a ja w sobotę, coby wyciągnąć męzowatego z głębokiego doła, żeby nie powiedzieć depresji, byłam na Gwiezdnych Wojnach - pierwszy raz w życiu! jakoś fantastykę średnio trawię (choć Awatar mnie zachwycił), ale nawet podobało mi się.
Poza kinem, wcześniej zaliczyłam w K. protest na rynku z KODem. Obiecywałam sobie już wcześniej, że pójdę jak tylko będzie okazja, no i zadowolonam, że byłam. Na te "córki krowy"chyba nie pójdę, bo temat trudny, a wokół mnie za dużo chorób, starości, bezsilności... jak mawia moja ciotka - dużo mam "kapliczek" do obsłużenia (mama, tata w różnych miejscach, teściowa jeszcze gdzie indziej, właściwie jest jeszcze żona ś.p. teścia, ale nią się nie zajmuję i ona jakoś sama sobie radzi).Nie wspomnę, że z mężowatym ciągle coś
nie tak...głowa siwa...ale bursztynowa