Ja w sprawie kasy.
Głupio mi. Bo mnie stać. Bo dobrze zarabiam. Bo oszczędzam jak głupia na wszystkim. Bo wykasowałam sobie większość przyjemności, aby na kolejną okazję biletową się załapać.
Bo z podróżowania - po chorobie - zrobiłam swój cel życia. Bo postanowiłam ani roku dłużej nie czekać. Bo całe życie czekałam, bo zawsze było coś ważniejszego. A teraz chromolę nowe buty, ale też ewentualne potrzeby syna. Jest młody, silny i mądry. I musi zadbać o siebie. Bo ode mnie już wszystko co materialne dostał.
Zmęczona jestem. I dlatego ze mnie się wylewa...
Przepraszam.
Minie.
I może opowiem o Japonii więcej. Ale na razie muszę odpocząć. Chyba ciągle zmiana czasu ze mnie uchodzi. Bo z roku na rok ciężej mi znosić jet lag.
A przez 14 dni w Japonii wydałam tyle - ile w Paryżu wydaje się przez tydzień, albo tyle ile kosztuje wycieczka z Tui na Kanary. Jedyna różnica to cena biletu lotniczego. Dlatego nocami siedzę na portalach podróżniczych i szukam okazji. Aby za bilet do Tokio i z powrotem nie zapłacić 4000, a 600.