A mnie ucieszyło, że pomimo sporego poświęcenia z powodu neuropatii - udał mi się bigos na tyle, że mój mężowaty określił go jako cymes, najlepszy bigos jaki kiedykolwiek zrobiłam
.
Zawsze robię na oko, więc każdy jest inny. Tym razem dałam więcej okazałych śliwek kalifornijskich... może to to?
A teraz idę zmielić mięso, które wczoraj ugotowałam na pasztet. Pierwszy raz wykorzystam maszynkę do mielenia w swoim Mumie
[ paluchi mnie bolom okropnie buuu
... tu sobie w kąciku łezkę uronię ... po czym obertę, otrząsnę piórka i uśmiech znów przykleję
]