Uważam tak jak Agawa. Za biednym krajem jesteśmy, by za darmo kształcić ludzi dla całego świata. Bogatszy zachód ma to rozwiązane. W USA płaci się, w Szwecji kredyt, którego spłata nie powala po studiach (szczegółów nie znam, ale tam młodzież zwykle po 18-tym roku wyprowadza się z domu i sama sobie radzi, choćby przy pomocy korzystnych kredytów dla studiujących).
Wyobrażam sobie, że gdyby w Polsce student dostał kredyt, to w sytuacji braku pracy, miałby odroczoną spłatę, a gdyby wyjechał, to z zagranicy, by stopniowo spłacał.
Jakim rarytasem są nasi lekarze dla Niemców Skandynawów....
Co do moich dzieci, to nie musiały wyjechać z powodów materialnych. Był to wybór ciekawej pracy przez zięcia (córka planowała i tak parę lat posiedzieć w domu wychowując dzieci - w Polsce pracę miała) po studiach doktoranckich.
Zaś syn o swojej karierze zawodowej myślał już na studiach i dziś radzi sobie b. dobrze. Na podstawie obserwacji moich dzieci ( i ich znajomych) nie jest tak źle jak się powszechnie mówi.
Pisząc to, mam przed oczami studenta, który w telewizji machał dwoma indeksami (filozofia i politologia) i biadolił, że dla tak dobrze wykształconego nie ma pracy. Tacy też są, że im się wszystko należy, tylko sami tego nie potrafią (nie chcą) poszukać. Ale to temat rzeka i nie w wątku Joanny, której wciąż życzę powodzenia i zapewniam, że jak tylko pojadę do Bottrop, to chętnie ją poznam. Buziak dla Joanny
za odwagę, ale nie tylko w kwestii decyzji o wyjeździe, też za to, że zmieniła zawód i wzięła swoje zawodowe życie w swoje ręce
Takie przeciwieństwo tego studenta, o którym wspomniałam.