no właśnie, mirusiu, o tym myślę. w zasadzie, to drzwi mi po nic. ale na wszelki wypadek... coby można do późna siedzieć, gadać i degustować, nie przeszkadzając maluchom dźwiękowo/światłowo/zapachowo. albo jak usypiają wieczorkiem tudzież w ciągu dnia (jak cud nastąpi) to żebym mogła zbez zbędnego stresa jakiego blendera/miksera włączyć. albo książkę w cywilizowany sposób (przy świetle większym niż to odlaptokowe) poczytać...
jak się tu przeprowadziłam, to drzwi nie było. i pewnie długo nie będzie