Mirusiu, ja w Gliwicach nie byłam, więc może nie powinnam się wypowiadać, ale...
Na Raciborskiej spotkałam 2 osoby z przerzutami (akurat nie raka piersi), które Gliwice odesłały z kwitkiem, mówiąc, że nic dla nich już nie mają. Jednej z nich powiedziano wprost, że jest jeszcze jedna chemia, ale zbyt droga i oni kasy na to nie mają. W Katowicach tę chemię dostaje. I żyje, a pewnie już by jej nie było... Jak to się ma do najlepszego ośrodka w Polsce? Nie wiem, ale mnie coś tu się nie zgadza. Poza tym... Tak, Gliwice to moloch i czas oczekiwania na leczenie jest tam dłuższy. A prawda jest taka, że w Katowicach lekarze znikąd się nie wzięli, waściwie wszyscy przeszli z CO.
Natomiast przeżywalności ichnich pacjentów i pacjentów z Raciborskiej nigdy nie porównywałam. I nie wiem, czy chcę to robić...