A ja dziś szczęśliwa, bo cały dzień z wnukami. Ale spałam malutko. Nie mogłam zasnąć do 3-ciej po tych przygodach z przyjazdem dzieci. Aż musiałam wstać i sobie zapodać piwko, a maluchy i tak wstały o 7:30. Ale cóż, wyśpię się jak wyjadą.
Pierwszy raz zdecydowała córka na przyjazd pociągiem i taki pech. Zamiast o 22:30, byli w Szczecinie 12:20. Wyobraźcie sobie, że nocny do Warszawy, który miał odjechać o 11:10, czekał na przyjazd tych z Berlina. Okazało się, że pociąg na który mieli się przesiąść w Angemunde (ca. 80 km od Szczecina) odjechał i nie czekał na ten z Berlina. Ichnia kolej podstawiła 2 luksusowe autobusy i nimi dojechali w prawie 2 godz. (zamiast 1 godz. pociągiem) do Szczecina. Dzieci zasnęły od razu w autobusie. Antka kierowca przeniósł nam do mojego auta, a Adusie trzeba było obudzić. No i jeszcze droga do Polic 20 min. Dzieci były wniesione do domu. Dobrze, że mieszkam na I piętrze. Uf.... Zamiast być przed 11-nastą, byliśmy przed 1-wszą
Dziś zapytane, czym w przyszłości chcą przyjechać do babci. Do wyboru był pociąg, samolot i auto. No i pociąg został na I miejscu. potem samolot, a na końcu auto. A nam starym się wydaje, jak to fajnie i wygodnie mieć auto.
Podobno w sytuacji takiej wpadki niemiecka PKP, mimo że dowiozła do celu, zwraca część lub całość ceny biletu i odbywa się to przy okienku w kasie. Zobaczymy, jak córka wróci do Niemiec, czy faktycznie tak to funkcjonuje