No i stało się.
Po niemal 11 latach od zachorowania na raka piersi znów mam nie_przyjemność zmierzyć się z gadziną.
Przeszłam w ciągu ostatnich 2 miesiący niezliczone badania, oczekiwania na wyniki, wizyty itp.
Mnóstwo razy przemierzyłam trasę z mojego zadupia do Warszawy.
Była rozpacz, bezsilność, gniew, niedowierzanie.
Były nieprzespane, przeryczane noce.
Ale jestem już na nowym etapie.
Teraz walczę i wiem z czym. To wznowa.
Jestem już po pierwszym wlewie chemii, dostaję taksol co tydzień.
Konsylium zadecydowało, że od tego zaczniemy leczenie, później operacja i radioterapia.
Także_ten..
Niektóre z Was wiedzą od samego początku, byłyśmy w kontakcie telefonicznym i mailowym. Dziękuję Wam za wsparcie, porady i trzymanie za rączkę
to cenne mieć takie przyjaciółki.
I na koniec: to, że mnie się przydarzyło, nie znaczy wcale że Wam musi. Te słowa kieruję szczególnie do amazonek z krótkim stażem.
Ale bądźcie czujne.