Co rusz odświeżany jest jakiś wątek rekonstrukcyjny. Znaczy ruch jest. I nowe cycki też...
I ja się powoli zaczynam łapać na myśleniu: czy ze mną jest coś nie halo, skoro w ogóle mnie w tym kierunku nie ciągnie? Ani nie marzę, ani nie tęsknię, ani nie planuję...
Fakt. Brakuje mi luzu i sukienek na ramiączkach, które uwielbiam. Ale na w przypadku rekonstrukcji mam pewność, że blizny nie będą gdzieś tam poza sukienką czy kostiumem widoczne, skoro teraz "dżdżownica magda" ma teraz prawie 18 cm...
na samym początku leczenia na
to słowo na "r" reagowałam prawie agresją. nie, nie i jeszcze raz - nie!
potem (dość szybko) złagodniałam. teraz, od dłuższego już czasu, jestem w stanie spokojnie i z uśmiechem powiedzieć - rekonstrukcji nie chcę, to nie dla mnie.
i jest to sprawa wielokrotnie przemyślana, bo od początku choroby byłam na forum, więc wiedziałam, że coś takiego istnieje. i od samego początku nie chcę. a, tak jak piszesz, Anciu, ruch w temacie jest, więc i aktualnie też się tematowi przyglądam i wnioski mam takie same - ani nie marzę, ani nie tęsknię, ani nie planuję.
po prostu nie chcę.
bardziej niż sukienek na ramiączkach, brakuje mi dużych dekoltów
i meduzę niezbyt lubię, fakt. chociaż ta, którą mam obecnie, jest o niebo lepsza niż poprzednia (której szczerze nie znosiłam). za to jak już przezwyciężę moją fobię i pójdę do lekarza... to dostanę receptę na nową protezę... i już wiem, która to będzie
do niej tęsknię, o niej marzę - o tak!