Suchalku, ta babcia skradła mi serce. Może dlatego, że od 8 lat moja mama już nie żyje. A byłaby prawie w jej wieku obecnie. Poza tym była taka radosna. W nocy budziła się w niej energia. Otwieram oczy i widzę jak babcia siedzi i zamaszyście wywija swoją laską. Więc wstaje i pytam co się dzieje. "A, paniusiu kochana. Bo ja se tak pomyślałam, że bym laską przyciągła to krzesło do łóżka i bym przeszła przez (już nie pamiętam słowa, ale chodziło o tą odniesioną barierkę, aby nie wypadła z łóżka) .. i poszła do kibla. Tak mi się szczać chce".
Mag, serce mam jak po operacji plastycznej ;-) Póki co puls nie wzrósł powyżej 90. A ja leżałam to nawet spadł do 58!
Zabawiałam się monitoringiem. Alarmował, gdy liczba oddechów spadała poniżej 9/min. A bawiłam się rysując szlaczki: raz płytko więc linia delikatnie pofalowana, potem góry wysokie, a ziewanie to były prawdziwe arcydzieła (jak osławiony red rock).
Bolą mnie pachwiny. Są w lewej szczególnie spore krwiaki. Nie mogę siedzieć. Jestem skazana na leżenie ;-)
Jakieś 2 tygodnie przed akcją wstawiłam ocet jabłkowy. I sobie dojrzewał. W szpitalu całkiem o nim zapomniałam. A przecież trzeba codziennie zamieszać. Małż w poniedziałek pyta: "A co zrobić z octem, bo tak bulgocze, że zaraz ze słoja wyskoczy". Na szczęście nie spleśniał. Nadal pięknie pracuje. I coraz piękniej pachnie.
A wizja plaży i spacerów bardzo mnie cieszy. I fakt, że pojadę tam korzystając z transportu jak dla VIPa (akurat dyrektor jedzie tam, aby sprawdzić przygotowanie ośrodka na zieloną szkołę). No i z powrotem też chyba dam do autokaru dużą walizkę a soie na te 2 dni i pociągu zostawię jakąś małą torbę.