No sie wkurzyłam
Znajomy z USA, co to leczy raka nosogardzieli metodami naturalnymi własnie miał kolejny PET. Rak nie urósł, ale wydaje sie miec większa niż przedtem aktywność metaboliczną. Lekarze pogratulowali, że choroba się zatrzymala, ale nadal proponują klasyczny zestaw- operacja, chemia, radio. Znajomy oczywiscie słyszec o tym nie chce. Pod wpisem dziesiątki komentarzy o spisku farmaceutycznym i cudownych sokach z pietruszki... Jeden znajomy nieśmiało wspomniał, że może jednak dałby sobie zrobić operację i zaraz został zaatakowany przez jednego osobnika, aż w końcu zablokował typa. Ja tez napisałam o operacji i o tym, że przeciez sprzedawcy terapii alternatywnych równiez zarabiają na swoich produktach. Ten sam typ sie na mnie rzucił
Postanowiłam, że bedę go olewać, nawet załozyciel wątku zwrócił mu uwagę, ale ten dalej pisze elaboraty. Aż się złapałam na złosliwej mysli, ze mu napiszę, że chce zobaczyc jak leczy swojego raka marchewką
Gdzies tak pod koniec mojego leczenia jeden kolega zachorował na raka gardła. I tak długo leczył sie "naturalnie", że umarł w okropnych meczarniach, zostawiajac niepelnosprawną żone i malutkie dziecko
Ten mój amerykanski znajomy ciągle pisze o duchowości, o pogodzeniu ze smiercią itp itd, ale ja się zastanawiam czy on choc raz widzial osobe, która na takiego raka umiera, czy naprawdę wie o czym mówi pisząc o smierci. Tego mu niestety nie powiem,. Dobrze, że raczysko nie polazło nigdzie poza guza i przerzut w szyi. Dlaczego ludzie modla sie do Boga o zdrowie, a jak on podsyła lekarzy z propozycja operacji to mówią "nie"?