No to mam nadzieję, że tym wpisem zakończę moją opowieść o małżowym chudnięciu.
Zjechał około 30 kg.
Ale najważniejsze przy tym wszystkim nie męczy się już (np. wchodzenie po schodach).
Jest bardziej wydolny wew pracy i nie tylko. Prawie nie chrapie.
Dużo pływa i też dużo maszeruje, a przed tym najbardziej się bronił.
Nie wiem, czy się orientujecie u miażdżycowców jest tzw. "choroba wystawowa".
Gdy bolą nogi, trzeba przystanąć i udawać, że się wystawę ogląda, żeby przestało boleć.
Te bóle bywają ponoć bardzo uciążliwe i dokuczliwe. Takich jeszcze nie osiągnęliśmy i całe szczęście.
Ale najważniejsze.
Dzisiaj był u kardiologa i wszystko to co powyżej się potwierdziło w wynikach,
zmiany, o których nie pisam, bo nie będę przynudzać, a i wcionż są dla mnie za_straszne,
są w zaniku
Wniosek, da się, da
Tylko trochę wysiłku.