Mam nadzieję, że turnus (nie wiem, czy to dobre słowo) się udał i że już odpoczęłaś. I dużo zdrowia w nowym roku
Ja trochę zamilkłam, bo na swięta, z błogoslawieństwem onkologa, wyjechałam do Anglii (mąż jest Anglikiem, więc często tam bywam) i postanowiłam przez ten tydzień za granicą nie myśleć o chorobie. Udało się, do pewnego stopnia... Pierwszy szok zresztą minął, teraz bardziej zadaniowo podchodzę do sprawy. Aha, i znalazłam też grupę na fb.
W ostatnim USG znaleźli jednak coś w węzłach, więc jutro mam biopsję węzła. Martwię się, bo wygląda na to, że choroba szybko postępuje (odstęp między badaniami zaledwie 3 tygodnie, a w poprzednim węzły były czyste). Martwię się też, że diagnostyka tak się przeciąga. Z drugiej strony, aż tak do rozpoczęcia chemii mi się nie spieszy i może uda mi się przynajmniej doprowadzić studentów do końca semestru (pracuję na uczelni, 2 semestr chyba wezmę wolny, ale teraz w środku głupio by mi było tak porzucić studentów).