19 chemicznych tygodni wytrzymałam we względnym zdrowiu.
A teraz mnie rozłożyło.
W nosie gęsty śluz, spływa po gardle, kaszlę bardzo.
Przecież w takim stanie mnie nie zoperują!!!
Jakimś cudem dowlokłam się dziś do rodzinnej, dostałam antybiotyk. Najważniejsze, że oskrzela i płuca czyste.
Do przychodni mam jakieś 500 m, ledwo doszłam. Po schodach na drugie piętro robiłam 3 przystanki.
Jak już wlazlam, to łzy same mi płynęły po policzkach. Z żalu nad własną słabością, niemocą, z bólu kręgosłupa.
Do domu odwiózł mnie brat i opieprzył, że nie dzwoniłam żeby mnie zawiózl w obie strony.
Kurwa, myślałam że pomalutku dojdę. No i dszłam, ale jakim kosztem..
Dziś mam dzień załamki.
Mam dość, wymiękam..
Nie daję rady..
Sorry, komuś musiałam..