Amazonka - klub internetowy - rak piersi
Rak piersi => Leczenie raka piersi => Chemioterapia => Wątek zaczęty przez: mag w Kwietnia 05, 2013, 02:12:02 pm
-
Bazą tych schematów jest adriamycyna i cyklofosfamid.
AC:
A - Adriamycyna (Doksorubicyna)
C - Cyklofosfamid (inna nazwa Endoxan)
FAC:
F - 5-fluorouracyl
A - Adriamycyna (Doksorubicyna)
C - Cyklofosfamid (inna nazwa Endoxan)
FEC:
F - 5-fluorouracyl
E - Epirubicyna (pochodna Doksorubicyny)
C - Cyklofosfamid (inna nazwa Endoxan)
-
Chemicy i NFZ zafundowali mi schemat AC.
Początkowo miały być 4 kursy. ale jestem potrójnie ujemna więc dołożyli jeszcze dwa.
Chemioterapię przeszłam śpiewająco ;) leżąco ;) prawie nierzygająco ;)
-
ja miałam 6 AC - może nie była to bułka z masłem, ale idzie wytrzymać:)
cykle były w odstępach 3-tygodniowych, ale od trzeciej chemii miałam regularne poślizgi.. bo się organizm nie chciał szybko zregenerować..
obywało się jednak bez zastrzyków - po prostu zamiast 3 tygodni odstępu zastosowano u mnie 4 tygodnie i było ok:)
-
tez miałam 6 chemii AC z tą tylko różnicą że pomiędzy 1 a 2 kursem/4 tygodnie/ zaliczyłam 17 dawek naświetlań oraz brachyterapie i tu było ciężko, następne kursy chemii. przeszłam śpiewająco bez żadnych niespodzianek , trochę mdliło/zabezpieczenie przeciwwymiotne/ , 1 tydzień po odpoczywałam, gardło pobolewało i suche było ale dało się wytrzymać.
-
madzia, a dlaczego miałaś w tak dziwnym_niespotykanym czasie radioterapię ? miedzy chemiami ???
-
ze względu na złe rokowania
-
Miałam zlecone 4 AC i 4 taxole.
Chemia była podawana co 3 tygodnie.
Przejście z AC na taxol odbyło się na oddziale. Reszta podawana w ambulatorium. Przy taxolu dostawałam (właściwie po) neulastę. Wszystkie chemie podane w terminie.
Podczas podawania taxolu zaczęły występować objawy polineuropatii, które tak do roku od ostatniej chemii pomalutku mijały.
-
Pierwsze moje leczenie, oprócz mastektomii oczywiście, obejmowało też chemioterapię. Dostałam 6 cykli chemii według schematu FEC. Chemię otrzymywałam co 3 tygodnie.
Pierwszy tydzień był dość ciężki. Nudności i wymioty dawały o sobie znać, pomimo zażywania środków przeciwwymiotnych.
Drugi i trzeci tydzień były już w miarę ok. Ogarniałam wszystkie swoje domowe obowiązki. Ogólnie dawałam radę "żyć normalnie".
Dodam tylko, że bardzo mi ulżyło, kiedy zauważyłam, że z wymiotami nie należy się powstrzymywać. Czasem "wyrzucenie" czegoś z siebie daje wielką ulgę. Dosłownie. :)
Tak więc, nie bójmy się czasem rzy...nąć. Pomaga. ;D
A odgazowana cola na nudności, to lekarstwo_cud. Polecam.
-
taak.. odgazowana cola i słone paluszki (na uzupełnienie elektrolitów o ile dobrze zapamiętałam)
świetnie działają
-
Amptacje piersi wykonano na moje zyczenie( sugerowano oszczędzającą). Badanie wykazało ,ze jestem potrojnie ujemna ,dlatego zlecono 4 cykle AC. Psychicznie znosiłam dosc ciężko,a oceniając teraz, z perspektywy czasu przyznaję ,ze fizycznie przeszłam przez lecznie bezproblemowo ( co tam rzyganko). Najwięcej frajdy sprawiał mi szalony apetyt i tycie!!- pierwszy raz w zyciu tyłam! :) ( teraz juz mnie to nie cieszy)
Niestey po roku okazało się , iz w bliżnie mam wznowę. Na szczescie tym razem byłam hormonozależna - wiec po usunięciu guzka leczenie zakonczono tylko radioterapią.
-
zlecono 4 AC i 4 taxole
4 AC miały być co 3 tygodnie, ale zazwyczaj się to nie udawało, albo silne przeziębienie, albo złe wyniki i tygodniowa obsuwa
samopoczucie po każdym wlewie było inne, od bezproblemowo (po 3), po beznadziejnie (po 4)
-
2003r. - 6 x FAC. Przeszłam niemal śpiewająco. Apetyt dopisywał, mdłości były znośne, nie zwracałam ani razu, krótkotrwałe, niezbyt silne zawroty głowy tuż po wlewie. Na chemię jeździłam sobie sama-samiutka autobusem. Chemikalia wyraźnie gromadziły się jednak we mnie, bo po każdym wlewie czułam się coraz bardziej (i coraz dłużej) zmęczona... Po ostatniej chemii nie bardzo miałam siłę iść na przystanek, więc wezwałam taksówkę, a potem... przespałam chyba z tydzień bez przerwy ;)
-
4 AC i 4 TAXOLE .
Miałam wielkie parcie na żarcie. AC - nie takie straszne jak się teraz na to patrzy no i polubiłam ceramicznego. Gorzej z Taxolem - mimo sterydów i tak reagowałam uczuleniowo: duszności podczas podawania w żyłę, bóle straszne kości ale i to się wytrzymało dla dobra.
-
To się i tu wpiszę. 4 AC w pakiecie dostałam przy obustronnym raku " in situ" i drugim bonusie - śluzowym hormonozależnym :D Czerwone " ścierwo" idzie przetrzymać, przed chemią szykowałam się jak na " wojnę" - gotowałam rosołek, kupowałam colę. Po tankowaniu a i owszem zalegałam i mdliło, ale dało się wytrzymać. Czwarta mnie sponiewierała i ceramiczny stał się bliskim przyjacielem, ale tłumaczyłam sobie, że wiem teraz jak rzyganie po chemii wygląda - co mam mieć lepiej jak inne ;) Niesympatycznie wspominam Neulastę. Trrrrytttt, skrzyyyyp - kroki zwariowane, chodzenie wedle futryn :D Podsumowanie? Nie taki diabeł straszny!
-
Ja podobnie 4 AC ( co 3 tygodnie) i 12 taksoli ( co tydzień). AC nawet zachowała się przyzwoicie, bo poza lekkimi mdłościami było spoko ale taksol dał mi popalić. Ostatnie trzy wlewy prawie na czworakach z ogromnymi bólami kości i mięśni do tego zawroty głowy. Oby nie powrócił!
-
No i stało się. Jestem 4 dzień po pierwszym wlewie chemii przedoperacyjnej wg schematu FEC. Na razie chyba nie mam powodu do wielkich narzekań (odpukać) - dwa dni okrutnych mdłości (ale zwrotów nie było :)), bólu żołądka i spania co chwilę, teraz czuję się właściwie normalnie, pracuję sobie z domu. Oby tak dalej, to będzie do przeżycia.
A, wieczorem po podaniu chemii byłam strasznie głodna i pożarłam obiad w postaci rosołku i rybki. Teraz mdli mnie na samą myśl o tychże specjałach... To mija czy zostaje?
A swoją drogą, myślałam że samo podanie chemii trwa dłużej. Dostałam tylko jedną kroplówkę (epirubicyna, bo czerwone toto było), a resztę jako zastrzyk dożylny. Wszystko z pół godziny trwało.
-
To gratuluję rozpoczęcia leczenia! To jeden wlew masz już za sobą, za chwilkę będą kolejne ! Nie radzę wiele jeść w dniu chemii, obrzydzenie do tych posiłków może długo się utrzymywać. Pij wodę, cos tam wrzucaj na rusz ( miałyśmy kiedyś poradnik pacjenta , a może i tu jest?) , ja podpowiadam- siemię lniane , kleik, pomaga żołądkowi!
-
Ech, no właśnie z tym piciem to był problem. Wszędzie zalecają dużo pić, a mnie co się napiłam, to tak mdliło strasznie, że byłam w stanie tylko małymi łyczkami pić wodę z cytryną (nie wiem, czy ta cytryna wskazana, ale bez niej bym chyba zwróciła wszystko). Siemię lniane też wywoływało odruch "zwrotny". Kleiku nienawidzę nawet w normalnych warunkach. Myślicie, że kisiel można? Mój kolega na żołądek sobie kisielek zapodawał i też pomagało.
A w ogóle to jadłyście wszystko? Wiem, że nie powinno się ciężkostrawnych rzeczy, bo wątróbka cierpi, ale tak poza tym? Bo dziś już mam normalny apetyt.
I jeszcze jedno pytanko, bo zapomniałam spytać pani doktor. Można małe ilości alkoholu? Jutro moje urodziny i chcieliśmy to z małżem uczcić jakoś :) Bardzo lubię winko, jak sobie zapodam małą lampeczkę, to nic nie będzie, czy lepiej dać spokój?
Przepraszam, że tak Was zarzucam pytaniami, ale Wy bardziej doświadczone jesteście, a lekarza nie sposób o każdą pierdołę wypytać.
-
Kisielek lepiej sama sobie zrób, ten z torebki pełny E ;)
Np z rozgotowanego jabłka + mąka ziemniaczana + odrobina cukru lub zastępnika.
A alkohol lepiej zostaw na toast z okazji zakończenia leczenia :)
I przede wszystkim - najlepszego :-* :-* :-*
-
Nie napisałam, ale myślałam o kisielku własnej produkcji, robiłam kiedyś dla dziecia, tyle że latem, to miałam większe pole do popisu, bo różne owocki były :) E unikam jak mogę, bo młody je to, co i my. Toaścik wzniosę soczkiem w takim razie.
Za życzenia dziękuję :)
-
Kisiel możesz oczywiście, tak do wszamania. Radziłam siemię bo ma ono lecznicze działanie. Chroni i pielęgnuje śluzówkę żołądka oraz jelit!
http://www.dobrzezejestes.3c.pl/HeroGraf/DCO/Poradnik.pdf
-
lampka wina z okazji urodzin nie zaszkodzi O0 mi mój doktor pozwolił mnx
z cytrusów unikaj grapefruita bo wchodzi w reakcję z cyklofosfamidem
jeżeli odrzuca Cię od płynów to spoko woda z cytryną albo herbata z cytryną może być, pij colę odgazowaną O0
jeżeli nie chcesz obrzydzić sobie jakiejś potrawy to nie jedz jej w dniu wlewu O0
-
Reniferku
tu masz poradnik dra Wiraszki :http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=76.0 (http://www.forum.amazonka.org.pl/index.php?topic=76.0)
-
Jakbym ja nie jadła pokarmów z błonnikiem to pewnie do dzisiaj nie poszłabym do toalety xhc
Reniferku, mi też woda nie wchodziła, piłam rozcienczony wodą sok jabłkowy. Nastepnego dnia mogłam już herbatki ziołowe. Cytrusy bezposrednio po chemii to chyba zalezy od rodzaju chemii, za Boga nie pamietam teraz o ktorej mówiła mi lekarka, że ją dezaktywują... Ja brałam najpierw czerwoną i taksany, więc którąś z nich ... Ktoś pamięta?
-
Braju O0
pisałam wyżej własnie o tem
nie wolno grapefruitów jak się dostaje cyklofosfamid (endoxan), który między innym jest składnikiem czerwonej (literka C w AC)
-
Reniferku, ze swej strony polecam winogrona. Bardzo ładnie podnoszą hemoglobinę. Do soczków buraczanych możesz dodać mandarynkę lub inny cytrus (oprócz grapefruitu), aby złagodzić niefajny smaczek. Chociaż akurat mi on zupełnie nie przeszkadzał. Dogadzaj sobie mnx
Ponoć na oddziałach chemioterapii w którymś z krajów skandynawskich stoją maszyny z piwem, tak jak u nas z kawą i batonikami.
Czerwone winko też wskazane na krew :)
-
Reniferku i tak trzymaj, za moment będzie z górki. Moja rada: jedz to, na co masz ochotę, a winko wytrawne, czerwone, nie tylko nie zaszkodzi, ale pomoże. :)
-
Dzięki dziewczynki za wszelkie rady. O grejpfrutach to mi moja onka-chemiczka powiedziała. Ale poza tym raczej nie dawała mi rad żywieniowych, raczej mówiła, że mam się nie nakręcać na nie-wiadomo-jakie efekty uboczne i starać się normalnie funkcjonować. Cieszyła się, że mam zlecenia do domu, powiedziała, że mam pracować, bo to pomaga.
Przyznam się Wam, że od wczoraj pozwalam sobie na małą kawkę, bo ja bez kawy żyć nie umiem. Ciśnienie mam niskie, a i uzależniona jestem poważnie.
Winogrona bardzo chętnie, uwielbiam :)
Amorku, z tym siemieniem to ja wiem, że dobre i na pewno jeszcze sobie zapodam, tylko chyba za szybko spróbowałam i mnie zemdliło okrutnie. Bo to tak ładnie wszystko brzmi, że to i tamto się powinno, bo pomaga, ale jak od czegoś odrzuca, to chyba nie ma co się zmuszać.
-
Nic na siłę! Próbuj, jak już dobrze się czujesz, tak po małej łyżeczce kleiku i popijaj czymś smacznym. Tak można zregenerować sluzówkę między chemiami.
-
mnie zaraz po chemii...tak z tydzień.... to wszystko co mokre odrzucało
se piłam zalewe z ananasów i brzoskwiń z puszki .....taką zimną z lodówki...rozcieńczoną wodą
i zakanszałam onymi ;)
z mokrych to jeszcze kaszki dla niemowląt....takie smakowe.....np.truskawkowa..... mnx w torebce ...wodą rozcieńczane
ale jak mnie puściło....to i kawka... i piwko...i winkiem nie pogardziłam....i naleweczka jak się trafiło ;)
...i nie powiem co jeszcze :-[
-
Braju O0
pisałam wyżej własnie o tem
nie wolno grapefruitów jak się dostaje cyklofosfamid (endoxan), który między innym jest składnikiem czerwonej (literka C w AC)
O, ale ja tego C to najpierw nie miałam tylko zaczynałam od AT i to "A" było czerwone :o Tak czy inaczej, w okolicach chemii cytrusów lepiej unikać :)
-
Ja w czasie leczenia, tu nie byłam i nie wiem skąd słyszałam, ale ponoć grapefruity są zdrowe, więc żarłam co dzień jednego (lubię, ale co za dużo to niezdrowo). Chemię miałam AT (4 x) i AC (4 x) i przeżyłam mimo tych grapefruitów. Więc spoko z tym jedzeniem. Najważniejsze by smakowało i poprawiało nam tym samym nastrój. :)
-
Dana
a doktor Ci żadne nie powiedział o grapefruitach?
Ja to akurat przeczytałam w ulotce od endoxanu (cyklofosfamid)
Substancje zawarte w grejpfrutach mogą utrudniać aktywację cyklofosfamidu i co za tym idzie jego skuteczność - nie należy spożywać grejpfrutów ani pić soku grejpfrutowego
-
Nikt mi nie powiedział. Ja lecząc się w ogóle nie analizowałam tego, co mi dają (ino wysłałam informację do histopatologa z Poznania (znajomy brata) który zresztą też dostał mój preparat (można wypożyczyć ze szpitala) by ocenił, czy mnie dobrze leczą. Uznał, że w Poznaniu też tak by leczyli i był to w tym czasie najnowocześniejszy schemat (a co to jest, to mnie już nie interesowało, a dodam, że z zawodu jestem chemikiem). Dopiero jak do Was dołączyłam, to zaczęłam sprawdzać, co mi tam na tych wypisach szpitalnych napisali. Ja chorując ciężko pracowałam i nie miałam czasu na nic więcej, poza chorowaniem (tzn. dniami niemocy). W ogóle nie myślałam, że perełka... xhc
Dopiero dziś widzę, jak fatalnie wtedy wyglądałam. Było, minęło :-\ :-\ taką mam nadzieję
-
Niby wiedziałam. Niby byłam całkiem gotowa. Tak mi się wydawało. A jednak dziś, kiedy je tak wyciągam i wyciągam, kiedy je widzę w umywalce, kiedy nie potrafię jeszcze się zdecydować, żeby z tym skończyć i ogolić się na zero, to mi się, cholera, ryczeć chce. Wyleniały renifer to nieszczęśliwy renifer. Tłumaczę sobie, że to dowód na to, że trutka działa, że zabija szybko dzielące się komórki, a tym samym raka, ale... No doła mam i tyle...
-
dół zrozumiały :-*
ale wierz mi - ulży jak pozbędziesz się owłosienia za pomoca maszynki :-*
-
Pozwól sobie na mały dołek! Popłacz nawet, ulżyj sobie, poprzeklinaj. A potem otrzep włosięta i powiedz- o nie!Nie dam się złamac! Wygram!
I tam będzie. Czas biegnie szybko ,ani się obejrzysz , a włoski śliczne i kręcone zaczną odrastać! Na lato będą piękne! :)
-
Porycz sobie dziecko, poklnij na czym świat stoi, ulży Ci.
Moja rada. Masz maszynkę w domu, zaangażuj któregoś domownika do golenia. Jeszcze dzisiaj. Najgorszy widok, po przebudzeniu włosy na poduszce.
Ja tak zrobiłam. Golił mnie małż, syn się z tył przyglądał. Raczej patrzył na moje reakcje. Potem se pobeczałam, a potem przeszło. Włosy rzecz nabyta, będą po odrośnięciu jeszcze ładniejsze ;)
-
reniferku,
wiem,ze niektórym osobom bardzo trudno pogodzić się z utrata włosów
ale uwierz mi/nam .... włoski odrosną zaraz po skończeniu leczenia :)
Żeby nie patrzeć jak wychodzą, trza zgolić, wiem, że to trudne.
(u mnie było tak: w czwartek zaczęły wychodzić garściami, w piątek poszłam na zakończenie roku do mojej córci, w sobotę obcięłam włoski "na chłopaka", w niedzielę prawie ich juz nie było.....przez kilka dni nosiłam takie nie wiadomo co - wyglądałam jak oskubany kurczak....dopiero po tygodniu zgoliłam na zapałkę - iiiiiiiii bardzo żałowałam, że nie zrobiłam tego wcześniej)
Nooooo i zostałam domowym Beny_Hilem ;D
Ale za to jak gdzieś wychodziłam,to fryzurę miałam pierwsza klasa :D Zawsze idealna, jak prosto od fryzjera, hehe jak oglądam teraz fotki z tamtego perukowego okresu to se nawet myślę, że lepiej wyglądałam niż z własnymi włoskami (przed leczeniem) ;)
Wkleiłabym jakąś fotkę, ale komp stacjonarny zepsuty, a tam wsie fotki są :-\
-
Reniferku, po prostu i po ludzku - przytulam Cię bardzo mocno. I rycz sobie, rycz… :-* :-* :-* Na razie niech wystarczy, ze my wiemy, że za kilka dni będzie Ci lżej, lepiej, prościej...
-
Reniferku mi zaczęły wychodzić garściami w 12 dniu po pierwszej chemii(akurat była niedziela)przeryczałam prawie cały dzień,na nastepny pojechałam do fryzjera i kazałam się ogolić na łyso,facet spojrzał na mnie jak na nienormalną,ogolił mnie na 0,5cm;po trzech dniach musiałam sama ogolić się jednorazówką na zero; bo te co mi zostawił miałam wszedzie w pościeli,nawet w ustach,strasznie kuły,teraz po siódmej mam już fajne trochę więcej niż pół cm :-*
-
Domino, to w trakcie chemii już zaczęły Ci odrastać włoski ???
Moja chemia skończyła się 8.03.2006 (datę pamiętam) włosy wyszły dokładnie 14 dni po pierwszej chemii (październik 2005) ale zupełnie nie pamiętam zmagań z tym wychodzeniem. Zawsze nosiłam b. krótkie włosy. Jeszcze przed wypadnięciem (o którym wiedziałam od pań podczas pobytu w szpitalu na pierwszej chemii) ścięłam się u fryzjera na jeszcze krócej niż zwykle. Wypadły mi niemalże wszystkie w kąpieli. Ale nie przypominam sobie, by była to jakaś trauma. Chyba nie był to dla mnie problem. W domu chodziłam bez peruki, czasem też bez chustki. Dla mnie najgorsze było to, że zawsze w drugim tygodniu chorowałam i zawsze był antybiotyk, wysoka gorączka i ja taka do niczego. A że pracowałam stanowiło to dla mnie istotny problem. Wiedziałam, że włosy odrosną, więc pewnie dlatego nie zastanawiałam się nad tym w ogóle xhc, a gdyby nie łyse brwi i rzęsy, to bym nawet polubiła tę łysinkę :-\
-
:)jak zakończyłam brać AC(24września),zauważyłam że już nie wychodzą i przestałam golić przy taxotere rosną mi
-
Dzięki dziewczyny i... miałyście rację, jak zwykle. Jestem już łysolem i dużo mi z tym lepiej niż z patrzeniem, jak się moje kłaczki ewakuują w szybkim tempie. Spodziewałam się płaczu i zgrzytania zębami, a tymczasem... ani jednej łezki. Raczej mnie rozbawił widok w lustrze. A co najważniejsze, mój synuś spojrzał, uśmiechnął się i skomentował: "Mama nie ma włosków. Nie ma nic. Telaz Tymuś". No i musieliśmy go też obciąć, oczywiście nie na łyso. A wcześniej bardzo nie lubił obcinania włosków i się przed tym bronił, więc przynajmniej jest jakaś korzyść :) No i mąż mnie już wycałował po łysince, też miło :)
-
No widzisz? Tak było najlepiej zrobić :)
Moje dziecko od tamtej pory nazywa mnie "tak jest generał mirko".
Łysa i rozkazująca xhc
Wszystko piknie odrośnie :)
-
A co najważniejsze, mój synuś spojrzał, uśmiechnął się i skomentował: "Mama nie ma włosków. Nie ma nic. Telaz Tymuś".
hehe już jedna z dziewczyn opisywała podobna sytuację :)
No i mąż mnie już wycałował po łysince, też miło :)
taaaaaaa, łysina to same korzyści ;D :
więcej miejsca do całowania ;)
i dużo oszczędności ;) :
wody i szamponu ;) wydatków na fryzjera ;) noooo i czas spędzony na pielęgnowaniu i czesaniu włosów ;)
-
Mirusiu, mnie się też tak skojarzyło. Że teraz nic tylko na poligon. Ale w sumie - walczę z tym gnojkiem, nie? To nawet pasuje taki żołnierski look :)
-
Najbardziej się małżon cieszy, że będę o połowę krócej łazienkę okupować. Mycie, potem odżywka, potem suszenie... A teraz raz dwa i już. No i te fryzjery, farby i inne bzdety... Jeszcze trochę i chyba naprawdę polubię ten stan ;)
-
xhc xhc, tak, tak, coś w ten deseń.
Kiedyś czytałam, że P...kowska, jak chodziła lisa, miast peruki nosiła taką moro bejsbolówkę. Tylko tył pozostawał odsłonięty, ale jak komu nie przeszkadza i nie jest za zimno, czemu nie :)
Ja się leczyłam w lecie, więc cały okres łysy, było upalnie i prawie przed całą rodziną występowałam sote :)
-
A ja w domu czy do spania ( zima ) ubierałam takie dziecięce,bawełniane czapeczki. Moja kolezanka za każdym razem mnie witała słowami: O jaki śliczny domowy skrzacik! :D Powiedziałabym raczej ,że podobna byłam do dość brzydkiego skrzata z Harego Pottera! :D
-
.......Moja kolezanka za każdym razem mnie witała słowami: O jaki śliczny domowy skrzacik! :D Powiedziałabym raczej ,że podobna byłam do dość brzydkiego skrzata z Harego Pottera! :D
Amorku, dobra, dobra my tam wiemy swoje :)
Teraz się przypomniało, że koleżanka w czasie herci, jak jeszcze włoski nie odrosły, zakładała na noc takie właśnie czapeczki. Było jej zimno.
Śmieszyło nas też wtedy, jak oglądał ją jej najmłodszy wnuk. Przychodził na wdechu do sypialni i obserwował łysą babcię :)
-
podobna byłam do dość brzydkiego skrzata z Harego Pottera! :D
od dziś będe Ci mówić - Zgredek >:D Uwielbiałam go >:D
-
Oj, zapomniałam się tu wpisać. Ja mam 6 x FEC, mam nadzieję że dobrze mi ją dobrali. Widzę, że przeważnie to AC i lub taksany.
-
I ja się tu wpisuję .... chociaż najpierw mam 3 razy co trzy tygodnie Docetaksel, a potem 3 razy co trzy tygodnie FEC. Wszystko jako chemia przedoperacyjna.