Przyczłapałam poprzytulać tych, którym smutno i źle
i poradować się z tymi, co im dobrze
Z Tobą, Meciu, jednoczę się w sposób szczególny, gdyż albowiem boli mnie łeb, gardło, a także oczy, mam lekuchną gorączkę i nieduży katarek... i ledwie z tym żyję
I jeszcze jest coś, co mnie dziś zmartwiło/wkurzyło/ucieszyło jednocześnie. Otóż pojechałam moją dwudziestolatką na przegląd. Jak na staruszkę wszystko dobrze, tylko w czasie "badania" pierdyknął przewód hamulcowy
To mnie najpierw zmartwiło (jak wrócić do dom bez hamulca z miasta na wiochę, w godzinie szczytu, po śliskim i w mgłę
) i wkurzyło (znów trza kasę wytrząsnąć...
). Ale dużo bardziej mnie ucieszyło, że stało się to właśnie w takich okolicznościach, a nie podczas jazdy mnie, a jeszcze - nie daj Boże - Starszemu memu przy prędkości, jaką się autem porusza (hm... mówi, że wolno - akurat)
A ja już zupełnie zwątpiłam, że mi się cokolwiek dobrego jeszcze w życiu przydarzy...