Hm... chodzi mi chyba raczej o to, o czym pisze Natalka. Ja tam nie potrzebuję właściwie, żeby on ze mną siadał i gadał, i tak więcej go nie będzie niż będzie, ale właśnie: jak jest mamusia, to podopieszcza, podkarmi i przy wyjeździe coś tam dobrego czy pożytecznego do walizeczki wciśnie; nooo i jeszcze w ostatnią noc ciuszki wypierze i na cito wysuszy, żeby dziecko miało czyste i pachnące domem, jak wróci do siebie
Z tatusiem jest inaczej
Jak w zeszłym roku Starszy wylatywał do Londynu na nie wiadomo ile, a ja na 4-dniowej wycieczce naówczas byłam (z noclegiem w środku lasu, niemal bez zasięgu) to konsultacje telefoniczne odbywały się co rusz, a problem był nawet z domknięciem walizy, którą niemal w całości spakowaliśmy z K. przed moim wyjazdem