no dokładnie - neulasta mnie ratowała, ani jednej chemii nie miałam opóźnionej.
a co do samopoczucia... bite 10 dni leżałam w łóżku osłabiona tak, że często nawet nie miałam sił się umyć. pierwszych trzech dni w zasadzie nie pamiętam - dla mnie to było jedno wielkie pasmo bólu. potem pomalutku to ustępowało, najgorszy był ten pierwszy tydzień. bolało wszystko - głowa, mięśnie, kości, skóra. bolało od leżenia, od dotyku kołdry, od powiewu powietrza, od wody (jak już się byłam w stanie umyć pod prysznicem). najgorsze były kości, bo na nie żadne tabletki pbólowe nie chciały działać. oczywiście ból nie był jedynym skutkiem ubocznym, miałam tego całą masę, ale naprawdę trudno mi rozróżnić które objawy były po chemii, a które po neulaście. tylko ten ból jednoznacznie kojarzę z zastrzykami.
po trzeciej chemii lekarze widząc co się dzieje, zdecydowali o zamianie neulasty na neupogen. jak dla mnie niewielka różnica. przy neulaście robiłam sobie jeden zastrzyk, a neupogenów miałam pięć. ból był trochę lżejszy, ale za to rozciągnięty w czasie. przy ostatnim zastrzyku (piątego dnia) płakałam, tak bardzo bałam się wbić sobie tą igłę w brzuch - wiedziałam, że dzięki temu moje krwinki rosną, ale wiedziałam też, że za chwilę ból będzie jeszcze większy, a już baaaardzo trudno było mi to wytrzymać...
ale dałam radę
ogólnie dostałam 3 neulasty i 3 (x5) neupogeny - po każdej chemii. i podpisuję się pod tym, co napisał suchalek:
Ja nie twierdzę, że takie objawy muszą wystąpić. Tylko u mnie akurat tak było.