nie dostałam żadnego wykazu sklepów z nfztu, natomiast kilka fajnych punktów poleciły mi inne pacjentki (oraz które sklepy omijać szerokim łukiem). fajnych = z dużym wyborem, miłą obsługą, dobrym miejscem do mierzenia (lustro, najlepiej z każdej strony! i możliwość wyjścia przed sklep do światła dziennego) i niskimi cenami.
kupiłam mopa, który był zupełnie różny od moich naturalnych herów, nawet o wiele ładniejszy - dłuższy, z pasemkami, no i rewelacyjnie się układał, nie to co moje ulizane strączki. pani mi go sprzedała z zaznaczeniem, że w przyszłym tygodniu sprowadzi dla mnie ten sam model, tylko ciut jaśniejszy (czy ciemniejszy, nie pamiętam już) i że jak będę się czuła na siłach, to mam przyjść i jak mi się tamten spodoba bardziej, to bez problemu mi wymieni. pokazała mi też jak się zakłada, jak się reguluje, jak ma prawidłowo leżeć, poopowiadała o pielęgnacji, powiedziała którzy fryzjerzy w okolicy zajmują się mopowym cinaniem, coby sobie móc grzywkę odpowiednio dopasować. aha, w sklepie było też krzesełko i woda - wiadomo, przejście od samochodu i wejście po jednym schodku tuż po dawce chemii było dużym wysiłkiem, więc najpierw mogłam sobie odpocząć. pani też pooglądała receptę i przypilnowała terminu (bo coś tam było nie tak) - czułam, że to ogarnia w całości, a nie zachowuje się jak kasjerka w tesko. byłam zadowolona. z obsługi, bo do zakupu zostałam zmuszona (koronny argument rodzinny "jak to, masz raka, a nie masz peruki? ależ natychmiast masz iść i kupić!"
uległam
) i - zgodnie z moimi przewidywaniami - nie nosiłam go wcale. o wiele lepiej czułam się w turbanach i chusteczkach, których miałam tyle, że mogłabym bez mała hurtownię otworzyć