Facebook mi przypomniał wspomnienie sprzed 2 lat:
"Dojechał.
http://www.youtube.com/watch?v=THcbQyFtCqg Jeszcze tylko jedna sprawa do załatwienia i trzeba będzie expressowo odnaleźć magię świąt ... Czego i Wam życzę!"
23 grudnia 2013.
Jedziemy do "Lublę", jak mawia czasami Wojciech Mann. Jadę na konsultację do profesora Stanisławka.
Junior został w domu z dziadkami. Wie, że choruję. Wie na co. Wie, że będą przechodzić trudne leczenie.
Tylko raz byłam w tym mieście. A że nie chcieli mnie przyjąć na studia uzupełniające to ...potem jakoś nie odwiedzałam.
Dziwne miejsce na gabinet lekarski. Pawilon a'la galeryjka handlowa....
W poczekalni kilka kobiet. Starsze i młodsze ode mnie...
Małż stoi obok. Gdy któraś z kolei kobieta wychodzi z gabinetu z bananem na twarzy mówię: "Ile ja bym dała, żeby wyjść uśmichnięta po wizycie"...
I wiecie co? Wyszłam. O czym poinformował mnie małż.
To w pełni zasługa profesora, który potraktował mojego ogromnego, przerażającego i spędzającego sen z powiek raka jak... zwykłego pypcia! Tu się wytnie, tu przyjedzie pani po 4 chemii, można by oznaczyć granice guza. Może nawet od razu zrobi się dwie piersi. O widzi pani (wyciąga komórkę i przewija zdjecie po zdjęciu) jakie ja śliczne rekonstrukcje robię?
Wracamy do domu. Za oknem noc. Dzwoni koleżanka. Od 3 czy 4 tygodni wiem, że jest w ciąży. Jej syn to przyjaciel juniora. Odbieram i słyszę: Co ten Kacper mówi, że masz raka???
- Bo mam. Nie chciałam Ci psuć świąt. A skąd wiesz?
-Kapi zadzwonił i zapytał czy może przyjść do nas sę pobawić, bo jest sam i mu się nudzi, bo mama ma raka i pojechała do lekarza....
Szczerość dzieci. Niebezpieczne narzędzie :-)
23 grudnia 2014r.
Wieczór. Do upieczenia ciasto. Do zrobienia sałatka czy cos w tym stylu. Siedzę i myślę: "Panie Boże, to już rok. dziękuję"
Czas to jakoś uczcić. małż otwiera butlę czerwonego (trzeba zasoby korkowe uzupełnić po produkcji reniferów)...
Mówię Wam...wigilia z kaczorkiem to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
23 grudnia 2015r.
Kapusta się rozmraża - jutro tylko podgrzeję. Buraki upieczone. Wieczorem nastawię barszcz.
Jeszcze tylko ciasto do upieczenia. I kurczak. I uprasowanie ubrań. No i choinka. Fiśka ją juz obwąchała - pasuje ;-)
Słyszę, jak za oknem po błotnistej drodze przejeżdżają samochody. Za oknem świeci łysy. To podobno pierwsza pełnia księżyca podczas Bożego Narodzenia od 38 lat...
Wczoraj składając życzenia pewnej innej młodej kobiecie o tym samym, co moje nazwisko (poznałyśmy się pod gabinetem cycko-chirurga) usłyszałam smutna informację...Coraz bardziej wiem, że radość dnia dzisiejszego to nasz wielki przywilej, i cenna umiejętność.
I tego Wam z całego serca życzę!