Wczoraj zamówiliśmy, dzisiaj już stoi na stole!
Rzuciłam się , jak głupia i zamiast obiadu były soki
I już postanowiłam, że jak tylko będę sama w domu (tak, jak dziś), to robię dzień sokowy. A jest duża szansa na takie niegotowanie, bo Marcelina ma wykupione obiady na uczelni, a Marek co trzeci dzień je w pracy.
Poza tym...to jest syte.
No więc...ta wyciskarka jest ekstra! Co prawda nie natyrała się jeszcze, ale po pierwszej akcji bardzo mi się podoba.
Cicha, wolniutko mieli, całkiem na luzie się ją myje ( za jakiś moment nie będę się z nią certolić, tylko do zmywarki pójdzie), a soki pyszne! Nawet z nieobranego, a tylko wyszorowanego buraka (bałam się "piwnicznego" posmaku, ale lenistwo zwyciężyło). Nie mówiąc o marchewce, jabłkach, selerze i ananasie. Wycisnęłam, co było pod ręką, a teraz lecę do sklepu, żeby rodzina miała też radochę.
To urządzenie wydaje mi się nieporównywalne z sokowirówką, która od razu wyjechała do rodziny.