Będąc dziś na dorocznej wizycie u mojej onki (super miłej pani doktor) nawiązałam do fundacji i spytałam, czy nie mogę zostawić u niej ulotek, na wypadek, gdyby chore potrzebowały wsparcia, zrozumienia, czy informacji...
Nie wierzyłam uszom, z radością wzięła, mówiąc, że rozda wszystkie na oddziale. Oddział to nie to samo, co poczekalnie w przychodni, tam są panie na początku leczenia, albo z nawrotem. Zaraz mi opowiedziała ile pytań maja pacjentki, a ona nie zna odpowiedzi. Odsyła je do szczecińskich Agatek. Ale przecież nie wszystkie mają po drodze stacjonarny klub.
W poprzednim roku zostawiłam w poczekalni na stolikach. Echo zerowe. Może teraz będzie lepiej