W drodze powrotnej Gaur dostał lekkiej paranoi, bo policjant, który był przy jego rozmowie z policjantką gdzieś dzwonił. Może właśnie do kumpli z drogówki, że za chwilę na trasie będzie jeleń do oskubania? Nic się jednak nie stało. Wieczorem znowu wyjazd na lotnisko, odbiór guru be kłopotów. Jadą sobie, jadą a tu na trasie... blokada policyjna. To już nie dwóch naciągaczy z drogówki, po obu stronach szosy stoi ze 12 uzbrojonych policjantów, sprawdzają każdy samochód. Mysz się nie prześliźnie. 😟
"Udawał, że jesteś bardzo chory" szepnął tylko Gaur do guru, gdy już nadeszła ich kolej. Policjant obejrzał dokumenty, przejechał latarką po tablicach rejestracyjnych, których nie było i.... machnął ręką, żeby jechali dalej 🤣
Juan powiedział nam, że kiedyś jego synowi policja zabrała tablice w Nicoyi i musiał czekać 8 dni, żeby się umówić po odbiór. A my mamy gości, festiwal i jak tu zyć bez samochodu? Następnego dnia Gaur i Syam zabrali się za umówienie owej wizyty online. Jednak strona im się nie otwierała. Zaczęli zatem dzwonić do drogówki. Jak się zapewne domyślacie- nikt nie odbierał telefonu 😎 W końcu udało im się dodzwonić do tej kobiety, która całe zamieszanie spowodowała. No i ona stwierdziła, że najpierw muszą zapłacić mandat w banku, bo inaczej umówienie się przez internet nie jest możliwe (miłe, że o tym "wspomniała" wcześniej, co nie?
)
Zapomniałam napisać, że w mandacie napisane było, że samochód parkował przez ponad 2 godziny w miejscu z zakazem parkowania, a kierowca odjechał nie przyjmując mandatu. Murli się bardzo tym zdenerwował. Ponieważ było parę opóźnionych lotów rzeczywiście na malutkim parkingu przy lotnisku nie było miejsca. Zaparkował zatem koło samochodu, który stał po drugiej stronie ulicy, na nieutwardzonym poboczu. Zakazu parkowania tam nie było. Kiedy Murli wysiadł z samochodu i szedł w stronę lotniska, zauważył, że obok samochodu zatrzymał się radiowóz. Policjanci musieli go widzieć jak wysiadał, ale nie zawołali ani nie poszli za nim. Gdy Murli już odjeżdżał (nie zauważył braku tablic), radiowóz przejechał powolutku obok niego i policjanci patrzyli w jego stronę. Ale znowu nie powiedziali ani słowa 👿
Wracając zatem do zapłaty mandatu. Gaur się umówił, że Murli pojedzie do Nicoyi, żeby zapłacić i zrobić niezbędne zakupy. Ponieważ używanie samochodu było ryzykowne, Murli pożyczył motor od Juana. I jak myślicie, co się stało? W banku powiedzieli, że zapłacić nie można, bo mandatu nie ma w systemie!!! 👹
Gaurusiowi już się kiedyś zdarzyło, że miał płacić mandat, którego w systemie nie było, więc następnego dnia sam pojechał do Nicoyi, żeby to załatwić w drogówce. Lecz to byłoby zbyt piękne, żeby się udało. Powiedziano mu, że ponieważ mandat wystawiła policja z Liberii to oni go do systemu wprowadzić nie mogą. Musi to zrobić osobiście pani-siłaczka-wyrwimetal 💀💀💀
Znowu telefon do Liberii. Pani nie ma w pracy, jest jej kolega. Nie udaje mu się wprowadzić mandatu. Gaur to spokojny człek, ale na tym etapie był już niemal w nastroju do masakry piłą tarczową. Powiedziano mu, żeby przyjechał po weekendzie. Zatem dotelepal się biedaczyna do Liberii dwoma autobusami (rzem 3,5 godziny w jedną stronę), dotarł na posterunek. Chce zapłacić mandat w okienku. "Ale proszę okazać tablice rejestracyjne!"- okazało się, że mogli je odebrać zaraz pierwszego dnia!!! 😲
Uprościłam tą historię na potrzeby forum. Jeśli kiedykolwiek będzie się Wam wydawać, że giniecie w machinie biurokratycznej niekompetencji, pomyślcie, że mogłybyście tą samą sprawę załatwiać w Kostaryce. Pura Vida Amigas! 😎