczne rekonstrukcje robię?
Wracamy do domu. Za oknem noc. Dzwoni koleżanka. Od 3 czy 4 tygodni wiem, że jest w ciąży. Jej syn to przyjaciel juniora. Odbieram i słyszę: Co ten Kacper mówi, że masz raka???
- Bo mam. Nie chciałam Ci psuć świąt. A skąd wiesz?
-Kapi zadzwonił i zapytał czy może przyjść do nas sę pobawić, bo jest sam i mu się nudzi, bo mama ma raka i pojechała do lekarza....
Szczerość dzieci. Niebezpieczne narzędzie :-)
23 grudnia 2014r.
Wieczór. Do upieczenia ciasto. Do zrobienia sałatka czy cos w tym stylu. Siedzę i myślę: "Panie Boże, to już rok. dziękuję"
Czas to jakoś uczcić. małż otwiera butlę czerwonego (trzeba zasoby korkowe uzupełnić po produkcji reniferów)...
Mówię Wam...wigilia z kaczorkiem to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
23 grudnia 2015r.
Kapusta się rozmraża - jutro tylko podgrzeję. Buraki upieczone. Wieczorem nastawię barszcz.
Jeszcze tylko ciasto do upieczenia. I kurczak. I uprasowanie ubrań. No i choinka. Fiśka ją juz obwąchała - pasuje ;-)
Słyszę, jak za oknem po błotnistej drodze przejeżdżają samochody. Za oknem świeci łysy. To podobno pierwsza pełnia księżyca podczas Bożego Narodzenia od 38 lat...
Wczoraj składając życzenia pewnej innej młodej kobiecie o tym samym, co moje nazwisko (poznałyśmy się pod gabinetem cycko-chirurga) usłyszałam smutna informację...Coraz bardziej wiem, że radość dnia dzisiejszego to nasz wielki przywilej, i cenna umiejętność.
I tego Wam z całego serca życzę!
-
:-*
Anciu, talent pisarski masz, świetnie się Ciebie czyta :)
-
23 grudnia 2015
Wczoraj (chemia) i dzisiaj (Zomikos)
I za dużo złych emocji.
Ale ja nie o tym ...
... dzisiaj wracam z CO-I i co znajduję w skrzynce na listy?
CUDOWNE życzenia świąteczno - noworoczne od Ciebie :)
I świetny/fioletowy zeszyt :)
Sprawiłaś że ... znowu żyć się chce :) :) :)
-
Coś mi się zdaje, że polubiłam Twój wąteczek :)
Choć bywa on i bardzo smutny.
Ot nasze "fortece bezpieczeństwa". Walą się jak z kart karcianych.
Wtedy szybko zmykam, po czym tak samo szybko znowu zaczynam podczytywać :)
I zdjęcia fajoskie Dziewczyno robisz, pisaj, pisaj, pisaj ......, a teraz wesołych, hej :)
-
Dano, to chyba moja auto-terapia ;-)
Ale miło, że się podoba.
Sasky, cóż Ci mam powiedzieć. Zaopatrzę się w takie cudeńka i będę podsyłać... Albo nie. Po prostu powtarzaj sobie "I tak warto żyć!" :-) Linie zdziałają cuda, zobaczysz ;-)
Mirusiu...Smutki mijają. I na szczęście pozostawiają mniejsze blizny nich wspomnienia dobra.
Zaglądaj, czytaj. Odwzajemniam świąteczne życzenia!
-
No i masz. Przyglądam się choince. przyglądam.... Tak sobie myślę, że kiedyś to piekli prawdziwe ciastka - są z nami dłużej niż 12 lat i wciąż służą jako łańcuch choinkowy...Wspominam kupowanie czy robienie wielu z nich. O i ta ozdoba już wiekowa, i ta... Liczę bombki: jedna, dwie, trzy...
I nagle BAM!
Upadły Anioł złożył nam wizytę...
-
Liczę bombki: jedna, dwie, trzy...
I nagle BAM!
Upadły Anioł złożył nam wizytę...
nie wiem, czy to mój nastrój, ale ten zacytowany fragment powinien wg mnie być wierszem - brzmi jak Białoszewski ;D
cytat z pamięci:
"Połamało się.
I to też forma"
-
Nie mam siły dziś pisać, literek zbierać w słowa - daję znak, że czytam, że się podoba, że po_mojemu jakoś u Cię :-*
A pisanie jako forma auto-terapii, hm…, bez niej nie dałabym rady 8)
-
Pięknie piszesz! Poezja! :oklaski:
W moim dzieciństwie wieszalismy na choince takie długie cukierki, które z racji komunistycznych pustek w sklepie miały służyc wiele lat. Po jakichś 2 czy 3 latach ukradkiem zaczynałam je zjadać. łańcuchy z ciastek też nie miałyby szans ;D
-
A papierki się zostawiało, tak, że imitowały cukierki ;)
-
Mag, miło mi. Opinii nie podzielam, bo nie znam jego wierszy.
Dla mnie Hasieńka i jej wiersze...cała ścieżka życia od ponad ćwierć wieku...
Macie rację z tymi cuksami...pamiętam
I wiecie, najbardziej mi żal, że z czasem wyrzuciliśmy takie metalowe szczypce-świeczniki na choinkę. Ale dziś byłoby extra takie powiesić.
Na naszej choince są właśnie tylko 3 bombki: m&m'sowa, szaro-biała Fiśka, granatowa bombka ozdobiona przez juniora w czasach przedszkolnych... A poza tym jabłka, pierniki, orzechy, anioły, bombki, gwiazdy, gałgankowe serca, łańcuchy z ciastek, makaronu, filcowych choinek...
I odkąd jesteśmy na swoim - zawsze choinka w doniczce (już ich nie mamy gdzie sadzić, więc obdarowujemy znajomych...
Niezapomnianego wieczoru Wam życzę!
-
Piękna :)
Moja się dopiero ubiera ;)
Najlepszego Anciu :-*
-
Wszystko gotowe. Siedzimy i czekając na gości oglądamy zdjęcia.
12 lat temu. Gdy mój stan zmusił wszystkich do wymyślenia innych życzeń niż "i w końcu: potomka" ;-)
-
Wigilia AD 2013.
W oczekiwaniu na pasterkę ;-) Małż, junior, koty...a ja na nich spojrzałam i w sercu poczułam ukłucie: być może za rok po powrocie z wieczerzy wigilijnej wrócą do domu, położą się na kanapie, przyjdą do nich ko-córki...tylko mnie już nie będzie...Sięgnęłam po aparat...
-
Ancia, podobne przeżycia mamy. Ja dwa dni przed wigilią do domu przyszłam z bolącą klatą od operacji. Myśli straszne, doczekałam wigilii 2015 i znowu zaciągnęłam doła, czy doczekam następnej. Marzę o tym aby uczestniczyć jeszcze w życiu dzieci.
Ty już masz za sobą te DWA lata a ja jeszcze 8 miesięcy do dwójki.
-
Ewko, nawet się nie obejrzysz, a dwa lata zlecą :-* a potem kolejne i tylko tak masz myśleć, to polecenie służbowe, starszej siostry C:-)
-
Tak jest starsza siostro piersiowa. O:-)
-
Tak jest starsza siostro piersiowa. O:-)
Słusznie, słusznie: Dany trzeba słuchać :-)
-
Anciu, a dlaczego ??? ;)
Nie uzurpuje sobie prawa do świętej racji, a i od Was młodych dużo uczę się :)
-
Dana, w tym co poleciłaś Ewie jest zawarta prawda. Więc się pod tym podpisuję. Ot co!
-
30 grudnia 2013.
Po głowie mi chodziło, że pani dr może być nieco obrażona za ten mój wypad do Lublina. Kombinowałam, co by tu zrobić, by go zminimalizować. W trakcie pierwszej wizyty dowiedziałam się, że ma pod opieką w sumie 6 pacjentek z tą paskudą, co moja. Kupiłam dobre wino musujące (przecież wizyta dzień przed Sylwestrem) i poprosiłam, by wzniosła toast za te 12 cycków :-)
Nie myliłam się: powitała mnie słowami "I czego się pani dowiedziała w tym Lublinie?"
Odparowałam szybko: "Że w Kielcach nie mogłam trafić w lepsze ręce. To co, pani dr zaczynamy leczenie?"
Kolejny zgrzycik dotyczył oznakowania granic guza barwnikiem: "A po co to pani? Absolutnie, proszę nawet nie myśleć o operacji oszczędzającej"...
Z podkówką zasiadłam, po premierowym obiegnięciu wszystkich niezbędnych gabinetów na chemioterapii dziennej, w pokoju, czekajac na drinka.
No i czekałam...czekałam... czekałam...
Jedzenie mi się skończyło. Picie na szczęście nie. Książka znudziła.
Po 2 godzinach i 50 minutach nastąpiło pierwsze wkłucie.
Do tej pory mnie telepie, gdy poczuję woń płynu do dezynfekcji...
Musiałam być niezłym zjawiskiem: pogodna, z książką, z różańcem, bez pomocy psychologa....Pod koniec siedziały ze mną w pokoju 2 pielęgniarki...Opuszczałam jako ostatnia pacjenta ten przybytek wątpliwej rozrywki...
Ale już nie pamiętam czy małż po mnie przyjechał czy wróciłam sama.
Pamiętam za to, że najbardziej obawiałam się rozmów z predatorem (czyli Sasky już wtedy musiałaś wiedzieć, bo to Twojego autorstwa określenie)... Czułam się zmęczona, słaba i jakaś taka aluminiowa...
A po tym to już poleciało. O czym poinformuję w jednym, hurtowym odcinku, co by Was nie zamęczyć czytaniem ;-)
A póki co: życzę Wam Sylwestra, którego nie będziecie pamiętać!
-
No Ancia ,lekarze bardzo nie lubią jak się pacjent konsultuje z drugim lekarzem.Ja jednak przyznaję Ci rację ZAWSZE przy poważnych sprawach byłam u 2-3 lekarzy.Największy problem był wtedy gdy były 2-3 różne diagnozy ::(( ::((
-
Dziewczyny czytam ,czytam i łezka zakreciła mi sie w oku wy macie juz zgorki ja niestety pod i ta gora wydaje mi sie olbrzymia .W ta wigilje moja tesciowa bardzo chciala zebysmy przyjechali do niej - nie pojechalismy bo pomyslalamze moze to moja ostatnia i chce ja spedzic z dziecmi - o kurde babka -ale sie rozkleiłam
-
o kurde babka -ale sie rozkleiłam
Nic w tym złego, hani - wszystkie takie chwile mamy za sobą! Jeszcze troszkę i będzie z górki :0ulan:
:-* :-* :-*
-
Hani co ty pleciesz dziewczyno!!!!!! Będziesz zdrowa i takich świąt jest przed Tobą dziesiątki!!!!
-
Hani, powiem Ci z doświadczenia (i proroctwa mojej chemiczki): Te następne smakują cudownie!
Sama Wigilia była dla mnie niewyobrażalnie trudna (w moim przekonaniu, przed wieczerzą), ale rodzina nie dała mi płakać. To ja zażądałam życzeń zdrowia, bo jakoś nikt nie kwapił się tego życzyć. No i to oczyściło atmosferę...Było super...
Natalia, mnie najbardziej dotknęły obawy przed operacją: kielecki krawiec chciał ciąć po całości. Jechałam do Lublina i myślałam, co zrobię, gdy ten zaproponuje oszczędzającą. I wiesz co...odetchnęłam z ulgą...
-
Dziewczyny dobrze ze was mam te czarne mysli nawiedzaja mnie bardzo czesto i wtedy zagladam tu nic nie pisze czytam tylko i jakos wy dodajecie mi sil dobrze ze jestescie
-
I tak trzymaj Hani :D
'Wszystko mija nawet najdłuższa żmija' :D ... to motto naszej koleżanki :oklaski:
-
Dziś dzień ciszy i przygotowań. Różnorakich. Bo jutro taki jakiś biało-czarny ostatni dzień roku.
Ciocia odeszła. Taki kliniczny przypadek: operacja się udała - pacjent zmarł.
Pogrzeb jutro. Akurat zięć ma urodziny. Cóż, daty sobie człowiek nie wybiera...
My po pogrzebie też mamy sporo km do przejechania, do znajomych koło Oświęcimia... Akurat Robert też jutrzejszy jubilat...
Robiąc bilans roku 2015 stwierdzam jednoznacznie. Jestem na plusie. Dużym, mocnym, uśmiechniętym plusie...
Czego i Wam życzę!
-
Ze skrajności w skrajność ...
Pozdrów Roberta :)
I dużo SZCZĘŚCIA w 2016 roku!
-
A pewnie, że pozdrowię. Dzięki.
Moze tym razem nie będziemy tak leniwi i pstryknę jakąś fotę, co byś zobaczyła jak im Misiek wyrósł :-)
I buziaki od Danki dla Cię - akurat wczoraj z nią bajdurzyłam...
-
- Ancia, masssakra, jaka ja jestem do Ciebie podobna!
-
Przechodzimy jak burza, przez 10 miesięcy leczenia i kolejne 14 miesięcy życia.
Ot, cała moja historia...
30 grudnia 2013 roku rozpoczęłam chemioterapię. Na pierwszy ogień co trzy tygodnie brzoskwiniowy drink. I tak przez 4 wizyty.
Okropne to były tygodnie. Ale nie narzekałam, bo i tak przechodziłam je znacznie łagodniej niż większość onko-pijaków: nie wymiotowałam, apetyt w sumie też szybko powracał, bo drinki dostawałam w poniedziałek, a w piątek MUSIAŁAM, no po prostu inaczej się nie dało, pochłonąć niezłą porcję śledzi. Albo golonkę w towarzystwie kiszonej kapusty. Po prostu coś wyrazistego i niekoniecznie zdrowego.
Natomiast to, co jadłam w poniedziałek i wtorek został mi na długo obrzydzone: brukselka, imbir, kasza jaglana (przez rozum szybciej do niej wróciłam).
Schudłam 6 kg. 20 stycznia zrobiłam się na jajo. Bo i tak wolałam tę wersję niż a'la narzeczona Frankensteina.
Miałam doły. Okropne czasami, np. gdy przy drugiej chemii dostałam skierowanie na scyntygrafię, a po wizycie u dr genetyk spodziewałam się obciążenia i profilaktycznej wycinki „dołu”. Ale na trzecią biegłam w skowronkach, bo obciążenie (wówczas) nie wyszło, a kości były czyściutkie.
Dokuczał mi metaliczny posmak w ustach. Po chemii najczęściej jadłam serki, jogurty, mleko, etc. Bo łatwe do przełknięcia, zimne.. Ale na blogu chemosfera wyczytałam, że właśnie unikanie nabiału na kilka dni przed i po – pomaga w likwidacji tej przypadłości. I rzeczywiście tak było.
Od przyjaciółki dostałam książkę z opisem diety Gersona. Od razu się na nią rzuciłam. No, bez lewatyw z zielonej kawy ;-) Po 2 tygodniach przestrzegania nie miałam siły chodzić, wciąż mi było słabo. Nie dziwię się: od małego uwielbiałam mięso (zwyzywałam przedszkolankę od idiotek, że mi mięsko z zupy wyjadła). Trafiłam na Antyraka...zmieniłam nieco podejście do żywienia (w sumie to w domu już od jakichś 2 lat nie było mąki pszennej tylko orkiszowa, nie miałam kostek rosołowych, stroniłam od gotowców)...
W marcu trafiłam do Amazonek. I to było bardzo dobre zdarzenie. Do tej pory korzystam ze spotkań z psychologiem, pilatesu, jogi, gimnastyki na basenie. Z klubu mam kilka pielęgnowanych przyjaźni...
Zobaczyłam i zrozumiałam, że byłam przysłowiowym szewcem, co bez butów chodzi...
Po czerwonej przyszła kolej na białą chemię. Odeszła moja onkolog, czego bardzo żałuję. Guz całkowicie zniknął (a miał przecież 4,5 cm średnicy).
Biała co trzy tygodnie. „Osłonowe” sterydy i mój zupełnie nowy wizerunek a'la buldog. Opuchnięty język, policzki, dłonie. „Wywalona” wątroba. Całkowity brak sił (sukcesem było wdrapania się z butelką wody mineralnej na 2 piętro). Niemożność przebywania na słońcu, które tak uwielbiam. A komary jakoś wcale mnie nie omijały, gdy w majowe czy czerwcowe wieczory zasiadałam wieczorem w hamaku...
W czerwcu koniec chemo. 16 lipca operacja. Mój szpitalny lekarz zarządził całkowitą wycinkę ze względu na początkową wielkość i złośliwość guza. Znów pojechałam do Lublę. I znów lekarz potraktował mojego potwora i powagę operacji jak przysłowiowego pypcia na d... „Pani Aneto, wie pani, mastektomię to my dajemy do roboty najmłodszym kolegom, bo to najprostszy zabieg. Po co mam pani przyjeżdżać do Lublina? Zapraszam do mnie na rekonstrukcję...” I znów pokaz cycków na komórce ;-)
W sobotę przed operacją byłam na pogrzebie mojego kuzyna. Miał 28 lat. Powiedzmy, że ...pękło mu serce...To już drugi syn mojej chrzestnej, którego pochowała...Szłam do szpitala ofiarowując całe swoje cierpienie dla niego...za niego...
Nie wzięłam ani jednej tabletki. Nie potrzebowałam. Obecna ze mną w sali Iwonka pokazała mi, jaką jestem szczęściarą, jak niewielki jest mój problem. Ona od 22 lat opiekuje się córką, która przez niefortunne okoliczności porodu jest osobą leżącą. Rozumie, ale nie mówi, nie porusza rękami, leży bądź siedzi, gdy ktoś ją trzyma na kolanach....tak...to mnie po raz kolejny nauczyło „nienarzekania”...
15 sierpnia weszłam na Tarnicę, pokonując 28 km. Zapłaciłam za to paznokciami u stóp, które mi wszystkie odkleiły się od skóry. Na szczęście nie odpadły...
15 września rozpoczęłam radioterapię. W międzyczasie dowiedziałam się, że nie usunięto jednego zajętego węzła, bo musiano by usunąć mięśnie w okolicy obojczyka...Więc solarium było mocne. Leżałam i za radami Simontona wyobrażałam sobie, że elfy za pomocą światła usuwają grudki ziemi, opiekując się troskliwie moją „dżdżownicą Magdą” - tak wygląda moja blizna.
W międzyczasie przypomniałam sobie, że przecież w marcu miałam pobieraną krew na pogłębione badania genetyczne, więc zajrzałam do gabinetu... No, że też mnie podkusiło!
„- Tak pani Anetko, jest! BRCA2 i to bardzo rzadka mutacja.”
I od tej pory przechodzę wewnętrzne walki. Ciąć czy nie ciąć. Do furii doprowadzają mnie rady: „wyciąć, bo teraz takie są trendy”, jakby chodziło o zmianę fryzury. A przecież BRCA2 to nie tylko ryzyko raka piersi czy jajników. To co: trzewia też mam sobie przerzedzić, co by ryzyko zmniejszyć?
Oglądam, na USG, RM. Pilnuję. Konsultuję.
I nie wiem co będzie. Ale wiem, że nie na wszystko mam wpływ. A na zamartwianie się szkoda życia. I jak się pojawi problem to będę się nim zajmować.
Przed świętami rozmawiałam z kobietką o 5 lat młodszą ode mnie. Poznałyśmy się przed gabinetem chirurga miesiąc przed moją operacją. Ona po wycięciu piersi, po wycince dołu. Mama zmarła na raka piersi. A wszystkie 3 siostry obciążone genetycznie. Ona, najstarsza, usunęła profilaktycznie 2.gą pierś i dół. Średnia siostra też obie piersi. Najmłodsza, która nie ma jeszcze dzieci pod obserwacją. Rozmawiałam z nią przed świętami. W 15 kwietnia 2015r. Robiła rekonstrukcję tej pierwszej piersi: „Pamiętasz Ewę, która była ze mną w sali?” A pewnie że pamiętam: radosna, też młodsza ode mnie, profilaktycznie usuwała 2.gą pierś i nie mogła się doczekać wycinki dołu, bo miała obciążenie BRCA1”. Patrzyłam na nią z podziwem. „Wiesz, zadzwoniłam do niej w lipcu. Odebrał mąż. Ewa zmarła 10 czerwca.”...Qrczę! Niecałe 2 miesiące!!!!
Może zmienię moje podejście. Może nie. Wiem na pewno, że warto zadbać o swoją głowę, o myśli, przekonania, podejście do problemów. A tego się nauczyłam DZIĘKI chorobie. Dzięki treningowi RTZ. Odnalazłam swój kościół i modlitwę. Trafiałam na Anioły, w zaskakujących momentach, wtedy, gdy najbardziej były mi potrzebne..
Nie ukrywam, że fioletowa grupa warsztatowa, do której trafiłam dzięki Sasky (w innym przypadku pewnie nadal byśmy się nie widziały), też stała się dla mnie niezwykłą grupą niepowtarzalnych kobiet. Nie ze wszystkimi rozmawiałam. Ale wszystkie słuchałam. I mam nadzieję, że będzie mi to jeszcze dane.
Szukam, słucham, czytam coraz więcej o niestandardowych sposobach przeciwdziałania i leczenia raka. Zmieniłam swoje podejście do życia. Ale wiem też, że wiele kobiet myśli i działa inaczej. Każda z nas ma do tego prawo.
Minęły 2 lata od diagnozy. Podobno te 2, z największym ryzykiem nawrotu.
Czasami ludzie mi się dziwią, że tak dobrze wyglądam (tia...teraz szczególnie „dobrze”, jak pączek w maśle). Najbardziej ich to zaskakiwało podczas chemii (pewnie powinnam być wtedy blado-sino-papuziasta, ledwie przekładająca nogami, etc.). Czasami pytają mnie co będzie, gdy wróci. Odpowiadam zgodnie z prawdą: nie wiem. Będę nad tym myśleć gdy wróci. Podobnie z zapewnieniami: „Będzie dobrze!” Zawsze odpowiadam pytaniem: „A skąd wiesz?”
Wiem, że rak to nie wyrok. Ale też, że zbiera okrutne żniwo. Stałam 19 grudnia na pogrzebie Ani i nie mogłam opanować łez. A w sylwestra nad trumną ciotki i … nie uroniłam ani jednej łzy...Wiedziałam, że ona wierzyła. I zaufała. Ja też.
No. A od dziś będą już tylko „bieżączki”...No, chyba, że będzie inaczej ;-)
-
Ancia jesteś świetna w tym opisie .Takie to wszyswtko bliskie co piszesz a zarazem bolesne
-
Niom, niektóre jakby wprost z mojej łepetyny wyjęte.
No cóż nasze przeżycia, a zatem i odczucia są przecież bardzo podobne.
Ale też sztuka ubrać to we właściwe słowa, co nie.
-
Zgadzam się Ancia z Tobą w 100%. Przeżycia, rozterki wszystko podobne. Ty chociaż wiesz, że chemia działała cuda w Twoim przypadku a ja muszę mocno wierzyć w ciemno, że chemia zadziałała. Kto Nas zrozumie tak dobrze jak nie My? Pewnie każdy człowiek po przejściach takich jak My myśli podobnie. Mam nadzieję, że do Nas nic już nie wróci...
Dzięki Ancia za te piękne i jakże prawdziwe wpisy.
-
Ancia :) super napisane !!
Myślałaś o pisaniu książek ?
-
Ancia :) super napisane !!
Myślałaś o pisaniu książek ?
Dziękuję Wam.
Czasami, pewne rzeczy człowiek rozumie, docenia, zauważa, gdy przekona się, że inni też przez to przeszli, doświadczyli podobnego... Dlatego są siostry od piersi :-)
Parabolo, tak...nawet tytuł wyśniłam: "Z dymem". Ale na tym etapie się zastopowałam...Przyćmiła moje plany książka "Jeszcze wczoraj miałam raka" :-)
-
jak już Ancia pisałam ,ja zaczęłam moją "zabawę z rakiem " 27 listopada ,też od chemii.Tyle,że ja dostawałam jednocześnie dwie chemi + herceptynę
-
(...) Przyćmiła moje plany książka "Jeszcze wczoraj miałam raka" :-)
Tamto pisała babeczka, której pisanie po części dawało chleb
(chociaż ... często się zdarza, że to "dawanie chleba" nie idzie w parze z ciekawie napisaną książką, u Gucewicz ... akurat tak nie było, ale to Gucewicz :) )
Twoje pisanie jest inne.
Twoje jest Twoje, i świetnie się TO czyta.
Buziak :-*
-
Twoje jest Twoje, i świetnie się TO czyta.
Buziak :-*
... nooo !! bierz się do pisania :0ulan:
-
Anciu :-*
A ja chciałam załażyć swój wątek....
-
Anciu, pisz :) Powiadają, że każdy z nas ma jakąś historię do opisania. Tutaj piszesz o raku. Ale myślę, że Ty masz dużo więcej historii do opowiedzenia, a pióro masz lekkie, wciągające; szkoda aby się zmarnowało ;) Po prostu pisz :)
-
Anciu :-*
A ja chciałam załażyć swój wątek....
i co? i co?
-
chyba juz nie chce ;) xhc
-
Anciu :-*
A ja chciałam załażyć swój wątek....
i co? i co?
Krynia, to czekamy :-) Bardzo chętnie będę zaglądać.
-
Ancia, pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Ja jak to wszystko zakończę, to też opiszę dokładnie moją historię i uczucia, obawy itp. Lęki mnie niestety jeszcze nie minęły, czasem płaczę po cichutku jak jestem sama i wspominam to inne życie.
Czytałam książkę Pani Gucewicz, ciekawa i podnosząca na duchu lektura. Ancia jesteś super osobą. Zazdroszczę tego optymizmu i oczywiście latek po zachorowaniu wszystkim kobitkom.
Tak więc pisaj jak najwięcej bo super się Ciebie czyta xhc
-
Dzięki Ewuś. Ale spójrz w lustro: chemia, a Ty do pracy. Operacja - niebawem do pracy... Kobieto! Ja się ze sobą cackałam jakieś półtora roku.
Wiesz, to nie tak, że ja się nie boję... Dzięki kursowi RTZ naprawdę skutecznie nauczyłam się nie "martwić na zapas". Bo to w niczym nie pomaga. Pogodziłam się z możliwością szybszego odejścia i ... jak patrzyłam na tych naprawdę starych, jeszcze bardziej zagubionych i najbardziej samotnych ludzi w przepastnych korytarzach onkologii, to przez głowę przebiegła mi myśl, że w sumie to wolałabym teraz niż dożyć takich czasów na własnej skórze...
-
Anciu fajnie piszesz, lekkie pióro :oklaski:,nie odnoszę się do Twojej historii spotkania z" r " ,czytam wszystkie historie i na tym poprzestaje ,sama kiedyś ,jeszcze na forum nie byłam spisałam swoją historie ,emocje jakie temu towarzyszyły i wiem że nigdy nie odda tego co przeżyłyśmy ,więc postanowiłam zostawić ten rozdział życia za sobą.Owszem mam go w w głowie ,mam cały czas jakieś emocje dobre i złe ale jakoś dzień codzienny zabiera moją całą uwagę,boleje bardzo ze coraz młodsze kobiety przechodzą przez te ciernie ale tez wiem że jest większa świadomość profilaktyki u kobiet młodych .Staram się pomagać ,staram się służę ramieniem ,wiedzą ,kontaktami,doświadczeniem ale jestem w żadnym klubie/ta forma nie dla mnie / oprócz naszej fundacji :oklaski: :D/z czego jestem dumna i wdzięczna SPA i reszcie dziewczyn i chopaka /,tutaj znamy się ,tutaj jesteśmy ze sobą codziennie /wirtualnie ale jednaki nie tylko wirtualnie c' nie /,tu są moje klimaty i moje przyjaciółki od piersi tu się życie kręci ztx . Sory że u Ciebie ale tak wyszło .Pisz dziewczyno bo masz wielki dar :D ztx,chyba ten w piątek lub poniedziałek nawiedzę scyzoryków :P :D
-
prawda, sama prawda
Ancia talent pisarski posiada i powinna dalej z niego korzystać ;) samo pisanie oczyszcza, przynosi ulgę, daje dystans, chociaż i bolesne czasami bywa
pisz Anciu pisz , a zdrowa jesteś bo wiem i koniec kropka :-*
-
Czytam i się śmieję. Śmieję się i czytam...
Tego mi trzeba było!
No i stało się. Wiesia mnie namówiła.
Opowiadała, że po tym wosku tam na dole jak się zrobi, to potem już mało co odrasta. Ludzie... jak mnie serce biło to myślałam, że mie prędzej na ostry dyżur zawiozą. Zimny pot mnie oblał. Wiesia mówi, że mi na nodze ten wosk zrobi na próbę i ze jak my komunę przetrzymały to taki chwilowy ból to pestka będzie. Rozgrzała to to w takim imbryku, a mnie kazała się na stole w kuchni położyć.
Ręce se pod tyłek podłożyłam, bo jak mnie boli to mam odruch bezwarunkowy, o czym się już mój dentysta raz przekonał, ale wtedy to mi tylko kolegium dali. Ale do rzeczy. Leżę na tym stole jak ta krowa rozpłodowa i czekam. TRZASK! Jeszcze się nie obejrzałam, a Wiesia już plaster mi z nogi odkleiła i powiem, że tylko mi oczy z orbit wyszły, ale zęby zacisłam i myślę se: do przeżycia. Wiesia zadowolona mówi: Ju si darling? Nic strasznego, dawaj robimy ten brazylian. Ja mówię znaczy "tę Dorotkę, tę maluśką? "😨 a ona mówi: No a jak! Tam na dole to nie boli. Nic! Majtki ściągłam, oczy zaciśnięte, coś mnie tam smyra koło wąsa, ale coś nie mogę się uspokoić i czuję, że mi ciśnienie idzie do góry i chyba się na tym stole zaraz przekręce...zaczynam odmawiać nowennę do serca Jezusa. I nagle czuję jakby mi kto rozpalony węgiel tam na dole przyłożył: JEZU LITOŚCIWY ZABIERZ MNIE DO SIEBIE!!! Tak żem się darła, że z tego szoku słyszę śpiewy anielskie i dzwonki! Wiesia też słyszy te dzwonki, rozgląda się i z tego wszystkiego nie może mi ręki wyjąć z kroku, bo jej się palce do wosku przykleiły! " Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! "
Ja z dupą na wierzchu, Wiesia rękę się stara mie z między nóg wyrwać, a tu wchodzi ksiądz po kolędzie... Oczy wywalił, ministrantów pogonił, jeszcze się o mało w przedpokoju nie zabił, trzasnął drzwiami i tyle go widzieli. Wiesia palce odkleiła, poleciała do okna i mówi, że ksiądz się na dworzu piersiówką raczył, chyba z szoku tego. Zlazłam z tego stołu i idę okrakiem. Raz jedna noga, raz druga. Wszystko na dole sklejone. Idę do barku, wyciągam flaszkę, włosy rozczochrane, ręce mi chodzą jeszcze z nerwów ale polewam dla spokojności. Nawet wam nie będę opowiadać ile nam z Wiesią zeszło, żeby mi ten pancerz z dorotki usunąć.
NIGDY WIĘCEJ!
-
Ancia ty łobuzie :D jaki to ból to wiem, ale ksiadz nigdy nie wszedł mi na spotkanie w takim momencie! trza było zawołać - AMEN!!!! depilowanie woskiem pach tez zapamiętałam! :) na szczęście po menopauzie włosy jakby cieńsze, lichsze , niekłopotliwe! :) tylko ten wąsik >:(
-
Ancia, z Ciebie to jest niezłe zioło. Oj z grubej ruły potraktowałaś swoją małą rozczochraną.
Teraz ino czekaj, jak ksiądz z ambony Cię ogłosi ::((.
Na pewno teraz ksiądz ma koszmary.
Jesteś zajebista babka xhc.
Ja nigdy swojej psiochy jeszcze woskiem nie potraktowałam ::((
-
Ancia już dawno tak się nie uśmiałam.Chciałabym tego księdza minę zobaczyć xhc xhc
-
Ancia chyba cytowała ;)
-
Po tym co Betty napisała, wróciłam do tekstu, chyba Ancia jednak nie swoje przygody zapodała. A też uległam sugestii ...
-
aaaaaa tak, za "szybko" czytam ;) cudzysłów to jednak potrzebny znak interpunkcyjny :) , a czy czasem nie cytowała naszej koleżanki m.?? :)
-
xhc
się turlam ze śmiechu ;D
Cudna historia ztx
A depilowanie Dorotki boli jak cholera >:D Klnę przy tym jak szewc; dobrze, że takiej wizyty niespodziewanej nie zaliczyłam, bo ksiądz nie tylko by się musiał napić, ale by sie na miejscu przekręcił ;)
-
Anciu podziwiam Twoje literki. Tak "ładnie" piszesz o bardzo trudnych sprawach i tak dużo tu u Ciebie optymizmu, wiary i nadziei.
-
No i oplułam monitor xhc xhc xhc
Fakt Amorku, muszę pamiętać o cudzysłowie..cudzysłowiu?
Taki tekst dziś przeczytałam u znajomej. I doskonale zadziałał na moje samopoczucie.
Ale widzę, że nie tylko moje. I o to chodziło, o to własnie :-)
Do tego żeby siachnę woskiem potraktować jeszcze nie dojrzałam. Pewnie prędzej wylinieję niż wydepiluję ;)
-
Anciu- cudzysłowie !! zapamiętałam jak prof.Miodek uczył: " Przecież nie mówi się w dupiu tylko w dupie" :) :) :)
-
xhc
-
xhc
Się mnie przypomniał przy okazji M.Gibson w "Czego pragną kobiety" - depilujący giry i w rajtkach :D
-
Anciu- cudzysłowie !! zapamiętałam jak prof.Miodek uczył: " Przecież nie mówi się w dupiu tylko w dupie" :) :) :)
O, widzisz, może zapamiętam...choć w mianowniku nijak mi do siebie te dwa wyrazy nie pasują ;-)
-
Nastukałam się w klawiaturę ale mi łzy ślepia zalewały i coś mi wpis nie poszedł w eter, chciałam napisać że uwyłam się ze śmiechu , nie mogłam doczytać do końca, od momentu dzwonów xhc,
-
Pewnie prędzej wylinieję niż wydepiluję ;)
idź za modą ;D brazylian najmodniejszy 8) koniecznie z przedziałkiem >:D
Drugi raz boli jakby mniej ;)
Przecież nie mówi się w dupiu tylko w dupie" :) :) :)
xhc
Nareszcie zapamiętam ztx
-
Nigdy tam się nie wygalałam, ani wyrywałam. Moda w tym względzie mnie rusza. Poza tym uważam, że skoro nas tak Bozia stworzyła, to w jakimś celu i nie mam zamiaru poprawiać natury, nawet gdyby to nic nie bolało :)
A sytuacji z wizytą księdza i Tobą na stole, to sobie nie mogę wyobrazić. Co nie pukał i nie czekał na proszę. U nas najpierw wchodzą ministranci, odśpiewają kolędę i wychodzą, by po jakimś czasie wrócić z księdzem.
-
Dana to co opisała Ancia to cytat, to nie jej własna przygoda.
-
Do chwili przeczytania tekstu sądziłam, że na TO/TAMTO mówią "bóbr"
Ale żeby ... Dorotka??? :o :P xhc ^-^
-
Dorotka xhc
Dano, a do fryzjera chodzisz? po co?
-
No, a nogi, pachy? Tam też zapuszczasz ogrody? ;)
-
Nigdy tam się nie wygalałam, ani wyrywałam. Moda w tym względzie mnie rusza. Poza tym uważam, że skoro nas tak Bozia stworzyła, to w jakimś celu i nie mam zamiaru poprawiać natury, nawet gdyby to nic nie bolało :)
.
Dano moja droga ! twoje sądy bywają kontrowersyjne , chociaż ja wiem , że ty po prostu walisz jak czujesz :)
depilowałam się jak była potrzeba ( teraz wystarcza mi podgalnie , włosięta marniutkie). Pokazanie się na basenie czy plaży z włosami , ba z wąsem wystającym z majtek, to jest obrzydliwe, a zlikwidowanie tego problemu na dłuższy czas właśnie woskiem, to ogromna wygoda. I dzięki Panu Bogu mamy rozum i ludzie wciąż coś nowego wymyślają, by sobie pomoc i ułatwić życie.
Nie chcę być złośliwa , ale też walnę to co mi dusza podpowiada- zachorowałaś, straciłaś pierś - zrekonstruowałas ją narażając się na powikłania i na ból. Też powinnaś przyjąć co Bozia zesłała. Od depilacji woskiem, a takiej operacji to ho,ho hoho, ile dzieli!!!
-
Oj tam, oj tam, włosy tu, włosy tam, niech sobie rosą gdzie chcą i u kogo chcą.
Ważne, że śmiechu było i z tekstu i ze zrozumienia z czytania. xhc , nawet jak poszlaki były ....... >:D
-
Oj tam, oj tam, włosy tu, włosy tam, niech sobie rosą gdzie chcą i u kogo chcą.
Ważne, że śmiechu było i z tekstu i ze zrozumienia z czytania. xhc , nawet jak poszlaki były ....... >:D
Lulu, właśnie sobie wyobraziłam co by zrobił ksiądz, który uczy Kapiego, i który był po kolędzie... Chyba bym syna musiała przenieść do innej szkoły, bo skoro kazał uczniowi spalić bluzę z Harrym Potterem, to wolę nie myśleć co by było po takim spotkaniu ...
-
Częściej by wpadał na kolędę. xhc
-
kazał uczniowi spalić bluzę z Harrym Potterem,
Boże, widzisz i nie grzmisz…. (a może i grzmi ??? u nas śnieżyca-gigant…)
-
Amorku, nie porównywałabym tych spraw: włosy, a depilacja, z rekonstrukcją. Stworzył mnie Bóg z dwiema piersiami (no może wypryskami) ;) dlatego uzupełniłam, co ciachnął chirurg.
A co do włosów, natura nie obdarzyła mnie nadmiarem. To, że na głowie, to ból (ale nie ulepszam >:D ) a w innych miejscach jest ich znikoma ilość, a teraz po chemii, pod pachami zero, na nogach tyci, tyci. To jest prawdziwy powód, że nie odczuwałam potrzeby takowych zabiegów, a może to tylko mój punk widzenia ;)
Żeby nie było, jak mi dzieci zaczęły dokuczać, to czasem goliłam nogi, choć mnie to nie przeszkadzało, ale nie chciałam ranić ich poczucia estetyki ;)
-
Prawie się posikałam xhc xhc xhc
Ja jestem z natury "pawianem". Kiedys strasznie się przejmowałam, niestety wosk powodował trwajace tygodniami uczulenia, podobnie kremy chemiczne, laser odpada, bo jestem jasna blondynką, a od elektro odstraszyła mnie lekarka pokzaując własna twarz całą w bliznach, a golenie też jest problematyczne z powodu ogromnej ilości pieprzyków.
Po raku postanowiłam, że przestane się katować środkami chemicznymi i żyletkami. Teraz golę tylko gębę i to nie codziennie, nogi od wielkiego dzwonu, pachy też raz na kilka tygodni, bo częstsze golenie powoduje zapalenie węzłow 8) I wiecie co? To tylko w Polsce jest z tym jakis problem. Tu, choc tubylcom włosy głownie na głowach rosną, nikt nawet nie zauważa, o komentarzach nie mówiąc. Uważam, że to paskudna manipulacja, żeby kobietom wmawiać, że wyglądają niechlujnie z owłosieniem, podczas gdy facet może paradować obrosnięty jak goryl i nikt go nie nazwie brudasem. Też bym sie sobie bardziej podobała, gdybym nie miala nadmiaru sierści. Ale mam i w koncu stwierdziłam, że koniec pozwalania, żeby mnie wdeptywano w błoto z powodu wyglądu. Gdybym była brunetka zapusciłabym jeszcze brodę :P
-
W sprawie golenia dorotki czy bobra - na poważnie:
lekarze twierdzą, że owłosienie okolic intymnych jest naturalnym sposobem chronienia tych okolic przed zanieczyszczeniem. Nie do końca to rozumiem, ale lekarze są w tym zgodni. Kiedyś byłam na konsultacji u ginki, która wręcz na mnie nakrzyczała. To jeden z wielu przykładów na stanie w kontrze natury i kultury ;)
Nie wyobrażam sobie, aby nie zdejmować z siebie owłosienia. Czułabym się jakbym zębów nie umyła ;) Ale to wieloletnie przyzwyczajenie. Z uwagą przyglądam się nowej modzie zapuszczania ogrodów ;) Szczególnie zarośnięte pachy na mnie działają… hm… okropnie, brrr…
-
z tym owłosieniem okolic intymnych, które jest naturalna ochroną, to najprawdziwsza prawda,
ale przecież ochronny paseczek przystrzyżonych kudełków można sobie zostawić, wykaszając dokładnie boki - wtedy wąsy z bikini nie wystają ;D
włosy na nogach i pod pachami raczej przed niczym nie chronią, ani krzaczaste brwi 8)
-
No właśnie! Bo włosy, to włosy, a nie krzaki i krzaczory.
-
z nauki biologii pamiętam, że owszem owłosienie było potrzebne naszym przodkom, chodzącym nago , teraz tylko kłopot nam sprawiają . Niby mają chronić przed zanieczyszczeniami , a gęste owłosienie właśnie może być wspaniałym miejscem do rozwoju schorzeń , bakterii. Jestem za usuwaniem , ale tez z pozostawieniem paseczka . Nie wyszłabym na basen z nóżkami jak sarenka ;) Gdyby jakaś włochata pani stanęła obok mnie, myślę ,ze nie zwróciłabym na nią uwagi , natomiast co do swojego ciała mam pewne wymagania.
Dana rozumiem wszystko , tylko mnie się zawsze bulwers włącza jak leci ocenianie i kategoryczne sądy. I tak cię lubię ;) :-* :-* :-*
-
jeżeli się rozchodzi o męskie pachy :P
to moje chłopaki - starszy i młodszy golą >:D
-
Ciekawe są te kulturowe nakazy - u facetów aż_tak nie razi ;)
choć moi też się depilują, wszyscy trzej ;D
-
bardzo ciekawe, zawsze uwielbiałam mocno owłosionych :)
-
bardzo ciekawe, zawsze uwielbiałam mocno owłosionych :)
a ja odwrotnie :P
-
Braju, a twarz czym golisz?, bo ja usuwam pensetą, ale długo to rwa.
-
nie wiem, jak Braja, ale ja wspomagam się w tej sprawie elektrycznym depilatorem ;D Szybko. Bardzo boleśnie. Ale idzie się przyzwyczaić >:D
-
O matko, Laski, a laser? Żadna nie chciała raz na zawsze? O twarzy myślę...
-
Noż właśnie go wyrzuciłam, do nogów się nie nadawał, ale parę razy twarz robiłam i usuwał super.
Trzeba pomyśleć o zakupie nowego, tylko z przeznaczeniem na ten cel.
Odnośnie pach. Po rekonstrukcji byłam załamana, bo myślałam, że już nigdy pachy z tej strony nie wygolę xhc,
całe szczęście cycek opadł.
-
robiłam laserem twarz dawno temu, jeszcze przed chorobą ( to były 3 spotkania co jakiś czas ) , wykosztowałam się i niewielki był efekt ( podobno pomaga przy mocno ciemnych) teraz to się boję takich urządzen
chodzę na usuwanie woskiem raz na dwa miechy , wspomagam się pensetą ( Anciu wybacz - gabinet kosmetyczny tu zrobiłyśmy)
-
Dana rozumiem wszystko , tylko mnie się zawsze bulwers włącza jak leci ocenianie i kategoryczne sądy. I tak cię lubię ;) :-* :-* :-*
i vice versa :-* :-* :-*
Amorku pisałam o sobie, nikogo nie oceniając. Jest tam błąd: powinno być nie ulegałam modzie w tym zakresie (brakuje nie).
W ogóle uważam, że każdy może sobie robić z wyglądem co chce, ważne by nie śmierdział, a i tu czasem natura spłatała figla, bo bywają osoby o nieciekawym zapachu potu, nawet zaraz po myciu...
A ja z tych, którym bliżej do lasu, niż do salonu ;)
-
Dana rozumiem wszystko , tylko mnie się zawsze bulwers włącza jak leci ocenianie i kategoryczne sądy. I tak cię lubię ;) :-* :-* :-*
A ja z tych, którym bliżej do lasu, niż do salonu ;)
o tu bym polemizowała :) bo wiele razy widziałam elegancką panią bardzo blisko lasu w pięknej sukieneczce i obcasikach gdy reszta gawiedzi ze mną na czele bywała w dresach i wytartych kapciach ;)
-
Dana z tym lasem to nie do końca prawda, a kto we Wałczu za super lasencje robił? Co prawda salonów tam nie było, ale Ty się ekstra prezentowałaś.
-
Jak miło, przy okazji tak przyziemnych dyskusji, cos miłego na swój temat usłyszeć :-* ;)
Lulu w Wałczu reprezentowałam nie byle jaki klub, więc musiałam stanąć na wysokości zadania, przynajmniej się postarać, na wypadek, jakby nam przyszło na podjumie stanąć ;)
Amorku, a w Bystrej, to tylko do kościółka się ciut wystroiłam :)
-
O qrka, aleście mi do czytania dołożyły. Super!
Jutro skaczę do Skoczowa. Nie wiem jak będzie z netem.
Więc gdyby przez tydzień panowała cisza w eterze to znaczy, że Beskidy zwiedzam (moi będą śmigać po Stokach).
-
W Skoczowie to ja byłam 55 lat temu na koloniach. :))
-
miłego pobytu i stoków ośnieżonych :)
-
Lulu w Wałczu reprezentowałam nie byle jaki klubAmorku,
Lulu na bankiecie my robiły za ochronę xhc
-
Wróciłam. 5 dni bez zasięgu telefonii komórkowej, internetu. W końcu ruszyłam szanowną roztastajacąsięwzastraszającymtempie na spacer. Wdrapanie się na Czantorię przerosło moje możliwości. Ale i tak spacer jak w Narnii podładował akumulatory.
Nadrabiam zaległości forumowe wędrując po innych wątkach.
Po powrocie do domu rozdzwoniły się telefony od znajomych: teść jednej ze znajomych, tato drugiej....kierunek onkologia...echhhh...jakoś coraz trudniej uwierzyć, że choroby serca są najczęstszą przyczyną śmierci w PL.
Wróciłam do domu z nadzieją, że duża porcja ruchu i mniejsze porcje na talerzu wpłyną jakoś dopingująco na wskazówkę w wadze, by nieco obniżyła swój poziom. Spotkało mnie rozczarowanie :-( Jem coraz mniej, tyję coraz bardziej. Jeszcze 3 kg i będę ważyć tle, co w dniu porodu. A utyłam w ciąży 17,5 kg.
W środę idę na USG tarczycy, bo padło podejrzenie, że po radio zaczęła się jej niedoczynność. Zobaczymy. Ważne, że moja siostrzenica była wczoraj u endo i tarczyca się uspokoiła. Dawka leków zmniejszona. Decyzja i wycięciu tarczycy też odsunięta w czasie...
-
Rozmawiałam wczoraj bardzo długo z moją D. (Amazonka, z którą znamy się jedynie telefonicznie i mailowo, od początku mojej choroby, którą sama przechodziła z 4.miesięcznym wyprzedzeniem). Powiedzcie, jak to jest: czy leki, które niektóre z Was biorą (hormony, tamoksifen) rozwalają aż tak harmonię ciała i umysłu? Bardzo chwieją Jej nastawieniem, kondycją, etc. Aż serce pęka....
Ja tak nie mam.
Ona wciąż wczytana w artykuły, rokowania, historie, itp. Wiele bierze do siebie. Jakikolwiek ból ścina ją z nóg i przynosi okropne myśli... A może to ze mną jest coś nie halo????
Bo nie doszukuję się, spokojnie czekam na wyniki wiedząc, że dopiero jak się dowiem co w nich siedzi to mogę cokolwiek zdziałać...
-
do końca Ci na to nie odpowiem, bo ja z tych potrójnie ujemnych. w pewnym stopniu te leki na pewno jakoś rozregulowują organizm, ale wydaje mi się, że więcej złego ona sama sobie robi. to nie kwestia czym karmi ciało, ale czym karmi umysł. ja bym ją do psychoterapeuty wysłała. a Simonton nie pomógł? próbowała?
-
ludzie są różni, chyba więcej zależy od charakteru, mniej od leków
-
Nie. Simontona na 100% nie. A i psychologa nie jestem pewna. na pewno inaczej chorowałyśmy: ona wczytując się w wyniki, dociekając co i jak. Ja - szukając wszelkich sposobów by z tego wyjść. ..
Podzielam Twoje zdanie.
-
Bo nie doszukuję się, spokojnie czekam na wyniki wiedząc, że dopiero jak się dowiem co w nich siedzi to mogę cokolwiek zdziałać...
Też tak mam. Anciu z Tobą jest wszystko w porządku :)
Koleżanka psychicznie nie radzi sobie, pewnie każde inne trudne zdarzenie (niekoniecznie choroba) też tak będzie ją poruszać. Nie wiem co radzić, ale na pewno rozmowa z Tobą jest dla niej dobra
-
No to ja powiem tak, ze swojego doświadczenia.
Na 100 procent te leki mają wpływ na: kondycję, nastrój, sen, wywołują wiele zmian wenętrznych, choćby zmianę lipodogramu, a co zatym idzie pracę serca. Później różne inne, tj. skóra, włosy, seks.
Dużo tego. Oczywiście nie u wszystkich te skutki występują, bo też wiek ma tu duże znaczenie.
Myslę też, że można sobie z tym wszystkim poradzić, najpierw poprzez "łepetynę", aby sobie odpowiednio wytłumaczyć, czemu te leki mają służyć, a potem przez ruch, sport.
-
Mirusiu, na 100% to by znaczyło, że jednak u wszystkich, a tak nie jest :-*
Nie wiem, czy jest sens, żebym jeszcze ja powtarzała to samo ???: też myślę /nawet pewna jestem/, że to kwestia charakteru, ogólnej podatności na traumy, stres, a nie sam tamoxifen.
-
Nie, na 100 procent u mnie :-*, tj na 100proc. na moją kondycję itd.
-
Fakt. Ona mocniej przeżywa i bardziej bierze do siebie wszelkiej maści niedogodności czy problemy. Do tego mix leków i huśtawka na całego :-(
podczas mojej choroby była jak skała: ileż razy stawiała mnie do pionu... mnóstwo Jej zawdzięczam. Jakis czas po mnie zachorowała jej sąsiadka. od kilku mcy choruje przyjaciółka... to też nie pomaga...
Dziękuję Wam za podzielenie się opiniami.
-
To ja odpiszę ze swojego doświadczenia! Leki te nie kojarzą mi się z niczym złym, wręcz odwrotnie. Przyjęłam je jak błogosławieństwo i czułam jak mnie chronią przed wznową. Oczywiście inaczej przyjmuje się nagłą menopauzę i związane z tym dolegliwości tuz przed 50, a inaczej 10 czy więcej lat wcześniej! BYły oczywiście nocne poty, nagłe wybudzanie itd. ale to normalne w menopauzie, a tamoś ją wywołuje ( ma działanie antyestrogenowe). Nie miałam kompletnie żadnych skutkow ubocznych! Czułam się świetnie, a chwilowe obniżania nastroju były raczej związane z traumą przebytych zachorowań i lękiem. Na pewno bardzo pomagał mi ruch i gimnastyka oraz dieta ją stosowałam, ponieważ wiedziałam, ze robię coś dla siebie , dla swojego zdrowia ! A wypocenie się, zmęczenie podczas ćwiczeń doskonale wpływa na poprawę nastroju! Najbardziej szkodliwie na mnie działały i działają artykuły na temat rokowań, zagrożeń, rodzajow rakow i zachorowań . Tego unikam jak ognia. Interesuje mnie życie, zdrowie, ruch i przyszłość . Co ode mnie zależne chciałabym wykorzystać, a nie babrać się w marazmie strachu, lęku i czekania na powtórkę- bo to nie jest życie .
-
Ot to, nic dodać, nic ująć :)
-
I ja jestem tego zdania.
-
Byliśmy z juniorem na nartach. Spóźniłam się więc na naszą mszę na 18 na Karczówce. Poszłam do kościoła akademickiego. Siedziałam jak wryta (no bo jednak nie stałam), gdy ksiądz rozpoczął kazanie od czytania fragmentów "Cesarza wszech chorób"...
-
a potem było równie ciekawie?
-
hehe akademickie msze zazwyczaj są ciekawe ;)
-
Tak. Choć nie ze wszystkim się zgadzam.
I pomimo pięknych wnętrz, wygodnych ławek, bardziej muzykalnego organisty, księdza wychodzącego poza formułki...tęskno do mojego miejsca na ziemi.
-
Po raz kolejny, ubrana, spojrzałam w dół i stwierdziłam, że po utyciu moja pierś wyprzedza meduzę o jakieś 2 cm ;-)
Wróciłam z USG. Szybko poszło. Tarczyca też poszła. Młodzież płci męskiej przy aparacie stwierdziła, że widać od razu, że prawa pierś i że tarczyca wygląda jak po jodowaniu...
Jak będzie wynik i dotrę do pani dr to pewnie będę wiedziała coś więcej...
Ale wcale mi się to nie podoba. Wcale >:(
-
ale co to znaczy - że wyglądają jak po jodowaniu ???
-
Agawo, jeśli jodowanie miało być sposobem leczenia, i okazało się skuteczne to ... może dobrze jednak wygląda? ;-)
Się okaże...
-
:0ulan: będzie dobrze !!!!!!!!!!!!!
-
Się okaże...
ma się właśnie tak okazać :)
Nie lubię lekarzy, którzy coś przy pacjencie gadają i nie wyjaśniają, tylko czasami mamroczą: lekarz pani powie :-X I czekaj tu pacjencie… :(
-
Ancia, czy nie miałaś robionego TK z kontrastem.
Mnie lekarz kazał zrobić wyniki TSH przed badaniem, ponieważ(mówi) kontrast jest jodowy i jeśli coś z tarczycą nie tak, to zrobią bez kontrastu aby nie zaszkodzić.
-
Nie lubię lekarzy, którzy coś przy pacjencie gadają i nie wyjaśniają, tylko czasami mamroczą: lekarz pani powie :-X I czekaj tu pacjencie… :([/i][/font][/size][/color]
ja miałam radiologa który gadał a ja się kłóciłam że nie ma racji bo mu się godziny przesunęły z guzkiem a w rzeczywistości był guzek i obok zaczętek zmiany i ją wyłapał :
teraz pani radiolog kazała mi se pierś macać i jak guzek urośnie to dopiero się zgłosić >:(
-
Suchalku, kontrast miałam (chyba) przy scyntygrafii i RM. Ale reki sobie nie dam uciąć. Nie halo z tarczycą wyszło przy okazji udziału w badaniach klinicznych...
-
ja miałam kilkakrotnie kontrast
-
Ja też miałam kilka razy podawany kontrast. Nigdy nic mi się nie działo, ale każdy organizm jest inny...
-
przed każdym tk mam robione tsh i podanie kontrastu zależy od wyników Ancia głowa do góry :-*
-
Jeżeli pamiętam ,to przede wszystkim sprawdzają kreatynine.Bo to chodzi o nerki
-
Pani dr opuściła dziś gabinet 2,5 godziny przed czasem...kolejne podejście w środę...
Póki co nie myślę, nie martwię się, nie doszukuję. W sumie to chyba lepsza niedoczynność, bo więcej informacji, znam osoby, które dietą mocno poprawiły wyniki (choć czasami stoi ona w sprzeczności z produktami w diecie antyrakowej)...
Patrzyłam wczoraj na spotkaniu Amazonek na masaż opuchniętej ręki wykonywany przez dr Donga z Chin. Ręka Sabiny wyglądała jak potłuczona: widoczne ślady ucisku, napuchła, była cała gorąca i czerwona. Jakoś trudno było mi uwierzyć, że seria 10 masaży wyeliminuje problem obrzęku...
-
Ancia przy niedoczynności ja chodziłam jak przebity balon, zero chęci do wszystkiego oprócz spania :-\ i wybieram nadczynność bxu
-
Hm… Chiński masażysta… Ciekawa jestem wyników ???
Buziaki :-*
-
http://www.qigong.pl/schedule.aspx?p=schedule.htm#gong
dr Dong będzie prowadził zajęcia z odchudzjącego qigong
Ptaszyno, obserwowałam rok temu moją siostrzenicę z nadczynnością, stąd moje podejście.
Generalnie to wybieram równowagę :-)
-
Qigong ćwiczyłam, ale nikt nam nie mówił o odchudzającym działaniu , ani takowego nie zauważyłam!;)
Co to ludzie nie wymyślą! :)
W nadczynność córa wpadła po ciązy ( z niedoczynności w nad - taki urok Hashimoto) plus sięgał ponad 100 i to już było okropne. Chudła , była strasznie rozdygotana, nerwowa pociła się i nie mogła spać! na szczęście trwało to b tylko miesiąc.
To porównywanie która dolegliwość lepsza, przypomina mi jak lekarz komus tłumaczył- że w niedociśnieniu umiera się na smutno , a w nadciśnieniu na wesoło!:)
-
kiedyś wpadłam w letkom nadczynność, czułam się super, ale na dłuższą metę to nie jest dobre
-
bez jednego płata nadczynności u mnie raczej nie będzie
bo chyba wolałabym nadczyność ;)
ciekawi mnie ręka Sabiny po takim masażu, napisz
-
kiedyś wpadłam w letkom nadczynność, czułam się super, ale na dłuższą metę to nie jest dobre
i co się stało z tą nadczynnością/ Jak się jej pozbyłaś?
-
ciekawi mnie ręka Sabiny po takim masażu, napisz
Kelu, dowiem się dopiero w poniedziałek. Ale dam znać...
-
kiedyś wpadłam w letkom nadczynność, czułam się super, ale na dłuższą metę to nie jest dobre
i co się stało z tą nadczynnością/ Jak się jej pozbyłaś?
to była polekowa, wystarczyło zmniejszyć dawkę euthyroxu
bo normalnie mam niedoczynność
-
Koci żłobek. https://www.youtube.com/watch?v=PXCUxuIb3GM
Coraz częściej myślę o domu tymczasowym, o felinoterapii...hmmm.....
-
A to jedne z ulubionych filmików o mocy kociaków https://www.youtube.com/watch?v=35T8wtmTbVg
-
obejrzałyśmy. meciątka oszalały. (co było do przewidzenia)
-
moja córa też, najchętniej już by się spakowała i pojechała ratować kocięta
-
Twoja przynajmniej by ratowała "tam". moje chcą je ratować "tu" ::)
-
Nie jestem psiara, a kociara tym bardziej. Ale moja psiapsiółka tak i to bardzo, bardzo, psiokocia mama :) Właśnie się dziś dowiedziałam, że jej kot po mleku sraczki dostaje :o Jak to? Przecie Ala ma kota - kot pije mleko :o
-
nieee, kotom wodę się daje, a nie mleko. mleko jak już to z wodą rozcieńczone, no i małym kociętom. ja też kociara nie jestem, ale tyle wiem ;)
-
A nasza osiedlowa kotka lubi mleko, taka wiekowa już jest.
-
może to te domowe mają inaczej ;)
-
A nasza osiedlowa kotka lubi mleko, taka wiekowa już jest.
lubi i pije
ale jej sraczki już nikt nie ogląda
bo osiedlowa :P
-
Nasze lubią. Fiśka OK, a Miećka rzeczywiście maluje potem trawniki na zielono ;-)
-
Po wieczornej pracy wróciłam :-)
-
Ta nasza osiedlowa lotka ma takie wielkie "urozmaicenie" jedzenia, że wszystko wciągnie.
-
Ancia to Ty pracujesz jak posły/osły :o :o
-
Ancia :) super wyglądasz !!
-
Ancia to Ty pracujesz jak posły/osły :o :o
xhc xhc xhc
Nieeeeee, absolutnie nie! ja pracuję tu: www.verne-kielce.pl
A dziś odebraliśmy nagrodę dla naszej szkoły. Zostaliśmy Liderem Regionu :-)
-
Ancia :) super wyglądasz !!
Jak miło takie słowa usłyszeć. <3 Bo wredne lustro mów coś całkiem odmiennego...
-
Ancia :) super wyglądasz !!
Bo wredne lustro mów coś całkiem odmiennego...
Ślepe jakieś ???
-
a która Ty to Anciu?
-
Ancia :) super wyglądasz !!
Bo wredne lustro mów coś całkiem odmiennego...
musisz zmienić szkła w okularach :(
-
Bo wredne lustro mów coś całkiem odmiennego...
Nie wierz mu :D 8)
-
Zostaliśmy Liderem Regionu :-)
:oklaski:
-
brawo Anciu!
-
gratulacje :oklaski:
superaśnie wyglądasz :)
-
:oklaski: gratulejszyn :oklaski:
fajnie być w gronie najlepszych
a co dopiero tym naj_naj :D :D
-
gratulacje :oklaski:, jestem bardzo zgodna z koleżankami (a nie zawsze tak bywa ;) ) - wyglądasz świetnie :)
-
Za lidera :oklaski:, a wyglądasz, no wiesz..., lustro kłamie ;)
-
wow :oklaski:
-
Gratulacje :oklaski:
-
Dziękuję Wam Kochane.
Ja jedyna w okularach, w których mam zmienić szkła :-)
-
brawa dla pięknej Anci! :oklaski:
-
Przyjrzała się zdjęciu...tiaaa... jedyna w okularach... Poza Martyną i Kamillą.
Ja, to ta druga od lewej ...albo lepiej jeszcze policzę...
-
fajna dziolcha z Ciebie młódka !!!!!
-
właśnie też się dziwiłam Anciu , ale doszłam do wniosku, ze o te jakieś szkła do wymiany chyba ci biega ? xhc
-
Gratulacje Anciu :oklaski: Wyglądasz super!
-
Ooo!
Anciu!
Zazwyczaj widywałyśmy się w dość luzackich okolicznościach, więc ... w wersji pracowniczo-nagrodowej muszę pozwolić sobie na Oooochy!: wyglądasz jeszcze bardziej olśniewająco 8)
-
Ooo!
Anciu!
Zazwyczaj widywałyśmy się w dość luzackich okolicznościach, więc ... w wersji pracowniczo-nagrodowej muszę pozwolić sobie na Oooochy!: wyglądasz jeszcze bardziej olśniewająco 8)
... noo baa!! ..przecież już wcześniej pisałam, że lustro kłamie ::)
-
Wiecie, to bardzo miłe. I pomaga. A to mi akuratnie potrzebne. :-*
-
super sukces,Anciu tym bardziej jak się cegiełkę dołożyło :oklaski:
-
Anciu :oklaski:
I widzę że też Ci się włoski wyprostowały.... :)
-
Kryniu, tęsknię za loczkami :'(
Już wiem za co lubimy Karczówkę ... za niespodzianki i uśmiech. Dzisiejsze kazanie: wszyscy znacie książkę Henryka Sienkiewicza "Ogniem i mieczem". Tam jest bohater, który dzięki swemu postępowaniu jest bardzo charakterystyczny. To przyjaciel Stasia i Nel - Kali :-D
A że msza była odprawiana po kursie przedmałżeńskim i z udziałem kursantów, więc pewnie niejeden uśmiech pojawił się na twarzy...
-
o jakimś ludzkim poplątaniu chyba kazanie było ;D Albo o człowieku 'z innej bajki', który pojawia się znienacka 8)
A dobrego kazania lubię posłuchać. Ostatnio trafiam na jakieś dziwne, a raczej takie - bez idei ;) Ale też przyznać trzeba - nie pojechałam tam, gdzie wiem, że zawsze jest mądrze i ciekawie, a poszłam tam, gdzie blisko.
-
"Póki co wyznaję zasadę, że z kotami jak z butami - najwygodniej mieć dwa"
Też tak sądzę i też mam dwa :-) w sumie dwie, bo to kotki. Jedna wykarmiona przez nas strzykawką (spadła z dachu jako jeszcze ślepy osesek) dziś już ma 10 i pół roku. Szkoda tylko, że moja dwuletnia sunia (rozpieszczona bardzo) z nimi rywalizuje.
-
Znalazłam! :-) Anciu :oklaski:
I widzę że też Ci się włoski wyprostowały.... :)
A gdzie Ty to Kryniu widzisz? Marnie mi idzie oswajanie żeglowania po tym forum, pewnie stąd ja nie widzę ... Pozdrawiam
-
"Żółte" masz w tytule, więc zaszłam powiedzieć, że od kilku dni patrzę na świat oczami koloru ... podwyższonej bilirubiny.
Czyli zaczęłam w końcu wyglądać "jak na swoje wyniki szybujących prób wątrobowych" :P
-
Sasky...bardzo długo się nie dawałaś tej bilirubinie. A i ona z czasem zejdzie, prawda?
Ty wiesz, że czekam na to, co nie na SMS, wiesz, prawda?
Po feriach w szkole jazda bez trzymanki. Tym bardziej, że i kuratorium ma przyjść na kontrolę i to samo kuratorium upatrzyło sobie nas na organizatorów konkursów przedmiotowych. I dzień Patrona się szykuje. I biała szkoła...
A ja znów grubsza. I o 1kg cięższa niż tydzień temu :-( Zaczynam to odczuwać wchodząc na 2 piętro... I po ubraniach...
-
Po feriach w szkole jazda bez trzymanki. Tym bardziej, że i kuratorium ma przyjść na kontrolę
u nas byli przed feriami
same piątki i szóstki my dostali
przeto dyrekcja w wyśmienitym humorze :D
-
To ja już wiem kto zapracował na taką ocenę zasuwając jak mały samochodzik :oklaski:
-
Po feriach w szkole jazda bez trzymanki. Tym bardziej, że i kuratorium ma przyjść na kontrolę
u nas byli przed feriami
same piątki i szóstki my dostali
przeto dyrekcja w wyśmienitym humorze :D
nagrody się posypią :)
-
taaaaaaaaaaa
ino szkoda, że na czyjeś insze konto >:(
-
Środa pachnąca różami...Wspomnienie maja, ciepłych promieni słońca, wybuchu zieleni... To lubię <3
-
Śmieję się na wspomnienie wczorajszej rozmowy telefonicznej z Bardzo Ważną Personą, gdy nagle zauważyłam, że moje ciasto na pączki wyprowadza się z pojemnika do przykrywającej je reklamówki i ma zamiar poszybować w kierunnku podłogi. To był moment! Ostatni na złapanie go w reklamówce. Wykorzystany :-)
A z dziś: przegląd rozpoczęty, ale zakończy się dopiero 31 marca, gdy poznam wyniki... Przede mną USG jamy brzusznej, węzłów obwodowych, mammografia. Dziś zaliczone jedynie RTG klatki.
Pani radiolog nie chciała mi wypisać skierowania do USG jajniorków (jakoby tylko gin mógł skierować), więc muszę nawiedzić i gina...
A u endo wczoraj znów pocałowałam klamkę. Wyjątkowo pani dr przyjmowała od 12.30 (zwyczajowo od 14.00) i o 15.15 ...wiadomo co. Klęłam szpetnie, co mi się rzadko zdarza...
-
będzie dobrze ( znane na forum jako dobzie, dobzie, dobzie , przy okazji opowiem ci skąd się to wzięło) :) tylko szkoda, że tak długo będzie trwał przegląd! Nie dałoby przyspieszyć? a gin nie może od razu zrobić badania USG?
-
Amorku, mój przychodniany ulubiony robi dowcipne tylko 1xm-c. Zobaczymy. Badania robię w dni wolne od pracy, bo jak jestem na 1/2 etatu i mam zniknąć na onkologii na 304 godziny to ... spokojnie wolę poczekać.
Mam nadzieję że okazja będzie w maju :-)
-
Ancia powodzenia na " przeglądzie" ,niedługo teżmnie to czeka :0ulan: :0ulan:
-
Dotarła przesyłka. Rozpakowałam. Położyłam. I ... Miećka się zakochała od pierwszego przytulenia...
Zna się kot na książkach...
-
To Ty wygrałaś VI konkurs książkowy?
-
Nie Natalio. Choć bardzo chciałam.
To najnowsza z książek księdza Kaczkowskiego "Grunt pod nogami".
Motto 1 rozdziału to: Dziękuję ci, mój raku, że wyzwoliłeś mnie z wielu strachów ...
Pełzający cud, jak sam o sobie mówi. Oby pełzał i mówił jeszcze bardzo, bardzo długo...
-
Kaczkowski jest w bardzo ciężkim stanie...Info od zaprzyjaźnionego z nim WD :(
-
Kaczkowski jest w bardzo ciężkim stanie...Info od zaprzyjaźnionego z nim WD :(
:-(
widzieliśmy się z nim w październiku czy listopadzie...miał trudności z chodzeniem, mówieniem, równowagą... Ale, jak sam podkreślał: miał żyć 6 m-cy. A wtedy już było chyba 41... Nie we wszystkim się z Nim zgadzam. Ale czuję wielki szacunek. I wdzięczność.
-
Wielka szkoda, bo takich duchownych nam potrzeba :( ... szacunek dla Niego ...
Ps. Pozdrów WD od zaprzyjaźnionych amazonek :-*
-
Zaraz to zrobię, bo ma dzwonić.
-
5 lutego 1989 roku byłam w Wilnie. Trafiłam z przyjaciółką na tłum kobiet wychodzących po nabożeństwie z kaplicy ostrobramskiej. Jedna z nich podeszła do nas. Pokazała gestem, by się gdzieś zatrzymać w ukryciu. Wyjęła kawałek czarnego chleba. Odłamała i podarowała nam. Pamiętam jego wygląd i smak...
Nie miałam pojęcia wówczas o kimś takim jak św. Agata. I na pewno przez myśl mi nie przeszło, że może być mi patronką...
-
Podobnie jak ja ,będąc pierwszy raz na Malcie natknęłam się na obraz z wizerunkiem św. Agaty chyba w mieście Mdina. Bardzo mnie wzruszył? przeraził? a na pewno wstrząsnął widok piersi na tacy ! Wcześniej nie słyszałam historii św. Agaty!
-
Niezwykle ciepła, ale i zamknięta. Ufna, ale i ostrożna.
W czwartek usłyszała od lekarzy to, czego żadna z nas nie chciałaby nigdy w życiu usłyszeć.
Ale Ona się nie poddaje - mam to na piśmie.
I my też nie.
A wiele spośród nas wierzy. Także w siłę modlitwy. A gdy wiele spośród nas w tej samej chwili rozpocznie modlitwę, to jej siła może okazać się wielka. I na to liczymy...
Więc jeśli możecie to jutro, w niedzielę o godzinie 20.00 pomódlcie się z prośbą o łaskę zdrowia, o cud uzdrowienia...
-
Kiedyś na fejsie trafiłam na profil białego sai baby. Filmy z pobytu na Filipinach, opowieści uczestników, zdumiewają, dają do myślenia. Nie ukrywam, że czekam na książkę...
Stamtąd do http://www.arslibra.pl/podroze.joao.html
Sama została obdarowana kroplami oleju św. Charbela. Polacy poświęcili mu swój blog...albo inaczej, na jego cześć stworzyli blog. https://szarbel.wordpress.com/
Wrzucam u siebie, bo nie wiem gdzie... może się komuś spodoba, może się przyda, może wsadzę kij w mrowisko (ale mrówki w końcu też pożyteczne żyjątka) ;-)
-
Była tak książka - Jedz, módl się, kochaj. Jej bohaterka szukając szczęścia i miłości trafiła na Bali do kahuna, mędrca, który w kilka chwil uczynił ją szczęśliwą, zdrową i bogatą. Po sukcesie książki na Bali ruszyła fala kobiet (gwoli sprawiedliwości ;) - facetów zapewne też C:-)) poszukujących tego samego. Ruszyła tam też moja przyjaciółka. Opowiadała po powrocie uczciwie - to jedna wielka ściema. Kahun okazał się wyłudzaczem i zbereźnikiem.
Nie twierdzę, że w każdym przypadku tak jest. Ale tak bywa. Tak tworzą się legendy.
Zerknęłam na linkowanego bloga. Nie widzę tam niczego, czego nie ma w innych miejscach mocy. Jeśli ktoś wierzy. Bo takie miejsca tworzone są przez wiarę.
Byłam kiedyś w Macedonii. Włócząc się bez celu przejechaliśmy na stronę Albanii, (nie wiem jak jest teraz, ale kilka lat temu to był kraj przez Boga zapomniany) i trafiliśmy do monastyru wysoko w górach nad jeziorem Ohrid (swoją drogą: przepiękne okolice), zdaje się nazwa - Piskupad (może Piskupiet?; eh, kiepska pamięć….). Jest to miejsce, gdzie święty pielgrzym (imienia nie odważę się odtworzyć) w okolica II wieku osiadł i zaczął się modlić. W tej chwili jest tam tylko studnia otoczona resztkami budowli i taras widokowy. Ponoć ten święty po śmierci został w tej studni pochowany.
Legenda głosi, że osoba potrzebująca, jeśli nachyli się do studni i usłyszy bicie serca świętego, to żyć będzie w zdrowiu i pomyślności. Nachyliłam się. Najpierw w niedowierzaniu. I nic nie usłyszałam. Nachyliłam sie raz jeszcze po jakimś czasie, gdy moi turystyczni znajomi odeszli. I usłyszałam… łup, łup, łup… Ze studni dochodziło bicie serca.
I jak tu nie wierzyć?
Jest wiara. Jest zdarzenie. Jest cud.
Ale czy to ma jakikolwiek związek z rzeczywistością?
Opisywane zdarzenie było w lipcu. W październiku odwiedziłam się o swoim raku.
W tej chwili jestem zdrowa. Szczęśliwa bywam. A gdybym nie usłyszała? Byłabym?
To wszystko to magiczne myślenie. Potrzebujemy go. Czasami nawet bardzo. Tak jak dziś. Ale rzeczywistości ono nie zmienia.
I jeśli komuś resztki wiary czy nadziei podważam - przepraszam.
-
Ja jestem racjonalistką, a wierzę...I jest to wiara wyniesiona ze szkoły z lekcji fizyki (no, nauka też się może mylić), że wszystko jest formą energii, wibracją. I wała wiemy, co się miedzy tym wszystkim, na poziomie mikro i makro świata wyrabia. Intuicja jedynie mi podpowiada, że niestworzone rzeczy! ;) Materia, myśli, emocje, wszystko się może mieszać, przenikać jak w tyglu. Einstein już nieźle w te klocki kombinował, szkoda że umarł...
Mnie takie teorie bardziej działają na wyobraźnię, niż religijne mity (achtung:ugryzłam się w język, żeby nie użyć pewnego słowa ;) )
Jestem przekonana, że można kreować, może nawet rzeczywistość, właśnie na fizycznym poziomie. Tak że Agawo...trochę się nie zgadzam :-*
Natomiast z rzeczy dziwnych, choć może (w związku z moimi tu wynurzeniami) całkiem normalnych: Sporo dni przed śmiercią teścia, gwałtowny wstrząs wybudził mnie w nocy i posadził na łóżku. I..."usłyszałam" w głowie, że koniec nastąpi 25- go stycznia. Powiedziałam o tym tylko siostrze i spanikowane czekałyśmy na ten tragiczny poniedziałek. No i tak było.
A teraz to analizuję i szukam odpowiedzi...i myślę, że to ot, zwykły Matrix.
-
Myślę, że zmianę struktury kryształu pod wpływem modlitwy tez trzeba wierzyć :) Bo ona rzeczywiście następuje, ale trzeba temu zdarzeniu nadać znaczenie. I to nadanie znaczenia może być - wiarą - w coś. Ludzki mózg jest tak skonstruowany, że poszukuje sensu pośród poszczególnych zdarzeń. Ale to gdzie i czy ten sens znajdzie, i jaki - to inna sprawa.
Gorąco wierzę, że dziś wysłałyśmy energię w stronę Sasky. I wierzę, że ona do niej trafiła. I wierzę, że zadziała. W najlepszy ze sposobów.
Ale nie wierzę, że na świecie czy poza światem jest coś_ktoś - kto sprawi, że chorób nie będzie. Że umierać nie będziemy.
-
A nie, nie! Jasne! Właśnie w "ktosia", to ja też nigdy nie uwierzę!
-
Agawo, dlaczego mamy nie umierać, jak śmierć jest częścią życia :(
Obumierają roślinki, starzeją i zdychają też zwierzęta, świat też się zmienia, a eliksiru na nieśmiertelność nikt nie wymyślił, chyba, że w filmach.
Ja wierzę, że jest Bóg, istota ponad tym naszym ziemskim bytem. Nie muszę mu nadawać ani nazwy, ani wyglądu i nie ważne w jaki sposób go czcimy, dlatego szanuje wszystkie religie.
Dla Inków był Bóg słońce, dla mnie jest Bóg w trzech "osobach": Bóg ojciec, Jezus i Duch święty, dla innych będzie to Mahomet, Budda...
W jakiego Boga wierzymy, zależy od kultury, domu, w którym się wychowaliśmy, czasów... I zupełnie nie mam potrzeby szukania innego Boga, niż ten, o którym mówiła mi babcia, mamusia, w którego wierzyli moi rodzice :)
A życie to droga, którą wyznaczył nam Bóg, oczywiście z zachowaniem 100 % wolnej naszej woli.
Przyjmuje to bardziej jak aksjomaty, niż coś co mogę swoim umysłem ogarnąć, zrozumieć. Możecie się z tego śmiać, nie obrażę się, ani nie zacznę inaczej myśleć.
Po prostu, jakiegoś Boga trzeba mieć, by móc żyć na tym przemijającym świecie...
Podziwiam ludzi, którzy maja łaskę wiary (ja wciąż o nią proszę) bez żadnych wątpliwości, którzy zaufali Panu na maxa i przyjmują bez buntu, co im zsyła los. Dla mnie to jeszcze daleka droga, ale trwam na niej
-
Przyznam, że poniższego nijak nie jestem w stanie pojąć
A życie to droga, którą wyznaczył nam Bóg, oczywiście z zachowaniem 100 % wolnej naszej woli.
-
Słuchałam kiedyś opowieści księdza egzorcysty o jego przypadkach: oszustw, zstąpień Ducha Świętego, uleczeń. Niezwykłe. Śmiał się, że wielu ludzi uznaje mszę za słabą, jeżeli nikt nie pada na posadzkę.
Trafiłam kiedyś w ręce rehabilitantki. fantastyczna kobieta. Sama jest również nie wiem...terapeutką kranio-sakralną. Sama doświadczyła narodzin niewidzącego dziecka. Była z nim umówiona na zabieg (po wielomiesięcznych konsultacjach na konkretny wtorek). W sobotę poprzedzającą ten dzień jej tato zabrał zdjęcie wnuka i poszedł na mszę z modlitwą o uzdrowienie. Mały w niedzielę zaczął wodzić wzrokiem za przedmiotami. A ona miała problem ;-) Jak się we wtorek z tego wytłumaczyć w CZD :-D
Nie ukrywam: lubię takie opowieści, o kościele, o wierze, o niezwykłych wydarzeniach, o sile, która drzemie w nas samych, o odkrywaniu...
-
Przyznam, że poniższego nijak nie jestem w stanie pojąć
A życie to droga, którą wyznaczył nam Bóg, oczywiście z zachowaniem 100 % wolnej naszej woli.
Myślę, że Danie chodziło o to, że ten kto wierzy, to dla niego jest ta droga. Wolna wola, wierzysz albo nie. Ja tak to zrozumiałam.
-
lubię takie opowieści, o kościele, o wierze, o niezwykłych wydarzeniach, o sile, która drzemie w nas samych, o odkrywaniu...
Też lubię :) Tak samo jak baśnie wszelkie :)
I wierzę, że drzemią w nas ogromne siły, niepoznane do końca. Ale nie trafia do mnie, że ktoś potrafi/wie_jak uleczyć kogoś.
-
Ale nie trafia do mnie, że ktoś potrafi/wie_jak uleczyć kogoś. [/i][/font][/size][/color]
do mnie też nie :-\
A jak jeszcze za to bierze kasę (nie mam na myśli lekarzy wykonujących swoją pracę w ramach swych kompetencji i wiedzy) to w ogóle nie wierzę.
Haris kasy nie brał. Gdy mamusia była na spotkaniu z nim (w kościele Dominikanów w Poznaniu) przykładał dłonie na miejsce zajęte chorobą (wcześniej stojący obok lekarz odczytywał nazwę choroby po łacinie) to opowiadała nam, że czuła ciepło przechodzące przez ciało. Może to sugestia, bo na cos czekała, a może faktycznie jakieś nadzwyczajne siły tego jegomościa. Ale gwarancji, że wyleczy nie dawał. Próbował pomóc, a może w ten sposób uruchamiał siły obronne organizmu, pobudzał wiarę chorego w wyleczenie.
Mamusia na raka piersi nie umarła (a z tym była) Już pisałam gdzieś, po ca 17-latach zmarła na serce
-
Pierwszy Dzień Patrona w szkole za mną. Zakończony sukcesem. A ja padam na pysk...
Dobranoc się z Paniami ;-)
-
Miało nie byc wspomnień. .. ale to zbyt silne... Popielec dwa lata wstecz. Uchylam swego czepeczka by popiół wylądował wprost na skalpie.... To juz dwa lata. ...
Ciepło pozdrawiam ze Kuelcowa zasypanego śniegiem <3
-
dla mnie Popielec to też wspomnienie - po mszy i posypaniu popiołem poszłam do mojej fryzjerki (młoda i w ciązy), żeby mi obcięła półdługie włosy na krótko - lecialy mi na potęgę. I czułam jej stres, kiedy myła mi głowę i większość włosów została w umywalce...była ze mną córka, która znała sie z nią. Opowiadały sobie różne bzdury, byle odwrócić uwagę moją i chyba swój stres od mojej głowy i tej marnej resztki włosów
-
Ancia, :-* Danuta :-* ... wszystkie mamy takie wspomnienia, tylko w różnym okresie roku !!
Ja mam w listopadzie... ::((
Piszcie kobiety bo wtedy wiemy kiedy kogo przytulić :-* :-* :-*
-
Piszemy, piszemy...
https://www.facebook.com/ajplusenglish/videos/679557245519119/?__mref=message_bubble
-
Wczoraj rano podjechałam do przychodni, by sprawdzić czy na tablicy nie wisi żadna karteczka z info, że moja pani dr dziś nie przyjmuje. Nie było. Więc przed 15. już byłam pod gabinetem. Zamkniętym. Okazało się, że lekarze też chorują i sytuacja nagła i niezbyt miła uniemożliwiła przyjście do pracy.
Dziś przed wyjazdem zadzwoniłam upewniając się czy jest pani dr. Była! Po raz piąty stanęłam dziś pod gabinetem pani endokrynolog... I nawet ją zobaczyłam. I nawet z nią zamieniałam dwa zdania. Podejście szóste za tydzień....
-
Piszemy, piszemy...
https://www.facebook.com/ajplusenglish/videos/679557245519119/?__mref=message_bubble
świetne miejsce :)
A że lekarze to ludzie, i że też chorują - niby ludzka rzecz. A jednak wkurza…
-
Anciu, na FB widziałam, że temat Cię zainteresował :D
zajrzyj tu:
http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=1363.new#new (http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=1363.new#new)
-
Anciu, na FB widziałam, że temat Cię zainteresował :D
zajrzyj tu:
http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=1363.new#new (http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=1363.new#new)
Ten temat: zawsze. Nauki i przypominania nigdy za wiele! Dzięki mag.
-
Ancia, ja w poniedziałek zawitam u Nasze wspólnej Pani dr Siołek. Pozdrawiam i kurcze nie wiem co pisać, bo tak rzadko tutaj teraz bywam... A tęsknię jak cholera. :-[
-
Zajrzyj do skrzynki :-)
-
do mnie dopiero dotarło, że mamy Cię tu, Anciu, dzięki Sasky…
Cieszę się, że jesteś :)
-
do mnie dopiero dotarło, że mamy Cię tu, Anciu, dzięki Sasky…
Cieszę się, że jesteś :)
Miło mi.
Serce pęka. Ogromną wartością znajomości z Sasky były rozmowy. A teraz ich nie będzie. Siedziałam wczoraj i oglądałam MMSy, czytałam SMSy otrzymane w ciągu ostatnich 2 lat.... Ona wjeżdżająca na Czantorię, ja wdrapująca się (bez sukcesu) na tę samą górę... Ja Jej gwiazdy, Ona mi wschód słońca... I wciąż drinki, drinki, drinki.... Pytania o wyniki badań, o dalsze kroki, podnoszenie z podłogi w chwilach zwątpienia, żarty z pociętej Amazonki....
-
Sektor NIEBO zapełnia się tak niezwykłymi ludźmi...
Wczoraj wyczytałam w Jego książce (choć słowa nie jego): nieważne jak umierasz. Ważne z kim...
Cudnie by było, by ten pełzający cud jeszcze trwał...
http://m.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25050,prosba-o-modlitwe-za-ks-jana-kaczkowskiego.html
-
Żyję uważniej. Doceniam drobne gesty, znaki, zjawiska, kolory, zapachy, emocje...
Kościół, w którym odbywała się msza pogrzebowa otoczony został dookoła (i to dosłownie, bo kościół okrągły) takim a'la patio (bądź szklarnią, bo było tam bardzo, bardzo ciepło. Gdy przed mszą siedzieliśmy czekając na kondukt spojrzałam w górę. Przez ono widać było przeciwległą ścianę, mocno oświetloną słońcem. Fragment. I wyraźnie widoczna na nim złota Ω...
-
magiczne chwile...
-
Anciu :-* :-* :-* fajnie, że jesteś z nami
-
Też się cieszę...
Prawie każda na nas korzysta z telefonu. Większość z poczty elektronicznej...
A gdy ktoś odchodzi. Ktoś kto jest zapisany w kontaktach, ktoś kto wysyłał i odbierał wiadomości, ktoś kto mailował z Wami... co robicie?
-
nic.....ja zostawiam
-
dani odeszła w lipcu 2014
w 2008 razem zaczynałyśmy leczenie
razem buszowałyśmy na forum i na czacie
do tej pory mam w telefonie Jej numer, Jej męża i Jej syna
mam esemesy z ostatniego roku
maile mam wszystkie
kontakt na szkapie tez pozostał
nie umiem wykasować
nie chcę
często podczytuję esemesy, maile, forumowe posty
wracam do chwil z Nią spędzonych
i wciąż mam Ją przed oczami, kiedy to ten jeden jedyny raz spotkałyśmy sie u agawy na tarasie
-
ja zostawiam...to jak wpis w pamiętniku
-
w telefonie długo miałam kontakty do Doris, Agenta, Ajaki, Anny 07
dopiero przy zmianie telefonu zmieniłam listę kontaktów
natomiast w mailach, wiadomościach prywatnych wciąż mam wpisy osób, których już z nami nie ma
-
Anciu, ja mam nr taty , zmieniłam w tym czasie telefon z 2 razy a nie potrafie skasować numeru.
Ma tez konto na nk oczywiście znam hasło, ale nie potrafie skaować.
W zeszłym tygodniu moja mama z siostrą zrobiły definitywny porządek w jego szafie, została jedna marynarka. Ja nie umiałam tego zrobić.
-
ja też zostawiam...
Anciu, nic na siłę. rób, jak Ci serce dyktuje.
-
Nie, nie dlatego pytam, że nie wiem co zrobić.
jedyny numer, który skasowałam był do domu rodzinnego. Linię zlikwidowano. A numery są inne.
Najdłużej istniejący kontakt "z tym drugim światem" ma już ponad 3 lata...Maile nawet sprzed 10,5. Nadawcy/Adresata nie ma już 7,5...
Bywa, że spisuję treść smsów, nie wierząc do końca urządzeniom. Np. te wszystkie wiadomości, tzw. przeze mnie raporty pochemiczne i odpowiedzi na nie - to była siła, która mi kazała powstawać ilekroć padałam...
-
u mnie też wszystko zostaje...
to jak pradawne przechowywanie listów i zdjęć w pudełku przewiązanym wstążką
-
starych smsów nie mam, musiałabym je rzeczywiście przepisywać, uszkodzona karta sim i wszystko znika :(
ostatnio straciłam też rozmowy na GG, bo zlikwidowano moje konto
-
Ja nie kasuję, MAM. Min. i Jazzową i Szymkowa...I będę miała sasky... Na ostatniego smsa do niej odpisał mi Sławek. To pozostanie...
-
też zostawiam wszystko...
-
Siedzę i wertuję dokumenty potrzebne mi do napisania wniosku o dotację. Fajna sprawa. Rzecz się zadzieje na podkarpaciu. Przeraża mnie za to liczba dokumentów programowych i strategicznych, które muszę uwzględnić, ująć w treści, powiązać, wykazać efekt synergii, powiązać projekt z nimi. Póki co trafiłam (tylko dla tego województwa) na:
- Program Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Podkarpackiego
- Program Strategicznego Rozwoju Bieszczad
- Program Strategiczny Błękitny San
- Regionalne Inteligentne Specjalizacje RIS3
- Podkarpackie 2020
No i krajowe:
- Strategię Trzecia Fala Nowoczesności
- Dynamiczna Polska 2020
- Europa 2020
- Krajowa Strategia Rozwoju Regionalnego
Im dalej w las...tym więcej drzew...
Ale łapa już odmawia współpracy... Czas wymasować, wymyć, poczytać i lulupusiać (jak mawia moja koleżanka).
Dobrej nocy życzę <3
-
podziwiam, że się w tym łapiesz!
a z łapką masz rację. właśnie swoją położyłam w pionie na chłodnej ścianie
-
Metko, staram się połapać to chyb trafniejsze określenie.
Nie mam już tej pamięci, koncentracji, co wcześniej. Czy to zryty beret czy niedoczynność...a może SKS?
Wczoraj było 6 podejście do endo... Już nawet pani dr wyjęła wynik USG z segregatora. Już się wprosiłam by mnie przyjęła. I się zgodziła mówiąc: Noooo mała ta tarczyca, trzeba będzie łykać ery ... (zabijcie mnie, ale nie powtórzę co). To proszę przynieść kartę z rejestracji.
Kurtyna!!! Od pół godziny już nie było w niej żywej duszy.
Za tydzień podejście nr 7 ;-)
-
długo ,długo mialam zapisane nr telefonów osób które odeszły, znajomej od raka ,cioci,Dorci,kolegi od raka i miałam zmieniałam numer telefonu i wykasowałam ,ale Dani ,Deborki,Sasky mam i mam ,niech tak zostanie
-
eutyrox może?
xhc przepraszam, ale nad tą powieścią_w_odcinkach można się albo śmiać, albo rzucać panienkami_lekkich_obyczajów...
-
eutyrox może?
xhc przepraszam, ale nad tą powieścią_w_odcinkach można się albo śmiać, albo rzucać panienkami_lekkich_obyczajów...
Metko, być może. Najpewniej. Choć będę się wzbraniać i (nieoficjalnie) poszukiwać innych sposobów poruszenia jej do pracy.
Tak, mnie to już nieco bawi.
Moja Madzia (dziewczyna, która przyciągnęła mnie do Amazonek) wczoraj stwierdziła: "Ja wciąż walczę"... Zatrzęsło mną. 7 miesięcy wcześniej ode mnie rozpoczęła leczenie onkol. W zeszłym roku w kwietniu usunęła podwozie (mutacja check czy też nod). Teraz była w Polanicy, gdzie dostała telefon po biopsji guzków tarczycy (powtarzała badanie, bo w październiku coś się lekarzowi już nie podobało), że musi się szybko zdecydować na wycięcie, bo istnieje ryzyko, że to rak pęcherzykowy....
Echhhh...
-
Przeżywanie Wielkiego Postu, przygotowanie do Świąt Wielkiej Nocy przy takiej oprawie muzycznej....https://www.youtube.com/watch?v=8GKze55qYwM
Siedział dziś przed nami taki mały smyk. 2 może 3 latka. Rozwichrzone blond włoski... Na szczęście obdarzony niebieskimi oczkami. Inaczej chyba bym nie dała rady... Widziałam Sebcia. I serce mi pękało, gdy pomyślałam o tak prostej rzeczy: brak słowa mama. W czasie teraźniejszym...
-
Choć będę się wzbraniać i (nieoficjalnie) poszukiwać innych sposobów poruszenia jej do pracy.
Ancia nie wiem czy ma sens się wzbraniać ::)
moja siostra też to robiła przez 2-3 lata i leczyła się hormonami w jakiejś naturalnej postaci i miało pomóc, wywalone pieniądze za wizyty i na te jakieś naturalne leki, rozmawiałam z nią w piątek i przechodzi na chemię bo zaczynała już prawie świrować...
najważniejsze dobrze ustawić dawkę hormonów i wszystko jest ok :)
-
Ptaszyno, dzięki za info. Na pewno będę chciała powtórzyć badanie krwi, by sprawdzić, co się zadziało w ciągu 3 m-cy. Bo wystawianie recepty na określoną dawkę na podstawie wyniku z listopada to moim zdaniem nie jest dobrym posunięciem.
-
Ancia weź skierowanie na badania od rodzinnego albo zrób prywatnie bo tylko na tych wynikach można się opierać, te z listopada można se na ścianie powiesić a i dobrze by było gdyby endo zrobiła Ci usg tarczycy
-
Ptaszyno, ja te podejscia do niej to robię właśnie po USG. Badanie miałam 27 stycznia. Lekarz skwitował, że tarczyca wygląda jak po jodowaniu.
Nie chcę być skazana na leki do końca życia. Po siostrzenicy widzę, że dobrze dobrane działają (rok temu miała baaaardzo wysoką nadczynność - FT3 ponad 35, FT4 7,77, ATG 449,5, a teraz jest luz). Ale w międzyczasie poszły nadnercza i wątroba...
-
Ancia ja mam hashimoto i miałam niedoczynność przy której byłam flak i z lekarzem doszliśmy do wniosku że jeśli lepiej się czuje w nadczynności to w nią idziemy i pogodziłam się że będę już do końca na eutyroxie, ważne jak się czuję i tą małą pigułeczką się nie martw :)
-
Dzięki za wsparcie.
-
miałam niedoczynność przy której byłam flak i z lekarzem doszliśmy do wniosku że jeśli lepiej się czuje w nadczynności to w nią idziemy i pogodziłam się że będę już do końca na eutyroxie, ważne jak się czuję i tą małą pigułeczką się nie martw :)
Ten euthyrox biore chyba od 20-tu p-ru lat !! .. bo mam guzki i wtedy podobno lepiej tarczycę 'trzymać' w lekkiej nadczynności !!
To se łykam jak się obudzę 8) a zanim coś zjem to jak nic 1/2h lub lepiej mija :D
-
też łykam :)
i się nie przejmuję :)
-
też łykam i chciałabym żeby to był mój jedyny problem
ale to jest żaden problem
tak jak muszę codziennie np umyć zęby czy wypić herbatę, tak muszę łyknąć tabletkę i nie widzę różnicy poza tym, że pasta do zębów i herbata są bez recepty, a euthyrox nie ;)
wogle nie postrzegam tego jako że "jestem skazana na leki do końca życia", bo na wiele gorszych rzeczy jestem skazana do końca życia, np na życie w tym podłym świecie :P, a moja niedoczynność została wyłapana w stadium subklinicznym i nie zdążyła się pogłębić i namieszać, więc chyba dobrze
-
moja niedoczynność mi przeszła w trakcie chemioterapii. minęła tak po prostu. ale chyba zaczyna wracać, bo ostatnie tsh miałam podwyższone. teraz będę robiła kontrolnie jeszcze raz i jeśli nadal będzie podwyższone, to mojego endo będę musiała ponownie powitać i do tabletek powrócić. dla mnie najbardziej kłopotliwe było to, że je trzeba brać na czczo - ciągle zapominałam ;)
nie ukrywam, że kusi mnie jakoś moją tarczycę podratować naturą... tylko na razie nie mam konkretnego planu jak to zrobić...
-
Idę się dziś smarować. A jak mnie już od pachwin w górę wysmarują to obejrzą, co tam mam.
Kciuki mile widziane: za miłego operatora USG i zapis "bez zmian" na opisie badania :-)
-
Leć śmiało! Potrzymamy :)
-
wracaj wyoglądana i z pieczątką Jest OK!
-
dobrych wieści Ancia :0ulan: :0ulan:
-
:)
-
Kochane jesteście! <3
A ja zamiast pracować zaglądam co rusz nacieszyć się kciuczkami, buziaczkami, etc ztx
Mam fioła na punkcie stóp. Tzn, popękane pięty, stwardniała skóra... Z wiekiem coraz wiecej zabiegów trzeba robić, by były takie jak lubię. A dziś w nocy śniło mi się, że byłam w jakimś SPA. I kosmetyczka zabrała się za moje piętuchny. Ścinała bezlitośnie narosłe warstwy skóry a wraz z nimi na podłogę zaczęły wypadać żywe robale....I komentowała to odpowiednio. Chodzę oraz rana prawie że na palcach...wysmarowałam stopiszcza olejem, nałożyłam grube skarpety... i jakoś nie mam odwagi podrapać się po pięcie....korba mi odbija? ;-)
-
Ancia ,ja systematycznie ( codziennie) smaruje pięty kremem BURGIT ( w Polsce jest dostępny Scholl) na skórę pięt.Pomaga ,moja kosmetyczka chwali ,że mam bardzo zadbane stopy.Nawet latem nie mam problemów.
-
kciuki za bardzo dobre wyniki badanka :-*,
ja prawie codziennie pumeksem, ale pewnie u Ciebie to za mało. Kiedyś stosowałam taką maszynkę z małą żyletką - na gorszy stan to było bardzo dobre
-
Łojjjjj...coś Ty, danuto, w żadnym wypadku! Ani pumeks (świetne mieszkanie dla bakterii) ani żyletek.
Super sprawdza się taki gliniany stempel (na mokro). A na sucho pilnik do pięt. Jest skuteczny i delikatny.
Natalia, i tak trzymaj!
-
przesuszona skóra to i mój problem ,Anciu porządna tarka na drewienku ,wymoczyć stopki ,zetrzeć zrogowaciały naskórek nałożyć scrub do stop i krem z mocznikiem ,
/ja używam z oriflame krem do stop nr 21899 ale trzeba konsekwencji ,raz w tygodniu stopy dopieszczam i kremik codziennie na noc stosuje ,latem nawet częściej /
kciuki oczywiste :0ulan:
-
Anciu, to mam szczęście, bo nie mam problemów z piętami mimo pumeksu (osobistego oczywista) ;)
-
...korba mi odbija? ;-)
:D
A komu nie odbija >:D
Na dziś wieczór mam zaplanowane domowe spa dla stóp; dawno tego nie robiłam, tak ze 3 tygodnie 8)
Uwielbiam ten stan: zrobione stópki + zielony lakier (ostatnio się właśnie w nim kocham 8))
-
zielony lakier (ostatnio się właśnie w nim kocham 8))[/i][/font][/size][/color]
...czyli jednak jakaś namiastka seksu jest ;D
-
Anciu ,Agawa pisze w nim a nie Z NIM xhc xhc
-
No i NFZ popłynęło: ze ćwierć butli żelu na mnie wylano: od pachwin aż po okolice uszu.
- węzły pachwinowe,
- jajniki i macica (mięsniak wciąż jest bez zmian)
- nerki (kamyczek z lewej zniknął)
- wątroba
- blizna
- węzły pachowe
- węzły nad/pod obojczykowe
- tarczyca (ojjjj...rzeczywiście mała)
- węzły szyjne
- węzły karkowe
CZYSTE!!!!!! ztx ztx ztx
A pan dr od badania rewelacyjny. Szkoda, że nazwiska nie pamiętam, bo bym się chętnie już zawsze do niego umawiała na badania.
-
Anciu ,Agawa pisze w nim a nie Z NIM xhc xhc
Wiem ;-) delikutachnie wkładam kij w mrowisko... :P
-
B R A W O Anciu ztx ztx ztx no to stawiasz ,za taki wynik SUPER!!!!!!!!!!!!! ztx ztx
-
wiedziałam ,zdrowa kobietka ztx :oklaski:
-
Gratulacje dla zdrowej klempy ztx (a na karteczce z opisem pan się nie przystemplował ?)
Anciu ,Agawa pisze w nim a nie Z NIM xhc xhc
Wiem ;-) delikutachnie wkładam kij w mrowisko... :P
Jedynie frustracji dostarcza taka miłość ;D
-
Masz rację. Nie pomyślałam... Wynik u pani dr będzie oficjalnie jutro. A moja wizyta u niej... 31 marca (po mammografii).
-
no to świętujemy :oklaski:
-
No a jakże. I stawiać mogę, i świętować i ... idziemy na basen ;-) Zasiedę doopą w bąbelkach....
-
Ja czekam na bąbelki u Rydzyka,jak jeszcze te wody termalne poświęci to mało ,że Toruń będzie kurortem to do tego miejscem świętym ztx ztx Boję się tylko ,że kartą wstępu będzie legitymacja PiS-u no to wtedy d..a blada ::((
-
wyniki - hurra ztx
no to wyciągam winko i opijamy mnx
-
wow :oklaski:
ale Cię przebadał
-
ale masz doktorka, ale masz chody
tyle badań za jednym zamachem
no_no
no toś zdrowaś :)
-
Tak Tojko, Zdrowaś...ki odmówione O:-)
-
Ancia brawo :oklaski: :oklaski:
-
Super Anciu :)
Pierwszy raz słyszę o tak szerokim badaniu..
-
:oklaski:
-
brawo Anciu! :oklaski:
zdrowaśki też dzisiaj odmawiałam czekając nieskończenie długi czas w gabinecie naczyniowego chirurga, kiedy z płytką cd angio tk tętnic mózgowych męża bardzo dłuuuuugo nie wracał, trochę wymodliłam...
za zdrówko Twoje i wszystkich chyba dzisiaj chlapnę
-
Anciu dołączam się do świętowania :oklaski:
-
Anciu, super, cieszę się z Tobą. Oby tak dalej :oklaski:
-
Anciu ;)
-
:-* :-* :-*
-
Anciu :) cieszę się z Tobą :-*
-
Cieszę się razem z Tobą
-
Ostrzegam: lektura niełatwa http://ohme.pl/zwiazek/5-rzeczy-ktore-zniszcza-kazda-relacje-nie-tylko-milosc/
-
Anciu, niełatwa lektura - dlaczego? Czytając, wydaje się być logiczne, w życiu zaś stosowanie się do panowania nad swoimi 5-cioma "zabójcami" raczej nie łatwo
-
Niełatwa, bo wszedł nie ten link, który miał być ;-)
Ale ten też przydatny.
-
Miał być ten.
Gdy patrzę na tak młode, tak piękne (Marzena Erm, Ania Cieśla, bohaterka artykułu...)....Powinny mieć inne doświadczenia. Zupełnie inne!
Ale nie kryję, że...czapki z głów! Silne fajterki z nich!
http://ohme.pl/lifestyle/mam-przerzuty-na-trzustke-wiesz-pisze-listy-do-boga-i-prosze-by-odpisal-od-siedmiu-lat-wspinam-sie-i-upadam-czasem-bardzo-nisko/
-
Ancia super wieści :oklaski: a co z tym węzłem podobojczykowym co był zajęty? radio wybiła?
-
Izulku, taką mam nadzieję. Nie widać zmian na USG. Biopsji z niego nie robiłam.
Za to dziś w końcu dostałam się do endo. Przepisany euthyrox 12,5...
Za pół roku kontrola. W międzyczasie pojawią się wyniki "pochemiczne" - ponoć jeszcze sporo świństwa zostało nam w organizmach (trzeba będzie się uzbroić w jakieś wymiatacze) ;-)
-
Kto zna? Kto czyta?
https://ulubionykiosk.pl/demo/97-o-czym-lekarze-ci-nie-powiedza/2309
-
No to super Anciu że tak ładnie :oklaski:. Ja też mam radio na węzły obojczykowe.
-
Kto zna? Kto czyta?
Omijam :-X
Ale to moja specyfika unikania lęku…
-
Wczoraj minęło 5 lat od odejścia mojej Mamy.
Czasami tęskno. Czasami tak bardzo bym chciała przytulić się do Jej policzka, brakuje porad ogrodowych, brakuje zarzutki... Szkoda, że Kapi coraz słabiej pamięta...
-
Tak niezależnie od wieku mama jest zawsze potrzebna.Tak mówię mojej dopóki ty żyjesz ja jestem dzieckiem, Ato takie fajne.
-
Ancia, 17 lutego minęło 5 lat od śmierci mojego taty a 21 lipca minie 3 lata od śmierci mamy. Moja starsza córka pamięta dobrze dziadków, młodsza miała 2 m-ce jak zmarł mój tata, 2,5 roku jak zmarła moja mama. Babcię jeszcze trochę pamięta, często opowiadam jej różne historie z dziadkami w roli głównej. Nawet jakiś rok temu śniła jej się babcia podlewająca kwiaty na podwórzu. Szkoda, że ich już nie ma. Tęsknię strasznie :'(
-
Doris, przytulam!
-
Smutne to :-* przytulam Was obie, moje młodsze siostry
Ja wczoraj rozmawiałam z córką (w wieku Doris) że jak zamknę oczy to nie wydarzy się nic złego, z najgorszej biedy pomagałam (z doskoku) przy maluchach, jak się rodziły kolejne dzieci, byłam w domu z młodszymi. Stawiałam się na gwizdek.
A ona na to: nie ma dobrej pory na odejście mamy, coś w tym jest, bo coś się kończy :(
-
W weekend zapodałam sobie porcję (a raczej dawkę uderzeniową) śmiechoterapii: 2 babskie imprezy.
Piątkowa u przyjaciółki z grupką znajomych i jej sąsiadek. Temat przewodni: diety, sex, chłopy. Za stołem 3 amazonki (jedna z nich całkowita świeżynka po wyjściu ze szpitala).
Sobotnia w knajpce w wersji klasowej. Temat przewodni: nastolatkowie, pani od polaka. I postanowieni: spotykamy się co najmniej 1 raz w m-cu :-)
Ale ja jednak sową nie jestem... Co tam sową, wróciłam przecież koło północy do domu. A dziś chodzę na rzęsach...Ale i tak warto było!
A jak Wam mija weekend?
-
ja wczoraj, też w babskim gronie, świętowałam urodziny mojej przyjaciółki numer1 - dobre jedzonko i też spora dawka śmiechu - to jest to, co lubię!!!
a w czwartkowy wieczór zeżarłam miesięczną dawkę cukru bywszy w herbaciarni z przyjaciółką numer2: herbata zielona "romantyczny wieczór", deser "czerwony kapturek" (dwie gałki lodów w ciepłej polewie owocowej) i solidny kawał tortu bezowo-orzechowego! mnx + ::((
w związku z tym dziś się toczę i odpoczywam ;D
-
A jak Wam mija weekend?
pracująco w szkółce łikendowej
ale już po ....
wracając z roboty kupiłam nasiona ziółek (nie mylić z zielem ;) ) , zaraz je będę zasiewać w skrzynkach
-
ja tez pracowicie,zakupy ,upiekłam szarlotkę ale znalazlam czas na długi spacer i skończyłam czytać książkę i obejrzałam wczoraj na kulturze koncert Deep Purple z orkiestrą symfoniczną ,dziadki ale wrażenia super ,dzisiaj spokojnie obiadek ,teraz łodpoczynek ,może drzemka bo trzeba w nocy obejrzeć Oskary ;D
-
pogoda u mnie piękna,wybrałyśmy się z koleżankami na długi spacer wzdłuż Wisły.Woda wysoka już zaczyna się rozlewać na tereny zalewowe.Po 3 godzinach marszu wstąpiłyśmy na obiad i droga powrotna.Jutro czeka mnie przeprawa w UM.Dostałam naliczony podatek za halę garażową.Trzy pisma jednocześnie,trzy różne kwoty od 900-1500 zł.Rok temu płaciłam 180 zł podatku gruntowego ,czyżby aż tak podrożało???? ::((
-
Mag, Ty i toczenie ;-)
Tojko, ja też już kupuję. Mam kalendarz księżycowy...muszę poczytać.
Madziu, zaintrygowałaś koncertem. Muszę poszukać.
Natalio, pogody i spaceru zazdraszczam.W Kielcowie cały dzień ponury, deszczowy, bez słońca z ołowiem na niebie...
Kolorowych snów!
-
Wstyd się przyznać, ale od południa do wieczora tyrałam w córki mieszkaniu. Nie skończyłam, bo na 10;30 ostatnia msza. Jutro c.d. tyrki.
Mag, Ancia zazdroszczę miłych spotkań, Mag, a Tobie dodatkowo tortu bezowego. Staram się w poście omijac takie słodycze, choć ślinka leci nieustanie, gdy przechodzę obok cukierni
-
Natknęłam się dziś na pewną Osobę. Nie znamy się długo...coś koło pół roku. Zapytała o wyniki mojego przeglądu i stanu zdrowia. Jak powiedziałam, że na USg czysto....przytuliła mnie. Na długo i z uśmiechem. Powtarzała: "Cieszę się, bardzo się cieszę"... A ja poczułam się jak w niebie... Szczerość, prawdziwa radość, bliskość....
A wieczorową porą czeka nas kolejna przyjemna rzecz: wybieramy wakacyjną miejscówkę w Cro. Tylko myśl o tym, że Atojka jedynie z góry na tę ukochaną Chorwację spogląda przyćmiewa mi radość planowania...
Wieczoru radości i dobrych uczuć Wam życzę.
-
chwile... piękne, ulotne chwile…
warto je zbierać…
Idę się przytulić. I przytulić.
-
Anciu, bardzo lubię czytać Twoje literki :D
jesteś tak pozytywna osobą :-*
chyba jeszcze nie czytałam, abyś się wkurzyła ;)
-
Anciu, bardzo lubię czytać Twoje literki :D
jesteś tak pozytywna osobą :-*
chyba jeszcze nie czytałam, abyś się wkurzyła ;)
Też lubię Cię czytać :-* ...
Ancia :D ... dobrze, że jesteś z nami ... ztx
Ps... Atojka/Sasky7 :) .... te co Ją znały, nie zapomną o Niej !! ... pisz o Niej, będziemy razem wspominać 8)
-
Kochane <3
Rano powitał mnie SMS: w nocy odszedł pan Tadeusz R.
Ojciec i teść moich znajomych. Zaczynaliśmy chorowac mniej więcej w tym samym czasie. Z tym, że on z rakiem płuc i wieloma przerzutami. Brak bariery finansowej pozwolił na korzystanie z eksperymentalnych kuracji i metod. Od wakacji przykuty do wózka. Zaplanował, że musi biznesy uporządkować, poprzepisywać, pokierować. Zgodnie z planem... [']
To może ja się umówię i zaplanuję swoje 90 urodziny? I że samodzielnie zdmuchnę las świeczek na torcie? O, jak ta pani... https://www.youtube.com/watch?v=mKN3Tqf9hSE
-
A wieczorową porą czeka nas kolejna przyjemna rzecz: wybieramy wakacyjną miejscówkę w Cro. Tylko myśl o tym, że Atojka jedynie z góry na tę ukochaną Chorwację spogląda przyćmiewa mi radość planowania...
niech Ci nie przyćmiewa - pamiętaj, że z góry są lepsze widoki ;)
a tą gazetkę, co to linkę do niej wkleiłaś niedawno, to prenumerujesz? bo przy klikaniu są bardzo małe literki i nie da się przeczytać. a faktycznie, mnóstwo ciekawych rzeczy
-
Nieco mi przyćmiło. Znaleźliśmy super miejscówki: i ładne i tanie w porównaniu z innymi dostępnymi. Rzuciliśmy się na przycisk REZERWUJ....bang!!!! Chcą zapłaty 100%. W przypadku rezygnacji oddają 50%....
ja lubię jaja, ale nie do kolan... szukamy dalej...
Metko, którą? Bo i o wolontariacie ostatnio znalazłam i tę o lekarzach (o czym nie mówią). Tę drugą czasami kupuję.
-
Byłam na basenie. Luzik..... 10 minut jaccuzzi na wyłączność...bosskoo... A przed budynkiem jeden z najbardziej przytulaśnych kotów... niestety nie mogliśmy go zabrać do nas...
A! Zapomniałam się "pochwalić" własnym "wyczynem" ;-) W trosce o stopki zakupiłam maseczkę L'biotica. Z podeszew skóra zaczyna schodzić. Za to góra stóp..lepiej nie mówić: wyglądam jak pogryziona przez pchły...A może jednak małż wszy przytargał z roboty (bo im się w szkole i w bursie pojawiły)...
-
stosuję maseczki L'biotica; nic się nie dzieje… Pewnie coś Cię uczuliło :( Chyba to lepsza opcja jednak niż pchły/wszy/czy inne stworzenia tego typu w domu ;)
Basenu zazdroszczę, eh… Muszę się zmotywować C:-)
-
Co dziwne, to stopy mają się gorzej po nocy...
Ale z maseczki to ja się chyba wyleczyłam ;-)
-
niefajnie
łyknęłabym zyrtec lub coś podobnego i do lekarza pognała
-
Wapno też działa odczulająco
-
Łykam, piję, czekam.... Pewnie po prostu musi ze mnie skóra zejść. No i się wydało, że ze mnie rasowa żmija.... ;D
-
a to swędzi?
-
porządnie bardzo wodą umyć, coby zmyć co jeszcze zostało i może dalej uczula
-
Swędzi. Ale na szczęście nie bardzo. Fenistil i olej kokosowy łagodzą.
Teraz to ja sobie już tylko mogę (w miarę spokojnie) czekać, reagując na zmiany (te nieporządane).
Bo maseczka to jest taka: http://wszystkoopielegnacji.blogspot.com/2015/01/skarpety-lbiotica.html
Jak nałożyłam skarpetki to zaczęłam czytać skład. No i zobaczyłam sporo kwasu salicylowego. A ja za nim (ani moja pompka) nie przepadamy... Więc już siedząc zastanawiałam się czy mi nie zacznie silnie pikać ... Ale nie. Na szczęście.
Więc gdyby się Wam przed pokazaniem stópek w nowych sandałkach zachciało to ... przemyślcie.
-
Uzywałam tej maseczki. Po kilku dniach skóra zaczęła się złuszczać i trwało to jakiś czas. Naskórek się całkowicie regeneruje, odnawia , stopy są później mięciuteńkie.Takie jest działanie tego specyfiku , być może dodatkowo cię cos uczula. Łykaj xyzal, przejdzie.
-
potwierdzam słowa Amora. też ją stosuję (różne firmy ją mają), nic takiego się nie dzieje, po kilku dniach skóra zaczyna się złuszczać i jest gładziutko i mięciutko wszędzie - to, co masz na stopach nijak się ma do prawidłowego działania tej maseczki. na jakieś uczulenie to wygląda.
-
Najprawdopodobniej...
-
Nie słyszałam o czymś takim wcześniej, znaczy o skarpetkach złuszczających, ale teraz już poczytałam i nie wiem, czy dobrze rozumiem:
kupuje się jedną parę, zakłada raz, wyrzuca, a skóra się samoistnie potem złuszcza przez kilka dni?
-
tak, dokładnie. w 1 opakowaniu jest 1 para. ona jest nasączona płynem. zakładasz na czyste stópki, możesz na te skarpetki nałożyć ciepłe bawełniane, trzymasz godzinę czy ile tam pisają wew instrukcji. zdejmujesz, płuczesz stopy, koniec. efektów od razu nie ma żadnych, dopiero po kilku dniach zaczyna schodzić skóra - tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć xhc polecam >:D
aha, moje kupowałam w biedronce. dwa razy, za każdym inna firma. efekty takie same
-
W dozie są w dobrej (chyba) cenie, niecałe 12 złociszy, to sobie zamówię :)
-
a jak tam Twoja podchoinkowa elektryczna obieraczka do pięt? nie sprawdza się czy potrzebujesz różnorodności? ;)
-
Pamiętasz, że podchoinkowa :o :D :-*
Cóż... nie ma w wyposażeniu systematyczności ;)
-
kupiłam taką w lidlu z ciekawości ::)
-
a jakoś tak. jak to pisałaś, to "widziałam" to, od syna sobie zażyczyłaś, nie? a to wtedy jakaś nowość na rynku była, w rosmanie wprowadzali, jakoś tak. i mi się zapamiętało ;) no i przede wszystkim ciekawa byłam - i jestem - jak to działa! ale jak mówisz, że systematyczności nie ma w pakiecie, to lipa... poczekam na następną wersję, może dodadzą ;)
-
najlepsza byłaby taka wersja, że wsadza się nóżkę i po chwili wyjmuje się 'zrobioną' na blask łącznie z lakierem na pazurkach 8)
-
O to, to ;D
Poza tym to moje urządzenie działa super, ściera elegancko, teraz wyszła nowa wersja z wałkiem grubiej_ziarnistym - dla w miarę chociaż systematycznych polecam :)
-
ja nabyłam jakiś czas temu wersję bardziej hardkorową - tarkę metalową(!) - to dla tych co się systematycznie zapuszczają... :-X działa!
anciu, ale się u Ciebie odnożnie zrobiło ;)
-
tarka szeroka z oriflame za jakieś 8 zl ,z jednej strony ścieranie grubsze a z drugiej polerka ,wymoczyć i zetrzeć zrogowacenia ,scrub ,krem z mocznikiem i glans- pomada ;), na paznokcie u nóg hybrydę położyć ,spokoj na 5 tygodni :)
-
e tam, madziu, tymi tareczkami to ja se mogę rabat natrzeć, a nie pięty. na pięty też mam oriflejmową, ale tą 3-częściową - korzystam z tej metalowej tylko, bo reszta to dla mnie jak polerki ;)
-
metko mam koleżanka pedicurzystkę i namiętnie korzysta z pilnika 27637 i bardzo chwali ,ja od kiedy jest w sprzedaży używam i super,ta trzy częściowa to porażka mialam i zwróciłam bo nie warta grzechu ;)
-
no widzisz, a ja uważam dokładnie na odwrót ;)
-
mam lepszy patent
kupie se sandały ze zakrytymi piętami
wydaje mi się, że moje pięty są ok, ale ja żadnych specjalistycznych tarek, skarpetek obdzierających ze skóry nie używam, od czasu do czasu krem z mocznikiem, ale ostatnie opakowanie to chyba ze dwa lata temu kupiłam i wciąż jest, więc pewnie wg babskich standardów to nie jest ok :P
-
ale co za bzdury, mam 53 letnie pięty i żadnej tarki na oczy nie widziały,
a sandały mam zwykłe, z piętą na wierzchu :P
-
pięta pięcie nie równa i wiek nie ma tu nic do rzeczy ;) innymi słowy - po pięcie wieku nie poznasz ;)
aqui, ja też kupuję kremy (z mocznikiem i innymi cudami) - od razu jak przeterminuje mi się poprzedni ;)
-
mag jak nie zdzierałaś to dlatego nie masz problemu ,mnie kiedyś podkusiło takie maszynki omega na żyletkę były , sobie pościnałam naskórek i stad problem ,ja mam strasznie suchą skórę ,jakbym kremu do stóp z mocznikiem codziennie nie używała to miałabym większy z pękaniem włącznie
-
aqui, ja też kupuję kremy (z mocznikiem i innymi cudami) - od razu jak przeterminuje mi się poprzedni ;)
Dokładnie tak jak ja :D
Dobra, zamówiłam te skarpetki. Dla siebie i całej rodziny ;) Tak więc proponuję koniec zaśmiecania wątku Anci podologią ;D
-
gratulejszyn. pochwal się potem wrażeniami >:D
-
Moje wrażenie coraz gorsze :-(
O ile widzę, że skóra schodzi, to jednak skóra na górnej części ma się coraz gorzej: naskórek popękał, z krostek zrobiły się spore plamy, palce mi napuchły, swędzi coraz mocniej (pewnie opuchlizna się rozpycha). Dziś mogę zapomnieć o jodze i basenie :'(
-
no to się porobiło, może smarować fenistilem?
-
ja bym poszła do dermatologa
-
Smaruję, piję wapno z jakimiś dodatkami antyalergicznymi, dołożyłam pokrzywę do picia... Chyba dziś po 18 trza będzie do lekarza pojechać. Do dyżurującej, bo do swojej to nie mam na dziś szans się dostać...
-
Drogo (590 zł), ale program zapowiada się fajnie. Konferencja w Opolu http://www.ajwendieta.pl/blog/szkolenia/konferencja-zywieniowa-holistyczne-podejscie-do-czlowieka-2016/
-
Ancia kup sobie lek bez recepty Lirra Gem 5 mg koszt ok 7 zl ,na uczulenia bardzo dobry ,pokrzywy nie pij ,bo nie wiesz co Ciebie uczula :)
-
Zapisane. Dzięki Madziu!
-
Melduje oddolny (od stóp): sytuacja stabilizuje się. Piętki jak dupcia niemowlaka. Ale cena za stan taki za wysoka. Góra wciąż w plamkach i lekko napuchnięta. O swędzeniu nie wspomnę...
Ciężka ta niedziela. Ołów na niebie. jedynie przez godzinę było widać słońce. I człowiek jakiś taki otumaniony. Więc dobrze, że zdarzają sie takie chwile:
- który to sok jabłkowy? Ten taki w małym? - pyta małż stojąc przed otwartą lodówką
- tak. - odpowiadam zgodnie z prawdą, bo stoi w małym słoiku. Pyszny, wyciśnięty.
- OK. - i po chwili. - Ale nektar. Ale się wysłodził! Mniaaaammmm....
Przychodzi do pokoju i kładzie się na łóżku.
- Dziwny ten sok...
... Znów po kilku minutach
- To na pewno było sok? - pyta nie dowierzając.
- No nie wiem.
- No...taki w butelce...
- A..nie. W butelce to stoi syrop różany.
Wypić ponad pół szklanki syropu z płatków róży...tia... małż....i nie poznać, że to jednak nie sok jabłkowy....
Wasze domowe egzemplarze też tak mają?
-
xhc
To autosugestia :D
-
Moj tato tak miał ::(( ::((
-
mają xhc
a znajdowanie różnych rzeczy - umiejętność nieosiągalna
może gdybym powiesiła to coś poszukiwane tuż przed nosem...może wtedy by zostało zauważone :D
-
mają xhc
a znajdowanie różnych rzeczy - umiejętność nieosiągalna
może gdybym powiesiła to coś poszukiwane tuż przed nosem...może wtedy by zostało zauważone :D
to u mnie synkowa domena ::((
małż spoko C:-)
-
Ufff... to chyba odetchnęłam z ulgą...
-
niestety, mój też ma to w standardzie...
-
niestety, mój też ma to w standardzie...
... na baa, mój też !!
Na dodatek jak opróżnia zmywarke to nie kładzie tam gdzie trzeba ::((
-
niestety, mój też ma to w standardzie...
... na baa, mój też !!
Na dodatek jak opróżnia zmywarke to nie kładzie tam gdzie trzeba ::((
są dwa wyjścia -albo zmienieć chłopa( nie ma jednak gwarancji ,że drugi będzie lepszy),drugie wyjście bardziej racjonalne-samemu opróżniać zmywarkę ztx ztx xhc xhc
-
niestety, mój też ma to w standardzie...
... na baa, mój też !!
Na dodatek jak opróżnia zmywarke to nie kładzie tam gdzie trzeba ::((
I jak wkłada do środka to też nie "po mojemu". I przekładam, przekładam, cichutko, zaciskając delikatnie uzębienie....
-
:o :o :o to wasze chłopy wiedzą gdzie stoi zmywarka :o :o
-
Róża - wyluzuj - mój nie wie ;D
Myślę, że oni mają tak w standardzie >:D
Mój np stoi przed szeroko otwartą lodówką, w której tony różnego jedzenia sobie leżą i zagaduje w moją stronę: jest coś do jedzenia? :-X
-
Agawa on taki "bojaźliwy",że nie wie czy mu wolno zjeść ::((
-
tiaaa….., raczej pomiędzy wierszami jest przekaz: zrób mi kolację :-X ;D
Choć przyznaję - czasami robi i dla mnie ;)
-
u mnie w domu to ja ciągle pytam, czy jest coś do zjedzenia :-X
-
:o :o :o to wasze chłopy wiedzą gdzie stoi zmywarka :o :o
No...powaliłaś mnie na łopatki. Szacun!
Mag, u mnie chłopaki elektrycy: stają przed lodówką, otwierają drzwi, stoją, patrzą, zamykają i ... odchodzą...
-
xhc
czyli mój też elektryk ;D najważniejsze, że widzi, że światło jest ;D tylko dlaczego mnie pyta o jedzenie ???
-
Co rusz odświeżany jest jakiś wątek rekonstrukcyjny. Znaczy ruch jest. I nowe cycki też...
I ja się powoli zaczynam łapać na myśleniu: czy ze mną jest coś nie halo, skoro w ogóle mnie w tym kierunku nie ciągnie? Ani nie marzę, ani nie tęsknię, ani nie planuję...
Fakt. Brakuje mi luzu i sukienek na ramiączkach, które uwielbiam. Ale na w przypadku rekonstrukcji mam pewność, że blizny nie będą gdzieś tam poza sukienką czy kostiumem widoczne, skoro teraz "dżdżownica magda" ma teraz prawie 18 cm...
-
absolutnie wszystko z Tobą halo :D
nie wszystkie kobiety dążą do szybkiej rekonstrukcji, są takie, które nigdy się na nią nie zdecydują, bo nie jest im do niczego potrzebna,
są też takie, które zmieniają zdanie ;) - jak ja - przez ponad 5 lat byłam pewna, że rekonstrukcji nie zrobię, potem zaczęłam oglądać zrobione cycki i rozmyślać,
w międzyczasie coraz dotkliwiej doskwierała mi niewygoda z meduzą w biustonoszu... i tak właśnie jesienią będzie już 10 lat od mojej rekonstrukcji
-
Ja chyba nie lubię tego wszystkiego, co poprzedza cyc. jestem istotą anty-szpitalną, anty-operacyjną...
-
a kto lubi? ;)
u mnie, przez te 5 lat, jednym z czołowych argumentów na NIE były właśnie szpitalne względy
-
Co rusz odświeżany jest jakiś wątek rekonstrukcyjny. Znaczy ruch jest. I nowe cycki też...
I ja się powoli zaczynam łapać na myśleniu: czy ze mną jest coś nie halo, skoro w ogóle mnie w tym kierunku nie ciągnie? Ani nie marzę, ani nie tęsknię, ani nie planuję...
Fakt. Brakuje mi luzu i sukienek na ramiączkach, które uwielbiam. Ale na w przypadku rekonstrukcji mam pewność, że blizny nie będą gdzieś tam poza sukienką czy kostiumem widoczne, skoro teraz "dżdżownica magda" ma teraz prawie 18 cm...
na samym początku leczenia na to słowo na "r" reagowałam prawie agresją. nie, nie i jeszcze raz - nie!
potem (dość szybko) złagodniałam. teraz, od dłuższego już czasu, jestem w stanie spokojnie i z uśmiechem powiedzieć - rekonstrukcji nie chcę, to nie dla mnie.
i jest to sprawa wielokrotnie przemyślana, bo od początku choroby byłam na forum, więc wiedziałam, że coś takiego istnieje. i od samego początku nie chcę. a, tak jak piszesz, Anciu, ruch w temacie jest, więc i aktualnie też się tematowi przyglądam i wnioski mam takie same - ani nie marzę, ani nie tęsknię, ani nie planuję. ;) po prostu nie chcę.
bardziej niż sukienek na ramiączkach, brakuje mi dużych dekoltów ;) i meduzę niezbyt lubię, fakt. chociaż ta, którą mam obecnie, jest o niebo lepsza niż poprzednia (której szczerze nie znosiłam). za to jak już przezwyciężę moją fobię i pójdę do lekarza... to dostanę receptę na nową protezę... i już wiem, która to będzie ^-^ do niej tęsknię, o niej marzę - o tak!
-
to macie tak jak ja chociaż ja raczej myślałam na początku , ze zrobię rekonstrukcję i nadal uważam " nigdy nie mów nigdy", a wy jeszcze takie młode! co do ramiączek to jest dużo takich ciuszkow do wybrania w amoenie ( z kieszonkami w srodku ) . Nawet kupiłam sobie miesiąc temu piżamę z kieszonką i leciutką szmacianką protezkę "nocną" .
A i zakupiłam wreszcie dobrą protezę , a zwrot pieniędzy ze sklepu otrzymam w czerwcu jak doniosę nowe skierowanie . ( dobrze, ze zaszalałam w marcu bo teraz pieniążki na leczenie zębów lecą )
-
A ja dostrzegam pewną niewątpliwą wyższość meduzy nad zrekonstruowanym cyckiem. Utyłam. Biust...tak, w końcu mogę powiedzieć biust (choć sztuk 1) urósł (no i w końcu jest pełna miseczka A). I w obcisłym ubraniu meduza jest jakieś 2 cm za "prawdziwnym". Mogę zainwestować w większy rozmiar meduzy i po problemie. Przy rekonstrukcji byłoby to niemożliwe ;-)
-
Fakt. Brakuje mi luzu i sukienek na ramiączkach, które uwielbiam. Ale na w przypadku rekonstrukcji mam pewność, że blizny nie będą gdzieś tam poza sukienką czy kostiumem widoczne, skoro teraz "dżdżownica magda" ma teraz prawie 18 cm...
ja mam jeszcze drugą dodatkową szramę, po wznowie, między cyckami i powiem tak - nie zakładam głębokich dekoltów w miejscach typu praca; na urlopie - naprawdę jest mi wsio rawno czy ktoś zobaczy kawałek mojej blizny; nie wstydzę się tego; chodzenie z meduzą było dla mnie o wiele bardziej krępujące; nie mówię, że jest w tym coś złego, ale ja się z tym źle czułam, natomiast moje blizny mi nie przeszkadzają; nie chcę nimi "epatować", bo ogólnie nie należę do osób, które lubią epatować czymkolwiek, ale nie dobieram garderoby, szczególnie urlopowej, pod tym kątem
natomiast to, że można nie chcieć rekonstrukcji, kolejnych operacji i tego wszystkiego w pełni rozumiem, można nie chcieć, nie widzę w tym niczego dziwnego
-
Aquilo, widziałam blizny cieniutkie jak wełęnka, perlisto-białe, prawie niewidoczne. Moja Magda jest tłuściutka (może nawet wiecej niż 1 cm szerokości) i jak rasowa dżdżownica jest różowo-czerwona i pomarszczona (jak pierścienie u dżdżownicy). I taką mam tendencję do gojenia. Więc mieć cyc jak narzeczona Frankensteina... iii... wole (póki co) meduzę. I mając w pamięci agawową przygodę z samoprzylepną, wkładać ją do cyckonosza :-)
-
tak, móc zmieniać rozmiar i dostosowywać go do aktualnego stanu otłuszczenia samotniczki, to ogromna zaleta meduz. może kiedyś zrobią takie rekonstrukcje, że też będzie można regulować wypełnienie stanika ;)
-
moje blizny w niczym nie przypominają cieniutkich białych kreseczek, raczej czerwone, grube krechy
ale wole cyc z nimi, niż bezcyc z nimi, ale to kwestia gustu ;)
pocieszenie - takie bliznowacenie, choć nie jest czymś prawidłowym, pono świadczy o dużej ilości kolagenu, a to dobrze, może wolniej się starzeć będziemy ;)
ja to wogle chyba jakaś nienormalna jestem, bo blizny u ludzi często mi się podobały już długo przed tym zanim "nabyłam" swoje własne; te własne podobają mi się mniej, bo wiadomo - nie byłabym kobietą jakbym się w kompleksach nie pogrążała, ale też pomału zaczynam je lubić ;)
-
mi kiedyś szanowny powiedział, że moje blizny to są medale za waleczność. czy jakoś tak.
-
mojemu to wogle jakby wszystko jedno
nie wiem czy się z tego cieszyć :o
-
wiesz aqui, ja mam taką sklerozę, że nie pamiętam czy mój mi to powiedział po mastektomii czy po masakrycznej cesarce... ::) w każdym razie do blizn się odnosi ;)
-
ja póki co korzystam z wypełnienia cyckonosza skarpetkami bo wtedy nie ma różnicy między nimi a ostanym prawym :)
najmniejszy rozmiar meduzy jest za duży ::(( ale mnie skarpetki nie przeszkadzają i latem noszę bluzki na ramiączkach i mam nawet strój kąpielowy dwuczęściowy a tam daję wkładkę silikonową i się super czuję xhc
-
A widzita, nie ma to jak mieć DWIE silikonowe pamelki :D - odpada problem tycia/chudnięcia i inszych różnic cyckowych ;D
-
no ba! co dwie, to nie jedna! ;D
-
A ja dostrzegam pewną niewątpliwą wyższość meduzy nad zrekonstruowanym cyckiem. Utyłam. Biust...tak, w końcu mogę powiedzieć biust (choć sztuk 1) urósł (no i w końcu jest pełna miseczka A). I w obcisłym ubraniu meduza jest jakieś 2 cm za "prawdziwnym". Mogę zainwestować w większy rozmiar meduzy i po problemie. Przy rekonstrukcji byłoby to niemożliwe ;-)
Ano jednak jest możliwe, po tkankach własnych, te miejsca jednak też tyją ;)
Anciu, wsio z Tobą ok :)
Skoro nie zaświtała Ci ta myśl, to znaczy, że jest Ci to niepotrzebne.
Tutaj głównie o łepetynę jednak chodzi, nie o wygląd.
-
no dokładnie - o łepetynę
ja jeszcze przed mastektomią wiedziałam, że zrobię rekonstrukcję - dla mnie był to kolejny/końcowy etap leczenia
-
Ufffff....chyba w końcu wybraliśmy miejscówki na wakacje. Przez ciasteczka wszędzie widzę: Prematura, Rovinj, Istria, czy jesczze szukasz noclegu..., czy już znalazłeś nocleg...
TAK! Znaleźliśmy!!! *
*z bezpłatną rezygnacją tfu, tfu, tfu...
-
Ale żeście naliterkowały tutaj…
najpierw: mam jak anioł - dopiero po rekonstrukcji zaczęłam sie budzić bez myśli pt.: miałam raka; to dla mnie końcowy etap leczenia. A myśl, że zrobię rekonstrukcję pomagała przetrwać diagnozę i mastektomię. Szczerze nienawidziłam swojej meduzy. I biustonoszy amazońskich.
teraz: na Istrii chyba jednak bez zwrotu kosztów nie znajdziesz kwatery; oni zalani przez turystów i ryzyka nie podejmują ;) Szybciej na Prematura; tam jednak mniej rozpasani (chyba) są. Choć z tego czego doświadczaliśmy tam - ale ponad 5-7 lat temu, raczej bez szans :(
Więc jeśli znaleźliście - brawo_brawo ztx
-
Agawo, fakt. Na wielu portalach jest opcja taniego zakupu, ale płatność 100% i bez opcji zwrotu. A na bookingu upolowaliśmy fajne opcje (np z ofert dnia), z bezpłatną rezygnacją aż do tygodnia przed przyjazdem. I już się cieszę jak nie wiem co, bo pierwszy tydzień własnie w Premanturze, a drugi w Rovinj i to tak, że będziemy mogli wieczorami chodzić na starówkę...
Mirusiu, a na to to nie wpadłam....
Tak, ile kobiet tyle podejść do sprawy...
Pisałam Wam już o mojej M. 1 kwietnia znów idzie pod nóż: tym razem tarczyca. Rok temu podroby. 2 lata temu pierś (ale oszczędzająca). Jest tym mocno przybita. Jej mama chorowała. Ale na piersi się "zatrzymało". I jak sama mówi "Myślałam, że będę miała tak jak mama..."...
Udanego piątku życzy siostra niejednokrotnie przełożona z domowego szpitala na peryferiach :-)
-
Docenienia cudów. Tych prawdziwych.
-
dokładnie tak, Anciu :) (http://emotikona.pl/emotikony/pic/0heart.gif) (http://emotikona.pl/emotikony/)
-
:-*
-
Słoik wdzięczności ;-) Nazwa mnie rozbawiła. http://healthandthecity.pl/3-lekcje-radosci-moj-sloik-wdziecznosci/
Sama prowadzę codziennik. I, co napawa mnie dumą, regularnie :-)
-
Był kiedyś taki psychoterapeuta (nazwisko pamiętam, ale źle się ono kojarzy z zupełnie innych niezależnych powodów, więc go nie podam), który swoim pacjentom bez względu na wiek zalecał postawienie koło łóżka szkatułki, i co wieczór wrzucanie w nią koralików symbolizujących dobre rzeczy za które są wdzięczni. Myślę, że spisywanie ich na karteczkach ma tą zaletę, że sięgnięcie po nie za jakiś czas może być wręcz zbawcze; szczególnie w momentach dołów i innych dolin.
A tak w ogóle to fajna strona. Dzięki :)
-
Agawo, niech służy :-)
Po swoim dzienniku wiem, jak wiele fajnych, dobrych, ładnych, takich prostych i codziennych rzeczy mi się przytrafia. I to jest bardzo miłe uczucie.
-
A ja od razu miałam narzucony przez lekarza ekspander, więc reszta potoczyła się samowolnie. A to, żem mutant to już co innego xhc. Każdy mi mówił, że jak pójdę na wymianę, to mam sobie zrobić co najmniej miskę C lub D. A ja mam B, tak jak swoje własne. Przecież to jest moje, i ma ten cycek wyglądać naturalnie a nie sztucznie. Takie jest moje zdanie. Jak szłam na wybranie rozmiaru, to powiedziałam lekarzowi, że chcę mieć rozmiar dopadowany do swojej figury, ani nie za duży ani nie za mały taki w sam raz. No i nie żałuję ztx
-
Ostatnio na basenie przuważyłam, jak "pracuje" mój kostium podczas ćwiczeń: podskakuje i przesuwa sie razem z meduzą...Noooo...dziwny widok...
-
Anciu, chyba to nieuniknione przy zwykłych protezach, są protezy do pływania, ale nie nabyłam, wiec nie wiem czy jest lepiej.Są na pewno bardzo lekkie. Mój ostatni kostium też dobrze nie trzyma, ale w sumie jest niezły, natomiast nadwyrężyłam go ostatnio w termach - masowałam sobie plecy i biodra pod koszmarnie silnym strumieniem z dyszy (dysza do tzw. rwącej rzeki) i załatwiłam kostium - tył jest ażurową siateczką :(, powyrywało zawartość materiału. Piszę to na wszelki wypadek, gdyby się ktoś chciał dobrze wymasować,
to można spodziewać się zniszczenia kostiumu.
Strona z słoiczkiem wdzięczności bardzo fajna, trochę w niej wczoraj pobuszowałam -dzięki
-
"pracuje" mój kostium podczas ćwiczeń:
między innymi dlatego tak rzadko na basen chodziłam; w dodatku to przebieranie się w szatni >:(
-
Mój kostium to generalnie dłuuuga historia. Bez happy endu. Ma tyle warstw (podszewka, pełna tkanina majtkowa, siatka ozdobna a na górze jeszcze pianki w miseczkach), że wychodząc z morza i siedząc w upale nigdy nie zdołał wyschnąć. Po prostu dobór tkaniny to jakieś fantastyczne nieporozumienie :-X
Nie mogę go wygooglać, co by pokazać (czego nie kupować).
-
Anciu, ja kupiłam sobie kostium z Marks & Spenser; rozsądne pieniądze, coś około 80-90 zł, z dobrej, kolorowej tkaniny, z mocnym stanikiem wysoko zabudowanym, i w niego wszyłam bawełnianą podszewkę na protezę. Generalnie spisywał się bardzo dobrze. O wiele lepiej niż amazoński od Amoeny, bo ten byl właśnie zbyt gruby i taki mało twarzowy, jakby dla starszej mocno pani.
Zanim sie na to zdecydowałam, to kupiłam też sobie kostium w grzebałce za 6 zł >:D Przerabiałam go, uczyłam się, jak wszyć miejsce na protezę. Zresztą również mi służył jakiś czas ;)
Dla mnie rekonstrukcja była przede wszystkim uwolnieniem się od tego typu problemów. NO i możliwością powrotu do dekoltów; a w zasadzie początkiem ich noszenia ;) Bo przed mastektomią wcale mi na tym nie zależało. Jedynie suknie wieczorowe miałam bardziej odkryte, a na co dzień nosiłam się raczej wyżej niż niżej ;)
-
Qsisz kobieto, qsisz....
-
nie daj się, Ancia >:D
-
...Dla mnie rekonstrukcja była przede wszystkim uwolnieniem się od tego typu problemów. NO i możliwością powrotu do dekoltów; a w zasadzie początkiem ich noszenia ;) Bo przed mastektomią wcale mi na tym nie zależało. Jedynie suknie wieczorowe miałam bardziej odkryte, a na co dzień nosiłam się raczej wyżej niż niżej ;)
Ot to :D
-
Mirusiu, mnie ta opcja z tłuszczykiem korci...A jak by go z brzucha odessali - superrr.... ;D
-
mi sam tłuszczyk nie wystarczy. musieliby odessać jeszcze trochę wnętrzności... :-X
-
mi sam tłuszczyk nie wystarczy. musieliby odessać jeszcze trochę wnętrzności... :-X
Metka, BINGO! Może jak mi trochę jelit tam upchną, to mi się metabolizm skróci? xhc
-
są protezy do pływania, ale nie nabyłam, wiec nie wiem czy jest lepiej.Są na pewno bardzo lekkie.
Zgadza się, miałam. Są też przezroczyste.
Mama jeszcze gdzieś, jak znajdę, to przywiozę na spotkanie. Kosztowała ca. 150 zł.
-
... jak mi trochę jelit tam upchną, to mi się metabolizm skróci? xhc
xhc
-
mi sam tłuszczyk nie wystarczy. musieliby odessać jeszcze trochę wnętrzności... :-X
Metka, BINGO! Może jak mi trochę jelit tam upchną, to mi się metabolizm skróci? xhc
To się nazywa optymizm ;D Przed operacją "dołu" kombinowałam, że jak coś tam usuną to może brzusio się zmniejszy (wydawało się logiczne). Zadziałało odwrotnie >:(
-
Amindo, śniło mi się kiedyś, że miałam isć na odessanie oponki. A tu lekarz mnie obejrzał i stwierdził brutalnie, że mam fatalne uda i to nimi się musi zająć w pierwszej kolejności. Obudziłam się zlana potem...
-
ja pływam w kostiumach amoeny( już kilka wykończyłam) i przeżroczystej, lekkiej ( jest jakby pusta w środku) mocno umieszczonej w kieszonce protezce! nigdy nie miałam dyskomfortu podczas pływania .Może masz żle dopasowany kostium Anciu?
może rzeczywiście lekka protezka tez daje inny odczucie? mnie wydaje się ,ze tworzę całość, nic mi nie podnosi się i nie przesuwa .( ani podczas pływania ani podczas intensywnego aerobiku)
-
Tak dziewczyny, chyba jednak waga ma znaczenie. Niby nieduża (bo jakieś 30 dag), ale jednak. W zeszłym roku zamierzałam kupić tę specjalną do pływania, ale sprzedawczyni poinformowała mnie, że ta moja może mieć kontakt i z solą i z chlorem. I jakoś waga uszła mojej uwadze...
-
Amindo, śniło mi się kiedyś, że miałam isć na odessanie oponki. A tu lekarz mnie obejrzał i stwierdził brutalnie, że mam fatalne uda i to nimi się musi zająć w pierwszej kolejności. Obudziłam się zlana potem...
hehe xhc xhc xhc Ancia jejq ja tu w poczekalni siedzie i czekam w nieskończoność a ty na odległość mnie tak rozbawilas hehe :))
-
I to to chodzi moja droga! Dziś moje myśli i modlitwy blisko Ciebie <3
Obyś otworzyła oczka spokojna i uśmiechnięta. I do przodu!
-
Może szanowne SPA gdzieś skopiuje i wstawi w jakieś inne konferencyjne miejsce: http://www.herbarium.katowice.pl/pl/konferencje/19-x-franciszkanska-konferencja-zielarsko-farmaceutyczna.html
-
Co za hasło ;-) Nie cyckamy się z rakiem
I pobiegły! http://www.naszmaraton.pl/2016/03/ii-suchedniowski-bieg-kobiet.html
Może by za rok wejść do nich ze współpracą? Jakiś delikatny sponsoring, nasze logo na ich strojach, w mediach....
-
Czego sobie życzycie: słońca czy ludzi?
:-*
-
Ludzi ... i słońca ;D
-
Z ostatniej chwili: może komuś się spodoba program. Konferencja w Mielcu.
-
No nie może być...dzisiaj ja gaszę światło?
I się tak zapowiada na czas jakiś...
Bez odbioru.
Dobranoc!
-
Wygooglałam sobie raj na ziemi (czyt. miejsce na wymarzone cro-wakacje) http://www.croatianvillaholidays.com/en/negroponte-near-rabac-istria.php#RatesAvail
-
ładniutkie. tylko ceny takie mniej_ładne (ale ja się nie znam w tamtejszych cenowarunkach - może to norma)
-
wyższa-średnia norma :)
Miejsce piękne :)
-
no prawie raj!
-
Właśnie sobie zdałam sprawę, że artystyczne przygotowania do Świąt Wielkiej Nocy mam mocno z tyłu... Cóż. Trza się będzie wspomagać zeszłoroczną manufakturą. Jedynie tę rozetkę pod bukiet zrobię nową...
-
O, tak to wygląda ukwiecone :-)
-
Mój ulubiony stroik :-)
-
śliczności!
ja jakoś mało ozdobnie podchodzę do tegorocznych Świąt :(
-
ładniutkie dekoracje :oklaski:
-
ślicznie i nastrojowo :oklaski:
-
Baaardzo dziękuję.
gdyby komuś się chciało wykorzystać brzozowe witki, a voila: https://www.youtube.com/watch?v=yCNuEBbm_1I
-
ależ tam cuda znalazłam :) Będę pleść kombinując. Albo kombinować plecąc :D
-
a ja się już tyle w życiu napletłam, że mi się nie chce
raz do roku na wszystkich świetych se poplete coby weny upuścić ;D ........i na rok mi wystarcza
-
bo Ty różyczko specjalistka jesteś :) a my tu sobie pleciemy ;)
-
O laserze możemy zapomnieć. Onkologiczni nie powinni mieć robionych zabiegów laserem i nie tylko przez 5 lat od choroby ale najlepiej nigdy. Rozmawiałam o tym z właścicielką gabinetu medycyny estetycznej i odradza. Kapa, bo w 2014 już planowałam laserową depilację, ale 2015 dał co innego. Trudno będę chodzić na wosk do kosmetyczki.
-
Beatrycze, czyżbyś się natknęła na historię o "brazylianie" i nagłej wizycie księdza?
-
O laserze możemy zapomnieć. Onkologiczni nie powinni mieć robionych zabiegów laserem i nie tylko przez 5 lat od choroby ale najlepiej nigdy.
Miałam zabiegi laserowe po urazie nerwu strzałkowego w lewej nodze ... 8) ... ale dopytałam mojego onka !!
Fakt to było 'prawie' pięć lat od zabiegu usunięcia guza !! .... ale mi to pomogło i dzisiaj nie mam problemów z opadającą stopą :0ulan:
-
też robiłam zabiegi laserowe - na ścięgna Achillesa - gdyby nie one, to pewnie bym nie chodziła...
-
bo tak teoretycznie to nam nie wolno laserów, prądów..itp
ale jak nie ma innego leku/zabiegu na schorzenie......to dobrostan pacjenta jest ważniejszy
-
doktor ekspert powiedział kiedyś, że jak zabieg jest daleko od piersi a jesteśmy kilka lat po leczeniu, to nie ma nic przeciwko
-
Dostałam od psiapsiółki cały słój mikstury https://prawdaxlxpl.wordpress.com/2012/06/29/sok-na-pasozyty-odrobaczenie/
patrzę za okno, a tam łysy w pełni, więc czas najlepszy na rozpoczęcie procesu wyganiania obcych z mojego organizmu. Ale małż to się całować nie będzie chciał. I to przez miesiąc xhc
-
jakoś omijam ten temat…
a może trzeba podejść poważnie.
Gdy byłam dzieckiem, daaawno temu, tzw odrobaczanie było czymś, o czym się słyszało. Wiem, że moje babcie na mnie uskuteczniały jakieś metody, ale teraz nie dojdę - co to było. Nawet się dziwiłam, a i nawet pediatrę pytałam, gdy moje dzieci były małe, czy odrobaczyć nie trzeba. Pamiętam, jak lekarka się roześmiała i mi to z głowy wybiła.
Ale temat jakoś we mnie sobie jest ;) Aby to była jedynie figura stylistyczna, a nie jakiś obcy ;)
Pomyślę o miksturze ::)
-
mamy w domu koty, noszą w sobie różne cudeńka, bo czasami stosują kuchnię polowo-ogrodową. Nicienie, tasiemce - mamy wspólnych obcych.
Kiedy byłam na spotkaniu w Invexie dostałam info o tym, ile nowotworów (szczególnie kobiecych) jest pochodną obecnosci pasożytów właśnie.
Zresztą, nie zaszkodzi :-)
No i wampiry będą mnie omijały dzięki aromatowi czosnku :-D
-
zaczęłaś już? daje się przełknąć?
-
musze sobie tez przygotować taką miksturkę , chyba całkiem smaczna- czosnek i sok z ogorkow kiszonych?
-
Da się. Ale łatwo nie jest. No i wizja jeszcze 29 wieczorów ::((
A propos odrobaczania: mało kto zaleca (spotkałam się w zasadzie tylko z jedną kuracją, która tego tematu dotyczyła) ochronę wątroby podczas zwalczania pasożytów. Bo te wcale nie chcą się poddawać, a ginąć wytwarzają mnóstwo toksyn. No i tej naszej oczyszczalni trzeba pomóc :-)
-
Właśnie uświadomiłaś mi Andzia, że mając w domu dwa koty (które właśnie mają zarządzone odrobaczanie przez weta... Swoją drogą chora dostała kolejną porcję leków, proporcjonalnie do leczenia rośnie mi wartość kota ) też powinnam sobie zrobić taką miksturę. :pot: Ale zacznę po świętach
-
Bo to tak dziwnie działa,że pamiętamy o ubezpieczeniu aut, ich przeglądach, odrobaczamy zwierzynę, a o sobie... zapominamy...
-
To chyba nie kwestia zapominania, bo zawsze pamiętam o swoich badaniach. Raczej to wynika z faktu, iż nikt nam tego nie proponuje i nie zleca. I nie wiem czy to jest takie skuteczne, szczególnie odrobaczanie domowymi miksturami.
-
ja się (całą rodzinę) odrobaczałam w listopadzie. podobno Polska jest jednym z najbardziej zarobaczonych krajów (pewnie w skali Europy)
też nic nie brałam na wątrobę, a czytałam, że jeszcze powinno się brać coś antyhistaminowego (czy jak to się nazywa - na alergię - bo właśnie jak pasożyty zdychają, to wydzielają toksyny i żeby nie doszło do wstrząsu)
plus probiotyki.
plus częsta (codzienna) zmiana pościeli i piżamy i smarowanie odbytu grubą warstwą tłustego czegoś, np. wazeliny
-
Amorku, na pewno bardziej pracochłonne. Na pewno mniej agresywne. Bo jeśli zawiesina w jednej dawce ma załatwić wszystko i od razu to jakoś... i nie daję temu wiary, i obawiam się mocnego działania (kiedyś po prostu rozwalało mi czerep. Aż bałam się, że zgodnie z ulotką mam pasożyty w mózgu i to jest reakcja na lek)... Więc wolę bebechy naturalnymi metodami poczyścić.
Ale każdy ma wolna wolę. Ja się do tego długo zbierałam. Wisi mi na lodówce inny przepis: 10 dag siemienia, 10 goździków. Zmielić. Przyjmować na czczo po 1 łyżeczce popijając wodą przez 3 dni. Potem 3 dni przerwy. I znów trzy dni łykania.
No i wisi sobie...i wisi...
-
plus częsta (codzienna) zmiana pościeli i piżamy i smarowanie odbytu grubą warstwą tłustego czegoś, np. wazeliny
Szybciej wtedy wyskakują i mnie w poopsko drapią :-D
-
codziennie zmieniacie pizame? ja myślałam ,ze jak raz w tygodniu to wystarczy! chyba, ze był u was problem- owsiki czy inne?
w życiu nie łykałam nic na odrobaczanie! Badałam wiele razy kał pracując w słuzbie zdrowia , nic nie wychodziło. Dbam by nie zakwaszać organizmu, regularnie biorę probiotyki , unikam cukru , ale zrobię sobie badanie. Jest takie wysyłkowe laboratorium felix! miksturę zrobie całej rodzince, żaden problem- czosnek i kwas z ogorkow ( jest nawet w sklepach eko w butelkach).
-
Amorku, nie jakoś piżamy nie zmieniam co dzień. I pościeli.
Juniorowi dawałam vernicadis - w sumie smakuje jak krople żołądkowe. Kuracja trwa 2 tygodnie. U dzieci objaw pasożytów to nocne kręcenie się w okolicach 2 w nocy. Wtedy robale mają raj i imprezkę. I rzeczywiście mijało to nocne kopanie, apetyt nieco się poprawiał, nie było takiego napadu na słodkości. A to już plus.
Generalnie to mi się marzy cukrowy detoks dla tych moich samców...
-
znalazłam ciekawa stronkę , wychodzi , ze profilaktykę stosuję :)
i chyba najlepsza jest jednak dieta wege
http://dziecisawazne.pl/dlaczego-warto-sie-odrobaczac-rozmowa-z-dominika-adamczyk/
-
Brawo!
-
Ale nie czytajcie tego przed snem ;-)
https://patolodzynaklatce.wordpress.com/2015/05/06/robaki-i-rak/
http://www.intruz.pl/pasozyty/rzesistki/rzesistkowa-teoria-raka/
http://www.focus.pl/czlowiek/rakiem-mozna-sie-zarazic-11754
Więc może z robalami, jak ze stresem. Skoro wiemy, jak ich unikać, jak z nimi walczyć to dlaczego by tego nie robić?
-
robaki przyczyną raka?
jak to? to nie papierosy? ;D + >:D
-
robaki przyczyną raka?
jak to? to nie papierosy? ;D + >:D
Nie... papierosy są do d... (no masz, i zaraz mi wpadną do domu i rozpoczną śledztwo)..
-
xhc
-
xhc
przy odrobaczaniu na pewno trzeba chronić wątrobę :0ulan:
swego czasu - przed pierwszym sabatem w ciechocinku - rano przed wyjazdem wzięłam tzw dawkę powtarzajacą , potem oczywiście zapomniałam o tym
wypiłam wtedy (pamiętam) przez cały dluuugaśny wieczór raptem 3 piwa - a rano myślałam, że umieram - tak rzygałam :0ulan:
dopiero później skojarzyłam przyczynę
-
robaki przyczyną raka?
jak to? to nie papierosy? ;D + >:D
..... Mag :oklaski:
Dana ???
-
Aniele, Ty będziesz pamiętała na pewno!
-
Boszszszsz... to już nawet nie objaw zrytego beretu... ::((
Dobrze, że mi się pić zachciało. Stojąc przy lodówce gapiłam się na karteczki z terminami, sprawami, etc co by tu zerwać, co dopisać. Gapię się, jak sroka w gnat a tu... jutro mam mammografię....
-
bo picie to jednak dobre jest :P
-
ale się tu uchchałam xhc
-
robaki przyczyną raka?
jak to? to nie papierosy? ;D + >:D
no i miała racje moja T. mówiąc:
.." odejdź ode mnie (..)...bo mnie zarazisz"..
a ja ją za głupią miałam ::) ::((
;)
-
róża ja bym zjadła z 10 główek czosnku ,popiła sokiem z ogórków i poszła z wizytą świąteczną do T ;D
-
Nie ma głupich pytań, więc mam odwagę: Madziu, kim jest T.?
-
T to ulubienica róży
-
róża ja bym zjadła z 10 główek czosnku ,popiła sokiem z ogórków i poszła z wizytą świąteczną do T ;D
chcesz mnie zabić/otruć/przypalić od środka ::(( ;D
wystarczy, że ona wpierdziela czosnek i śmierdzi, gorzej niż ja po papierochach C:-)
-
T to ulubienica róży
xhc
taka najulubieńsza z ulubionych xhc
-
Rozumiem, że z gatunku tych, które Pan Bóg stworzył na próbę i zapomniał zabić... ::((
-
Moje kochane, czas na życzenia. I na mnie (pojawię się za tydzień).
-
Anciu, dzięki za życzenia i Tobie i Twoim najbliższym radosnych , pięknych Świąt Wielkiej Nocy! :-*
-
najlepszych Świąt Anciu!!! :-*
-
Zdrowych świąt Anciu
-
Wesołych, spokojnych i, tradycyjnie, mokrych Świąt Anciu :-*
-
Anciu wszystkiego mokrego ,wesołego i zdrowego :-*
róża zabić nie ale właśnie jakbyś zionęła łod razu zwaliłabyś z nóg T ;D
-
Jestem. Nadrabiam forumowe zaległości. Widzę, że duuuużo się działo...
U mnie też ;-) Ale dobrze się działo. A dziś moja pani dr wyartykułowała, żem (po forumowemu) zdrowa klempa ztx
Choć doopa mi się zmarszczyła, gdy po mammografii kazali czekać na usg, a pozostałe babeczki odesłali z bananem na gębie do domu...
-
A dziś moja pani dr wyartykułowała, żem (po forumowemu) zdrowa klempa ztx
noooooooo Anciu, fajnie tak c'nie :D
gratulejszyn zdrowa klempo :D
-
to cieszmy się ztx
-
:oklaski: :D
-
dzięki kochane. Cieszę się. I to baaaardzo!
Ale u teścia coś niedobrego się robi. Coraz słabszy, Ma okropny kaszel. ...echhhh.....idzie znów na 4 naświetlenia. Ale inne niż jesienią, bo ma wymalowane wzorki dookoła korpusu...
-
Dobrze, że u_Cię, Anciu, dobrze :-*
Teściowi myśli wysyłam...
-
Ancia super żeś zdrowiutka :-*
-
Ancia super żeś zdrowiutka :-*
"Nowiutka" mię się przeczytało xhc
-
nowiutka tyż xhc
-
Anciu jak pierwszy raz mnie przez głośnik nie wyczytano ,myślałam że zejdę natychmiast ale dowiedzialam się że nawet jak jakiś cień się pojawi robią usg więc spokojnie,super że ok :oklaski:
-
Anciu przytluam na te stresy, ale najważniejsze , że zdrowa jesteś! :-* :-* :-*
-
Ancia gratulacje :0ulan:
-
cieszę się nowiutka Anciu ;)
-
Funkel nówka ale już śmigana xhc
Brawo Ancia, zdrowa klempo
-
To wspaniale, żeś "zdrowa klempa" ;D :D I tak trzymaj ! :oklaski: I stanem teścia staraj się nie stresować. Ufajmy, że lekarze robią co mogą i że wiedzą co robią
-
Dzięki kobietki.
Melduję, że idę nieco nadwerężyć rękę. I kręgosłup. Ale do ogrodu mnie ciągnie jak cholera.... Małż skopał 2 grządki i pojechał moczyć kija z teściem. A ja korzystając ze słońca idę co nieco ogarnąć. Babcia Jasia i tak jak patrzy z nieba na te zaniedbane zagony to się za głowę łapie ::((
Udanej niedzieli życzę.
-
Ja lecę do mojego mini ogródka. Kupiłam dziś sadzonki poziomek i trochę kwiatków. Aż się trzęsę do szpadla :)
-
Dlaczego zaniedbane zagony? przecież dopiero co zima odpuściła, jeszcze za wcześnie siać do gruntu, może po kilku dniach słońca, kiedy ziemia trochę się zagrzeje
-
O, dzięki Ci, Kela (http://emotikona.pl/emotikony/pic/0recourse.gif) (http://emotikona.pl/emotikony/)
-
Dziś przy garach i stole musiałam dzień spędzić, ale na jutro mam w planie sprzątanie pozimowe ogródka :) Już się cieszę :) Nawet na ból kręgosłupa ;)
Choć z sadzeniem chyba poczekam jeszcze choć z tydzień C:-)
-
Aż się trzęsę do szpadla :)
Perła, mam to samo. Ale małż jakoś oporny na propozycję zmiany pracy, co by zarabiał tyle, bym ja sie mogła kurą domową stać.
Kelu, moja mama uprawiała ogród. Spędzała w nim mnóstwo czasu. Były własne pietruszki, marchewki, groch, fasola, ziemniaki, sałaty, pomidory, ogórki, truskawki, jabłka, gruszki, śliwki, borówki......itp., itd. i kwiaty
A teraz, 5 lat od jej odejścia... króluje trawa. I kwiaty. I koty...
Brakuje mi sił. Nie daję rady wygospodarować kilku godzin dziennie na pielenie, kopanie, sianie, przesadzanie... A BARDZO BYM CHCIAŁA! No kurczę. Bardzo chcę mieć ogród i zająć się felinoterapią. I mam rok, by coś z tym zamiarem zrobić...
Bo potem będzie doopa. Przynajmniej z ogrodem...
-
Anciu, to musisz zmienić podejście! Prewencja jest lepsza niz zwalczanie nie tylko w medycynie ;) Jesli zastosujesz ściółkowanie wokół roślinek to chwasty przestaną tak rosnąć, a i podlewac trzeba będzie mniej. A do kopania to kogo innego zagoń 8)
-
Małż kopie. Ja łopatą nie dam rady. A jemu ruch się przyda. Muszę sie zastanowić czym ściółkować, to dobry pomysł Braja. dzięki :-*
-
Aż się trzęsę do szpadla :)
hehe...znam te chorobę
chłop mój powiedział, że zachowuję się jak nasza kocica gdy widzi wróbla xhc
-
Kocica do wróbla xhc
Ja chyba ogłoszę konkurs, na złotoustą forum i od razu przyznam Ci róża pierwszą nagrodę. :)
-
dzięki ;D
-
Karczówka, modlitwa wiernych: ksiądz: "Módlmy się o dar mądrości dla rządzących. Ciebie prosimy..." Uczestnicy mszy, znacznie głośniej niż zwykle: "Wysłuchaj nas Panie..." :-)
-
do tej modlitwy się trzeba przyłączyć! ;)
-
Kocica do wróbla xhc
Ja chyba ogłoszę konkurs, na złotoustą forum i od razu przyznam Ci róża pierwszą nagrodę. :)
Tak, tak róża ma absolutne pierwszeństwo :oklaski:
-
Karczówka, modlitwa wiernych: ksiądz: "Módlmy się o dar mądrości dla rządzących. Ciebie prosimy..." Uczestnicy mszy, znacznie głośniej niż zwykle: "Wysłuchaj nas Panie..." :-)
xhc xhc xhc o nieee wytrzymam ztx
-
też bym tubalnie w tej intencji się odezwała >:D
Dziś okrzyczałam szanownego; wracam zez roboty styrana jak wół, a ten od progu: a wiesz co X dziś powiedział? I go na bambus pogoniłam. Normalnie nie mogę… >:(
Tak to polityka przekłada się na pożycie. Mamy ciche minuty :-X A jak jeszcze raz w tej sprawie się do mnie mężowaty odezwie to i cicha noc nastanie ::)
-
Cicha noc? Jedynie w grudniu...
w takich sytuacjach ... śpię w majtasach :-D
-
ja o polityce zabroniłam w domu gadać
we związku z tym śpiem bez gaci
ale w innym pokoju ;)
-
ja też w innym, ale mój jest jakieś 600-700 km dalej xhc
-
Teść zakończył radioterapię. Wciąż chrypie. Z jednej strony lekarze przepisują leki (dwóch lekarzy, dwa odmienne zestawy). Z drugiej mówią mu o porażeniu nerwu krtani. Czytam, że to przypadłość przy przerzutach do węzłów śródpiersiowych. Ale on miał robione USG i węzły ma ponoć czyste. Piszę ponoć, bo teść nie przynosi w ogóle wyników badań do domu. I raz np (mnie i teściowej ) mówi, że guz się zmniejszył, a kilka godzin później (małżowi), że urósł...
A ja siedzę i po raz kolejny zachwycam się książką Erica Emmanuela Schmitta.... Boszz....wiem, że życie pewnie pisze takie scenariusze. Ale on tak cudownie to ubiera w słowa....
To, że jeszcze nie dostał Nobla, a Munro z takimi drętwymi opisami go ma to dla mnie niezrozumiałe......
Ale z drugiej strony... I bez tej nagrody, która ponoć zabiera rok z życia pisarzowi (Szymborska to potwierdziła) czyta się go niesamowicie....
-
Przejrzałam to co naskrobał Schmitt, wydaje mi się, że powinien mnie zainteresić, dzieki, sięgnę ;)
Co do Munro, też mnie zadziwia ten Nobel, choć czasami lubię se po nią sięgnąć.
Może tak nie pytajcie teścia, może nie chce o tym gadać..
-
Mirusiu, Schmitt najbardziej znany z Oskara i pani Róży.
I jest to piękna, mądra i potrzebna opowieść.
Ale pozostałe na pewno nie są gorsze. Umiejętnie je przeplata ze sobą (np bohater jednego z opowiadań pojawi się w zupełnie innym).
dziś np odkryłam skąd może się w Europejczykach brać świadomość istnienia "polskich obozów zagłady". Skoro Schmitt pisze "Chwilę wcześniej ja i moi koledzy dowiedzieliśmy się z angielskiego radia, co działo się z Żydami wysłanymi do Polski".
A czytając wprost wiele osób może nie zadac sobie trudu dowiedzenia się, że Auschwitz był niemieckim obozem śmierci...
-
Uwielbiam Emmanuela Schmitta; nie wyobrażam sobie siebie bez czytania jego książek. Oczywiście Oskar i pani Róża, ale każda inna/kolejna jest wyjątkowa. Schmitt ma niesamowitą umiejętność pisanie wprost dla duszy. Każdą kolejną książkę natychmiast kupuję i długo noszę ze sobą w torbie najpierw rozkoszując się samym faktem bycia blisko.
Przyznam, że tak samo mam ze swoimi zawodowymi książkami, ale powód odmienny - noszę tygodniami z nadzieją, że będzie taki moment, gdy się w końcu zmobilizuję i zacznę czytać ;)
-
a ja przyznam, że po kilku pierwszych tytułach, którymi się zachwyciłam, zaczynając oczywiście od "Oscara i pani Róży"oraz "Pana Ibrahima i kwiatów Koranu", kolejne zdawały mi się powtarzaniem tej samej treści i już się tak nie zachwycam,
-
He, he, he, to już jest pewność, że sięgnę ;)
-
Mag, też czuję, że od kilku książek podobne treści wyraża w innych okolicznościach. Ale to nie zmienia, że pewnie te właśnie treści jakoś mi potrzebne bardziej niż inne ;) Jest takie opowiadanie Schmitta "Diabelska filozofia"; długo została we mnie historia diabła w depresji, który znajduje sposób na wyleczenie się; no i ciągle aktualne pytanie o pochodzenie zła - czy jest ono w nas, czy na zewnątrz nas; czy możemy zrozumieć zło, ale w sensie, aby je zniwelować, aby je zacząć rozcieńczać, aby nie było toksyczne, jedynie poprzez odnalezienia zła w nas samych - przyjęcia go, zrozumienia, oswojenia - i dopiero wtedy możemy zacząć rozumieć zło świata, czyli to na zewnątrz? A jeśli jest to jedyna droga, to dlaczego tak wile osób nie chce nawet pomyśleć, że zło jest w każdym z nas? Dlaczego widzą je tylko na zewnątrz? dlaczego z takim impetem rzucają się na niszczenie tego, co widzą na zewnątrz, bez cienia zastanowienia, że początek zawsze jest we własnym wnętrzu?
-
A tego jeszcze nie czytałam.
Za to dzisiejsze łowy w bibliotece uważam za udane, bo mi się udało wypożyczyć 3 książki z listy "must read" ;-)
-
byłam w bibliotece po tą "diabelską filozofię", ale nie mieli :(
-
bo chyba jest w jakimś tomiku z innymi opowiadaniami; jeśli nie zapomnę, to jutro w robocie zajrzę do biblioteczki i spróbuję namierzyć, bo nawet mi się wydaje, że pamiętam, gdzie powinien ten tomik stać; jeśli to w nim to opowiadanie ::)
ps - dopisek, bo znalazłam w domu; sobie na kredensie leży C:-) Tomik pt. Intrygantki. Wyd Literanowa, 2013
Anciu, a gdzie Ty ???
-
ok, dzięki!
-
poprawkę zrobiłam :P doczytaj :)
-
dzięki - zrobię drugie podejście :)
-
Jestem, jestem. Wariacki tydzień. Walczyłam z systemem wniosków, bo piszę projekt dla szkoły. Teraz chwila weekendowego oddechu. W ponidziałek go składam. Nie wiem czy przejdzie, bo jakoś tak cudacznie poustawiane wskaźniki ....brrrr....pewnie coś powaliłam. Poszedł do dobrej duszyczki do korekty.
No i postanowiłam co najmniej godzinę dziennie pracowac w ogródku. Lubię to...
Dziś w Trójce mówili o jutrzejszym amerykańskim dniu the art of digging. Co oni wiedza o kopaniu? ;-)
Buziaki. Miło wiedzieć, że ktoś o mnie pamięta.
-
a ja postanowiłam codziennie godzinę przemaszerowywac z kijami ( chłopa muszę wyprowadzać bo sam nie wstanie z fotela) ;)
A amerykanie kochają swoje ogródki wokół domów, weekendy właśnie spędzają na kopaniu, sadzeniu itp.
nie widziałam tam na dodatek ogrodzeń , płotów więc tym bardziej chwalą się swoimi wypielęgnowanymi rabatami ( ale pewnie nie dotyczy to wszystkich :) )
-
No i postanowiłam co najmniej godzinę dziennie pracowac w ogródku. Lubię to...
Chyba muszę "kupić "ten pomysł, choć u mnie godzina to kropelka w morzu potrzeb. Po dwóch dniach nieobecności ogród (bardziej słusznie byłoby powiedzieć łąka) mnie zaskoczył feerią barw (otworzyły się tulipany, pachnąca kalina i duuuużo żółtego kwiecia. Skoro spóźniłam się z wytępieniem to poszukam przepisu na mleczowy miodzik (może Andziu coś podpowiesz?). Choć pewności nie mam czy dobre to będzie, bo w sąsiedztwie mam parking...
-
Dziś wsadziłam maliny przywiezione od siostry. Przekopując ugór wizualizowałam sobie spalające się kalorie i kilogramy ;D
-
dziś widziałam żart rysunkowy - siedzą dwie pańcie i gadają o odchudzaniu; jedna mówi: u mnie marchewka, buraczki, pietruszka… Druga pyta: ale gotowane czy pieczone. Pierwsza odpowiada: pielone ;D
Miłego Wam :-*
-
xhc xhc
-
Mlecz póki co blenduję z zieleniną w koktajlach. W sałatkach mi nie wchodzi. Gorzki jak diabli.
Za insipracjami można zajrzeć tu:
http://ziolowawyspa.pl/
http://zielonyzagonek.pl/
http://pinkcake.blox.pl/2010/05/Paki-mniszka-z-maslem.html
-
z FB obrazek poglądowy jak nie pomylić mniszka ze zwykłym mleczem:
(https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/v/t1.0-9/13006652_877571652368480_3937498851277786585_n.jpg?oh=a0ba98a6d334685c8aa4708398ec7544&oe=57BCE5DA)
-
a mlecz to nie mniszek ???
a to wiadomość… ::)
całe życie człowiek się uczy ;)
-
a mlecz to nie mniszek ???
a to wiadomość… ::)
całe życie człowiek się uczy ;)
No...mam to samo ;-)
Ale mniszka miksuję, mniszka.
Zimno jak sk...syn (jak mawiała kilkuletnia córka mojej sąsiadki).
Ale i tak "se pokopałam" przez godzinkę.
Po ponad czterogodzinnym walnym zgromadzeniu Amazonek (sprawozdawczo-wyborczym) było mi potrzebne ;-)
-
mlecz od mniszka łatwo odróżnić po łodyżkach
mniszek ma takie bardziej mięsiste
w dzieciństwie jakżeśmy sie w sklep bawiły, to kwiatki mniszka na "sklepowych pólkach" były "jajkami" - rozpoznawanie mleczu i mniszka mam w jednym palcu ;) - "jajka" z mniszka były I gatunku ;) , ale zawsze gadało się "mlecz"
-
I łodyżki naciskało się paluchem i rozrywało wzdłuż. Takie poskręcane loczki powstawały (zresztą kładło się to właśnie na czuprynie) i potem i paluchy brązowe od soku i włosy posklejane na maxa.
Widział ktoś bawiące się w ten sposób dzieci?
PS. Właśnie przypomniałam sobie, że mam chyba od 3 czy 4 lat w piwnicy nalewkę z mniszka. Kolor sikowy mnie zniechęcił ;-)
-
Widział ktoś bawiące się w ten sposób dzieci?
teraz? nieeeeeee;
jakoś w ogóle nie wpadają mi w oko dzieciaki bawiące się na rozłożonych kocach, albo na ławkach pod blokiem
rzadko kiedy " w sezonie" spotyka sie dziewczynki w kolczykach z wiśni/czereśni, w koniczynowych wiankach i bransoletkach, umorusanych błotem (bo właśnie mielone były robione ;) )
w wakacje cięzko było sie dostać na boisko, a teraz przyszkolne super boisko odłogiem leży, dopiero po południu ktos sie raczy zjawić ;)
ehhhhhh ino te komputery, laptoki, komóry
-
Tojka jakbyś opisala moje dzieciństwo ino ja korale i bransoletki robiłam z jarzębiny bo na podwórku rosla - wystarczyla igla z nitka. Teraz w dobie Internetu komputerów i tych innych wynalazków ułatwiających doroslym zycie gubimy dzieciństwo pociech. Przeciez można na dlugo zajac dziecko komputerem by miec spokój. Oj mogłabym pisac i pisac bo pedagog ze mnie :)) oczywiście pozytywne strony tez sa :)
-
a płatki chabrów kładłyście sobie na powieki, żeby mieć błękitne? ;) do tego właśnie czerwone korale z jarzębiny :)
Cudnie było :)
Biedne te dzieciaki teraz. Takie ubogie z tymi swoimi smartfonami...
-
he_he, z płatków chabrów to my z chłopakami (z bloku) wino w butelkach po oranżadzie robili ;)
-
z FB obrazek poglądowy jak nie pomylić mniszka ze zwykłym mleczem:
(https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/v/t1.0-9/13006652_877571652368480_3937498851277786585_n.jpg?oh=a0ba98a6d334685c8aa4708398ec7544&oe=57BCE5DA)
Zabiłaś mi ćwieka tym niusem. Trochę się nawet wystraszyłam, bo już syrop zdążyłam popełnić, dziś właśnie, ale po dogłębnej analizie stwierdzam, że zrywałam mniszek. A teraz wiem dodatkowo, że jest też zwykły mlecz. Zaiste Agawo, człowiek całe życie się uczy
-
he_he, z płatków chabrów to my z chłopakami (z bloku) wino w butelkach po oranżadzie robili ;)
a tego numeru nie znałam :o ;D
Amindo :-* :-* :-*
-
Ja też nie :D , to Tojka ma takie inspirujące pomysły ;D Ja to tylko paznokietki oklejałam płatkami bodziszka...damą być, ach ;D
-
Kurczaczek, trzeba iść spać, bo jakoś marnie trawię co czytam. ;D
Agawo :-* załapałam (co tam, że z poślizgiem, lepiej niż wcale. Swoją drogą mam odczucie, że to spuścizna po chemii i narkozach, no względnie SKS )
-
no to na dobrą noc :-*
-
wzajemnie :-*
-
Muszę pokazać to mojej córce, ponieważ ona robi miodek z mniszka.
Ja też nie wiedziałam o różnicach między mleczem a mniszkiem. To znaczy: nie wiedziałam, że to są dwie różne rośliny.
-
jak chcecie widzieć bawiące się dzieci to musielbyscie zobaczyć mnie w akcji z "bachorkami" - Hanią ,Olkiem i teraz z Gniewkiem!Notorycznie robię w mieszkaniu domek zbudowany z kocow i krzeseł, pociąg z wielkich pudeł ( muszę zawsze mieć takowe na stanie) którym maluje się okna i koła. W sklep to bawiłam się z Hania wiele razy( Oluś wtedy tylko wyrusza na polowanie) - jeśli w domu, to miała swoje zabawki, ale na dworze tez kombinowała sama róznie z roślinkami. Z Olkiem gram w piłkę nozną i dużo biegam!;) czasem muszę być potworem lub dinozaurem! Teraz jak ich bierzemy do siebie to od razu planujemy z "dużym" Olkiem teatr, kino lub muzeum, albo nasz chorzowski park czy wesołe miasteczko - w ostanią niedzielę na przykład zwiedzali kopalnie Guido - 320m pod ziemią! :) o już wiele z nami obejrzeli ciekawych rzeczy i miejsc!
-
a płatki chabrów kładłyście sobie na powieki, żeby mieć błękitne? ;) do tego właśnie czerwone korale z jarzębiny :)
Cudnie było :)
Biedne te dzieciaki teraz. Takie ubogie z tymi swoimi smartfonami...
wczoraj widziałam młode dziewczyny w żółtych wiankach z mleczu :)
też nie wiedziałam, że mlecz i mniszek to różne rośliny
-
A propos miodu z mniszka- koleżanka dziś mnie uświadomiła, że poza zdrowotnymi zaletami jest doskonały do gaszenia pragnienia latem np z miętką lub jako dodatek do piwa mnx
-
a płatki maku robiły za śminke a na dodatek drewniane klocki w pantofle i były buty na łobcasie :D
a mniszek dodaje się do sałatek i nawet doradzają chrupać 5-6 łodyg dziennie
-
oo widzę ptaszyno, że my podobne zabawy miały ;)
-
bo my żyły w czasach gdzie myślenie nie bolało :D
-
i tak nam zostało do dzisiaj ;D
-
Upolowałam wczoraj zagony czosnaczku. W samochodzie pachniało tak, że żaden wampir by nie wsiadł. Zarz idę do ogródka po pokrzywy. Ricotta kupiona. Będą pierożki mnx
Udanego dnia.
PS. Ja chyba nie miałam takich zabaw w szminki i chabry na powiekach... Ale za to były polowania na traszki i zaopatrzenie się we wszystko, co się dało, gdy w kamieniołomach wyrzucili odpady szpitalne (więc miałam walizkę zużytych strzykawek, igieł, tych rurek do kroplówek, opakowań po lekach, folii, etc.). Dobra, tego hobby nie komentujcie. A z tej folii robiliśmy spadochrony i skakaliśmy ze skał. Tak gdzieś z 5-7 metrów...
-
Powiesiłam pranie na suszarce. Ją z kolei ustawiłam na balkonie (słonko, wiaterek)...
Podchodze do okna wyglądając kuriera, który się zapowiedział i widzę dwóch facetów idących ulicą i z uśmiechem patrzących na dom. czyżby mnie widzieli?
Podchodzę bliżej okna: na drodze leżą moje majty. Sztuk dwie...
Musze iść i je wziąć. bo i ładne i nie chcę więcej ludzi gapiących sie drwiąco na chałupę...
A nie daj boszszsz...jeszcze by któryś do kieszeni sobie zabrał...
idę... ::((
-
xhc
-
"jak statki na niebie"
jak majtki na niebie xhc
-
Oczywiście kurier trafił na moment zbierania majtasów przed furtką... Dobrze, że na tyle młody, że mogłabym mu matkować... Spojrzał z politowaniem, wręczył przesyłkę i odjechał...
śmiejcie się, śmiejcie...ja też już zaczynam.
-
Ancia trza było go zapytać czy nie wie z którego domu Ci je zawiało ;D xhc
-
Ancia trza było go zapytać czy nie wie z którego domu Ci je zawiało ;D xhc
A zabierajac je pod pachę wyszłabym na fetyszystkę lub kradziejkę ;-)
już wolę posąwieć :-[
-
A zabierajac je pod pachę wyszłabym na fetyszystkę lub kradziejkę ;-)
oj to się mówi że zbierasz żeby je oddać ;)
-
pamiętam jak dawno temu w latach 80- tych byłam świadkiem zabawnego zdarzenia
stałam na przystanku autobusowym, podjechał autobus, przede mną babka już nie pamiętam czy zrobiła krok, jak to się stało, ale zobaczyłam jak spadają na ziemię jej majtki ( miała spodnice dość długą , a majtki wtedy miały gumy które potrafiły pęknąć :))
kobitka długo się nie zastanawiając dobrze jej przydeptała, nie przyznając się do nich i wskoczyła na schody autobusu i dalej :D
to było coś!!!
-
xhc xhc xhc
-
xhc
-
Wróciłam z ogródka. Padam na pysk. Jestem happy.
Ale nie mam siły iść w łąki, żeby nazbierać kwiatów mniszka na syrop.
Jeśli jutro nie będzie padać to raczej ich nikt nie zbierze ;-)
Udanego weekendu kobietki!
PS. Ze względu na sezon kleszczowy koty zostały wysmarowane na karku specyfikiem anty. jeden ze skutków ubocznych to aromat, jaki się za nimi ciągnie: dwa wielkie, średnio ładnie pachnące oscypki. Dziś rudy oscypek przespał pół dnia w mojej garderobie :-X
-
Udanego, udanego i Tobie :),
i już bez majtelasowych perypetii ;) :D
-
dziś też kota synowego do veta zawiozłam; pazury obcięte, uszy obejrzane, zastrzyk zrobiony, kropelki antykleszczowe nakropione ;)
Ale zapach żaden się nie ciągnie ;) albo ja nie czuję ;) Natomiast kocica obrażona na mnie i na caly świat >:D Gdzieś sobie poszła i się nie pokazuje.
Mam pracujący weekend przed sobą, więc o łąkach, lasach, mniszkach i innych przyjemnościach mogę tyko pofantazjować. Tym bardziej - miłego dla_Cię :-*
-
Z ponad 3 litrów kwiatków, wyłuskałam niecały litr płatków (do syropu bierze się tylko te żółte części). Po ubiciu jest niecałe pół litra... Może 100 ml syropu wyjdzie ;-)
Widziałam maleńkie pączki kwiatowe na czeremsze. Poczekam jeszcze kilka dni, co by nieco podrosły. I zrobię kolejne winko enzymatyczne.
I wyłapałam bez. Zaczyna pączkować. Naprawde polecam Wam herbatkę z jego kwiatów. Super smak. I właściwości.
http://klaudynahebda.pl/bursztynowa-herbatka-bzowa-z-bzu-lilaka/
http://www.naturaity.pl/artykul/234,lilak-pospolity.html#ad-image-0
http://www.herbiness.com/herbatka-z-kwiatka-czyli-karmelowy-smak-lilaka/
Do wyboru, do koloru.
W zeszłym roku sporo nasuszyłam kwiatów akacji. Ofiarowałam sporą część znajomej. Zachwycona, bo zmniejszyły jej się objawy nadkwasoty.
No, to kwiatowych snów :-)
-
Ancia a jak Ty robisz syrop ???
ja miałam uzbierać 400 szt kwiatków i gotować, nie mierzyłam płatków :-\
-
Ancia a jak Ty robisz syrop ???
ja miałam uzbierać 400 szt kwiatków i gotować, nie mierzyłam płatków :-\
Noo Ancia dawaj przepis :oklaski:
Wiele czytałam, ale nigdy nie zrobiłam ... ::)
-
http://klaudynahebda.pl/syrop-mniszka-lekarskiego/
http://agnieszkamaciag.pl/syrop-z-mniszka-lekarskiego-i-lemoniada-dla-dzieci/
A ja robiłam po prostu zasypujac cukrem. Pewnie dlatego będzie go tak mało...może dolać H2o?
-
Postanowiłam już w tym roku nie robić, bo zostały mi z lat ubiegłych...Jednak słodkie u mnie słabo schodzi. Następne kwiaty, które przerabiam, to z czarnego bzu.Tu mniej problemu: syropy idą na nalewki :) Spijamy w okolicach Gwiazdki.
-
Perła, a robiłaś szampana z kwiatów czarnego bzu? Rewelacyjny jest...
http://ziolowawyspa.pl/szampan-ze-zlotym-pylem/
-
Ancia dzięki :-*
W tym roku wybieram się na czarny bez, bo w ubiegłym przegapiłam ::)
-
Kwiaty czarnego bzu są pyszne w cieście naleśnikowym mnx
-
Zachęcona :D Też pójdę na czarny bez. Potwierdzam działanie suszonej akacji. My to dużo różności zbieramy i suszymy, a zimą spijamy:)
-
A ja w tym roku bede sadzic czarna rzepę i zrobię z niej nalewkę do wcierania we włosy i sok do picia. Sądząc po mojej czuprynie (a juz ma centymetr ztx :oklaski:) to mnie się tak nie przyda jak mojej siostrze. Strasznie włosy jej lecą a próbowała juz wszystkiego.
-
Załapałam się na zdjęcie w lokalnej "koszernej" ;-)
No...zwierzę medialne to ja nigdy nie będę...
-
Ancia a czego Ty się czepiasz !!
Bardzo ładnie wyglądasz i jaka gracja :)
-
oj_tam, zdjęcia z zaskoczenia rzadko pokazują nas takimi, jakie same się byśmy chciały się widzieć ;)
-
ancia ,a która Ty to?
-
oj ancia
czepiasz się czepiasz
super wyglądasz
Natalko - zgadnij :P
-
Ta z niebieską apaszką?
-
i czerwoną torbą na ramieniu?
-
:oklaski:
-
fajna dziołcha z niej -ekstra wygląda :oklaski: :oklaski:
-
a za czym kolejka ta stoi?
-
No to ja się chyba częściej ujawniać będę, co by takie komplementa dostawać :-)
Kochane Kobietki :-*
-
a za czym kolejka ta stoi?
Aaaa...to biuro konferencji Bardzo Młoda Kultura, projektu, który zaczyna się w naszym województwie. Ale chyba nic z tego nie ugram dla szkoły, bo kasy mało i raczej rzeczywiscie instytucje kultury je dostaną.
-
Bo dziewczyny forumowe amazonkowe są zajefajne xhc. A z Anci to super lasencja
-
Amen :-)
-
Bo dziewczyny forumowe amazonkowe są zajefajne xhc . A z Anci to super lasencja
Zgadzam się w całej rozciągłości ztx
-
Gdyby ktoś chciał przejrzeć/zamówić https://ulubionykiosk.pl/demo/97-o-czym-lekarze-ci-nie-powiedza/2353
Cudownej majówki życzę!
-
12 lat temu spojrzał na mnie po raz pierwszy. I po raz kolejny skradł serducho.
Do końca życia będę pamiętać jego zapach (lukrowy, słodki) i to spojrzenie, gdy w pokoju zgasiłam światło i nic go nie raziło...
8 m-cy później był najprzystojniejszym facetem w dżinsach i z bosymi stopami :-D
-
12 lat! to już spory kawaler!
Anciu, wszystkiego, co najlepsze dla synusia!!!
bąbel w ogrodniczkach rozkoszny :D
-
Dziękuję mag.
Z roku na rok widzę i czuję jak rośnie. Dziś już świadomie przeżywa urodziny, cieszy się z życzeń, z obecności kumpli, a nie tylko prezentów. Ale wciąż nie ma obaw by powiedzieć: Przytul mnie.
-
oby tak zawsze było!
mama jest przecież do przytulania :D
-
Anciu, mój niedługo będzie miał 14 i nadal lubi się przytulić:)
Ten typ juz tak ma na szczęście:)
-
Czy moi starzy lubią, to nie wiem, ale nie uciekają, jak matka czasem lubi ;)
Niech się Junior chowa zdrowo :-*
-
Wszystkiego najlepszego dla synka,zazdroszczę przytulania ,mój ma prawie 20 i już nie chce się przytulać ;)
-
Pewnie ma inną do przytulania ;)
-
Ancia najlepszości dla synusia :)
-
Bardzo dziękujemy za życzenia.
-
a opowieść urodzinkowa?
u nas tradycja - w dniu urodzin każdego młodego przy torcie obowiązkowa opowieść pt: Jak Cię rodziłam ;) Szczegóły dobrane do wieku ;) ale zawsze zakończona zdaniem o tym, że był najpiękniejszy, najmądrzejszy, a ja najszczęśliwsza :)
Serdeczności dla Was :-*
-
Agawo, fajna tradycja.
Swoje wspomnienia mam spisane na luźnych kartach. Wczoraj urodzinowe tarzanie na kanapie i wyznania matczynej miłości. Dzień zakończył dzień o 2 w nocy, wiec junior happy. Czekamy na kolejnych gości. A po domu roznosi się zapach jogurtowych babeczek...
Zapowiadał się piękny dzień (o 9.00 mnóstwo słońca i błękitne niebo). Teraz zachmurzone, bo barany poszyły na niebiański wypas ;-)
-
Siedziałam ostatnio w sklepie i wpadła mi w ręce artykuł o roli selenu. Wygooglałam go: s. 20 http://pth.online/wp-content/uploads/2015/12/Aktualnosci-Medyczne_04.pdf
A ze sklepu wyszłam zła jak osa. Na 5 kostiumów kąpielowych jeden jedyny na mnie pasował. I kosztował ponad 200 zł :'(
Chyba rzeczywiście za radą Agawy wezmę się za przyszywanie kieszonek na meduzę do wybranego zwykłego kostiumu.
Udanej niedzieli życzę (szykując się na komunistyczną imprezkę) :-)
-
selen jest również zalecany dla tarczycowców :)
-
Byłam kiedyś na wykładzie dr Lubińskiego. Selen jest ważny, ale nie może go być ani za mało, ani za dużo, bo przegięcie w każdą stronę szkodzi :-*
-
Byłam kiedyś na wykładzie dr Lubińskiego. Selen jest ważny, ale nie może go być ani za mało, ani za dużo, bo przegięcie w każdą stronę szkodzi :-*
Tak, dokładnie. Muszę pogooglać czy w Kielcowie jest możliwość sprawdzenia własnego poziomu.
Teść przyniósł (w końcu) ksero swoich wyników. Dopiero teraz wyszło na jaw, że już na początku miał zdiagnozowane przerzuty do węzłów środpiersiowych (teraz mnie nie dziwi utrata głosu). Po pierwszej radio guz mocno się zmniejszył (miał 47x45x37mm a zmalał do około 28 mm średnicy). Ale w marcu był znów sporo większy (ponad 6 cm). Znów radio. Teść chudnie, słabnie. Humor w domu zależy od jego aktualnej kondycji. Wkurza mnie to, bo nie widzę w nim chęci życia. Teściowa z dnia na dzień popada w rozpacz i żałobę. Potem znów łapie ją nerw, bo teśc spędza dzień przez tv. Swoją drogą jak ma mieć kondycję, skoro jedynym sportem jest kanaping?
Echchhhh...chętnie bym mu nakopała do koperty, wiecie...
-
Ja bym mu nic nie zabraniała. Skro chce oglądać TV, to niech ogląda. Lepsze to niż leżenie i patrzenie w sufit.
Może podstępem drobne przechadzki po domu, choćby po picie, jedzenie, jakieś kurze itp., a nie pełna obsługa. Zawsze będzie trochę ruchu.
Anciu trudny dla Was czas, współczuję, a na teścia się nie złość
-
Chyba i ja cieszyłabym się choćby z chęci oglądania tv, w sumie to jakiś objaw zainteresowania tym światem... Mój teść konsekwentnie odmawiał spotkania z jakimkolwiek lekarzem, teściowa wezwała lekarza niby do siebie, a że chorowita, to nie zauważył podstępu. Niestety było to jedyne badanie, leków brać nie chciał, bo uznał, że już czas umierać (miał 75 lat). Nie pozwolił sobie pomóc :( Też bywało, że miałam chęć ... Trudne to sprawy.
-
Dziewczyny,
mnie jest szkoda każdego przesiedzianego dnia. A teść nie jest w stanie, który uniemożliwia mu funkcjonowanie.
Ja mu nie bronię. Ale jak słyszę, że nie pójdzie "bo za zimno", "bo za gorąco". jest problem "bo tyje" (0,5kg), "chudnie", "nie ma apetytu", "zjadłby wszystko", "olewa to" (znaczy chorobę)... to kielecki scyzoryk mi się w kieszeni otwiera...
Jakakolwiek próba rozmowy kończy się tekstem "nie atakuj mnie". Więc nie atakuję...
Choroba zmieniła moje podejście zarówno do życia, jak i do śmierci. I wolę życie.
-
mnie jest szkoda każdego przesiedzianego dnia.
i super Anciu, ale teść może chcieć inaczej, właśnie przesiedzieć. Ja rozumiem teścia i rozumiem Ciebie
-
Wpadło w oko na fejsbuku. Bardzo mi się spodobało...
-
Jutro jadę na amazonkowe warsztaty. Taki trening przed czerwcowym spotkaniem. I ma być seksuolog i wizaż...ale to nie ja pisałam projekt, na serio.
Chłopacy już drżą na myśl o 3 dniach bez mamzilli :-)
-
Baw się dobrze i wykorzystaj czas na maksa ! ☺
-
Chłopacy już drżą na myśl o 3 dniach bez mamzilli :-)
Niech się hartują >:D
A Ty baw się dobrze :D
-
Dzięki dziewczyny, taki mam zamiar :-)
-
takie ucieczki z domu są bardzo pozytywne,
żeby Ci tylko nie było lepiej niż na naszych warsztatach ;D
-
żeby Ci tylko nie było lepiej niż na naszych warsztatach ;D
;D
-
Mag, hmmm... mogę rozwiać spokojnie te obawy: jest super pogoda, dodano nam nawet po 2 zabiegi dziennie (gratis), ale .... cezkam na Was i na czerwiec :-*
-
Zabiegi?
-
my Ci też możemy jakiś zabieg gratis strzelić w czerwcu >:D
-
to proszę o hydro jet i co najmniej tak przystojnego rehabilitanta ;-)
-
::((
-
nieźle xhc
-
cobysmy Cię po tych zabiegach poznały na naszych warsztatach ;)
-
a te małe koty_spod_tui to się z Tobą warsztatują? gdzie to konkretnie?
-
Metko, BUsko, sanatorium Krystyna. Koty uzdrowiskowe. W piątek zaczęło wieczorem mocno padać. I tak przez całą noc. Mama zabrała dzieci spod krzaka... przynajmniej na to mam nadzieję, bo w sobotę nie miał kto zjeść zaniesionego śniadanka :-(
-
Dobrze, że czwartek ma się ku końcowi: na wf jeden z gimnazjalistów mocno kopnął piłkę i nagle padł na podłogę. Diagnoza: złamanie kolca kości biodrowej :-(
Przygotowując obiad ścięłam dość mocno opuszek palca wskazującego u lewej ręki. A potem taka sirota... oparzyłam parą przedramię ręki prawej... Zimna woda, olej kokosowy. Teraz jest czerwona, ale nie widać bąbli. To łapa po stronie operowanej...oby nic nie dokuczało, bo czeka mnie pracowita noc...
Oby u Was było lepiej!
-
się położyłam = leżę
z nadzieją, że nie spadnę/nic se nie złamię/ nie oparze się/ nie pociacham sie
w łóżku bezpiecznie :)
-
też leżę; dziś już się nachodziła, narobiłam, nauszkodzałam 8)
A konkretnie uszkodziłam samochód i czajnik elektryczny ::) Na szczęście nie siebie ;) Na wszelki wypadek nic już dziś nie robię, niczego nie dotykam >:D
-
To już tez lepiej szybko pojde do łóżeczka! Przynajmniej wyniki krwi mam ok! :-*
-
Przynajmniej wyniki krwi mam ok! :-*
:oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Przynajmniej wyniki krwi mam ok! :-*
Coś by się jeszcze znalazło, co masz ok ;)
Gratuluję dobrych wyników :oklaski:
-
Dokończyłam pisać wniosek dla szkoły. Świętokrzyski generator wniosków jest taki, że ::((
Mogę dołączyć do łóżkowców :-) Ale zanim utuli mnie Morfeusz...kilka stron Szklanego zamku... Muszę przyśpieszyć, bo Zapach cedru czeka :-)
Dobranoc.
-
Oooo to przyspiesz bo " Zapach cedru "- niesamowity! mnie powalił!
-
Oooo to przyspiesz bo " Zapach cedru "- niesamowity! mnie powalił!
Mówisz?
To się sprężam ;-)
-
Są takie książki, które przeczytałam tylko raz.
Zapach cedru do nich należy.
-
a co to oznacza ?
ja tez przeczytałam raz , wracam do miłych rzeczy, które mnie bawią smieszą , a ta ksiązka na pewno bardzo mocno mnie poruszyła , szczególnie zakończenie . To oczywiście moje odczucia, a każdy odbiera inaczej!
-
Tak sobie myślę, że stan naszego ducha ma wpływ na nasz odbiór (ksiązki, filmu, zdjęć, obrazów). Kilka lat temu poryczałabym się jak bóbr czytając "Gwiazd naszych wina". Teraz zachwycam się ciepłem, mądrością, dojrzałością...
Mam w dorobku książki zachwycające i toksyczne (dla mnie) jednocześnie: książki Jerzego Kosińskiego. magnetyczne i ... wpływające na psychikę...
Mam książki wielokrotnego czytania: Spóźnieni kochankowie, Pollyanna, Początek, Lalka, tajemniczy ogród, książki rozweselacze z kotami w roli głównej, wiersze Poświatowskiej, Harry Potter...
-
Zadziwiłas mnie i ucieszyłąs wypisując na końcu i moje należące do ulubionych. ( tylko te koty ? co to?)
ostatnio nabyłam dla mojej wnuczkobratanicy czyli Hanusi cały komplet -moje najukochańsze dziecięce czytadło -Mary Poppins. Jak wąchałam i gładziłam tę bardzo grubą książkę!!! :) ( dziwi mnie trochę ze 6 zmiescili w jednej??) te same rysunki, najzwyklej w świecie wzruszyłam się . Uwielbiałam tez Pana Kleksa ( miałam trzy części w jednej ) - niestety ktoś pożyczył i nie oddał >:( a dedykację miała! :(
Harry Potter :) i książki( te ostatnie części mniej mi się podobały) i filmy obowiązkowo były zaliczone :) . A co u ciebie z Władcą Pierscieni ? przebrnąć przez trylogię zapamiętując wszystkie nazwy to było coś!! :)
-
O,"Zapach cedru" od dawna czeka na moje czytanie, może do szpitala zabrać?
A "Lalka" to ta "Lalka"?
u mnie do wielokrotnego czytania - "Mały Książę"
-
"Zapach cedru" wydaje się na początku taki sobie, nic nadzwyczajnego, koniec potrafił grzmotnąć .
"Lalka", jakos przeoczyłam ten wpis Anci. Znam tylko "Lalkę" Prusa , a ze czytałam wszystkie lektury za wyjątkiem "Kordiana i chama" oraz drugiej części "Dziadow. " :) " Lalka " nalezy do jednych z ciekawszych książek obowiązkowych i do dziś cytuję sobie :"Farewll miss Iza farewell " :) ( ale najukochanszą lekturą bym jej nie nazwała :) sto razy bardziej wolałam "Chłopow"!
-
są książki których się nie zapomina i wraca ,dla mnie Pollyanna,Ania z Zielonego Wzgórza i dalsze części,ale cała Siesicka ,Snopkiewiczowa ,już te dorosłe to Hrabia Monte Christo ,później Fleszarowa Muskat, Grzesiuka lubiłam czytać,namiętnie też czytałam kryminały ,z lektur szkolnych to Lalka zdecydowanie ,obecnie czytam mniej ale czytam rożnie to co mi wejdzie w ręce i zachęci do czytania dostawca przyniesie ,a to co mam mocno w pamięci Szkatułka z motylem /którą ktoś pożyczył i nie oddał / :(
-
Madziu wszystkie piękne wymieniłaś, doszłam do wniosku ,ze nie sposób zliczyć tych wszystkich wspaniałych książek (" Szkatułki .."chyba nie znam ?)
ja tu gadu, gadu a pani "Dobzie, dobzie.." czeka w Gliwicach! Jadę ! trzymać kciuki proszę ! ;)
-
Za co trzymać, przecież zdrowaś ;) :-*
-
a co to oznacza ?
Właśnie to, że jest tak poruszająca, że czyta się ją tylko jeden raz. Dobra. Ale mocna.
-
Wiadomo ale dla mnie zawsze to stres!! Siedzę czekam a ciśnienie cholera samo bezcxelnie rośnie !!😢
Tak betty zgadza się !!☺
-
Nie ma przypadków: nie widząc posta siegnęłam dziś w antykwariacie po Stangreta Fleszarowej :-)
A znacie serię doskonały/niedoskonały Nepomuckiej? genialna seria.
Co miesiąc czytam coś branego z własnej półki, żeby nie było, że stoją i się kurzą. A w miesiącu przybywa kilka nowych (odkryłam świetnie zaopatrzony antykwariat)...
-
książki rozweselacze z kotami w roli głównej
usilnie i bardzo mocno uprasza się o tytuły! pilnie potrzebne! (no, może być do połowy przyszłego tygodnia)
-
Niekoniecznie komediowa, ale jedna z moich ulubionych http://lubimyczytac.pl/ksiazka/139889/kleo-i-ja-jak-szalona-kotka-ocalila-rodzine
I kontynuacja sagi http://lubimyczytac.pl/ksiazka/166904/koty-i-corki-robia-tylko-to-co-chca
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/210649/kot-bob-i-ja-jak-kocur-i-czlowiek-znalezli-szczescie-na-ulicy
http://www.wydawnictwoamber.pl/kategorie/powiesc-obyczajowa/salomon---kot-ktory-leczyl-dusze,p394688511
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/243921/historia-kotow
http://www.wydawnictwoamber.pl/kategorie/powiesc-obyczajowa/alfie--kot-wielorodzinny,p996555247
Metko, wystarczy?
-
:-* :-* :-*
-
Jak się nie ma w głowie... to trza wracać do Buska po suszarkę, którą się zostawiło w pokoju ;-)
Prawie jak w Ciechocinku (tam, gdzie dom zdrojowy) ;-)
-
się szalało! :D
-
Jak się nie ma w głowie... to trza wracać do Buska po suszarkę, którą się zostawiło w pokoju ;-)
każdy pretekst dobry ;D
-
Coraz więcej miejsca zajmuję na zdjęciach... Patrzę i się smutam. I nic więcej nie robię...więc się to pewnie nie zmieni.
A tak w ogóle, to dlaczego tu taka cisza poniedziałkowa (ogólnie na forum)... Odliczam dni do spotkania z Wami :-)
-
chyba przesadzasz z tym zajmowanie miejsca, a nawet nie chyba , ale na pewno ;)
a ja własnie wrociłam z gimnastyki, gotuję obiad i lecę na zakupy, potem już pakowanko na wyjazd i czas leci
upał już wielki u nas i zanosi się , ze po południu się rozpłynę miłego dnia! :-*
-
Amor, rozpływaj, a potem leć... I przywieź kawałek wielkiego świata dla nas!
-
Ancia taka kokietka, czeka na komplementy ;)
Zajmujesz sobie tyle miejsca ile kcesz, znaczy w sam raz :)
-
Nie, nie ma w tym kokieterii Dano... Jest moje lenistwo i jego skutki uboczne. Jeszcze kilka kg i osiągnę wagę z sprzed porodu... A utyłam ponad 17 kg w ciąży.
Widzę, że tu ruch potrzebny, bo w sumie to jem coraz i mniej i lżej. Ruchu mniej, bo z ćwiczeń pilates x 1, basen x 1 w tygodniu. Zamiast biegania czy ćwiczenia wolę dłubać w ogródku te 2 godziny. A to nie jest jednak taki wysiłek, co by pot się po doopie lał... I pomimo kefiru wodnego, śliwek suszonych, octu jabłkowego, herbatek ziołowych, dużej ilości warzyw...metabolizm do d...
-
Anciu dłubanie w ogródku to też wysiłek i na dodatek dla Ciebie przyjemny. Ja w ogródku to lubię podjadać owoce i się opalać. Nie lubię grzebania w ziemi.
Ja mam ruchu sporo, ważę się codziennie i wcale wagi nie ubywa, a nawet bywa, że ciut przybywa, jak pofolguję z jedzeniem :-\
-
A tak w ogóle, to dlaczego tu taka cisza poniedziałkowa (ogólnie na forum)... Odliczam dni do spotkania z Wami :-)
aaaaaaaaaa bo poniedziałki, to ogólnie do koperty są ;)
jak mi się kiepsko zaczął ten tydzień ::(( ; dobrze, że taki krótki /roboczo ;)
ciepło się zrobiło i zaczyna mnie nosić /w myślach ;)
pojechałabym gdzieś na łikend, ale muszę kota pilnować ;)
nooooooo i sie tez nie mogę doczekać wyjazdu na warsztaty, nooooooo bo mnie nosi
no i dawno różańca nie odmawiałam, a jakoś tak z Wami, to całkiem miło się odmawia ;D
-
Tak sobie myślę, że stan naszego ducha ma wpływ na nasz odbiór (ksiązki, filmu, zdjęć, obrazów). Kilka lat temu poryczałabym się jak bóbr czytając "Gwiazd naszych wina". Teraz zachwycam się ciepłem, mądrością, dojrzałością...
I nie ryczysz? Bo ja od pewnego momentu do końca potrzebowałam pudełka chusteczek do czytania. Byłam po filmie wcześniej, trzy lata po raku. To chyba jedyna książka, którą tak długo czytałam przez łzy...
Swoją drogą mam paskudną skłonność do łez wzruszeń. Wczoraj byłam na I Komunii siostrzeńca i oczywiście nie obeszło się bez łez :( Nawet przyszło mi do głowy, że gdy moje dziecię kiedyś zdecyduje się na ślub ,to chyba jakiegoś głupiego jasia trzeba będzie sobie zapodać, bo matka płacząca na ślubie to kiepsko wygląda ( nie tylko ze wzg. na rozmazujące się makijaże ;) )
W kwestii stanu ducha zgadzam się bardzo :D
-
Amindo, łzy lecą. Ale już nie ryczę ;-)
A propos różańca: mam sąsiada arcymistrza w mocnych, rasowych, takich do dłuuuugiej medytacji. Przywieźć. Są odważne....chętne? ;-)
-
u nas to raz dwa trzy i po medytacji :) a od różancówki to lulu jest specjalistką ona wie co nam słuzy!
ale Ancia jak polecasz, czemu nie ? ;)
-
Tojka kot to mądre zwierzę, możesz mu karmy nawalić do oporu, a on i tak zje tyle co trza. Więc załaduj mu paśniki na full i w drogę.
-
i tu się mylisz :) moja Waleria to zje wszystko i zawsze chce dokładki, najwyżej zwroci! ::) jak nie ma co to chusteczki higieniczne wcina! na piątkę kotow ten jest wyjątkowy!
( a film przecudny...jakiś czas temu widziałam i raz mi wystarczy :()
-
nooo nasza Aria taka sama
ino od chusteczek higienicznych woli papier toaletowy ;)
noooo i kuwete trza jej czyścic
-
Zajęcie 12.latków https://www.youtube.com/watch?v=FmbSEJo1jSw
Podobieństwo "Marka Piegusa" nieprzypadkowe ;-)
-
o rany, to było wysoko!
ja bym tam nie wlazła...
Piegus rzeczywiście znajomy jakiś :D
-
od patrzenia mam zawrót głowy ;)
a piegusy cudnie piękne oba >:D
-
co za obycie z kamerą :D żadnej tremy, potoczysty język
aktor albo dziennikarz przyszły :)
-
Pixeloman ma niezwykłą wyobraźnię, absolutny brak tremy, pomysły...lepiej nie mówić ;-)
Kapi przy nim to pikuś.
-
fristajl, ekstrema super chłopaki a najważniejsze bawią się dobrze :oklaski:
-
7 czerwca stuknęło 19 lat.... W grudniu 20....
Kiedy to minęło???
-
Anciu, wszystkiego naj na następne lata :-*
19 lat, a Ty niezmiennie młodziutka / jak na fotce :)
-
Gratulacje dla Was !!
Dalszych rocznic w zdrowiu i radości :-* :-* :-*
-
Anciu, gratulacje! I następnych szczęśliwych latek! :-*
-
gratulacje i kolejnych wielu radosnych lat razem :-*
-
gratulejszyn !!!! wszystkiego dobrego dla Was !!!!! :-*
-
Dziękujemy :-*
-
Istne dziecki na tym zdjęciu ;)
Najlepszości :)
-
Piękna para :oklaski:
gratulacje :-*
-
Istne dziecki na tym zdjęciu ;)
Najlepszości :)
A Tojka mówiła, że się w ogóle nie zmieniłam.....buuu... :'(
No...w sumie to wówczas miałam nieco ponad 23 lata... Peseloza nie kłamie ;-)
-
Anciu ;), ojjjjjj Anciu :) :) :)
Dobrze mówiła, na żywca my się przecie nie widziały jeszcze, lepiej wie ode mnie ;) ;)
-
Najlepszości:)
My też czerwcowi, zaraz będzie 23 lata..
-
gratuluję Anciu, szczęścia na kolejne 19 lat, i kolejne, i kolejne bxu
(my też czerwcowi, ale pod koniec, będzie 30 ::(( + :-X )
-
Gratuluję wytrwałości ;D :-*
-
gratuluję :-* :-*
-
Gratuluję! :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
(my też czerwcowi, ale pod koniec, będzie 30 ::(( + :-X )
Mag, ja zamiast ::(( dałabym :oklaski:
Ancia, gratulacje!
i kolejnych rocznic w szczęściu i dobrym zdrowiu! :-*
-
gratulacje :oklaski: i wieeeeeeeeelu kolejnych szczęśliwych lat
-
Czerwiec fajny dla ślubów: kwiatów mnóstwo, ciepło, no i "r" w nazwie miesiąca ;-)
Raz jeszcze dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa, gratulacje i życzenia.
-
Uwaga, uwaga!!!
Żeby nie było, że nie mówiłam ;-)
Jest czas ku temu, żeby zbierać. Część na bukiet, część na herbatkę (lub inne wykorzystanie). A że idą deszcze to trza rwać póki sucho. O czy mowa? O jaśminie!
I wskazówki mojego fito-guru http://rozanski.li/693/jasminowiec-wonny-philadelphus-coronarius-linne/
-
Jeszcze wielu takich rocznic...Najlepszego... :-*
-
Anciu chciałam rzec, że załapałam się na szkolenie (darmowe) dotyczące unijnych projektów :)
obaczym czy mnie na eksperta wyszkolą ;)
w poniedziałek idę
-
I dobrze, szkol się. Będę miała do kogo dzwonić po radę. Bo mnie te przepisy, tabelki i "dobra zmiana" to do grobu wprowadzą >:D
-
eeee to tylko takie trzygodzinne szkolenie, w dodatku z przerwą na kawę
ale pogadam z szefowa, żeby dała kasę na jakieś konkretny kurs, wtedy może coś załapię.
na to szkolenie to raczej idę w celu rozpoznania terenu i urzędasów ;)
-
Przepłynęłam wczoraj 22 długości pełnowymiarowego basenu. I o własnych siłach z niego wyszłam. I dziś nie mam zakwasów!!!
Eeeee...to nie jest ze mną jeszcze tak źle ;-)
-
No szacun ogromny Andziu :D :oklaski: Ja mam zadyszkę po kilku schodkach. A, rocznicowo wszelkiej szczęśliwości!!!! <3
:-*
-
szacun!
kiedyś to dawałam radę, ale boję się sprawdzić teraz :-X
-
Anciu, szacun (za mag powtórzę :)) Mi zupełnie wystarcza 10, aby mnie szanowny wyciągał, bo sama nie daję rady wyjść ;)
Swoją drogą - jakoś dawno nie trafiłam na basen; czas trafić ;) a nawet popływać ;)
-
a mnie chyba kolejne kg zmobilizowały :-( i wizja plażowania ;-)
Dzięki za słowa uznania. Dziś gimnastyka i już tak lightowo nie będzie ;-)
-
Odmeldowuję się. Aż do połowy lipca.
Chciałoby się rzec: nie piszcie zbyt dużo, co bym zaległości miała jak najmniej.
Ale żyjcie pełną piersią! Bo z cyckami to różnie bywa ;-)
Obieramy jedyny słuszny kierunek.
-
udanych wakacji!!!
-
Anciu, wypoczywaj, wakacjuj się i baw dobrze!
-
Dobrego wakacyjnego czasu :)
Się należy :)
A jak wrócisz, to ja wybędę; na zakładkę się wakacjujemy ;)
-
Anciu,właśnie parę dnitemu pomyslałam, że Anci nie ma na forum, teraz rozumiem przygotowania wakacyjne :),
udanego urlopu w mojej ukochanej krainie! Sretaj put!
-
xcv (http://emoty.blox.pl/resource/th_0girl157.gif)
-
udanych wakacji!!!
nooo wypij za nasze zdrowie mnx lampkę chorwackiego wina xhc // za kazdy łeb po jednej // xhc xhc xhc
-
Odliczamy godziny do: koncertu cykad, snurkowania, pizzy, owoców morza, czytania na plaży, wina prosto z beczki (czy. PET'a), ogromnych porcji lodów podawanych przez magików w Premanturze (może nagram filmik, to zobaczycie tę żonglerkę gałkami, połykanie całych gałek, sztuczki z serwowaniem lodów), spacerów o poranku po pustym starym Rovinj.
Tylko te temperatury i kilkunasto godzinna podróż nieco przerażają.
Buziaki i do zobaczenia!
Danuto, w odróżnieniu od Atojki ja ni w ząb nie kumam chorwackiego. Jedynie pamiętam, kto to vredna żena xhc
-
cudownych wakacji w cudownej krainie! :) :-*
( gdzies w Chorwacji, ale dwano temu to było widziałam ,teatr z lodami, a kolejka po nie, była ho,ho,ho ho! :)
-
Cudnych wakacji xcv
-
:-* na drogę :D
-
:-* na drogę :D
ode mnie też :-* i bawcie się dobrze ztx
-
25h do wyjazdu.
W trakcie karnych uciekłam do pakowania, bo mnie nerw zżerał (ja, która nie oglądałam wcześniejszych meczy).
jak dobrze pójdzie to w Cro będę oglądać mecz Polska-Cro :-) To będą emocje!
Zastanawiam się czy mamy bagażnik z gumy? I czego jednak zapomniałam wpisać na listę mendelejewa (czyt. spakować)
Tak sobie myślę, że skoro zapomnę to raczej mało ważne było (będzie).
Co ważne zapowiadają temperatury poniżej 30 stopni. A nawet deszcz!
Buziaki zostawiam :-*
I się pochwalę :-)
-
brawo!
-
no_no duże lody się dziecku należą :)
-
:oklaski: super młody
-
gratki dla młodego i wspaniałej zabawy dla Was wszystkich! a szczególnie lodów_z_ujemnymi_kaloriami! mnx
-
Metka gratulacje młodego :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Ale młody, to Anci jest. Metka na dwie młode.
-
brawa za świadectwo i cieplutkiej morskiej wody życzę
:) :) :)
-
dzięki, Natalio! chętnie bym przekazała, ale nie ma komu - może szanowny się załapie! xhc
-
Anciu, życzę Ci wspaniałychwakacji :D
-
dzięki, Natalio! chętnie bym przekazała, ale nie ma komu - może szanowny się załapie! xhc
znów "schlastałam " życzenia Sory.Byłam tak pod wrażeniem super świadectwa ,że mnie zaćmiło!!!
-
opolanko,chlapu-chlapu fajnie ,bawcie się i odpoczywajcie !!!!
-
Wróciłam!
Ale jakoś trudno mi się tu odnaleźć. Znaczy, że w PL, gdzie trwają większe i małe wojenki, gdzie ciśnienie przybija mnie do spongu...
Ale dam radę. Własnie zaqmałam, że pojutrze miną 2 lata od operacji.
Cro cudna, jak zwykle. I droższa niż rok temu.
Wjechałam na kamenjak (taki rewelacyjny półwysep z zatoczkami, skałami, nieco kosmiczny krajobraz). I wybuchłam płaczem. Przypomniała mi się rozmowa z Atojką o kamenjaku, że niedawno dopiero wyciągnęli z auta ze Sławkiem worek na śmieci (przy wjeździe do rezerwatu do biletu i map[ki każdy dostaje worek na śmieci)... Tak, ta podróż nie mogła być bez wspomnień i myśli o Niej.
-
tak właśnie myślałam, kiedy wyjeżdżałaś...
-
Anicia :D , z Parabolą na ćmiku rozmowa była w Bystrej o Sasky,dziewczynki też wspominały ostatni jej pobyt tam
-
przecież to niemożliwe, byśmy zapomniały o Sasky czy innych naszych dziewczynach
Anciu, fajnie, ze już wrociłas ;)
-
Leżę na leżance. Mój ulubiony gin nałożył juz gumę na sprzęt i penetruje. Z moim BRCA2 takie badanie profilaktyczne przyprawia mnie nieco o "pulpitację" serca.... Słysze nagle:
- O qrczę, pani A.... jaki duży pęcherzyk!
Koperta mi się zmarszczyła....
- proszę na najbliższe dni odstawić męża. Podejrzanych zmian nie widzę.
No tak, pomimo chemii i radio babskie funkcjonowanie wróciło do normy. "mendopałzy" nie widać na horyzoncie. Więc i pęcherzyk Graafa widoczny :-) I to jaki duży...
Ufff... do następnego badania!
-
ot, młodość! :D
-
Tak! :D
Ino na tego Grafa uważaj, Ancia ;D
-
Graf (łac. (https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81acina) comes/comites, fr. (https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_francuski) comte, marquis, włos. (https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_w%C5%82oski) conte, marchese) – tytuł szlachecki
No w takim towarzystwie to nic jej nie grozi. xhc
-
😊😃
-
gratuluje młoda D...o!! ( oczywiście to miał być komplement ;D)
ja tez zaliczyłam parę dni temu ginę , tez ok , ale adekwatnie do wieku i przejść!
" Cudownie, jakie maleńkie jajniczki, a jakie cieniuteńkie endometrium, jest cudownie!:))
no i cieszymy się , hurra! :) :-*
-
Ojjj, dzięki Wam :-*
Amor, wedle figury widać te jajniki i endometrium :-)
A teraz zaciśnijcie kciuki - protest składam, bo mi projekt uwalili >:(
-
ooooo jak mogli! kciuki trzymamy , a opowiedz cos więcej o projekcie ( jeśli to nie tajemnica zawodowa) - zaintrygowałas mnie!
-
Amorku, poszło na priv.
-
jak mogli >:(
-
>:( Trzymam :0ulan:
-
:-*
-
Zastanawia mnie, co to za gość, który drukuje sobie ten wątek.
I po co to robi.
-
Zastanawia mnie, co to za gość, który drukuje sobie ten wątek.
I po co to robi.
???
Kto drukuje ???
-
Zastanawia mnie, co to za gość, który drukuje sobie ten wątek.
I po co to robi.
???
Kto drukuje ???
O Boosze !! ... ::(( ... a skąd to wiadomo ???
Ja blondynka w tym temacie ::((
-
No co Wy..
Jak się pacza, kto jest online, to widać co kto aktualnie robi.
I jeden z gości, czyli niezalogowanych, drukuje ten wątek.
-
Zastanawia mnie, co to za gość, który drukuje sobie ten wątek.
I po co to robi.
ale to nie tylko ten i nie tylko teraz, taka aktywność często sie pojawia, nie wiem o zo cho i czy to faktyczna aktywność czy jakieś coś innego
-
jakaś ślepa jestem - nic nie widzę ::) >:(
Za to odkryłam link do statystyk :P ...rychło w czas ;D
-
to roboty som, na ch..j komu nasza paplanina
-
Ale że co, ktoś mię drukował?
No tak... ja książkę miałam w planach. I nawet tytuł był wyśniony...no i ktoś mi fragmenty podkradł.
W necie niestety nic mnie nie zdziwi: ostatnio Ania Szubert (po chłoniaku) dowiedziała się, że ktoś podkrada jej zdjecia i założył fałszywą stronę zbierając kasę "na operację"...
-
to roboty som,
normalnie matrix ;D
-
Podobno istnieje w PL zakład pogrzebowy o wdzięcznej nazwie Carpe Diem...
Ale nie o tym chciałam. Choć o dniu..dniach, a i owszem. Mijają. Szybko. I nawet dobrze. Małż awansował. Mam ciało pedagogiczne w domu. Syn zdecydował się w końcu na oprawki okularów i nawet ich używa poza domem. Spędziliśmy cudowny weekend ze znajomymi (wspólnymi z Atojką). Za każdym razem gdy przyjeżdżają pokazujemy im kawałek Szkielecczyzny. Za każdym razem są miło zaskoczeni.
W czwartek jadę na wojewódzką spartakiadę Amazonek. Strzelam z łuki (między innymi). Na zeszłotygodniowym treningu ustukałam 30 pkt (4 strzały, punkty zliczane z 3 najlepszych trafień). Rachunek jest prosty.... A tydzień wcześniej nie ustukałam nawet setki z 30 trafień. Tak więc moja kondycja celownicza na najbliższy piątek jest wielką tajemnicą...
Shantaram wciąż czytam. Czytam. Czytam.... Do 300 strony się zbliżam. Cegła okrutna (gabarytowo). Ale wciąga. CZasu akuratnie na czytanie mam mało, bo pierwsze tygodnie w szkole do łatwych nie należą.
Buziaki dla wsiech!
-
Ja czytam :)
Podręcznik " Gra w kolory", " Zabawy dla dzieci z autyzmem " i podobne :D
-
Uważność żabki polecam. http://cojanato.pl/uwaznosc-i-spokoj-zabki https://www.youtube.com/watch?v=18SpO_lyH2Q
-
Nie wiem... słowo "uważność" działa mi na nerwy ::)
-
Nie wiem... słowo "uważność" działa mi na nerwy ::)
[/quote
widać nie ćwiczyłas tego czego uczą i co polecają w "Uwaznosci żabki" :D
-
Zasmuciła mnie wiadomość o odejściu Krivika. Za szybko, za młoda....
Nawet moja radość z wczorajszego zwycięstwa na II Świętokrzyskiej Spartakiadzie Amazonek wyblakła...
-
takie wiadomości wyblakają wszystko...
-
wyblakają...
:(
-
Ancia, każdą z nas myślę, że ta informacja wybiła dzisiaj z czegokolwiek. .. smutno!
-
Takie wiadomości powodują depresję u wielu z nas :(
-
No i wyszło na to, że jestem stara klempa. Pobiegłam do mojej pani dr na copółroczną wizytę z zamierem zrobienia przeglkądu i usłyszałam, że teraz (blisko 3 lata od diagnozy) to przegląd coroczny...
Muszę jednak dr Siołek dopytać, bo przecież ja mutant...więc częściej doglądac trzeba.
Swoją drogą, dr Siołek była na konferencji towarzyszącej Spartakiadzie. Ona i ulubiony gin w ŚCO :-)
-
U mnie jest coroczny przegląd po 5-ciu latach od zachorowania, może jakieś nowe wytyczne. W końcu skoro rząd rozdaje jedna ręką, to drugą musi coś ograniczyć. Tylko czekać, żeby mi powiedzieli, że po 10-sięciu latach to już tylko rodzinna. W październiku mam przegląd, zobaczę czy coś w tej kwestii się zmieniło
-
Ancia a ja dalej mam co 3 miesiące ???
-
Ancia a ja dalej mam co 3 miesiące ???
Serio? Ale co 3 m-ce USG, RM czy mammo?
-
a ja dzisiaj miałam przegląd
ale pieca ;) sezon grzewczy się zbliża
iii wiecie, odbyło się bez stresu ;) ino finansowo dużo więcej niż przegląd "osobisty_pochorobowy" :-\
Anciu, jak tam projekt- masz już odp na odwołanie ???
-
Tojko, nie mam. Ale sprawa jest łatwa do rozdmuchania (bo gdzie tu mowa o równym dostępie osób niepełnosprawnych) i liczę na to, że się urzędnicy ugną. Dzięki za pamięć. Pakuj się i zmykaj do Polanicy :-)
-
co 3 m-ce wizyta u onki, co 6 m-cy usg
-
Obiecałam, obiecałam...
No to się wywiązuję z obietnicy.
nalewka z rokitnika: http://dzienniklesny.pl/kuchnia/nalewka-z-rokitnika/
czeremchówka. Używam bimbru zamiast innych trunków. Moja nalewka to blisko 2 kg owoców czeremchy, 80 dag cukru. To wszystko siedziało sobie w słoju przez 6 dni. Wytworzony sok zalałam 1l bimberku. Zlałam do butelek, ale w słoju zostały owoce zalane do swojej wysokości (pływają w procentach). To co degustowałyście miało zaledwie kilka godzin. W tym tygodniu zleję pozostałość z owoców i zmieszam z tą butelką "zlewu", która została w domu. Wyciskam delikatnie owoce zlewając płyn do butelek. Dzięki temu nalewka ma ciemniejszy kolor.
A dziś wpadł mi taki przepis: http://nalewkator.blogspot.com/2013/10/czeremcha.html I wydaje mi się, że może być super.
zresztą na tej stronce są przepisy na inne cudeńka. Używajcie!
-
Ancia, ja też mam wizyty co trzy miesiące w ŚCO. Biorę egistrozol, więc pewnie dlatego. Z badaniami różnie, przeważnie mammo i rtg płuc. Też jestem mutant- Nod2, więc dostaję jeszcze raz na rok dodatkowo usg piersi, po pół roku od mammo ( z genetycznej - zgodnie z zaleceniami ze Szczecina). Myślę, że od dr Siołek też coś dostaniesz. Mnie zrobili tylko BRCA 1, chek2 i nod2. Na pytanie dlaczego nie brca2, pani dr powiedziała, że to bardzo rzadka mutacja w Polsce.
-
Tych dziękować ztx
-
Anciu, a ja poproszę o przepis na pierniczki- długowieczniczki , które wychwalałaś na wyjeździe! z tego co pamiętam, już w październiku trzeba by już ciasto zamącić! :)
-
Amorku, rzeczywiście. Jak widać po dacie posta na blogu autorki przepisu...ma on już swoje lata. http://wkuchniaganiok.blogspot.com/2010/08/chyba-powinnam-zaczac-od-piernikow.html U nas goszczą niezmiennie od 5 lat. Te wypiekane 3 lata temu miały gorzki posmak...
-
dzięki ci pięknie, będę "mieszać" za jakiś czas
dziś robię domowe "kostki rosołowe" pomijając np. sos sojowy
http://www.poezja-smaku.pl/domowa-kostka-rosolowa/
-
Dorastam do zrobienia. Daj znać Amorku jaki efekt. Z kostek domowych robiłam kostki do zmywarki ;-)
Póki co "gdyby kózka nie skakała" :-( I to dosłownie. Bo w czwartek skakałam z juniorem na basenie. I w poślizg wpadłam wchodząc po drabince. I zawisłam na ręce po stronie operowanej... Boli. Boli mocno. Gorzej, że to prawa, a ja mam roboty na kompie w huk! by nie powiedzieć w ch...
-
zrobione, całkiem fajne, chociaż nie jest to takie "pyszne ' jak oryginał ;) ;)
a łapkę smaruj, czym? hm może voltarenem?
-
Jak nie urok to przemarsz wojska :-(
Juniora od kilku dni boli brzuch. Qpowo OK - żadnych problemów. Odstawione napoje gazowane, mleko. Dziś zrobione podstawowe badania- krew mocz. Powiększone węzełki zrzucam na karb zaczerwienionego gardła...
Echhhhh...
-
Echhhh.... :(
Paskudne pogody, może grypowe zawirowania?
-
Piszę "u siebie", bo może zostanie wychwycone jako nowe: potrzebuję informacji/pomocy. Zadzwoniła przyjaciółka. Mama jej znajomej "wylądowała na Szaserów". Zdiagnozowana (guz 12x7mm, dzisiaj biopsja gruboigłowa), zaopatrzona w zieloną kartę. Pani nie-internetowa więc nie trafi na forum. Ale dam namiary córce.
Poprosiła o namiary na warszawskie Amazonki - gdzie ich szukać, kogo pytać, jak tam trafić.
I na psychoonkologa właśnie na Szaserów.
I o opinie o dr Piotrze Furdze (Furga).
Pomóżcie plissss....
-
http://www.amazonki.com.pl/
http://amazonkiwarszawa.pl/
http://www.zonkil-amazonki.pl/onas.html
to linki do trzech klubów amazonek w Warszawie. nie wiem który klub najlepsiejszy. na każdej stronie jest kontakt, można zadzwonić - popytać.
-
Dziękuję Tojko. Dziękuję Kryniu.
-
A ja prześle namiary na psychoonkolozkę, ale za kilka dni; zostawiłam notes w domu; wracam w sob-niedz.
-
Super, dziękuję!
-
W sobotę małż rozmawiał z lekarką teścia. My zachwyceni, że tak mu się kondycja poprawiła. Ale lekarka sprowadziła nas na podłogę :-( To zasługa znacznie silniejszych leków, w tym sterydów. Do soboty nie robili mu żadnych badań, tylko krew. Ale dziś podobno miał USG i jakieś prześwietlenia. Choroba postępuje. Może odejść w każdej chwili.
leży na paliacji. I jest tam najżywszym z pacjentów. Serce się kraje, gdy spojrzy się do sali, w której leży 24.latka. 3 miesiące po ślubie...
Małż wypłakany, ale dzielny, bardzo dzielny.
Tak jakoś wychodzi, że mam w życiu cykle. I to nie tylko comiesięczne. Ale trzyletnie. Przełomy lat są trudne...9 lat temu choroba i śmierć mojego taty, 6 lat temu choroba i śmierć mojej mamy, 3 lata temu choroba (ufff TYLKO choroba) moja. Mijają 3 lata...
Junior mnie zmroził. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, że za 7 lat pójdzie na studia. Pytam go czy wyobraża sobie, że będzie dorosły, że wyprowadzi się z domu. Wiesz...nie myślę o tym. W końcu może zdarzyć się wypadek... Zaniemówiłam z przerażenia...
Mam nadzieję, że u Was pogodniej w tej złotej jesieni!
-
Anciu, dziś toczyłam z - ważną dla mnie i przy okazji mądrą osobą - rozmowę; podobne refleksje wygłaszałam: że nie ma co planować, bo wszystko może się zdarzyć, że jakiś smutek od dawna we mnie jest, i że tęsknię do szczerego i bezrefleksyjnego śmiechu. I że łatwo mi uruchomić w sobie lęk przed tym, co za rogiem życia.
Usłyszałam, że refleksyjność jest wartością, i że trzeba ją rozróżnić od depresyjności. Czyli: myślenie jest dobre; pogrążanie się w dołach emocjonalnych dobre nie jest.
Nie wiem, czy u Ciebie zaduma i refleksyjność, czy dół_głęboki?
Tak czy owak - przytulam. I dodaję: mam podobnie, choć w innych okolicznościach przyrody. Czyli: chyba Cię rozumiem...
A za teścia, a przede wszystkim za jego godne chorowanie i odchodzenie, będę dobre i spokojne myśli pełne światła przesyłać.
Aby nie cierpiał...
Aby był spokojnie pogodzony.
Aby mógł pozamykać ważne dla siebie sprawy.
Aby zdążył się pożegnać ze wszystkimi.
I - abyście zapamiętali go takim, jakim on chciałby być pamiętany.
Na to wszystko jest jeszcze czas.
:-*
-
Nawet nie chcę się odzywać, bo u mnie niestety podobnie, staram się o tym nie myśleć ...
-
Dziękuję Wam Kochane.
Teść zamknięty w swojej chorobie, nie dopuszcza znajomych oprócz najbliższego mu kumpla,na księdza także patrzy bykiem...
Agawo, na szczęście to nie dół. refleksje...też chyba nie... po prostu płynę... A może to spleen? (ostatnio czytałam o takim zjawisku, co mnie niesamowicie rozśmieszyło).
-
Anciu - uściski :-*
-
A może to spleen?
Więcej poproszę :)
Może też się uśmiechnę ... ;)
-
Spleen podobno miewały już angielskie damy. Nasze rodzime miewały globusa.
Ale to ponoć bardzo trendy mieć spleen (choć sama nazwa to dosłownie trzustka). Nie depresję, nie doła, ale właśnie spleen...
Tia....spleen robi wielką różnicę.
A felieton czytałam w Modzie na zdrowie.
-
hm...
a ja bardziej myślałam, że to coś na kształt: flow ;)
-
Przyszłam powdychać pogodę ducha, którą wokół siebie roztaczasz
Zbierałam się do qpy, coby swą historię w jednym kawałku do SPA wysłać.
Ale przeczytałam i ...rozleciałam się na kawałeczki... Qrna, Atojko, żebyś Ty wiedziała, jak Cię brak....
-
Anciu, przytulam!
też w tych dniach myślałam o sasky, o naszych dziewczynach...
mimo wielu radosnych wspomnień, a może przez to, że takie właśnie są - ten smutek taki nie_do_utulenia się robi :(
-
Anciu słoneczko nasze, Tobie do twarzy z uśmiechem !nie daj się smutkowi !
rozmawiaj z sasky !!
Ja czasem sobie pogadam ze zmarłymi! ;)
-
Kochane moje. Pewnie, że rozmawiam. Wspominam. Zdjęcia oglądam. I pewnie moja tęsknota to pikuś. Tylko, skoro ja po 11 latach znajomości wyczekuję Jej powrotu, wiadomości, kontaktu, uśmiechu to ....co przeżywają ci najbliżsi..... Echhhhh....
3 tyg temu byliśmy z małżem na imprezce w tym naszym starym gronie cromaniackim. Brakowało ich, bardzo brakowało. A niedowierzanie, że Atojki już nigdy nie będzie sięgało sufitu. Albo gwiazd.
I niby już śmierć oswoiłam. Ale chyba najbardziej to tę własną... Choć...teść dziś wrócił po tygodniach pobytu na paliacji. Stwierdził, że umieranie jest do doopy.
-
i trudno się z tym nie zgodzić!
a żałoba i jej przeżywanie - to mnie w "Małym życiu" do łez doprowadziło, ślimtałam całe długie zakończenie książki,
choć ja do łez nieskora zazwyczaj, no ale żałoba to mój nieprzerobiony do końca temat...
-
Teść ma rację, do doopy jest.
A Sasky brakuje...
I jeszcze kilku dziewczyn...
Na bordowym forum jedna z dziewczyn, której też już z nami nie ma, założyła wątek: oswoić śmierć. Kiedyś miałam potrzebę, aby tam zaglądać. Wspominać. Teraz jakoś inaczej sobie radzę; bardziej w smutek taki głęboko osadzony mi włazi...
-
sówka to była, byłyśmy raz z amadem na Powązkach u Niej
-
Odebrałyśmy wczoraj (jako klub) specjalne wyróżnienie za zasługi w kierunku profilaktyki zdrowia. A w drodze powrotnej dowiedziałam się, że Ania (uffff... nie Pszczółka) ma przerzut do mózgu...psycha mi siadła :-(
Szara ta jesień. Święta nie cieszą. Nawet ciasta na pierniki nie nastawiłam. Pierwszy raz od ośmiu lat wigilia w nielicznym gronie (szanujemy wolę tescia)....
Mam nadzieję,że u Was lepiej!
-
Smutna wiadomość
-
Mam nadzieję,że u Was lepiej!
:-* :-* :-*
-
Anciu, trzymaj się. Doskonale Cię rozumiem, też często, właściwie codziennie myślę o Tych co odeszli ... Dwa lata temu odchodziła moja Mam i mój Te
-
Cd. (zawiesiła mi się klawiatura:() 2 lata temu odchodziła moja Mama i mój Teść. Myślę, że śmierci nie da się oswoić, nawet jak myślimy, że jesteśmy pogodzeni to i tak to jest to wielka niewiadoma ... U mnie też nie za ciekawie, znowu czekamy na wyniki, tym razem mojego męża. Przytulam Cię mocno
-
Dzięki za wsparcie. Przyjmuję je w każdej ilości. Przyda się, bo mi tak jakoś skrzydła podcięło...Myśl o Ani się mocno wdarła. Kurczę...chyba młodsza ode mnie. Z takim niezwykłym talentem do szycia (i marynarki, i płaszcz uszyte własnoręcznie)...
Małż chodził od jakiegoś czasu zastanawiając się jak porozmawiać z tatą o formie pochówku ("Wiesz, wspomniał kiedyś o kremacji, ale przecież nie zapytam go wprost). Przyszedł dzisiaj do nas. Zasiadł przy stole. Uznał, że do dupy takie życie, gdy dusi, gdy nie wychodzi się na dwór, gdy sił brakuje. Rację przyznałam. I jakoś tak swobodnie zeszliśmy na "wieczne mieszkania". I się wyjaśniło: najpierw ma być wielkie ognisko, apotem mała willa z marmurowym daszkiem.
Z innej beczki: junior zakupił nowy rower (składany z wybieranych części). Więc małża wzięło na zmianę sprzętu, co by synkowi dorównać. Wybrał na allegro sprzęt i opcję zakupu na raty 0%.
- Ancia, ale weź mi wypełnij ten wniosek o raty. No weźźźźź...
- Nie. Musicie się usamodzielnić. A co zrobicie jak mnie zabraknie?
- Nie będziemy nic kupować na raty w allegro - skwitował junior...
xhc
-
w punkt ;) + xhc
-
Anciu przytulam mocno, na ile tylko potrafię, bo sama czuję się beznadziejnie :-* :-* :-* :-*
-
Ancia, przytulam mocno! :-*
-
przytulam :-*
-
Przytulam zawsze :-*
Ale rozmowy z teściem - gratuluję, wręcz zazdroszczę. Uwielbiam rozmowy wprost na najtrudniejsze tematy.
Junior - na piątkę z plusem ;D :D
-
Kochane jesteście (chyba się powtarzam).
Przede mną (zawodowo) trudny czas - kumulacja konkursów (robota na dzień i na noc). Ale z samej pensji to jesteśmy w stanie jedynie płacić rachunki i kupować bieżączki, żadnych atrakcji, większych zakupów, oszczędności :-( Więc cieszę się, że robota jest.
Agawo, jakoś samo wyszło. Powiedział i szybko zakończyliśmy ten temat. Pozostaje kwestia duchowa. Chyba na komunii Kapiego był ostatnio w kościele... A przed pogrzebem pytają o ostatnie namaszczenie...
Teść łyka w ciągu doby 24 tabletki. Musimy chyba przed nim zacząć ukrywać (zabrać z ich mieszkania do nas) wszystkie tabletki, bo zaczyna myszkować po szufladach (byleby coś połknąć). Zaczynam się zastanawiać czy to nie jakieś objawy demencji czy też uszkodzeń mózgu - bywa tak infantylny, a czasami jak oszołomione zwierzę, a czasami tak zwyczajny... Teściowa wykończona. Jak teść leży to płacze, że leży. Jak sobie miejsca nie może znaleźć i co chwilę chodzi po mieszkaniu - płacze, że wciąż chodzi a ona nie ma siły za nim dreptać. W szpitalu schudł 7 kg (wciągu 2 tygodni). Teraz odbudował już 4 kg - też narzeka, że tyje (teść).
Robię zastrzyki, dzielę i wkładam do podajnika tabletki, gotuję (moja kuchnia posmakowała), pocieszam teściową, godzę waśnie (średnio 3-5 razy w ciągu dnia weekendowego).....I tak sobie myślę, że nam przyjdzie odchodzić w samotności jeśli junior gdzieś wyjedzie...nieciekawa perspektywa... Przyszło mi to do głowy, bo znajomy małża ma 2 dzieci. Młodsze jest niepełnosprawne ruchowo. Rodzice, niejako z rozmysłem, zdecydowali się na kolejne dziecko, by to średnie miało opiekę, gdy ich zabraknie... Nie wiem czy umiałabym podjąć taką decyzję...
Dobrej nocy Wam życzę. I obyśmy co dzień czytały tylko dobre wieści!
-
Czytam Anciu, ale nie wiem co napisać, by Cię wesprzeć :( :-*
Dobrze, że teściowa ma wsparcie w Tobie i dobrze, że jesteście tak blisko, łatwiej ogarnąć
A Junior, rewelacja, ma dobry wzór, więc nie dziwi mnie to :oklaski:
Dobrej nocy :-*
-
tak sobie myślę, że nam przyjdzie odchodzić w samotności jeśli junior gdzieś wyjedzie..
też mam takie myśli...
i bardzo się staram do takiej perspektywy być gotowa
Kiepski czas u Was. U mnie też różnie.
Listopad to wrzód na dwunastnicy roku. Tuwim.
Choć powyższe treści nie z porą roku związane. Chyba rzutuje. Nie mylić z prze_rzutami.
-
Listopad to wrzód na dwunastnicy roku. Tuwim.
chciał pedzieć na dupie, jezdę pewna.
A Junior, rewelacja, ma dobry wzór, więc nie dziwi mnie to :oklaski:
bo te dziecka amazonkowe to jakby ileś+ do iq, nie wię z czego to wynika, ale obserwacje na to wskazują ;)
-
Nie słyszałam tego, ale podoba się. Tuwim dobrze prawi
Te krótkie listopadowe dni są do koperty ;)
-
Tuwima wielbię :)
Mój jeden z ulubienszych cytatów: "Gdybym nie był tak lekkomyślny i nie wydał w ciągu ubiegłych paru lat takiej masy pieniędzy na książki, ale odłożył wszystko i miał w PKO, ach! ile książek mógłbym dziś kupić"
A to wszystko na listopadowe wieczory. Bo nic tak nie poprawia nastroju - jak dobra książka + herbata z malinami pod kocykiem :)
-
Bo nic tak nie poprawia nastroju - jak dobra książka + herbata z malinami pod kocykiem :)
Mam. Książka napisana przez takiego ciastka, że fiu, fiu ;-) Ślady http://www.jakubmalecki.pl/
Wcześniejszą też już zaliczyłam. Ale ta nowa bardziej mi się podoba.
A herbata czarna z plastrem pomarańczy, kawałkiem cynamonu, goździkami, porcją soku z owoców czarnego bzu....
-
No jak dobrze, że ktoś lubi czarną_herbatę :D
Pije czarną z cytryną i imbirem 8) ... uwielbiam earl greya mnx
Ancia przytulasy bo nie umiem nic innego :-*
-
Ale pono nie powninno sie pić z cytryną, choć też taką najbardziej uwielbiam mnx
Coś tam się uwalnia i niekorzystnie wpływa na mózg.
-
z cytryną, przede wszystkim nie powinno się pić zielonej arbaty
a z imbirkiem jezd superaśna mnx
-
A to zieloną bez cytryny i imbiru piję !!
-
Bywa że zieloną piję z imbirem i plasterkiem cytryny, teraz się zastanowię.
A coś bliższego, dlaczego tak nie wolno
-
imbir daję offiście do czarnej, nie do zielonej >:D
*ponoc cytryna dodana do zielonej herbaty wytrąca jakies niepożadane związki - dawno temu o tym czytałam to nie pamiętam dokładnie
-
dostałam w prezencie herbatę rooibos aromatyzowaną skórką pomarańczy - pycha
do tego Anciowa ksiąźka, po którą specjalnie pojechałam do B. :D
kocyk też jest
tylko że ja lubię listopad, pisałam kiedyś ;)
-
imbir daję offiście do czarnej, nie do zielonej >:D
*ponoc cytryna dodana do zielonej herbaty wytrąca jakies niepożadane związki - dawno temu o tym czytałam to nie pamiętam dokładnie
to cheba o aluminium chodzi, ale spoko, od tego tylko alzhaimera można dostać, a alzhaimer nam się przyda - będziem dostawać glodowe emerytury, to przynajmniej będziem zapominać żeśmy głodni jesteśmy
-
a alzhaimer nam się przyda - będziem dostawać glodowe emerytury, to przynajmniej będziem zapominać żeśmy głodni jesteśmy
xhc xhc xhc
-
Pomimo i na przekór (choć zgodnie z kalendarzem) zaczynam czuć. A przynajmniej poszukiwać.
Pomysłu na kartki świąteczne brak. Ale łańcuch zachwycający wyczaiłam. Podoba się?
-
się podoba :)
Też zaczynam czuć zapach świąt...
-
Ale pono nie powninno sie pić z cytryną, choć też taką najbardziej uwielbiam mnx
Coś tam się uwalnia i niekorzystnie wpływa na mózg.
można z cytryną, tylko trza ją dodać jak już torebkę/fusy/zaparzaczkę z kubka/filiżanki wyjmiemy :)
łańcuch cudnisty :)
-
imbir daję offiście do czarnej, nie do zielonej >:D
*ponoc cytryna dodana do zielonej herbaty wytrąca jakies niepożadane związki - dawno temu o tym czytałam to nie pamiętam dokładnie
to cheba o aluminium chodzi, ale spoko, od tego tylko alzhaimera można dostać, a alzhaimer nam się przyda - będziem dostawać glodowe emerytury, to przynajmniej będziem zapominać żeśmy głodni jesteśmy
xhc xhc xhc
-
Anciu, wyjścia z dołka życzę, łańcuch bardzo ładny i tak ekologicznie wyglada ;). Ja już pieklam ciasteczka (przed chrzcinami) i też jakoś miło światecznie w powietrzu się na chwilę zrobiło (śladu już nie ma),
nawet zmontowalismy piekna gwiazdę z Ikei i w sypialni poprawia mi nastrój
-
Odebrałyśmy wczoraj (jako klub) specjalne wyróżnienie za zasługi w kierunku profilaktyki zdrowia. A w drodze powrotnej dowiedziałam się, że Ania (uffff... nie Pszczółka) ma przerzut do mózgu...psycha mi siadła :-(
Szara ta jesień. Święta nie cieszą. Nawet ciasta na pierniki nie nastawiłam. Pierwszy raz od ośmiu lat wigilia w nielicznym gronie (szanujemy wolę tescia)....
Mam nadzieję,że u Was lepiej!
Która Ania ma przerzut do mózgu?
-
Ancia, takie płaskie "bombki" z cytrusów, to od lat robię.. Bo u mnie i choinka bywała płaska Na ścianie.
-
Beatrycze, nasza klubowa, kielecka. Nie Pszółka (ufff...).
Perło, mnie się płaska marzy... ale za mało badyli w Cro nad morzem zebrałam (bo takie wydają mi się najodpowiedniejsze).
-
Piękna ta choineczka 😀
-
Ja miałam z drutu owiniętego światełkami, mag gdzieś tu wsadzała zdjęcie. Jej cianki też na niej wisiały.
-
ja chyba coś podobnego - bo musi być płaska - będę niebawem rzeźbić,
Perło, nie pamiętam gdzie dawałam tę Twoją, a genialna jest!
właśnie z niej czerpię wzór :)
-
Teść od wczoraj na paliacji. Kolejnych wspólnych świąt nie będzie. Ma przerzuty do mózgu. Choroba wykrada z niego życie w zastraszającym tempie. Niby nie powinno mnie to dziwić. Widziałam już to 6 lat temu, gdy odchodziła mama...
Echhhhh...
A mnie i tak po głowie nie Jego odchodzenie. A zbliżający się dzień, gdy Atojka by zdmuchiwała 50 świeczek...
I niby listopad się skończył, a tu wciąż ponuro. Choć są przebłyski.
Pakowałam dziś prezenty do paczki dla 3.letniej niepełnosprawnej Zuzi z domu dziecka. I to mnie cieszyło: myśl, że rozpakuje wielką pakę. Że Jej oczy się uśmiechną.
-
:-*
-
Anciu, nie są brane pod uwagę naświetlania głowy?
ostatnio w rodzinie mam też raka z przerzutami do mózgu i takie naświetlania (pięć) dały dużo dobrego
-
Chodząc na naświetlania ,też spotkałam chorego,który miał naświetlaną głowę.Jednak to pewnie zależy od umiejscowienia zmian.Moja koleżanka z przerzutami miała mieć operację -niestety nie doczekała.
-
Nie, u teścia generalnie poza w sumie 9 naświetleniami klatki (traktowanymi jako zabiegi paliatywne) nie biorą pod uwagę leczenia. U niego dochodzi silna cukrzyca, nadciśnienie, słabe serca po bypassach, kłopoty z nerkami.
-
Anciu, tu też były naświetlania paliatywne, ale poprawiły jakość życia chorego
-
Mag, nie ma szans na naświetlenia. Musieliby teścia usypiać. Nie wytrzymuje bezruchu dłużej nić kilka sekund. Małż wrócił ze szpitala, ocenił, że tata zachowuje się jak dziecko: lubi klikać guziki na pilocie, telefonie, machać nogami. A przecież kilka dni temu normalnie rozmawialiśmy, zebrał się w sobie, żeby wybrać dla nas pamiątkowe prezenty...echhhhh...
Dzięki za otuchę i wsparcie.
-
smutne to bardzo...
-
smutne...
Przytulam ogromnie :-*
-
Anciu, przytulam Cię mocno. Przerabiałam to 2 razy, niecałe dwa lata temu (teść i mama). Ech życie...
-
Anciu, przytulam Cię mocno. Przerabiałam to 2 razy, niecałe dwa lata temu (teść i mama). Ech życie...
Barbaro, ja też już przeczołgana przez ostatnie pożegnania: 9 lat temu tata, 6 lat temu mama...
W ciągu ostatnich 3 lat sama mocno się zmieniłam. Patrzę nieco inaczej. Nie wiem czy dobrze czy źle... Małż jedynak - bardzo to przeżywa. teściowa mocno uzależniona od teścia. Dodając do tego krew białoruskich płaczek, ornecki charakter....mieszkanka wybuchowa. Zupełnie inaczej niż moja mama, która z tatą znała się ponad 60 lat (od czasów szkoły. Potem spotkali się na ziemiach odzyskanych w latach 50.tych). Kapi jest niezwykle empatyczny. Ale i spokojny. I to mnie bardzo cieszy (bo pamiętam, co się z nim działo, gdy 3 lata temu zachorowałam)...
-
Okoliczności przyrody i szklanka na 4 schodach wyjściowych z domu udowodniły mi boleśnie, że mam więcej w doopie niż w głowie. Ale może to i dobrze. Huknęłam mocno dłonią pooperacyjnej ręki. Weszła opuchlizna. Więc skazana jestem na intensywniejsze dziś masowanie.
Dnia z happy endem Wam życzę.
-
:-*
-
Lepiej tę szklanke potrzymać i coś chlapnąć, a nie pod nogami ;)
Zdrowiej i niech ta szklanka na długo nie pozostawi śladów :-*
-
niech ta szklanka na długo nie pozostawi śladów :-*
Już nie ma ani ani. A chlapać nie mogę. Za kierowcę robię: trasa szpital-dom.
-
O 2 w nocy padał deszcz, a że był mróz, to drogi i podwórka zamieniły się w lodowiska
-
Anciu, bardzo trudny czas u Ciebie, przytulam
-
:-* :-* :-*
-
Spędziłam dziś w szpitalu kilka godzin. Najbardziej zmęczyła mnie ... teściowa... Wiem, że ona chce jak najlepiej. Ale nawet kota można zagłaskać na śmierć (no, może nie naszą Miećkę), a nadgorliwość jest gorsza. od wiadomo czego.
Teść zamówił sobie na śniadanie jajecznicę. Może zje. A może w ogóle nie będzie o niej pamiętał...
Gdy tak patrzę na niego to sobie myślę, że fajnie by było umieć żyć i jednocześnie być gotowym na śmierć. I żeby mnie wtedy jasny trafił szlag...No, pomarzyć dobra rzecz!
Buziaki i podziękowania za Wasze wsparcie!
-
Ancia trudne chwile przed Wami :-* :-* :-*
-
fajnie by było umieć żyć i jednocześnie być gotowym na śmierć.
W tej sprawie polecam, choć lektura to niełatwa - "Śmiertelni nieśmiertelni. Prawdziwa opowieść o życiu, miłości, cierpieniu, umieraniu i wyzwoleniu." Ken Wilber
Anciu - przytulam :-*
-
lektura bardzo dziwna, w kategorii "jakim cudem tak można"
-
Dzięki Aga, czasami odnoszę wrażenie, że w jakimś stopniu tak mam. Może dlatego, że choroba odcisnęła na mnie mocne piętno. To jakby stan, w którym "nie umrze ten, kto już umarł". A ja w pewnym stopniu umarłam. I potem jeszcze to ćwiczenie z umierania na warsztatach. I mnie się ten stan pogodzenia i odchodzenia bardzo spodobał. I on gdzieś tam we mnie trwa... Gdybyż tylko mieć pewność, że mię trafi szlag, a nie przykucie do łóżka.
Małż już wrócił z porannej wizyty. Teściowa została... Tym razem spokojnie. Teść całe życie dyktował warunki (jej przede wszystkim). Teraz też. Jest jedynym pacjentem, przy którym są bliscy co dzień od 7 rano do 20. Gdy nie ma zaczyna być mocno niespokojny, próbuje schodzić z łóżka, nie chce korzystać z pampersa....echchchhhhh...
W ramach relaksu idę dziś na targi bożonarodzeniowego rękodzieła.
Nie przepracujcie się w ten weekend!
-
Anciu. mam książkę, o ktlórej pisze Aga. Migę Ci wysłać
-
Kelu, chętnie. Wyjdź spokojnie do domu. Adres w skrzynce :-) Dziękuję.
-
jakieś zdobycze z targu przytargałaś?, u nas też był, ale w deszczowej aurze i nie dotarłam
-
Amadku, nie byłam :-(
Pogodzenie ról mamy, synowej, kierowcy dowożącego i teściową do i ze szpitala, i syna na dodatkowe zajęcia, i osoby pamiętającej, że światło w lodówce to za mało... nie wychodzi mi najlepiej.
-
Gdy tak patrzę na niego to sobie myślę, że fajnie by było umieć żyć i jednocześnie być gotowym na śmierć. I żeby mnie wtedy jasny trafił szlag...No, pomarzyć dobra rzecz!
Też myslę, że to najfajniejsza opcja odejścia z tego świata. Buziaki posyłam! :-*
-
Anciu przytulam mocno na ten ciężki bardzo czas....wszystko mija :-* :-* :-*
nie zapominaj o sobie :-*
-
Amadku, nie byłam :-(
Pogodzenie ról mamy, synowej, kierowcy dowożącego i teściową do i ze szpitala, i syna na dodatkowe zajęcia, i osoby pamiętającej, że światło w lodówce to za mało... nie wychodzi mi najlepiej.
dużo na Twojej głowie
może dla siebie choć drobne przyjemności - kawa w ładnej filiżance, świąteczna świeczka zapalona na stole, kilka kartek dobrej książki, ulubiona piosenka...
:-*
-
Czytam, pracuję, szkoda, ze taka paskudna pogoda, bo wieczorne spacery z synem po śniegu (choćby i w poszukiwaniu pokemonów) są fajne. A jak mam błoto we wsi i konieczność mysia buciorów to mi się odechciewa.
Wieczorem wpadłam po teściową do szpitala. Teść je coraz mniej, wczoraj szukał noża, by ze sobą skończyć, ale jak dziś dostał ataku duszności to błagał pielęgniarki, żeby go ratowały......
8 grudnia (w sumie to dzięki postowi Dominy na FB) przypomniało mi się o godzinie łaski. Od wielu dni chodziliśmy wokół teścia jak koło jajka z niepewnością czy się wyspowiada, pojedna z Bogiem czy będzie szedł w zaparte (przed pogrzebem ksiądz lubi miec kwit). Post Dominy pojawił się o 11.51 ( u mnie). Prosiłam tylko o jedno.... Stanęłam jak wryta gdy przed 13.tą pojawił się małż i orzekł "wiesz, tata umówił się na jutro na rozmowę z księdzem". Tak expressowego wysłuchania to ja jeszcze nie miałam ;-)
-
Tak expressowego wysłuchania to ja jeszcze nie miałam ;-)
:-*
-
Moja przyjaciółka "od najmłodszych lat", po bardzo długiej przerwie (i pewnie dzięki mojej chorobie) wróciła do mojego życia. To było już jakiś czas temu. Nawet sobie nie wyobrażacie ile myśmy w tych pierwszych dniach spędzały czasu na mailach i telefonie nadrabiając 14 lat przerwy...
Wpadłam na pomysł, by ofiarowac jej płytę z muzyką poważną, którą nagrywał i masterował (masteringował????) nasz szkolny kolega, a za którą dostał w tym roku Fryderyka. Skontaktowałam się z Kubą. Przysłał 2 płyty. Każda z imienną dedykacją. Czyli dla mnie też.
Dziś pakowałam życzenia i prezent, co by do niej dotarły na święta. Coś mnie tknęło, by sprawdzić czy czasami nie daję jej mojej płyty. Uśmiałam się po pachy: oczywiście. Troskliwie zapakowałam opakowanie-książeczkę, z dedykacją "la Anety" i ... bez płyty (siedzi w odtwarzaczu). Wyobrażacie sobie jaką by miała minę na wielce poważnej wieczerzy rozpakowując takiego "babola" ::((
-
no, zdziwiłaby się troszkę - co też chciałaś jej 'powiedzieć' ;D
Tak sobie pomyślałam o swojej koleżance, która pojawiła się ponownie w moim życiu, gdy okres raka zaliczałam... Była ciągle, i była niezwykle pomocna, obecna, przytomna; bez niej byłoby mi jeszcze trudniej. I jakiś czas temu zniknęła; ma mniej czasu. A ja myslę, że gdy zdrowa i aktywna jestem - ona nie znajduje dla siebie miejsca obok mnie. Zasmuciłam sie tą refleksją... Przyszło mi do głowy w tej chwili, że jej jeszcze za tamto nie podziękowałam. Prezent pod choinkę - to dobry pomysł :)
:-*
-
:-*
-
I jakiś czas temu zniknęła; ma mniej czasu. A ja myslę, że gdy zdrowa i aktywna jestem - ona nie znajduje dla siebie miejsca obok mnie. Zasmuciłam sie tą refleksją... :-*
dlaczego taka smutna refleksja i taka niekorzystna dla przyjaciółki ( przynajmniej tak to odczytałam z twoich słow)?
a może pomyśl, ze bardzo zabiegana, zapracowana jest , a pewnie chętnie by się spotkała tylko te czas co tak biegnie....
a wiedząc, ze jesteś chora i bardzo jej potrzebujesz rzuciła wszystko by biec z pomocą?
ja od kilku lat mobilizuję moje bardzo zapracowane przyjciólki i spotykamy się na babskie spotkania i jakos się udaje, choćby nie wiem co, zawsze się stawiają przynajmniej na te dwie, trzy godziny smiechu, luzu, relaksu!
-
Może to zabrzmiało tak niekorzystnie dla mojej przyjaciółki, ale nie taka był moja myśl - raczej była taka, że gdy ja gonię, to obok mnie trudno znaleźć miejsce, bo to ja taką aurę roztaczam - pędu, biegu, zabiegania - i niektórzy się odsuwają, bo mogą pomyśleć, że ich nie potrzebuję. A gdy oni się nie odzywają, to ja rzeczywiście dla nich czasu nie znajduję...
I to jest smutne...
-
Nasz kujonek na imprezce. Dobrze mieć 12 lat...
-
super, a jakie parańczowe fryzury mają!
-
super chłopaki!! :) i wszystko przed nimi! :)
-
Oj, tak :) Fajnie jest mieć 12 lat :)
-
Super chłopaki. Jakie optymistyczne spojrzenia ;)
-
fajna imprezka i fajny syncio!!!!! :D
-
Dziś mijają 3 lata od mojej diagnozy. 3 bardzo ważne, bardzo potrzebne, bardzo dobre, choć niełatwe lata...
Ileż ja zyskałam dzięki tej mojej paskudzie: przefiltrowali się znajomi i pseudo-przyjaciele, sama nieco zmądrzałam, nauczyłam się doceniać wiele rzeczy, zwolniłam, nie muszę być już na siłę matką-Ancią-wszelakiej-pomocy, inaczej patrzę na życie, mam Was (no...tu już nie sama paskuda, ale przede wszystkim Atojka zadziałała ;-) ).
-
:) Gratulacje, Anciu :oklaski:
Kolejnych spokojnych i zdrowych co najmniej trzy...dziestu :-* :-* :-*
-
Gratulacje :oklaski:
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski:
Gratuluję Anciu i życzę kolejnych zdrowych rocznic :-* :-* :-*
-
Dziś mijają 3 lata od mojej diagnozy. 3 bardzo ważne, bardzo potrzebne, bardzo dobre, choć niełatwe lata...
Ileż ja zyskałam dzięki tej mojej paskudzie: przefiltrowali się znajomi i pseudo-przyjaciele, sama nieco zmądrzałam, nauczyłam się doceniać wiele rzeczy, zwolniłam, nie muszę być już na siłę matką-Ancią-wszelakiej-pomocy, inaczej patrzę na życie, mam Was (no...tu już nie sama paskuda, ale przede wszystkim Atojka zadziałała ;-) ).
My Ancia z tego wynika RÓWNOLATKI!!! ztx ztx
-
No...ta do zdrowych nie należy: wirus wlazł mi w kichawę i zatoki. Kicham, prycham, boli, rozsadza...ale to pikuś.
Kochane moje :-* :-* :-*
-
Dużo zdrowia Kochana na kolejne latka.
Buziak
-
Anciu cieszę się z Tobą ztx
Wszystko co złe, jeśli nas nie powali, to wzmocni i niech tak trwa :-*
A na kichanie nalewka malinowa, ciepła kordełka :-*
-
:-* :-* :-*
Gratulacje na kolejne lata :-*
-
Anciu :oklaski: :-* :-* :-* :-* :-* i kolejnych trójek :0ulan:
-
Anciu, bardzo mi jest bliskie Twoje spojrzenie na zyski i straty!
życzę Ci kolejnych potrójnych trójek w zdrowiu i z nami :D
a płukanie nosa robisz?
-
:-* :-* :-*
Tak Natalio, pamiętam.
Czyli za trzy lata będzie 6.tka to muszę pograć w lotto. Bo z takimi życzeniami szóstek to ja bank ... rozbiję bank ;-)
Mag, na ile mogę na tyle robię. Ja z tych egzemplarzy, że jak wodę poczuję w nosie to od razu się duszę, topię, zachłystuję. nawet jak skaczę do wody, to nos MUSI być szczelnie zaciśnięty. Więc wlanie porcji i to tak głęboko to dla mnie niezmiernie niemiłe uczucie...
Za oknem śnieżnie i ponuro...tak, kordełeczka i naleweczka to by było to...ale niestety nie ma szans. Wzięłam robotę - trza ją skończyć.
-
Anciu gratuluje 3-latko :oklaski: :-* ,leci ,leci ztx,pamiętam jak dziś 3,4......a tu 11 za chwilę u mnie 2017 -12 lat :D
-
gratuluję i zdrówka nieopuszczającego winszuję :-* :-* :-*
-
Anciu, cieszę się z Tobą z tych trzech latek i wiele, wiele kolejnych takich życzę. Ja również po diagnozie (pewnie jak wiele z nas) inaczej trochę postrzegam świat, nauczyłam się cieszyć małymi rzeczami i zwolniłam, bardzo zwolniłam ;) Zdrówka Ci życzę, przegoń wirusy!
-
bądź zdrowa i szczęśliwa :-*
-
Dziękuję Wam wszystkim!
:-*
Idę się chyba wytarzać w śniegu, może mi gluty w nochalu zamrozi? Nie znoszę tej przypadłości: jak ataluje to po całości. Święta spędzę z widowiskowym zimnem na kichawie. Bo na ustach już mam... Ech...
I taaaakkk... warto żyć!
-
Warto, Anciu, bardzo warto :-* :-* :-*
Nawet i gilami ;)
-
Owszem, warto...Buziaki :-*
-
Trzy latka, to już możesz iść do przedszkola ;D
Życzę następnych lat na szkołę, studia i wiele, wiele następnych lat w zdrowiu.
-
Wczoraj było cudnie. Po 16 zaczął padać śnieg. Teść w szpitalu zjadł i uszka, i barszczyk, i ciut kapusty z grochem, i kapkę kompotu wypił. Małż zatroskany, bo "sąsiad" taty odchodził. 48 lat...
Wilia inna. Cicha, Skromna. Tylko we czworo. Teściowa sakramencko przeziębiona.
Po skrzypiącym śniegu szliśmy w workami prezentów do mojej siostry.
Nocne krojenie składników sałatkowych, nacieranie gęsi, podśpiewywanie...
Dziś koło południa zadzwonił małż: szybko ubieraj się i przyjeżdżajcie z mamą...Nie zdążyłyśmy....
Cisza dzwoni mi w uszach. I to nie ta radosna cicha noc....
-
Aciu ... :( :-*
-
przytulam Was Anciu...
-
Anciu, tule mocno :-*
-
Przytulam..
-
Przytulam
-
Przytulam Anciu! :-* Smutne Święta się Wam zrobiły. :( Ale swoją drogą to piekny dzien sobie wybrał na odejście, gdy w niebo leci tyle modlitw i dobrych życzeń!
-
Anciu, przytulam...
-
Anciu dziś mam dużo czasu, to doczytowuję zaległości między spacerem z młodszym wnukiem, a odsypianiem i.. widzę, ze przegapiłam Twoją rocznicę- 3 lata w zdrowiu- najważniejsze pierwsze trzy lata! :oklaski: tak trzymaj bo zdrowa jesteś! :-*
a i doczytałam tez tę smutną rzeczywistośc, bardzo przykre, ale nieuniknione i takie ludzkie ...przytulam bardzo bardzo mocno :-* :-* :-*
-
Dziękuję Wam...
-
żaden czas ,żaden wiek nie jest dobry na umieranie,przytulam :-* i trzeba wierzyć że już teściowi tam lepiej
-
Anciu :-* :-* :-*
Panu Teściowi z pewności u już lepiej... Jeśli można wybierać moment odejścia, to ten jest jednym z lepszych - tyle modlitw w powietrzu... Niech mu dobrze będzie, gdziekolwiek jest.
Pamiętam dzień, gdy moja przyjaciółka odeszła. Był środek sierpnia, żar lat się z nieba, bezchmurne niebo - siedziałam na tarasie i zalewałam się łzami żalu, tęsknoty. Nagle chmura naszła na słońce, a wraz z nią na mnie spłynęła myśl bez słów: jest dobrze i spokojnie... A za nią wyobrażenie, że mojej X jest już dobrze, bezboleśnie, wiecznie spokojnie...
Anciu :-* :-* :-*
-
Anciu przytulam
:-*
-
Anciu przytulam i życzę sił na dopełnienie tych smutnych obowiązków
a Teść niech spoczywa w pokoju wiecznym
Pożegnał się z wami w Wigilię, skosztował potraw
-
Ja w tych dniach też myślę o moim Teściu, który zmarł nam 20 stycznia i w Wigilię ( co na zdjęciach widać w jego oczach!)był już w innym świecie. Nie wiem dokąd ludzie " idą"...jedno jest pewne: po prostu fizycznie znikają z naszego życia.Pyk...i koniec. A my se tu zostajemy.A rok okropny...użyłabym bardziej dosadnego słowa, ale święta...
-
Anciu, przytulam Was mocno
-
Anciu, przytulam :-*
-
Siedzę i piszę podziękowanie na jutrzejszą uroczystość....echhhh....
Ale teściowa dzielna. Nadzwyczaj dzielna...
-
podziękowanie?
jestem rodzinnym twórczynią - wspomnień...
Się wyspecjalizowałam; niestety... Kiedyś, jeszcze z 8-10 lat temu, miałam problem w kościele, aby ksiądz wyraził zgodę na odczytanie. Od jakiegoś czasu sami zachęcają.
Dla mnie ogromny stres przy czytaniu, zawsze ryczę i czytam przez łzy, a wszyscy ryczą ze mną. Łkanie jest bardzo zaraźliwe...
Trzymaj się Anciu :-*
-
zawsze ryczę i czytam przez łzy, a wszyscy ryczą ze mną. Łkanie jest bardzo zaraźliwe...
Aguś :-*, pełna zgoda.
Ale dziś nie o tym.
Siostry moje cyckowe, niech nam się dzray. Co byśmy w przyszłym roku narzekały, że ten super dobry 2017 ma się już ku końcowi.
By nam nie zabrakło nikogo i niczego. A zdrowia przede wszystkim.
Życzę Wam sylwestra, którego nie będziecie pamiętać ztx
-
interesuje mnie co to jest dzray ???? bo chciałabym wiedzieć jak powinnam się czuć? :))
-
może tak: :0ulan: >:D xhc ztx mnx bxu
-
darzy, darzy... xhc
-
Jakoś niełatwo "wejszłam" w ten 2017... Lektura Śmiertelnych nieśmiertelnych (wcale niełatwa), profilaktyczne upuszczenie porcji łez podczas oglądania filmu Już za Tobą tęsknię, słuchanie Topu Wszech Czasów skłoniło do powrotu upodobań sprzed lat (chyba nawet ćwierć wieku albo więcej). Więc zasłuchuję się w Dead Can Dance, U2, Guns&Roses, The Cure, Genesis, Petera Gabriela, Marrillion (z czasów Fisha)....
Czarno mi się w środku zrobiło...tak na duszy, może i w serduchu...
I biały śnieg jakoś tej aury nie rozjaśnia. Może dlatego, że we wsi czarno jak w d... (od 2 nocy znów nie świecą w ogóle latarnie). Bo pi...ło jak w Kieleckiem ;-) i coś się zepsuło.
Z Anią_Pszczółką gadałam (bywała na paliacji jako wolontariuszka u teścia). Jej mama miała operację piersi w grudniu (oszczędzajacą). A wczoraj wróciła na oddział na docinkę węzłów (od razu mam skojarzenie Atojkowe :-( ).
Madzia za to zmieniła pracę. I jest z tego powodu bardzo, bardzo zadowolona....
Buziaki dla wsiech!
-
Anciu a ja już nauczyłam się nie rozmyślać nad zmianą w kalendarzu, nad biegnącymi miesiącami, latami. Wolę nie wdeptywać w melancholię i wiążący się z tym ( u mnie) smutek. Ma być dobrze, chcę czerpać z każdego dnia i roku, cieszyć się tym co mam, co jeszcze będzie, marzę by nic złego się nie zadziało. Chyba dlatego w Sylwestra upieram się by z nami byli przyjaciele czy znajomi , tacy z którymi dużo mogę się posmiac ( to lubie najbardziej, najlepiej na mnie działa) . W innym wypadku na pewno bym się poryczała.
Nie dopuszczaj czarnego do siebie..
U nas już bielutko i mroźniutko, u Ciebie już może tez , zaraz będzie przyjemniej ( no chyba , że trzeba gdzies jechać brrrrr) .
Oj, pozdrow Pszczólkę , to przykre co piszesz, oby mama tylko zdrowiała ! całusy zostawiam :-*
-
Amorku,dzięki za wsparcie :-* Akurat zmiana roku nie ma na mnie wpływu. Nawet mnie cieszy, że kolejny witam (na żywo). Dziś wyjrzało słońce, w śniegu rozbłysły diamenciki...ale tylko wyjrzało.
Pewnie mi przejdzie, wystarczy czekolada. I wino. I jakaś komedia. I jutru na koncert kolęd idziemy - uwielbiam je śpiewać, a ostatnie święta niestety temu nie sprzyjały :-(
Dzisiaj i muzyczka inna - winter chillout... I idę na szkolne jasełka. Oby były tak słodkie jak zeszłoroczne (Maryja ma 5 lat ;-) ).
-
i tak trzymaj, tylko radość i słoneczko :) wszystko jest ok!! a Ty zdrowa klępa! :)
carpe diem
-
Anciu, łap dobre chwile, one jak słońce mogą pomóc. A smutki w duszy przeminą, zwietrzeją jak zatęchły zapach z otwartego pudełka, byle tego pudełka szczelnie nie zamykać, a czasami uchylić ;) (polityka obchodzenia się emocjami inna niż amorkowa - Ty sprawdź, która sprawdza się u Ciebie :-* :-* :-*)
-
takie czarne dni są też po to, żeby przyszły po nich te białe - jedne i drugie robią coś z nami - to jasne,
najważniejsze, żeby się w tej czarności nie zanurzyć za głęboko 8)
mam nadzieję Anciu, że już Ci idzie ku białemu :)
Pszczółkę przytul od nas, na pewno będzie dla mamy najlepszym przewodnikiem!
przy okazji możesz ją też zdrowo objechać, bo nas opuściła... a obiecała!
-
Anciu
też miałam operację w grudniu, a docinkę w styczniu
nie martw się na zapas
-
Zostaw "Śmiertelnych, nieśmiertelnych", może to nie jest czas na trudną lekturę
-
Zostaw "Śmiertelnych, nieśmiertelnych", może to nie jest czas na trudną lekturę
Kelu, za nic! Za dobrze się czyta (już mi karteczek przyklejek zaczyna brakować do oznaczania tekstów, które mi mogą się przydać) ;-)
-
Często czytam książki polecane przez znajomych. Jakaż była radocha, gdy pewnego grudniowego dnia okazało się, że są dostępne w magazynie biblioteki 3 dawno poszukiwane. Wypożyczyłam i położyłam na półce. Zaczęłam czytać Listy Nikodema i od razu stwierdziłam, że to na bank nie jest książka, którą dam teściowej do przeczytania (od pierwszych wersów wątek choroby, cierpienia, etc.).
Ale już po pogrzebie teścia kojarząc drugiego autora jako "kryminalistę" wręczyłam jej Włoskie buty Mankella. Oddaje mi po kilku dniach. Pytam o opinię. "Wiesz, to jak o dziadku: o raku, umieraniu, kremacji....". Poczułam się jak nasz szkolny muzyk, który użył kiedyś dobitnego określenia na przypał: Przyj...łam jak dzik w sosnę (z doborem literatury)... :-\
-
Zawsze bliżej mi w takich razach do myśli, ze widać - ta książka chciała do niej trafić 😋
-
Zawsze bliżej mi w takich razach do myśli, ze widać - ta książka chciała do niej trafić 😋
też próbuję to sobie wmówić... W okolicach 170 strony (teraz moja kolej na czytanie) jeszcze mi łatwo się do takiej wersji przekonać...
-
Listy Nikodema Dobraczyńskiego?
-
Listy Nikodema Dobraczyńskiego?
Tak Kelu
-
To jest bardzo pozytywna książka, nie jest dołująca.
-
Tak, ale od samego początku przewija się kwestia choroby, cierpienia, prób proszenia Boga o uzdrowienie, itp... To na pewno nie była treść dla teściowej.... Może kiedyś wróci do niej...
-
Kalejdoskop życia:
A propos książek. Rano weszłam do systemu bibliotecznego i zarezerwowałam kolejne pięć, na które polowałam. :-)
Spadł świeży śnieg. :-)
Leniuchuję (w końcu są ferie) :-)
Za tydzień idę po skierowania na badania przeglądowe. Mija kolejny rok... :-)
Mija rok od 4 lutego...właśnie widziałam na fb nopasarakowe posty o dniu pacjenta onkologicznego. Z tym dniem mam jedyne skojarzenie: Atojka usłyszała, że to koniec leczenia... ;-(
Praca zaczyna w końcu przynosić efekty: 3 projekty otrzymały dofinansowanie!!! :-)
Zapowiada sie dłuuuuga zima (to wg. wróżb wiejskich z okazji dzisiejszego maryjnego święta). I to mnie raczej nie cieszy... Choć mam w planach wyprawę z aparatem do Tokarni (skansen), ruin w Krzyżtoporze, okolic jakiejś rzeczki...
Czytam co u Was - widzę, że nie ma czasu na nudę.
Buziaki dla wsiech!
-
z wzajemnością :-*
-
:-*
-
dobrze, że się z raportem odezwałaś :-*
Dobrze się czyta, że choć rzeczywistość jest jaka jest, to znajdujesz w niej perełki spełnienia.
Buziaki :-*
-
Myślałam, że "takie rzeczy tylko w Erze". Ale nieeeee...właściciel budynku, w którym działa szkoła (gdzie pracuję) jest jeszcze lepszy. :-X Uznał, że skoro są ferie to można zakręcić kurek z ciepłą wodą (tą w kaloryferach).
Siedzę teraz, wychodzi chyba ze mnie zamróz (taki świecący na ryjku burak ze mnie)...i marzę o grzańcu....
A jutro joga. Już się stęskniłam za tym "otwieraniem klatki" na drewnianym klocku pod kręgosłupem... Brzmi drastycznie, ale jest suuuuperrr....
A w czwartek (poza wizytą u mojej pani dr i postanowieniem, że muszę mieć skierowania na super-hiper przegląd, bo mnie coraz więcej elementów pobolewa) ... sesja filmowo-fotograficzna. Bo klub wygrał (stał w konkurencji z ŚCO) wieeeelki projekt https://kielce.tvp.pl/28801514/rusza-wielka-kampania-informacyjna Ale nie mam pewności czy się zmieszczę w jedyną białą koszulę jaką mam (a to wymóg do zdjęcia). A jak się nie zmieszczę (a możliwe, że się skurczyła ;-) ) ... to nie pójdę ...
-
Ty może weź i wyjdź z tej lodówki szybciutko!
i idź se kup koszulę - bo sesja brzmi fajnie i intrygująco :)
-
Mamy po 3-5 ... sekund (!!!), by powiedzieć coś o sobie (imię i coś o chorobie, amazonkwatości, życiu, etc.). Chyba wciągnę swój zimowy bojlerek i stanę do zdjęcia. Filmowo niech się wykazują bystrzejsze :-)
-
brawo Anciu! :oklaski: :)
a koszulę jak będzie trzeba rozpruj na plecach :)
-
No maszszsz....dzięki Amorku! Na to nie wpadłam... W końcu na najlepszych pokazach tak robią! I jeszcze w mniej przyjemnych okolicznościach, ale na takie to sobie jeszcze poczekam...
-
o matko, my to potrafimy 'poprowadzić' dyskusję xhc
-
merytorycznie :0ulan:
-
Nasza mama często powtarzała, że nie lubi lutego. Straciła dwoje dzieci w lutym (poronienia). Dlatego drżałą, gdy moja siostra rodziła najpierw w luty a po dóch latach ... znowu w lutym.
14 lutego (6 lat temu) zmarł jej najstarszy brat. 15 lutego wiozłam ją do szpitala. Skąd już nie wróciła, odchodząc po 11 dniach (jeszcze w lutym).
14 lutego rok temu - odejście Atojki...
Dzisiaj dowiedziałam się o stracie dziecka u mojego dobrego kolegi.
A mówią, że "cieszy się starzec" gdy przeżyje marzec...
Wiosnę czuję. jak smog zostanie wiatrem pogoniony, to nawet ją w powietrzu czuć. I słychać. Ptaków coraz więcej.
Rok temu w pamiętniku zapisałam, że widać wschodzące przebiśniegi. Dziś po skorupie śniegu mogę chodzić i nawet się nie zapada...
Może dzięki temu wiosna po prostu wybuchnie swą zielonością.
Szykuję się do niej kupując co rusz nasiona kwiatów. Jutro kupię ziemię i zacznę wysiew :-)
Udanego dzionka kobietki!
-
ja z podobnych powodów od 40-30 lat nie lubię stycznia i lutego,
więc może i bym się zaraziła tym Twoim wiosennym przeczuciem, ale u mnie jeszcze nic nie pachnie,
pewnie dlatego, że smog dalej wisi i dusi, mimo słonka
tyle, że termometr oszalał i pokazuje nawet 10 stopni - może w związku z tym jutro wyjdę z domu ;D
zamiast nasionków kupię sobie peeleng do paszczy i zetrę zimę...
owocnego wysiewu!
-
tyle, że termometr oszalał i pokazuje nawet 10 stopni - może w związku z tym jutro wyjdę z domu ;D
zakazane wychodzenie z domu ;)
-
no i bardzo dobrze, ale dwa razy w tygodniu chyba można :P
-
bez potrzeby nie można :P
-
jest potrzeba, oprócz kupowania maseczki pójdę do kina ztx to mi też wspaniale robi na tę porę roku
-
maseczkę to se kup, ino p/smogową
-
xhc
co prawda, to prawda!
-
a propos maseczek. Odkryłam kilka m-cy temu litewskie, estońskie, rosyjskie...kosmetyki.
Jestem zachwycona. Stacjonarnie kupuję tu www.provitalsklep.pl
Kosmetyki Bańka Agafii są genialne: wypróbowałam błękitną maseczkę oczyszczającą https://provitalsklep.pl/pl/p/Bania-Agafii-Maska-Do-Twarzy-Oczyszczajaca-Niebieska-Glinka/1235 i taką różową fitoaktywną https://provitalsklep.pl/pl/p/Bania-Agafii-maska-do-twarzy-WITAMINOWA-FITOAKTYWNA-nawilzajaca/677 . Pachnie tak obłędnie, że trzeba uważać, aby jej nie zlizać.
Siostrzenicy zakupiłam zestaw do długich włosów, taki z efektem laminowania - jest zachwycona https://provitalsklep.pl/pl/p/Natura-Siberica-Szampon-Rokitnikowy-Z-Efektem-Laminowania-Do-Wlosow-Oslabionych/745
Sama wybrałam dla siebie z kolei taki zestaw (szampon i odżywkę) - https://provitalsklep.pl/pl/p/EC-LAB-Szampon-Regenerujacy-Dla-Zniszczonych-I-Farbowanych-Wlosow-250ml/1390 i też jest OK. Kolor ładnie się trzyma, odżywka mocno nawiża, ładnie się spłukuje.
Nietrafione jest z kolei serum do powiek https://provitalsklep.pl/pl/p/Recepty-Babci-Agafii-Organiczne-Serum-pod-Oczy-35-50-lat-/1330 Zapakowane w tubce przy płynnej konsystencji to jakieś fantastyczne nieporozumienie: porcja na palcu spływa a ja walczę usiłując zakręcić tubkę. No i sińców nie maskuje.
Bo krem kupiony wcześniej działał OK https://provitalsklep.pl/pl/p/Natura-Siberica-Loves-Estonia-Krem-Rewitalizujacy-Pod-Oczy-30-ml/1568 choć teraz pokilku m-cach mam wrażenie, ze mi skórę na powiekach przesuszyło.
A niezaprzeczalnym numerem 1 ...choć nie., raczej nr 2, jest czarne mydło syberyjskie https://provitalsklep.pl/pl/p/Syberyjskie-Mydlo-ziolowe-Agafii-naturalne-CZARNE-500ml/702
O boszszsz...jak ono pachnie, myję się od góry do dołu (i włosy, i twarz, i reszta łącznie z podwoziem)...Piana delikatna, zapach obłędny (roślinny, ziołowy, ale delikatny). Nie pozostawia osadu. Zastanawiam się nad przeniesieniem z pudełka do butelki z dozownikiem. W opakowaniu niespodzianka - w mydle znalazłąm listek brzozy (taki czarniuteńki. Pewnie chwyt marketingowy. Siedzi babuszka i wrzuca po lisciu do każdego pudełka, co by naturalnie wyszło...)
Tak, numerem 1 jest (niedostępny teraz w ofercie sklepu) krem do stóp. Nigdy w życiu nie miałąm lepszego. Używam także jako krem do rąk. Pachnie olejkiem cedrowym. Super sie wchłania. A pęknięcia na piętach po 2 tygodniach zniknęły. http://www.sklep.bioarp.pl/dlonie-i-stopy/803-fito-100-naturalny-krem-do-stop-4607040318520.html
O, jest w takiej cenie (4,41 zł), że chyba kupię zapas!
łojjjj...alem się opisała! A pracować miałam!
PS. Nie, nie kupię. Nigdzie go nie ma :-(
-
Szampon mnie zainteresował - jaka konsystencja i wydajność?
-
Hamaczku, swój mam od 3 mcy (dwukrotne mycie co drugi dzień). I jeszcze jest 1/3 butelki. Jest dość gęsty, taki galaretkowaty. Odżywka się już kończy.
-
Bóg zapłać :)
-
moja Starsza tego typu kosmetyków używa od dość dawna.
pierwsze kupiła jeszcze w Irkucku.
bardzo zadowolona z ich działania.
-
A one wcale nie takie znowu naturalne ;) SLESy, parafiny i inne takie tam w składzie maja. Nic to - czarne mydło i tak zamówię, jak tylko do dom powrócę :D
-
Ancia, dzięki za info :)
krem do stóp na pewno kupię, jak już będzie dostępny
nie potrafię poradzić sobie z popękanymi piętami, może ten da radę...
-
Cytat z wątku elementarzowo/książkowego:
Mag, nie bij. Nie czytałam. Dziś w łapy wpadł GPO i tyle. Zorkownię mam na liście must read.
Strona 22 http://www.pkopo.pl/userfiles/file/GlosPacjentaOnkologicznegonumer22016.pdf
Zorkownia jest w stercie książek upolowanych 2 tygodnie termu...albo 3. Nieustająco od wczoraj czytam.
Przynosząc z biblioteki ostrzegłam teściową, co jest jej tematem. Oddała mi mówiąc: "Trudna jest. Ale dziękuję że ją przyniosłaś".
Otwiera oczy. A może to ja otwieram oczy. Jak dobrze, że są ludzie, tacy jak autorka: OBECNI w hospicjum...
Znalazłam na stronach książki wiersz/piosenkę Artura Andrusa. Niezwykła...może ją wygooglam... jest! http://www.arturandrus.art.pl/nakazdymlisciu.html
-
tak, mam nadzieję, że jest ich więcej niż jedna Zorka
-
Przeczytałam.
Chyba zaczynam rozumieć Irenkę (z mojego klubu) nie mogącą żyć bez wizyt na paliacji. Pszczółka zaczyna się tam też mocno angażować...
-
Nic to - czarne mydło i tak zamówię, jak tylko do dom powrócę :D
Jest, przyszło :D - ło matuchno, ależ pachnie OBŁĘDNIE ztx
-
mam od dawna :) nawet prałam w nim sportową koszulkę młodego, ciężko było pozbyć się z niej sportowego zmęczenia :D a myło dla bani dało radę :)
-
Ooo, ciekawe zastosowanie :D Chyba szkoda by mi było ;D
-
O, to super, że się podoba. Zapach uwielbiam. A w kąpieli robi się z niego mega wielka i delikatna piana.
Rozpoczęłam doroczny przegląd. Na dzień dobry usłyszałam: "Niejednorodna, podłużna zmiana w wątrobie o długości 3 cm. Brak możliwości wykonania biopsji. Trzeba zrobić TK. O, a w nerce też zmiana, w miąższu. Ale łagodna, niech się nerkami pani nie martwi".
No i jakoś rzeczywiście panie doktorze, nerkami się nie martwię... :-\
Siedzę i odwadniam organizm... :'(
-
:-*
Anciu diagnozuj do końca, z wiarą, że to byle co, by się nie stresować
-
nie ma rady, trzeba zrobić TK,
a potem wierzę, że można będzie wyrównać poziom utraconych płynów... np. winkiem
-
Ancia nie odwadniaj organizmu, bo z nerami będzie kłopot, a wątroby pochemijne tak mają, że są nietypowe.
-
Siedzę i odwadniam organizm... :'(
Przypominam: nie ma diagnozy - nie ma choroby :0ulan:
:-*
Ja w biopsję i tak niewierząca, a to TK kiedy?
-
Dzięki kochane!
Rok temu żadnej zmiany nie było (a w sumie było świeżej po chemii niż teraz). Jutro zajrzę do mojej pani dr (może da mi skierowanie). dalsze badania mam ciut przed (scyntygrafia) i ciut po (mammo) Wielkanocy.
Odwodnienie dobrze na mnie działa... Już się naumiałam, że nie na wszystko mam wpływ. A szczęście i tak dopisuje od ponad 3 lat, więc... co ma być to i tak będzie.
-
teraz popróbuj nawodnienia
działa jeszcze lepiej ;)
-
może uda się TK wcześniej, do Wielkanocy daleko
:-*
-
:-* :-* :-*
-
Małża mi żal...
Teściowa w czarnej ... po śmierci teścia. Wypłakuje się jemu w ramię (jedynak).
A moja mina po powrocie z badań nie budziła wątpliwości, że coś nie halo...
Dobra zmiana w oświacie charakteryzuje się tym, że 3/4 spotkania kuratorium z dyrektorami szkół poświęcone było temu jak elegancko i bez krzyku (związków i samych nauczycieli) wprowadzać reformę: czytaj: zwalniać tych, co mają krótki staż lub umowę na czas określony i na te stanowiska przepychać nauczycieli z wieloletnim stażem (wyższą odprawą). No a on na tej umowie na rok...do końca sierpnia...
-
Anciu moja kuzynka tak miała, zmiany na wątrobie robiła i tk i rm na szczęście zmiana niegroźna . A było to już z 10 lat temu. Oby i tak było u Ciebie :-*
-
Przypominam: nie ma diagnozy - nie ma choroby :0ulan:
:-*
Dokładnie !!
Dodam powiedzonko Róży na temat statystyk :) ...ja i mój pies/ew. kot :P / mamy po trzy nogi :0ulan:
-
Anciu, badania jak mus to mus.
Ale w wątrobie to lubią się robić różne łagodne zmiany
💜
-
oby, moje kochane, oby łagodne...
wyłączyłam myślenie.
-
Będzie dobrze :-*
-
Musi być dobrze :D
-
Ancia ja tu teraz się wypowiem jako ta zła strona, a nawet jakby to coś nie najlepszego, to przecież nie koniec świata (ja na załączonym obrazku >:D ) da się też to pokonać i żyć dalej. No i nie marudzić, tylko się uśmiechać, wiosna idzie, będzie dobrze.
-
Anciu, nie odwadniaj się! To może być COKOLWIEK, jakaś łagodna zmiana, i tego się trzymaj (wiem, że łatwo się mówi...) :-*
-
:-* :-* :-*
-
Siedzę i czekam. Ale pani dr mnie dziś przyjmie i da skierowanie. Zmiana 34x13mm. Lepszy byłby rezonans, ale badanie w trybie pilnym za miesiąc. Tomografia szybciej. Lepiej lepiej czyniż szybciej? Tak sobie dumam, ze tydzień czy dwa moze nie mama wielkiegomi znaczenia. A dokładność badania ai i owszem. Tym bardziej ze kolejne w kwietniu...
-
Jeśli dasz radę czekać, to czekaj
możesz poprosić o telefon, gdyby coś się zwolniło wcześniej, czasem ktoś rezygnuje
-
trzymam kciuki by jak najszybciej wszystko się wyjaśniło, oczywiście na Twoja korzyśc i święty spokoj! :-*
-
Sekretarka w rejestracji z czułym spojrzeniem dała druczek: Szybciej nie dałam rady. 10 marca, 17.00 Wrzucona będę do najnowszego urządzenia w ŚCO (jakiś 3 Teslowy). Zobaczymy.
Pozostaje czekać.
Dzięki za wsparcie :-*
-
Poczekamy razem z Tobą :-*
-
:0ulan: :-* :-* :-*
-
Anciu, trzymam kciuki, jeżeli mogę jakoś pocieszyć, to pare lat temu w IO w Gliwicach tez w obrazie USG stwierdziła pani dr zmiany w watrobie, było pilne TK i okazało się, że wszystko jest ok. taka watroba.
Doświadczony lekarz w mojej poradni robił mi kontrolne USG kiedyś i też mi powiedział, że gdyby mi ktoś mówił, że mam zmiany w watrobie, to mam się nie martwić , bo moja watroba taka jest.
-
czekam z Tobą, kciuki ściskam :0ulan:
też mnie parę lat temu wątroba straszyła, coś było, nie wiadomo co, i to czekanie na badanie, wyniki, najgorsze jest
ściskam mocno :-*
-
Anciu, też trzymam kciuki mocno za Ciebie :-* Oby wszystko było dobrze
-
Z zupełnie innej beczki: mam szanse spotkać się z kimś fioletowym na niedzielnych warsztatach w Unicornie w Krakowie?
http://unicorn.org.pl/aktualnosci/praktyczne-warsztaty-psychoonkologiczne/
Fajnie by było...
-
Anciu, co do TK i rezonansu, to u mnie na TK wyszedł naczyniak, ale musiałam go potwierdzać rezonansem. Tak może być i u Ciebie, w sensie że każą jeszcze potwierdzić, ale coś już powinno się wyjaśnić.
O Unicornie Ci napisałam w innym wątku - czasu brak :(
-
Już mi brak słów z dziadostwem. Ania to nie może być to gówno. To na pewno jakiś naczyniak.
Ja mam ubytki w głowie to Ty możesz mieć naczyniak w wątrobie 🤗.
Inaczej być nie może.
-
Wykorzystałam okazję i ponownie przyjrzałam się swoim dłoniom. W Centrum Nauki da Vinci (koło Chęcin pod Kielcami) wciąż jest wystawa o ludzkim ciele i między innymi można obejrzeć swoje żyłki.
Moje wyglądają tak. Dwie chemie podawane były w dłoń. I jej wpływ na naczynia krwionośne widoczny jest do teraz...
Myślałam, że się zregenerują...
-
Qrde,nie chcą się regenerować ..a widok odlotowy :D
-
ale to fajnie widać!
nie myślałam, że chemia robi takie kuku :-\
(też mi ze dwa razy podawali w dłoń)
-
Hm... niesamowite. I ciut przerażające.
Byłam pewna, że spustoszenia się regenerują.
-
Anciu, a czy zdrową, niepochemijną i niekłutą nigdy dłoń ktoś tam podkładał (podpisano: niejaka_sceptyczka,a może chcąca_wierzyć_że_nie_jest_aż_tak_źle ;) )
-
hamaczku, masz tam przecież dwie dłonie ancine 8)
-
Hamaczku, obie są moje. Wczoraj byłam na diagnozie u specjalistki medycyny chińskiej. Byla zdumiona bo w prawej ręce mam bardzo słaby puls. Normalnie to w niej powinien być silniejszy. Ale jak później pokazałam jej zdjęcia to sama była w szoku.
Ale nie o tym miało być. Badanie MR wątroby wielofaziwe z kontrastem.... uwidoczniło lite gnisko o wym 3,2x2,1mm którego cechy sugerują zmianę o typie naczyniaka. W nerce torbiel 2,5mm
Ufffffff....
-
czyli możemy odsapnąć, no i fajnie :-*
-
Badanie MR wątroby wielofaziwe z kontrastem.... uwidoczniło lite gnisko o wym 3,2x2,1mm którego cechy sugerują zmianę o typie naczyniaka. W nerce torbiel 2,5mm
Ufffffff....
oooAncia kamień z serca :)
Normalnie mnie wystraszyłaś tym badaniem !!
Uściski :-* :-* :-*
-
A nie mówiłam :) :-*, ubiegł mnie w pisaniu Renifer, też łod razu na myśli miałam naczyniaka, witaj w klubie ;)
-
ztx ztx :oklaski: :oklaski:
-
no! to napijmy się czegoś z procentami!!! ztx
-
Ancia, bardzo się cieszę. Oby tak dalej.
-
Oesuuuu.... aż uściskałam moją panią dr. A butelka rozowego wina Mateus w sam raz na tak radosną okazję. Dziękuję Wam kobietki.
-
no to na zdrowie Ancia!
🍷🍷
-
No i uff ztx
-
uff i na zdrowie i hurra ztx
-
no i fajnie :-*
-
:oklaski:
super wieści
-
Ancia super, że to nie jakieś dziadostwo. Ulga niesamowita.
-
No i pieknie:)!
-
ztx ztx ztx
-
:-* :-* :-*
-
na fejsie jakoś ostatnio szybciej do mnie wszystko dociera, więc i wieści dotarły ztx
Niezmiennie i tu - :-* :-* :-*
-
Muszę częściej wysyłać chłopaków na weekendy poza dom.
Tydzień temu zamykali sezon narciarski na Kasprowym.
Teraz w stolycy testują rowery na narodowym.
A ja we własnym tempie sobie funkcjonuję: jem, śpię, pracuję, słucham muzy, poczytuję. Jedyne szybsze tempo przybiorę na codziennej marszrucie ;-)
Lubię, to lubię...
I nawet silną wolą się wykazałam i nie upiekłam czekoladowych babeczek. Bo tak mi się podoba, że już 2,5 kg mnie mniej...
-
nono! piękny czas i piękny wynik - ja dziś będę robić czekoladę bez cukru mnx
-
też tak lubię :)
ale babeczki lubię też, dlatego kg w dół mogę jedynie zazdrościć :-X
-
Gratulacje Ancia. To może któraś mi da przepis na zgromadzenie odrobiny tłuszczyku na brzuchu. Potrzebuję do jesieni trochę odłożyć, żeby było z czego odsysać.
-
Beatrycze, zajadasz to co lubisz, w nieco większych porcjach, i nie ruszając się delektujesz te smaki. Musi zadziałać.
-
Za radą Lulu idę zjeść drugie śniadanie. Buziaki
-
U mnie jednak był pszeniczny flak. Prawie została wyeliminowana (od czasu do czasu makaron i orkisz). I mogę o dziurkę mocniej zapinać pasek. No i nie podjadam wieczorami (a przecież wtedy paluszki, czekoladki, grzaneczki, etc. smakują najlepiej). I zaczęłam się ruszać. Rower czeka :-)
-
I znowu scyzorykowo-prezydencka paranoja... http://kielce.wyborcza.pl/kielce/7,47262,21522919,prezydent-kielc-odmowil-poslowi-zgody-na-posadzenie-drzew-bylby.html
Chyba się trza wyprowadzić...
-
Ja od grudnia cztery kilo...nie podjadam, dużo jogi i codziennie soki. Właściwie efekt mógłby być lepszy, ale nie umiem zrezygnować z wieczornych drinków...Teraz aperol, tradycyjny włoski napitek. Wspomnienie z narciarskiego stoku :)
Ja też się chyba chcę wyprowadzić z tego pisdolandu... >:(
-
Jak tu się zrobiło o zmianie wagi to ja się pochwalę -7 od listopada (po odstawieniu sterydów z taksanami). Zmniejszyłam racje żywnościowe i zwiększyłam aktywność. :oklaski:
-
Ja od grudnia cztery kilo...nie podjadam, dużo jogi i codziennie soki. Właściwie efekt mógłby być lepszy, ale nie umiem zrezygnować z wieczornych drinków..
:oklaski: :oklaski: ... też bym tak chciała :-* :-*
-
Ancia, Perła :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Małgosiu, Perło - chylę czoła!
-
ja od września 14 kg ,praca + mikstura Perły działa ztx
-
Ta mikstura na stawy? Oj...bo uwierzę ;) Dawaj zdjęcia przed i po :)
-
ja od września 14 kg ,praca + mikstura Perły działa ztx
Madzia, zostawiasz jeszcze cień???? 14 kg....boszszsz...
-
Tyle w tak krótkim czasie, wzbudziłoby mój niepokój :(
Pracowałaś wcześniej też, nawet były dojazdy do Warszawy, a i przy Franiu mocno się angażujesz
Jeśli wyniki masz dobre i dobrze się czujesz, znaczy jest ok.
-
Ancia, Perła :oklaski: :oklaski: :oklaski:
Małgosiu, to :oklaski: to dla Ciebie też (sorki, gdziesik mi umknęłaś ;) )
A madzia to hoho ::(( :-*
-
Brawo dziewczyny!
Madziu ty chudzielcu ;) ciebie pewnie nerwy zżerają! to po brzuszku już wspomnienie zostało? bo pamiętam, że pomstowałaś na tę część ciała, chociaż ja tam nic nie widziałam!
Anciu pszenica jest bardzo "rozpychająca" szczególnie dla tych co jej nie tolerują.
Wiosna idzie! :)
-
Byłam przekonana że na rowerze znacznie szybciej spala się kalorie. 11 km przejechane i to po wzgorzach i zaledwie 185kcal spalone... Ale było superrrrr....
-
Dziewczyny, chylę czoła :oklaski: Biorę się za siebie! Ja od września - trzy kilo więcej :( słodkiego nie jem oprócz czarnej czekolady i .... miodu. Kurczę chyba zrezygnuję z niego, a tak lubię sobie rano dwie łyżeczki (czasem troszkę więcej :-[) Nie znoszę mojej wagi, która stoi pod łóżkiem w sypialni - wszystko przez nią. Stresuje mnie i więcej zżeram...
-
Byłam przekonana że na rowerze znacznie szybciej spala się kalorie. 11 km przejechane i to po wzgorzach i zaledwie 185kcal spalone... Ale było superrrrr....
więcej spaliłabyś na stacjonarnym, ale widoków nie ma , wiem coś o tym ;D
-
Nie znoszę bieżni i rowerów stacjonarnych. Po to stworzono ścieżki i widoczki :-)
-
no tak jak dużo sniegu było czy tez smog to nawet się przydawał! ;D
i przygotowanie do letnich wycieczek można było zrobić!
a jeśli tylko widoczki się liczą to po co o kaloriach pisać ;)
-
Stacjonarny rowerek lubię bo można książki czytać a to też lubię :D. Mnie do zrzucenia wagi zmobilizowała moja ginekolog ,która na pytanie o usunięcie resztek moich jajników,powiedziała,że więcej estrogenów naprodukuje mój tłuszcz z okolic brzucha niż te jajniki. Na analizatorze składu ciała miałam 39% tłuszczu a powinno być 27. :D
-
hmy ocet pewnie działa ;D,
praca tyż :0ulan:,
stresy ,
wyniki mam rewelacyjne i cudnie być szczuplejszą,
no i nic nie kipi z ubrań ,ponadto się wygląda ;D,
-
Cieszy mnie wiosna. I rosnąca kondycja. I książki. I ogród. I junior, z którym wieczorami rozmawiam o wszystkim...
Udanego weekendu moje drogie!
-
Tak trzymać :)
-
Tak ,tak wiosna to piękna pora roku .Dzisiaj u mnie było 24 stopnie.Miłego wypoczynku również ode mnie
-
Łaa Natalia przebiłaś_wszystkich !!
U mnie na południu PL tylko 21 st ale i tak się cieszymy ztx
-
W słońcu termometr pokazywał 30 stopni.
Dziś umyliśmy wszystkie okna, a zatem należy przypuszczać, że jutro będzie padać.
Gdyż zawsze tak się dzieje.
-
U mnie też - dlatego nie myłam ;D Wolałam se gębę z tarasu do słonka powystawiać :)
-
W słońcu termometr pokazywał 30 stopni.
A w słońcu u mnie było ponad 35 st .. ztx
U mnie było W CIENIU_PONAD dwadzieścia_parę ... xhc
-
Byłam na Walnym Zgromadzeniu Federacji. Wróciłam nieco zmieszana, by nie powiedzieć dobitniej... :-X
Jakże to odmienna atmosfera od pobytu na warsztatach w naszym fioletowym gronie. Już nawet szpaki kocham ;-)
-
o matulu, czyś Ty się tam czym nie zainfekowała? xhc
-
ojjj...mag, nie strasz...oby nie.....
A jakby co, to dam komu trzeba pozwolenie na piśmie, by szpadla od łopaty użył...
-
Nooo, zaciekawiłaś mnie ;)
-
Moje drogie, zanim znikniemy gdzieś pomiędzy tradycją, kolejnym oknem (choć u nas myje je właśnie deszcz), mazurkiem, kolejką to ... czas na życzenia.
-
dzięki Anciu :-*
Wam też rodzinnego i radosnego czasu życzę!
-
Tak - pokoju, spokoju :-* i...pogody, jak się uda ;)
-
Anciu spokojnych, radosnych Swiąt :-* :-*
-
Dziękuję za życzenia: było słonecznie, z delikatnymi opadami śniegu, ale to nie przeszkodziło moim chłopcom w wyprawach rowerowych, rodzinnie, smakowicie (gotowany sernik...mniaaaammm), ale bez przejedzenia. Filmowo, książkowo, pogaduchowo, winkowo.
W nastrój świąt wprowadziła Karczówka i obchody Triduum, łącznie z niesamowitym koncertem Piotra Resteckiego...
Środa była ze scyntygrafią w roli głównej. Okropnie się czuję po kontrastach, izotopach, etc. Dzisiaj mammo, zaciśnijcie kciuki...
-
:0ulan:zaciskam
-
:-*
-
Zaciskam też :0ulan:
-
trzyma się!!
-
też trzymam :-*
-
trzymam za dobre wyniki wszystkiego!
-
trzymam !!!!może już po,wynik musi być dobry!!!!!
-
Okropnie się czuję po kontrastach, izotopach
mam tak samo, po kontraście do rezonansu nie umiałam odczytać godziny na zegarku :o
Anciu, zaciskam
-
Dzięki kochane! Można puszczać. BARDZO SIĘ PRZYDAŁY!!! :-* :-* :-*
Spora niespodzianka mnie spotkała. W poczekalni pusto, nawet nie zdążyłam książki wyjąć z torebki, gdy wchodząca z moim skierowaniem pielęgniarka zapytała koleżankę (na tyle głośno, że wpadło mi w ucho): Ela, trzaśniesz połówkę?
No więc połówka zaraz została wezwana, zaciśnięta, wypuszczona i skierowana na USG. I znowu nawet nie zdążyłam doopska posadowić, jak mnie wezwali do gabinetu. I jak zobaczyłam pana dr, który mi ostatnio USG brzucha robił to mi nieco nogi zmiękły (bo on mi tę zmianę w wątrobie wyczaił). Ale pomyślałam błyskawicznie, że to może i dobrze, że nie rutyniarz tylko uczący się z skrupulatny..
W cycu siedzą torbielki nie większe niż 8 mm, węzły czyste. Nawet asertywnie poprosiłam o zerknięcie na tego zostawionego w okolicy obojczyka. Też czysto.
Uffff... Mogę iść... na sanki (już ponad 20 cm śniegu leży). I ciągle pada...
-
ztx
-
cieszę się z Tobą ztx
ale na sanki nie idę ;D
-
Nasz juniorek rośnie. Nie da się ukryć. Ale nie wyrasta z pewnych rytuałów, jak np. poszukiwanie jajek niespodzianek w ogrodzie w wielkanocny poranek. W tym roku także sobie zażyczył zabawy. Rano wyszłam do ogrodu i ukryłam jajka w różnych miejscach: w lawendzie, w choince, pod krzaczkami, na drzewie wśród gałęzi. Poszedł na poszukiwania po jakiejś godzinie. Już wtedy wiało (jak w Kieleckiem). Pod jednym z krzaków (w którym było ukryte jedno jajo) leżała sama folia z jajka... Zdziwiliśmy się, ale poprosiłam, by w krzaczki poszukał. Otworzyliśmy oczy ze zdziwienia, bo wyjął kompletne, w folii.
Okazało się, że najprawdopodobniej sroki wyczaiły jajko wśród gałęzi śliwki. Sprytnie odpakowały zostawiając folię na trawie i buchnęły jajo i niespodziankę. Nigdzie nie było widać ani kawałków czekolady ani tego okrągłego opakowania niespodzianki. Dobrze, że tylko jedno znalazły :-)
-
xhc a to ci sroki ;)
z Twych dobrych wyników -ucieszonam jako i Ty :D
-
super Anciu, że badanko ok, a z tym śniegiem to juz przegięcie! powinien być zakazany o tej porze roku!
-
Anciu - brawo za wyniki :oklaski: I niech tak dobre pozostaną, no C:-)
A jajek poszukiwać i moje młodsze lubi :) To nie starzejący się rytuał ;) Patrz, dzieci rosną, starzeją się, a rytuały oraz My ztx pozostajemy w stanie nie_na_ruszonym >:D
-
brawo Anciu :oklaski: ztx super, aleluja i do przodu !! :D
która z z nas nie lubi bawić się jajkami ;D a co dopiero dzieciak ! :D
-
To nie starzejący się rytuał ;)
która z z nas nie lubi bawić się jajkami ;D
W mojej rodzinie nie ma takiego rytuału :o
Pewnie dlatego, że jednak jest ktoś, kto się bawić nie lubi ;D
-
A jajek poszukiwać i moje młodsze lubi :) To nie starzejący się rytuał ;) Patrz, dzieci rosną, starzeją się, a rytuały oraz My ztx pozostajemy w stanie nie_na_ruszonym >:D
rytuał pozostaje do czasu, kiedy dzieci dzieci (znaczy wnuki) się pojawią. Wtedy one zajmują miejsce po rodzicach :)
Zaś co do stanu nienaruszonego, to bym z tym podyskutowała ;) Zawsze coś tam szwankuje :(
-
U nas w okolicach,a mieszkam na pograniczu Mazowsza i Ziemi łódzkiej,nie było i nie ma takiego rytuału ::((. Słyszałam o nim podczas studiowania w Wielkopolsce. ;)
Z dobrych wyników badań bardzo się cieszę :oklaski: :oklaski:
-
Szukanie jajek to raczej u nas rytuał bajkowy. Znaczy z jakichś amerykańskich bajek przez syna zaciągnięty. Ale fajny to widok, gdy poszukuje. I gdy jeszcze w królika wielkanocnego wierzył. Zresztą, jak tu nie wierzyć ;-) Oglądałyście Strażników marzeń? Uwielbiamy z juniorkiem oglądać. Już na pewno więcej niż 10 razy oglądane. https://www.youtube.com/watch?v=9N7w-_9fyYI
-
Bardzo ładne. :D Ja na razie zupełnie nie w temacie bajkowym. Moja córcia ma 25 lat ,a wnuków jeszcze brak ::((.
-
W Austrii też ten zwyczaj istnieje.
-
Ja też gratuluję wyników. A śniegu u Nas też sporo.
-
a u mnie to nawet nie ma i nigdy nie było zwyczaju, że zajączek prezenty przynosi,
a ponoć przynosi >:(
-
Baaaardzo się cieszę z wyniku!! :oklaski:
Tak miało być:)
-
a u mnie to nawet nie ma i nigdy nie było zwyczaju, że zajączek prezenty przynosi,
a ponoć przynosi >:(
u mnie też
ale synowa i zięć wprowadzili swoje zwyczaje, a ja je zwyczajnie zaakceptowałam, bo wnuki mają radochę ztx
Każdy dobry zwyczaj wart jest powtarzania
-
Ancia, gratuluję wyniku :oklaski: Tak trzymaj!
-
Ojjj...trzymam, trzymam. U mnie jak zwykle sinusoida )albo ci ogłaszający konkursy tacy złośliwi są, że wszystko ogłaszają w jednym terminie). I ja, biedny szary skowronek, żeby zdążyć muszę udawać sowę....
Ale śnieg topnieje. Wiosna wróci :-)
-
Wyszłam dziś po blisko 3.godzinnym pobycie na onkologii zniesmaczona, z miną niewyraźną, sino-blado-papuziasta na licu. Czy ludzie nie wiedzą co to mydło? Czy nie kojarzą, że jak sie spocą to ubranie należy uprać? Że ono się nie wywietrzy.
A może to jakość ubrań też ma wpływ: poliestry, wiskozy, etc.
Okropność. Wciąż czuje jakby mi wnętrze nosa zaśmiardło. Współczuję dzisiaj szczerze lekarzom, rehabilitantom....
XXI wiek, nieograniczona dostępność do środków czystości... Fujjjj
Ale i tak wyleciałam na skrzydłach: kości czyściutkie!
-
czym są te wonne niedogodności w postaci brudu wobec czystych kości!!!
cieszę się bardzo ztx
(znam sprawę brzydkich zapachów z opowiadań mojej Efki - ludzie nawet na umówione usg przychodzą śmierdzący)
-
a palacz, który ledwo co skończył ćmika, mnie śmierdzi, ciekawa jestem, czy niepalącym lekarzom też ??? palący nie czują tego, szczęściarze ;)
A co do potu; jedni mogą zaradzić, inni mniej i nie problem tu w myciu, praniu ciuchów, po prostu mają tak nieprzyjemny pot, że tylko tona perfum to zlikwiduje, a jak się denerwują, to się pewnie bardziej pocą :-\
Byłabym ostrożniejsza w ocenie, nie zawsze to wina niechlujstwa
Anciu, najważniejsze, że kostki czyste ztx
-
Anciu, cieszę się z Toba z tych kości!!! :oklaski: :oklaski: :oklaski:
Dziękuję Dana! :-* Od dziecinstwa należę do osób silnie sie pocacych, stres to oczywiscie zwieksza, a od czasu gdy się zaczęła wtrącać menopauza, w ciągu kilku sekund czasem moje ubranie można wykręcać :-\ Mój pot ma silny zapach, nie ważne, że nie jem mięsa, czosnku ani cebuli. Nie ważne co jem. Nie mogę stosowac antyperspirantów, bo nie tylko zwiekszają zagrożenie rakiem ale tez w moim przypadku błyskawicznie powodują zapalenie wezłów pod pachą, trwające wiele dni i bardzo bolesne. Perfumy? Nie likwiduja bakterii, a mój przewrazliwiony przez chemie nos szczególnie cierpi czujac jak zapach potu miesza się z perfumami. Talk? I tak nie wystarcza na caly dzień i co kilka tygodni musze go odstawic, bo tez powoduje zapalenie. Gdy jestem u siebie w domu, nie ma problemu, zmnieniam ubrania jak tylko potrzebuje. Ale gdy gdzieś wychodzą nie zawsze mam taka mozliwość :'(
-
Braju, a ci pacjenci w poradniach, często w środku nocy musieli wyjechać z domu. I co z tego, że rano się czysto ubrali i umyli :-\
Sama się nie pocę raczej i nie mam z tym problemu, jednak rozumiem tych, co ten problem mają
-
chyba mi nie chcecie powiedzieć, że takich - w sumie wyjątkowych - przypadków jest na świecie więcej niż ludzi pocących się normalnie?
a z opisu Anci wygląda, że musieli być w szpitalu w znaczącej przewadze...
a ja pisałam o przypadkach śmierdzących ludzi na wyznaczonym na godzinę badaniu usg - przychodzą prosto z domu i mieszkają w tym samym mieście, co gabinet, nie są też brani z łapanki,
a wali od nich jak od menela - po prostu ciuchy są nieprane i to czuć od razu - smród spoconego kilkakrotnie ciucha jest specyficzny,
i nie ma to nic wspólnego z ewentualnym spoceniem się nerwowo w czystych ciuchach i po prysznicu
-
ludzie niech se bedo brudni, jak kościy so czyste :0ulan: :0ulan: :0ulan:
A może to jakość ubrań też ma wpływ: poliestry, wiskozy, etc.
wiskoza akurat "oddycha" lepiej niż bawełna ;) zaś tanie poliestry i "skóra ekologiczna" są zaiste smrodogenne
chyba mi nie chcecie powiedzieć, że takich - w sumie wyjątkowych - przypadków jest na świecie więcej niż ludzi pocących się normalnie?
no dokładnie, chory to jest pewnie jeden na 100, reszta zwyczajnie się nie myje; ja pracuję z takim panem, który wyznaje zasadę, że mycie skraca życie, a on chce żyć bardzo długo (nie wiem po co w sumie, chyba żeby śmierdzieć innym), i pożera dużo czosnku, bo czosnek zdrowy ... na odległość jakoś nie wali mocno, ale jak podejdzie bliżej to ja mam odruch wymiotny; w dodatku wyznał mi kiedyś, że przed wizytą u dentysty nie myje zębów :o bo on myje raz dziennie i to tylko wieczorem, nie będzie dla dentysty robił wyjątku od świętych zasad :o chciałam powiedzieć: to tak jakby przed wizytą u ginekologa podwozia nie umyć, ale się ugryzłam w język, i tak by nie zrozumiał
-
brawo Anciu za kosteczki!! niech żyją!!! :D :oklaski:
a co do smierdziuchow to miałam do czynienia i pracując w gabinecie dentystycznym i w protezowni . MOgłabym książkę napisac co to ludzie w gębie przynoszą do dentysty, albo co mają pomiędzy sztucznymi zębami!!! brrrrrr
inna sprawa to baby- smierdziuchy na aerobiku. Onegdaj próbowałam się skarżyc właścicielce fitness, ale ona uważała , że to przecież wysiłek i można się spocić. OK , zgadzam się , ale jak cuchnie już w szatni bo babsko 10 raz ubiera tylez razy przepocony podkoszulek i mnie to doprowadza do szarpania wnętrznościami to chyba coś nie tak. Miałam pomysł by dac ogłoszenie by każda zwracała na to uwagę , by przychodzić w czystych, świeżych i by zmieniac za każdym razem, ale nie przeszło >:( widać zbyt ciężkie to było dla flejtuchów
-
Gratuluję czystych kości . :oklaski:
-
Smród na onkologii...tak pachnie strach.
-
I ode mnie kągratulacje wielkie :oklaski:
Co do śmierdziastwa, wolałabym się raczej nie wypowiadać, wiem, choć sama nie czuję, że sama fajurami przenikłam do szpiku kości ::((, ale...
słówko DO BRAI:
A ziółka jakieś próbowałaś? Mój starszy poci się niemiłosiernie. Kiedyś przypadkiem utrafiłam w aptece na niedrogie tabletki "Antyperspirant" i mu pomagają, skład: ekstrakty z szałwii i pachnotki zwyczajnej.
-
Na dole sala obsługi, przed datą 2 maja na tejże robi się "czarno", a na pierwszym pietrze (moim) dosłownie wali, idę na drugie to samo. Początkowo myślałam, że to od murów, szaf, potem się przypomniało, że w ub. roku o tej porze roku, to samo było. Po 2 maja wszystko mija. Łokropność. Mam u siebie poz-a, który z tego powodu ma depresję (to nie żart), starszy pan, nie raz się żalił. Może już nie wspomnę o busach w lecie >:(
Anciu, wieści super :), teraz to już tylko na rower ;)
-
Dziękuję kochane!
Świeży pot to zupełnie inny zapach niż "niedzielne" ubranie nakładane do kościoła i do lekarza... kilka dni z rzędu. Ja też sie pocę. Moja mama miała problemy zz nietrzymaniem moczu. Ale wkladki, higiena, uprane ubrania zapewniały komfort bycia blisko niej.
Zresztą: dziś uslyszałam opowieść o kobiecie, która przez osiem mcy ciąży nosiła w majtkach siano, by dzieciątku było ciepło. Wciąż to samo sianko....
Na rower: bardzo chętnie. Niech przestanie padać. Dziś w poludnie były tylko 3 stopnie.
-
dokładnie Anciu! wiadomo , że podczas ćwiczen człowiek się poci , ale jak ubierze na siebie brudny, przepocony parę razy podkoszulek to czuć go już w szatni przed gimnastyką! i jest to zapach zabójczy!
A o takim zwyczaju jak noszenie sianka nie słyszałam xhc muszę Zuzi powiedzieć co przegapiła! xhc
u nas było -1 rano, w południe 2 i ogromna zamieć z wielkimi płatami sniegu! Po południu mogłam już wyjść na spacer do lasu :D byle do wiosny! :0ulan:
-
Hamaczku, w zyciu nie slyszałam o takich tabletkach! Sprawdzę jak będę w Polsce. Tutaj tubylcy nie mają takich problemów, maja domieszkę krwi indiańskiej, a Indianie mają mniej gruczołów potowych niz Europejczycy.
Daaawno temu, jakem jeszcze w M. w świątyni mieszkała, mieszkał tam jeden chłop z zaburzona genetyką. ten to dopiero cuchnął! Musiał biedaczysko spac w łóżku w skarpetach i butach, bo innych na wymioty zbierało, a nogi mył ciagle jakby mial nerwice natręctw ::(( Strasznie nam go było szkoda, bo naprawde mega sympatyczny gość a tu taki pech. Ale szczęście sie do niego usmiechnęło, ktoś go pokochal pomimo tego feleru :D
-
Braja a próbowałaś coś takiego http://bioika.pl/pl/p/60-gr-Naturalny-Deo-Krysztal-Alun-W-Sztyfcie/2176?gclid=COrK9brFxdMCFQheGQodUokCBQ (http://bioika.pl/pl/p/60-gr-Naturalny-Deo-Krysztal-Alun-W-Sztyfcie/2176?gclid=COrK9brFxdMCFQheGQodUokCBQ)
Ja po tych dwóch operacjach nie mam kłopotu z poceniem się pod pachami, dopiero od niedawna potrafi się tam czasem zebrać odrobina wilgoci. Prędzej po czole mi pot spłynie.
-
Pod pachą operowaną nie poce się dużo, reszta ciala nadrabia >:( Tak, ałun już przerabialam, skutecznośc ograniczona, skomplikowany w uzyciu, bo łatwo się tłucze
-
ałun działa baaaaardzo słabo
jeśli chodzi o kosmetyki niestety nie ma równie skutecznych środków jak sole aluminium :( kiedyś jeszcze testowałam jakiś antyperspirant, co zamiast aluminium miał perlit, był lepszy niż ałun, ale nie tak dobry jak te klasyczne atyperspiranty
-
Ja też pod jedna pachą sucho ale za to druga nadrabia. No i jeszcze poty menopauzalne to już inna historia 😆
-
chociaż jakaś korzyść z tych wyciętych węzłów ;) Mnie ani pod tą pachą się nie poci, ani nie rosną włosy :)
-
jako_że w przyrodzie nic nie ginie......to nadmiar wody i tak musi gdzieś ujść
i pomimo nie pocenia sie pod jedną pachą....od czasu menopauzy poce się za to gdzie indziej ::((
we związku z tym kupuje pomysł z sianem xhc
-
xhc
-
żeby się tylko z tego coś nie urodziło xhc
-
ważne, że będzie miało ciepło xhc
-
Róża, no powaliłaś mnie kobieto na łopatki xhc xhc xhc
Hodowla boczniaków by się nadała ;-)
-
Dojrzałam. Mam wypełniony kwit i ide w przyszłym tygodniu złożyć wniosek w ZUS o wyprawienie mnie so sanatrium.
Chłopacy w szoku: ale, że jak? Sama? Na 3 tygodnie? Nie.....
-
Chłopacy zdobędą nowe sprawności życiowe. Przyczepisz im potem jakieś plakietki do mundurków ;)
Od czego się zaczyna? Jaki jest pierwszy krok? Jakiś lekarz ogólny może dać kwit? Czy prowadzący onkolog?Czy coś się drukuje z netu i potem lekarzowi do podpisu podtyka? Może i ja raz bym pojechała?
-
ściągnęłam wniosek, wypełniła mi moja pani dr POZ (ale dałam jej dokumentację onkol.). Składa się sam wniosek i (w Kielcowie) ponoć w ciągu 2-3 tyg wzywają na komisję (wtedy trzeba dać kwity).
http://www.zus.pl/swiadczenia/prewencja-i-rehabilitacja/prewencja-rentowa/kierowanie-na-rehabilitacje-lecznicza-w-ramach-prewencji-rentowej-zus
O tu, forumowa skarbnica wiedzy http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=90.0
-
do sanatorium z ZUSu się jedzie, jak się pracuje, tak że teges, nie wiem Perła jak z Tobą
-
Aaaaa...no fakt. :-( Umkło mi...
-
przecież Perła pracuje, tylko w swoim tempie 8)
-
No ta...zapomniałam, że u NASZ, to bez męża, bez pracy jest się prawie nikim i se można...
-
Za 3 godziny junior skończy 13 lat.
Rajuśku, ależ to szybko zleciało!
Ostatni Polak. 30 kwietnia 2004 roku w szpitalu już nikt później niż Kapi się nie urodził. A od 01 maja 20004 roku na świat zaczęli przychodzić Europejczycy ;-)
Fajnie jest być mamą, prawda?
Choć wczoraj porozumiewaliśmy się językiem jaskiniowców i omal go nie pogryzłam ze złości i bezsilności. Echhhhh... nastolatkowie ...
-
tak, fajnie być mamą, choć zanim to się u mnie stało, nie miałam takiego przekonania 8)
najlepszości dla Kapiego! cały świat przed nim - niech doświadcza, zmienia, zdobywa!
i dla Ciebie Anciu gratulacje, w końcu brałaś w tym wydarzeniu czynny udział :oklaski:
-
:oklaski:
Uściski dla Juniora :D
Niech się chowa zdrowo i mądrze :-*
-
Moc buziaków dla obojga 💕
A w nastolectwie chodzi o to, aby je przeżyć... w zdrowiu psychicznym 😝
-
A w nastolectwie chodzi o to, aby je przeżyć... w zdrowiu psychicznym 😝
Znaczy zdrowie psychiczne rodziców masz na myśli? ;D
-
Anciu, gratulacje dla Ciebie :oklaski: a dla młodego zdrowia, przyjaciół i wyrozumiałości ze strony rodziców w okresie dorastania
-
no czas leci jak oszalały ,dziecka siem nam starzeją ;D ,wszystkiego dobrego dla Kapiego i dla Ciebie Anciu :-*
-
wszystkiego dobrego i pięknego dla Młodego,
a dla Cię cierpliwego, mądrego, wyrozumiałego spojrzenia na Młodego :-*
a mamą rzeczywiście fajnie być, wczoraj nawet z moim młodym pogadałam 8)
-
Ostatni Polak. 30 kwietnia 2004 roku w szpitalu już nikt później niż Kapi się nie urodził. A od 01 maja 20004 roku na świat zaczęli przychodzić Europejczycy ;-)
No to teraz wiem kto zatrzymał przyrost naturalny i trzeba było wprowadzić 500+ xhc xhc xhc
No kto by czekał aż tyle .....
-
lulu ulejbiam Twoje riposty!
Dziękujemy za życzenia. Niech się spełnią.
I pędzikiem pędzikiem wracajcie do majówki :-)
-
uściski dla Juniora i dla szczęśliwej Mamy :-*
-
Zamierzam, zgodnie z ustaleniami z panią dr poczynionymi dzisiaj na wizycie "po przeglądzie" pojawić się w ŚCO dopiero jesienią. No, może wcześniej na wizytach u mojej psycholog...
Do zdrowych i zadowolonych klepm się zaliczam. No i wiosnę czuję!
-
bardzo dobry plan klempo Anciu!
ja jadę jutro poszukać wiosny w lesie, dam jej szansę ;D
-
To prawda, że po przeglądzie lub po badaniach z dobrym rezultatem człowiek czuje się naprawdę szczęśliwy i góry by dosłownie przenosił. U nas w centrum pięknie dziś świeci słońce i to też dobrze napędza.
-
Gratulacje zdrowa klempo :-* :-* :-*
A łączka cudna.
Jutro jadę szukać wiosny w okolice Bydgoszczy; ponoć tam nad Wisłą sobie siedzi ;)
-
gratuluję dobrych wyników
z takich zółtości warto zrobić syrop
w tamtym roku miałam taki plan, ale z dmuchawce trudno przetworzyć ;)
-
zdrowa klempa, to brzmi pięknie :) :)
łączka i plany takoż też piękne :D
-
brawo Anciu :oklaski::) tak trzymaj :) :0ulan:
-
Zdrowa klempo :oklaski: :D
-
Kochane moje! :-*
I dowiedziałam się, że mam coś w sobie z lwa.... Lwią zmarszczkę. A nawet dwie ;-)
-
O!!! To tak, jak ja :) Zdrowa klempo...
-
Jak to ładnie brzmi - zdrowa klempa- gratulacje!!
-
Nigdy nie sądziłam, że bycie zdrową klempą daje radość. http://www.birdwatching.pl/galeria/kategoria/462-ssaki/zdjecie/32445
Ale broń boszsze nie wpisujcie w googla zabawna klempa. Wyniki nie są zabawne (grafika) :-\
-
Nigdy nie sądziłam, że bycie zdrową klempą daje radość.
to dar, który otrzymuje się wraz z chorobą ztx
Zdrowy człek, nie dopuszcza myśli, że mógłby być chory - wszyscy, ale nie on >:D
-
piękniutka jest!
-
Gratulacje zdrowa klempo! ;)
Zazdraszczam tej wizyty jesienią. Mnie comiesięczne stawianie się w KCO zaczyna wkurzać/męczyć/dołować.
-
Junior od poniedziałku zwiedza Dolny Śląsk w ramach Zielonej Szkoły. Nie ma czasu na telefony. Wysyłam smsy i mmsy. To znaczy - dobrze jest! I mnie jest dobrze z tą myślą, że zdecydował się pojechać. Po wyjeździe 3 i 2 lata temu nie chciał nawet o tym słyszeć...
A mnie coraz mocniej dokucza dłoń po stronie operowanej. Cierpnie, słaba, pobolewa. Może to efekt jazdy na rowerze (choć staram się ją odciążać). A może jednak coraz słabsze żyły, bo wzdłuż przedramienia znowu pręga się ciągnie :-(
W sobotę idę na komunię mojej chrześnicy (córeczka w pieczy zastępczej u siostry ciotecznej). Rodzice w trakcie rozwodu (czytaj: piekła) ... Oby nie popsuli atmosfery..
-
Biedne dziecko :(
Matka chrzestna potrzebna bardziej niż zwykle :0ulan:
-
Nieciekawy ten opis ręki :( nie powinnaś odwiedzić specjalisty?
-
Anciu, pomimo, że mam zachowane węzły - to po dłuższych rowerowych wyczynach (a dla mnie dłuższy to już okolice 10 km...) mam tak samo. Nie wolno nam obciążać tej ręki. Na rowerze, gdy wiatr we włosach a w oczach zachwyt nie pamiętamy/nie czujemy, że nadwyrężamy rękę.
W tym roku postanowiłam odstawić rower górski i planuję zakup miejskiego - liczę na to, że nacisk na ręce będzie mniejszy; i wiem, że po łąkach i wertepach będzie chyba niemożliwe.. Coś za coś; bo z wiatru we włosach nie zrezygnuję ;)
Buziak :-*
I ćwicz łapkę :-* :-* :-*
-
U mnie miejski odpada. Mieszkam na zadupiu. Nawet asfaltu nie ma. Do drogi ponad 700m, do rowerowej 1,5 km... idę do pani dr od rehabilitacji to zapytam. O! Pojutrze idę do zusu na komisję!
-
Anciu do ZUS-u, czy jesteś na rencie ???
-
a ja nie mam żadnych problemów z ręką/ rowerze/ a trasy były i po 60 km na góralu. Za to w trakcie dłuższych pieszych wycieeczek ręka z lekka puchnie
powodzenia na komisji :0ulan:
-
... pieszych wycieeczek ręka z lekka puchnie..
Niom, a zwłaszcza jak jest upalnie,
danuta kiedyś pisała, ze lepiej kijkami wtedy wywijać, ale ja wiem?
Janioł, liczysz nas? ;)
-
na wycieczkach to chyba z tego powodu , że chłonka spływa, podobne uczucie rozpierania w dłoni ( tam i w nadgarstku mam od początku czyli 11 lat lekki obrzęk) miałam w ciepłych krajach i chyba u nas tez jak bywało gorąco. Jeżdzę w domu od paru miesięcy na roweerze i po 15 -18 km ( 45 min) mimo ogólnego mocnego spocenia ręka jest ok. Na mojej gimnastyce gdzie się na niej opieram robiąc deskę ( plank) przodem i bokiem, podnosząc w "martwym ciągu) 20 kg 12 razy w 3 seriach i inne wydawałoby się obciążające - zero kłopotu z ręką . Pilnuje mnie trenerka- rehabilitantka , może w tym sekret, ale obciążenia są . Na nordic walking miewałam zmęczenie w dłoni jeśli było gorąco. Na tai chi oczywiście zero problemów :) jedyne co to "zasypiam" , tak się relaksuje , ze cisnienie mi spada i chętnie bym się położyła.
Włąsnei za godzinę będę cwiczyc i już się boję bo rano jak wstałam miałam 96 72 72 !!!
-
mi od roweru też nie puchnie, mam co prawda miejski, ale używam go jak górala xhc nieźle go dojechałam przez to,nie wiem czy sie w tym sezonie nie rozpadnie
kupiłam se jakieś ąę rękawiczki coby minimalizować efekty wstrząsów, chyba działają, ale takie zwykłe rowerowe za 20 zł tez pewnie coś dałyby
podczas pieszych wycieczek różnie bywa
-
Też mi jazda na rowerze nie szkodzi, w znaczeniu nie puchnie
Zdarza się mrowienie (mówię, ze robaki mi wlazły ale one do obu) po intensywnych kijach, czasem boli bark i plecy te moje zharatane przeszczepem materiału na rekonstrukcję.
Po dłuższym chodzeniu boli krzyż, a po długim jeżdżeniu rowerkiem d..a, mimo rowerowych gatek
-
jak jeździłam na rowerze, to rzeczywiście mi trochę puchła ręka, natomiast potwierdzam to co Mirusia napisała - dłuzszy spacer bez kijów to dla mnie spuchnięta ręka. Z kijami ręka jest w ruchu i chłonka się nie "zastaje". Polecam na wędrówki kije, oczywista, tym które mają tendencję do puchnięcia
-
Dana, liczę na sanatorium.
Ręka najbardziej dokuczała po bieganiu. Jednak ciągłe zgięcie w łokciu to nie jest to, co chłonka lubi najbardziej.
A, jeszcze jedno. Tydzięń temu byłam na badaniu pieprzyków i znamion. Muszę jednego typka usunąć. Pani dr bardzo się nie spodobał. I mnie też. Już w trakcie chemioterapii reagował: był jakby podpuchnięty i straszliwie swędział. Musze się tylko zdecydować czy wycinkę robić w przychodni czy na onkologii.
-
Ja tak Agawa nie mam tylko 2 wartowników,ale ta ręka jest całkiem inna niż druga, jakby słabsza i też muszę ją wieczorem masować, bo w dole łokciowym i pod pachą robią się takie,, buły''. Na szczęście to lewa ręka i daję radę pracować. ;D
-
Ja mam 3 wartowniki usunięte.Do teraz nie mam kłopotów ( odpukać),może dlatego,że to lewa ręka nie czuję równicy.Moze zadziałała rehabilitacja zaraz po operacji?? Nie wiem.
-
mój operator sięgnął mocno pod pachę. Wyciął aż 18. Jeden był zajęty. I póki co ręka słabsza, ale na szczęście obrzęk nigdy nie był większy niż 3,5 cm róznicy na obwodzie.
-
3,5 to całkiem dużo, choć to może być tak naprawdę mniej, bo ręcy z natury nie są takie same (moja zdrowa jest grubsiejsza od "chorej' na ten przykład)
mi dłoń czasem "puchnie" (cudzysłów, bo nie jest to dosłowne puchnięcie, tylko rano jakby ociężała jest) podczas snu, czyli wtedy kiedy se odpoczywa >:( dlatego wciąż śpię w rękawiczce i wtedy jest git
teraz dostępne są też nowe rękawy mobiderm, wygodniejsze niż bandaże, cena powala, bo z rękawiczką to ponad 400 zł, ale terapia uciskowa to chyba póki co najbardziej skuteczna metoda
-
Ja różnicy w obwodzie nie mam, tylko takie właśnie ,,puchnięcia",jak pisze Aquila .Buła pod pachą i coś co wygląda jak cellulit w dole łokciowym pojawiają się niezależnie od oszczędzania czy nieoszczędzania ręki, na szczęście lewej. Mam też czasem w tej ręce mniejszą ,,moc',ostatnio zamiast odcedzić ugotowane ziemniaki wywaliłam je do zlewu bo lewa ręka nie sprostała prawej.
Domownikom się nie zwierzałam, zlew był czysty,zjedli wdzięczni że coś upichciłam. ::((
-
Wciąż sypiam z klinem. ztxNie trzymam cały czas reki na nim, ale skubany jest skuteczny. Reka słaba. Ostatnio z trudem trzymałam w niej komórkę filmujac przez minutę.
Aaaaa najważniejsze: jadę do Polanicy
-
Super, gratulacje :oklaski:
-
Mnie tu prawie miesiąc nie było???? :o A przecież codziennie na forum jestem!
Syn nam dorasta. Usamodzielnia się. Szkoda, że poza domem (wyprawy z chłopakami na hulajnogach na skatepark w centrum miasta. No nie takie znowu ścisłę centrum, ale miejsce obok amfiteatru, gdzie miał być opolski festiwal piosenki polskiej w Kielcach ;-) ). Zbliża się kolejny koniec roku. Średnia słabsza. Fuksem załapie się na czerwony pasek na świadectwie (zamiast 2 czerwonych na kopercie).
W tym tygodniu oglądałam w kompie zdjęcia. Natknęłam się na Atojkowe.... Jeju...We wrześniu na warsztatach...nigdy bym nie przypuszczała, że za 5 m-cy nie będzie Jej już z nami... Przed wielkanocą kontaktowałam się z S. Powiedział, że zadzwoni na dłuższe pogaduchy... Wciąż czekam...
Wczoraj, czekając na wizytę u dr od rehabilitacji, zajrzałam do pani dr Siołek. Inni lekarze powinni się od niej uczyć komunikatywności, empatii.
Dzwoniłam do Polanicy, ale nie ma już pokoi jedynek. Chłopacy wciąż nie mogą uwierzyć, że opuszczę ich na 24 dni :-)
W tym roku ślimaki znów opanowały ogródek. I w ogóle jakiś słaby ten rok: zasiana rzodkiewka w ogóle nie zawiązała korzeni tylko poszła w nać i kwiaty, dymka nie wyrosła, żadna sałata nawet nie wzeszła. Zasiałam sobie pod domem takie wielkie słoneczniki. Wszystkie wzeszły. 12. Jak mnie cieszyły, że pod murem w słoneczku tak szybko rosną. Aż nadszedł dzień koszenia i teściowa ścięła 10 z nich. Dwa ostatnie po deszczu zeżarły ślimory...
Idą wakacje. Miały być wyjazdy weekendowe. Ale jakoś mi się nie chce nic planować. No w końcu nie tylko ja miałam jeździć >:(
Rozkręciłam się. Rowerowo. Przejechane w tym roku blisko 650 km. Do celu, czyli 2017 sporo brakuje. Ale ... cel możliwy do osiągnięcia.
Buziaki dla wsiech!
-
i z wzajemnością :-*
-
synuś dorasta, to i mama może wybyć do sanatorium - ciekawe kto będzie bardziej tęsknił ;D
słoneczników odżałować nie mogę! a rowerowe wyczyny podziwiam!
i a'propos wspomnień: wczoraj, zupełnie nie wiem dlaczego, czytałam nasz wątek powitalny od początku...ech...
-
ciekawe kto będzie bardziej tęsknił ;D
Już wiem kto. Mam w sobie coś z kota. Lubię chodzić własnymi ścieżkami i duże dawki samotności... Chyba dlatego nieco żałuję, że jednak jedynki nie będzie...
-
ja też lubię pobyć sama z sobą :P
Dzwoniłam do Polanicy, ale nie ma już pokoi jedynek.
To można w Polanicy rezerwować wcześniej jedynki? ::)
Mnie powiedzieli, gdy dzwoniłam w sprawie jedynki do sanatorium w Wysowej, że nie ma rezerwacji, decyduje kolejność przyjazdu
:-*
-
Beciu, wychodzi na to, że można. Ale ... kto pierwszy ten lepszy.
-
no właśnie :P ;)
dlatego mam zamiar jechać tam dzień wcześniej, zadzwonić i zarezerwować prywatnie jedynkę na dobę i zostać już w niej, bo przecież będę wtedy pierwsza w kolejce rano do przyjęcia :P
-
:oklaski:
-
Buuuu...szwagier zwiedzał czeskie krainy winem płynące. I przywiózł zaopatrzenie piwniczki. I wczoraj sprawdzaliśmy czy dobre. I dużo sprawdzaliśmy. A dzisiaj.... "kaczorek" po całości... Na co mi to było???? I na bank nie wyglądam tak ładnie jak Perła na kacu...
-
xhc
ojojoj!
-
nie wyglądam tak ładnie jak Perła na kacu...
>:D ;D
Większości do twarzy inaczej C:-) Choć degustacji zazdroszczę. Wino, dobre wino - mogłabym codziennie bez względu na dzień następny :P
-
Ancia przypomniałaś mi ,że muszę też zakupić przed wyjazdem. ztx ztx
-
Ancia przypomniałaś mi ,że muszę też zakupić przed wyjazdem. ztx ztx
Mag, śmiej się śmiej...
Agawo, mam podobnie.
Natalio, czyli na coś się przydał mój stan... To pewna pociecha ;-)
A napoje z winnicy, która dostarcza butelki na Praski Hrad. Wyborne mnx
Pogoda mi nie pomaga, bo ma się na burzę. A ja siedzę i próbuję sklecić coś sensownego do wniosku dla klienta...
A! Pisałam już Wam kiedyś o wielkim projekcie profilaktycznym, który robią kieleckie Amazonki. Od czasu do czasu biorę udział w spotkaniach z kobietkami, które kierujemy na mammo. No i śmieję się, że moje wystąpienia szokują. Bo ja nie jestem grzeczną Amazonką. I jak ktoś ma iść na badanie, a marudzi, że za dużo wypełniania danych w ankiecie to mówię co o tym myślę. I chyba dlatego wysyłają mnie w przyszłym tygodniu na spotkanie z młodymi kobietkami. Będę miała swoje 10 minut przed seansem Kina Kobiet... Gorzeje, bo ja jednak sama osobistycznie do mammo to mam mieszane uczucia... Ale do profilaktyki to jak najbardziej będę namawiać!
-
Dlazego ja chętniej robię RM
-
nie wyglądam tak ładnie jak Perła na kacu...
>:D ;D
Większości do twarzy inaczej C:-) Choć degustacji zazdroszczę. Wino, dobre wino - mogłabym codziennie bez względu na dzień następny :P
wino ma dużo przeciwutleniaczy, czyli jakoby antystarzeniowe między innemi jest, toteż warto się pomęczyć xhc xhc
-
wino ma dużo przeciwutleniaczy, czyli jakoby antystarzeniowe
a mię wino nie wchodzi...mam zgagę
muszem siem zestarzeć z godnościom.......
czystą z colą :P
-
xhc xhc
-
Junior rzutem na taśmę zdobył i w tym roku pasek na świadectwie (alternatywą były 2 paski na kopercie ;-) ).
A ja mam przed sobą 2 m-ce bez pobudek... Jupiiii!!!!
A życie jak kalejdoskop: raz szybciej, raz wolniej. Raz plany weekendowe, raz ... odwołanie planów. Raz Bystra na początek turnusu, raz na koniec. Teraz chyba znów bardziej początek, bo wyprawa na Dolny Śląsk przesunięta o tydzień.
A u Was to chyba leniwie, bo mało komu się chce TU pisać ???
-
To mamy wiele wspolnego, niczego nie udaje sie zaplanować, życie samo ostatnio mi dosc bezceremonialnie dyktuje i rządzi moim czasem.Ale dwa miesiace bez porannego musu do pozazdroszczenia :)
-
A tak w ogóle. ...tamten kac był po wódzie. 😉Staram się nie spożywać już wina w dużych ilościach. ..Niestety, ostatnio zaliczyłam skuchę. ..Przyjechała do mnie kumpela z Wisły i przegadałyśmy w ogródku 10 godzin!...wypijając cztery wina.
-
..Niestety, ostatnio zaliczyłam skuchę. ..Przyjechała do mnie kumpela z Wisły i przegadałyśmy w ogródku 10 godzin!...wypijając cztery wina.
Perła ;D wina to nam nie braknie O0 ... nawet mam 'domowe' ;)
Ale nie mam ogródka ::(( ::(( ::((
-
Od rano sobie rozmyślam, że dokładnie 3 lata temu przeszłam operację...
A tu odkręcam napój z zieloną zakrętką i widzę napis: Nie oglądaj się za siebie...
HOWGH!
-
trzy lata to już niezły wiek ;)
gratulejszyn :-*
a napis całkiem adekwatny do sytuacji
-
Gratuluje :oklaski:
A napis to strzał w dziesiątkę :D
-
Ancia piekny wiek mnie strzeliły trzy latka od operacji w kwietni ztx ztx ztx
-
Ancia, kolejnych rocznic w dobrym zdrowiu!
:oklaski:
-
A tu odkręcam napój z zieloną zakrętką i widzę napis: Nie oglądaj się za siebie...
Tak, tylko do przodu: życzę co najmniej jeszcze 3x3 + 13 + 30 :-* :-* :-*
-
ztx ztx ztx
-
Gratulacje Anciu :-* :-* :-*
-
i dalej, i kolejne, i zdrówko, i optymizm dla Cię 🙂
-
super Anciu!
kolejnych zdrowych Trójek Ci życzę! xcv
-
Dzięki Kochane. Patrzam do przodu. Nie wiem czy optymistycznie....Może bardziej...realnie?
W zeszłym tygodniu odeszła Mirka, klubowa koleżanka. Najpierw pomyślałam "55 lat. Młoda. Za młoda". Ale już chwilę później "jejjjj... jak ja bym chciała przeżyć jeszcze 12 lat!"...
Wczoraj zobaczyłam info o odejściu p. Agnieszki S. ....Zamilkłam...
-
A Ty jesteś Ancia i przed Tobą i 55 lat i 64 i 75 i 85 a o reszcie już sama pomyśl :D
zdrówka i spokoju i niech ci się wszystko układa jak trzeba! ;) :-* :-* :-*
-
Siedziałam wczoraj oglądając zachód słońca nad podkieleckim zalewem. Urządziłam komarom ucztę (jej ślady są dość widoczne). Ale nie miałam się jak przed nimi oganiać, bo ... rozmawiałam z S. (mężem Atojki). Dzielny facet. Dzielny i mądry. W poprzednie wakacje odszedł także tata Atojki. Tak więc mama w ciągu pół roku pożegnała córkę i męża. Dobra to była rozmowa. Dobra i potrzebna. S. to przyznał. Ja też. Może skuszą się na zaproszenie i wizytę w naszych górach (w końcu między naszymi juniorami jest 16 mcy różnicy).
Oddechu po upale Wam życzę. U nas zaraz lunie. Przyda się, bo dzisiaj dopiekło aż 34 stopnie i do tego suchy, gorący wiatr. Upał czuję w ręce - nabrzmiała i ciepła :-( A w Chorwacji nic takiego mi się nie działo.
-
Ancia Ty moja siostro cenowa 😗😗
-
Ancia Ty moja siostro cenowa 😗😗
cenowa???
Ewcia, ale wysoko mnie cenisz czy jakaś posezonowa obniżka? ;-)
-
Miało być genowa 😂😂😂
-
xhc xhc xhc
-
xhc xhc xhc
A....o mutanta Ci chodzi. No fakt. Zmutowało mnie coś. Ale podobno niewiele takich okazów jak ja (głęboko musieli szukać, bo tych pierwszych badaniach wyszłam ujemna i BRCA1 i BRCA2). Ale to chyba dla mnie lepiej, bo łagodniejszy ze mnie baranek ;-)
-
Czy są chętne by pójść jutro zamiast mnie na wesele? Ja wybitnie "nietegotypuimprezowa" jestem....
Żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce....
-
żeby ci się chciało !!:) Anciu to życie jest , trzeba wszystkiego smakować czyli skup się na dobrym jedzonku i potańcz dla zdrowia :)
-
Ajajjjj, a ja bym poszła, właśnie na tańce :), tylko ten upał ..
-
teraz sale weselne są klimatyzowane :)
-
żeby ci się chciało !!:) Anciu to życie jest , trzeba wszystkiego smakować czyli skup się na dobrym jedzonku i potańcz dla zdrowia :)
taaa przy disco polo :/ niestety taka jest rzeczywistość polskich wesel :( się Anci nie dziwię, żeby kicać przy jakiejkolwiek popularnej muzyce muszę się narąbać we trzy dupy, a żeby kicać przy disco polo to chyba nie ma takiej ilości %%%
-
No i tu nas aquilko spotkałoby wielkie, ogroooomne, miłe zaskoczenie. Grali. I Wodeckiego, i Lady Punk, i oczy zielone i Gangam style *czy jak to się pisze), co jakiś czas organizując zabawę taneczną dla wszystkich. Chyba dawno nie widziałam tak pustych stołów (zastawionych żarełkiem). Efekt. 2 bąble na prezesach. I zaskoczony małż (bo mu posiedzieć nie dałam).
Zamiast fajerwerków czy lampionów z ogniem puszczane były w niebo balony z helem i małą migającą diodą. Efekt niesamowity, szczególnie, gdy zbiły się blisko siebie i płynęły po nocnym niebie jak jakiś ogon z gwiazd... Choć...ja nie lubię takiego zaśmiecania naszej Ziemi. Przecież te balony spadną. I nikt ich nie sprzątnie.
Udanej niedzieli KOchane!
-
Fajnie, że dobra zabawa była :) To najważniejsze - muzyka dla wszystkich przedziałów wiekowych, a i zapewne wodzirej co porywał od stołów ;)
Z tymi balonami, czy innymi dmuchawcami też myslę, że choć widok ładny, to szkoda że tyle śmieci gdzieś zostaje.
-
żeby ci się chciało !!:) Anciu to życie jest , trzeba wszystkiego smakować czyli skup się na dobrym jedzonku i potańcz dla zdrowia :)
taaa przy disco polo :/ niestety taka jest rzeczywistość polskich wesel :( się Anci nie dziwię, żeby kicać przy jakiejkolwiek popularnej muzyce muszę się narąbać we trzy dupy, a żeby kicać przy disco polo to chyba nie ma takiej ilości %%%
i tu się można pomylić ! już na moim weselu było wielkie zaskoczenie, bo tata "załatwił" nam zespół chłopcow z wojska :) jak zaczęli od doskonałego wykonania Samby pati Santany to wszystkim szczęki opadły:)
i całe wesele to była niesamowita muza, a my wtedy, młodzi ( całe nasze towarzystwo) mocno się bawiliśmy i muzyka towarzyszła nam od rana do nocy. Solista na dodatek śpiewał podobnie jak oryginał ( w zależności od utworu) . Może starzy woleliby wtedy inną muzykę, ale młodzież była zachwycona. U Zuzi była świetna zabawa( tamten wodzirej ma zamówienia na 2 lat do przodu i taki jest podstawa dobrej zabawy na weselu), muzyka głównie taka jaką młodzi wybrali czyli ta na topie, ja nawet miałam Czesława i jego "Maszynkę do świerkania", a nasze stare ,zwariowane towarzystwo( te także z naszego wesela) odtańczyło albo odskakało wzbudzając entuzjazm Anarchię z filmu 39 i pół :) . Osobiście nie przepadam za zespołami na weselach bo te często grają beznadziejnie, ale i zaliczyłam wesele, gdzie grał zespół z Akademii Muzycznej i byli rewelacyjni . Zresztą zdobyłam wtedy jakąs nagrodę za szalone odtańczczenie Everybody Needs Some..:) aqulia masz wyrażnie zbyt małe i na dodatek złe doświadczenia.
Brawo Anciu - tak trzymaj! Zyć to też bawić się , smiać, tańczyć,a nie marudzić i zrzędzić ;D
-
a zapomniałam dodać, że Zuza jako ówczesna żydofilka zamówiła wiele pieśni i zabaw żydowskich u wodzireja- i chyba te najwspanialej wciągały ludzi do zabawy, na wielkiej sali chwilami brakowało miejsca do tańca, większość była chętna do zabawy( tak około 180 osób) :)
-
O, ja też nie lubię w zasadzie wesel - z przyjemnością chodzę tylko na łemkowskie, gdzie w dużej części i tańce, i śpiewy folk :D
-
Z kim się z weselników nie widzimy czy nie słyszymy to każdy wspomina zabawę w taniec góralski. Przy "Czerwonych koralach" na różne komendy trzeba było wykonywać w parze określone figury, piszczeć (jak na góralki przystało) czy tupać. Z czasem ich tempo narastało. Na hasło "baba do przodu" następowało przejście baby o 1 parę do przodu. Doszłyśmy z kuzynką do wniosku, że nasze "Mariany" weszły, już w wiek średni. Bo jak im się trafiła jakaś fajna "9.tka" (w rankingu ocen 1-10) to nawet na to hasło jej nie wypuszczali z objęć xhc
Tak, zespół to podstawa. Cieszy mnie też to, że coraz mniej wódy się leje.
Byle do następnego!
-
Łoj, a podczas takich zabaw to ja jednak zazwyczaj muszę do toalety ;)
Ale ważne, że Ty się świetnie bawiłaś :D
-
Łoj, a podczas takich zabaw to ja jednak zazwyczaj muszę do toalety ;)
xhc xhc xhc
Dobrze, że poszłam przed. Bo ze śmiechu łatwo by było ... się skompromitować ;-)
Amorku, jakoś się nie dziwię, że Ty konkury taneczne wygrywasz!!!
-
Anciu góralskie zabawy z góralską kapelą są świetne, byłam na takich dwóch !:)
dopiero można sobie potańczyć! :)
a zabawę " baba do przodu" też pamiętam z Zuzi wesela :)
-
Ooooo...fajowe takie muszą być. No u nas niby góry...ale górale niskopienni.
Dawno dawno temu (bliko 30 lat wstecz) na weselu mojej siostry ciotki zasiadły przed oczepinami wokół panny młodej i odprawiły swoje zwyczaje. Pamiętam jedną z przyśpiewek" Ożeń, że się ożeń jak masz mocny korzeń. Jak masz w portkach licho siedź na d... cicho!".
-
;D xhc
Do wesela się szykuję, ciekawa jestem - co też będzie zmajstrowane :D
-
Jejjjjciuuuu... mam przed sobą kilka dni dla siebie (no i 3 dla pracy, bo leniuchowanie się jutro kończy). Moi wyjechali aż do niedzieli (teściowa, małż i junior). Tylko dlaczego jest tak upalnie - nie daję rady wyjść na podwórko :-( Dzisiaj wieje gorący wiatr. Szkoda mi roślin. O rowerze mogę zapomnieć. No, chyba że po 4 rano, wtedy chłodno i przyjemnie :-)
Buziaki dla wsiech!
-
u nas też upał; dramat... Nie daje się wyjść z domu, nawet pies kategorycznie odmówił spaceru 8)
Zrobiłam sobie dzbanek wody z cytryną, miętą i lodem; przysiadłam w cieniu i próbuję pracować, czyli coś_tam pisać. Idzie opornie. Mózg się roztapia :-X
-
Bosszze u mnie 34 w cieniu !!!!
Okna zasłoniete, wiatraki chodzą a ja mokra ::((
I jak tu sie pakować do tej Chorwacji ::)
-
właśnie o 4 rano sobie dzisiaj pojeździłam, co prawda samochodem, ale przyjemnie było, bez klimatyzacji, a wschód słońca nad Warszawą i kolory przecudne,
teraz się obudziłam i rzeczywiście troszku gorąco, ale w domu jeszcze całkiem przyjemnie
-
Amadku, nie wychodź :D
Parabolko, masz zaprawę przed Chorwacją; tam będzie 40 w cieniu >:D Pamiętaj o wachlarzach, bez nich się nie da :-*
-
No i d....pa! Dojechali do Krynicy i NIE ZNALEŹLI miejscówki.... Jadą do Władka. Kolejne 135 km za kółkiem... Upsss...
-
:o Przecież po drodze K. do W. tyle miejscowości!
-
Hamaczku, nie jest łatwo, bo:
- teściowa musi mieć miejsce do spacerowania i "naludzisięgapienia"
- junior musi mieć skatepark
- muszą być gofry i naleśniki w pobliżu (to już rodzinny rytuał)
Ale...ufffff... rzutem na taśmę coś znaleźli. Z Krynicy będą mieli bliżej do Ornety (rodzinne miasto teściowej), gdzie chcą złożyć wizyty.
Dobra, ciśnienie spada...
Idę na zupkę (samotność dopinguje do czyszczenia zamrażalnika ;-) ).
-
(samotność dopinguje do czyszczenia zamrażalnika ;-) ).
uwielbiam pustą lodówkę, gdy domownicy wyjeżdżają ;D
Smacznego :)
A podróżnikami swoimi się nie martw; toż duzi chyba są, nie?
-
A podróżnikami swoimi się nie martw; toż duzi chyba są, nie? [/i][/font][/size][/color]
Zadzwonili z korków na A1. Ojjj.. Agawo, gdybyś tylko to słyszała...Już się wystrachałam, że rzeczywiście są gotowi wrócić!
Uwielbiam swoją domową samotność ze świadomością, że są i wrócą. Dzisiaj nadrabiam zaległości wnioskowe (w tle leci prezentacja o konkursie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju). I chyba pojadę z siostrą do galerii - tam działa klimatyzacja. Olej kokosowy całkowicie płynny stoi - znaczy = lato w pełni!
-
I jak tu sie pakować do tej Chorwacji ::)
a konkretnie gdzie?
-
Przede wszystkim kremy z filtrem i cienkie ,przewiewne ciuszki.Nawet wieczorami jest cieplo .Buty do chodzenia po wodzie .Chorwacja jest cudna ztx ztx
-
Do Savudriji to na Istrze, 9 km od Umagu.
Wazne, ze mnie zawiozą jeść dadzą i nic mnie nie obchodzi.
W cenie mamy całodzienna wycieczke na fish piknik do Limskiego Fiordu.
Oprócz tego basen na terenie hotelu.
-
byle po drinki daleko nie trzeba było chodzić :D
zakładam, że od basenu daleko nie będziesz się oddalać :-*
-
Parabola, życzę udanego wypoczynku! :-*
na Istrii byłam, w Puli i Rovinji
-
Do Savudriji to na Istrze, 9 km od Umagu.
Ani tu ani tam nie byliśmy. A Limski niezwykłe wrażenie robi. Udanych Cro-wakacji!
-
Parabolciu, a kiedy?
-
Jutro jadę autokarem i mam nadzieję przeżyć tą podróż ???
Mam jakiś limit roamingowego neta to sie odezwę 8) o ile moje paluchy trafią w tel w tę literę co trzeba ::((
-
A, to już - to szerokiej drogi i samych uroków xcv
-
Parabolciu - dobrych wakacji :-*
A na podróż pamiętaj o podusi pod kręgosłup i o wygodnych rozklapcianych butkach >:D Te śliczne na obcasie założysz na miejscu ;)
-
Odpoczywaj ,miłego urlopu ztx
-
Parabolka - odpoczywaj! :)
-
Parabolciu - dobrych wakacji :-*
A na podróż pamiętaj o podusi pod kręgosłup i o wygodnych rozklapcianych butkach >:D Te śliczne na obcasie założysz na miejscu ;)
Dzięki Wam !
Mamy 'rogaliki' pod głowę i zabieram kocyk bo juz byłam gdzie w tyle autokaru było zimno !!
Jade w sandałach co mają rzepę xhc więc jak co ;D
mam zamiar odpocząć ztx ... ale sie odezwę do WAS !!
-
sie odezwę do WAS !!
No ja myślę :-* :-* :-*
-
wspaniałego wypoczynku Parabolciu! :-*
-
Wspanialego wypoczynku sretan put :-)
-
No i mnie mój ulubiony pan dr wziął wczoraj z zaskoczenia. Na wizytę się umówiłam, a jakże. Ale wychodzę z gabinetu słyszę "Pani Aneto, ale na dół zapraszam, zrobimy USG". No to poczekałam.... I z ulgą odetchnęłam, że żadnych zmian nie widać...
A w listopadzie idę do endo. Bo coraz większa jestem. Z wypadających włosów to bym już yorka mogła skleić. Koncentracja do d...
Udanego weekendu kobietki!
-
dobry dr :) dobry :)
Do endo też muszę się umówić; pewnie poczekam, bo terminy u mnie nieziemskie...
-
Ancia a jak włosy wypadają w ilościach nadprogramowych to do endo trzeba tak?
Chyba muszę się też wybrać.
-
Ojjj...Agawo, bardzo dobry. Niezmienny od 14 lat. A endo umówiona na prywatną wizytę na początku lipca z terminem zaduszkowym (czyli blisko 4 mce czekania). Ale ponoć kobietka bardzo solidna, kompetentna. Na tym mi zależy.
Basiu, mam niedoczynność tarczycy. A jednym ze skutków jest wypadanie. Mam go już dość, bo zapuszczam, a one lecą, lecą, lecą. No to jakie ja warkocze zaplotę? Takie mysie ogonki...
-
Też mówię o prywatnym terminie :( nie wiem dlaczego tak niewielu jest endo?
Dobrze choć, że recepty mam wystawiane na zawołanie. Niestety choć prochy na niedoczynność biorę już ok 2 lat - nie widzę poprawy jakości włosów. Gdy się zawezmuję ;D to robię sobie tygodniową kurację oliwą, żółtkiem i cytryną - i mam wrażenie, że od tego kondycja włosów się poprawia bardziej niż od wyrównania hormonów. Jedyne co zauważyłam bardzo to poprawa stanu lokci, kolan i pięt; były masakrycznie wysuszone, a teraz wróciły na normy.
Teraz muszę się zapisać, bo badania trzeba powtórzyć...
-
Bioxsine serum jest rewelacyjne.Najlepiej kupić przez internet duzo taniej
-
Nie wiem, czy tak mało endokrynologów, czy tak mało kasy dla nich, czy trudna specjalizacja ::)
Coraz więcej problemów w tej materii i brak reakcji, by wzmocnić tę sferę (nie wem, czy o ilość lekarzy, czy kasę)
Cała nadzieja w Ukraińcach, którzy nie zdecydują się wyjechać dalej :-\
-
Odczuwamy "dobrą zmianę". Małż nie będzie miał pracy od 1 września :-(
-
i teraz dopiero się dowiedział? ::((
-
Niech występuje o odszkodowanie, podobno 6 pensji się należy
Wnuk też odczuł dobrą zmianę. Do czwartej klasy pójdzie do innej szkoły, która dotąd była gimnazjum, a teraz została zmieniona na podstawówkę (losowo przerzucili kilka trzecich klas) :-\ i synowa będzie każdego z chłopaków odwozić do innej szkoły :(
-
Nie da rady: umowa zawarta do 31 sierpnia. Więc iedo muszą informować. A zmiany w oświacie sprawiły, że musiało być opublikowane ogłoszenie o pracę. Ponad 70 kandydatów. Nie ma co kryć: byli wśród nich ci z dłuższym stażem...a w czerwcu nic nie wskazywało na takie działania.... trudno. Jakoś damy radę.
-
>:(
-
Noo masakra !! ... >:(
Współczuwam kochani :-*
-
K...wska "dobra zmiana" wszystkim dopiecze .Ancia współczuję ::((
-
Podobno szykuje się generalnie sporo pozwów zbiorowych, bo wciąż głoszono, że zwolnień wśród nauczycieli nie będzie, a jednak jest sporo...
Nie załamujemy się jakoś wielce (ufff...), bo jest alternatywa. Małż może wyskoczyć na kilka m-cy do Anglii z naszym kuzynem. Może też wrócić za kółko (trasy TIRem). To na pewno nie ten standard pracy, ale jak się nie ma co się lubi...
-
oj będzie się działo! niech tylko rok szkolny się zacznie! a tak obiecywali, ze nikt ze szkolnictwa pracy nie straci! tere fere kuku
Anciu trzymam kciuki by się wszystko odmieniło na lepsze :-*
-
Ancia :-*
-
A tak generalnie to Wy już gotowe do nowego roku szkolnego, hę?
Sierpień dał mi popalić. Zastępowałam koleżankę, a więc 5 dni pracy w tygodniu (zamiast 3). Koniec budowy, podręczniki, rekrutacja, zamówienia, wnioski last minute wysyłane z UMiasta...Jakoś nie czuję się w ogóle wypoczęta.
PS. A propos last minute. Dzwonił małż. Zaciśnijta kciuki! Póki co tyle tylko mogę powiedzieć. Inne mięśnie też warto zaciskać ;-0
-
:0ulan: :0ulan: Zaciskam!!!
-
zaciskam, coby dobrze wszystko poszło ✊️
u mnie początek roku jakiś inny, nie ma kogo szykować, tak dziecka wyrosły :-X
-
u mnie początek roku jakiś inny, nie ma kogo szykować, tak dziecka wyrosły :-X
Pamiętam ten moment (u mnie równoczesny) - było rzeczywiście dziwnie, bo poczułam się uwolniona ;)
-
trzymam Anciu! :0ulan:
-
trzymam kciuki a nawet pośladki :) ;D
-
też zaciskam co się da :-*
-
I ja zaciskam kciuki!
-
Ojjjj..kochane. Długie to będzie ściskanie/zaciskanie. Bo może nawet do 31 sierpnia...
Ale, ważne, że "piłka w grze".
Udanego weekendu. Nasz już niezgodny z planem - 4 godzinna ulewa skutecznie pomieszała plany wycieczki rowerowej i zbierania jeżyn na łąkach (mokre do niczego się nie nadadzą).
-
Wiatr szybko osusza a będą świetnie umyte miękką wodą.
-
Poszliśmy dziś w las. Pięknie, zielono, gorrrrrącoooo. Wiadro gotowe na grzybobranie, małe wiaderko na inne daru la(o)su.
Rezultat? Kilkanaście fotek, 2 maleńkie kleszcze przyniesione na nogawkach, garść wrzosu na herbatę, 1 (słownie: jeden) dorodny czerwony kozak, pot na doopie (ale jakoś tłuszcz się nie topił), banan na gębie i spalone ponad 300 kcal.
Kiedyś przyszło mi do głowy, że przecież taki ładny nie może rosnąć tylko dla radości oka i wskazywania, gdzie szukać maślaków ;-) No więc poszukałam. I wbrew zabobonom, że wrzosu się do domu nie przynosi, bo to się smutek ściąga zebrałam co nieco. A pod linkiem info o dobrodziejstwie wrzosu:
https://www.doz.pl/czytelnia/a1669-Kwiaty_jesieni_8211_wrzos
Lubię takie niedziele. A teraz wieje jakby się ktoś powiesił, więc pewnie w nocy przyjdzie ulewa.
-
A u mnie dziś (i jutro ;) ) na obiad duuuuużo maślakowego sosu :)
Dzięki tatu memu :)
Wrzos świeże, leśne powietrze też są ok :)
-
Pierwsze słyszę, że wrzos przyniesiony, może "przynieść" smutek. mam go zawsze w wazonach, w czasie kwitnienie, a i na zimę jeden bukiecik zasuszony, a o innych dobrodziejstwach (oprócz miodu) poczytam, dziękuję za link
-
Oooo... różnorodne wierzenia w ludzie funkcjonują http://ifeon.blogspot.com/2013/09/wrzosowe-i-inne-kolorowe-zabobony.html
-
Kciuki można puścić. Dzięki za nie. Niestety doopa :-(
-
Szkoda :( :-*
-
>:(
-
ech, z tą pracą :(
:-*
-
przykro...moze to nie miała być ta...
-
::((szkoda
-
Nasza mama skończyłaby dzisiaj 82 lata. Wciąż mi za nią tęskno. Ale coraz mniej. Dochodzę do wniosku, że przekroczyć 80.tkę to chyba byłoby cud ... w naszej rodzinie niewiele było takich osób. Szkoda mi juniora, bo w zasadzie ma tylko 1 babcię (ani jednego dziadka, żadnych pradziadków). I że nie ma wspomnień z tym związanych. Ale jeśli już ma to to, że jak był z dziadkiem Romkiem (moim tatą) to się samochodzik pod komodą zapalił ;-) I że dziadkowie chorowali...
-
:-*
przytulam...
-
Anciu, gdy się urodziłam, żaden dziadek już nie żył, a co dopiero pradziadek :(
Nie mam pojęcia, czy mi dziadka brakowało, bo nie poznałam jak to jest być z dziadkiem
Junior, być może będzie miał podobnie
-
Zrobiłam na żądanie gina badanie markera CA125. Wyszło podwyższone (ale ociupinkę). Więc położył znów na leżankę i skrupulatnie obejrzał tędy i owędy jajniki. I nakazał zrobić dla pewności test RAMA czy RAMY. No to zrobię...
-
dla spokojności trzeba :-*
No to się badamy...
-
test ROMA
jak ociupinkę powyższony, to dla świętego spokoju tylko - ale spokój ważna rzecz :)
-
Zachciało mi się grzybów. W sensie - zbierania. Więc popołudniu pojechaliśmy. Ale w lesie już koło 18 robi się ciemno. Zwyczajowo małż hasa po lesie, a ja leśnymi ścieżkami (znanymi mi). I od czasu do czasu nawołujemy się. Ze względu na szarówkę ustaliliśmy, że przesuwamy się już w stronę krańca lasu (gdzie we wsi zaparkowaliśmy auto). I sobie powolutku zbieraliśmy. Tak było i tym razem... do czasu. Do czasu, gdy małż przestał odpowiadać na moje zawołania. Wróciłam w głąb kniei, wołam - nic, cisza. Jeszcze kilkadziesiąt metrów wgłąb, wołam...cisza. Jedyną komórkę w plecaku miał małż... Uznałam, że może jemu szybciej poszło i wrócił do auta (szukając mnie). Ale przy samochodzie go nie zastałam. Weszłam więc do sąsiadującego domu i poprosiłam o możliwość zadzwonienia. Abonent jest czasowo niedostępny... Doopa mi się zmarszczyła, na niebie coraz ciemniej i a ja z duszą na ramieniu i nożykiem w prawej dłonie biegiem z powrotem do lasu. Po jakichś 2 km wołam - cisza... Kolejne metry przeszłam - cisza. Myśli coraz czarniejsze - zawał, udar, leży i się nie rusza. ...I kolejne... jest, słyszę, że woła... I nawet zbliża się... "Ancia, ja do takiego lasu doszedłem, że tu pięciu znalazłem, tu ośmiu, to trzech (w małżowskiej rodzinie tak jakoś dziwnie te liczebniki odmieniają)...Zobacz, całe wiaderko mam!!! No i w końcu zgubiłem się, bo tam jeszcze nigdy nie byliśmy"... I wtedy złapał mnie wqurw... >:D
No, ale w sumie to dobrze, że się odnalazł. Dzisiaj miał jechać na połów dorsza do Władka, ale za duże fale i kutry nie wypływają.
Spokojności w weekend Wam życzę.
-
No, ale w sumie to dobrze, że się odnalazł.
;D ;D ;D
Na dorszach zagubi się innym razem :P
-
"Ancia, ja do takiego lasu doszedłem, że tu pięciu znalazłem, tu ośmiu, to trzech (w małżowskiej rodzinie tak jakoś dziwnie te liczebniki odmieniają)...Zobacz, całe wiaderko mam!!!
pewnie to z szacunku:
pięć podgrzybków, ale już pięciu prawdziwków ;D ;D ;D
-
No i grzybów nazbierał ztx ztx
-
A kto się teraz bez telefonu wybiera na takie eskapady. To nie wina męża, tylko Twoja, że nie miałaś swojego telefonu.
-
A kto się teraz bez telefonu wybiera na takie eskapady. To nie wina męża, tylko Twoja, że nie miałaś swojego telefonu.
Miałam. Był w plecaku małża. On nie zabrał swojego co by nie dźwigać.
-
xhc xhc xhc Ja jak się wybieram z mężem, to jeśli nawet on zabiera ze sobą klucze od domu, to ja i tak swoje mam, nawet jak jedziemy moim autkiem i razem mamy wracać. Wyznaję zasadę, kto z sobą nosi, ten się nie prosi.
-
Lulu, w sumie to przy braku zasięgu i tak niewiele by mi te komórki pomogły. Ale ... miałabym chociaż latarkę ;-)
-
Pogoda jest ... jaka jest. Dzisiaj rano przejmująca zimnem mgła i 3 stopnie Celsjusza...
Małż na antybiotyku. Junior na wspomagaczach i z okropnym katarem. Więc poję go sokiem z owoców czarnego bzu z dodatkiem imbiru. I sobie też zapodałam. Ale jak niuchnęłam imbir solo to aż mną zatelepało... :-X Jego aromat to mocne skojarzenie z pierwszym onko-drinkiem i wszelkimi sposobami, których się imałam, by nie "jechać do Rygi". Błeeeee.....
-
zamiast imbiru zapodaj sobie czosnek ;) będzie też ziejąco a bez skojarzeń :-*
Dziś w pracy (jeszcze nie włączyli ogrzewania ::(() ogrzewałam się namiętnie herbatkami wzmacnianymi sokiem z czarnego bzu z cytryną mnx
-
Od 48h w naszym domu, a dokładnie w garażu (a tak najdokładniej to w komorze pasa klinowego betoniarki pod jej obudową) przebywa Szybki Tosiek. Ale nie pokażę Wam foty, bo za szybki. I za dziki.
Złapany na parkingu przed biedrą. Uratowany przed przejechaniem. Przewieziony pod maską (bo mi wyszedł z pudełka i wszedł szczeliną pod schowkiem w samochodzie).
Jest cudny. Pingwinek. Nie miauczy tylko grzechocze/warczy jak dinozaur. Dzikusek okropny. Ale jak dzisiaj udało mi się go pogłaskac i wyciągnąć tu wtulił się z pełnym zaufaniem... Śmierdzi jak warsztat samochodowy (być może generalnie z kim na ten parking w podwoziu przyjechał). Mnie też czekał przymusowy prysznic.
Koty go jeszcze nie zwąchały, bo nie miauczy. Teściowa obrażona, że kolejne futro w domu. Małż przeświadczony, że na tymczasie (że znajdziemy mu dom)... A ja... zabujałam się w jego białych wibrysach <3
-
wibrasy? czyli kędziorki?
Kotek znaczy nowy?
Nie oddawaj. Jak sobie Was wybrał, to niech zostanie :) Jak się oswoi to może i nawet się udomowi?
Mój smaochód parkuje w ogródku. ZImą czasami się zdarza, że okoliczne dzikuski grzeją się w zakolach. Kiedyś z takim odjechałam. Jadę i słyszę jakby mruczenie_miałczenie. Wyłączyłam radio. Cisza. Jadę dalej. Miałczy. Zatrzymuję się. Cisza. Ruszam. Miałczenie. Halucynacje mam? W końcu zajarzyłam o co może chodzić. Wyciągnęłam biedactwo. Przestraszone bardzo czmychnęło natychmiast.
Od tamtej pory zanim wsiądę do samochodu obchodzę go kopiąc w koła i robiąc hałas; z nadzieją, że wypłoszę...
-
Wibrysy, czyli potocznie zwane wąsami.
-
Aaaa, to to :D
-
Tosiek jest ... Tosią :-(
Raczej nie będzie szans na dokocenie chałupy. Póki co byliśmy u lekarza, bo kicia kicha i łzawią oczka. Ale to na szczęście przeziębienie a nie koci katar.
-
a kastracja-sterylizacja?
-
a kastracja-sterylizacja?
To obowiązkowo. Bez sterylki nawet by nie mogła być kotem wychodzącym z domu. Ale generalnie raczej nasze dwie kocice nie przyjmą kolejnej baby do swojego grona.
-
uuuuuuuuuu to szkoda, miałby kotek raj u ciebie :(
-
widziałam na fb, Tosia jest piękna
-
Tosia mnie urzekła... Ile ona ma? W sensie wieku? Zastanawiam się, czy jest szansa, żeby nasza ja zaakceptowała...
Męża może bym jakoś przekonała. Nie wiem, jak, ale coś by się wymyśliło ;)
-
Reni,
mała robi się coraz mniej dzika. Wczoraj byłyśmy u nieludzkiego lekarza i ta cały czas w poczekalni mruczała w pudełku.
Utyła całkiem mocno. W poniedziałek ważyła 800 gram, a wczoraj 950. Jest maleńka. Niby 8-9 tygodni. W zeszłym tygodniu to była kupka nieszczęścia. Teraz zaczyna wyglądać jak kotek.
Małż przebąkuje, że może by ją zostawić....
Ale najważniejsze jest zdanie starszych futer. Wczoraj Fiśka podczas nieobecności naszej i młodej wparowała do garażu na obwąchanie ;-)
-
Jakby futra powiedziały "nie", to będziemy myśleć.
-
zastanawiałam się, co ten doktor zrobił, że zasłużył na określenie "nieludzki" ;D
-
Kocham koty ,miałam teraz niestety przez te częste rozjazdy nie mogę sobie pozwolić
-
Kelu jej chodziło weta, no koci, psi lekarz. :D
-
wiem :D domyśliłam się :D Ancia dba o sprawność ;) moich szarych komórek ;)
-
wiem :D domyśliłam się :D Ancia dba o sprawność ;) moich szarych komórek ;)
Dokładnie. To nie moje. Zasłyszane (wciąż) w Trójce. I bardzo się spodobało.
Byłam w czwartek na USG cycka. Ponieważ oczekiwanie mocno się przeciągało (w jednym gabinecie młody dr bada pacjentki z umówiownym terminem oraz te, które po mammo wymagają USG, oraz biega na biopsje), wiec po godzinnym opóźnieniu wprosiłam się do gabinetu. No i chyba dobrze, bo zbadał mnie pani dr, która opisuje fotki z mammo i USG. mam nakaz pójścia na rezonans. Szybko. Bo w cycku różności i niektóre się nie podobają. RM mam zrobić pomiędzy 5 a 12 dniem cyklu. Ciekawe jak mam tego dokonać z 3 miesięczną rezerwacją i nieregularnymi "wizytami ciotki"...
-
Co się ci lekarze wszystkich uczepili !!!!ancia a nie mogą dać skierowanie na pilny ?
-
To naprawde bedzie wyczyn przy naszej sluzbie zdrowia. Byle nie dali terminu za pol roku...
-
Co się ci lekarze wszystkich uczepili !!!!ancia a nie mogą dać skierowanie na pilny ?
Zobaczy sie. W sumie wiosną dostałam się na RM wątróbki w ciągu 3 tygodni.
Cudownej niedzieli Wam życzę.
-
Ostatnio na fb widziałam skierowanie na badania do endokrynologa na WRZESIEŃ 2025 rok ::(( tak tak 2025 przecież przez te 8 lat to można ze 2x ::((it
-
Na prywatną wizytę o polecanej pani dr czekam ponad 4 m-ce...
Chory ten system zdrowotny i tyle. Zobacz co jest z kolejkami na operację oczu... Ludzie zapisują się i czekają latami, bo być może będzie potrzebna.
-
Ja do mojego gin też zapusuję się 4-6 miesięcy przed ( do innych jest to dużo krócej) ale jak jest sprawa pilna to przyjmie natychmiast ( nawet nastepnego dnia)
-
Dowód na istnienie felinoterapii... Tiaaaa.. Albo: Historia Tosi, która doopę juniorowi uratowała ;-) A było to tak: od zeszłego tygodniu junior sobie grabiła (nie powiedział o kiepskiej ocenie - a ona do czwartku wpisana do dziennika elektronicznego, o planowanych sprawdzianach (a na ten tydzień tylko 2 i 2 kartkówki), nic się nie uczył - bo przeciez nie musiał). Więc wczoraj w drodze powrotnej do domu zapodaliśmy sobie pogadankę. Junior w takich chwilach wpada w czarną rozpacz (jaki ja jestem gupi, do niczego się nie nadaję, za karę nie tknę kompa przez 2 mce, etc.). Weszliśmy do domu i do dyskusji przyłączył się małż, który ma silną alergię na juniorowy język jaskiniowców (wrrrrr, wr!, wwwwrrr). Junior już miał wchodzić do pokoju i zamachnął się by trzasnąć drzwiami, wqrwiony małż za nim z odpowiednim komentarzem. I pewnie zakończyłoby się niezłą aferą gdyby ich wzrok nie padł na rozanielone spojrzenie kucającej Tośki... spod której wypływała kocia Huang He ::((
-
Tośka wie, jak się zachować xhc
-
:D :D :D
-
sprytna Tosia, ma już wielbiciela w kieszeni ;D
-
No, to cytuję: Tkanka gruczołowa niejednorodna z cechami dysplazji włóknisto-torbielowatej z dość licznymi torbielami o śr. do 7 mm. Poza tym w tej piersi na godz. 3 w odl. 40 mm od brodawki hypoechogeniczne ognisko o śr. 8 mm w zróżnicowaniu gęsta torbiel. Podobna zmiana w tej piersi na godz. 1. Przed ewentualną BG zwłaszcza zmiany na godz. 3 wskazany RM piersi - BIRADS 4a.
Udało mi się umówić na RM już 7 listopada (a więc i szybko i na dodatek w tych wskazanych dniach cyklu, czyli między 5 a 12).
16/11 wizyta u mojej pani dr (już będzie wynik).
Trzymajcie kciuki co bym 26 listopada ze spokojną głową do Polanicy wyjechała.
-
trzymam!
że też spokoju nie może być nijak...
taki los >:(
ale opis dość spokojny, torbiel ma inny obrys niż te zmiany złośliwe, co pewnie na usg wyraźnie widać - trzymajmy się więc wersji z torbielą!
-
no kurna, ciągle coś :(
trzymam, żeby torbiele zostały torbielami
-
powtarzam za dziewczynami- kurna mać, spokoju nijak ni ma >:(
maja być to torbiele, które sobie znikną i koniec kropka, kciuki już zaciskam i przytulasy ślę na te stresy :-* :-* :-*
-
Ancia 8) działasz błyskawicznie i chwała Ci za_to :oklaski: mniej stresu będzie !
Trzymam kciuki za spokojną głowę i wyjazd :D ... sciskam :-*
-
:-* :-* :-*
-
:0ulan: :0ulan: Ancia za potwierdzenie pomyślnego wyniku!!! ( bo z opisu jest ok a RM dla pewności) !!!!
-
Dzięki kochane. Wiem, że w cycku mnóstwo grudek (najbardziej wyczuwalne po jajeczkowaniu). Te mała 7 mm zaniepokoiła i dr od USG i moją... Zobaczymy.
Ale wkurzyłabym się, gdybym po raz trzeci nie mogła pojechać do sanatorium. To znaczy: nigdy nie byłam. A to moje trzecie podejście.
-
Do trzech razy sztuka, więc tym razem udac się musi! A to małeństwo to najlepiej niech przed rezonansem zniknie :-*
-
Ancia, trzymam kciuki za dobry wynik RM
:-*
-
I_ja, i_ja :0ulan: :) :-*
-
Lepiej, że lekarka czujna, niż by miała pewność bez dobadania. Niewielu tak robi
Potrzymam kciuki, żeby to było byle co, a teraz spokojności życzę :-*
-
Łapią mnie jakoweś schizy. Bo od kilku tygodni funkcjonuję jak 4 lata temu: schudłam, często boli mnie głowa, co weekend choruję... Pokiełbasiło mi się z okresem i dzisiaj nie mogłam pójść na USG do mojego gina. Cyc ostatnio bolał jak cholera. I coś wysięka żółtawego z brodawki. Ale zalało mnie znacznie wcześniej niż zwykle... I tak planuje Polanicę. I kupuję torbę co by zimowe ciuchy się pomieściły. I bilet chyba nawet kupię bo można na autobus już dzisiaj kupić...
Czy czekać do wyniku rezonansu...
Do koperty taki nastrój.
Ale na spotkaniu z Olkiem Dobą wczoraj było super.
Na widowni był kilkunastoletni (może z 10, 11 lat) chłopiec. Cały czas głośno komentował film. Wyrywał się z pytaniami. I cały czas chodził za panem Olkiem po widowni. A że ten mocno gestykuluje, wiec młodzież została ostrzeżona, ze może oberwać niechcący. Odsunął się wiec o jakieś 10 cm dalej.
-
Wysiękanie by mnie takowoż martwiło. A ten wynik to kiedy (rozumiem, że cyckowy)?
Nie no, torbę pakuj, oczywiście że :-*
-
Ale wcześniej już Ci sie tak wysiękało?
-
Czasami wysiękało. Chyba tak przed okresem. 7 listopada ma rezonans. 16.go idę do lekarki.
W nocy zaczęło lać jak cholera. Głowa przynajmniej mniej boli (tzn. czuje jakby mnie ktoś wczoraj bejsbolem nieco potraktował).
Udanego weekendu kobietki z...dłuższą nocką. Czy krótszą? I może to być nasza ostatnia taka noc w życiu!
-
Dłuższą, dłuższą :)
Tylko potem kicha, bo o 5 popołudniu będzie ciemno, brrrrr >:(
Ancia, wysiękanie może się brać z wysokiej prolaktyny, badałaś kiedyś?
Trzymam kciuki, coby nic złego się nie działo. Schudłaś może przez te choróbska, co Cię nękają co chwilę.
-
Reni, nie, nie badałam. Może czas na to.
To, że schudłam to mi akurat nie przeszkadza. Bo przy wzroście 162 cm 67 kg żywej wagi z jednym cyckiem to za dużo. O dużo za dużo. A pamiętam, jak wróciłam z pierwszych warsztatów nopasarakowych i zobaczyłam na wadze po raz pierwszy w życiu (poza ciążą) 64 kg ;-)
-
Anciu, Ty koniecznie zbadaj tarczycę, bo mnie w tym moich teraźniejszym chorowaniu, gdzie też meldowałam schudnięcie, kazali tarczycę też obejrzeć i zbadać TSH,
wynik mam OK, czego i Tobie w sprawie cyckowej życzę mocno_mocno!!!
i za Polanicę zaciskam kciuki! :-*
-
Leczę niedoczynność. A 2 listopada idę do (ponoć najlepszej w Kielcowie) endokrynolog.
Dobrze, że u Ciebie dobrze, mag!
-
może wpadłaś w nadczynność, jeśli bierzesz hormony
zrób badania
-
Ancia, też trzymam kciuki za Ciebie. U mojej kuzynki przy wysięku z piersi po licznych badaniach (biopsja też była) stwierdzono gronkowca! Dobrze, że działasz. Przytulam
-
Badania tarczycowe ma zrobić lekarka (ta nowa, 2 listopada), wiec zobaczymy. Gronkowiec...w sumeie to już kiedyś hodowałam złocistego, wiec kto wie.
Dzisiaj zjechała moja słoikowa siostrzenica, trochę gadałyśmy. Jej rówieśnice (ca 27-28 lat) i ciągle coś: a to kłopoty ciążowe, 2 mają już podcięte szyjki macicy, jedna z nich zdiagnozowanego guza 5 cm na jajniku (mama Amazonka pracująca na onkologii). Dzieci z okropnymi alergiami, AZS... Coraz słabsze te pokolenia nam rosną :-(
Udanego weekendu kochane!
-
Na gronkowca złocistego najlepsza autoszczepionka.
-
No to dotarłam do pani dr. Źle zrozumiałam, że badania zrobi ona podczas wizyty. Więc krew muszę zbadać. Ale była zaskoczona, gdy pewnie oznajmiłam, że nie mam Hashimoto. A już zeszłoroczne badania na to wskazywały: atpo wzrosly z 2 w 2015 do 25 w 2016r. No i widok tarczycy na usg nie pozostawia złudzeń.
Pani dr okazała się być... kociarą. I to taką, że ja to pikuś.
A dzisiaj w końcu dotarłam do fryzjera. Ale mi dobrze: ufarbowana, ostrzyżona, odzywiona w saunie...superrrr....
-
witam w grupie tarczycowych i hashowych
jakie zalecenia dostałaś?
-
pewnie będziesz łykać eutyrox ?
-
Dziewczyny, ja z niedoczynnością już od 2 lat (i na euthyroxie). Wyszło przypadkiem (rok po zakończeni onko terapii), gdy pani dr opiekująca się Amazonkami robiła nam badania ile paskud w nas zostało po chemii i radio. 2 lata temu euthyrox 0,125, od roku 0,25. A jaka będzie teraz nie wiem, bo najpierw te badania z krwi muszę zrobić.
No, ale cieszyło mnie, że to jednak tylko niedoczynność bez Hashi...
-
Oczywiście... latami tablety. Kiedy marchew, szpinak, kiełki (przyładowanie A, C, E)...dużo ruchu na świeżym powietrzu...ograniczenie herbaty, kawy i alko, dałyby "zdrowszy" i podobny efekt 8)
No i jod...wiadomo. Czyli dorsz, mintaj, halibut.
2 lata na euthyroxie...i co, ciągle niedoczynność? No...zajebiście skuteczne to leczenie 8)
-
Perła, bo tego się nie wyleczy. Syntetyczny hormon to dla mnie na bank nie jest szczyt marzeń. Z jednej strony jego łykanie ma oszukać tarczycę i zapewnić jej wystarczający poziom hormonu do prawidłowego funkcjonowania. Z drugiej - dawka syntetyku ogłupia tarczycę i ta czuje się zwolniona z potrzeby produkcji (po co ma się męczyć, jak jej pigułe co dani daję)....
Ale odstawiłam kiedyś na prawie 2 mce piguły....koszmarne 2 mce :-(
Jod pobieram. Wyniki badań z krwi pokażą czy coś to dało. Ale w sumie to moje TSH, FT3 i FT 4 są w normie. Więc w sumie nie do końca pojmuję niedoczyność. Tylko te przeciwciała za wysokie... Czyli nie do końca mam we łbie dobrze poukładane, skoro choroba autoimmunologiczna się doczepiła.
-
Skoro wyniki dobre, to na jakiej podstawie wiesz, że masz niedoczynność ??? Samopoczucie ???
Dobry endokrynolog może poukłada, czego Ci życzę :-*
-
Perła znam dwie osoby u których problemy z tarczycą łącza się z problemami z nadnerczami. I to wcale nie jest takie hop siup do leczenia, bo oba te organy działaja antagonistycznie i leki na poprawe jednego szkodza drugiemu. Obie te osoby lecza sie naturalnie, miedzy innymi przyjmuja hormon z wysuszonej tarczycy bydlecej. Dla mnie w tym ukladzie syntetyk wydaje sie bardziej etyczny, nikogo sie nie zabija do jego produkcji. Wierz mi, gdyby mogły to wyleczyc marchewka i kiełkami na pewno skorzystałyby z takiej opcji, chodzą do najlepszych naturopatów w USA.
-
Używasz hasła " marchewka i kiełki"..to takie derpecjonujące. Dobrze wiesz, że myślę o dbaniu o zdrowie w szerszym, holistycznym ujęciu.
Śmiejcie się z Natury, ona chyba właśnie kiwa palcem... ;)
-
Śmiejcie się z Natury, ona chyba właśnie kiwa palcem... ;)
Daleka jestem od naśmiewania.
Szkoda, że nie robiłam nigdy usg tarczycy przed chorobą. Wtedy byłabym pewna czy prawy (maleńki i niepracujący) płat to "zasługa" szerzej zakrojonej radioterapii (musiał przypalić nieusunięty węzeł z komórkami rakowymi), czy też dysproporcje były już wcześniej.
Dana, no właśnie się zastanawiam czy skoro wyniki mam OK (w normie TSH, i FT'y) to czy hormon musi być. Lekarze przepisują... łykam...
Póki co to muszę zminimalizować Hashi. Bo na to mam większy wpływ niż na samą tarczycę.
A w tym pomóc może zmiana nawyków. http://otwarte.eu/landings/hashimoto_poradnik/pdf/Hashimoto_fragment1.pdf
-
Anciu wiesz , że ja wraz z Zuzą przeszłam drogę przez hashimotową mękę !
Monitorowane miała wszystkie wyniki, wszelakie usg przez kilka ładnych lat ( od czasu dojrzewania były problemy z miesiączkami, owulacjami itp.) . Dokładnie obserwowałyśmy jak rośnie antyTPO, jak zmieniają się wyniki tarczycowe chociaż nigdy nie miała złych. Kobieta w wieku rozrodczym powinna mieć około 1,5 tsh ( a norma jest do 5).POtem pojawiło się już antyTPO przekraczające normę, a TSH takie sobie i już wiedziałyśmy po kolejnym USG, że najprawdopodobniej to niedoczynność i Hashimoto. ( tarczyca wchodzi w stan zapalny i zostaje tak już do końca zycia, zanika ) Eutyrox dostała jednak dopiero kilka lat później, może po dwóch ? W pewnym momencie, gdy już wszystkie objawy się nasiliły , po miesiącu już było widać działanie leku. W ciązy miała zwiększane dawki bo TSH musi być niskie.
TY masz teraz dobre wyniki bo widocznie dawka ci służy. Spróbuj odstawić to za dwa, trzy miechy zobaczysz jak się zmienią ( nie mówię o samopoczuciu bo to jest indywidualne). Zuza próbowała diet zaleconych przez medycynę niekonwecjonalną, ja ją pilnowałam, gotowałam , cudowałyśmy ze wszystkim- ani drgnęło.
Zuza wprawdzie jest na forum osób które probuja się tak ratować, leczyć, czasem rzeczywiście coś się zmienia i wyniki się poprawiają , antyTPO się normuje, ale nigdy tarczyca nie wróci do pełnej zdrowotności. Jej endo ( która tez posiłkuje się rózną wiedzą) twierdzi, że ma takich pacjentów którym się poprawia czasowo ( głownie wyniki) z różnych powodow- diet, sportow itd. ale także i bez dodatkowego działania. Uważa też, że są takie okresy w życiu, gdy nagle choroba odchodzi , wydaje się , że wyzdrowieliśmy( i to bez specjalnych powodow, dodatkowego działania), niestety najczęściej wszystko po jakims czasie wraca. 90% osób z niedoczynnoscią to hashimotowcy , a te 10 to ci, którzy np. nie wiadomo dlaczego miewają guzy tarczycy, osoby po usunięciu części płata itp.
Diety , czy nowego, polecanego stylu życia zawsze możesz spróbowac ze świadomością, że robisz coś dla siebie . Sama przekonasz się jak jest. Trzymaj się zdrowo i z uśmiechem :-*
-
Używasz hasła " marchewka i kiełki"..to takie derpecjonujące. Dobrze wiesz, że myślę o dbaniu o zdrowie w szerszym, holistycznym ujęciu.
Śmiejcie się z Natury, ona chyba właśnie kiwa palcem... ;)
Oczywiście... latami tablety. Kiedy marchew, szpinak, kiełki (przyładowanie A, C, E)...dużo ruchu na świeżym powietrzu...ograniczenie herbaty, kawy i alko, dałyby "zdrowszy" i podobny efekt 8)
No i jod...wiadomo. Czyli dorsz, mintaj, halibut.
2 lata na euthyroxie...i co, ciągle niedoczynność? No...zajebiście skuteczne to leczenie 8)
Myslę raczej, że to Ty deprecjonujaco wyrażasz się o osobach, które stosuja inne metody niz Ty bys wybrała. "Marchewke i kiełki" wzięłam z Twojego postu. Napisałam też o ludziach leczących sie holistycznie. Jedna z nich leczy sie już 6 lat, druga 2. To też "zajebiście skuteczne" w takim razie, bo żaden z ich speców im nie obiecuje, że kiedykolwiek będą żyć bez tych hormonów, enzymow i innych takich. A koszt ich jest duuuużo wyższy niż tych "okropnych syntetyków" 8)
Ancia, w Polsce wszyscy w jakims stopniu jesteśmy ofiarami spóźnionej akcji podawania jodu po Czernobylu. Stąd ogromna epidemia Hashimoto i innych problemów tarczycowych. >:(
-
Dana, no właśnie się zastanawiam czy skoro wyniki mam OK (w normie TSH, i FT'y) to czy hormon musi być. Lekarze przepisują... łykam...
Moja endo twierdzi, że TSH powinno być około 1 i mówi o niedoczynności tkankowej, bierze pod uwagę nie tylko wyniki badań, ale inne oznaki niedoczynności. Po operacji usunięcia płata przez rok próbowałam wyleczyć niedoczynność dietą (bez glutenu, nabiału), TSH rosło, a ja czułam się coraz gorzej. Dopiero kiedy dostałam letrox, zaczęłam wracać do żywych.
-
Ja tam nic nie chcę. Zastanawiam się. Nie jestem brajo taka mądra, jaka Ty.
-
Haschimoto to przede wszystkim problem genetyczny.
-
No ale chyba też, kiedyś powstał na skutek dysfunkcji "naturalnej"? Chyba człowiek nie jest zaprogramowany (czy wg innych stworzony) z walniętą tarczycą? Zastanawiam się, czy organizm da sobie radę z syntetykami na dłuższą metę? I dalej takie tam bla bla bla i srutu tutu z mojej strony.
I generalnie, niech żyją recepty ze stemplami na wszystko!
-
Z walniętą tarczycą nie,ale z walniętym genem tak.Wtedy jest duże prawdopodobieństwo zachorowania przy DUŻEJ "pomocy"czynników zewnętrznych.
-
Natalia, nie jestem przekonana co do tej genetycznosci. Żadna ze znajomych mi osób z Hashimoto nie ma w rodzinie osoby chorej, chyba że tu na forum u kogos nie doczytałam. Parenaście lat temu w usg wyszło mi coś na tarczycy, endo powiedziala, że to ślady po zapaleniu. To znaczy, że zdarza się, że zapalenie samo mija.
Perła, organizm który zniszczy swoja tarczycę nie da sobie rady bez hormonu z zewnatrz. To zupełnie inna sytuacja niż niedobór witamin, gdzie mamy wybór czy próbowac dietą czy brać suplementy. W Hashimoto sama obecność hormonu powoduje, że organizm niszczy tarczycę. Im wiecej hormonu, tym szybciej. Ale niestety nie można po prostu odciąć całkowicie tego hormonu, zeby organizm ochłonął i zrozumiał, że robi błąd. Bo bez hormonu nie ma życia. Na razie nikt nie znalazł sposobu jak powstrzymac ten diabelski krąg i metody alternatywne nie sa tu wyjatkiem.
-
Zuza ma 8 koleżanek z Hashimoto!! to jakaś plaga, albo po prostu wreszcie potrafią to diagnozować!
Natalio ja mam piękną tarczycę ;) ( tfu , odpukuję niech tak zostanie), Olek ma wprawdzie jakiś guzek na tarczycy, sprawdzany, kontrolowany, ale nic więcej .
Tez to się nie potwierdziło u koleżanek Zuzi, ale czytałam, że to genetyczne.
Braju wiem, ze stan zapalny w Hashimoto wygasa jeśli tarczyca uległa już zniszczeniu. A do stanow zapalnych może dochodzić z różnego powodu i często mijają np. stan zapalny poporodowy.
-
U mojej synowej prawie wszystkie kobiety w rodzinie maja Haschimoto,koleżanka ma i jej rodzeństwo.Lekarz endokrynolog ( moja sąsiadka) twierdzi ,że to genetyczne.Amorku zawsze musi być ( jest ) jakaś sytuacja zewnętrzna ,żeby choroba się odezwała. Może właśnie Czarnobyl był tym stymulatorem??? Kto wie?
-
Amorku, pamiętam jak pisałaś u Zuzi i jej "przejściach".
Natalio, nawet jeśli mam ją w genach to i tak tego już nie stwierdzę czy "po mieczu" czy "po kądzieli".
Mama miała guzy, wole, nadczynność.
Siostrzenica bardzo silną nadczynność i chorobę Gravesa Basedowa.
Innych tarczycowych w rodzinie w ogóle nie było i nie ma.
No, ale cyckowych perypetii też nie było. A ja mam mutację BRCA2 :-(
-
A tu fajne laski,dietetyczki. Kompetentne (tak mówi internet ;)) z pasją, wykształcone. I o tym eury...coś i o "marchewce". I o niewychodzeniu przez lekarzy poza schemat 8) Wysłuchałam z dużym zainteresowaniem.
I o całkowitej remisji jest. To chyba tak, jak z "naszą" chorobą nowotworową? TEŻ tego zdaje się nie można całkowicie lekarstwami wyleczyć (bo nie
byłaby nazywana śmiertelną?), tylko se w remisji być? A jednak po chemii i radio tak lubimy mówić o wyleczeniu. 8)
Choć ja wierzę , że wszystko można wyleczyć, niekoniecznie z lekarzami. No, a już nie z moimi zaiste! I pewnie tu leży problem tak ograniczonego zaufania.
Przełomem i magicznym zaklęciem było:"może sobie pani brać ten tamoksifen jeszcze przez 5, 10 lat, albo nie".
Cześć i czołem!
https://www.youtube.com/watch?v=qClTqdwsK5I
-
Ja dawno temu miałam problemy tarczycowe (chyba nadczynność, bo te T były ponad normę). Trafiłam na fantastyczną lekarkę, która po czwartej wizycie, powiedziała, że jej jest szkoda mnie, że muszę tyle dojeżdżać. Na tej ostatniej wizycie wytłumaczyła mi jak działają lekarstwa, pokazała normy, dała na zapas recepty i stałe skierowamie na badanie krwi, i na podstawie tabelki pokazała jak mam brać lekarstwo. Kazała wracać do domu i się leczyć. Jeszcze przepisała leki na noje uczulenie, jak zobaczyła mnie z tym moim katarem.
Około 4, może 5 miesięcy sama dobierałam sobie dawki leku na podstawie badań krwi i jej wskazówek. Owszem, powiedziała, że gdyby coś było nie tak, to mam się zgłosić. Dałam radę sama i do tej pory z tarczycą jest ok. Te moje przekroczenia morm nie były bardzo duże, tylko mocno skakały, raz ostro w górę, potem minimalnie poniżej normy.
-
też posłuchałam laseczek z zainteresowaniem i jak najbardziej mnie przekonuje to co mówią
ale zauważyłaś na pewno, że jednak dieta i odżywianie nie wystarczają kiedy choroba jest w ekstremalnym momencie...potrzebny jest jednak lekarz, żeby unormować organizm.....a jedzeniem dopiero należy ten stan remisji utrzymywać
tak jak odpowiednie odżywianie jest potrzebne również by nie doprowadzić do choroby....ale co kiedy ona już jest i to w bardzo zaawansowanym stadium??.....jakakolwiek choroba
organizm sam nie poradzi, bo wszystko już szwankuje
Choć ja wierzę , że wszystko można wyleczyć, niekoniecznie z lekarzami.
Perła...jak Cie lubię to muszę Cie zapytać...naprawdę w to wierzysz?
naprawdę nie pójdziesz do lekarza z gorączką 39,9 i rozległym obustronnym zapaleniem płuc?...nie wykupisz recepty , gdy np.złapiesz półpaśca albo inną francę i bedziesz się zwijac z bólu czekając na powikłania
wiem....należy żyć zdrowo aby nie dopuścić do choroby....ale to się sprawdza na Filipinach ;) albo w Amazonii gdzie cywilizacji jest jakby mniej
żyjemy w świecie takim jaki jest i wszech obecny stres zalewa nas taką codzienną dawką hormonów, że każda komórka ciała ledwie zipie
należało by nie chodzić do pracy...robić tylko to co się lubi...uprawiać marchewkę we własnym ogródku...najlepiej gdzieś w Bieszczadach z dala od syfu i oparów samochodowych
NIE DA SIĘ
co do lekarzy mam podobne zdanie...jest wielu sku%$@*^ w i naciągaczy....ale jest tez wielu , którzy wierzą w to co robią, bo w końcu po COŚ ta nauka sie rozwija
-
No właśnie róża. ..A ja kombinuję, czy jednak się nie da? Bo jak sama pięknie zauważyłaś...lekarze coś tam czasowo ogarniają, ale czy to jest naprawdę leczenie chorób do dechy.? Jasne...można brać prochy, bo chyba już na wszystko są. To czemu tak się żachamy na np.antybiotyki? Przecież to też fajnie wymyślone lekarstwo, tłucze równo, a jednak mówimy mu beee. Mnie to beee, trochę się ostatnio rozszerzyło i głupiej tabletce od bólu głowy przyglądam się dziesięć razy.
A na Twoje pytanie, czy serio nie latam do lekarzy...No jakoś nie. Na żadnej kontroli też ze dwa lata nie byłam. Kurcze...i jakoś dobrze mi z tym 😊A z największą gorączką, prostymi sposobami dawałam sobie radę. Bo takie sposoby są. >:D
Chciałabym być dobrze zrozumiana: ja się boję latać do nich z czymś tak ważnym, jak własne zdrowie. Po prostu sami mi te zupę przelali.
Ok...ja już wiem, że na tym forum ( bo czy jeszcze moim?) nie znajdę zrozumienia ze swoimi bzdetnimi dylematami. Tu nie ma na nie miejsca ...to forum eksperckie, tu się wszystko wie.
-
Perło, co Cię ugryzło ??? Myśl sobie co chcesz o fartuchach i to szanuję, i wcale mnie nie przekonasz, by nie pójść na kontrolę.
To jest Twoje podejście i dla takich jak Ty jest tu miejsce, jak i hipochondryków, co z byle czem letą do doktorów :)
I nie zapominaj, że tu też się rozwijamy intelektualnie, podczytując co przeczytać, co obejrzeć, doszkalamy w kuchni, dzielimy wrażeniami z podróży i codziennego życia ztx Obracasz się wśród wielu ludzi, ja zwykle siedzę w domu i spotkań niewiele, dla mnie forum jest też spotkaniem z Wami i leczeniem z samotności
A apropo antybiotyków: mojej mamusi dwójka rodzeństwa zmarła na zapalenie płuc, bo nie było penicyliny (lata dwudzieste) >:(
Zaraz idę do lasu z kumpelą, która ma Has.... Będę teraz mądrzejsza po przeczytaniu Waszej lektury :)
-
Nic mnie nie ugryzło. Po prostu widzę wielką ściemę, tam gdzie powinnam widzieć światło. Wcale mi z tym nie jest łatwo.
-
Perła no weż nie fochuj...przeca napisałam, że Cie lubię i dlatego pytam
w innym wypadku miała bym kole dupy czy se umrzesz na to zapalenie płuc :P
prawie 3 lata będzie jak bardzo chciałam sie wyleczyć po domowemu...czytaj bez antybiotyków... i w 3 tygodniu poszłam do szpitala
daleką kuzynkę od 4 życia roku wychowywała babcia, która w latach 50-tych po sprzedaniu krowy miała kasy tylko na jeden zastrzyk penicyliny, żeby córkę z zapalenia płuc wyleczyć...sie nie udało
ja zapalenie płuc miałam juz drugi raz w życiu...ale widac taka juz sie felerna urodzilam nie tylko w sprawie cycka ;)
i tak naprawdę co Ci zazdroszcze, że nie musisz brać antybiotyków i po fartuchach chodzić...tez bym tak chciała, ale za dużo sie do mnie przyczepia róznych zarazków/wirusów ch..wie czego.........i mój organizm sobie nie radzi
a ostatnio przeczytałam, że np. stres prenatalny ma wpływ na cały metabolizm w życiu dorosłym
jak matka chodzi w ciaży np w okresie głodu......lub ma jakieś stresujące długo utrzymujace sie przeżycia, to rodząc sie masz juz taki poziom w organizmie "czegośtam"...(nie chce mi sie biec do książki sprawdzać nazwę ;) ).......że utrzymuje Ci się przez całe życie........czyli rodząc dziecko skazujesz go na takie same zaburzenia metaboliczne jakie masz sama....itd
-
Róża...mówię Ci, trzytygodniowa głodóweczka i z bańki :) :) W końcu rok temu Nobel medyczny był z tego!
-
po 3 tygodniach to moge zapaśc na zespól odstawienia xhc
-
Perła, mam wujka, ktory jest taki "szmansko-uzdrowicielski", choć raczej na uzytek znajomych i rodziny. Od prawie 40 lat nie był u lekarza. To nie znaczy, że nie choruje. Leczy sie swoimi nalewkami, ziołami i medytacją. Czy to działa- nie wiem. Jego matka zyła prawie 100 lat, więc może byłby zdrów jak rydz nawet gdyby palił fajki i zazerał sie golonką. A jednak choc w domu zarcie nasączone energia a nad łózkiem wisi piramidka, to ciocia od wielu lat nie ma już trzustki z powodu zapalenia. Wujek tak poważnej choroby nie przechodził, więc co jest pierwsze, jajo czy kura? ;) Czy zdrowy styl zycia leczy czy może raczej pomaga utrzymac zdrowie?
Nigdy nie twierdzilam, że nie wierzę we wpływ psychiki na zdrowie, wrecz przeciwnie. Tylko nie wierzę, że w każdym przypadku wystarczy wyleczyc psyche i choroba minie. Nie, w większości przypadków trzeba zacząć od leczenia ciała
-
Ale ja mam jak najbardziej na myśli leczenie również ciała! Nie będę już tu mieszać, ale o wyleczeniu głodówką Hashiomoto też słyszałam. I boleriozy i cukrzycy...
No muszę się o tym głodowaniu jak najwięcej dowiedzieć, (bo jednak trochę się tego boję), więc cały czas słucham wykładów i siłą rzeczy docierają do mnie różne info.
I trochę jednak uderza we mnie, że system oficjalnego leczenia , to jednak niezłe grzęzawisko. Przypominam, że mam kontakt z dyrą od onko leków... zapewniam Was, to temat dla Vegi jest!
-
Nie ma co kryć, Big Pharma to biznes. Baaaardzo dochodowy biznes. A u nas kwitnie suplementacja (środek medycznego zastosowania, suplementy, etc.). Zobaczcie, skoro wydają tak ogromną kasę na samą reklamę, to ILE na tym zarabiają ???? 500 mln zł na reklamę tylko w 1 półroczu tego roku!!!! Czyli 2,7 mln każdego dnia!
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/wydatki-reklamowe-2017-rok-wzrosly-w-polsce-o-1-3-proc-mocno-w-gore-internet-i-kina-nieco-w-dol-telewizja
Czytam o diecie w Hashi... O nadnerczach... tak, kortyzol na pewno trzeba będzie zbadać...Kawy mi żal, że trzeba by wykluczyć... A jaj tak lubię... Już nawet słodycze odstawię, ale kawusię?...
Ale...jutro RM cycków i za to potrzymajcie proszę kciukasy!
-
Ancia trzymam za dobry wynik xcv :0ulan: :0ulan:
-
potrzymam! :)
-
Trzymam mocno!
-
trzymam mocno i zaciskam dodatkowo :)
ma być dobrze i będzie dobrze
-
mocno zacisnę Anciu!
-
mocno zaciskam i powtarzam : będzie "dobzie, dobzie ,dobzie" :-* :-* :-* :-*
-
Trzymam!!
-
:0ulan:
-
Kochane moje, dziękuję.
-
Trzymam za dobry wynik
-
mocno zaciskam :0ulan:
-
Ja też :0ulan:
-
Dokładam swoje kciukasy :0ulan:
-
oczywizda :-* :-* :-*
-
Zasnęłam podczas badania... To dzięki Waszym kciukom taka wyluzowana byłam!!! W tym huku, w tej niewygodnej pozycji... Obudziła mnie zdrętwiałą ręka (po stronie operowanej musiałam trzymać alarmowego buczka). Dobrze, że go nie nacisnęłam bezwiednie ;-)
Obserwowałam dzisiaj kobietki przed gabinetem (jeden gabinet i cała doba badania tylko cycków). Kalejdoskop osobowości. I wszystkie w zasadzie poza mną miały jedną cechę: a nie da sie szybciej, a po co czekać, a na co czekać, a przyśpieszyć się nie da?
A znaczna większość przychodzi bez wyniki na badanie kreatyniny, bez wypełnionej ankiety, bez podpisanej zgody na badanie. Ojjjj muszą mieć cierpliwość te pielęgniarki.
I druga rzecz, której wciąż nie pojmuję. Czytałam książkę i najjaśniej było na wprost wejścia do WC. 90% korzystających nie myje rąk.... ::((
A teraz sobie czekam spokojnie do 23 listopada na wynik, potem się szybciutko pakuję i fruuuu...
-
Spokojnego czekania na dobry wynik :-*
-
Teraz kciukasy za dobry wynik i fruu:)
-
Wczytuję się w Hashi-poradniki. I głupieję.
Niedobór selenu może przyczynić się do powstania choroby. Co jest wartościowym źródłem selenu? Choćby jajka. Ale w diecie należy je odstawić. A znów inne źródło zaleca jajka...
Należy wzbogacić dietę o wysokowartościowe tłuszcze (i polecane są orzechy). Ale inne źródło zakazuje orzechów...
http://www.ptfarm.pl/pub/File/Bromatologia/2015/nr%202/Bromatologia%202_2015%20s_%20117-127.pdf
http://www.wszechnica-zywieniowa.sggw.pl/Prezentacje/2017/Slajdy_maj_2017.pdf
Chyba póki co ograniczę zboża i nabiał. I zobaczymy.
I przypomniałam sobie o gotu-koli - fajnie funkcjonowałam po jej braniu. Czas wrócić do niej.
To tak jak z dietą antynowotworową i dietą, którą dostałam (rozpiskę) zaczynając chemię. A w rozpisce zalecane m.in. białe pieczywo. Zakazane cebula, czosnek, brokuły.
-
dokładnie tak jest i na dodatek musiałabyś mieć regularnie sprawdzane poziomy pierwiastków i minerałów w organizmie, a poniektóre potrafią bardzo się zmieniać
-
Anciu, to co ja mam powiedzieć, gdy dochodzą ograniczenia związane z insulinoopornością i jeszcze z zakrzepicą🤔
-
biedna jesteś Keluś :-*
Anciu najbogatszym źródłem selenu są orzechy brazylijskie tylko tez trzeba uważac by nie przekroczyć dawki no i najpierw sprawdzic jego poziom w organizmie
kiedyś codziennie "dokarmiałam " Zuzę dwoma orzechami ( sama tez tyle jadłam )
-
a Zuza je ostatnio jaja na potęgę i powiedziała mi, ze nie ma zabronionych
a jakie ma wspaniałe wyniki cholesterolu i trojglicerydow :D
-
biedna jesteś Keluś :-*
Anciu najbogatszym źródłem selenu są orzechy brazylijskie tylko tez trzeba uważac by nie przekroczyć dawki no i najpierw sprawdzic jego poziom w organizmie
kiedyś codziennie "dokarmiałam " Zuzę dwoma orzechami ( sama tez tyle jadłam )
przekroczyć dawkę można tylko w przypadku tabletek.Witaminy,minerały przyjmowane z pokarmem tym nie grożą
-
i tu się mylisz, szczególnie jeśli chodzi o orzechy brazylijskie trzeba bardzo z nimi uważać
Zuza miałą w nadmiarze witB12 co bardzo dziwne bo przeważnie ma się jej zbyt mało
-
Widziałam ostatnio powiedzenie: jesteś tym, co wchłaniasz.
I rzeczywiście sporo w tym prawdy, bo można odżywiać się bardzo zdrowo, ale mając dysfunkcje jelit czy generalnie układu trawiennego może się przydarzyć, że niewiele tego dobra organizm dostaje :-(
-
Po raz kolejny przekonałam się, że ilość pieniędzy jest odwrotnie proporcjonalna do posiadanego poziomu kultury. Ależ buractwo mi się trafiło do współpracy. Gdyby nie wkład roboty już włożonej i szansa na fajną prowizję za sukces to najchętniej bym nie wysłała panom skorygowanego wniosku do oceny. A projekt wart kilkadziesiąt mln zł. Od ponad m-ca jeszcze nie zapłacili za opracowanie wniosku (złożonego 6 października do odpowiedniego urzędu).
No i z innej beczki: rozliczyłam (oby) podręczniki z dotacji MEN. O ja piórkuję!!! Ale galimatias...
-
Mag pisała o swoim Ki-67. A ja systematycznie się pakuję, więc też zerknęłam. Ki sprawdzałam (60-70%). Trzymam się tego, że jednak in situ był, więc może siedział na doopie (czyt. cycku) i dalej nie poszedł. qrteczka, jestem jak szeryf. Szeryf z Nottingham ;-) No i mam własnie jakiś Nottingham Prognostic Index = 4,06p....
Ale nie sprawdzam czy to dobra wróżba czy raczej nie. Pojutrze wizyta porezonansowa. Się sporo wyjaśni.
-
dżizas ::((
się jeszcze nie zaczęłam pakować ::(( nic a nic
-
dżizas ::((
się jeszcze nie zaczęłam pakować ::(( nic a nic
Aniele, to po bożonarodzeniowym mój kolejny nieszkodliwy pierd...lec ;-) Uwielbiam się pakować NA wyjazd. Spisywać, robić zakupy, etc. Gorzej jest przy powrocie do domu - wszystko hurtem wrzucone do torby i niemal udeptane, bo się jakoś rozmnaża i nie chce zmieścić ;-)
-
:-) Odetchnęłam z ulgą, bo moja zmiana nieszkodliwa. Birads 2. Umówiona już jestem na kontrolne USG na 15 marca.
:-( Wczoraj zadzwoniła znajoma: jej przyjaciółka po biopsji cienkoigłowej z wynikiem komórek rakowych. Czekają na wizytę na onkologii
??? Jak zadzwoniłam dzisiaj z radosną własną informacją do "mojej" Magdy, to okazało się, że na jej mammo coś wyszło i ma 1 grudnia biopsję (ale skoro mój birads wstępnie zdiagnozowany na 4a okazał się tylko 2,ką, to liczę, że jej 4b po mammo też spadnie).
:-( za to moja tarczyca szaleje: FT3 oraz 4 w normie, ale TSH ponad normę 9,37 (norma 0,27-4,20). A aTPO poszalało. Norma to 0-9. 2 lata temu było 12,50. Rok temu 25,0. Teraz.... 390 :-( Nie, nie wskoczyło mi niepotrzebne zero, słownie: trzysta dziewięćdziesiąt :-(
-
C`y my nigdy nie zaznamy spokoju? Zawsze coś ::(( ::((Przytulam Ancia
-
Anciu, cieszę się z birads2 ztx
tarczyca trudna do opanowania, może powinnaś zmienić lekarza
z moich doświadczeń proponuję Ci zrobić test na nietolerancje pokarmowe, wyeliminować z diety to, co wyjdzie na +
jesz nabiał, strączki? zrezygnuj
-
Cieszę się z Tobą z dobrego wyniku ztx
a na tarczycy sie ne znam, więc nic nie poradzę. Trza pilnować i to TSH doprowadzić do ladu :0ulan:
-
super, ze jeden wynik mamy z głowy ztx
a tarczyca wariuje, Hashimoto jak nic( chociaż jednoznacznie na tę dolegliwosc wskazuje USG), nie pamiętam czy eutyrox łykasz ?
-
może powinnaś zmienić lekarza
Właśnie zmieniłam. 2 listopada byłam u bardzo dobrej, polecanej lekarki https://www.znanylekarz.pl/katarzyna-lizis-kolus/internista-endokrynolog/kielce
Wcześniej w zasadzie raz na rok badałam. A jak widać w ciągu roku nieźle się namieszało... I co ja się dziwię swojej wadze, ospałości, brakowi koncentracji.
Nabiał w zasadzie wyeliminowany. Jajka wiejskie zostały. I kapka mleka do kawy.
Strączków też już od mca nie jadłam. Ale generalnie to ja jakoś małostrączkowa. Za pomidorami tęsknię.
-
super, ze jeden wynik mamy z głowy ztx
a tarczyca wariuje, Hashimoto jak nic( chociaż jednoznacznie na tę dolegliwosc wskazuje USG), nie pamiętam czy eutyrox łykasz ?
Tak Amorku, USG 2 listopada pokazało czarno na białym. Euthyrox 25. Pewnie jak wyślę pani dr wyniki smskiem to dawka tez poszybuje w górę
-
Obawiam się, że niestety tak , ale może poczujesz się o wiele lepiej 😚
Wspominałam, że Zuzi dieta nic nie pomogła Podobno rzadko pomaga, ale warto próbować i oczywiście
-
Cieszę się że birads spadł :oklaski:
Co do tarczycy to stanowczo za mało letroxu czy eutyroxu łykasz.... setka jak nic musi być.
Przy takim wyniku kontrola co pół roku :)
Kiedys próbowałam diety tarczycowej ale wyniki po .. poszły do góry.
-
w korku i tylko tyle udaje mi sieprze zyrs
Ze dobre :oklaski:
-
Kolejny kalendarzyk będę musiała prowadzić, bo ni chu..chu nie zapamiętam: przez 5 dni naprzemiennie 25/50, następnie 50 przez tydzień, potem przez 5 dni w tygodniu 50, a w 2 dni 75. I tak do wizyty... Ale rozumiem, że do wizyty to 5*50+2*75 czy cały wykaz? Pani dr na konferencji, zadzwonię we wtorek to się upewnię.
Dzięki kochane za dzielenie mojej radochy. I tak, nie ukrywam, wciąż zaglądam do mag... i czekam....dopiero gdy tam kamień spadnie z serducha zakwitnie mi banan na gębie.
-
Anciu, świetna wiadomość z tym cycuchem, z tarczycą gorsza, ale wierzę, że jakoś z lekarką opanujecie :)
-
najlepiej kup sobie taki podzielnik na leki i od razu rodziel
dokładnie tak jak napisałaś, bo jak mniemam ona powoli chce ci dołozyć leku, czyli do naprzemiennego 25/50 nie wracasz to tylko pierwszy tydzień
( ja się miotam po domu coraz bardziej, czekam na dobre wieści od mag , ale ciśnienie moje już szaleje)
-
Ancia, :oklaski: za birads2
możesz spokojnie jechać do Polanicy :)
-
Anciu wieści super bxu
-
Anciu, cycek super, trzymam kciuki za tarczycę. Dobrze, że znalazłaś dobrego lekarza. Zawsze coś - chyba większość tak ma - jak nie urok to ...
-
Ancia, bałdzo ładny birads :oklaski:
-
lekarka chce łagodnie przejść do większej dawki
ja biorę w tygodniu 50 letroxu, a w weekend 75
a, zapomniałam, że gluten też odstaw,jeśli lubisz pieczywo, to niewiele masz możliwości - pieczywo gryczane, ryżowe, ciecierzycowe i raczej domowy wypiek, choć Ty mieszkasz w dużym mieście, to może znajdziesz dobrą piekarnię i kupisz gotowy, zdrowy chleb
ja na gryczany nie mogę już patrzeć
-
Chyba się w "większej połowie" już spakowałam.
W walichę się zmieściłam, ale nie wiem jak ją małż dotarga do auta... No i jak ja sobie poradzę z dworca do sanatorium....
W międzyczasie przygotowałam co nieco do dwóch szlachetnych paczek, poprawiam projekty (co urząd to inne wymagania), ogarniam chałupę...wieczorem pewnie padnę na pysk.
Za to jutro wieczór należeć już będzie tylko do mnie. Ale tak jakoś mniej radości we mnie niż przed tygodniem, choć akurat mój czwartek był dobry...
-
Ancia sympatyczny "KurSchaten" powinien poprawić ci nastrój.Żyje się raz!!!! ztx ztx ztx
-
ło rajuśku, wuja googla musiałam prosić o pomoc, aby zrozumieć ;-)Mówisz? ;-)
-
Przegapiłam w piątek Twój birads Anciu, bardzo się cieszę :-*
-
Ancia, miłego pobytu w sanatorium :)
-
Wiecie co, dobrze mi tu.
W domu chłopacy mają niezłą atrakcję, bo Tośka rozpoczęła ruję. Nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim stanem (starsze były sterylizowane przed pierwszą rujką, a Tośka jakoś wcześnie bardzo ją przechodzi). Więc gulgocze jak gołąb, mizia się o wszytsko, wystawia dupsko odchylając zalotnie ogon...
A ja ... mam czas dla siebie. Ćwiczę, masują mnie, pływam, spaceruję (no nie ma dnia bez 5 km na liczniku). Pijam piwo, przesiadujemy na wieczornych pogaduchach i cichej muzyczce z lat 80tych, czytam, zakończyłam produkcję kartek świątecznych, fotografuję, zachwycam się drobnostkami, trochę pracuję, bo akurat korekty do wniosków przyszły. Nie muszę kupować, gotować, myć, sprzątać....
Taaakkk... lubię sanatorium, I lubię to, że mam pokój dla siebie.
-
Też tak czuję sanatorium to super sprawa!!! ztx ztx
-
Cudownie!!!
-
I wiecie kogo jeszcze lubię? Ludzi. Takich, którzy pojawiają się na chwilę:
- panią, która co rano przysiada się na minutkę do stolika podczas śniadania by wypić świeżo wyciśnięty sok. Ma ponad 80 lat, uśmiechnięte oczy, zadziorną młodzieżową fryzurę w gołębim kolorze;
- panią Marię, która twardo stąpa po ziemi, prowadzi duży biznes, niesamowicie dba o siebie i opowiada z dystansem o chorobie, starości (nigdy bym jej nie dała 71 lat)
- pana, który z sali posiłków sanatoryjnych wpada do szwedzkiego stołu i ukradkiem ładuje kieszenie kanapkami "na zaś"
- kilkulatka z oszałamiającym uśmiechem
- przezabawną kelnerkę w La Nonnie
- uroczych kelnerów w kawiarni Bohema, którzy zapewniają, że w bezie malinowej nie ma ani jednej kalorii
I koty...
-
Anciu, super, ładuj akumulatory, odpoczywaj :)
-
Ancia po Twoim opisie 'chce' mi sie do sanatorium :D
Tak dawno nie byłam, chyba z 15 lat :o
-
Oj, tez bym tak chciała 😋
-
Anciu, w sanatorium lubię dokładnie co wyartykułowałaś. Też lubię ludzi, ich słuchać, przyglądać się i ten luz bezzakupowy, bezgotowaniowy :)
Byłam tylko raz w sanatorium, najwyższa pora, by złożyć papiery
-
A wyobrażacie sobie nopasarakowy turnus.... Ależ by było rewelacyjnie. Tyle, że musiałybyśmy wybierać tylko cyckowe ośrodki. Ciechocinku drżyj xhc
-
W Ciechocinku to bym od razu porządek na deptaku w tych straganach zrobiła. Nie lubię ich bardzo. I tego disco-polo na cały regulator nie lubię.
W zeszłym roku, gdy tam pracowo byłam, w dysput muzyczny z pewnym panem od płyt cd prowadzącym stragan tuż obok wejścia do tężni się wdałam. Znalazłam tam u niego Bodo i Sempolińskiego i Kiepurę. I kazałam mu puścić i to głośno :) Od razu tłumek się zebrał i ludziska zaczęli kupować. Pan nawet powiedział, że mi dziękuje, bo on 'nie pomyślał'. Byłam tam tylko 3 dni, ale te 3 dni atmosfera wokół tężni jakby milsza się zrobiła.
W zeszłym miesiącu, gdy tam byłam znowu - eh, disco-polo wróciło..
O zmianę nie tak łatwo.
Anciu, odpoczywaj i zdrowia nabywaj na zapas :)
-
To Ty Agawa bywasz ode mnie rzut beretem i milczysz???? ::(( ::((
-
też bym chciała
ale wg baby orzecznika nie ma podstaw, żebym dostała skierowanie do sanatorium :(
-
też bym chciała
ale wg baby orzecznika nie ma podstaw, żebym dostała skierowanie do sanatorium :(
Kelu, tu aż roi się od nauczycielek i nauczycieli. Wszyscy z narządu głosu. Mają bardzo fajną grupę i zajęcia. I kobietki takie 45+. Ale musisz pochodzić trochę do laryngologa, foniatry... Żeby była prewencja ;-)
-
To Ty Agawa bywasz ode mnie rzut
bo ja raz do roku daję się tam do roboty wynająć >:D a jak robota, to jedyna przyjemność, to godzinka spacerku pod tężniami ;D
-
Anciu, może i tak, ale czy obrzęk limfatyvzny, problemy z kręgosłupem, z kolanem, z tarczycą nie powinny wystarczyć?
-
Anciu, może i tak, ale czy obrzęk limfatyvzny, problemy z kręgosłupem, z kolanem, z tarczycą nie powinny wystarczyć?
= staż pracy. Powinny. Dla każdego rozumnego orzecznika powinny. W 100%.
-
Kelu, a ile razy składałaś wniosek na prewencje rentową?
-
raz, trzy miesiące temu
i dostałam odpowiedź, że nie ma podstaw, żeby mi przyznać sanatorium
-
Kelu, pisałam Ci wtedy, żebyś ponownie składała, może trafisz na ludzkiego orzecznika :P
-
tylko że trzeba mieć nowy wniosek od onkologa, a ja mam wizytę w marcu
-
nie musisz mieć od onkologa - ja ZAWSZE miałam od rodzinnej :)
lekarz rodzinny niech Ci wypełni
pod wniosek podłącz TYLKO ksero dokumentu ze szpitala (operacja, chemia, radio - nie pamietam co miałaś) + kopniety kręgoslup i NIC WIĘCEJ (nie ma co szastać swoimi chorobami ;)
-
Spróbuję, choć ostatnio moja koleżanka miała jakieś kłopoty z powodu wniosku od rodzinnej, życzyli sobie od onkologa, tam na miejscu
-
Kasa pusta to i ograniczenia wymyślają
-
Kelu, ja już tyle razy byłam i na miejscu to oni nic a nic nie chcą. Ja nawet swoich dokumentów nie biorę, choc piszą coby z dokumentami przyjeżdżać - dla mnie szkoda miejsca w walizce :D Niektórzy przywożą całe segregatory xhc po co? sie pytam :) po co? lekarz sanatoryjny dostaje dokumentacje z ZUSu
Wystarczy sie "nie wymądrzać" ani przed orzecznikiem ani przed lekarzem sanatoryjnym ;)
Dano, to nie tak. Miejsca na prewencje rentową sa kontraktowane z duzym wyprzedzeniem. Jesli będa ograniczali wyjazdy to za jakieś dwa, trzy lata - obecnie ilość miejsc zakontraktowanych jest porównywalna z latami ubiegłymi - sa tylko ciut gorsze warunki. Wszystko można na BIPie przeczytać - budżetowe zamówienia publiczne sa jawne
-
ToJka ja tak ogólnie, nawet nie wiem z jakiego worka idzie kasa. Sanatoria z NFZ, a te z ZUS-u?
Ogólnie obie instytucje ledwo dyszą. NFZ odczuwamy na co dzień, korzystając z służby zdrowia, a ZUS się nie bilansuje (wpływy mniejsze niż wydatki) więc coraz bardziej zadłużony. Przyjdzie czas, że padnie
-
Kelu, w Kielcowie absolutnie nie chcą opisów i skierowań od onkologa. Preferowane od rodzinnych. I od takiej brałam.
-
Ja miałam od onkologa. Bez obrzęku, gadalam że plecy bolą to mnie doktorka ofuknela, że to nie ma związki z amazonkowym turnusem ale sanatorium dostałam
-
ToJka ja tak ogólnie, nawet nie wiem z jakiego worka idzie kasa. Sanatoria z NFZ, a te z ZUS-u?
Ogólnie obie instytucje ledwo dyszą. NFZ odczuwamy na co dzień, korzystając z służby zdrowia, a ZUS się nie bilansuje (wpływy mniejsze niż wydatki) więc coraz bardziej zadłużony. Przyjdzie czas, że padnie
ale w zusie chodzi o to, że i tak taniej wychodzi "wyrehabilitowac" pacjenta niż płacic mu rente chorobową
to jest prewencja....pracujesz i niedomagasz ;D.....jedż sie podlecz i z powrotem do roboty...a nie na l-4 a póżniej na rente :P
z Nfz czeka się długo i możesz pojechac nie będąc pracującą
-
gadalam że plecy bolą to mnie doktorka ofuknela, że to nie ma związki z amazonkowym turnusem
No przecie, ze się łączy: garbię się jak cholera, gdy pracując przy kompie zaczyna boleć ręka i zoperowana ćwiartka. Wymyślam takie pozycje, że potem jest co na odcinku szyjnym i na karku masować. I już widzę, że zwichrowana jestem - inna pozycja barku prawego, inna lewego, ramię prawe do przodu, lewe prosto... Niestety :-(
-
Dohtorom od jednego narządu nigdy nic się nie łączy >:D
-
w ubiegłym roku , orzeczniczce (nie pamiętam jaka specjalizacja), u której byłam coby mnie na prewencje wysłała, wszystko sie pięknie łączyło:
mój kręgosłup, pół_cycek, węzły, depresja, bóle nóg i cała reszta
to samo lekarzowi turnusowemu (chirurg onkolog)
trafiłam na super lekarzy wtedy. bardzo żałowałam, że taka orzeczniczka nie trafiła mi się np przy ustalaniu stopnia niepełnosprawności (zdziwiona była baaaaaaardzo, że ja tylko lekki mam)
za ok. 2 tygodnie powinnam mieć termin u orzecznika - na wyjazd na prewencję - juz sobie liste ośrodków zrobiłam, do których bym chciała jechać - jedna lista z ruchu (całkiem spora), a druga amazonkowa (tu tylko dwie pozycje ;)
-
Tojka, czyli będziesz przygotowana, gdy usłyszysz zusowskie propozycje 8)
Kelu, mnie też zawsze rodzinna wypisuje wniosek
-
Poczułam się trochę.... jak w Egipcie.
I nie chodzi mi o upał. Nie o parasole przy basenie. Ale o obsługę.
Panie sprzątające pokoje od początku turnusu sprzątały pokoje co drugi dzień, wymieniając ręczniki, zabierając worek ze śmieciami z kosza i myziając panele w pokoju (ale jedynie na rynku, czyli na środku nie sięgając zakamarków). Podkreślały przy tym w czasie rozmowy, że robią to z uprzejmości (niejako specjalnie mi okazywanej). A ja tej sympatii w formie banknotu nie okazałam. A i owszem obdarowałam panią 3 kartkami świątecznymi hand made. Ale to wsio.
Efekt?
Dzisiaj czwartek. Od poniedziałku pani nie zajrzała nawet do mojego pokoju.
Sorry, ale każdy dostaje pensję. Pensję dostaje się za dobre wykonywanie poleconych obowiązków. Zobaczę kiedy się pani pojawi. A jutro worek ze śmieciami wystawię na korytarz albo wrzucę do ogólnego kosza, a w łazience wykorzystam reklamówkę na kolejną porcję.
-
Gdy zobaczyłam, że - jak w Egipcie -, to pomyślałam, że krokodylki z ręczników Wam robią ;D A tu ta druga strona Egiptu, ta mniej miła...
Anciu, ciesz się, że ta najmniej miła się Ci nie trafiła... ta - zemstą faraona zwana >:D
Jutro na spacerku kup coś, cobyś torebki w zapasie miała ;D
-
No w szoku jezdem ::((
U nasz panie sprzątające uśmiechnięte,przemiłe. Pani, która sprząta mój pokój jest bardzo dokładna :)
Zawsze możesz naskarżyć >:D
-
Anciu, ciesz się, że ta najmniej miła się Ci nie trafiła... ta - zemstą faraona zwana >:D
Agawo, ja z tych egzemplarzy mago-podobnych (kała była?). Więc zemsta byłaby może (choć gwałtownym) rozwiązaniem pewnych problemów ;-)
-
U nasz panie sprzątające uśmiechnięte,przemiłe. Pani, która sprząta mój pokój jest bardzo dokładna :)
Uśmiechnięte - a i owszem
Przemiłe - również.
Dokładne... absolutnie.
Chcecie zdjęcie pajęczyn czy szaro-burych firanek? Fakt - pranie firan w takim obiekcie to raczej grubsza sprawa. Ale cieszę się, że nie mam alergii na kurz czy roztocza.
-
Ancia, byłam tam dwa razy, czyżby aż tak się zmieniło... ::)
nie narzekałyśmy z koleżanką na sprzątanie
pokój miałyśmy w bocznej części z oknami na tę stronę co okna siłowni
-
byłam tam ponad rok temu
ręcznik miałam wymieniany raz na tydzień (zgodnie z wymaganiami ZUSu)
sprzątanie: rynek co drugi/trzeci dzień + łazienka ogarnięta z grubsza i dorzucony papier + kosz opróżniany codziennie
nie było źle :)
Anciu, może jakoweś urlopy co niektóre mają, a reszta się nie wyrabia ;)
albo Ci się akurat trafił rejon jakiejś "czy sie stoi czy sie leży pensja sie należy"
-
no to współczuję...
braku zemsty faraona też ;)
-
Eeee... ja nie narzekam. Stwierdzam fakt (w kwestii sprzątania). Są dwie panie na piętrze, więc raczej nie chodzi tu o urlopy.
Tym bardziej, że zapytałam dziewczyny z przeciwka (pokoje w głównej elewacji sanatorium, tam gdzie komercyjni mieszkają przede wszystkim): mają co drugi dzień sprzątany pokój, co drugi dzień wymieniane ręczniki, co drugi dzień dokładane 6 butelek wody mineralnej. Może panie nie widzą, że one ZUSowskie. Tak też może być.
Generalnie to dwie rączki mam i potrafię sobie sprzątnąć.
Dzisiaj pogoda okroooopna. Tym bardziej się cieszę, że wczoraj wyrwałam się w góry. Słońce, zieleń, zapach drzew iglastych, czarny kot, biały kot, widoki..... Akumulatory załadowałam porządnie!
Udanego dnia kochane!
-
Udanego :)
-
(...)zapytałam dziewczyny z przeciwka (pokoje w głównej elewacji sanatorium, tam gdzie komercyjni mieszkają przede wszystkim): mają co drugi dzień sprzątany pokój, co drugi dzień wymieniane ręczniki, co drugi dzień dokładane 6 butelek wody mineralnej. Może panie nie widzą, że one ZUSowskie.
:o
-
he_he, na 100% nie wiedzą :D
jaka woda???????
jakie ręczniki??????????
-
też byłam dwa razy w Polanicy ( w W.Pieniawie raz) i nie miałam takiego problemu. Moze wystarczy paniom zwrócić uwagę i się poprawi.
ja miałam niefajną sytuację na stołówce, zwróciłam uwagę pani od sali, nie pomogło, poszłam do dyrektorki. Skutkiem tego pani od sali mnie przeprosiła, do końca pobytu była miła,
a pani dyrektor w ramach rekompensaty za to co mnie spotkało (powiedziałam jej, że jest mi tak niemiło, że najchętniej pojechałabym do domu) dała mi kartę VIP - nieograniczony wstęp na baseny, sauny, chyba silownię i już nie pamietam co jeszcze.
-
Jednym słowem można.Jak zaczniemy wymagać to I podejście do pracy zmieni się na mniej socjalistyczne. :oklaski: :oklaski:
-
Tez jestem Natalio tego zdania.
Po to sie chodzi do pracy, aby pracować, a nie brać tylko pensje ;)
Na turnusach z prewencji drażni mnie BARDZO "przecież ten wyjazd jest za darmo", no kuźwa za jakie darmo, to moja prawie 35-o letnia krwawica ;)
Grzecznie, ale dobitnie należy poprosić o to co się należy. Taki turnus to koszt od 5 do 8 tysięcy złotych (płaci ZUS z naszych składek), Gdyby nie te turnusy to wiele ośrodków musiałoby byc zamkniętych (lub przynajmniej ograniczona działalność) nie w sezonie. Bo kto np w listopadzie sam za 5 tysięcy chciałby jechać się gimnastykować w jakimś tam Koleczkowie albo w Gościmiu i jeśc na śniadanie i kolacje liśc sałaty, plasterek pomidora i plasterek mortadeli lub mielonki ::((
-
:oklaski: :oklaski: tak,tak ta nasza mentalność pozostała z czasów socjalizmu.Siedzieć cicho ,brać co dają I być wdzięcznym ,że coś z łaski się dostało .
-
Danuto, to rzeczywiście stanęli na wysokości zadania. Teraz jest niezłe zamieszanie, bo sala komercyjna wylądowała (od 2 di) na tarasie). W sali montują chyba klimatyzację. Mam od stołu widok na Pijalnię, część parku. Cudnie. A jedzonko pyszne. Ogromny wybór. Bardzo jestem zadowolona z dopłaty. Mnóstwo warzyw, sałatek. Tęsknię jedynie za prawdziwym pieczywem, na zakwasie, wilgotnym, kwaskowym.... I mam rewelacyjne towarzystwo przy stoliku. Pękamy ze śmiechu po prostu. Jemy i zostajemy na pogaduchach.
Masz rację Tojko. Teraz komercyjny pobyt 2 tygodniowy to wydatek 3600 zł. Za cholerę bym tyle nie zapłaciła.
Dzisiaj pań nadal u mnie nie było. U sąsiadek była.
Ale zrzucam to na karb zmiany turnusu - wczoraj 60 osób wyjechało i nowych przyjechało, a dzisiaj 100. Sama byłam świadkiem sytuacji jak pani lamentowała, że na co jej przyszło, żeby przyjeżdżać i na pokój czekać. To było koło 11.30 a turnus oficjalnie zaczyna się od 15.tej.
Za to uważam, że sala relaksu to jakieś "fantastyczne nieporozumienie". W suterenie, ciasna, na podłodze ułożona na ścisk materace. Żadnego klimatu do relaksu. Wręcz przeciwnie - w rogu przebiega pion kanalizacyjny i co kilka minut słychać... bynajmniej nie jest to szum wodospadu :-) A pani jedynie włącza płytę i wchodzi do sąsiadującego pokoju... żenada. Ale na szczęście nie są obowiązkowe, więc idę po podpis. Wolę się relaksować na samotnych spacerach. Jak wczoraj. Znów do Szczytnej, korzystając z cudnej pogody. Na liczniku 11,7 km, prawie 1000 kcal spalone, a czas 2 godziny 14 minut. Bossssko było!
-
ja latem 2016r. miałam relaksację w oszklonym zamkniętym balkonie, na który wchodzi się z drugiej sali na stołówce
widok na park i pijalnię, ale miejsca bardzo mało, więc ścisk był...
-
To teraz tam jest także jadalnia dla ZUSowców: ścisk, stolik na stoliku (w sumie tam stoi 9 stołów, każdy dla 5-6 osób).
-
ło matko...
-
Bossssko było!
o to chodzi :)
-
Goopi to ma jednak szczęście:
1. jak byłam w listopadzie u mojej fryzjerki i chciałam się umówić na wizytę po powrocie z Polanicy a przed świętami to już nie było miejsca. A jak wczoraj zgadałam się przez SMSki z moją siostrą (mamy tę samą fryzjerkę) która akurat wzmacniała się na urodzie, to ... ktoś zadzwonił i odwołał swoje przyjście. I dzięki temu swoją srebrną pajęczynkę zamaluję :-)
2. szwagier przyjeżdża na weekend do Kłodzka. Zajrzy do mnie w niedzielę, przywiezie małą torbę, a wielgachną walizę zabierze do Kielcowa. Dzięki temu w środę będę wracała jak pańcia ;-)
3. Mam amanta. Widzimy się co rano. A od dzisiaj je mi z ręki....
-
wow , super pobyt ! :) ( ten amant to hmm człowiek czy zwirz ? :D)
-
wow , super pobyt ! :) ( ten amant to hmm człowiek czy zwirz ? :D)
Echhhh.... wiedziałam, że sprytna z Ciebie bestia ;-)
Gołąb. Albo gołębica. Przylatuje codziennie na śniadanie (mam słonecznik) a dzisiaj i na obiad. Otworzyłam okno, wystawiłam dłoń z ziarenkami... nie zastanawiał się zbyt długo.
PS. Oczywiście kocie chrupki noszę w torebce. I chleb dla kaczek też.
-
Zdecydowanie gołąb :)
Gołębica w tym czasie obiad gotuje ;D
-
xhc xhc xhc a to żarłoki ...
-
Dzisiaj biało w Polanicy. A wczoraj byłam na wycieczce w Skalnym Mieście Adrspach w Czechach. Naprawdę warto. Jazda 2 godziny. Spacer też 2 (ale to dlatego, że zimą jest otwarta tylko jedna, najłatwiejsza trasa). Rewelacja!!!
Najbardziej ucieszył mnie śnieg!!!!
Ależ widoki. Ależ baterie naładowałam. I brak ludzi.... CUDOWNIE!!!
-
super! :) tylko nart Ci brakuje i dopiero zaznałabyś zimowej radości! :)
-
:oklaski: :oklaski: brawo Ancia!!!
-
Anciu, to moje ulubione miejsce :) Cieszę się, że Ci się podoba :)
Nie byłam w Skalnym Mieście nigdy zimą, zazwyczaj wiosną lub jesienią, ale myślę, że widoki, nie wspominając o zmęczeniu, zawsze podobne, czyli cudne :)
A już najbardziej, hihii, lubię "po" usiąść w barze na dole, wypić piwo z knedlikami lub ze smażonym syrem ;)
-
Piknie, Anciu :D
Adrspach - bywam i lubię :) Zimą też, zdaje się, nigdy nie byłam.
-
Nie mam emotikonka zdmuchującego świeczki ... Nijak nie wymyślę jak wpisać odgłos zdmuchiwania świeczek... Tfu, tfu nie pasuje (bo to raczej na psa urok), dmuch, dmuch... xhc
A do zdmuchnięcia dzisiaj mam JUŻ 4.
Dokładnie 4 lata temu usłyszałam "Masz raka". Mój niebieskooki Anioł z jednej strony ogłosił okrutny werdykt, z drugiej (co ważniejsze) uratował życie....
To były 4 dobre, pełne cudownych chwil, uśmiechu, niezwykłych ludzi lata...
-
Cieszę się z Tobą Anciu ztx
-
Anciu gratuluje i cieszę się z Tobą ztx
-
Gratulacje kochana ztx
-
Ja liczę od zakończenia leczenia,bo od diagnozy też mam 4 lata.Jesteśmy ( już to pisałam ) równolatki.Rakowo oczywiście ,bo wiekowo to Ty jesteś młoda d..a xhc xhc
-
gratulacje i wielu kolejnych latek w zdrowiu, radosnych, szczęśliwych i aktywnych :-*
-
Brawo Ancia, gratulejszyn:)
-
Gratulacje Anciu:)
-
brawo Anciu, tak trzymaj :oklaski: :0ulan: :-*
-
Cudna rocznica! ztx ztx ztx
-
Gratulacje :oklaski:
kolejnych czwórek, piątek, dziesiątek w zdróweczku!
-
brawo! i trzymaj tak dalej! :-*
-
Gratulcje, Ancia ztx :-* :-* :-* :-*
I paczajta, jak to se każda inaczy liczy, od kiedy (diagnozy/rozpoczęcia/zakończenia leczenia) se te latka cza policzyć ;)
-
Hamaczku, bo operację to miałam pół roku później. I przy chemii to mi się wydawało (słusznie zresztą), ze to pikuś.
Wieczorkiem dostałam info, że nasza wspólna (z Atojką) znajoma (49 lat) leży własnie pod nożem, bo pękł tętniak w głowie.... Humor mi nieco spełzł....
Dzięki moje kochane za gratki i życzenia! :-*
-
Też Cię ściskam i do przodu!
-
Ancia ..następnych czwóreczek w zdrowiu :-*
-
zdrowych kolejnych czwórek
-
big graty :oklaski:
i kolejnych 4_4 >:D
-
Anciu, kolejnych czwóreczek w zdrowiu_zdrowiu_zdrowiu :)
-
:-* kochane!
Mam luz w gaciach... Eeee....znaczy schudłam mocno w ciągu tych 3 tygodni. I bardzo "mię się" ten stan podoba. Ciekawe co mąż na to...gdzieś to był taki emotikonek...... ;-)
-
Wczoraj i dzisiaj dostałam info od moich znajomych, które czekały na wyniki biopsji. E. oddycha z ulgą. M. ... nie do końca. W tym maleńkim guzie (1mm średnicy) znaleziono komórki rakowe, ale jakiegoś typu nieinwazyjnego. Ale czeka ją docinka marginesu (bo biopsja mammotomiczna była).
I spotkałam moją ulubioną klubową Elę. Ela... w walentynki zdmuchnie 93 świeczki na torcie. A tort będzie na bank, bo choć, od wielu wielu lat jest wdową i nie ma własnych dzieci, to otaczają ją niezwykli ludzie. Ela czeka na diagnozę narośl na gardle. I mówi "wiesz, ja to myślę, że mój limit oddechów się już kończy". Ale za chwilę łobuzersko się uśmiecha: "Tylko żebym nie zapomniała tekstu Kwiatkowskiej i jak mnie dr spyta co się dzieje, to żebym pamiętała by powiedzieć, że chyba zaczynam się starzeć".
-
Ancia, luzu w gaciach gratuluję, u mnie idzie w odwrotną stronę :-[ Może na wiosnę coś zdziałam. Brak ruchu u mnie to katastrofa, a teraz przez te wstrętne dymy trudno z domu wyjść. "Twoja" pani Ela jest niesamowita. Takie przykłady działają motywująco. Ja mam ciocię (nie amazonka) po dziewięćdziesiątce, 2 ciężkich udarach, ale jest bardzo pogodna i daje radę w domu wszystko zrobić.Mały wielki człowiek, też wdowa i nie ma dzieci.
-
luzu w gaciach zazdroszczę :-*
Będzie co wypełniać w czasie świąt >:D
-
A wiecie, że domowa waga (frania z niej niemiłosierna) nie ma litości i nawet pół kilo nie pokazuje mniej. No w szoku jestem!
Ależ "ślicznie" leje za oknem. I piiii.... jak w kieleckiem.
Radosnego świętowanie moje kochane!
-
Święta, święta i .... mina nam zrzedła. Bo siedliśmy nad lapkiem i zaczęliśmy planować wczasy.
Opcje:
1. wyjazd samochodem do Chorwacji lub Czarnogóry razem z moją siostrą, wynajęcie na własną rękę apartamentu.
2. podróż samolotowa i wynajęcie apartamentu na własną rękę (znaleźliśmy nawet coś fajnego na Korfu)
3. spełnienie marzeń juniora i wczasy all inclusive w jakimś fajnym hotelu z basenami, blisko morza.
Skupiliśmy się na opcjach 2 i 3, jako, że tego jeszcze "nie trenowaliśmy". Ze znajomymi mieszkającymi przez wiele lat w Grecji wybraliśmy Korfu. I o ile wynajęcie apartamentu to jeszcze koszty znośne i mogliśmy coś zabukować (do maja możemy odwołać rezerwację), o tyle kupowanie biletów samolotowych i koszty z tym związane, dopłaty za bagaż, polowanie na termin, etc to nas nieco przerosło
Opcja 3. Przeraziło nas, że przy dwóch osobach przynoszących co miesiąc kasę do domu nie stać nas na tygodniowe wczasy w tej formule, bo wydalibyśmy jakieś 10-11 tysięcy złotych. Przecież to jakiś koszmar!!!!
No i miny nam zrzedły...
-
Anciu, ja Cię proszę, Ty ten swój puls wyjaśniaj.
-
plany, plany... Aby coś fajnego się znalazło :)
A do hotelu_wielkiego z basenami zawsze możecie sobie wejść >:D Z mojego doświadczenia wynika, że nie zdarza się, aby ktoś kontrolował ;) Jedynie co do przekąsek na branzoletki zerkają :)
-
Ancia poszukaj bliżej Splitu im dalej tym ceny niższe.Kwatery też
-
Ancia, szukaj, może i ja skorzystam z Twoich podpowiedzi
w maju 30 mojego życia z chłopem, skarbonka z piątkami coraz cięższa :)
ale my pewnie nad nasze morze pojedziemy :)
-
Kelu, nad Bałtykiem mnóstwo cudnych miejsc. Więc spożytkujcie ten ciężar (o skarbonce piszę).
Wczoraj dzień różnych wieści: przyjaciółka naszej znajomej (ex-szefowej małża) ma jednak raka piersi. Wczoraj była u lekarza. Póki co dołuje myślowo...
Ewka wciąż w śpiączce - to już 9 dzień.
Czarne diablę coraz śmielej atakuje ozdoby choinkowe. Dobrze, że tylko 3 szklane bombki wiszą.
W sobotę za to może uda nam się spotkać z cromaniacką ekipą. Na kilka godzin, na trzeźwo (ale bomberek zawieziemy). No i śnieg spadł.
-
Ancia, pytanko mam :)
(pisze tutaj, nie na priw, bo może informacje od Ciebie tez sie komus przydadza ;) )
U Perły w Umaprura ;) wspomniałas o pszenicznym flaku ;) - rozumiem, ze nie jeść lub bardzo ograniczac pszenicę.
A podpowiedz co jeszcze. U mnie jak wiesz - ciąża spozywcza. Do połowy kwietnia muszę zgubić ten wypchany flak. A jest okres zimowy, więc mój organizm domaga sie na okrąglo jedzenia. Wiem, ze mogę sie zapchac warzywami albo zalać wodą. Ale wtedy wciąż jestem głodna.
Masz jakis pomysł?
-
Tojko, po sobie widzę że wystarcza odstawienie pszenicy i słodkiego mleka. Staram się też nie jeść owoców po 14.tej. i rzeczywiście brzuch nie jest wtedy taki flakowato wypchany. A jak jem sporo pieczywa to od czasu do czasu otrzymuję gratulacje ciąży po TAKIEJ chorobie ;-)
-
słodkie mleko juz odstawiłam ztx jakos tak sama wyczułam ;) uzywam tylko dwie łyzeczki na dzien (takiego bez laktozy) do kawy.
a z pszenica powalczę :) aha i mówisz, że po 15 bez owoców -oooo z tym bedzie trudniej ;)
dzieki :)
-
Zawsze miałam wypchany bebech i mam do tej pory. Ale to się zbytnio nie zmienia, nawet jak jem mało kartofli, ani w okresach gdy pieczywo bywa rzadkoscią :-[ O ciąży często slyszałam jak mieszkałam jeszcze "bliżej cywilizacji". >:( Jedno co dobre, to ze mi czasem miejsca ustepują ;) Nie wiem czy to dieta, czy moja wielka sledzioona sie rozpycha, bo po tej stronie co mam wątrobe to wyglada jakbym miała dół w brzuchu :o
-
(...)od czasu do czasu otrzymuję gratulacje ciąży po TAKIEJ chorobie ;-)
to samo usłyszałam jakieś 5 lat temu od pielęgniarki w przychodni rodzinnej :))
-
Po ponad 2 m-cach przyjmowania trzykrotnie wyższej dawki leku (euthyrox) zrobiłam badania. Ucieszył mnie spadek, bo TSH z 9,34 na 7,00, aTPO z 390 na 319.
Ale pani dr nie pozostawiła złudzeń: pani Anetko, kiepsko. Musimy zwiększyć dawkę.... TSH musi spaść do poziomu 2.
Rozmawiałam o tym, że nijak schudnąć nie mogę. "Przy takim TSH nie ma szans. Nawet nich pani nie próbuje, bo to tylko zadziała na panią frustrująco..."
No i mi niefajnie. Tymm bardziej, że wirus zagościł.
-
::)
-
Znasz grupy na fb ?
http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?action=post;topic=1220.2085;last_msg=164841
U mnie już tsh 2, ale moja endo chce, żeby było 1
-
Znam Kelu. Chodzi mi po głowie protokół jodowy.... ale wczytać się muszę. Póki co kropki z jodyny na skórze maluje, co by co nieco wchłonęło jodu.... I jakoś nie widzę efektu.
-
kurde, a ja się wybieram na badanie i nie mogę dojść :(
miałam ustawione hashimoto w nadczynności, wtedy w miarę funkcjonuje
Ancia w merlinie są książki o leczeniu hashimoto, ja je właśnie kupuje :
- zatrzymaj hashimoto,wzmocnij tarczyce
- hashimoto,jak w 90 dni pozbyć się objawów i odzyskać zdrowie
-
Ptaszyno, się zaopatrzyłam w tę pierwszą. Fajnie facet pisze. Sama książka cudnie wydana (papier, zdjęcia). I nistety ma taki zapach farby drukarskiej, że po kilku stronach czytania muszę ją odstawić, bo mnie mdli.
Chyba ją wyniosę na strych na wietrzenie ;-)
Mnóstwo wiadomości o hashi jest na portalu japonskimotyl.pl (choć ostatnio chyba autorka znów chora: przechodziła rokl temu raka piersi. A nie tak dawno wstawiła fotę z portem i wpiętą do niego kroplówką :-( ).
W pierwszej kolejności muszę się porządnie wziąć za jelita. Bo być może, że nawet lek nie przyswaja się jak należy, bo mam w nich bałagan. O ilę kojarzę to Amorek robiła taką akcję czyste jelita. Jak wróci to podpytam.
-
Anciu,
metka mi nagadała o podcastach i pokazała gdzie one są i trafiłam w dziale o zdrowiu na taki o diecie antynowotworowej,
wprawdzie nie dosłuchałam do końca, ale początek tej diety to 7 dniowe oczyszczanie jelit,
może coś Ci przypasuje (tylko początek strasznie długi, ale wyczekaj):
http://www.wiecejnizzdroweodzywianie.pl/p074/ (http://www.wiecejnizzdroweodzywianie.pl/p074/)
-
Oooo...dzięki, dzięki! Będę słcuhała.
Widziałam filmiki kobietki z zielonego detoksu, ale tak mi one działają na nerwy, że nie jestem w stanie ani oglądać ani wysłuchać... :-X
-
o to ciekawe, tez muszę posłuchać!
Anciu eutyrox jednak trochę obniżył TSH u Ciebie . Spróbuj diety chociaż Zuzi niewiele pomogła, z dietą czy bez jest podobnie. To jednak jest bardzo indywidualne, sa osoby na któe dieta wspaniale działa. Zuza nigdy nie miała tak wysokiego tsh a mimo tego Hashimoto się zadomowiło na dobre. Wczoraj nawet puls miała zbyt wysoki ale to może i ciąża bo tsh-1,3, bierze 100 eutyroxu.
Z tuszą tez nigdy nie miała problemu za to jej piękne włosy zmarniały, mnie osobiście przerażenie bierze bo co będzie po rozwiązaniu?
-
Kupiłam mieszankę ziołową i zamierzam czyścić. Powolutku, skutecznie. http://www.hildegarda.edu.pl/miod-z-wszewloga-gorska-i-gruszkami/
No i te Filipiny za mną chodzą. Nawet z małżem gadałam. On samotnie na nurki, ja na swoje poszczenie... Zobaczymy.
-
Małż od lat narzeka na kręgosłup. Dwie przepukliny na odcinku lędźwiowym. Ale nic nie robi, by swój stan poprawic. Dzisiaj upadł na schodach, trzymając sie kurczowo poreczy. Lekarz dopiero na czwartek. Pojechaliśmy do szpitala. Siedzę w poczekalni sor, a on ma teraz rezonans. Poproszę o dawkę kciuków i dobrej energii...
-
Młode Wy/kości, to dacie rade.
-
Anciu, i jak?
mam nadzieję, że pomogli i nie siedzicie tam do tej pory!
-
o rany boskie, chłopy nam wysiadają ( mój po odstawieniu na dwa miesiące tabletek antycukrzycowych pokornie powrócił do łykania >:()
jak Anciu? co pradzili?
-
Anciu i jak? :-*
-
Anciu, co z Wami ?? :-*
-
Może odsypiają zarwaną noc ??? :-*
-
Dzięki kochane za wsparcie. Wielkie uffff....
Przepuklina nieco się przesunęła, ale nic nie pękło (a tego przyznaję najbardziej się obawiałam - czy samej przepukliny czy kręgów lędźwiowych). Małż zwieziony rano do domu. Opieka na SORze super.
Silne leki przeciwbólowe, zakaz jazdy samochodem (działanie leków). Może zapomnieć o nartach w tym sezonie (a właśnie w pn. najbliższy mieli sobie pojechać z Kapim na Kasprowy). Ale najważniejsze, że to tylko ból pourazowy i nic strasznego.
Może w końcu weźmie się za siebie jak należy, bo, jak sam przyznał, spanikował na myśl o przykuciu do wózka...
-
Może w końcu weźmie się za siebie jak należy, bo, jak sam przyznał, spanikował na myśl o przykuciu do wózka...
Taka terapia_wstrząsowa lepiej działa niż lekarze i własna żona ... ::((
Chłopy to jednak sa z Marsa >:(
Anciu dobrze, że to 'tylko' przepuklina :)
-
Też wierzę, że terapie wstrząsowe dla naszych chłopów najlepsze. U nas działa ;)
-
Anciu dobrze że tylko tyle, oby ta terapia dłuuugo działała :)
-
wiesz, u nas to własnie kłopoty z kręgami szyjnymi zapoczątkowały miłość Olka do sportu. Ze 2,5 roku temu najpierw rehabilitacja, potem połączone z treningiem i potem już dwa razy w tygodniu trening sportowy, a codziennie bardzo mocna jazda na rowerze . Może i u was coś się zmieni !! :-*
-
Póki co na lekach jest jak na haju. Jakaś "doreta" oszałamia, a lek na "m" działa" jak pavulon. Więc leży, śpi, śpi i leży.
Amorku, taką mam nadzieję. Ale niewielką, bo małż to typowy słomiany ogień :-(
-
bo ta Doreta ma w składzie tramadol, lek z grupy opioidów, stąd reakcja jak na "haju" ::)
-
bo ta Doreta ma w składzie tramadol, lek z grupy opioidów, stąd reakcja jak na "haju" ::)
Tak Beciu, wiem. Jak to ujęła pani w aptece: Po dorecie może się trochę w głowie pierdzielić :-)
-
Może w końcu weźmie się za siebie jak należy, bo, jak sam przyznał, spanikował na myśl o przykuciu do wózka...
bo na facetów mało co tak dobrze działa - jak lęk o sprawność...
Mój szanowny zaczął cokolwiek, gdy cukier mu podskoczył dużo ponad normę. Wcześniej nic nie trafiało; dopiero widmo insuliny zadzialało....
Powodzenia dla Was :-*
-
Mój niestety jest niereformowalny. Funkcjonuje jakby sama wizyta u lekarza miała mu pomóc. A w przypadku kręgosłupa to nieco ;-) za mało. Zobaczymy jak będzie tym razem.
Póki co w domu mamy szpital na peryferiach (obolały małż, syn ze "szlaczkami"). Pomimo cherlania uciekłam do pracy...
-
Ancia, znamy to, znamy.
Do lekarza jak już jest źle ....pójdzie. Leki brać.... weźmie. (trzeba przypominać i wszystkie muszą leżeć w miejscu widocznym)
Teraz jestem na etapie choroby męża. Chce wzywać karetkę ponieważ się źle czuje. Bolą go mięśnie od kaszlu ..... twierdzi, że płuca. Z tymi słabymi mięśniami nic nie robi. Proszę poćwicz trochę, to jak grochem o ścianę.
Czekam kiedy mnie weźmie bo wirusów pełno w domu, kto będzie mną się przejmował.
Też uciekłabym gdzieś ale niestety nie mam gdzie.
Trzymaj się. Powodzenia. :)
-
Kobietki, jak bym się kiedyś litowała nad kręgosłupem mojego ślubnego, to weźta mnie z całej siły kopnijta w 4litery!!!
We wtorek szanowny.... pojechał na naarty. W czasie, gdy byłam w pracy. "no bo wiesz, dzisiaj basen, na stoku będę się oszczędzał, taka okazja się nie powtórzy, szwagier nie może jednak w przyszłym tygodniu"....
Wqrw mi już był przeszedł. Ale jak dzisiaj do domu szanowny do domu wróci i cokolwiek powie na temat bolu pleców to nie ręczę za siebie.
A! No i nieszczęścia chodzą parami: mój szef zamykając bagażnik samochodowy wracając z nart tak mocno walnął się w czoło klapą, że coś mu chrupnęło w kręgosłupie szyjnym Dzisiaj odwiedził SOR (ten sam co mój ślubny), zaliczył kroplówki. Na szczęście nic nie uszkodził. Po prostu boli od szarpnięcia.
Echhhhhh te chopy....
-
::(( >:D
-
Kobietki, jak bym się kiedyś litowała nad kręgosłupem mojego ślubnego, to weźta mnie z całej siły kopnijta w 4litery!!!
Taż przyjadę i kopnę :) ... daj znać_kiedy ...
Młoda jesteś, to wiele wybaczysz ;D ... ??? ... ::) ... :oklaski:
-
Chop wciąż na etapie umawiania się do neurologa (na skierowaniu zapis PILNE). Ale widać jemu się nie śpieszy...
Magda, ta z którą byłam na drugich warsztatach, miała operację we wtorek. Podskórna mastektomia z jednoczesną rekonstrukcją, usunięty wartownik. To drugi cyc. Poprzednio miała oszczędzającą. Na hispacie (z biopsji) wyszły komórki rakowe, a później okazało się, że tych malutkich guzków w piersi jest dużo i stąd taka decyzja. No, chyba limit cięć wyczerpała: cyc, rok później podroby, znów rok później tarczyca i teraz po 2 latach drugi cyc. Ale najważniejsze, by maluchy nie okazały się złośliwe. Teraz ma fajną pracę, zarezerwowany wyjazd z prewencji rentowej do Polanicy w lipcu. Więc o kciuki uprasza się.
Kupiłam gruszki. Dotarły zioła. Będę się czyścić. Znaczy jelitka moje :-) bo wychodzi na to, że mam zerowe wchłanianie (hormonu tarczycy, zbadałam ostatnio poziom D3 - 18 ::(( , a od października łykam 4000/dziennie).
Czyli rację mają Ci, którzy twierdzą, że nie jesteś tym, co jesz. Jesteś tym, co wchłaniasz...
Udanego weekendu kobietki!
-
Tobie też buziaki I kciukasy będę trzymać
-
ojej, pozdrów Magdę, bidula się już nacierpiała, nastresowała! kciuki zapewnione :-*
a z wit.d3 tez miewam kłopot . Teraz jak biorę raz w tygodniu 2ml to poziom sięga prawie 40. ( a mój chłop wcale nie łyka, a wczoraj mu wyszło -38 )
( a skąd wiesz ,ze masz zerowe wchłanianie hormonu tarczycy?)
-
Amorku,
wcześniej łykałam euthyrox 25. THS na koniec listopada wyszło 9,34.
Od końca listopada dawka zwiększona w tygodniu 5x50, 2x75.
Po ponad 2 mcach brania TSH spadło do 7,0.
Wchłanianie zasugerowała endo. Bo jak orzekła przy takim zwiększeniu (2x i 3x) to spadek TSH powinien być znaczny. A lek przyjmuję prawidłowo: na czczo, dopiero po min. 1/2h śniadanie, a jakiekolwiek suple po min. 3 h.
-
a przy tak wysokim TSH jakie miałas te 25 na początek nie było po prostu za mało?tak doczytałam,ze pozniej było więcej, ale może zbyt długo miała takie wysokie i potrzeba czasu by dobrze nasycić tarczycę ? a może letrox lepiej bys przyjmowała albo inna endo ?
hmm ten lek wchałania się głownie w jelicie cienkim, nie wiem czy ono tez wymaga takiego czyszczenia jak grube?
-
ja na dzień dobry dostałam 100 przez chyba 3 miesiące, mój endo nigdy mi nie ustawiał dawek jak Tobie Ancia
teraz mam 112 bo chcę mieć nadczynność żeby funkcjonować
może tak jak pisze Amorek, powinnaś dostać większy strzał ?
-
Anciu, skoro Magda tyle co miała operację, a guzki rakowe, to pewnie bedzie jakieś leczenie, więc ta Polanica w lipcu to chyba za wczesnie :-\
A może byś chłopa wyslala na prewencję? jak juz pójdzie do doktora to niech zabiera wniosek do wypelnienia. Na prewencju by mu choc troche zadzialali z ta przepuklina. Ostatnio jak bylam na turnusie , był facet duuuzo mlodszy ode mnie, który z przepukliną walczy od kilku lat. Mowil, że po dobrej prewencyjnej rehabilitacji jest na dobrym chodzie, do czasu nastepnego wyjazdu (hm.... ino tance mu ciutke szkodzily ;D )
-
Tojko, bamawiałam. Nie chce.
Endo nowa. Znana i polecana. Mnie w ciągu roku bardz tarczyca poleciała :-(
-
Anciu nie martw się zbytnio, znam bardzo wiele młodych kobiet z Hashimoto, to jakas plaga.
Zuza zaczynałaod 25 teraz ma 100,a jej TSH nigdy nie przekroczyło 6. Nawet antyTPO nie było wcale wysokie w porównaniu jakie miewają niektórzy.
znam tez wiele osob które brały duża dawkę eutyroxu a po jakims czasie dawka jest o wiele bardziej zmniejszona. Organizm czasem zaszaleje a potem przychodzi uspokojenie .
-
Amorku, na to liczę.
-
Anciu, a spróbuj ten euthyrox zamienić na letrox. u mnie pomogło.
-
A pewnie, zapytam. W połowie marca mam robić badania i podać pani dr wyniki.
Wyprodukowałam dzisiaj ten miodek czyszczący....nooooo powiem Wam, że zapach galgantu ścina z nóg. A do tego cząber, wszewłoga, lukrecja... miodzio...
Choć nie tak dawno domowym sposobem sporządziłam miksturę czyszcząco-wymiatająco-lejąco-wykańczającą. Przepis? Nieco mleka z płatkami, których nie dojadł syn, po kilku minutach szklanka wody z kiszonych ogórków, a po kwadransie gotowane jabłko. Reakcja natychmiastowa niemal. W zasadzie dla bezpieczeństwa i czystości gatek jabłko można jeść w gotowości na tronie xhc
-
Ja jednak bywam trawożerna. Grupa krwi 0, więc ponoć mięso wskazane. I lubię. Ale zieleninę także. I zioła. I właśnie z tymi ziołami miodek sobie zapodaję. Kolor i konsystencja...lepiej nie mówić ;-) Ale w smaku całkiem niezłe. Mocno ziołowe, aromatyczne. Wyczytałam, że galgant to coś a'la imbir. Mocno rozgrzewający, przeciwzapalny.
W Kielcowie zima po całości (teraz termometr wskazuje w cieniu 11 stopni mrozu). Robię herbatę do termosu i jedziemy do skansenu pospacerować i porobić zdjęcia. Zimowe chałupy marzą mi się od lat.
-
ale dla grupy 0 jest i szpinak i brokuły i kapusta :) ( jak tu tarczycę teraz pogodzić ) gorzej z nabiałem (nie wiem czy wiesz, ale i intensywne ćwiczenia fizyczne zalecane ) :D
a ja gr A czyli rolnicy, owszem wolę wegetariańskie potrawy, ale nawet i pewne owoce i warzywa niezalecane, za to mogłabym soje jeść :)
właściwie te moje menu pokrywa się z zaleceniami ,które kiedy dostałam po badaniu krwi na nietolerancje pokarmowe , może cos w tym jest? chociaż taką dietę, zgodną z gr A stosowałam jeszcze przed zachorowaniem.
-
Minęły ferie, mielismy w tej ostatniej rundzie. Pierwszy tydzień teściowa miała wolne (bo szkoła po uroczystym dniu patrona miała czekac na uczniów tak przystrojona), a w weekend się rozchorowała. Miała okrooooppppnyyyy kaszel. Ale oskrzela i płuca czyste. Dostałą antybiotyk, no a wcześniej nowe leku na ciśnienie (ma skoki). Oczywiście nie było mowy, by w poniedziałek została w domu. Wróciła - ciśnienie 115/190. Wczoraj do pracy zabrała ciśnieniomierz (pewnie miał jej obniżyć za duże wartości). A dzisiaj od raza czuła się fatalnie. Małż zawiózł ją do lekarki. Ciśnienie takie, że nie byli jej w stanie zmierzyć (urządzenie wciąż pokazywało błąd). Dostała zalecenie, by iść do szpitala. I oczywiście nie chciała. Małż się wściekł (zaprzyjaźniona pielęgniarka wyszła z gabinetu, by mu donieść, że mama nie chce słyszeć o szpitalu). W szpitalu dostałą jakiś lek. Po nim udało się zbadać ciśnienie 150/215 ::((
Dzwoniła przed chwilą, że na wieczornym obchodzie miała idealne i że się wypisze na żądanie....
Nie wiem co gorsze: teść hipochondryk czy teściowa "gniotsa nie łamiotsa"... I do kogo małż-jedynak się wrodził...
-
do obydwojga >:D
masz dwa w jednym :P
-
xhc, przepraszam, ale nie umiem się powstrzymać,
-
Nooo...nie mogę się z Wami nie zgodzić. Niestety.
- Stęka i jęczy, bo bolą plecy.
- do lekarza nie pójdzie.
wrrr.....
-
Mam wyrzuty sumienia, że tak się zaśmiałam, a przecie sytuacja nie jest śmieszna. Anciu, myślę, że Twój małż za mało się przestraszył. Dobrze by było żeby wysłuchał jakiegoś dla siebie autorytetu, nie żony, który obrazowo by mu przedstawił co się może dziać z nim, a potem z całą rodziną, gdy to zaniedba. U mnie było wypisz wymaluj, szanowny chorujący na serce, uważał, że branie leków wszystko załatwi. Tył okropnie, zatem parametry leciały, nie pomagało moje gadanie, że sam musi popracować nad sobą, że leki, to nie wszystko, że staje się więźniem własnego ciała. Nic nie pomagało. Razu pewnego wrócił od swej lekarki i mówi, że idzie jeszcze na jedną imprezę, gdzie poje, a potem bierze się za siebie. Nie wierzyłam. Dotrzymał słowa. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się w szczegółach co lekarka mu mówiła. Po prostu nastraszyła. Jak widać Twoje tłumaczenie, jak i w naszym przypadku, nic nie daje. Chyba musisz sięgnąc po jakiś podstęp, ale przecie w słusznej sprawie. Trzymam kciuki. Niestety faceci pod tym względem są delikatnie mówiąc ograniczeni.
-
Mirusiu, coś Ty, wywal wyrzuty.
Póki co szantażuję, że jak nie pójdzie to zamilknę.
Masz rację, za mało się wystraszył. Albo i zbyt słomiany zapał ma... po mamusi :-\
-
Anciu ja 30 lat straszyłam, narzekałam, prosiłam, szantażowałam i nic, zero wsparcia od jego rodziny od przyjaciół , to ja byłam ta zrzędząca .. było ciut otrzeźwienia, gdy ze 20 lat temu miał wycięty woreczek żółciowy, a potem powrót do starych nawyków. W wieku 40 lat wystraszył się, gdy jako jedyny został na Hali Miziowej z brakiem tchu, gdy grupą wchodziliśmy na Pilsko- rzucił z dnia na dzień palenie. Nadwaga była jednak cały czas. TRochę ruchu już było, ale tylko sezonowego -narty. Gdy zachorowałam zaczął wychodzić ze mną na spacery , długie kilkugodzinne. Wspominałam tu niekiedy, że idę wyprowadzić męża na spacer ( mnie się nie chciało, ale wiedziałam, że trzeba). Dwa , trzy lata temu kłopoty z kręgami szyjnymi i trafił na wspaniałego rehabilitanta- trenera, który potrafił mu wytłumaczyć, że powinien ćwiczyć i wzmacniać mięsnie, które utrzymają kręgosłup . MImo ostrych treningow i tak nie chudł, ale przyzwyczaił się do wysiłku, najpierw raz w tygodniu, potem dwa . NO i finał- cukrzyca, trochę trwało zanim do niego dotarło, ze trzeba cos z tym zrobić. No i wreszcie schudł, mocno ćwiczy, wzmocnił mieśnie, a wydolność- niesamowita. Cukier wprawdzie nadal pojawia się tylko o świcie - tzw. syndrom zmierzchu, ale mogę być spokojna ,że juz się pilnuje ( oby jeszcze alkohol odstawił - na szczęście pija tylko z "okazji" czyli rzadko, ale jednak wtedy już ostro).
Wniosek - każdy sam musi dojrzeć do zmian. ( próbowałam nastawić lekarzy by go postraszyli, tylko znajomy się tego podjął, ale był jednak nieprzekonujący ):) Anciu- niech żywi nie tracą nadziei, wiem tylko, ze im mocniej naciskałam tym większy był opór. Powodzenia ! :-*
-
No...u nas z wagą to na odwrót. Jak stanę na tej wrednej małpie, to resetuję potem wynik, bo o kilka kg pobiłam małża. ::((
-
to może wzajemny doping? ja biorę się za siebie w ten sposób, a ty co zrobisz ?( wiem, może nie poskutkować, bo ja ćwiczyłam większość życia z tym, że i tak byłam chuda :))
-
Amorku, jem zdrowiej, ruszam się więcej. Więcej ważę, poważniej chorowałam... Trudno mi jakoś iść w konkury ;-)
A teściowa wciąż w szpitalu. Nie mogą wyregulować ciśnienia. Badania obrazowe OK (jedyna jakaś małą zmiana w sercu). Podejrzenie padło na ... nerwicę. I chyba to będzie bliskie prawdy.
Udanego weekendu kochane!
-
Wzajemnie Anciu :-*
A doktory niech wyregulują cisnienie teściowej !
Jestem pełna podziwu dla jej_żył, ze przy takim cisnieniu nie pierdykła jakaś żyłka ::((
-
Ancia spokojnego weekendu :-*
-
Jestem pełna podziwu dla jej_żył
ja jestem pełna podziwu dla Anci... :-X
-
A czemuż to, Metko?
-
Teściowa w domu. Ale te dwa tygodnie (najpierw paskudny wirus, potem szpital) odcisnęły się na jej twarzy :-( Zmizerniała. Ma leki na nadciśnienie i jakieś wyciszające przed snem. Wyniki wszystkie niemal idealne (w środku skali).
Magda 2 tygodnie po zabiegu. Cyc nieco opuchnięty, ale ona w dobrej kondycji. Wyników histo jeszcze brak.
Domowy sezon na na błotne koci-łapci-wszędzie-gdzie-się-da-po-powrocie-z-dworu uważam za rozpoczęty xhc
-
hehe...moja kota domowa....ale mój chłop robi za całe stado kotów wychodzących ::((
najpierw po miał do pieca....a potem wlezie w buciorach...bo tylko na chwile to nie będzie zdejmował >:(
-
xhc
-
Roza a jakżeś to zrobiła, że domowa? W sensie że nie spiernicza? Siatki w oknach? Pytam całkiem serio, tez bym chciała mieć domowe, ale mi nie idzie, odkąd w chałupie mieszkam :(
-
mieszkam w bloku a i tak śmiga mi między nogami na klatkę :(
zastanawiam się czy ona słyszy że wracam i czeka pod drzwiami czy ma zegar w głowie ::)
-
jak zrobiłam, że kota jest domowa??
ja mieszkam wyłącznie na I pietrze.....i droga ucieczki kota jest wyłącznie na dach i w pierwszym roku tam wyłaziła
albo po suszarce na pranie i po barierce...i chyc na góre
jak na pranie uwiązałam sznurek.....to z parapetu robiła chyc prosto na dach....bo on spadzisty jest
jak chodziła po ogniomurku to sie odwracałam żeby nie widzieć jak spadnie ::((
no i nie zobaczyłam jak spada,bo akuratnie poleciała na te strone co jest stary warsztat....i daleko nie leciała (tak z 7m)....ale ja za to musiałam po drabinie wleżc na ten warsztat by ją ściągnąć
ale jeszcze mało bolało i dalej wyłaziła po parapecie
i raz żle wycelowała i się zsunęła z tego dachu i spadła prosto w donice z pelargoniami co to były podparte różnym patykami żeby ich wiatr nie łamał
i chyba se nareszcie dupe pożądnie potłukła bo od tamtej pory nie wyłazi na dach :D
a na dół ma za wysoko żeby skoczyć....ale wieczorem jak długo nie wracam to drze morde jak mnie widzi i przełazi za szczebelki i chodzi po takim wąskim kawałku blachy ::((............jak spadnie to przestanie ;D
na klatke tez czasem między nogami ucieka, ale jak krzyknę to raczej zawraca......nauczyłam juz chłopa drzwi na dole zamykać żeby w razie cuś nie zwiała
-
Do futer wracająca. Nasze wychodzące. Stare. Młoda ostrożna jak nie wiem co. Musiała sporo przejść.
A z innej beczki - Magda odebrała wynik hispatu. Z cycu były maleńkie zmiany, które nie wyszły na mammo (albo ich wtedy jeszcze nie było). Wszystkie łaodne. Cyc goi się dobrze. To baaardzo dobra wiadomość.
A ja jutro na USG cyckowe. Akurat mi się dobrze okresowo trafiło. Kciuki mile widziane :-)
-
Oczywiście będą :0ulan: :0ulan:
-
:0ulan:
-
Trzymam :0ulan:
-
zaciskam!
-
dołączam do pogotowia kciukowego
:0ulan:
-
Sie_rozumi_sie_poczymie :-*
-
też :0ulan:
-
trzymam i ściskam :-* :0ulan:
-
Trzymam!
-
:-*
-
Można puścić :-)
Badał mnie ten sam pan dr, który rok temu wyczaił naczyniaka w wątróbce. Ale w ciągu roku nabrał wprawy, ale nie rutyny (co wielce sobie cenię). Cyca mi prawie wypłaszczył jak naleśnik. Obejrzał obecne od lat torbiele. Żadnych obcych nie stwierdził. Badał ponad 10 minut. CZYSTO!!!! ztx
Naraziłam się czekającym pod gabinetem USG. Czwartek to dzień badania cycków. Do gabinetu (1 stanowisko) trafiają kobietki ze skierowań, jak i te, które idą po mammo na badanie uzupełniające. A ja przyszłam, dałam skierowanie, i jako trzecia z kolei została wezwana na badanie. No i jak wyszłam (po kwadransie), to mnie chciały kobiety zjeść. "A pani to się dzisiaj rejestrowała i tak szybko???" "Nie proszę pani, ja czekałam na to badanie od października".....
Niezależnie od stanu zdrowia/choroby jakoś pojąć nie mogę, że i tam homo homini lupus est...
-
Super Ancia :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
no i po strachu! cieszmy się ztx
-
ekstra, że dokładnie i że ok :)
a pod gabinetami to często złe w ludziska wstępuje >:D
-
Kurcze...w tylu wątkach trzeba trzymać kciuki. Się zagęściło.
-
No, całe szczęście, że kciuków nam nie brakuje.
Tłumy na onkologii przerażające :-(
-
Ancia ztx
Tłumy na onkologii przerażające :-(
jak je u siebie zobaczyłam to w pierwszym odruchu pomyślałam żem piętra pomyliła
-
CZYSTO! - gicio ztx
-
Brawo :oklaski: ztx
-
Ania super ztx
-
Odebrałam dzisiaj wyniki badań tarczycowych: TSH 2,40 (norma) spadło z 7,00, FT3 3,88 (norma), ft4 też w normie, anty TPO powyżj normy bo 103 (przy normie 25), ale spadło w ciągu 2 mcy z 300!
Od pona mca łykam zmieloną czarnuszkę (pół łyżeczki dziennie), a hormon przyjmuję na noc i w towarzystwie witaminki C. No i po miodziku hildegardowym jestem.
Wit d3 32,3 (mogłoby być wyżej).
Ale za to cukier 144... No i temu by się trzeba przyjrzeć. Mamy glukometr teścia, więc pomonitoruję tę moją słodycz.
No bo waga w miejscu stoi, wiec jakiś powód musi być, skoro tarczyca się unormowała.
-
Ancia taki jednorazowy skok cukru jeszcze nic nie oznacza.Stres, też może podnieść trochę.Pomierzysz i zobaczysz co i jak.
-
w sumie zdrowizna jesteś :oklaski:
Ale za to cukier 144
po miodziku hildegardowym
:P ;D
-
super wyniki :) tsh tak samo z siebie spadlo bez tabletek? no_no :) Brawo :)
-
Cukier na czczo? Z żyły, czy z palca? Jeśli na czczo, to wysoki :(
-
Ancia wielkie :oklaski: za zmobilizowanie się do badań i wyniki
ja dalej się wybieram :-\
-
Dzięki kochane za dzielenie radości.
nie obyło się bez leków i to sporej dawki, bo 75mg. I taką mam utrzymać do majowej wizyty.
Cukrem się wielce póki co nie przejmuję, bo jakoś tak podejrzewałam, że mam podwyższony (na czczo).
Ale cieszy wynik tarczycowy. Tym bardziej, że moja siostrzenica tez była wczoraj na kontroli (w lutym miala jodowanie, max dawką) i są efekty, i bardzo dobre wyniki.
-
:oklaski:
-
:D :D :oklaski:
-
Anciu fajnie, ze wyniki dobre, oby tylko się utrzymały bo znam ci ja te tarczyce i ich dolegliwości. Zuza ma przeważnie tsh koło 1 ( tyle ma mieć) i reszta ok , tylko uSG tarczycy pokazuje ze to Hashimoto. Na pewno zaraz po urodzeniu będzie znowu skok w nadczynność i całkowite odstawienie eutyroxu by po około miesiącu znowu wejść w niedoczynność i na stałe eutyrox.
cukier - bardzo niefajny, zrób kontrolne badanie , nie ma z tym żartów .OLek ma teraz na 3 miesiące odstawiony lek na cukier bo u niego najprawdopodobniej nie był z jedzenia tylko stresu. TYlko to już po latach zostaje na stałe( ale on najwyższy miał koło 140? i to jednorazowo ) Rano miewa najwyższy- 110- 115 zaraz po śniadaniu spada mu do 80! i tak cały dzień by rano znow był najwyższy , taki cudak!!
wit.D3 bardzo piękna u Ciebie - a ile to łykałaś ,łykasz ?
-
Amorku, łykam 1000 albo 2000 (jak pamiętam o drugiej tabletce) podczas dnia. I tabletki zmieniam., Teraz kończę i poluję na vigantol, bo cieszy się bardzo dobrymi rekomendacjami.
Wyniki tarczycowe mocno mnie zaskoczyły, bo przecież w grudniu i styczniu brałam po 50 mg, a w weekendy 75, a TSH spadło raptem o 2 jednostki, a antyTPO z 390 na 300. Więc teraz rzeczywiście spadek jest widoczny.
-
fajnie ,fajanie, niech tak zostanie , może rzeczywiście branie na noc działa? a witd.D to wcale nie tak dużo bierzesz. Ja cały czas tylko vigantol piję ,od paru miesięcy raz w tygodniu 2ml, ciekawa jestem czy poziom mi jeszcze skoczył.
-
vigantol od niedawna można nabyć bez recpety - jakieś 10 zeta za buteleczkę,
też polecam 8)
cieszę się Anciu z Twoich tarczycowych wyników! brawo!
-
Opanowaliśmy wczoraj działanie glukometru (po teściu zostały trzy, każdy z zapasowymi igłami, paskami, etc., przy żadnym nie było ... instrukcji). Babcia cudem gdzieś wynalazła instrukcję, ale już wtedy zorientowaliśmy się jak badać. No i dzisiaj rano na czczo już znacznie lepiej bo 102.
-
Ancia 102 jest ok.Ważne jak szybko spada cukier po posiłku.Zmierz zaraz po a potem za 2 I 3 godziny.
-
Ancia 102 jest ok.Ważne jak szybko spada cukier po posiłku.Zmierz zaraz po a potem za 2 I 3 godziny.
Ok, dzięki za wskazówki.
-
Cukier nie taki wysoki. Ale tak pod 100 podchodzi. Z tym, że np na jednych paskach do glukometru jest podane że wskazanie wartości 103-122 to norma.
Ale... ja nie o tym chciałam. Wiosna przyszła do Kielcowa. Tulipanów znacznie mniej niż w Szczecę (jak Wojciech Mann mawia) czy w Dolinie Chochołowskiej (kojarzonej z fotą łysek Atojki na fioletowym dywanie). Ale też ładnie.
-
A ja widzę krokusy a nie tulipany, czy juz calkiem zem oslepła :o
-
Nooo. to ze mnie niezła ogrodniczka wyszła... xhc
Pewnie, że krokusy!
-
piękne!
-
A ü mnie zakwitły magnolie i fuksje tzn ,że wiosna na dobre zagościła.W poniedziałek zapowiadają 24 stopnie dziś jest 20 ztx ztx
-
Krokusy to u mnie już nawet pomaluśku przekwitają, ale za to są moje ukochane stokrotki - samosiejki :) Dla mnie wtedy dopiero wiosna :)
-
Wiecie, z tą moją słodyczą to na szczęście nie jest tak źle. Glukometr i paski definiują normę 70-110mg/dl. A u mnie poranny wynik to 99-103. Czyli ten wynik a laboratorium to po prostu jakiś wyskok. Ufff...
-
to super Anciu! :oklaski: ale badaj, pilnuj sprawdzaj!
Olek tez zadowolony bo ostatnio ma bardzo dobre wyniki cukru, koło 100 i poniżej, a ma odstawione leki na 3 miesiące, zobaczymy czy się dobry poziom utrzyma.
-
A wiesz Amorku, że ostatnio myślałam o efektach Twojego męża. I z ciekawością się zamyślałam czy trzyma formę.
A u Was już nieco chociaż spokojniej?
-
o mąż trzyma formę i to niesamowitą. Cwiczy cały czas, pozwala sobie na większ porcje jedzenia i grzeszy żywieniowo, ale jednak mocny trening sprawia, że już nie tyje.
A u nas ( dzięki słonko) lepiej, spokojniej od dwóch dni ,ale nie zapeszam.. ;D bo jest niania ztx nagle poczułam jakbym zrzuciła tonę ciężaru z siebie. Jeszcze musze odsapnąć i napisze o wszystkim, na razie łapię dystans, wyciszam się, ładuję baterie. :D acha i nadrabiam zaległości w domu i zagrodzie
-
SUPER. Ładuj, odpoczywaj. Uwielbiam pracę na roli. Codziennie grzebię godzinę lub więcej w ogrodzie.
-
tzn aktualnie pakuje 3 wór próżniowy z wypranymi wyprasowanymi i posegregowanymi r wg ozmiarow niemoelecymi ciuszkami.Pot że mnie spływa ciurkiem :) ale już kończę :) ( pisze z komu co widać)
-
Zadzwoniły wczoraj do mnie dziewczyny z klubu Amazonkowego i zaproponowały wyjazd na dofinansowany turnus w maju w Ustce. Nie dam rady na 2 tygodnie, więc umówiłam się, że jadę na 1 tydzień, a znalazła się druga chętna też na tygodniowy pobyt (każda z nas po tygodniu). Już się cieszyłam na myśl o spacerach, zachodach, etc.....a potem wróciłam do domu, spojrzałam na kalendarz lodówkowy i .... ch... bombki strzelił :-( Miałam pojechać 22 maja. A 21 zaczynam rehabilitację. I już jej nie chcę przenosić, bo w czerwcu nie dam rady, w lipcu mnie nie ma, w sierpniu i wrześniu piekło szkolne się rozpęta....
No, to pojechałam.... Buuuuuuu :'(
-
Szkoda...a moze da sie przyspieszyc rehabilitację?
-
Popytać zawsze można Ancia ztx ztx
-
Dziewczyny, nie ma szans. Ja się na nią w marcu zapisywałam. A że zabiegi zaczynam o 13.00, więc muszę z pracy też wcześniej wychodzić (a wiadomo jak szefowie to lubią). No i wtedy 2 tygodnie wychodzenia wcześniej, tydzień nieobecności bez dostępu do neta (bo tam bym na pewno roboty nie brała), na początku lipca 2 tyg urlopu.... odpada... Będą fochy i znajdą chwilę by mi to wypomnieć (jakoś w sferze komunikacji to jednak jakoś tak nam nie po drodze)...Trudno, doczekam już do tej Cro i wtedy odpocznę po całości, prawda? A potem B. :-*
-
Byłyśmy dzisiaj razem z Madzią na takim projektowym-profilaktycznym spotkaniu z kobietkami. Jedna tak po 50.tce a reszta młodsze i ... sporo młodsze. Opowiadałyśmy swoje historie. Gdy mówiłam o swoim przeczuciu co do wigilii ok po diagnozie, któej miałam nie dożyć jedna z nich się rozpłakał i wyszła. Ale widać było, że kobietki wzięły sobie profilaktykę do serca. To najważniejsze.
We wtorek dowiedziałm się w klubie, że Ania, która chorowała w tym samym czasie co ja (ale spoko, nie Pszczółka. Choć ich nazwiska bardzo myliłam - Kiec i Gryń) odeszła. Od ponad 2 lat miała przerzuty do mózgu i jajników. Zasmuciło mnie to, bo Ania w sumie miała bardzo trudne życie. I przez te 4 lata od zachorowania wciąż było pod górkę....
A teraz... cieszę się na myśl o tygodniu bez budzika (kotów nie liczę) ;-)
-
Mój dotychczasowy kostium kąpielowy się był rozpadł :-(
A że wakacje się zbliżają, no i za basenem tęskno to zaczęłam szukać. Najpierw w amazonkowym sklepie, ale zabiły mnie ceny (185zł i w górę) i brak wyboru, potem sportowe. Szukałam z miseczkami, do których mogłabym włożyć meduzę a ta (w trakcie użytkowania) nie spadła by w okolice pępka lub nie wypłynęła by na szerokie wody. No i doopa. Albo biustonosze bez kieszonek, albo bez usztywnienia. Krawcowa ze mnie żadna, więc opcja doszycie (wedle wskazówki Agawy) raczej trudna do wykonania.
No i trafiłam kiedyś na sportowy biustonosz (ten testowany przez jednego kota). Nosi się świetnie, meduza na miejscu. Doszłam do wniosku, że poszukam w kierunku adaptacji na kostium. No i wczoraj trafiłam. Ubrałam się, stanęłam przed juniorem (najostrzejszy juror) i ... zobaczyłam kciuka z górze. Czyli nawet boczki w tym roku wywalę na słonko.
A patent polecam.
-
Świetne sportowe, nadające się do meduz, bywają w Lidlu. Mam biały, łososiowy, beżowy.
-
Dzięki lulu, będę polować.
-
A jakie rozmiary miewają? Bo ja to się kiepsko mieszcze w te sportowe co napotykalam do tej pory
-
Te z Lidla są takie całe, bez rozpinania i są bardzo elastyczne.
-
Braju rozmiary różne, duże też
-
Ania-Pszczółka ma wznowę. Póki co mostek wykazany na scyntygrafii. Jest po biopsji (czeka na wynik). Jutro PET. Prosi o dobrą energię i modlitwę. A że wiem, jak siła drzemie w forum....
-
:0ulan:przytulam
-
Pozdrów i ucałuj Pszczółkę serdecznie
Wznowa, w mostku, to nie przerzut? Może przedwczesny alarm
-
Dana, nie znam się na nomenklaturze, co jest przerzutem, a co wznową. Takiego określenia użyła Ania. Jest 5 lat po leczeniu. Brała tamosia. Nawet jej przedłużyli na kolejne 5. Teraz oczywiście odstawiony.
Dzięki kochane. Przekażę każde dobre słowo.
-
przykre bardzo , przytulam i trzymam kciuki za Anię :-*
-
Wyślę dobrą energię i kciuki ma Ania zapewnione :0ulan:
-
Nasza Pszczółka .... o nie !!!
Kciuki trzymam i dobre mysli wysyłam :0ulan:
-
ja też
:0ulan:
-
Ancia, koniecznie napisz jaki wynik peta !!
Uściskaj ją mocno :-*
-
Dałam jej znać o waszym wsparciu, za które bardzo, bardzo dziękuje. Pomyliłam terminy - dzisiaj ma biopsję. I akurat dzisiaj (na jutrzejszą wizytę) przyjeżdża do Kielc na wizytę Sylwia (z grupy fejsbukowej), która ma też przerzuty do kości i zaczyna leczenie w Niemczech. Więc dziewczyny będą mogły wymienić doświadczenia.
Wiem, że Sylwia bierze też selol (to taki preparat selenowy). Jak o nim poczytałam, to rzeczywiście zapowiada się obiecująco.
A o wyniku oczywiście że dam znać.
-
Ja też przytulam i trzymam kciuki.
-
Jaki pech! ale może sie jednak okaże, że to wcale nie rak skoro biopsja dopiero bedzie. Kciuki i dobre fluidy zapewnione! :0ulan:
-
trzymam kciuki za pszczółkowe wyniki!!!
-
Zaliczyłam kolejną prawie nocną (bo o 21.30) wizytę u endo. Tarczyca w normie. Ale blisko tej górnej granicy. Więc ni jest źle. Choć ja nie czuję różnicy w kondycji, poziomie energii, etc. w porównaniu z listopadem, gdy TSH dwukrotnie przekraczało normę.
W badaniu krwi wyszły wyższe niż trzeba monocyty... Muszę je od nowa poznać, za co odpowiadają i na co muszę zwrócić uwagę.
Za tydzień junior jedzie na nadmorską zieloną szkołę. jeśli dziś poprawi chemię na 4 ;-)
Buziaki zostawiam!
-
A jak nie da rady poprawić, to też powinien pojechać.
-
ojtam chemia ;) nadmorze ważniejsze :)
Za tarczycę - brawo :) a to co we krwi... hm... do poczytania; może czegoś za dużo zjadasz C:-)
-
mogą być pasożyty (przy kotach jak najbardziej możliwe), może być stan zapalny (no...samo Hashi to stan zapalny).
A, w tarczycy guzka znaleziono. Ale nie unaczyniony (ufff..). 4,5x5mm.
-
W nocy junior śmiga na Zieloną Szkołę. Jupiiiii... przez tydzień będę słomianą mamą!
-
Mam nadzieję, że zaszalejesz :)
-
oh, ach! pamiętam to uczucie ztx
Dobrego czasu C:-) ;D >:D
-
Mam nadzieję, że zaszalejesz :)
No Ancia !
Dobrej zabawy !
-
Pojechali! Co prawda junior z perypetiami żołądkowymi, ale wyposażony w węgiel, enterol, zapasowe niewymowne ;-)
Lulu, nie, gdyby nie poprawił to by nie pojechał. Niestety wszedł w wiek, w którym w ogóle się nie uczy. A potencjał ma naprawdę spory. Nie opieprzyłam za 2- z diagnozy z matmy, bo wiem, że sprawdzian z całego roku to nie przelewki. Ale jeden rozdział chemii to już znacznie mniejszy kaliber.
A u nas upał, i na burzę się pewnie ma...siedzimy w domu, bo głowy rozwala. Później kościół i rodzinne lody. Jutro wycieczka do Bodzentyna (jego okolice, to rodzinne strony moich rodziców). Małż rusza z firmą (kciuki za spokój i dobrobyt mile widziane). Jadą odebrać ciężarówkę. A ja na cmentarz i .... lody. Od roku jest tam cukiernia, w której robią tak pyszne lody, że oddałabym za nie cnotę babki. Śmietankowe, sorbet jagodowo-mandarynkowy.....oesssuuuuuu....już mam język w ...
-
Ancia ja też stosowałam kary, ale nie potrafiłam pozbawić dzieciaka możliwości poznania czegoś nowego. Wystarczyły dotkliwe kary dnia codziennego, zabieranie przyjemności które były na wyciągnięcie ręki.
-
W przypadku naszej małej rogacizny zabranie dostępu do komputera czy komórki to za mało. Potrafi żyć bez nich. A jak zabronię pójścia na rower czy hulajkę to sama zrobię mu krzywdę, bo nie spędzi kilku godzin w lesie czy w parku. Jak widać sposób się sprawdza.
-
na etapie gimnazjum już żadne zabieranie nic nie działało, odciąć od kompa trudno, bo często lekcje, konkursy były w necie, zostało polegać na przeświadczeniu, że wcześniej dobre rzeczy się wpoiło i będzie działać
cieszę się, że Twój poprawił i pojechał :)
za małża/firmę trzymam 🤞
-
Znam ten ból,mój synowaty też mnie zdrowia i siwych włosów kosztowałTeraz jak wspominamy stare czasy ,to zawsze twierdzi,że byłam za dobra.Powinnam porządnie przyłożyć,to by lepiej działało niż tłumaczenie.Co do zdolności ,to twierdzę,że dziecku nauka łatwiej przychodzi tymtrudniej zmusić do nauki.Niestety najczęściej zdolny ,to leniwy.Tak przynajmniej z moim było.Bazował głównie na tym co wyniósł z lekcji.
-
Ja tam uczyłam sie tych przedmiotów, ktore mnie interesowały. I z tego powodu miałam opinie... dobrej uczennicy, choć na swiadectwach widniało wiele trój. Pochwalam "lenistwo", większość z tej szkolnej wiedzy nigdy sie potem nie przydaje 8)
-
Ale gimnastykuje umysł ;)
U mnie działało (przynajmniej tak mnie się wydawało) premiowanie i anulowanie kieszonkowego. 10 zł za szóstkę i -10 zł za jedynkę. Było też -10 zł za nie wywiązanie się ze stałych obowiązków (z tego był wykluczony porządek w ich pokojach, bo to ich teren i mi nic do tego). A bazą było 40 zł. Był to okres LO dziecków i końca podstawówki (chyba 7-ma i 8-ma klasa)
-
Nigdy nie ukarałam moich synów za nie_uczenie_się. Za to gadałam, zadawałam pytania o przyszłość, konfrontowałam z rzeczywistością, zmuszałam do samodzielnego myślenia. Nie zmuszałam do konkretnych działań. Niczego nie zabraniałam. Co najwyżej zawierałam umowy zawierające konsekwencje; od najmłodszych lat.
Ale mój system nie musi sprawdzać się w innych warunkach.
A czy inny jest dobry - niestety poznajemy dopiero po latach.
Mój tylko po części się sprawdził. Chłopcy dają sobie radę. Ale nie są moją kopią. I, wierzcie mi, boli to strasznie. Nigdy bym nie podejrzewała, że oddzielne, tak różne od mojego myślenie o sobie i świecie, może mnie boleć.
Anciu, fajnie, że młody poprawił oceny :) Niech ma fajny czas. Bez myśli, że musiał na niego zasłużyć.
-
Też ciągle gadam.
Zwłaszcza Matiemu, bo Monia sama z siebie wyciąga dobre oceny z większości przedmiotów.
Mati chce się dostać do tego samego liceum co siostra (to fajna szkoła) - nagle okazuje zię, że bez problemu można poprawić z matmy 2 na 4.
A można było od razu dostać 4, nie??
-
A można było od razu dostać 4, nie??
Oj_tam... widocznie nie było można ;D Motywację każdy ma inną >:D
-
Co najwyżej zawierałam umowy zawierające konsekwencje; od najmłodszych lat.
Anciu, fajnie, że młody poprawił oceny :) Niech ma fajny czas. Bez myśli, że musiał na niego zasłużyć.
U nas był taki właśnie układ: nie wpada żadna 1 ani 2. Ale wpadły. Więc dałam szansę na poprawę. I gdyby tj poprawy nie było to byłabym konsekwentna w postanowieniu.
Agawo, niestety fajnego czasu póki co nie ma., Przez co my także. Na prezesa u lewej stopy upadła mu walizka kolegi. Palec napuchł. Paznokieć podbiegł krwią. Wystraszyłam się, że pękł u nasady, ale na szczęście nie. Dodatkowo znów wróciły "incydenty defekacyjne i ... kumulacja emocji wywołała gorączkę i ból głowy. Przed chwilą rozmawiałam z wychowawczynią - junior jeszcze śpi. Dzisiaj i nauce surfowania czy żeglowania musi zapomnieć. W najgorszej opcji w niedzielę wróci do domu (dyrekcja będzie wracała do K.)....
Udaneego dnia kobietki!
-
Jakaś tempa jestem w rozumieniu tekstu. Na prezesa stopę spadła walizka, a junior chory ???
Chyba, że junior=prezes
Może się jakoś ułoży i junior nie będzie musiał wracać, z całego serca tego życzę. U młodych goi sie wsio szybko
-
Dana, prezes to największy palec u stopy. Stopa juniora. Częste wizyty w WC też. Boł głowy i gorączka także...
Wracając do dnia wczorajszego: fajnie być w kościele i w mądrym kazaniu dla nowożeńców usłyszeć jeden z ulubionych wierszy z czasów liceum: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kolysanka-jodlowa-ucze-sie-ciebie-czlowieku.html
Zasłuchać w przysięgę małżeńską wypowiadaną 1000 lat wstecz... http://rodziny.kuria.lublin.pl/fragment-meskiej-przysiegi-malzenskiej-z-xi-w-z-katalonii/
Zamarzyć o takiej starości: https://milosc.info/jan-kasprowicz/ksiega-ubogich/
-
No i tydzień minął. Junior odsypia ostatnią "Zieloną noc" (łącznie z kąpielą w Bałtyku o 4 nad ranem).
- Mamo, to był najlepszy wyjazd ever!
Uffff.....
-
super, ze zadowolony i szczęśliwie wrócił do domku, no i mamusia może zrobić uffff :D
-
Rośnie nam ten junior...
Nawet się nieco ogarnął z ocenami na koniec roku.
A teraz z klasowym towarzystwem jedzie na noc w szkole. W międzyczasie koleżanka popełnia mu taką fotę ;-)
-
fajne chłopaczysko :D za chwilkę mężczyznę mieć będziesz :D
-
Super fota!!!
-
Fota super !!!
A co tam u Pszczółki :(
-
Rozmawiałam z Pszczółką w zeszłą środę. Później już nie odebrała połączenia, nie oddzwoniła. W środę (przedwczoraj) miała jakąś silną chemię (wysłała SMS z prośbą o modlitwę i wsparcie). Kidy rozmawiałyśmy czekała na wynik biopsji. PET wykazał zmianę w mostku, w 2 żebrach i naciek w mięśniu piersiowym. I tyle mi wiadomo. Dobrze, że nie rozsiał się po kościach.
-
Smutno..
Te żebra i mostek to pewnie z mięśnia piersiowego.
Jak mi doktor usunął to mówił, że całe szczęście, że nie poszedł naciek do żeber.
Na moje pytanie odpowiedział, że gdyby tak się stało, wycinałby fragmenty żebra i rekonstruował.
A może Pszczółka potrzebuje od nas wsparcia. Nie wiem, finansowego na przykład?
-
Betty, póki co nie mówi nic. Bardzo dziękuję za propozycję. Skoro ma chemię, to pewnie nie musi kupować nierefundowanego leku. Od kilku lat jest mocno zaangażowana w wolontariat na paliacji. Chodzi z nią Irenka, która przeszła już 8 różnorodnych nowotworów, od 11 lat. Jest niezłomna. Maleńka, siwiutka, chodząca torpeda. jest na pewno doskonałym wzorem do naśladowania dla Pszczółki.
-
Synowaty zawalczył (rzutem na taśmę) i wywalczył czerwony pasek na świadectwie. No i pękam z dumy. A małż ma ból. Bo zapowiedział, że jak ten pasek będzie (a wtedy szanse były marne) to on kupi mu motor. A ja mu na to, że po moim trupie (no i zdania nie zmieniam). No i ma ból. Jak tu małżowinę ukatrupić i kupić motor. W sumie to się pięknie układa, bo z ubezpieczenia i zusu nieco by za mego trupa kapnęło do domowej kasy ...
-
:oklaski: :oklaski:mamuśka GRATULUJĘ zdolnego potomka :oklaski: :oklaski:
-
Pasek, no proszę👍👏
A było tak narzekać na młodego??
-
Pasek, no proszę👍👏
A było tak narzekać na młodego??
Noo i pieklić sie o tą chemię ;D
-
gratki dla młodego :oklaski: ale motór to mu konieszno czeba wybić z głowy
-
Pasek, no proszę👍👏
A było tak narzekać na młodego??
Noo i pieklić sie o tą chemię ;D
Gdybym się nie piekliła, to pasek miałby tylko na doopie....
-
Jeśli nie była określona wielkość pojazdu, a myślę, że nikt dokładnie nie mówił, motor, to motor, to bym (ja) wybrnęła tak. Kupiłabym odlotową zabawkę albo drona, albo zdalnie kierowany motor, albo itp. Udałabym normalnie wariata.
-
Nie ma lulu tak łatwo. Jasno była obietnica crossa.
Ale faceci odbyli wczoraj męską rozmowę. I sam junior uznał, że gdyby teraz uparł się na motor, to:
- musiałby być mały (bo ma 158 cm wzrostu) i 14 lat
- koledzy nie mają motorów, więc sam by się szybko znudził.
Więc póki co dostanie deskę long board a na motor czeka minimum 2 lata (po 16 urodzinach może oficjalnie zrobić kurs i jeździć skuterem/motorem).
-
Paska nie tylko na dupie gratuluję :oklaski:
-
Gratuluję mamie i juniorowi :oklaski:
-
brawo, za negocjacje też! :oklaski:
-
Gratulacje dla Was :oklaski:
dobrze rozumiem tę radość po tylu strapieniach szkolno-naukowych 8)
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski: wielkie brawa :)
-
Dzięki za gratulacje!
Świadectwo już w domu (u nas zwyczajowo dzień przed). Junior na nocce u kolegów. A my uwierzyć nie możemy, że Chorwacja tak rozjechała Argentynę (3:0).
-
Anciu, chata wolna, będzie się działo bxu ;)
A mecz ciekawy, tylko czemu tak się wzajemnie faulowali ::(( Trzeba by nową nazwę wynaleźć dla piłki nożnej, bo tu kopanie deptanie po stopach, popychanie ... ::((
-
Wyobrażam sobie jak Chorwaci swiętują ztx
-
Wyobrażam sobie jak Chorwaci swiętują ztx
A wiesz Parabolko, że tez nam to przyszło do głowy i po meczu zajrzeliśmy na kilka kamer internetowych. A tam... cisza, spacerowicze, pozajmowane stoliczki w restauracjach. żadnych fet, szaleństwa... Trochę nas to ... rozczarowało.
A jak Cro przejdzie dalej to fajnie będzie tam na żywo oglądać mecze.
-
"Południowcy" (Afryka, Ameryka Południowa) okazują emocje bez zahamowań. Widzieliscie jak świętowali Senegalczycy?
Dla tego widoku, może warto było przegrać, a przy okazji naszym gwiazdorom z boiska przypomnieć o tym, że gra to drużyna, wola walki, pokora (tej im z pewnością brakuje tak gwiazdorzą w reklamach >:D). Pojedynczo są nieźli, ale już jako drużyna chyba mniej :(
A tak w ogóle to nieustannie uważam, nich wygrywają lepsi
-
Pan dr dowcipny obejrzał wczoraj bacznie podwozie i orzekł: niech pani zapamięta, jak lekarz zaczyna szukać jajników to znaczy, że jest OK. Bo guza to od razu widać.
Marker (ten sam dr wciąż sie upiera, że mam badać CA125) też w normie.
No, to mogę się pakować.
A jak by w cytologii coś było nie halo, to mają do mnie nie dzwonić podczas urlopu.
-
:oklaski: :oklaski: super
-
Mądry doktor :oklaski:
Pakuj walizki i udanego urlopu :)
-
niech nie dzwonią, udanego wyjazdu!
-
Baw się dobrze :-* :-* :-*
(i absolutnie żadnych telefonów w rzeczonej sprawie ma nie być C:-))
-
Anciu, dużo radosci z podróży i urlopu, Cro ile razy by się w niej nie było jest cudna :)
Jaki rejon jest celem?
-
Danutko, w tym roku śmigamy na sam niemal koniec płw. Peljesac. Stamtąd popłyniemy na wycieczkę na Korculę, śmigniemy do Dubrownika, zwiedzimy arboretum w Trsteno, pochodzimy po wielkim murze w Stonie, mamy zamiar zdobyć górę Sv Ilja. Małż marzy o ostrygach :-)
A drugi tydzień spędzimy sporo bliżej domu, bo pomiędzy Primostenem a Szybenikiem (a miała być Rogoznica, Ciovo...ale tak jakoś przygody z rezerwacjami popchnęły nas do Grebasticy).
Tym razem podróżujemy za dnia, oglądając widoki, korzystając z noclegów na farmach/winnicach w Słowenii.
-
Chorwacja jest śliczna,Dubrownik,Korcula wspaniałe.Pyszne owoce morza.Udanego pobytu .Nie zapomnij butów do kąpieli.Tam jest dużo jeżowców.
-
Ojojoj, jakże zazdraszczam, Anciu!
Moim wielkim marzeniem jest, żeby moje dzieci pojechały sobie kiedyś na wywczas do tego cudnego kraju :), bo wprawdzie były, ale mając 2 i 3 latka, a to kompletnie co innego ;)
-
Chorwacja jest śliczna,Dubrownik,Korcula wspaniałe.Pyszne owoce morza.Udanego pobytu .Nie zapomnij butów do kąpieli.Tam jest dużo jeżowców.
Tak jest. Natalko, to nasza 9 podróż do Cro. I tak pewnie czegoś zapomnę ;-)
-
to piękne tereny :), uwielbiam dojazd wzdłuż Adriatyku do Plejsaca, jest tak malowniczo, no i do Dubrownika tez. Zresztą uwielbiam prawie całe wybrzeże. Ostatnie dwa pobyty bylismy w tym samym miejscu w Razanj k/Rogoznicy. Na Korculi jest fajna piaszczysta zatoka, fale tam były przeogromne, dojeżdżaliśmy tam na rowerach, ileś lat temu super miejsce, polecam. Moze dalej jest takie pół dzikie. Sprawdzę na mapie jak się zwie. Cała wyspa jest ciekawa. Raz mieszkaliśmy w Korculi, a raz w Priżbie.
Ta plaża to Vela Przina, pieknie się do niej dojeżdzało, piaszczystą dróżką między winnicami. Tam uprawiają rzadkie cenne wino czerwone, ale zabyłam jak się nazywało
-
Oooo. dzięki Danutko. Na wyspę jedynie popłyniemy na pół dnia. Bo lokum mamy w Loviste na półwyspie.
-
Ucieszyło mnie, że kolejne wnioski dostały dotację, więc i ja kolejną prowizję za sukces (przyda się w Cro, bo ponoć drożyzna gorsza niż w Italii). A tu kolejna niespodzianka, choć mniej miła. Szef nie dał mojemu szwagrowi obiecanego busa. Więc bęędzieny się tuturutkać berlingo. Ciasnota będzie... ale jakoś musimy dać radę.
Od siostrzenicy dostałam na urodziny kubeczek menstruacyjny (śliczny, fioletowy ;-) ). Małżowi mówię że mam tu i ówdzie za ciasno i kubeczek menstruacyjny nie działa jak należy. Widzę jego wzrok i słyszę: MASTURBACYJNY???? A cóż Ci on?
Qrtyna! xhc
-
Kiedyś tam w zamierzchłej przeszłości, to ja musiałabym mieć cysternę menstruacyjną. xhc
-
Lulu, no rozwaliłaś nie kobieto swoim tekstem xhc
Synowaty się uparł. I wybłagał. Idzie na całonocną imprezę pod warunkiem "niejęczenia" podczas jutrzejszej podróży. W Cro zapowiadają temp. 27-28 zł. Małż zdumiony: Coooo???? Tak zimno???
Koty coś przeczuwają (nasz wyjazd) i nie odstępują na krok...
-
masturbacyjny xhc
a co to jest menstruacja ??? :-X ;)
-
Anciu, przyjemności na wyjeździe :-*
-
I co? Pojechała...? :-* :-* :-*
-
Danutko, w tym roku śmigamy na sam niemal koniec płw. Peljesac.
ooo... Płw. Peljesac :)
a jaka miejscość?
może Podgora?
już doczytałam że w Loviste macie lokum
wspominam z sentymentem i przyjemnością :)
byłam tam w ubiegłym roku
-
Loviste to cudowna wieś na końcu świata. Poza sezonem mieszka tam jedynie 250 osób. Jeden sklep, jedno stoisko z owocami, kilka knajpek. Bardzo mało turystów, cudna woda, kameralne plaże.
Od wczoraj jesteśmy w Grebasticy (pomiędzy Primostenem a Szybenikiem). Zupełnie inna bajka. Mniej kolorowa. Komfort apartamentu nieco łagodzi te plażowo-ludzkie niedogodności.
Idziemy jutro do lokalu na półfinałowy mecz. Ależ będą emocje!
-
wiesz, chyba Ci zazdroszczę.... :-*
-
oj tak, Chorwacja- cudowne miejsca! baw się , wypoczywaj, łykaj słońce i wspaniałych emocji podczas meczu! :)
-
Anciu, ależ mecz!
wyobrażam sobie, co się tam dzieje... jeszcze 10 minut
-
nooooo......już wygrywają :oklaski:
-
Właśnie przed chwilą powiedziałam do chłopa że szkoda, że teraz nie jesteśmy w Chorwacji ...
Ale muszą tam świętować :D
-
suuuper!!!
:oklaski: dla Chorwacji[color]
-
brawa :oklaski: :oklaski: :oklaski:
a my to mamy prawie Chorwata w domu xhc
Joszko to podobno popularne imię wśród chorwackich piłkarzy 30, 40 lat temu xhc xhc xhc
-
może zostanie piłkarzem ;D
a gdyby tak miał jeszcze na drugie Pele..to xhc
-
Hmmm niestety Zuza nadaje imiona według stałych zasad - ostatnia litera pierwszego to o, a drugie to imię starobibilijne :D
-
Oglądalismy mecz w takiej lokalnej pizzerii. Sporo Chorwatów, takich tubylców. W kanjpie jeden telewizor, na tarasie drugi. Niby ten sam kanał, a opóźnienie pomiędzy nimi 4 sekundy. Patrzyliśmy na ten lokalowy o i 4 sekundy wcześniej wiedzieliśmy co się dzieje. W knajpie siwy dym (papierosowy), facecie odchodzący z nerwów (napiętych jak postronki) od stołów. Fajnie było. Musiałam iść na spacer żeby się wywietrzyć.
A jutro finał.
Pogoda upalna. Wypożyczyliśmy rowery. Ja wokół zatoki z juniorem, małż ma pojechać na plażę.
Przeszłam górami ze szwagrem jakieś 9 km. Widoki cudne. Nabrałam koloru fioletowego na róznych częściach ciała: udo, doopa po upadku w jeżyny... Ale warto było!
Udanego weekendu kobietki. I już myślę o Bystrej.....
-
Cudna ta Twoja wyprawa - góry, morze, rowery, spacery
fajnie masz ;) :-*
-
Oj kusisz Ancia,może w przyszłym roku coś zaplanuję :oklaski: :oklaski:
-
Dziewczyny, bo z Chorwacją to jest tak, że ona skutecznie kradnie serce. Można znaleźć naprawdę różnorodne klimaty, widoki, miasta. To nasz siódmy pobyt. I każdy jest inny. Chorwacja także się zmianie. Na bardziej komercyjną (w Dubrowniku drożyzna, np. parking przy starym mieście to 75 kun (ok 42 zł) za godzinę. Ale i coraz ładniejszą, bo sporo miasteczek odzyskuje blask (szczególnie na Istrii, ale i peljeski Ston bardzo miło mnie zaskoczył.
Po tych 2 tygodniach jestem super wypoczęta, opalona, pokiereszowana (dzisiejsza rana na lewej piszczeli od pedału).
Są miejscowości takie jak polskie Władysławowo (i te omijamy z daleka), jak np. Orebic, Makarska. Tutaj w Grebasticy jest też sporo Polaków, a dominują (ogólnie) rodziny z dzidziusiami (łagodne zejścia do morza). I do Grebaticy raczej nigdy nie wrócimy.
Piękne i urokliwe Primosten, Rogoznica, Szybenik, wieczorami zapchane jak Jastarnia. Ooookropność.
Dzisiaj odważyłam się skoczyć w pomostu na główkę. Efekt? Woda ściągnęła mi gatki i zaświeciłam pośladami :-)
-
Znam Chorwację od Puli do Dubrownika dużo wysp i byłam nią zachwycona.Przy tym pyszne z grila owoce morza-nigdzie tak nie smakują.Jednak teraz kiepsko znoszę upały a tam jest na prawdę ciepełko.
-
Natalio to wrzesień. Ja tam byłam tylko raz (12 dni). Chorwacja w pigułce, nie zakochałam się, choć nie zaprzeczę widoki cudowne (morze + góry). Plitwickie jeziora też zaliczyliśmy w drodze powrotnej. Byliśmy we wrześniu. Wiele miejscowości jak wymarłe (oczywiście nie Dubrownik, czy Plitwickie jeziora). Wiele knajpek pozamykane. Dobrze, że apartament dobrze wyposażony i łatwo było coś upichcić, a winko zakupione w markecie, wypić na tarasie z widokiem na morze. Miejscowi opowiadali, że na zimę całe wybrzeże zamiera. Większość wynosi się do stolicy, a tu wraca na lato.
Anciu, cudny masz urlop :oklaski:
-
Znam Chorwację od Puli do Dubrownika dużo wysp i byłam nią zachwycona.
Czyli znasz ją lepiej niż my!
Dana ma rację, wresień jest bardzo przyjemny w Cro. Już nie upały, ale ciepełko. I rewelacyjna woda.
A my już wróceni.
-
Się mi przypomniało (widać sama operacja taka ważna znów nie była) - 16 lipca stuknęło 4 lata od wielkiego ciachania.
Kiedyś dyskutowałyśmy od jakiego momentu liczy się te magiczne 5 lat zdrowienia. No i ostatnio wyczytałam, że od diagnozy. Boszszsz...jak to szybko zleciało. Jeszcze 5 mcy i te 5 lat stuknie. I wiecie, nie o samo zdrowienie mi chodzi (bo tu nie znamy dnia ani godziny), ale 5 lat ŻYCIA. ztx
-
Super ztx, gratki wielkie :oklaski:
Kiedyś 5 lat uważano za magiczną granicę :)
Niech se gadajo, co chco, ja - jak już wogle liczę - to od operacji. Daty diagnoz wolę zostawić w spokoju, bo to: 1) 9 urodziny mojego Starszego, 2) prima aprilis ;)
-
Gratulacje Anciu!! ztx niech dalej zdrowo leci! i masz rację, o kolejne lata życia chodzi!! :)
-
tak, Anciu, masz rację
te 5 lat zycia, to jest to czego sie baaaardzo pragnie
a potem nastepne 5
i nastepne 5
i nastepne 5
itd
i tych nastepnych piateczek Ci z całego serca zycze :-*
-
5 lat ztx
życie po diagnozie jest inne, prawda? Jakby intensywniejsze. Może uwazniejsze.
Aniu, gratulacje ogromne :-*
A wypoczynku w Cro zazdroszczę :) To piękne miejsce na ziemi. Też lubię tam wracać, choć - bo zawsze urlop mam w lipcu - zwiększający się tam z roku na rok tłok i rosnąca drożyzna mnie skutecznie ostatnio przystopowuje. Ostatnio namawiają mnie/nas na Albanię lub Czarnogórę. Może za rok się skusimy. Kilka lat temu tamtędy przejeżdżaliśmy - klimaty społeczno-gospodarcze wtedy tam były takie jak u nas 40 lat temu. Pamiętam, że podczas przejazdu przez Albanię nie trafiliśmy na ani jedno miejsce z jedzeniem. Dopiero jacyś ludzie pozwolili nam pożywić się arbuzami prosto z pola; mniam... Teraz tam więcej infrastruktury.
-
Nie byłam, ale z opowiadań dzieci radzę Czarnogórę i Słowenię. Albania ponoć brudna i mało ciekawa
-
kiedyś było prościej podróżować
...po prostu Jugosławia xhc
-
;D
oh, te kampingi... pełne Polaków... handele_handele... Tak, Jugosławia, i już ;)
-
Wszystkiego najzdrowszego Anciu!! I wielu kolejnych piąteczek☺😘
-
Ancia następnych zdrowych piątek :oklaski:
-
Hamaczku, no to jakoś się nie dziwię :-)
Dziewczyny kochane dziękuję z serducha całego.
I tak rano myjąc zęby pomyślałam sobie, że za 2 tygodnie będę je myła...w Bystrej....i mi się micha ucieszyła. I się zakrztusiłam. I zaplułam ubranie xhc
-
to i w Bystrej poświętujemy, bo jest co!
najzdrowszych kolejnych piąteczek życzę! :-*
-
bardzo wielu kolejnych piąteczek, i zdrówka, i radości :-*
-
Najciężej do pierwszej piątki :-* Potem już z górki....Kolejnych PIĄTECZEK w zdrowiu i pomyślności... :-* :-* :-*
-
i ode mnie, wielu piąteczek w zdrowiu :-*
-
Stanęłam dzisiaj przed szanowną 1.osobową komisją.
W samym MOPRZE na szczęście bez tłoku (byłam druga w kolejce). Pani asystentka społeczna kwestionariusz wypełniła szybko i bez problemu. Zaskakująco duża empatia i zrozumienie tematu. Ale w rozmowie wyszło - pani 25 po raku piersi.
Za to pani dr.... no myślałam, że przeniosło mnie do lat 80.tych. Utleniony blond, kok a'a kuper koczkodana, atłasowa bluzka z tłoczonym wzorkiem, garsonka, kreska na górne powiece, że mnie by na tydzień tej kredki wystarczyło. Zadziorno-tępe spojrzenie. Prawie się wystrachałam.
No, ale dzisiaj miałam swoją premierę: "pani się rozbierze, to se panią opiszę". No to się rozebrałam. Pani pisała.
A później usłyszałam: "A teraz chciałabym zobaczyć spodnie". No i wówczas zbaraniałam. Bo stałam goła od pasa w górę i spodnie było dobrze widać. No, ale pomyślałam, że może chodzi o to bym je ściągnęła, więc nieśmiało to zrobiłam, wciągnęłam brzuch. Pani zerknęła i powiedziała: "To wszystko. Do widzenia".
Całość wizyty - 22 minuty. O 15 więcej niż przed rokiem.
9 sierpnia odbiór decyzji.
-
:o W jaki sposób brak spodni miałby niby wpłynąć na decyzję tej pani ??? A może, ja przepraszam, może nie w temacie jezdę, więc dopytam: w jakiej sprawie ma być ta decyzja w ogóle? ??? ;)
-
Hamaczku, może ja taka ładna jestę?
Może z orzeczenia się dowiem. Może wpisze, że gruba, koślawa i ma celulitis...
-
xhc
-
spodnie zdjąć? spodobałaś się jej i poszła na całość xhc
-
Chciała zobaczyć czy masz sprawną rękę. Przy rozbieraniu i ubieraniu najlepiej zauważyć...... tak myślę. :)
-
Przy ubieraniu / rozbieraniu koszulki, biustonosza to rozumiem. Ale spodni? ???
-
Chciała zobaczyć czy masz sprawną rękę. Przy rozbieraniu i ubieraniu najlepiej zauważyć...... tak myślę. :)
Akurat z biustonoszem bez udawania miałam niewielką potyczkę.
A spodnie wystarczyło zsunąć po rozwiązaniu postronka ;-)
-
"a teraz chciałabym zobaczyć spodnie"
padłam xhc
-
Gdyby był kok i garsonka to wypisz, wymaluj xhc xhc xhc
https://www.youtube.com/watch?v=o7-mQIY3BBI
-
Miałam nieprzyjemność spotkać taką, w ZUSie
"Niech wejdzie i siądzie tam w kącie "(trzy metry od biurka)
"niech przekręci głowę w stronę okna" ( by nie widzieć kątem oka szanownej doktor??) ;)
i sprawdzała, czy rzeczywiście w staniku nie mam cycka :D
dziś się śmieję, ale wtedy wyszłam z płaczem
jeśli trafię na nią następną razą, jak bum_cyk_cyk powiem "niech się pocałuje w dupę" >:D
-
Aaaa, ja jednej tak powiedziałam. Cudowne uczucie, bo zasłużyła na to.
-
a ja zapytałabym o trzecią osobę do której szanowne się zwracają ! niech no się rozbierze!- a do kogo mówi?? pani do mnie ?? itd.
raz miałam nieprzyjemność z alergolożką . A byłam z Zuza i GNiewusiem. Pozwoliłam sobie zadać pytanie babie, o którym Zuza zapomniała. Usłyszałam - z Panią nie rozmawiam :o :o :o
z takim chamstwem się nie spotkałam jeszcze mimo iż moja onka nie należy do przemiłych. Powiedziałam tylko ok i odwróciłam się na krześle dupą do niej i ten kierunek utrzymywałam do końca. Wyszłabym ,ale nie chciałam Zuzy zostawiać samej z maluszkiem. Za to córa przepraszała mnie stokrotnie ,ze naraziła mnie na taką nieprzyjemność. Więcej do niej nie poszłysmy. Podobno słynna była z takiego traktowania ludzi. Chyba trzeba ludziom uświadamiać co złego robią ( może nie wiedzą ???)
-
Gdyby to była zwykła wizyta lekarska pewnie bym uruchomiła asertywność. Ale że chodzi o orzeczenie, które jest warte pewne przywileje, więc asertywność została uśpiona pod przymusem. Nie wierzę w obiektywizm przy tego typu komisjach, tym bardziej, że osobiście znam osoby, które mają lekką niepełnosprytność załatwianą u pani dr, której mąż prowadzi kilka firm. I on potem te osoby zatrudnia. No i na każdą dostaje 450 zł.
W trakcie chemioterapii sama uciekłam od lekarki (moja po 3 chemiach odeszła do Nowego Sącza). A z tą otrzymaną nijak nawiązać kontaktu nie mogłam. Na biurku poukładane pióra, długopisy, zakreślacze, karteczki.... Pisała, zakreślała, podkreślała. Ale jak zapytałam o wynik mojego USG po 3 chemiach to tępo patrzyła w ekran. Po minucie zapytała; - A to pani nie ma wyniku?
- No mam, ale go nie rozumiem.
Po kolejnej minucie wgapiania się w ekran spojrzała wymownie na zegarek. Wyszłam z gabinetu. Na następną chemię zapisałam się do chwalonego w ŚCO pana doktora.
-
no tak, masz rację można się "stawiać" jak nie ma się nic do stracenia
-
Scena z Szaflarska jest warta Oskara! Uwielbiam ja ogladać! xhc
Ale co do dziwnego sposobu zwracania się, niekonioecznie musi on wynikac z niegrzecznosci lekarza czy kogos innego. Dopoki nie mialam kolegi, ktory tak wlasnie mówił na codzien to nie rozumiałam, ze sa rejony Polski gdzie się tak naprawde mówi. W sumie ja tez zawsze mówiłam w trzeciej osobie do dziadków i innych starszych krewnych, oprócz rodziców, którzy sobie zyczyli, zeby im mówic na "ty". Zawsze jednak dodawałam 'niech babcia", "niech ciocia"...
-
No, w sumie to braju racja.
Do mamy mówiłam usiądź, ale do teściowej niech mama sobie usiądzie ...
A z innej beczki: Jak tam obserwacja łysego na horyzoncie? Pięknie się zaćmił, pięknie!
-
kiedys byłam z ojcem u endokrynologa.....wyszedł z gabinetu czerwony, zdenerwowany i powiedział, ze się wogóle nie będzie leczył u tej chamicy
pani dr na wizytach tylko wygłaszała monologi na podstawie wyników badań .....a jak chciał coś dodać czy zapytać to słyszał
"cicho...teraz ja mówie" :o
chyba mam alergie na takie odzywki
-
A dawała czas na wypowiedź pacjenta?
-
niekoniecznie....wręczała recepte albo skierowanie na biopsję
wizyta na nfz i póżnym popołudniem...nie ma czasu na zbędne gadki >:(
-
Zaćmionego udało się obejrzeć, chmury na sam koniec zaćmienia rozsunęły się.
-
Jak nigdy (bo raczej do skowronków należę) powitałam pełną, jasną tarczę łysego. o godz. 0:20.
-
byłam na balkonie o 2, widziałam taką czerwonawą tarczę , czy o to chodziło ? :)
-
O 2 jeszcze czerwony?
Tak, o to chodzi. A pod nim Mars. Mocno świecący i też świecący na pomarańczowo.
-
To mars był ten malusi? Serio? :o
-
Około północy to już łysy świecił swoim blaskiem. O godz. 23.20 wracaliśmy z księżycowego xhc spaceru i już zaczął wchodzić jego własny blask.
-
To mars był ten malusi? Serio? :o
No.
-
Żeby nie było tak kolorowo. Junior odkrył, że pod prawym sutkiem ma wyczuwalne zgrubienie. No i faktycznie jest. Lewy płaściutki. No więc dzisiaj wizyta u pani dr, choć pewnie zakończy się prywatnym USG żeby nie czekać na NFZ...
zrzucam to na fakt bycia nastolatkiem i nierównowagę hormonalną. I jedzenie kurczaków...
-
Kurczaki rzućcie.
I daj znać co i jak. Przeżyliśmy coś podobnego z młodszym młodym. Chcieli mu gigantomastię leczyć. Od tamtej pory jadamy wyłącznie ryby co jakiś czas (i też nie wszysktie) i warzywka.
-
Odstawić kurczaki. Obserwować.
-
:D :-* :oklaski: :-*
-
PIS czyni cuda. Naród uzdrawia. Przede mną trzy osoby odbierały orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. Każdej obniżono (co z tego, że RODO działa....to znaczy obowiązuje, ale właśnie nie działa, bo pani w okienku bez podawania imienia i nazwiska głośno mówiła, że ma pan/pani obniżony stopień...).
Tak więc jestem umiarkowanie niepełnosprytna przez kolejne 3 lata. 3 lata spokoju bez zbierania dokumentów, durnych komisji i papierologii.
-
Pamiętacie przed laty taką akcję, zrób sobie fotę w publicznym miejscu w reklamówką Biedronki? No...najfajniejsze były na wakacjach, w skarpetach i sandałach. ale na taką szans nie miałam. za to była inna. Jaka ja wtedy byłam szczuplutka!
-
Nie kokietuj, teraz też jesteś szczupła i super wyglądasz
A o akcji nie słyszałam
-
Taka bidulka biedronkowa😁
-
Kelu, xhc xhc xhc
Dana, nie ma co kryć, wtedy ważyłam o 10 kg mniej niż obecnie.
-
xhc
-
Czyli byłaś chudzielec :P
Lepiej i apetyczniej, gdy jest trochę ciałka :)
-
Kelu, xhc xhc xhc
Dana, nie ma co kryć, wtedy ważyłam o 10 kg mniej niż obecnie.
kochanego ciała nigdy nie za wiele :oklaski:
-
Przeglądam starą, bardzo starą skrzynkę mailową. Wiadomość od Atojki po śmierci mojego taty:
"Anetko !
Nosiłam przy sobie spisaną dla Ciebie gdzieś na prędce myśl Teokryta:
"Jak długo istnieje życie,
tak długo istnieje nadzieja".
Z myślą o tym, że nią zacznę obiecanego maila.
Spóźniłam się ... .
Ściskam Cię mocno-mocno-mocno.
Trzymaj się ! - i niech te dwa proste i krótkie słowa wyrażą to, co niedopowiedziane.
(*)
Dorota"
Posypałam się....
A przecież jeszcze kilka godzin wcześniej zdumiona pisałam na messengerze z naszą koleżanką (moją i Atojki), która w grudniu miała bardzo rozległy wylew. Miesiąc była w śpiączce. W Kielcach nie dawali jej szans na przeżycie. A dzisiaj mówi, je samodzielnie, porusza rękami. Nie chodzi jeszcze, ale z jej siłą woli to kwestia czasu. I pieniędzy (na rehabilitację). A akurat ma 18 września urodziny i zamarzyła mi się grupowa wpłata znajomych z tamtego forum na jej subkonto w Avalonie.
Echhh... pada. To dobrze. Grzyby rosną.
-
:-* :-* :-*
-
Byłam odebrałam wyniki po rezonansach. Nie dzwonili zaraz po nich, więc spokojna byłam o wynik. Ale błogi spokój nastał po wyjściu z gabinetu.
Bolące chropowate żebro też wymacane. Głowa uspokojona: "pani Anetko, to na bank nie to".
Delektuję się jesienią (grupowiczki fejsowe zasypywane fotografiami). I, nie ukrywam, czekam na wyjazd do Polanicy. Jeszcze nieco ponad miesiąc. I 4 tygodnie luzu. Luzu tym fajniejszego, że 2 doby wcześniej spędzę audytując jeden z polanickich hoteli SPA. I że pod koniec wyjazdu moi chłopacy przyjadą. razem brykniemy do Pragi, oni później na narty na Zieleniec.
I przypomniałam sobie, że zbliża sie czas nastawu ciasta na pierniki Aganiok!
Buziaki dla wsiech.
-
Taki wynik ,to zawsze daje pozytywną energię-BRAWO!!!! Gratulacje :oklaski: :oklaski:Też miałabym ochotę na takie wywczasy.Niestety w tym całym zamieszaniu nie byłam nawet porozmawiać z rodzinną o skierowaniu.Może w grudniu będę miała czas.Miłego wypoczynku Ancia!!!!
-
Anciu super wieści, cieszę się z Tobą ztx
W Polanicy, to raczej spaceruj po wyższych partiach, bo w centrum smog, jak cholera ::(( A na dodatek biora klimatyczne ::((, żeby ono choć szło na eliminowanie palenia byle czym
-
Anciu super wieści, cieszę się z Tobą ztx
W Polanicy, to raczej spaceruj po wyższych partiach, bo w centrum smog, jak cholera ::(( A na dodatek biora klimatyczne ::((, żeby ono choć szło na eliminowanie palenia byle czym
Dana, a kiedy byłaś w Polanicy? Bo ja rok temu. I byłam niesamowicie, pozytywnie zaskoczona jakością powietrza w miasteczku. Żadnych smrodów, żadnych duszących dymów. Super przejrzystość na zdjeciach i ulga w płucach. Byłam po prostu w szoku, bo podejrzewałam, że tam drugie Zakopane będzie. Dym leciał z komina knajpki (mieli wewnątrz grilla). Nie wiem czy zgazyfikowali czy co. Najważniejsze - smog o niebo słabszy niż w moim Kielcówku.
Banner wyborczy obecnego (od chyba 4 kadencji) prezydenta http://www.radio.kielce.pl/pl/przeglad-551/_img/10889
Mam nadzieję, że oficjalne poparcie Jarosława to będzie prawdziwy strzał w stopę.
-
Święta 2015/2016. Dwa tygodnie na turnusie rehabilitacyjnym. Patrząc z góry w dole były kłęby dymu. Nie wiem, na ile brudnego, ale nie wyglądało to ładnie.
Anciu, dobrze, jeśli jest lepiej
-
Ancia super :oklaski: ztx teraz tylko wolna głowa :D
I przypomniałam sobie, że zbliża sie czas nastawu ciasta na pierniki Aganiok!
albom ślepa albom zakręcona, przeczytałam dosłownie : plemniki Aganiok i chwilę nie mogłam zrozumieć xhc
-
Hmmm... ptaszynko, w sumie, jak by się tym ciasteczkom nadało odpowiedni ;-) kształt, to byłyby bardzo smakowite plemniki.
http://wkuchniaganiok.blogspot.com/2010/08/chyba-powinnam-zaczac-od-piernikow.html
-
Ancia zdrowa "klempo" :)
A ten plakat wyborczy Wojtusia, to ja pierniczę, mistrzostwo świata! :D
-
Powyborczo: Wojtuś zszokowany, bo będzie druga tura. A pierwszej nie wygrał. Do Bogdana Wenty z 1 miejsca zabrakło mu 7% głosów.
Wczoraj w ogrodzie przydałby się Z. Freud. Miałby niezłe pole do popisu :-)
Szwagier zakupił 5 wielkich krzaków borówek amerykańskich i chłopacy wczoraj je wkopywali. Teksty niekoniecznie ogrodnicze:
- Ty, aleś dziursko wypierdzilił.
- No co. Dziura musi być duża.
- Bez przesady, byle korzeń się zmieścił.
- No, ale on przecież rośnie.
- To sobie sam znajdzie miejsce.
- Dobra następną Ty kopiesz.
Dziurę później:
- No co tu się ma niby zmieścić? Taką tycieńką dziurkę zrobiłeś.
- Chłopie, zawsze można poszerzyć.
- Wkładaj ten korzeń. Dociśnij nogą...
A ja sypałam ten dolomit na grządki, przykopywałam co nieco i łzy mi ze śmiechu płynęły po twarzy.
-
xhc xhc xhc
-
muszę przeczytać mojemu chłopu
będzie zachwycony :D wysoką wiedzą ogrodniczą kolegów, oczywiście :D
-
xhc xhc
-
Przypominam, w sprawie Freuda, że cygaro bywa również tylko cygarem ;D Jako i dziura bywa tylko dziurą :P
-
Aga, wszystko jest możliwe. ;-)
-
Z cyklu: Ancia wie lepiej i co z tego wynika.
Skoro wcierka z kozieradki jest dobra dla włosów to uznałam dzisiaj, że i dosypanie zmielonej kozieradki do maseczki (żółtko, miód, oliwa) do włosów to genialny pomysł. Zamiast zmielonego pyłku wpadło mi raczej więcej grudek. Które... pod wpływem wilgoci napęczniały i tym śluzem wytworzonym cudnie się do włosów przykleiły. Nie dosyć, że pachniałam jak rosół to do tej pory co rusz wyczesują jakieś kolejne grudki (które teraz wyschły i bardzo mocno się włosów trzymają).
No. To nie korzystajcie z moje rady :-)
-
Chyba moge być dumna z kielczan, bo w tym roku padł rekord wysokości zebranych środków na WOŚP. I bardzo, bardzo mi się podobały panie (z wyglądu typowe mohery), które oklejone serduszkami, z uśmiechem na ustach wędrowały do katedry na wieczorną mszę.
Po wydarzeniach w Gdańsku i konrefencji Jerzego Owsiaka tak sobie myślę, że.... nie stoję murem za Jurkiem. Przecież on ma prawo zrezygnować. Kto dał by rade działać na takich maksymalnych obrotach przez ćwierć wieku, pod takim obstrzałem hejterów, nienawistników, etc.
To co wydarzyło się w Gdańsku mnie przeraża. Ale z drugiej strony zobaczmy w kroniki policyjne. Ileż napaści, morderstw wydarza się wśród szarych ludzi. Czy oni są tymi gorszego sortu, jeśli brat zabija siostrę, mąż żonę (lub żona męża). Przecież taka zbrodnia jest jeszcze gorsza, bo odbierają życie osoby, które na jakimś etapie życia kochały swoją ofiarę.
Czytam komentarze pod złamanymi sercami, czarno-białymi fotografiami zamordowanego prezydenta. Wylewa się z nich tyle jadu, że wcale nie mam pewności, czy gdyby te osoby miały w ręce nóż nie użyły by go.
Zszokował mnie wpis, że pewnie nóż, którym zabito człowieka, będzie za rok na WOŚP bardzo chodliwym walorem na licytacji.
Boszszsz...kim my się stajemy...
Pozostaje wiara, że ludzi dobrej woli jest jednak więcej. Że jako Polacy umiemy i chcemy się jednoczyć dla wspólnego dobra (czego najlepszym przykładem jest właśnie WOŚP i choćby zbiórki pieniędzy na potrzebujących).
I słońca, słońca mi się chce.
I stałam się jakaś tkliwa, a może nie cała ja, ale żebra po stronie naświetlanej. Bolą nawet pod naciskiem biustonosza. I to nie jest fajne...
Mam nadzieję, że u Was lepiej.
-
#stojemuremzaofsiakiem, to jest sprzeciw wobec hejtu. Zupełnie osobne # są z prośbą o pozostanie.
-
wcale nie lepiej.....ani na ciele...ani na duszy :(
w niedziele przypomniały mi sie wszystkie wypowiedzi mojej znajomej wyznawczyni pisu....i się zastanawiałam jak ona zareagowała na tę wiadomość
bo uważa że ..(chronologicznie ;) ) ....kobiety z czarnymi parasolkami popierające in vitro to idiotki......Owsiak drący mordę "sie ma" to debil..........TVN jest zakłamane i oczernia wszystkich.....Maleńczuk jest chamem bo żle się wyraża o PANU prezydencie :'( ....itd
to nie są osoby którym można otworzyć oczy....są wyznawcami
całe szczęście, że jest zima i jej nie widzę....latem pewnie byśmy sie spotkały przy płocie....a ja z sekatorem czy grabiami mogła bym nie zdzierżyć >:( :0ulan:
-
#stojemuremzaofsiakiem, to jest sprzeciw wobec hejtu. Zupełnie osobne # są z prośbą o pozostanie.
Lulu, FB twierdzi inaczej https://www.facebook.com/groups/1619795644913953/
Choćby oznakowane kielcekie wydarzenie: https://www.facebook.com/events/296663404527613/
Nie pozwólmy, aby na skutek tragicznego wydarzenia, do którego doszło w Gdańsku, a które w obrzydliwy sposób wykorzystywane jest do prowadzenia polityki nienawiści, z WOŚP odszedł Człowiek, niosący dobro i nadzieję - Jurek Owsiak!
Orkiestra z Jurkiem w składzie, musi grać do końca świata i o jeden dzień dłużej ❤️
Weźcie ze sobą telefony, latarki, zapalniczki.
Odpalimy na kieleckim rynku wielkie "Światełko Wsparcia", sfotografujemy je dronem i wyślemy w Polskę każdą dostępna drogą!
Niech o nas mówią! Niech Jurek Owsiak wie, że nim jesteśmy. On jest za nami od 27 lat!
Data: 20 stycznia, niedziela
Start: 17:00
Miejsce: płyta kieleckiego rynku
Ale nie ma o co bić piany. Boję się narastającego hejtu, nie lubię wulgaryzmów i braku szacunku, szanuję decyzję J.Owsiaka.
-
Ja też się zgadzam, że Owsiak ma pełne prawo zrezygnować. I nieważne jakie są moje w tym względzie odczucia czy odczucia kogokolwiek innego. Oddał temu projektowi ogromną część swojego życia, WOŚP to jego dziecko, dzieci powinny być się jednak w stanie usamodzielnić
-
Owsiak ma prawo zrezygnować :( ale nikt tak jak on nie ogarnie WOŚ i nie poderwie społeczeństwa do zbiórki
u mnie na wsi też Światełko Wsparcia w niedzielę o 20
Boszszsz...kim my się stajemy...
Ancia, kim staliśmy się... ::) ::)
-
Braju w tym konkretnym przypadku, właśnie to dziecko, potrzebuje właściwego ojca. Nie ma możliwości żyć samodzielnie, to tak tu nie zadziała.
-
Lulu, a powinno. To właśnie jest jedna z polskich patologii, że jak zabraknie bohatera na okładki, charyzmatycznego przywódcy itp. to raptem nikt nic nie potrafi. Nie mówię, że będzie tak samo, ale może być dobrze mimo wszystko.
Popatrz na projekty, które charyzmatyczni ludzie zapoczątkowali setki lat temu. W tej chwili do głowy przychodzi mi paru katolickich świętych. Na całym świecie katolicy stroją szopki na Boże Narodzenie, choć wielu z nich pojęcia nie ma, że to był pomysł Franciszka z Asyżu. Do dzisiaj działają salezjańskie szkoły, a w Polsce kuchnie brata Alberta wciąż dokarmiają bezdomnych i biednych. Towarzystwa założone na wzór tego co propagował Vincent a Paulo działają w ponad 130 krajach. Pielęgniarki krzątają się po szpitalach choć dawno nikt nie pamięta kim była Florence Nightingale. kobiety za oczywistość uważają prawo głosu w wyborach, a przecież zawdzięczają to sufrażystkom. Serio, uważam, że można i że trzeba nauczyć się kontynuować szlachetne akcje nawet gdy z takich czy innych względów zabraknie ich twórców. Łatwiej jest kontynuować niż zaczynać coś od początku. Tyle jest entuzjastycznej młodzieży, niech ktoś z nich przejmie pałeczkę
-
To Ci Tojka tak odpowiem. Może brutalnie. Pieprznij robotę w swoim domu, niech młodzi się tym zajmą. Nie jest to ocena Owsiaka i jego decyzji.
-
Tyle jest entuzjastycznej młodzieży, niech ktoś z nich przejmie pałeczkę
Pozwoliłam sobie zacytować część Twojego postu Braja.
Otóż nie, nie ma już takich entuzjastów wielu.
W niedzielę poszłam na spacer z psem mając w kieszeni trochę drobnych.
Liczyłam na to, że młodzi będą oblegać każdego pieszego.
Moje zdziwienie było pomieszane z zaskoczeniem. Otóż młodzi ludzie chodzili z puszkami owszem, tylko nie podchodzili do ludzi. Szli sobie na spacer, zajęci sobą a nie tym w jakim celu wyszli. :(
-
To Ci Tojka tak odpowiem. Może brutalnie. Pieprznij robotę w swoim domu, niech młodzi się tym zajmą. Nie jest to ocena Owsiaka i jego decyzji.
ale ooosoooochoziiii???? :o
to było do braji czy Tojka cuś wykasowała?
-
No to było na pisanie Tojkowe, czyżbym pomyliła wątki?
-
Skąd się tam Tojka wkręciła to nie wiem. Lulu, powiem Ci nie brutalnie a realistycznie. Nie jestem wieczna i do tego wiecznie młoda. Moją robote ktoś kiedyś będzie musiał przejąć lub zamknąć projekt. Proste.
Suchalku, ja nie mówię o dzieciakach, które są nieśmiałe i biorą udział a akcji tylko dlatego, że "co by kumple powiedzieli", tylko o takich, co wkładają w to serce. I na pewno tacy istnieją. A jeśli nie ma, to cóż. Owsiak też nie jest wieczny. Czy gdyby dajmy na to umarł na dwa dni przed finałem to też od razu wszystko by zniknęło? Jeśli sa tam ludzie z entuzjazmem, to dadzą radę. Choćby mieli przeniesć Woodstock do Niemiec (zdaje się, że Niemcy już mieli takie zakusy). A może wszystko przenieść do Niemiec czy Czech i tam kupować sprzęt a potem zbierać na wyjazdy polskich dzieci na leczenie? Możliwości jest dużo
-
To Ci Tojka tak odpowiem. Może brutalnie. Pieprznij robotę w swoim domu, niech młodzi się tym zajmą. Nie jest to ocena Owsiaka i jego decyzji.
chyba Ci lulu zaszłam za skórę ;)
nic na forum o Owsiaku nie pisałam ;)
-
To Ci Tojka tak odpowiem. Może brutalnie. Pieprznij robotę w swoim domu, niech młodzi się tym zajmą. Nie jest to ocena Owsiaka i jego decyzji.
ale ooosoooochoziiii???? :o
to było do braji czy Tojka cuś wykasowała?
[/quot]
roza, ja z tych co nie kasują, choćbym nie wiem jak komuś zaszła za skórę ;)
nawet jak nie bardzo przemyslane te moje wypowiedzi (obojętnie czy na pismie czy w mowie) to zawsze w nich jest sporo prawdy (nieraz ciut brutalnej ;) )
-
Wydaje mi się że WOŚP to już od dawna tak wielka orkiestra, że jeden dyrygent to za mało. Zresztą można nie być prezesem a wciąż być obecnym, aktywnym.
-
Dla mnie orkiestra już zawsze będzie kojarzyła się z Owsiakiem.Nic na to nie poradzę.Nawet gdy ktoś inny przejmie pałeczkę.
-
Po wyborach Polska wróci do NORMALNOŚCI a i wtedy ORKIESTRA zagra we WSZYSTKICH kanałach TV na czele z Jurkiem!!!
-
No myślę, skąd mi się wzięła Tojka i jedynie mogę to tłumaczyć, że może jeszcze zaspana byłą jak to pisałam .....
-
Po wyborach Polska wróci do NORMALNOŚCI a i wtedy ORKIESTRA zagra we WSZYSTKICH kanałach TV na czele z Jurkiem!!!
Natalio, a ja nie sądzę. Bo coś mi się zdaje, że w Polsce jeszcze normalnie nie było. Do normalności trzeba dopiero dojść, ciężką pracą nad sobą. Tylko czy społeczeństwo ma na tą pracę ochotę?
-
Lulu, zgadzam się z Tobą. Jasne, co to za różnica? No doprawdy żadna!
Owsiak jest jedyny, niezastąpiony! Mam wrażenie, że tylko już Jego mieliśmy "na stanie"! Nie ma Orkiestry bez Jurka! Więc, jeśli musi odejść, to... koniec. On jest ikoną, symbolem, bez Niego upada morale, nie wiem... jakaś NADZIEJA. Ja w każdym razie idę w niedzielę z czerwonym balonem w dłoni...
-
A dlaczego od razu zakładacie, że Owsiak zniknie? Przecież może wspierać, uczyć, być twarzą i sercem WOŚPu do końca świata (zgodnie z zapowiedzią). A jeśli nikogo tego nie nauczył, nie pokazał, nie dał dobrego przykładu to …. nie jest to ani fajne ani dobre (i trudno by go było ocenić jako dobrego ojca). Bo to tak jak napisałyście, co by było, gdyby 2 dni przed finałem coś się złego z nim wydarzyło. I co, finału by nie było, bo zabrakło Owsiaka?
A może zgodnie ze słowami piosenki "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym"...
-
Owsiak przecież powiedział, że będzie dalej pracował na rzecz Orkiestry, odszedł tylko z zarządu fundacji. Może Orkiestra wynajmie Go na przyszły rok do prowadzenia.
-
Dla mnie Owsiak jest kimś więcej...CZYMŚ więcej, niż tylko frontmenem.
-
Przede wszystkim jest człowiekiem. Dla siebie samego, dla swojej rodziny. Ja tam nie chcę żeby dał się ukrzyżować za to, że nikt inny nie będzie taki jak on
-
może na codzień powinien odpocząć......ale prowadzić finał czy woodstock musi Owsiak....dla mnie jest niezastąpiony....ktoś inny na tym miejscu to już nie to samo....Jurek ma to cos
wyobrażcie sobie radio ma_ryja bez rydzyka :-X ;D
-
No akurat radiu z ryjem pomogłoby to, ale to jest moje zdanie.
-
a ja se tak myslę
teraz wielkie halo
a gdzie byliśmy, gdy Jurka hejtowano
owszem pojawiały sie sporadyczne wpisy, ale wielkiej akcji nie było
Może po prostu facet ma naprawde dośc i chce odpocząć.
Ja juz dawno bym wymiekła po wpisach Kurki i p. P
-
Jest Dobrem Narodowym... na Finał powinien się zebrać do kupy i stanąć na czele Orkiestry. I myślę, że tak się stanie po apelu Pani Adamowicz.
-
Pan Jurek ZOSTAJE.... :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* Bo ja czekam na list PODZIĘKOWANIE za 30-WOŚP.... Za SREBRNE GODY otrzymałam, jak Bozia da to doczekam. Pozdrawiam....BRAWO MY.....
-
Tak, zostaje.
A my wczoraj zaplanowaliśmy wstępnie wakacje. Kierunek bardzo mało oczywisty. Chorwacja stała się tak droga w sezonie, że najzwyczajniej w świecie nas na nią nie stać.
Więc jedziemy do … Rumunii. Głowna baza w mieście z basenami termalnymi i błotami i wypady do Siedmiogrodu i nad morze.
-
Anciu, dlaczego mało oczywisty? Rumunia ma swój urok. Dla mnie przede wszystkim Karpaty. Przejeżdżałam przez nie, ale nie połaziłam i to kiedyś planowałam. Byłam 6 dni w Bukareszcie i to miasto raczej takie sobie w porównaniu do pięknych stolic. Nasza Aquila kiedyś wspominała o swoim wyjeździe do Rumunii. Była zadowolona, z tego co pamiętam
-
Dana, ile znasz osób, które były w Chorwacji (tak dla przykładu). A ile tych, które wypoczywały w Rumunii?
Choćby ze względu na te proporcje dla mnie jest to wybór mało oczywisty, mało popularny.
A wracając do wątku WOŚP: linka do sprawozdań finansowych z lat poprzednich. https://www.wosp.org.pl/fundacja/wazne/rozliczenia
Popatrzcie. Poczytajcie. Jestem ciekawa Waszych opinii.
-
Anciu, mnie zwykle pociągają miejsca, gdzie nie ma tłumów. Chorwacja, to część dawnej Jugosławii, Rumunia głęboka komuna i bieda. Teraz gdy jest w uni, mam nadzieję, że i drogi lepsze. Jechałam 35 lat temu maluchem do Bułgarii przez Rumunię. Drogi kiepskie (ale maluch też ;)) spotykało sie na drogach wozy z zaprzęgiem konnym. I wszyscy niemalże w czapkach, mimo upału. W sumie to nie rozumiem, dlaczego. Były to ciepłe wełniane czapki. Miała to być izolacja przed ciepłem? Dużo dzieci boso. Teraz to już chyba inny kraj.
Co do załączonego rozliczenia. Przeczytałam, ale zdania nie mam. Wierzę, że w sumie bilans dla potrzebujących jest mocno dodatni, więc nawet nie zastanawiam się, ile WOSP kosztuje i jak dzieli kasę. Do których szpitali dociera. Dlaczego, to a nie tamto kupuje... itd. Można by szukać dziury w całym. Nigdy nie krytykowałam orkiestry. Na woodstoku nie byłam, ale jeździły moje dzieci(syn i teraz jeździ) i zawsze wracali zachwyceni. To też zasługa Jurka
Integruje, wyzwala dobrą energię i jeszcze jest łatanie dziur w NFZ :oklaski:
-
Ostatnio w Rumunii była moja koleżanka z Austrii.Jej partner jest z tego kraju.Była zachwycona.Kraj się zmienił,zrobiło się czyściej.Ludzie sympatyczni, serdeczni.Bieda jest widoczna.Ale to już inny kraj jaki był za komuny.
-
Ancia ale o jaką opinię chodzi? Na jaki temat? Uściślij, bo można wiele wątków rozpatrywać.
-
Rumuńskie linie lotnicze 23 lata temu i lotnisko w Bukareszcie wspominam jako makabrę. Lecz jedyny Rumun jakiego poznałam to naprawdę kulturalny, miły, szarmancki mężczyzna i myślę, że gdyby nosił na głowie tą wielką czapę to by mu tylko dodało uroku 💂♂️
-
Ancia ale o jaką opinię chodzi? Na jaki temat? Uściślij, bo można wiele wątków rozpatrywać.
Więc i wiele opinii wielowątkowych mile widziane :-)
-
Piszę z telefonu więc nie mogę wsjść ponownie na te rozliczenia ale z tego co pamiętam, to ja nic dziwnego w nich nie widzę. Gdybyś zrobiła zestawienie Owsiaka z np. Elbanowskimi, to wtedy można by się pokusić o jakieś uwagi.
-
I jak tu nie wierzyć w sny.
Rano małż mówi: "wiesz, śniło mi się, że M. (była szefowa w szkole) do mnie przyszła z dyrektorem z mojego liceum i mówiła, że muszę wrócić do pracy w bursie".
Małż dzwonił przed kilkoma minutami: "Nie uwierzysz. M. dzwoniła. Chcą żebym wrócił na pół etatu do bursy do końca roku szkolnego".
Jak to jedna z nas mawia (a mnie się to zaczyna podobać): tak że ten ;)
-
No i wraca. I bardzo się z tego cieszy. Ja też.
Udanego weekendu.
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Super!!! :)
-
Dzisiaj byłyśmy w siostrą na cmentarzu. Jak zwykle przy bramie wywieszone klepsydry. Wśród nich znajome nazwisko: Olga Białacka.
Zachorowała kilka m-cy przede mną. Rak bardzo szybko wrócił. W Kielcach powiedziano wprost, że nie mają jej nic do zaproponowania. Trafiła do Bydgoszczy. Kolejne miesiące leczenia. Znowu nawrót....
Silna, niesamowicie silna kobieta.
Tak jak myślałam jest pochowana w kwaterze żołnierskiej (mąż służy w wojsku). Przysłowiowy rzut kamieniem od moich rodziców. Echhhh...Miesiąc temu odeszła niezwykła Irma, teraz Olga...
https://skarbonka.alivia.org.pl/olga-bialacka
-
Przykre bardzo, życie jest takie kruche ,tak szybko się kończy.Przytulam
-
Bardzo to smutne, że tak wiele osób przedwcześnie odchodzi :(
-
Wiecie, żal mi, że odchodzą takie naprawdę fajne kobiety. Mądre, potrzebne, z pasją.
Chyba patrzę przez pryzmat atmosfery jaka panuje teraz w naszym kieleckim klubie. Podkopywanie dołków, szukanie sensacji, obmawianie, złośliwości, wszechobecna krytyka (albo raczej krytykanctwo) i roszczeniowość. Obecny zarząd ma już serdecznie dosyć. W sumie to je podziwiam, że im się chce, że już te 3 lata zarządzają. Bo ja bym większość tych bab pogoniła. No i właśnie jak patrzę na te baby i na taką Irme czy Olgę to … to się nie dziwię, że do klubu w 2018 roku doszło zaledwie 6 nowych kobiet. Toksyczność atmosfery czuć tam z daleka. Ciekawi mnie kto stanie jako kandydat do nowego zarządu. Bo z obecnego nie są już skore do dalszej pracy.
-
Ta atmosfera panuje w całej Polsce.Nigdzie nie ma lepiej ::((
-
Z moją Madzią dzisiaj rozmawiałam. Zszokowała mnie wiadomością, że właśnie pochowała tatę. Zmarł nagle. Położył się spać i … już nie obudził.
A ona sama ma problem z woreczkiem. Przed Bożym Narodzeniem kamyk przytkał przewód i zżółkła. W szpitalu była. Ma zaplanowaną operację na kwiecień (znowu kwiecień. Podroby w kwietniu, tarczyca w kwietniu. Jedynie ten drugi cyc był w styczniu cięty). Pech, bo kamyk jeden jedyny 7,5mm. No, ale skoro raz wpadł do przewodu i narobił kłopotu to może się powtórzyć :-(
-
A propos Amazonek.
4 kwietnia walne zgromadzenie. Wyborcze. Tylko chętnych do zarządu nie ma.
Obecny rezygnuje i chyba nkt nie chce ponownego wyboru. I wcale mnie to nei dziwi. Przy takim natężeniu krytykanctwa, na jaki natrafiły w ciągu ostatniego roku. Ale idę, co by kworum się zebrało, bo teraz, po odcięciu filii (musiały się usamodzielnić), to klub w zasadzie obejmuje Kielce. A brak wystarczającej liczby uczestników walnego to konieczność organizacji kolejnego.
Sama raczej też wyjdę z komisji rewizyjnej, bo przez 3 lata byłam w niej tylko dlatego, że nie było chętnych. I kilka razy w roku zaglądałam w papiery finansowe. A ja tego nie znoszę. Zobaczymy co się wydarzy.
W tym samym dniu mam kontrolną wizytę u pani dr. USG zaliczone - czysto (tzn w prawej torbielki be zmian).
Ale mnie chyba mendopauza dopada. Już drugi miesiąc ze sporym opóźnieniem okresu. A wcześniej było jak w zegarku co 28 dni. Zdarzają się uderzenia gorąca (to zdejmuję bluzę, to znów ją zakładam). No, w sumie to niebawem 45 latek stuknie. Może się już co nieco pitolić, prawda?
Zaliczyłam 3 tygodnie rehabilitacji. Trafiłam pod mocne dłonie pana Łukasza na masaż. Jejjjj...ale mi się na plecach wyluzowało. Doszłam do wniosku, ze ktoś kto nigdy nie miał takiego fachowego masażu to nie ma nawet pojęcia jaki on może być i przyjemny i skuteczny. Ile dobrego robi. Zamierzam już cyklicznie zadbać o to.
-
Ancia, a może ogłoś się dyktatorką? To wtedy zarządzisz, że papierologię zrobi ktoś inny ;) A tak poważnie- to przykre, że nawet tak szlachetna intencja jak pomoc chorym generuje jakieś niesnaski :(
-
No....tylko wiesz, ja połowę tych baboli to bym odstrzeliła. Nawet na rehabilitacji spotkałam jedną. Dobrze się znamy. Ale od jakiegoś czasu weszła do kręgów narzekaczy i krytykantek. Boszszsz...jak mnie urzędowo i chłodno potraktowała w trakcie rozmowy. Aż mi ciary przeszły.
Właśnie tego nie lubię. Postawa mocno roszczeniowa: bo nam się należy. Bo my jesteśmy Amazonkami.
Naprawdę, nawet jak z rehabilitantami rozmawiałam to stwierdzają, że niektórych pańć mają dosyć. Ja też.
-
Przykład idź z góry ,Becia sołtysowa też tak twierdzi ::((
-
Odebrałam dzisiaj wyniki badań krwi. Takie pakiecik dośc szeroki, bo i morfologia z rozmazem, i cukier, i tarczycowe. I wiecie co, jeszcze nigdy takich wyników nie miałam. WSZYSTKO w normie. Nawet antyTPO mi spadło. Cukru się obawiałam, bo wieczór przed badaniami to było pyszne piwko (w liczbie mnogiej) i pizza.
-
:oklaski: super, cieszę się z Tobą
-
:oklaski: :oklaski: super
-
:oklaski:
-
cieszę się Anciu,
a jak tam w klubie? zarząd nowy jest? (pytam, bo zaległości doczytałam) :-*
-
:oklaski: :oklaski: tak trzymaj Ancia
-
Dziękuję kochane.
Tak mag, jest zarząd. Ala na czele (pomimo swoich kłopotów zdrowotnych). Zrobiła się taki nieco mix, bo są w nim osoby z poprzedniego/poprzedniego zarządu, i z tego ustępującego. Jest wola w kobietach - niech rządzą. Fajnie, że te najbardziej krytykujące też weszły do zarządu. Będą miały szansę się przekonac się na własnej skórze jak to jest pod obstrzałem.
Natomiast dzwoniła do mnie Pszczółka. Z niefajnymi wieściami. Ma zmiany w płucach i w śródpiersiu. W Kielcach przerwano leczenie. Miała jechać na konsultację do W-wy. Ale od czasu moje z nią rozmowy już nie odebrała telefonu, nie odpowiada na smsy, wiec nie wiem co się od tego czasu zadziało :-(
-
Anciu, tak mi przykro. Mimo krótkiego kontaktu, Pszczółka stała mi się bliska. Dla jej podejścia do życia, dla jej wyborów jestem pełna podziwu. Kilka dni temu odpisała mi na priva i nie wynikało z tej wiadomości, że jest źle.
Mam tu koleżankę, która miała przerzuty (były już gdy ja zachorowałam). Mniej więcej co dwa lata walczy, ale wciąż zwycięża.
Niech Pszczółka szuka, walczy, może do Wysockiego, o którym tyle piszą dziewczyny na fejsie :0ulan:
-
Dana, ja ani słowa nie pisałam, że jest źle.
Napisałam o niefajnej wiadomości (bo jakoś nie umiem jej uznać za fajną). I że ma zmiany.
-
Ma zmiany w płucach i w śródpiersiu. W Kielcach przerwano leczenie. Miała jechać na konsultację do W-wy. Ale od czasu moje z nią rozmowy już nie odebrała telefonu, nie odpowiada na smsy, wiec nie wiem co się od tego czasu zadziało :-(
Ancia a to co jest tu, to jest dobre? Nie bardzo rozumiem to co odpisałaś Danie.
-
Ancia Pszczółka z warsztatów ?
-
tak ptaszyno,
miałam kontakt z pszczółką jakiś czas temu, miała jechać do Warszawy na konsultację, chyba do Gruszweldowej (matko, jaką ja mam sklerozę)
-
tak ptaszyno,
miałam kontakt z pszczółką jakiś czas temu, miała jechać do Warszawy na konsultację, chyba do Gruszweldowej (matko, jaką ja mam sklerozę)
Tak, do dr Gruszweld.
Lulu, no cóż ja Ci na to mogę poradzić. Ot, ograniczenia umysłu i słowa pisanego.
-
Odebrałam dzisiaj wyniki badań krwi. Takie pakiecik dośc szeroki, bo i morfologia z rozmazem, i cukier, i tarczycowe. I wiecie co, jeszcze nigdy takich wyników nie miałam. WSZYSTKO w normie. Nawet antyTPO mi spadło. Cukru się obawiałam, bo wieczór przed badaniami to było pyszne piwko (w liczbie mnogiej) i pizza.
:-* :-* :-* :oklaski: :oklaski: :oklaski: Ancia...SUPER...
-
Brawo Anciu! Zdrowa jestes jak , wiesz jak co ! :D nie wydawaj pieniędzy ( chyba ze skierowanie mialaś) na antyTPO. Endokrynolog z tytułami uswiadomiła mnie onegdaj ze to wystarczy raz w zyciu ztobic.Jesli wyjdzie powyzej normy to wskazuje na hashimoto.Chociaz potwierdza je tylko USG. Raczej robi się TSH. Fajnie, ze masz teraz ciszę i spokoj hormonalny niech tak zostanie. :-*
-
Romeczko, półtora roku temu moje antytpo wynosiło 390. A rok wcześniej 25. A teraz 33. A w międzyczasie 390, potem 90.
Wyniki wynikami a dzisiaj kardiologia :-)
Życie, czym mnie jeszcze zaskoczysz?
-
Anciu, może już tylko dobrym :-*
Przytulam i szybkiego rozwikłania tego tętna życzę :0ulan:
-
No i słonko w/g endo wystarcza to jedno 390. A to ze bywa i dobry wynik nie oznacza, ze wszystko ok. Z tarczycą tak jest- mogą byc okresy spokoju, . Potem znowu cos się dzieje. Jesli wynik antyTPO nie byl ok raz, to oznacza, ze z tarczycą cos się dzieje! Zdrowka kochana ! :-* Zuza od lat ma dobre antyTPO i ma niedoczynnosc i hashimoto
-
Amorku, to znaczy że ja nie mam hashi. Bo po pierwszym badaniu było 25 :-)
-
Ancia Amorek napisał "wystarczy to jedno 390" i ma rację co do hashimoto, mój endo też mi tak powiedział, leczenie i pilnowanie do końca życia
ostatnie lata byłam prawie jak skowronek i nie robiłam badań i jak mi leciały wyniki /nie robiłam badań / to sobie tłumaczyłam ciśnieniem,zmęczeniem, teraz wiem że trzeba słuchać endo i się pilnować
-
Amorku, to znaczy że ja nie mam hashi. Bo po pierwszym badaniu było 25 :-)
Byc moze to nie hasi( myslałam ze za pierwszym razem), moze byc niedoczynnosc, hasi i tak musi byc powierdzone usg. Nie wiem moze cos innego z tarczycą jesli jednak wyniki się zmieniają.( zapytam endo przy okazji co onz o tym mysli) :-*
-
Anciu, jak towarzystwo holtera?
Podkreślił mi, może z błędnie napisałam, a może nie zna tego słowa ;)
Zdrowiej nasza zielarko :-*
-
Wracając do hashi to na USG pani dr od razu powiedziała, że je mam, bo budowa tarczycy jednoznacznie na to wskazuje. Więc pewnie jest tylko parametry tak sobie będą skakać.
Ale wracając do spraw sercowych ;-)
Po raku piersi czasami mówiłam, że statystyki umieralności wskazują, że i tak mam większe szanse paść na serce niż zejść z powodu raka piersi. No i se wykrakałam. Ale na szczęście nie "na amen".
W zeszły czwartek zasiadłam rano do kompa, bo miałam zamiar kupić bilet na ciapąg (powrotny, po turnusie rehabilitacyjnym w Jastarni, na 8 czerwca). Akuratnie w tym dniu zmienia się się rozkład jazdy pociągów i system wywaliło. A że była to już okolica 8 rano, więc i rozmawiałam z dziewczynami, które koczowały na dworcu PKP od 5 rano za biletami, i pogadywałam z częścią Was na Messengerze, i zbierałam się do robienia dokumentów dla klienta. Byłam już po śniadaniu, a przed kawą. Zamierzałam nałożyć odżywkę na długie na włosach działanie. Więc tak sobie siedziałam, siedziałam i nagle poczułam, jakby mi ktoś wiadro postawił na klacie. Ani oddychać się za dobrze nie dało, a serducho tak nawalało, że huczało mi w głowie.
Więc poszłam po ciśnieniomierz. Baterie nie działały. Wyjęłam więc z pilota - to samo. Innych nie znalazłam (junior zużywa je w zastraszającym tempie do myszki, do klawiatury, do lampeczek ledowych).
Obudzony małż je znalazł. Ale i tak ani nasz anie urządzenie teściowej nie było w stanie zbadać mi pulsu. Odliczanie w dół było widoczne, a potem komunikat ERR :-(
Więc telefon na 112.
I za jakieś 10 minut pojawiło się dwóch panów. Ale ja na szczęście już się wtedy lepiej czułam.
Młodszy z ratowników podpiął mnie pod pulsometr, a jego dioda zaczęła migać na czerwono. Zdjął czujnik z palca i zbadał puls ręcznie. Zbladł jeszcze mocniej i dał mi do dmuchania strzykawkę. Musiałam dąć z całych sił, by przepchnąć tłok. Po kilku takich razach znów założył czujnik i pulsometr pokazał 244 uderzenia na minutę.
Szybko zeszli po zestaw do ekg. Podłączyli go do transmisji do szpitala.
Dzowniąc tam zdał raport: "Pacjentka 45 lat, ponad 200 na liczniku, bez ciśnienia, logiczna".
No bo sobie żartowaliśmy. A on nie mógł uwierzyć, że nic mnie nie boli nic nie dolega.
Szybka decyzja pani dr i podanie leku (podczas zabiegu dowiedziałam się, że to okropna trucizna), który w okamgnieniu obniżyl puls "Ale nie spadnie mi do zera?" ;-)
Potem jeszcze w karetce 25 minut, jazda przez poranne miasto (na trase stłuczka i korek). Ale ja się czułam jak gbyby nic się nie stało.
I tak smao czułam się na R-ce, na OIOMie. Na każdym z tych oddziałów nie byłam dłużej niż 10 minut. W końcu trafiłam na oddział kardio. EKG, echo serca, badania krwi (pierwszy raz pojawiły się problemy z żyłami, bo w zgięciu łokcia był wenflon, a krew pobierali w sumie 4 razy z dłoni).
Usłyszałam, że skoro jestem umiarowiona, to jutro do domu (piątek), ale wskazany będzie zabieg ablacji (termin do umówienia na czerwcie/lipiec). No to git.
Ale w piątek pojawił się inny pan dr (po naradzie lekarzy) i jasno zapowiedział, że puls sięgający 300 uderzeń to bezpośrednie zagrożenie życia i że dadzą holter na dobę (ale taki malutki tylko do pulsu) i że ablacja już we wtorek.
No więc spędziłam w szpitalu szalenie nudny weekend. Dobrze, że do niedzielnego popołudnia była cudowna pogoda. Więc spacerowałam po terenach zielonych.
Holter wskazał jedynie wzrost do 127 uderzeń, gdy z premedytacją weszłam schodami na 5 piętro, zeszłam w dół i potem znowu na 2 piętro.
No i we wtorek rzeczywiście miałam ablację.
Wykonywał spec w tym zakresie dr Młodnicki. Asystował mu za szybką drugi lekarz. Generalnie to była bardzo miła wizyta :-) Cały czas byłam świadoma, rzmawiałam z lekarzami, operator mówił mi co będzie robić, co mogę czuć, jak mogę eagować, jak sygnalizować np. ból. Bo chodzi o to, że trzeba być całkiem nieruchomo. Przez tętnice udowe do serca wprowadzane są 2 elektrosy (na ekranie widać takie 2 czarne, zagięte linie). Lekarze mają katalog chorób związanych z pulsem i po kolei prowokują serce, by dobrze zdiagnozować powód ataków. U mnie poszło szybko, bo częstoskurcz węzłowy był chorobą nr 2 na liście (więc krótkie poszukiwania). Prądem podrażnili serce i wywołali częstoskurcz 187 uderzeń. Znaleźli węzeł, który za to odpowiada i wypalili go prądem (czuć jakby ktoś dał mi prztyczka). Potem znów podrażnili serce - zero reakcji. Po kwadransie znów - i znowu cisza. Koniec zabiegu - oznajmił gł operator.
Stwierdził, że pod kątem ryzyka uszkodzenia serca w trakcie zabiegu to akurat moja choroba jest trudna, bo błąd może wiązać się z blokiem serca 3.go stopnia, co oznaczałoby konieczność wszczepienia rozrusznika. Na szczęście wszystko poszło OK.
13 godzin pod nadzorem w sali monitorowanej(a te pierwsze 6 godzin bez ruchu nóg). I powrót na salę.
Jak zostaną mi blizny po wkłuciach to będę mówił, że to ukąszenia żmii (bo są po 2 wkłucia po każdej stronie).
Jak to wygląda? Od 1:30 minuty można zobaczyć https://www.youtube.com/watch?v=YlqzSbY_uTk
Wczoraj wróciłam do domu. Ale jestem słaba. Wejście po schodach to wyczyn. Siedzenie utrudnione, bo zrobiły się krwiaki (lekarz zapowiedział, że mogą się pojawić). Ale ponoć mam szybko wrócić do formy. I nie ma przeszkód bym 30 maja pojechała nad morze.
Kontrola w poradni kardio w lipcu.
Na oddziale zaobserwowałam jak wielu pacjentów kardio boryka się z cukrzycą. Jakie okropne mają stopy, jak cierpią, jak sa grubi.
Wśród pacjentów pojawił się też więzień pod nadzorem. A jeden pacjent po nocy w szpitalu uciekł przed zabiegiem.
W sali byłam z cudowną babcią - pani Genowefa, lat 87. Od dawna nie widziałam, by ktoś z takim szacunkiem podchodził do jedzenia, tak mocno się modlił z różańcem w dłoniach. Potrafił być tak radosny pomimo ogromnego własnego cierpienia.
No, to by było na tyle.
Dziękuję za Wasze wsparcie, pomoc, dobre myśli. Bardzo, bardzo okazały się pomocne. :-*
-
A ja dziękuję za opisanie nam tematu :-*
Jesteś dzielna, podeszłaś spokojnie, a lekarze zrobili swoje :0ulan:
Masz rację, serce większym wrogiem, niż rak, atakuje niespodziewanie, czasem nie dając szans.
Cieszę się, że u Ciebie szybko zdiagnozowali i zadziałali ztx
-
::(( Ancia dopilnuj serducha :-*
-
Dana, mam wrażenie że zbagatelizowalam wcześniejsze ataki, a ten w szczególności. Choć panika i nerwy na pewno by mi nie pomogły.
Ptaszyno, zamiaruję :-)
-
Ancia, przeżyłaś następne trudne doświadczenie. Gratuluję Ci tego, że mimo swoich doznań miałaś otwarty umysł i dostrzegałaś zachowanie innych pacjentów. Szczególnie tej leciwej pacjentki.
Od takich osób człowiek wiele może się nauczyć.
Jesteś wrażliwą osobą skoro dostrzegasz takie momenty. Jeszcze raz gratuluję Ci z całego serca i życzę duuuuuuużo zdrówka. :-*
-
bardzo ciekawy zabieg, nie wiedziałam, że to tak wygląda,
a czy teraz serce masz już całkiem jak młódka?
miałam kiedyś krótki incydent z wyższym tętnem, ale miałam najwyżej 135 na liczniku (w spoczynku oczywiscie) 8)
byłaś bardzo dzielna Anciu i super, że zaraz odpoczniesz w nadmorzu!
-
Suchalku, ta babcia skradła mi serce. Może dlatego, że od 8 lat moja mama już nie żyje. A byłaby prawie w jej wieku obecnie. Poza tym była taka radosna. W nocy budziła się w niej energia. Otwieram oczy i widzę jak babcia siedzi i zamaszyście wywija swoją laską. Więc wstaje i pytam co się dzieje. "A, paniusiu kochana. Bo ja se tak pomyślałam, że bym laską przyciągła to krzesło do łóżka i bym przeszła przez (już nie pamiętam słowa, ale chodziło o tą odniesioną barierkę, aby nie wypadła z łóżka) .. i poszła do kibla. Tak mi się szczać chce".
Mag, serce mam jak po operacji plastycznej ;-) Póki co puls nie wzrósł powyżej 90. A ja leżałam to nawet spadł do 58!
Zabawiałam się monitoringiem. Alarmował, gdy liczba oddechów spadała poniżej 9/min. A bawiłam się rysując szlaczki: raz płytko więc linia delikatnie pofalowana, potem góry wysokie, a ziewanie to były prawdziwe arcydzieła (jak osławiony red rock).
Bolą mnie pachwiny. Są w lewej szczególnie spore krwiaki. Nie mogę siedzieć. Jestem skazana na leżenie ;-)
Jakieś 2 tygodnie przed akcją wstawiłam ocet jabłkowy. I sobie dojrzewał. W szpitalu całkiem o nim zapomniałam. A przecież trzeba codziennie zamieszać. Małż w poniedziałek pyta: "A co zrobić z octem, bo tak bulgocze, że zaraz ze słoja wyskoczy". Na szczęście nie spleśniał. Nadal pięknie pracuje. I coraz piękniej pachnie.
A wizja plaży i spacerów bardzo mnie cieszy. I fakt, że pojadę tam korzystając z transportu jak dla VIPa (akurat dyrektor jedzie tam, aby sprawdzić przygotowanie ośrodka na zieloną szkołę). No i z powrotem też chyba dam do autokaru dużą walizkę a soie na te 2 dni i pociągu zostawię jakąś małą torbę.
-
😱 Dobrze, że tak szybko poszło to naprawianie serduszka. Ancia, Ty już sobie nie wyszukuj więcej żadnych chorób, na które statystycznie można umrzeć, dobra?
A co to sa te węzły, co je trzeba wypalać?
-
A co to sa te węzły, co je trzeba wypalać?
Nie mam pojęcia.
Braju, chyba zacznę kodować, że można umrzeć że śmiechu. Albo z zachwytu. I po 90.tce :-)
-
O to to! Takie kodowanie mi się podoba! :)
-
😱 Dobrze, że tak szybko poszło to naprawianie serduszka. Ancia, Ty już sobie nie wyszukuj więcej żadnych chorób, na które statystycznie można umrzeć, dobra?
A co to sa te węzły, co je trzeba wypalać?
Braja są to zgrubienia( jakby narośla) na drodze przepływów impulsów kierujących skurczami( pracą) serca i one blokują( zakłucają) przepływ tych sygnałów.Trzeba tę drogę po prostu udrożnić.Tak mi tłumaczył lekarz przed moim zabiegiem .
-
Ancia, mój mąż smarował miejsce wkucia altacetem- żelem.
-
Ancia, mój mąż smarował miejsce wkucia altacetem- żelem.
Dzięki. :-*
-
Kuźwa, a skąd się taki coś Ci zrobił? Toż Ty młoda dupka jesteś, Anciu :o :-*
A panie Gienie szpitalne to super są. Też taką miałam :) Nie może to być ta sama, bo tamta w 2012 roku miała właśnie 87 lat ;)
-
Mojej znajomej syn 10 - cio latek też miał ablasję.To jest wadą serca.Całe szczęście że teraz potrafią to naprawić
-
Dokładnie tak jak mówi Natalia. To wada serca. Dopóki uderzenia nie były zbyt silne, a ataki zbyt częste to...ignorowałam. Bo po takim ataku bardzo szybko wracałam do normalnego życia. Ot, 5 minut walenia serca a potem spoko. Więc czym tu się denerwować?
-
Ja też to miałam od zawsze .Mijało szybko i nie było tak gwałtowne.Dopiero ostatni atak w Austrii był tak silny,że elektrowstrząsem pobudzali mnie do życia.Usłyszałam jak lekarz mówił do drugiego: już jest ok , znów jest wśród nas. :oklaski:
-
A to się da jakoś zbadać? Mialam jeden taki epizod w życiu, który pamiętam. Myslałam wtedy, że piorun we mnie strzelił bo to było w Madhuvan podczas burzy, właśnie po bardzo bliskim "strzale" co wyrwało mnie ze snu. Tak normalnie to puls mam raczej powolny
-
Braju, u mnie to łomotanie serca. Czuję je. A czasami widzę - cały lewy cyc aż się porusza.
-
Aniu, też mam takie łomotanie. Serce mało nie wyskoczy. Po czym mija i wraca do normy. I tak co jakiś czas.
Jakie badanie zrobić? Echo serca?
-
Tak prawdę mówiąc to nie wiem.Ja kilka razy trafiłam z tym R-ką na sygnale w szpitalu i wtedy to stwierdzili.Najlepiej spytać lekarza
Czy przy badaniach EKG to widać?Raczej zawsze mówiono ,że jest ok .
-
To właśnie było takie mega szybkie walenie serca. Nie znam się, może rzeczywiście coś z tego pioruna mi się wtedy dostało. Spałąm to nie wiem nawet gdzie dokładnie uderzył. EKG mam dobre, echo to tylko przed chemią mi zrobili
-
Podobno w nocy też mogą być takie skoki. Ja chyba takich nie miałam. Ale zdarzały się w takich codziennych zwykłych sytuacjach, np. pod prysznicem, gdy podniosłam rękę do góry by zdjąć z półki kosmetyk.
Braja. Może poproś o holter. Monitorowanie przez dobę akcji serca.
-
Ancia a zrobili Ci w szpitalu badanie gęstości krwi ?
-
Ancia a zrobili Ci w szpitalu badanie gęstości krwi ?
Tak. INR 1,0. APTT 27, 4sek.
-
Ale dziwne badanie tsh wyszło.
Robiłam tydzień wcześniej i wyszło 1,23. A w szpitalu 2,033. Sporo więcej.
-
Ancia ,może ta szalejąca tarczyca miała duży wpływ na Twoje serducho.U mnie teraz niski poziom potasu ,powoduje,że ta arytmia wraca czasami
-
Ancia ,może ta szalejąca tarczyca miała duży wpływ na Twoje serducho.U mnie teraz niski poziom potasu ,powoduje,że ta arytmia wraca czasami
Wiesz co, ja mam wrażenie, że oni robili te badania nieco na pałę. Bo badanie robię bez brania hormonu. A tu nawet nie wiem, z którego pobrania jest ten wynik.
-
Anciu, piszesz mam, znaczy nadal czujesz takie łomotanie, mimo zabiegu?
Mnie serducho wali, gdy się czymś b. wkurzę. Tętno podnosi się nieznacznie, ale ciśnienie ca. 150/90, przy moim niskim 120/70 (prawie książkowym). W młodości było 100/55 najczęściej. Oddycham głęboko i pomału to schodzi do normy (naturalnie, gdy już stres największy minie). Kardiolog mnie nie widział, a moi rodzice byli sercowi. Tatuś zmarł nagle w wieku niespełna 65 lat, a mamusia, co rusz szła do szpitala na umiarowienie serca. Obaj na lekach. Brat też leczy się kardiologicznie. Pora chyba i na mnie, by sie przebadać. Co o tym sądzicie?
Anciu, a jak samopoczucie, pachwiny mniej ciągną? :-*
-
Dana podskoczenie pulsu bo się wkurzyłaś to zupełnie inne uczucie.u mnie to jest tak ,że zupełnie bez powodu ,jeden klik i serce łomocze na najwyższych obrotach.Masz zawroty głowy,brak tchu czasami itd.Przecież jak masz ochotę na wiztyę u lekarza to chyba nie ma problemu.Może rodzinny da Ci skierowanie
-
Nie, Dana, nie mam takiego łomotania po zabiegu. Puls Max jaki udało mi się zmierzyć to 90 uderzeń.
Idź do lekarza. Uspokoisz się.
-
jak dobrze, że jest forum. Mogłam wreszcie doczytać, dlaczego byłaś w szpitalu. Na messengerze nie mogłam się dokopać do informacji o Tobie.
Anciu, niech Twoje serducho nie robi więcej takich numerów, no.
Odpoczywaj sobie w tym nadmorzu. Na turnusie rehabilitacyjnym jesteś? Tak prywatnie?
-
Dzięki Keluś.
Turnus amazonkowy (klubowy). Z dużym dofinansowaniem z MOPRu. W sumie trwał 2 tygodni, ale ja mogłam być tylko 1 tydzień.
I było cudnie!
-
Z serii "Jak rak łagodzi obyczaje".
Przed wizytą u kardiologa miałam zrobić EKG (gabinet obok). Wchodzę. Pani pielęgniarka (choć bez fartuszka) instruuje oschłym głosem:
- pani tu usiądzie.
Siadam
- dane.
Podaję
- pani powiesi tę torebkę na wieszaku.
Wieszam. i podchodzę do leżanki.
- Ale bluzkę to od razu pani też mogła tam powiesić.
Więc wracam i wieszam myśląc jednocześnie "Ancia nie wqr...się, bo Ci ekg kiepsko wyjdzie"
- Pani się położy. Ale wyżej głowę, wyżej.
Więc się wyżej podciągam.
- Biustonosz trzena rozpiąć i podciągnąć.
Rozpoinam i podciągam.
Podchodzi do mnie ze słowami "Ale wyzej, wyżej podciągnąć" i sama podciąga. Oczom ukazuje się "dżdżownica Magda" czyli blizna po cycu. Pani nawet nie ukrywa, że nie może oderwać wzroku.
- Ojej... miała pani mastektomię. Czy to jakaś świeża sprawa?
Więc odpowiadam, że nie, że to już 5 lat.
I następuje metamorfoza:
- Tu muszę zmoczyć dobrze?
- delikatnie tu dotknę, dobrze?
- proszę na chwilkę wstrzymać oddech. O tak, doskonale.
I "do widzenia" wypowiedziane z uśmiechem (na moje powitanie reakcji nie było).
-
No i super, coś na kobiecinę podziałało
może sama, albo ktoś z jej bliskich po podobnych przejściach
-
no to dżdżownica Magda zrobiła to co do niej należy, dopuściła świeże powietrze do zatwardziałej strzykawy :greensmilies-021:
-
no to dżdżownica Magda zrobiła to co do niej należy, dopuściła świeże powietrze do zatwardziałej strzykawy :greensmilies-021:
xhc
-
Widok takiej dżdżownicy i odrazu w człowieku budzą się ludzkie uczucia :D
Ale z EKG wszystko w porządku?
-
Wynik mam nadzieję dobry? Brzmi jak "moja" pani od ekg w COZL. Tylko, że na tamtej widok "dżdżownicy Magdy" ani żaden inny nie robił żadnego wrażenia. Pocieszałam się, że może ma Aspergera, żeby nie wzbudzać w sobie morderczych odruchów
-
Wiecie, ta wizyta to jakby taka kurtuazyjna wyszła. Bo pan dr stwierdził, że skoro idę do poradni przyszpitalnej to i tak tam najważniejsze nastąpi, czyli podłączenie do hotlera. EKG wykazało wysoki puls, podobnie badanie ciśnienia. Więc wpadła recepta na biblock.
Ale póki co to muszę w ciągu kilku dni sprawdzić czy czasami to kołatanie nie jest wywołane przymusowym (bo zapomniałam zabrać tabsy do Bystrej) odstawieniem hormonów tarczycowych.
-
Branie euthyroxu nie uspokoiło serducha (czyli to jednak nie od tarczycy). Po przebudzeniu puls wynosi 89, 95, 85, 101 a w max wymiarze 103 uderzenia. Więc sporo za dużo.
Ze względu na to, że (ojjjj gupia ja, że nie zauważyłam tego od razu) wizyta w poradni wypadła na 23 lipca (gdy junior leci na obóz), więc musiałam zmienić termin. No i zmieniłam. Na 27...sierpnia.
A do tego czasu chyba jednak pół biblocka będę musiała łykać. Bo mi się za szybko wybije to serducho.
Popijam kurdybanka. Popijam herbatkę z kwiatów głogu. Ale ziółka to zaczną działać dopiero po kilku tygodniach brania... A mnie po prostu dudni pod żebrami...I to nie jest fajne... Dziwi mnie to szybkie bicie podczas snu. Bo śpię mocno. Budzi mnie jedynie kot i potrzeba toaletowa. I nie mogę powiedzieć, że jestem niewyspana.
W sumie to w rodzinie sami sercowcy, cukrzycy, więc co ja się dziwię, prawda?
-
Anciu, dobrze, że czuwasz. Zrób tabelkę i zapisuj tętno kilka razy dziennie. Obok w uwagach, pogoda, wysiłek itp. co mogłoby wpływać na tętno. Może znajdziesz krelację. Może burza Ci nie służy, zmiany pogody. I jeśli wróci do normy przy słonecznej pogodzie, to może taka Twoja uroda. I jeszcze zalecam regularny ruch: ranek zacząć od spacerku z kijami, podczas którego świadomie głęboko oddychaj, wieczorkiem podobnie. Niech to będzie 2 x 45 minut regularnego delikatnego wysiłku.
Moja rodzinka też sercowa, a ja póki co nie widziałam kardiologa. Wciąż w planach. Mam czasem taki niepokój, który przenika całe moje ciało. Pomagają głębokie oddechy, takie świadome. Zauważ, jak płytko oddychamy.
Po tym czasem mija, czasem trzyma kilka godzin i zwykle wiąże się to z jakimś stresem.
A a propo tętna, mój brat ma 45-50, nigdy nie był sportowcem. Teraz dużo łazi po lesie (myśliwy) kręci się wkoło domu, ale sporo się czasu się wyleguje. M.in. z powodu niskiego tętna jest pod stałą opieką kardiologiczną. Co mu jest jeszcze nie wiem i bratowa też nie wie, bo nic nie chce mówić po wizycie.
Tatuś zmarł nagle na serce nie mając 65 lat, a mamusia stale miała migotanie przedsionków i serce tak słabe, że wykluczało operację.
Anciu zdrówka :-*
-
Dzięki Dana :-*
Poranna aktywność wykluczona skoro na 8.00 jadę do pracy. Aż takim skowronkiem nie jestem, by wstawać o 5 ;-)
Zapisuję okoliczności. Bo one na pewno coś wskażą. Podczas leczenie onko trafiłam na warsztaty integracji oddechowej (a w zasadzie cotygodniowe spotkanie). Od tego czasu oddycham brzuchem, głęboko, powoli (nawet po ablacji aparatura wszczynała alarm, bo liczba oddechów na minutę spadała do 9 - a poniżej 10 zapalała się lampka i sygnał dźwiękowy. A ja leżąc i się nudząc to tak powolutku sobie oddycham).
Co mnie cieszy to fakt, że po kawie tętno nie wzrasta (bo ja jednak lubię ten napój, a poranna filiżanka przy książce to niemal rytuał).
Z inszej beczki:kocanka już kwitnie. Możecie szukać na swoich łąkach. Lubi piaski i słoneczko.
-
Anciu, faceci oddychają brzuchem, my klatką piersiową. Przy okazji prostuje sie automatyczne sylwetka, brzuch wciągamy, a klatę do przodu. Mnie się udaje tak oddychać, tylko jak o tym myślę, ale ponoć można wypracować to, by było nawykiem :)
-
Anciu, faceci oddychają brzuchem, my klatką piersiową.
Czyli nie w pełni.
Wolę męskie oddychanie. Do przepony, do poruszenia oponki. Przecież na każdych zajęciach, gdzie uczą oddychania jest ćwiczenie, by wciągnąć tak powietrze, by unieść brzuch i dotknąć np. dłoni trzymanej 2-3 cm nad pępkiem.
Ale w sumie to każdy niech oddycha tak jak chce. Byle by czystym powietrzem, prawda?
-
Aniu, dokładnie, byle głęboko. Mnie pani rehbilitntka uczyła, by oddychać do uniesienia klaty. Może są różne szkoły
-
Nie wiem czy pisałam,ale poziom potasu ma znaczenie ,gdy mam zbyt niski araki są czëstrze.Przy ataku wstrzymanie oddechu i masaż wzdłuż sort szyjnych pomaga.okłady z lodu też pomagają
-
Jakie ataki?
-
Dana najlepsze jest oddychanie przeponą, tyljo nie wszyscy to potrafią. Nie ma czegoś takiego jak męskie i damskie oddychanie.
-
Jakie ataki?
Myślę, że Natalia ma na myśli przyśpieszone bicie serca (wzrost pulsu).
-
Tak dokładnie!!!
-
kiedyś też miałam przyspieszone tętno, wyrównuję to od lat lekami Bisocard 5mg i Lorista H. Ustawiają mi ciśnienie i tętno.
Anciu, może jednak warto szybciej dostać się do lekarza, bo pewnie jednak leki musi inaczej dobrać :-*
-
Melduję, że od kilku dni łykając biblock czuję poprawę.
Za to wczoraj na własne życzenie sobie ciśnienie podniosłam. I mam nadzieję, że na tym ciśnieniu sprawa się zakończy.
Otóż pognałam z małżem na łąki, co by wiązówki błotnej narwać, póki kwitnie (n i okolica pełni księżycowej więc najlepszy czas na zbiory).
No i narwałam. A ona rośnie jako takie dość wysokie krzaczysko na podmokłych terenach łąkowych. A jak wróciłam do domu to najpierw spadł ze mnie kleszcz nr 1.
Potem, po rozebraniu się i szczegółowej rewizji, paskudę nr 2 zdjęłam z łydki.
A kleszcz nr 3 został strzepnięty z bluzy.
Brrrrr....
Prysznic, przed snem inspekcja - nic. Dzisiaj rano też nic nie znalazłam. A akurat kuzynka zadzwoniła, że miała rumień i dostała antybiotyk na "d" (nazwy i tak nie zapamiętałam) i ma brać przez miesiąc.
-
ja bibloczek malutki biorę od początku drugiego leczenia i sobie chwalę,
natomiast kleszcze w chaszczach to norma i można się tylko cieszyć, że dopiero teraz je znajdujesz, bo biorąc pod uwagę Twoje wycieczki po łąkach, to jesteś narażona stokroć bardziej ::((
-
Mag, fakt że mi nieobce. Przecież nie było grzybobrania bez przytargania jakiegoś egz na sobie (i to już wgryzionego).
-
Właśnie sobie przypomniałam, że pięć lat temu zostałam istotą jednocyckową.
Ale fajnie. Już 5 lat!
Kiedyś zastanawiałam się czy z czasem przyjdzie mi ochota na rekonstrukcję. Nie przychodzi. Chyba nawet w drugą stronę idzie, że gdyby (tfu, tfu) drugiego cyca kiedyś trzeba było ciąć to … na płasko.
-
brawo 5 latko!
zdrowych kolejnych piątek Ci życzę! :oklaski:
ja zrobiłam rekonstrukcję jakoś po 6 latach, wiec masz czas ;)
-
Gratuluje :oklaski:
i cieszę się z Tobą
-
ja zrobiłam rekonstrukcję jakoś po 6 latach, wiec masz czas ;)
Noooo...weź nie strasz ;-)
Mag, Dana, dziękuję.
PS. Coś mi na kompie padło i emotki nie wchodzą. I dlatego od dłuższego czasu nie ma w moich postach konisiów, buziaków, etc.
-
Ancia duuużo piąteczek życzę :-* :oklaski:
pocieszę Cię, ja po 7 latach zmieniłam zdanie co do rekonstrukcji xhc
-
Ptaszynko, czyli jeszcze czekać ;-)
-
Anciu, wieeeeeelu kolejnych piąteczek w zdrówku, radości, szczęściu i obfitości zielarskiej 😘
mnie po prawie 14 jeszcze ochota nie naszła, chyba z lenistwa 🤪
-
Anciu, wieeeeeelu kolejnych piąteczek w zdrówku, radości, szczęściu i obfitości zielarskiej 😘
mnie po prawie 14 jeszcze ochota nie naszła, chyba z lenistwa 🤪
Dzięki.
Ufff...czyli jednak jestem normalna. I nie jedyna zleniuchowana ;-)
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski: Życzę Ci jeszcze dużo takich piąteczek.
Dbaj o serducho i ciesz się życiem ztx
-
Anciu,niech Twoje serducho wreszcie się uspokoi, kleszcze niech zostają na łąkach, a ziołowe nalewki zapełniają Twoją spiżarnię :)kolejnych zdrowych piąteczek :-*
-
Anciu,niech Twoje serducho wreszcie się uspokoi, kleszcze niech zostają na łąkach, a ziołowe nalewki zapełniają Twoją spiżarnię :)kolejnych zdrowych piąteczek :-*
Ament Keluś, ament.
AniuM - dziękuję z całego <3
-
Anciu, kolejnych piątek w dobrym zdrowiu :-*
-
"Magiczna piątka" - gratuluję, Ancia :-* I kolejnych, kolejnych, kolejnych - zdrowych i szczęśliwych :)
A co do reko - hehe, coś tam jednak w ogóle o tym myślisz, to może kiedyś jednak wymyślisz ;) Ja przez 5 lat nie myślałam wcale (!), a potem nagle, jakby piorun we mnie strzelił i ruszyłam do celu z biegu, już, natychmiast ;D (i dlatego za drugim razem chciałam jednoczasowo).
Z cyckiem czy bez - najlepszego :-* :-* :-*
-
Dzięki kobietki za wszystkie dobre słowa.
Dobrze mi z tą piątką. A jakby w 2039 roku pojawiła się dwójka przed nią to ....hohoho...
-
Anciu kochana, sto lat w zdrowiu, szczęściu i miłości! I sokojności, coby serducho nie szalało 😘😘😘💚💜❤️
-
Anciu, kolejnych pięknych piąteczek życzę z całego serca!
-
Dużo piątek kolejnych w zdrowiu😘
-
Ancia i ja spieszę z życzenia choć spoźnione ale z głębi serca płynące....jeszcze wielu takich piątek w zdrowiu i radości :-* :-* :-*
Ja rekonstrukcję zrobiłam po 7 latach a teraz jednoczasówka....drugiej nie życzę.... :-* :-* :-*
-
Po raz kolejny dziękuję.
No i teraz "stawka rośnie": 5 lat PO, 6 lat PO, 7 lat PO... Kto da więcej? ;-)
-
Niech stracę ;) 8 lat PO
-
No to 18 lat PO, niech będzie pełnoletnia.
-
No to 18 lat PO, niech będzie pełnoletnia.
Boszsz...to robić cycka w wieku 58 lat? No w sumie... lewy wtedy opadnie na maxa to i rekonstrukcję zwisającą wtedy (dla symetrii) poproszę ;-)
-
A wy jak liczycie te latka? Od diagnozy,czy rozpoczęcia leczenia czy od jego zakoñczenia? Pytam bo nie wiem ile mam latek prawie 5 a może prawie 6?
-
Natalia, no czas do rekonstrukcji to od ciachnięcia cyca pierwotnego.
A przeżywalność to różnie. Bo my obie ( o ile dobrze pamiętam) to z diagnozą późnojesienną. A teraz stuknęło 5 lat od mastektomii (a w grudniu będzie 6 lat od diagnozy).
-
Tak pamiętam,że my "równolatki".Diagnozę miałam w październiku 2013 ,leczenie zakończone w listopadzie 2014.Cyc mi zostawili ,ale operację miałam w kwietniu 2014.Najbardziej podoba mi się rok 2013 xhc xhc xhc po wiek 6 lat prawie!!!
-
Anciu, co za brak szacunku dla pań 58 letnich ;)
Właśnie w tym wieku skończyłam rekonstrukcję i poprawiłam drugą :)
-
Boszsz...to robić cycka w wieku 58 lat? No w sumie... lewy wtedy opadnie na maxa to i rekonstrukcję zwisającą wtedy (dla symetrii) poproszę ;-)
Ancia, to może być jeden z motywatorów xhc ja jak oba ogarnę to będę miała 57 lat xhc
-
Ptaszyno, ogarniaj, ogarniaj. Niech Ci służą jak najpiękniej.
-
Przebiję Was ....2x35+VAT ....zrekonstruowana choć jeszcze do poprawki.... :-* :-* :-*
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Ancia :D Ty nasza kochana zielarko gratuluję piątki !!
Następnych życzę w zdrowiu i spokojności. :-* :-* :-*
Ps. Też się cieszyłam jak mi piątka minęła ..
-
No fakt, VAtowsko to Maja nas bije na łeb. Ale ...to, że miałaś od razu to wiesz...bo my tu o dojrzewaniu do cyca bajdurzymy. Kiedy się komu zachciewa rekonstrukcji. Mam nadzieję, że się u Ciebie ładnie goi.
-
Może ktoś do wątku jeszcze zagląda, więc z ulgą zostawiam wiadomość, że copółroczny przegląd przeszedł OK. Zmian nijakich nie widać. I cudnie.
Po innej stronie życia za to szaro-buro i z piorunami. Więc czekam, aż pojawi się tęcza.
-
:oklaski: :oklaski: super
-
Anciu, super że czysto, a szaro-buro minie
Poczekam z Tobą na tęczę
-
No może i ktoś zagląda.
-
Zaglądam każdego dnia. Czytam Wasze wiadomości i czasami sama coś napiszę.
Czasami też mam wrażenie wykluczenia, ponieważ moje już bardzo rzadkie wypowiedzi są pomijane milczeniem.
Cieszę się Ancia z każdej dobrej wiadomości. Taką jest Twoja dotycząca zdrowia. :oklaski:
Tęcza na pewno się pojawi.
-
Zaglądam każdego dnia. Czytam Wasze wiadomości i czasami sama coś napiszę.
Czasami też mam wrażenie wykluczenia, ponieważ moje już bardzo rzadkie wypowiedzi są pomijane milczeniem.
Suchalku mam podobnie. W wątku babciowym, ograniczam pisanie, bo tam już w ogóle rzadko ktoś odpowie, zareaguje
-
Dziękuję :-*
Niedziela miała być wycieczkowa: San Domingo. Ale u nas siąpi deszcz, a mamy pokazują, że Sandomierz deszczem zalany :-(
Pozostaje kuchnia (zachciało mi się kapusty z grochem). No i 8 litrów rosołu pyrkoli powolutku i aromatycznie.
Jutro zamierzamy wyskoczyć do znajomych na dożynki winiarskie. Wina z okolic Sandomierza i Szydłowca naprawdę są wyborne.
Nie pamiętam czy pisałam Wam o mojej zeszłorocznej wizycie w ulubionej restauracji w Polanicy - w wieczór gdy dojechałam "dzień przed" turnusem. I pysznie zjadłam (jak zwykle zresztą). A cena za lampeczkę wina Świętomarcińskiego zwaliła mnie z nóg (ale smak też, bo było pyszne) - 36 zł.
Czyli w restauracji butelka wina 4 x 36 zł = 144 złocisze (w sklepie winnicy 59 zł).
Poszukałam winnicy skąd pochodzi: Dana, masz najbliżej z nas. Więc wycieczkę możesz smakowitą urządzić.
O qrczę, gęsi na jutro nie kupiłam. Ale dałam ciała :-(
-
Anciu, tak blisko to nie mam (ponad 400 km) ale będę w Kudowej od 29.02.20. do 7.03.20. Może będzie okazja. Tylko koneserem wina nie jestem i szkoda by mi było kasy na tak drogie wino
-
Dana, Winnica w Zachodniopomorskiem. :-)
-
W zachodniopomorskim jest kilka winnic.
-
Anciu super, że "przegląd" wyszedł dobrze :oklaski: ztx
Co do wina to polecam PORTO TAWNY - jedyne wino, po którym nie boli mnie głowa :D
-
no jak nie czyta, jak czyta :P
cieszę się z wyników przeglądu i melduję, że ostatnio gustuję w winie bezalkoholowym :-X
aż sama się dziwię xhc
-
Pisała Ancia o Polanicy, stąd moja reakcja, a nazwy tego wina nie słyszałam.
Czy to chodzi o winnice Turanała (lub jego zięcia)> Faktycznie jest blisko i nawet niedawno był wieczór degustacji (150 zł/osoby)
-
Winnica Turnau, założona jest przez kuzyna Grzegorza Turaua ale Grzegorz Turnau jest też współwłaścicielem.
-
mag, to jest takie wino?? 😲😲
jakaś podpowiadajka? nazwa czy coś?
-
https://4stronysmaku.pl/sklep/wino-carl-jung-merlot/ (https://4stronysmaku.pl/sklep/wino-carl-jung-merlot/)
wydaje mi się, że to piłam,
kupowałam dotychczas w delikatesach leśnych, więc już nie sprawdzę, bo sezon zamknęłam dziś,
ale ponoć w Lidlu też są
-
Dzięki, skorzystam z podpowiedzi
Jadę za tydzień do dzieci, zobaczę u nich. Jest to fajna alternatywa, jeśli lubi się smak, a nie koniecznie chce się czuć procenty.
Jak długo po otwarciu butelki, może stać w lodówce. Alkohol konserwuje, a tu co? Chyba, że do wypicia po otwarciu
-
Anciu, gratuluję dobrych wyników, ciesze sie z Tobą :-*
-
Powiem Ci mag, że o winach bez-alko pojęcia nie miałam.
I już wiem na co je przeznaczę ;-)
Wszystkie intrakty, nalewki, winka enzymatyczne powinny być robione na winach do 12% alko. A takich jest naprawdę niewiele.
Aniu, mówisz porto. Toż tego się nie da wypić więcej niż kielszek jednorazowo. Więc głowa nie ma prawa boleć ;-)
Lulu, tereny ciepłe i słoneczne, więc na pewno nie jest jedyna. Mnie akurat udało się natrafić na to wino. Choć nazwa i tak bardziej ciągnęła mnie ku Wielkopolsce (pewnie prze te rogale) :-)
Udanego tygodnia.
Oby tydzień był lepszy (o co naprawdę nietrudno) niż mój ostatni weekend. Znowu kumulacja złych i smutnych wiadomości. Echhhh...
-
Dano, piszą, że do 5 dni w lodowce może stać,
i nie nastawiajcie się na identyczny smak, jak tych [size=78%]z alkoholem, jest troszkę inny [/size][/color] 8)
przyznam, że zobaczyłam je pierwszy raz niedawno, właśnie w moich nowych, leśnych delikatesach, jest tam mega gigantyczna ściana z alkoholami, hamak widział,
a przedtem to niskoprocentowe wina, takie 5%, spotkałam w Edynburgu
-
Ancia...gratuluję wyników :oklaski:
mag muszę sprawdzić te wino bezalkoholowe... jak czerwone to może pomoże.... :-*
-
Doczytałem, doszukałam, kupiłam.
Dzięki mag, nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak wina bezalko..
Oprócz tego, że są po procesie dealkoholizacji, to są dużo mniej kaloryczne od normalnych win.
No i oczywiście Anciu super, że przegląd ok❤️
-
Oprócz tego, że są po procesie dealkoholizacji, to są dużo mniej kaloryczne od normalnych win.
No i oczywiście Anciu super, że przegląd ok❤️
Betty, :-*
A co do alko to byłam w szoku po odkryciu, że piwo alko zawiera ok. 200 kcal, a bez alko połowę, czyli koło 100.
-
Łoo matko aż tyle !!.... jedno piwo :o
-
Parabolciu nie jest tak strasznie. Jeden pączek ma 500 kcal, to jest 2,5 piwa.
-
Łoo matko aż tyle !!.... jedno piwo :o
No. Lobby piwowarskie długo walczyło, by tej informacji na etykiecie nei publikować. Bo jednak istniało ryzyko, że część konsumentów się ograniczy (a co za tym idzie - spożycie piwa zmaleje).
-
Parabolciu nie jest tak strasznie. Jeden pączek ma 500 kcal, to jest 2,5 piwa.
Chyba łatwiej bym przyjęła te 500 kalorii w formie płynu xhc
-
Ancia :D ja też wolę piwo niż tego tłustego pączka O0
-
Od czasu onko terapi nie piję alkoholu.Po prostu nie smakuje mi i na drugi dzień czuję się fatalnie
-
No to a jestem przegrana, lubię i pączka i pifko
Wybieram pączki mniejsze, bez lukru i łudzę się, że ma podobną ilość kcal, jak pifko
-
Ancia gratki dla bezawaryjnego przeglądu :oklaski: :-*
to już się załapałaś na półroczne :o a ja Ci dawałam 3-4 lata ::((
-
a ja Ci dawałam 3-4 lata ::((
do przeżycia????
Ale nie wiem co półroczne. Może kawy dziś za mało. Przeglądy? Od początku mam co pół roku (gdyby nie znaleziono we mnie mutanta to miałabym co roku).
Udanego dnia kobietki.
U mnie dzisiaj trudny dzień. 11 października byłam na pogrzebie brata ciotecznego. Dzisiaj znów jadę w tamte strony na pogrzeb męża mojej chrzestnej. W sierpniu padło podejrzenie raka pęcherza. Potem potwierdzono. Na początku grudnia miał planowaną operację. W październiku jak byłam to się bali, bo wyszło, że serce słabawe. W zeszłą niedzielę trafił do szpitala z okrutnym bólem głowy. Stwierdzono liczne przerzuty do mózgu, jego obrzęk oraz przerzuty do płuc.
Zachodze w głowę, jak można tak wyrywkowo diagnozować?
U mnie od razu, zanim pojawił się wynik biopsji, zrobiono prześwietlenie płuc, usg jamy brzusznej...
-
Przytulam kochana
Anciu, dużo ludzi za wcześnie odchodzi z tego świata. Z mojego otoczenia też kilkoro ubyło. Może tempo życia, może brak profilaktyki, zatrute środowisko, jedzenie. Nie wiem co o tym myśleć. W sobotę był pogrzeb żony kuzyna (w moim wieku). Zawinęła się w ciągu roku. Najpierw niby alzheimer. Wezwana karetka nic niepokojącego nie stwierdziła (było jej duszno). Kuzyn nie odpuszczał, wezwał w nocy ponownie. Zmarła po czterech godzinach. Nawet nie był przy śmierci, bo nie przewidzieli
-
Ancia, nie życia tylko że dopiero tyle upłynęło od Twojej operacji :)
co do półrocznych, to zmierzyłam swoją miarką, ja przez 5 lat miałam kontrole co 3 m-ce a teraz co pół roku, wyszła drobna pomyłka
-
Ptaszyno, to Cię na wylot skontrolowali
Ja pierwszy rok co 3 miesiące, kolejne lata do pięciu, co pół roku, potem raz na rok i oby tak pozostało
-
Ptaszyno, czyli stara jestem ;-)
W SCO nie słyszałam, by ktokolwiek miał kontrole co 3 mce.
-
Ja też miałam kontrole na początku co 3 miesiące,9 do roku) póżniej co pół roku 5 lat.Teraz wskoczyłam na roczne.
-
Natalko, to tak jak ja (może jestem bliżej zachodu, a Anci wschodu - to oczywiście z przymrużeniem oka)
-
Jupiiiii... Znalazłam to, czego szukalam w naszej dyskusji na messengerze http://baranowscy.eu/wordpress/warsztaty-lampa-z-butelki/
-
Ancia, z całego serca życzę Ci tej starości od operacji :-* :oklaski: :oklaski:
-
Ancia, z całego serca życzę Ci tej starości od operacji :-* :oklaski: :oklaski:
Byle nie zgrzybiałej ;-)
Bo grzyby to ja jednak lubię tylko w lesie. No i w słoiku. I na patelni.
-
A skąd wiesz, czy jej nie polubisz ;) To odległa przyszłość przecież :)
-
A skąd wiesz, czy jej nie polubisz ;) To odległa przyszłość przecież :)
Dana, ale mnie się starość marzy. Byleby nie zgrzybiała. Siwe włosy już pielęgnuję.
-
Najpierw jest starość zwykła (właśnie jej doświadczam) a potem ta zgrzybiała. Widzę ją na horyzoncie i marzy mi się, by do niej dożyć, i nie mieć alzhajmera
Moja siwizna farbowana od prawie 20-diestu lat, oczy częściowo naprawione, byle nie było gorzej
-
Dana moja mama dopiero po 80-tce zaczęła się szybko starzeć,tzn traciła na samodzielności .Teraz i tak ją podziwiam za 3 miesiące kończy 90 lat.Jest dość sprawna,ale bez pomocy osób trzecich egzystować już nie może.Będąc w Darłówku,wśród nas była pani 94 lata i w 100% samodzielna.Chodzil1a na spacerki,tańczyła,lubil1a towarzystwo.Geny na pewno mają znaczenie.
-
Natalko ludzie starzeją się i tracą samodzielność w różnym wieku, zależy ile chorób ich dopadnie. Moja babcia, zmarła mając 67 lat, a wymagała opieki ca1,5 roku przed śmiercią. Moja mamusia w wieku 70 lat i mimo schorowania, do 2-3 dni przed śmiercią sama się przemieszczała (bez auta - PKP, PKS) i sama mieszkała. Nie chciała z nami mieszkać. Druga babcia dożyła 85 lat, a co najmniej 5 lat przed śmiercią była rano sadzana na fotel, wieczorem przekładana do łóżka (sparaliżowany dół, chyba coś z udarem, albo wylewem, nie wiem dokładnie). Natomiast sprawność umysłu zachowała do końca i namiętnie czytała książki. Mieszkała z tatusia siostrą, ale i syn dochodził, by pomóc wieczorem położyć ją. Nie jestem z rodziny długolatków, także mam tę świadomość, że moja dzisiejsza aktywność i sprawność (o którą przecież zabiegam) pewnego dnia się skończy. Nie mam z tym problemu, ale świadomość tego tak.
Ciesz się, że mama ma sprawną głowę, o inne rzeczy łatwiej zadbać.
-
Wróćiłam z wizyty u endo. TSH śliczne (1,67).
Za to guzek urósł:
- o 2 mm jeden z wymiarów*
- o 50% jeden z wymiarów*
* - niepotrzebne skreślić.
Pani dr się mocno zastanawiała nad biopsją. Ale ja nie chcę. Nie teraz.
Bo na przełomie roku, co 3 lata u nas coś się dzieje:
- 12 lat temu odchodził mój tata,
- 9 lat temu mama;
- 6 lat temu dostawłam diagnozę,
- 3 lata temu zmarł teść.
A ten rok wolę mieć spokojny. Niemiła mi myśl o igle w szyi. nie mówiąc o reszcie.
Mądrze/dobrze to sobie wymyśliłam?
Odpowiedzi innych niż potwierdzajace prawidłowość mojego myślenia proszę nie publikować.
Trzymajcie się ciepło kobietki.
-
Zdecydowanie zgadzam się z Tobą. Zrób kontrolne USG za trzy miesiące (będzie to już po przełomie roku) i wtedy sprawdzisz.
Poza tym upraszam o nie tworzenie sekwencji wydarzeń w powiązaniu ze swoją osobą i swoim zdrowiem. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Tak się po prostu złożyło. Buziaki
-
Zdecydowanie zgadzam się z Tobą. Zrób kontrolne USG za trzy miesiące (będzie to już po przełomie roku) i wtedy sprawdzisz.
Poza tym upraszam o nie tworzenie sekwencji wydarzeń w powiązaniu ze swoją osobą i swoim zdrowiem. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Tak się po prostu złożyło. Buziaki
:-* :-* :-*
-
Zawsze może nastąpić dobry przełom. Ja też nie lubiłam końca roku i badań ale w tym roku być może będzie lepiej, czekam na wynik. Raczej dobry ma być.
-
Zawsze może nastąpić dobry przełom. Ja też nie lubiłam końca roku i badań ale w tym roku być może będzie lepiej, czekam na wynik. Raczej dobry ma być.
To kciuki zaciskam, by był dobry.
-
Będzie dobry!!!! :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Spędziłam dzisiaj 3 godziny w poradni kardio. W towarzystwie 3 przesympatycznych panów po 60.tce. Dawno się tak nie śmiałam. Serducho ok. Choć puls wciąż ponad normą. Kolejna wizyta za rok. I to mi się podoba.
Dziś byłam też moderatorem dyskusji o osobach niepełnosprawnych w klasie juniora. Fajne spotkanie. Młodzież otwarta, z różnorodnymi doświadczeniami (jest np. dziewczyna po ostrej białaczce, inna z zapaleniem stawów - ale nie rzs). Śmialismy się sprawdzając naszą wiedzę nt savoir vivre'u wobec niepełnosprawnych. No bo jak tu mówić osobie niewidzącej: do zobaczenia :-)
-
Ancia jak serducho ok to tak trzymać :oklaski: puls może się sam unormuje, zresztą kontrola za rok, jest dobrze :oklaski: :oklaski:
-
a niedawno myślałam o Twoim sercu, jak mu tam idzie,
cieszę się, że jest dobrze!
-
Anciu, też się cieszę, że serducho daje Ci powody do zadowolenia :oklaski:
-
Dziękuję kobietki. :-*
-
Brawa dla serduszka ( w przenośni i dosłownie ) :) :-*
-
Brawo, cieszę się razem z Tobą :oklaski: :oklaski:
-
:oklaski: :oklaski: :oklaski: ztx ztx ztx :-* :-* :-* Dla Ciebie i serduszka...
-
No, zdrowa klempa ze mnie. Pani dr orzecznik srusu stwierdziła, że efekty zeszłorocznego pobytu w sanatorium są widoczne i trwałe wobec czego nie ma podstaw, by mnie do sanatorium znów wysłać. Na następną komisję pójdę ledwo ruszająca się. Wcześniej zapodam kilka tygodni L4, co by powody do prewencji były, c'nie?
-
tak trzymaj :oklaski: :oklaski:
-
Zaliczyliśmy wizytę kontrolną u ortopedy z juniorem. Nareszcie widać, że kość zaczyna się prawidłowo budować. Za 3 mce kolejna, oby już ostatnia wizyta. A po niej junior wyskoczy na deskę (w tym roku już nie uda mi się go powstrzymać). Chętnie bym Wam pokazała jak skacze na rowerze. Ale to nie filmy dla kobiet o słabych sercach (sama niemal umieram widząc te kilkunastometrowe skoki pomiędzy drzewami). I boję się. I cieszę, że ma pasję. Ot, taka jest widać dola mamusiek, prawda?
-
oj tak, tak, święta prawda, cieszyć się martwiąc ;D
dobrze, że noga się naprawia!
-
Czas na kolejną dobrą wieść.
Dla mnie cudowną, dla tych, co trafią do wątku na początku swej onko-drogi - budujący: STUK STUK, to stuka szósty roczek (nie mylić z raczkiem) od dnia diagnozy "Masz raka".
Żyję. Mam się dobrze. Momentami bardzo dobrze.
Idę tworzyć listę zakupów świątecznych :-)
-
Pięknie Anciu ciesz się życiem :-*
-
Świetne wieści. Tak trzymaj💜
-
Niech tego "bardzo dobrze" nic nie zakłóci
Sześć lat, życie na szóstkę, tak trzymaj
-
Super....Jeszcze bardzo wiele takich "szóstek" w zdrowiu i pomyślności :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Piękna rocznica w prezencie pod choinkę! :oklaski:
-
:-* :-* :-*
-
Wchodzę dziś do zaprzyjaźnionej apteki i proszę o witaminki lub ziółka dla starszej pani. Pani mgr mruga i pyta: Dka babci czy teściowej? Bo różnią się składem ;-)
-
dla teściowej z "dodatkiem: ??? ???
-
No, zdrowa klempa ze mnie. Pani dr orzecznik srusu stwierdziła, że efekty zeszłorocznego pobytu w sanatorium są widoczne i trwałe wobec czego nie ma podstaw, by mnie do sanatorium znów wysłać. Na następną komisję pójdę ledwo ruszająca się. Wcześniej zapodam kilka tygodni L4, co by powody do prewencji były, c'nie?
Ancia, koleżanka, która poznałam 6 lat temu w sanatorium w Polanicy, i z którą od tamtego czasu razem jeżdżę do sanatorium, 3 lata temu dostała odmowę wyjazdu.
Po kilku tygodniach złożyła ponownie wniosek, trafiła na innego orzecznika i dostała skierowanie
-
Wchodzę dziś do zaprzyjaźnionej apteki i proszę o witaminki lub ziółka dla starszej pani. Pani mgr mruga i pyta: Dka babci czy teściowej? Bo różnią się składem ;-)
xhc xhc xhc
-
Beciu, tak jak pisałam, złożę ponownie na 100%.
Oto mapa ośrodków współpracujących z ZUSem w roku 2020. Polanicy nadal nie ma :-(
https://www.zus.pl/documents/10182/167791/Mapa_18_12/bb87c407-ba27-cade-942f-a44e5845d134
-
Za to jest Ustroń, a nie było już chyba ze 3 lata
-
Kelu, też zauważyłam. Z tym, że nie jest to osławiony Rosomak tylko Daniel http://www.okw-daniel.pl/
-
Byłam dziś u pani dr od rehabilitacji. Czas powtórzyć zabiegi, bo z ręką coraz gorzej :-(
Widzę, że ramię po stronie operowanej niżej niż po zdrowej. I bark bardziej do przodu przechylony. W ostatnich dniach ręka dokuczała mocno i mocno puchła (jeszcze nigdy tak bardzo). Dzisiaj w sumie ok, a i tak wyszło, że 3,5 cm grubsza od tej po stronie z węzełkami. No i 30 marca rozpoczynam zabiegi. I żal mi z tego powodu, bo 24 marca musze być na wizycie lekarskiej (wtedy ustalane zabiegi). Data nieprzesuwalna. A miałśmy w babskim gronie wylecieć sobie na tydzień w ciepłe kraje. Miał być Cypr. Albo Espana... Bo 23 marca jedna z kobietek ma urodziny i tradycyjnie nie spędza ich w domu. A tak....to ch...bomki strzeliła. Ale ręka ważna rzecz.... Buuuuu....
-
Ancia, mam to samo ino odwrotnie, po stronie operowanej bark wyżej i do przodu. Prawy mam niżej bo na tą rękę wszystko nosiłam :-\
nie wiem czy to głowa ale teraz rekonstrukcji wydaje mi się że troszkę to wyrównuję ::)
-
Ptaszyno, to dobrze, że prostujesz. Na pewno przy dużych piersiach brak rekonstrukcji jest niekorzystny (bo to jednak spora różnica w obciążeniu połówek klatki piersiowej. I nawet noszenie protezy w biusthalerze nie pomaga). W wakacje "załatwiłam" zdrową rękę ogórkami. Bo przeca do kiszenia trzeba było z bazarku przytargać 10 kg. No i łokieć od tej pory boli. Ojjjjj...boli...
-
Ancia, moje cycki to mniej niż zero ::(( ::(( jedyne pocieszenie, że nie wyrosły na plecach xhc xhc
-
Ancia, moje cycki to mniej niż zero ::(( ::(( jedyne pocieszenie, że nie wyrosły na plecach xhc xhc
xhc xhc xhc
-
Anciu trzymaj się prosto i rehabilituj :0ulan:
Ja niestety zauważyłam, że bardzo się garbię i muszę zwracać na to uwagę - w moim wypadku to cycki ciążą dość mocno - nie mogę uprawiać biegania bo bym se oczy popodbijała xhc
-
Zawsze można mieć na twarzy taką maskę jak zawodnicy rugby.
-
Aleście mi humor poprawiły różnymi swoimi cyckami xhc xhc xhc
Ech, żal, Anciu, ale cóż, rzeczywiście łapka chyba ważniejsza :-*
-
No bo to nie ma jak moje cycki. Co dwa lata mogę sobie wybrać jakie chcę i nawet takie jak Pamela Anderson, tez mogę mieć, i za darmochę. xhc xhc xhc
-
Lulu a co jeśli mi silikonowy cycek utknie w kratkach maski ;D
NFZ nowego nie da ... nie zrozumieją... :D
Musiałabym same gogle założyć a z moją łysiną i goglach wyglądałabym jak Minionek - to bym dopiero zrobiła furorę na osiedlu ztx
-
Minionej, całkiem dobry pomysł i jaka popularność wśród dzieci.
-
Lulu, bardzo bym chciała Cie zobaczyć z takim bufetem w rozmiarze F. A co tam - G nawet!
Ania, to kratkę trzeba zakleić. Taśmą papierową. Albo takim oddychającym plastrem, z opatrunkiem.
No tak. Nie ma to jak śmiać sie z cycków. Których się nie ma...
-
xhc xhc xhc
-
No patrzcie Państwo, miesiąc minął (od ostatniej wizyty) a czasy nam się bardzo mocno zmieniły, prawda?
Ale dziś akurat to się z takich zwykłych, małych rzeczy cieszyłam. Śmeiciarze dzisiaj mają wielki gabaryt zbierać. Więc raniutko przejrzeliśmy komórki i co nieco wytargaliśmy przed dom (a w zasadzie przed ogrodzenie).
Dziś też (od wczoraj) Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni po raz 3.ci albo 4.ty "kładzie nam asfalt na wsi", czyli zasypuje dziury w klepiskowej drodze mieszanką gliny z kamieniami, ubija to walcem. Do następnej ulewy będzie git. Potem - jesczze gorzej, bo glina od razu soatnie wypłukana i spłynie w dół drogi (współczuję mojej znajomowej, która ma tam dom), drobne kamyki też zostaną porwane z nurtem, a więc pozostaną duże, niewygodne dla aut i butów oraz ... jeszcze głębsze dziury.
No wiec panowie z RPZ zatrztmali się przy naszej stercie (cieszy mnie taki up-cykling):
- jeden zabrał wiadro,
- drugi zwój aluminiowej rury (bewnie na złom, bo ją podeptał).
W tym samym czasi podjechał autkiem nasz cudowny sąsiad (nasz bystrzański dostawca bimberku, koneser trunków po 3 zawałach, z rozrusznikiem serca i z bypassami). Wyjął z bagażnika "dodatek motywacyjny" dla panów, aby dokładniej pracowali. Trochę się opierali a potem...ten pierwszy z listy podstawił wiadereczko od nas. Taki niemal koszyczek wielkanocny ;-)
A poźniej jechał pan walcowy. I sobie zabrał 2 stare zdezelowane łopaty z naszej śmieciowej sterty.
Bo ja sobie wczoraj nową kupiłam. Taka sztychóweczka Fiskarsa, że miodzio!
Buziaki i spokojności Wam życzę.
-
Ta opowieść, jest podobna ,jak ja kiedyś ( przełom lat 80/90) w Istanbule byłam.Tam był zwyczaj wyrzucania śmieci przed dom/blok przez okno ( bardzo często).Od rana szli szperacze,którzy zabierali to co im było potrzebne.Pod wieczór znikało prawie( no prawie) całe wysypisko xhc xhc xhc
-
Ancia, może wrzuć na przyszlosć listę wyrzucanych gratów, to se coś może weźmiem ;)
-
Ancia, może wrzuć na przyszlosć listę wyrzucanych gratów, to se coś może weźmiem ;)
xhc xhc xhc
Braju, koszty wysyłki za duże ;-)
-
Hashimoto mnie dorwało. Ostatnio robiłam badania tarczycowe (i nie tylko). Wciąż żelazo za wysokie (ale nic innego nie wskazuje na choroby wątroby, co często idzie w parze z żelastwem). Cukier w normie. TSH w normie. WIt D3 za mało (ale niewiele mi do normy brakuje, bo mam 28 jednostek, a niby od 30 jest OK). No anty TPO mnie powaliło. Rok temu było 30. Czyli prawie, że w normie. A teraz 498. Qrna! Takiego stanu to jeszcze nie miałam. Na USG też widać, że tarczyca w silnym stanie zapalnym. Za to ... nie ma śladu tego czegoś, co przez ostatnie 2 lata pani dr uznała za guzek (i nawet w listopadzie, gdy urósł i kilka mm, czyli wjego skali to prawie o połowę) to chciała biopsję robić (ale ja nie chciałam, bo to akurat zbliżał się przełom roków, ten co trzeci, pechowy od lat 12 w moje familii).
Więc biopsji nie zrobiłam A teraz nie ma czego kłuć :-) No i git.
PS. Koty uwielbiają pokrzywy. Tzna nasza ruda. Zerwałam ostatnio naręcze pięknej dorodnej pokrzywy i połozyłam na poddaszu do wysychania. Dziś rano małż poszedł na strych po pranie. Mietka w najlepsze sobie w pokrzywach spała.
-
Zupełnie nie znam się na wynikach, o których piszesz. nawet nie wiem, co to jest TPO. Ale Ty pewnie wiesz i szybko zadziałasz, by pomóc tarczycy.
Bierzesz suplementy na poziom wit D3?
W środę robię badania krwi i odpłatnie zrobię sobie wit D3. Ciekawe, jak będzie po codziennym zażywaniu 6 kropli vigantolette
-
Ta Hashimoto ,to już pandemia,tyle osób choruje.Mam bardzo dużo osób w moim otoczeniu z tą diagnozą.Dana D3 najlepiej brać uderzeniową dawkę 1x w tygodniu.Wtedy wyniki się poprawią.Niestety jej przyswajanie z wiekiem spada.Ja biorę 1x w tygodniu 30 kropli.
-
Witaminke D3 mam. I łykam. Ale jednak brak mi w tym regularności. No i biorę po 20.000 jednostek 1x w tygodniu.
Teraz liczę na słoneczko.
-
Kiedyś przeliczyłam ile jednostek biorę.Sprawdzę po wizycie u kardiologa
-
Ostatni mój wynik (sprzed 2 lat) gdy brałam (od jesieni do wiosny Vigantolete 1000 (2 tabletki, 1 rano, drugą wieczorem) latem tylko 1000 i był ca 34. Teraz zmienił na Vigantol w kroplach i biorę 5-6 kropelek, codziennie, na czczo z łyżką oleju lnianego .
Moja kijkowa koleżanka też ma Haszimoto, ale specjalnie diety nie przestrzega. Pilnuje tylko rano tabletek
-
Ja biorę 30 kropli- 1 kropla to 400 IE D3 czyli 12000 na raz.
-
Kiedyś przeliczyłam ile jednostek biorę.Sprawdzę po wizycie u kardiologa
Padałaś, czyli byłaś u kardiologa. Jak wizyta?
-
Dana, tabletki to jedynie hormon, który reguluje prace tarczycy w zakresie czy nadczynności czy niedoczynności tarczycy. Hashi to stan zapalny. I na to leków raczej nie ma. Tu w rachubę wchodzi dieta, zdrowy sposób życia na co dzień. A jak widać (po mnie) przy sporym stanie zapalnym pozostałe parametry można mieć w w normie.
-
:to choroba autoimmunologicuna
-
Ancia, pocieszę Cię, moje anty TPO nie ma skali ::(( robiłam badanie w odstępie ok 3 lat i oba wyniki >1000 :-\
trza z tym żyć, raz na wozie, raz pod wozem i na dodatek przy spadku odporności :-\
-
Ancia, pocieszę Cię, moje anty TPO nie ma skali ::(( robiłam badanie w odstępie ok 3 lat i oba wyniki >1000 :-\
trza z tym żyć, raz na wozie, raz pod wozem i na dodatek przy spadku odporności :-\
O rajuśku, współczuję.
Kiedyś rozmawiałam z kobietką, z 10 lat młodszą ode mnie. Jak opowiadała o swoim stanie ponad 3000 to szok. Nie miała siły wstać z łóżka. Przy dwójce małych dzieci w domu. Niemal prosiła o śmierć, bo miała dosyć takiej codzienności.
-
Całkiem zapomniałam, że 16 lipca kolejna rocznica usunięcia cyca była. To chyba dobrze c'nie?
Skóra po radio wciąż ma inny kolor (taki prostokąt pod blizną). Tak już chyba dostanie, bo przecież przez te prawie 6 lat trochę naskórków nowych już było.
-
Ancia, życzę kolejnych rocznic w zdrowiu i szczęściu. :)
-
Ancia i ja właśnie zdałam sobie sprawę, że 7 lipca minął mi roczek bez cycka. Dwa miesiące po lampkach i jak na razie też mam ciemniejszy prostokącik. Rękawek zadziałał i ręka zmiękła i nie puchnie - jest dobrze ztx
Tobie Aniu gratuluję 6 latek :oklaski: i życzę jeszcze mnóstwa kolejnych radosnych i zdrowych rocznic ztx
-
AniuM, 7 lipca? To jest nas dwie :D, tyle że mnie 17 lat 8)
Aaaa, i jeszcze Mama anki21, dotychczas jedyna moja bliźniaczka :D
-
Ancia i super :oklaski: :oklaski: zdrowych następnych roczków
kolorową łatką się nie przejmuj, ja o swojej zapomniałam a teraz mam za to białą wstawkę xhc
-
a teraz mam za to białą wstawkę xhc
:-*
I niech Cię ta wstawka cieszy i raduje.
Dzieki kobietki.
AniuM to dobrze, że z łapką się unormowało.
-
Gratuluję rocznic i czekam, żeby świętować z Wami kolejne! :oklaski: :oklaski: :oklaski:
-
Dziś doczytałam
Długie lata, niech się sprawuje zdrówko na szóstkę :oklaski: ztx :-*