Sama sobie nie wierzę DAŁAM RADĘ Z TĄ CZERWONĄ BESTIĄ
Strach miał bardzo wielkie oczy, cholernie się bałam. Bałam się przede wszystkim tego, jak ja sobie sama poradzę z niedyspozycją, niemocą, brakiem sił. A tymczasem obyło się bez sensacji kibelkowych. Jedyne co mnie dopadło to wielkie zmęczenie + SKS. Ale gdy minął tydzień i kilka dni to już śmigałam po mieście, po domu, po imprezach...Z jedzeniem jest różnie. Nadal odrzuca mnie od mięsa tzn sztuka mięsa z sosem na talerzu, Teraz przejdę na zupki - na dworze coraz chłodniej a ja lubię. Już mam w menu zupę dyniową z "kulankami" z ziemniaków. Mówiłam, że mam obok jadłodajnie więc obiadki mogę sobie kupić. Dwa razy się skusiłam i sobie odpuściłam. Nie smakowały mi. Wolę sama sobie gotować to co chcę i lubię. Teraz mam 3 - tygodnie czasu do białej, która skończy się w Święta Bożego Narodzenia więc...jak tylko dojdę do pionu to trzeba się zabrać za garderobianę zmianę pory roku. Trzeba też trochę ogarnąć mieszkanie, pomoże mi koleżanka z pracy.Na ostatniej chemii była młoda "świeżynka". Od słowa do słowa opowiedziałam Jej co i jak. Co jeść, pić, jak żyć. Dałam namiary na kupno peruki - myślała,że ja mam swoje włosy. Spotkamy się za 3-tygodnie. I mam nadzieję, że i BIAŁA DAMA nie da mi popalić...
Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie ... lulu za odpowiedzi tu na forum i telefony.... Zdarzyła się załamka, przecież nie jestem wszystkowiedząca a wiadomości na forum nie raz przerażały. Jedno co wiem...wszystkie "dolegliwości" nie będę leczyła sama. Jest lekarz rodzinny, stomatolog od aft, chemik na wizytach.
No idę po cebulę bo mam na obiad wątróbkę drobiową...
A dla WAS