Natalko, gdzie Ty widziałaś kilkunastu na jedną parafię. Może w zakonach
U nas parafia liczy ca 30 tys. i obsługuje ją 7-miu księży, w tym jeden w dużej mierze oddelegowany do szpitala.
A co do podatków w Niemczech, córka płaci ten podatek i ksiądz faktycznie obsługuje 2-3 parafie. Nawet bywa, że dwie parafie są w jednym kościele (polska i niemiecka) i sobie wzajemnie koegzystują. Wszelakie święta, to jedna wiązanka i skromny wystrój. U nas jak na wystawie kwiatów. Ale kto bogatemu zabroni. Robią to ludzie
Płacą też podatek na byłe NRD - wyrównanie szans i przeciw temu się burzą, bo ile to już lat wyrównują te szanse. Ludzie się przemieszali
Gdyby religia, kościół ze swoimi rytuałami, nie były jedną z ważniejszych potrzeb, w kontekście wszelkich patologii, już dawno by ich nie było. Ale jesteśmy tak skonstruowani, że niby nie jesteśmy wierzący (nie piszę o sobie) ale na wszelki wypadek, albo bo wypada, albo bo kolejna impreza, jak ma to miejsce teraz w okresie komunijnym, więcej tam imprezy niż przeżycia duchowego
Z czego to wynika? Ludzie spragnieni imprez, czy może jednak jakaś inna przyczyna
Jeszcze przychodzi mi do głowy jeden przykład (na potwierdzenie potrzeby religii w naszym życiu) koleżanki (amazonka, nauczycielka) która dwoje dzieci wychowała w duchu ateistycznym. Dzieci nieochrzczone, bez kontaktu z kościołem i jego rytuałami. Oboje dziś są gorliwymi wyznawcami Światów Jehowy. Córkę poznałam bliżej, bo kolegowała się z Olą. Dziś mieszka w Szkocji, ma trójkę dzieci i dwa psy, ale w młodości miała duże problemy psychiczne, łącznie z próbą samobójczą. Oczywiście nie wszystkim potrzebna jest zorganizowana forma wyznawania swojej wiary, ale wielu tak. I ja to szanuję, nawet jeśli wiele z rytuałów byłoby dla mnie kompletnie niezrozumiałe (jak np te, które opisuje Braja)