Od przeszło miesiąca wspieram moją kuzynkę....Jej mąż od wielu lat chorujący na cukrzycę ok. roku temu zachorował na stopę cukrzycową...doszły do tego inne dolegliwości..minn..woda w płucach....22-go marca zamiast u specjalisty w Poznaniu naczyniowca- brak krążenia... znalazł się w Szpitalu...lekki udar...Gdy Ja po świętach pojechałam to byłam przerażona ... druga noga do kolana czarna...nie do uratowania...Miał mieć operację ratującą życie w środę/amputacja /..była obawa czy serce wytrzyma....Dzisiaj jechałyśmy w odwiedziny...Godzinę przed umówionym terminem, ja byłam jakoś niespokojna...stwierdziłam,że jadę po kuzynkę / nie zdążyła jeszcze wszystkiego przygotować/ i zaraz pojechałyśmy...Nic nie mówiłam...Wcześniej wiedziałyśmy,że dzisiaj zostanie przeniesiony na chirurgię...A tu niespodzianka...pacjent na bloku operacyjnym...Ucieszyłam się bo to znaczyło,że Janusz dzisiaj był "kumaty" a wyniki względnie dobra...Zabrałam kuzynkę na kawę i ciacho...wróciłyśmy do szpitala i za chwilę przywieźli Janusza na salę ogólną...Bledziutki ale ŻYŁ...Gdy przyszła pielęgniarka / super babki.../ stwierdziła,że przecież już był świadomy...otwierał oczy...poklepała po twarzy, powiedziała że Rodzina przyjechała i...Janusz otworzył oczy....Jak spojrzał wiedząc,że jest po narkozie i udarze powiedziałam ,że jestem ja i Kochana żonka Wiesia.... :)qde a On uśmiechnął się od ucha do ucha i powiedział,że wie... Wiesia podeszła z drugiej strony aby się z Nim przywitać a Ja patrzyłam i nie wierzyłam...usta w "dziubek" i stwierdzenie...masz na czerwono pomalowane usta....a kuzynka na to,że to dobra pomadka i nie zostawia śladu a ja dodałam,że wszystkie pielęgniarki będą zazdrościły śladu pomadki...Pielęgniarka się uśmiechnęła zadowolona z reakcji pacjenta...Gdy ponownie zasnął pielęgniarka powiedziała,że możemy jechać do domu bo kuzynka musiała dowieź leki,które się skończyły...Czekam na telefon jak się teraz Janusz czuje... Jutro znowu jadę...A przed chwilą zjadłam czekoladę z orzechami od zajączka...na odreagowanie...