Historia z miłym dreszczykiem, czyli o wyłudzeniu od ZTM ulgowego przejazdu.
Od 31.10.2014 skończyła mi się ważność legitymacji/stopień umiarkowany, uprawniającej do 50%ulgi na przejazdy ZTM.
Na komisji 18.11.2014r przyznano mi stopień znaczny (w W-wie przejazdy ZTM - bezpłatne)
Na chwilę obecną powinnam kasować bilety normalne, bo na ręku nie mam jeszcze nowej legitki.
Wstępem
W czwartek Moje Kochanie zawiózł mnie przed swoją pracą na Racławicką, do ortopedy.
A że na miejscu okazało się, że będzie spora obsuwa, więc udało mi się wysłać MK do pracy z zapewnieniem, że wrócę bezpiecznie autobusem 136.
Przystanek był na żądanie.
Mając w portfelu jeden bilet ulgowy + zero gotówki, zamachałam ... i wsiadłam.
A tam ... tłok!
Automat na monety.
Podałam więc bilet do skasowania, usiadłam na zwalniającym się miejscu i jadę.
I myślę ... rety, a jak będzie kontrol? I zerkam na każdym przystanku, czy nie wsiadają osoby wyglądające na pracowników ZTM zwane potocznie kanarami.
Sednem:
Jadę z duszą na ramieniu.
I wymyślam wróżbę. Jak Amelia Poulain: jeśli dojadę spokojnie do domu to ... moje wyniki z CT klatki piersiowej i jamy brzusznej na 3.12 będą pomyślne (cokolwiek to znaczy)
Jadę, zerkam na przystanki, myślę sobie że od razu skoczę na bazarek (przystanek dalej) po majtki/skarpety dla dziecek.
I ... nie wysiadam na naszym.
I ... wsiada tam dwóch mężczyzn.
I słyszę tekst: "proszę przygotować bilety do kontroli".
Wyciągam bilet, wyciągam legitymację. Autobus hamuje na światłach przed przystankiem.
Wpadam z biletem i legitymacją w ręku prosto na kontrolera (idę na całość
) .
Kontroler w porę mnie łapie i chroni przed upadkiem.
Z uśmiechem podaję mu bilet ... a on przeciąga nim raz, drugi, i trzeci ... i pik!
I drzwi się akurat otwierają ... a ja wysiadam z autobusu ... z dreszczykiem na plecach i uśmiechem na ustach.
I radością ... "że się udało"!