Goście dojechali
Na razie 6-ro (i niech tak zostanie). Ale od razu poprawiły się nam humory, impreze zrobiliśmy, na szczęście opanowalismy zywioł i skończyła sie o przyzwoitej godzinie, he he. Kucharka zapomniała, że dwoje z nich są raw vegan i zrobiła surówke z jogurtem. Na szczęście w lodówce były jeszcze jakies liście brokuła, więc zrobiło się szybko przecier. Dobrze, że dziecko tej pary jada rzeczy gotowane i mleczne, bo mała była bardzo głodna, soczkiem by sie nie najadła.
Tylko spozycie kolacji około 9-tej wieczorem przyprawiło mnie o koszmarne sny, najpierw mnie ścigał jakis zboczeniec, potem jakis zwierzak zeżarł jednego z naszych piesków, wciąz mi sie chce płakać jak sobie przypomne ten sen
Więc precz z poprawnością polityczną, dzisiaj jem o "swojej" porze
A na sniadanie mieliśmy ryż z tymi wszystkimi cudacznymi owocami, które goście przywieźli.