A ja dziś wyszłam z siebie i stanęłam obok
Iguana zeżarła moje sadzonki okry, a jakby tego było mało, po południu zobaczyłam, że vine borers (jak sie nazywają po polsku te okropne gąsiennice, co zjadaja rośline od srodka?) zaatakowały mojego najlepszego melona. Zapałałam żądzą mordu
Jeszcze mi się ciśnienie podnosi jak o tym pomyślę...
Ale teraz jest spokojny wieczór, deszcz spadł dopiero po południu, więc w końcu zdoałałam wysuszyc pranie co juz 4 dni wisiało na sznurkach, psy szczęśliwie wróciły z lasu, a w żoładku mam kawałek pysznego chleba kukurydzianego z masłem. Zatem bilans dnia w sumie pozytywny