Helenko broń się! Wszystkie miałyśmy czy tez miewamy podobne stany. Tuz po chorobie te zabijające uczucie bezradności ,ze cos się skończyło, nie wroci normalne zycie. Pobudka w szarej rzeczywistości beznadziei .Uwierz mi, to mija ,to blednie, tylko trzeba pomoc temu zniknąć. Bron boze pielegnowac zastanawiając się nad marnoscia życia. Musisz na siłę się usmiechac, do siebie, do lustra do ludzi.Powtarzac tysiące razy- będzie dobrze, wroci szczęście, będę zdrowa.Nie dam się . Ta choroba była ,pojawiała się , odeszła. Może juz nigdy nie powroci ,a ty pielęgnując złe nastawienie niszczysz sobie jakośc zycia. Kiedys cztałam wspomnienia babki ,która miaa wznowę po 15 latach. Jaki wielki zal miała do siebie ,ze zmarnowała te 15 lat na czekanie by znowu choroba zaatakowała. A mogła tak wspaniale i radośnie przezyc te chwile!Przeciez my nie wiemy co będzie jutro, ci"zdrowi" tez nie wiedzą, może jutro cegła na nas spadnie? Zyj, poki żyjesz ,korzystaj z tego, ciesz się słoncem, deszczem ,spaceruj, oddychaj, cwicz, natura wspaniale odrstresowuje i przenigdy nie powątpiewaj w swoje zwycięstwo! Carpe diem...