Moze nie powinnam o tym pisac ,ale gdzies ten ból ,rozpacz,bunt musze gdzies wyrzucic z siebie.Moja koleżanka miala zdjagnozowanego raka piersi w 2012 roku.Przeszla calosc leczenia,byla tak pozytywnie nastawiona.Po przyjezdzie do Polski zaprosilam ja na lampke wina ,zeby uczcic nasze zwyciestwo nad tym gadem.Powiedziala ,ze niestety ma przerzuty do płc i jest znow na chemii .Chemia nie dzialala i powstawaly nowe ogniska.W tę srode mialysmy sie spotkac.Odwolala spotkanie piszac ze jest chora.Sadzilam ,ze to zwykle przeziebienie.Dzis napisala mi ze jest w szpitalu i ze ma przerzuty do glowy .Napisala ze jej zostalo pare miesiecy zycia.Nie moge sie z tym pogodzic .Nie wiem co mam jej odpisac nie wiem , juz nic nie wiem .Taka mloda czterdziesci pare lat.To takie OKROPNE