A ja w zależności od tego jak mi się chce robić, to albo gołąbki zaraz po zrobieniu (ryż z surowym mięskiem zapakowany w liście) układam je w czymś co mogę śmiało włożyć do piekarnika i trzymam je tam jakiś czas (w zależności od ilości) w temp. 100-150. Następnie przygotowuję sos pomidorowy (lekka zasmażka rozprowadzona przecierem domowym lub koncentratem sklepowym, przyprawy wedle uznania i stosowania). Te już niesurowe gołąbki ładuję do gorącego sosu i na delikatnym grzaniu płytki elektrycznej dochodzą. Albo od razu ładuję do gara z sosem i niech się tam pichcą, ale wtedy muszą mieć więcej czasu, aby liście dogotowały się. Jak je odgrzewam, to na początek rozgrzewam płytkę na full i chwilę stoję przy nich, i co jakiś czas "szarpnę" garnkiem, jak już osiągną pewną temperaturę, to zmniejszam grzanie i daję im czas. Nie mam wtedy problemu z przypalaniem, ale liście i tak daję na spód, też je lubię zjeść.