Moi rodzice byli bardzo dumni z faktu iż nie zgodzili się na usunięcie mi migdałow. I tata miał do mnie pretensje, ze pozwoliłam na to u Zuzi.Mieszkał wprawdzie wtedy w Elblągu i nie widział jej chorób i leczenia gdy np. przez całe wakacje miała kurację antybiotykową- jeden codziennie by ASO spadało. Dopiero wtedy powiedziałam tacie, ze ja bardzo żałuję, iż całe zycie muszę się borykac z tym paskudztwem w gardle. Ta moja "znajomośc' medycyny, sposobow leczenia wynika z wiecznego problemu z migdałami. ( taki drugi z "cudownie" uratowanymi migdałami jest mój chłop który wciąż choruje na gardło, teraz mamy spokoj czy może dieta na to wpłynęła ? miał antybiotyk w grudniu ).Ostatni raz wprawdzie miałam anginę majac ze 36 lat ale myślałam wtedy , ze się przekręcę. I wiecznie cuduję by czasem moje gardło nie było chore, a i tak przewlekle chore migdały( bo takie będą już do końca) dają bardzo nieprzyjemne doznania. Moje wprawdzie już prawie są niewidoczne tak zniszczyły je choroby , ale w tzw kryptach od czasu do czasu gromadzi się paskudztwo które trzeba usuwac wyciskając. Nie mówiąc już o tym , ze do sepsy dochodzi gdy w osłabionym organizmie nagle uruchamiają się ogniska bakterii które są w niedoleczonym ciele. Mogą być nie tylko w migdałach ale i w zatokach, czy przy korzeniach źle leczonych lub martwych zębow. MNie nic nie pozostaje tylko wiecznie płukać, dezynfekować, nie jesc nie pic zbyt gorącego zbyt zimnego, drażniącego unikac wilgoci , przemoczenia nóg i wielu innych cudactw by czasem migdałom nie przypomniało się, że są ułomne. A Zuza nie wie co to są anginy ! niech tak zostanie!;)