Hamaczku, może to przejściowe kłopoty. W końcu tam pieniędzy nie rozdają, trza na nie ciężko zapracować. A młody ma pierwsze zderzenie z dorosłością, odpowiedzialnością za swoje finanse. Jeśli się nie uda, trudno, na pewno zostanie lekcja i jak wróci to pomyśli o zakotwiczeniu tutaj. Doceni Wasz wysiłek i zobaczy, że łatwo to się tylko kasę wydaje.
Cokolwiek się dzieje, trzeba znaleźć w tym pozytywy, a nie martwić się na zapas. Hamaczku, wiesz jak mi krwawiło serce, gdy córcia wyjechała do USA, by tam być opeerką. Trafiła na fatalną rodzinę, w której nie utrzymała się żadna przed nią, dłużej niż 2-3 miesiące. A to miał być rok. Miała kryzysy, ale b. polubiła dziewczynki i dotrwała. Wg mnie wróciła dorosła, odpępowiona na dobre. Już pisząc mi mejle, stwierdziła, że wynajmie choćby pokój, a w domu nie zamieszka. Tak jak tam żyją młodzi. Po tym wyjeździe pozostała nie tylko znajomość angielskiego, ale i życia. Taki glejd w dorosłość. Ale by to nastąpiło, niestety trzeba dostać od życia kopa