O matusiu
Widzę, że mój młodzieniec w ogóle się nie przejmował maturą. Zauważyłam u niego coś takiego, nie nauka, a znaleźć właściwy klucz, czyli sposób, żeby zdać i to dobrze. I tylko małe drżenie rączki przed, czy w ten sposób się uda. Na razie siem udaje więc się nie wtrącam. Ale to zupełnie coś innego, niż za moich licealnych czasów, kiedy ja się uczyłam do matury, a po niej czułam się najbardziej wykształconym człowiekiem, bo na studiach to tylko pikowanie w dół. Takie czasy. Nie uważam, aby obecne matury, a jeszcze te próbowanie
, miało służyć lepszemu kształceniu młodzieży.