Ale nie trafia do mnie, że ktoś potrafi/wie_jak uleczyć kogoś. [/i][/font][/size][/color]
do mnie też nie
A jak jeszcze za to bierze kasę (nie mam na myśli lekarzy wykonujących swoją pracę w ramach swych kompetencji i wiedzy) to w ogóle nie wierzę.
Haris kasy nie brał. Gdy mamusia była na spotkaniu z nim (w kościele Dominikanów w Poznaniu) przykładał dłonie na miejsce zajęte chorobą (wcześniej stojący obok lekarz odczytywał nazwę choroby po łacinie) to opowiadała nam, że czuła ciepło przechodzące przez ciało. Może to sugestia, bo na cos czekała, a może faktycznie jakieś nadzwyczajne siły tego jegomościa. Ale gwarancji, że wyleczy nie dawał. Próbował pomóc, a może w ten sposób uruchamiał siły obronne organizmu, pobudzał wiarę chorego w wyleczenie.
Mamusia na raka piersi nie umarła (a z tym była) Już pisałam gdzieś, po ca 17-latach zmarła na serce